2011-04.doc

(3324 KB) Pobierz

Jajcarze z Prokuratury

seawolf, 1 kwietnia, 2011 - 17:09

tu154m-bf2d9190b51e16929b42e7fad3b3f2183b92189b.jpg

Wiadomo, Prima Aprilis, każdy stara się zaskoczyć jakimś żartem, wygląda na to, że w tym roku wygrali Prokuratorzy, którzy urządzili Primaaprilisowy happening i ogłosili, że wykluczają hipotezę zamachu, bo nie udało im się zebrać żadnych dowodów świadczących o zamachu. Tak po prawdzie, to nie udało im się zebrać żadnych dowodów na jakąkolwiek hipotezę z tej prostej przyczyny, że wszystkie możliwe dowody są w rekach Rosji, a ta , oczywiście w ramach przełomu i nowego otwarcia planuje oddanie polskiej własności w polskie ręce, ale niekoniecznie akurat w tym stuleciu. Wiadomo, jak się człowiek spieszy, to się diabeł cieszy, a przecież nie chcemy, żeby się diabeł cieszył, nie? A może chcemy???

Właściwie, to powinien być temat na ofensywę Moniki Olejnik, Kuźniara z Morozowskim i Migalomana- Pełzającego Ornitologa: „Test na uczciwość i przywództwo Jarosława Kaczyńskiego- czy chce, żeby się diabeł cieszył???? No niech uczciwie powie!!!!”

Jacyś załgani dziennikarze pytali, czy wykluczenie wersji zamachu (udziału osób trzecich) jest definitywne, prokuratorzy odpowiedzieli: na podstawie dokumentów i wiedzy jaka posiadamy obecnie. Trudno zaprzeczyć tej logice. Ale, co właściwie posiadamy obecnie??????

Zastanawiam się, dlaczego prokuratura ze wszystkich hipotez , na które nie zdołała zebrać żadnych dowodów, wybrała akurat hipotezę o zamachu, skoro w takim samym stopniu nie zebrała dowodów na uderzenie asteroidy, nagły atak choroby Świętego Wita wśród pilotów, rozpad molekularny struktury płatowca, zakłócenie pracy systemów samolotu przez telefon ( TEN telefon!), nieprzepartą chęć kapitana Protasiuka zostania majorem ( odczyt EEG kapitana, Osiecki specjalnie ściągnął oprogramowanie przez Emula , zbiorową bójkę oficerów i Dyr. Kazany, tudzież tajemniczej kobiety, której głos wszak był słyszany własnousznie w pewnym momencie przez dziennikarzy, czy Klicha, już nie pamiętam, gubię się w tych wszystkich FSBowskich wrzutkach .

W dokładnie takim samym stopniu nie zebrano dowodów na odpadnięcie silników, oraz na ich nie odpadnięcie, na ścięcie ( oraz nieścięcie)skrzydła przez pancerno- kevlarowa brzozę, gatunek chroniony występujący jedynie w okolicy Smoleńska, opisywany jeszcze w staroruskich latopisach, ponoć Waregowie zapuszczali się w te strony po materiał na łuki kompozytowe i kije- samobije.

W dokładnie takim samym stopniu nie zebrano dowodów na to, że samolot sprowadziły na kurs i ścieżkę szympansy z wieży, jak i na to, że raczej były to makaki.

W dokładnie taki sam sposób nie zebrano dowodów na to, co zerwało linie energetyczną, nawet nie zmierzono calówką wysokości tych słupów, no, może dlatego, że i na oko widać że raczej nie maja tych 400 metrów, na której to wysokości był samolot w chwili zerwania. No, ale , jak już kiedyś pisałem, może ta linię zerwał redaktor Osiecki, który skokiem w stylu Indiana Jonesa, albo raczej Ace Ventury ewakuował się w ostatniej chwili, zapisawszy osobiste wyznania pilota ( chciał zostać majorem i był zestresowany obecnością generała Błasika) oraz naszkicowawszy na serwetce pozycję Błasika tuż przed katastrofą ( opłaciło się, książkę wydał, w rosyjskiej telewizji robi za pożytecznego idiotę, same plusy) , no, ale i na to prokuratura nie zebrała dowodów, jak choćby gipsowy odlew odcisku ciała Osieckiego w błocie , albo wydruk z jego konta w wodoodpornej saszetce, znaleziony obok. Za to, jak ten wyrzut sumienia, znaleziono tam kawałek skrzydła. Skąd się tam wziął, też prokuratura nie wie, bo i skąd.

Kawałka skrzydła uciętego przez pancerno- kevlarową brzozę też nie zbadała, a szkoda, bo to prawdziwy fenomen- brzoza ścięła skrzydło i jednocześnie skrzydło ścięło brzozę, tego nawet Einstein nie wyjaśni, podręczniki fizyki i tablice ze wzorami trzeba pisać na nowo, maturzyści się napracowali przy ściągach , a tu wszystko na nic!

Dowodów nie zebrano tez na okoliczność, dlaczego przez trzy tygodnie podawano fałszywy czas katastrofy, czy przez uprzejmość i kurtuazje dla ministra Szojgu, żeby go nie zawstydzać wypominaniem, ze oszukał swego Premiera, co jest sztuką, która niewielu się udawała i niewielu taką próbę przeżyło? A on nic, w dobrym zdrowiu, paznokcie nie pozrywane, polonem się nie zatruł, wylewu nie doznał….

Dokumentacji z miejsca oględzin znalezienia Ofiar nie ma.

Dostępu do oryginałów zapisów z czarnych skrzynek oraz możliwości badania samych dowodów, czyli skrzynek nie ma

Ba, nie ma nawet wyników badań archeologów, i tak przecież spóźnionych i ograniczonych brakiem możliwości użycia sprzętu specjalistycznego oraz możliwością badania tylko małego wycinka terenu katastrofy! Wniosek o pomoc prawną w tej sprawie został wysłany do Rosji dopiero w lutym 2011 r.!

Dokumentacji z sekcji i identyfikacji ciał Ofiar nie ma. Zwłok Ofiar nie badano, bo Rosja zabroniła. Po prostu zabroniła i już, zatem polska Prokuratura jest zupełnie bezradna, musi wszak wykonywać rozkazy z Rosji, nie od dzisiaj , zresztą, taka tradycja, która stała się prawem i nawykiem.

Zresztą, temat owych sekcji i identyfikacji i bezczelnych KOLEJNYCH kłamstw Kopacz wymaga osobnego omówienia, do czego się zabieram.

Ba, nawet ubrań należących do Ofiar nie można badać, będzie to możliwe po odkażeniu ( !!?). Szef Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie płk Ireneusz Szeląg zapowiedział podczas konferencji, że przedmioty należące do ofiar katastrofy smoleńskiej, po oczyszczeniu ze szkodliwych dla zdrowia substancji chemicznych, będą mogły być przekazane rodzinom. Gdyby ktoś z rodzin zechciał zbadać rzeczy znalezione przy ofiarach w niezależnych laboratoriach- może je zbadać… po usunięciu substancji chemicznych, to znaczy można badać substancje chemiczne na szczątkach ubrań po usunięciu substancji chemicznych z ubrań. Życzymy powodzenia!

W jaki sposób w ogóle można powiedzieć COKOLWIEK, jeśli dowodów na to cokolwiek nie ma żadnych, bo wszystkie są w rękach Rosji, a ta ostatnio przestała nawet odpowiadać na zuchwałe, doprawdy, prośby prokuratury. I wcale się nie dziwię, tyle miesięcy wzorowej współpracy, darmowy bufet dla minister „metr wgłąb” Kopacz, znakomity wybór ubrań dla zwłok, najlepsze trumny, najlepszej jakości lut, drogie symulacje komputerowe z czterema podejściami za darmo udostępniane każdemu, kto miał ochotę je emitować , najlepiej na okrągło, analizy alkoholu we krwi najbardziej podejrzanych ( oczywiście, jacy oni tam podejrzani, winni i już, no, ale tak jest bardziej elegancko), a tu taka czarna , jątrząca i dzieląca, załgana niewdzięczność i zuchwalstwo, jakieś pytania, kiedy dostaniemy czarne skrzynki, wrak, jakieś protokoły sekcji. Jak przyjdzie czas, to dostaniecie, daragije druzja, jak nie wy, to wasze dzieci, a na razie macie przecież raport MAK gdzie wszystko jest ładnie wyjaśnione, z wyjątkiem może paru drobiazgów, które do siebie nie pasują, ani do zdrowego rozsądku, ale już nie bądźmy tacy małostkowi. Wszak zgoda buduje!

Minister Kopacz- wersja C, poprawiona.

seawolf, 2 kwietnia, 2011 - 17:14

SLADY_preview.png

29 kwietnia Ewa Kopacz mówiła z mównicy Sejmowej „“Z wielką uwagą obserwowałam pracę naszych patomorfologów przez pierwsze godziny.

Pierwsze godziny nie były łatwe i to państwo musicie wiedzieć. Przez moment nasi polscy lekarze byli traktowani jako obserwatorzy tego, co się dzieje. To trwało może kilkanaście minut, a potem, kiedy założyli fartuchy i stanęli do pracy razem z lekarzami rosyjskimi, nie musieli do siebie nic mówić”

Pani minister w publicznych wystąpieniach niejednokrotnie zapewniała o bliskiej współpracy polskich i rosyjskich lekarzy, którzy wspólnie przeprowadzali autopsję ciał, sugerując, że Polacy uczestniczyli w badaniach genetycznych.

Pierwotnie można było wywnioskować, ze obecność i sugerowana współpraca patomorfologów oznaczała ich udział w sekcjach zwłok. Później jednak okazało się z wypowiedzi płk. Parulskiego, że ani prokuratorzy ani patomorfolodzy nie brali udziału w sekcjach, które zostały wykonane wyłącznie przez Rosjan.

W wywiadzie z sierpnia dla GW mogliśmy się dowiedzieć, że ekipę Ewy Kopacz stanowili „M.in. pięciu psychologów, czterech lekarzy sądowych z Zakłady Medycyny Sądowej, siedmiu medyków sądowych i genetyków z policji oraz minister Tomasz Arabski z Kancelarii Premiera i wiceminister Jacek Najder z MSZ” Razem 30 osób.

Dalej Kopacz mówi tak: „ Wróciłam na górę i oświadczyłam, że jeśli rosyjscy lekarze przystępują do pracy, to moi także są do dyspozycji i mogą z nimi zaczynać „

Z kolejnej wypowiedzi do Teresy Torańskiej wynika, że chodzi o prace identyfikacyjne, ponieważ o samych sekcjach Kopacz mówi tak: „- Zaraz potem, kiedy tam przybyliśmy, dowiedzieliśmy się od rosyjskich lekarzy, że sekcje zostały wykonane. Potwierdzili to polscy lekarze, widząc charakterystyczne ślady na ciałach. Sama widziałam ciała z typowymi po sekcji szwami. Rosyjscy lekarze zapewnili też, że pobrano próbki do badań toksykologicznych.”Nie trzeba być mistrzem dedukcji, by zrozumieć, że nie było przy pobieraniu próbek nikogo z polskich prokuratorów ani lekarzy! Niepotrzebny Holmes, Watson , a nawet ich pokojówka wystarczy aż nadto!

W jakich zatem pracach badawczych brali udział lekarze z ekipy Ewy Kopacz? Ci, którzy się przebrali w białe fartuchy i pracowali ramię w ramię z kolegami z Rosji? O tej współpracy opowiedział profesor Mamot, szef moskiewskiego Biura Ekspertyz w wywiadzie Jakuba Stefaniaka

„Przyszło też wam pracować wspólnie z polskimi ekspertami. Jak pan ocenia ich pracę?

Prof. Mamot „Ci, którzy przyjechali, to byli wg mnie para-medycy. Byli w jasnopomarańczowych kombinezonach, mieli ze sobą narzędzia lekarskie, i inny sprzęt ratowniczy. Wydaje mi się, że ich zadaniem miało być okazanie szybkiej pomocy medycznej, prawdopodobnie z elementami pomocy psychologii, …ale ci lekarze, jak się okazało z rozmów z nimi, nie byli w stanie dać sobie radę w takiej sytuacji, poddali się..”

Istotnie, Pani Kopacz, w rozmowie z Torańską powiedziała, że to dwóch psychologów zrezygnowało.

Możemy usłyszeć od Mamota, że zapracowana podobno ekipa pani Kopacz została uznana za ratowniczą grupę para -medyków, która zatem nie mogła uczestniczyć w badaniach identyfikacyjnych!

Zatem podsumujmy- przy sekcjach nie byli, to raz. Przy pobieraniu materiału genetycznego- nie byli, to dwa. Przy identyfikacji nie pracowali, to trzy.

Tymczasem z książki Smoleńsk. Kulisy Tragedii (Wierzchowski, Misiak) możemy się dowiedzieć o innej grupie specjalistów, którzy wyrazili wolę prac przy sekcjach i identyfikacji zwłok w Smoleńsku, tuż po katastrofie. Pisze o tym FYM: „Wywiad z prof. Karolem Śliwką, kierownikiem Katedry Medycyny Sądowej Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Bydgoszczy, zamieszczony w książce „Smoleńsk. Kulisy katastrofy” autorstwa L. Misiaka i G. Wierzchołowskiego („Nowe Państwo” 3/2011, s. 51-54) nie pozostawia w tej kwestii żadnej wątpliwości: „Katedra Medycyny Sądowej UMK w Bydgoszczy już rano w dniu katastrofy zorganizowała grupę najlepszych medyków sądowych różnych specjalizacji, w tym antropologów, genetyków, z całej Polski, z panią prof. Barbarą Świątek, krajowym konsultantem w dziedzinie medycyny sądowej, na czele. Zadzwoniłem do kolegów i wszyscy zadeklarowali chęć pomocy. Ci ludzie cały czas „siedzieli na walizkach” gotowi w każdej chwili jechać do Smoleńska. Na drugi dzień w południe dowiedziałem się – po wielu moich telefonach, jakie wykonałem do Rządowego Centrum Antykryzysowego – że nie jesteśmy potrzebni.”

Pamiętam swój ból ( czy raczej bul, zdaniem pana Prezydęta Cherbu Red Bul) i wściekłość, gdy czytałem, co się działo z tymi ciałami zaraz po katastrofie i potem i do dzisiaj trzęsie mna wściekłość, nie daje mi to spokoju. Po prostu nie daje mi spokoju. Ciała polskiej elity, Mojego Prezydenta, pani Prezydentowej, dowódców, posłów, Pani Ani , w tym błocie… Te szczątki, dokumenty znajdowane wiele tygodni potem przez turystów… .I znam odpowiedz, dlaczego tak się działo. Odpowiedź jest w wywiadzie pani Kopacz, który mówi o niej wiele…. Właśnie o niej….

Pamiętam te kłamstwa , po prostu bezczelne, ordynarne kłamstwa minister Kopacz w Sejmie o sekcjach z udziałem Polaków, o przeoraniu terenu na dwa metry, czy ile tam, w głab , pamiętam zdumiewający wywiad w Dużym Formacie, gdzie starałem się doczytać jakichś szczegółów, ale, niestety, większość wywiadu mówi o bufecie, który był darmowy, o wiszących ubraniach, bardzo eleganckich i za darmo, o posiłkach, bardzo smacznych i za darmo, o pokojach, w których polskie rodziny chciały mieć Internet i w końcu to zorganizowano, o butach na szpilkach , w których nogi spuchły i o sukienkach, które przesiąkły zapachem, o uroczych Rosjanach, którzy z takim taktem pokazywali zdjęcia, czytam parę słów o strasznym widoku zwłok, znowu o uczynnych Rosjanach , znowu o bufecie za darmo, o pokojach za darmo i myślę sobie- Jezu, ty skończona kretynko, pustaku, czy to wszystko, co ten karłowaty rozumek był w stanie zarejestrować, że sukienki dla zmarłych były ładne i za darmo i ze garnitury były eleganckie, z metkami i za darmo? I że bufet był za darmo?

Minister, o kwalifikacjach intelektualnych wystarczających do współredagowania blogu Kasi Tuskówny o bucikach, kremach i fryzurach. MOŻE, bo nie jestem pewien. Zwłaszcza fryz pani Kopacz sugeruje, ze także i w tej dziedzinie nie ma ona zbyt wiele do powiedzenia. No, ale może chociaż gotuje. Albo piecze.

Jezu, czy Premier musiał wysłać w taki dzień i z taką misją kogoś o takim intelekcie? Czy nie było pod ręką nikogo innego? A może, strach mnie ogarnia, pani Kopacz jest właśnie filarem intelektualnym tego rządu i dlatego ją tam wysłano? Nie było pod ręka nikogo mądrzejszego? Jak patrzę na resztę tej żałosnej kamandy, to myślę, że to możliwe…. O, matko…

 

 

 

 

Way Back

seawolf, 3 kwietnia, 2011 - 19:35

GWIZDEK.preview.png

Way back w podwójnym sensie, bo, po pierwsze wracam do Europy. Siedzę w samolocie , cały dzień, z Singapuru do Londynu, nic lepszego do roboty, jak tylko oglądać filmy jeden po drugim.

13 godzin, nie znoszę tych lotów, ale po pierwsze, chcącemu nie dzieje się krzywda, jak już słusznie zauważyli starożytni Rzymianie, a po drugie, mogło być gorzej, bo najgorsze sa przesiadki i koczowania na kilku lotniskach po drodze.

No, ale do rzeczy- czyli to po drugie, trafiłem na znakomity film, The Way Back, prawdziwie wybitny film o ucieczce z Gułagu Polaków, Amerykanina, Jugosłowian, sowieckiego urka, polskiej dziewczyny. Nie wiem, czy leci w kraju, ale jeśli tak, to obejrzyjcie koniecznie. Niestety, dwa ostatnie superfilmy wojenne , które jakoś ostatnio zaistniały, to kompletne idiotyzmy, wytwory chorej politpoprawnej propagandy, jeden to film Tarantino o dzielnych żydowskich mścicielach rozganiających Niemców, wycinających im swastyki na czołach itp., ba, co tam jakichś tam zwykłych gestapowców, samego Hitlera dorwali, zastrzelili i jeszcze dla większej pewności spalili w kinie. Ot, takie odreagowanie głębokiego kompleksu i wstydu zarzynanej bezradnie ofiary. No i druga superprodukcja, opowieść o dzielnych braciach Bielskich, co to równie bohatersko się kulom nie kłaniali w lasach Nalibockich, a w istocie byli bandą zwykłych rzezimieszków mordujących okoliczną polska ludność, wymuszająca haracze wśród Polaków i swoich, gwałcący dziewczyny, za to Niemców unikających , jak ognia. Taka panuje w świecie narracja. Bohaterscy Żydzi, wroga, ciemna okoliczna ludność, która nie marzy o niczym innym, jak o obrabowaniu owych Żydów na oczach bezradnych Niemców, nie mylić z nazistami, tajemniczym narodem wymarłym w okolicach 1945, niczym Hetyci, albo Mohendżo daro. Nie bardzo już dziś wiadomo, skąd pochodzili naziści, w każdym razie na pewno obozy były