O kulturę bycia.pdf

(5272 KB) Pobierz
452769493 UNPDF
Cena 4,80 zł
VAT 5% nakład 4,5 tys. egz.
ISSN 1734-5464
NR 4 (46)
kwiecień
2011
miesięcznik dla rodziców
O kulturę bycia
i dobre obyczaje
Temat numeru:
452769493.004.png
Spis treści
Wydawnictwo Sióstr Loretanek
Dyrektor Wydawnictwa – s. Andrzeja Biała. Redaktor naczelny – s. Jolanta Chodorska
Opracowanie graiczne – Agnieszka Karolak
Adres Wydawnictwa i Redakcji: ul. Żeligowskiego 16/20, 04-476 Warszawa
e-mail: sygnaly@loretanki.pl
Redakcja: tel.: 22 673 50 96
Prenumerata: tel.: 22 427 34 27; 22 673 58 39; fax: 22 612 93 62
Konto: PKO BP IV/O W-wa nr 74 1020 1042 0000 8102 0009 6396
Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych. Zastrzegamy sobie prawo do skracania artykułów oraz zmiany tytułów nadesłanych tekstów.
www.loretanki.pl
452769493.005.png 452769493.006.png
O CZASY! O OBYCZAJE!
Czy nie bywamy podobni do tego psa, co wpadł do sali, gdzie ujrzał sto podobnych
psów… Wyszczerzył więc kły i zjeżył sierść – tamte zrobiły to samo. Rzucił się więc
na najbliższego, widząc tuż-tuż jego rozwścieczoną mordę, ale uderzył w coś boleś-
nie. Zaatakował raz jeszcze i jeszcze, nie wiedząc, że ma przed sobą tylko… lustra.
Wystarczyłoby więc, gdyby zamerdał przyjaźnie ogonem…
„Obycie ułatwia życie” – mówiło się niegdyś i wtedy też ceniło się bardziej dobre oby-
czaje, które teraz zastępuje się przepisami, a nawet paragrafami – z marnym skutkiem
zresztą. W sposobie obcowania z ludźmi ujawnia ktoś, kim jest naprawdę: układnym
liskiem, bezwzględną bestią czy bliźnim. Zanik dobrych obyczajów praktykowanych
wobec każdego w domu, w pracy, w miejscach publicznych podsunął nam pomysł
poświęcenia im całego numeru. Dobrze już więc wstępnie uświadomić sobie, że:
Dobry obyczaj (savoir-vivre, etykieta, kindersztuba) to inaczej delikatność du-
szy, o której Adam Czartoryski w „Katechizmie rycerskim” pisał, że ostrzega
nas względem siebie samego przed wszystkim, co by nas upodlić mogło, względem
zaś drugich zgadywaniem, co by się dla nich stać mogło przykrością.
Ignacy Krasicki pisał: „I śmiech niekiedy może być nauką, / Kiedy się z przywar,
nie z osób natrząsa, / I żart dowcipną przyprawiony sztuką / Zbawienny, kiedy
szczypie, a nie kąsa”.
Dobrze jest pamiętać, że Bóg stworzył Adama, ale diabeł chama – jak wy-
nika z wiersza naszej uszczypliwej poetki.
Ż yczymy więc na każdym kroku taktu, gracji i uroku!
Redakcja
www.sygnalytroski.pl
1
452769493.007.png 452769493.001.png
Krystyna Sztramska
Każdy
tak potrafi
– Sóóóóóól! – ojciec wrzasnął tak głośno,
aż Sebastian ze strachu wylał zupę na stół.
Ojciec potrafił wściekać się o byle głup-
stwo, a wtedy darł się i wymachiwał rękoma
jak furiat.
– Już, już – matka sięgnęła po pojemnik
stojący na środku stołu.
Gdyby ojciec chciał, sam mógłby po niego
sięgnąć. Ale ojciec najwidoczniej nie chciał.
– Mogłabyś się bardziej postarać, ten gulasz
jest po prostu przypalony – ojciec wypluł mięso
wprost na przykryty białym obrusem stół.
Matka z lękiem w oczach pobiegła do
kuchni po ściereczkę.
– No, mały, matkę to ci chyba źle wybra-
łem – ojciec zmierzwił Sebastianowi włosy,
a potem zmrużywszy błogo oczy, beknął jak
hipopotam.
– To prawda, tato – Majka wyciągnęła
z buzi gumę do żucia i rozciągnęła ją najdalej,
jak mogła. – Mama się całkiem zaniedbała. Mo-
głeś, tato, ożenić się z ciocią Isią – powiedziała,
nie zważając na obecność mamy w pokoju.
Ojciec rozparł się na krześle jak japoński
cesarz.
– Pewnie, że mogłem, ale kto by wtedy
mamę wziął? Starą panną by została, ot co!
Mama pobladła. Widać było, że słowa taty
ją bardzo zabolały. Sebastian opuścił smutnie
głowę. Ten tata, ta Majka – czy oni nie widzą,
jak mama przez nich cierpi?
Jak on ciocię kocha. Widziałeś, tato, jak on jej
dogadzał, pomagał, usługiwał? Wciąż tylko mó-
wił: „moja kochana Isia to... moja kochana Isia
tamto…”. I kupił cioci tę jedwabną sukienkę.
Podobno nawet zmywa naczynia i odkurza
mieszkanie, kiedy ciocia jest zmęczona.
– Też mi ilozoia – ojciec splunął pogardli-
wie pod nogi – ja też tak potraię.
– Wiem – uśmiechnęła się Majka – ty
wszystko potraisz, widziałam nawet, jak po-
całowałeś ciocię Isię na powitanie w rękę i jak
mówiłeś jej takie miłe słowa. Jak prawdziwy
dżentelmen.
– Prawdziwa dama potrzebuje uprzejmych
słów – pokraśniał z zadowoleniem tata.
– To prawda – Majka przytaknęła skwapli-
wie – chciałabym być taka jak ciocia Isia.
– Na pewno będziesz – tata puścił do Majki
perskie oko – byleś tylko nie brała przykładu
z matki …
Sebastian spojrzał na mamę. Ciekawe, czy
słyszała, co powiedział tata, ale chyba tak, bo po
jej twarzy spłynęły dwie ogromne łzy…
– Sebastian, gdzie jesteś?! – głos mamy
odbił się echem od stojących wzdłuż ulicy
domów.
Sebastian usłyszał go, ale nie mógł odpo-
wiedzieć, bo był bardzo zajęty. Ale doskonale
zrozumiał, co tata krzyczy do mamy:
– Zgubiłaś go. Ty nie tylko żoną, ale i matką
być nie umiesz!
Szybko więc podał pani pieniądze i ruszył
w kierunku swoich.
– Przed chwilą był obok mnie – tłumaczyła
się mama, trzęsąc się cała ze zdenerwowania.
Nagle zaniemówiła, bo oto przed nią wyro-
sła piękna czerwona różyczka.
Wracali do domu rozbawieni i zaaferowani
przyjęciem. To znaczy Majka i ojciec byli roz-
radowani, bo mama całą drogę nic nie mówiła,
tylko wzdychała sobie pod nosem.
– Ależ u cioci jest ślicznie – Majka trajko-
tała, patrząc ojcu w oczy – i ten wujek Stefan.
2
452769493.002.png
– Skąd ją masz? – ojciec nachylił się nad Se-
bastianem z groźną miną.
– Taka pani mi sprzedała – mały wskazał ręką
skwerek, na którym stał stragan z kwiatami.
– Bez pieniędzy nikt ci nic nie da – ojciec pa-
trzył na małego podejrzliwie.
– Dostałem pieniądze od cioci. Na czekoladę.
Ale ja chciałem kupić dla mamy kwiat – zawołał
Sebastian i spojrzał na nią czule. A później po-
wiedział do niej tak głośno, by wszyscy usłyszeli:
– Bo ty jesteś najlepsza i najpiękniejsza na świecie,
mamusiu. I ja ciebie tak bardzo kocham.
Mama zaniemówiła. Przytuliła Sebastiana do
siebie. Jej oczy zajaśniały niezwykłym blaskiem.
Dawno nikt nie sprawił jej takiej radości. Ojciec
z Majką też nie mogli wyjść ze zdumienia.
– Aleś, braciszku, pokazał klasę – Majka po-
klepała Sebastiana po ramieniu – wujek Stefan
też kupuje cioci kwiaty. I wtedy ona też tak pięk-
nie wygląda jak teraz mama.
– Też mi ilozoia – tata prychnął po nosem
jak koń – każdy tak potrai…
A później spojrzał na żonę i na swojego ma-
łego synka. I zaczerwienił się po same końce wło-
sów. Jasne, że każdy tak potrai, tylko dlaczego,
do diabła, nie on?
3
452769493.003.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin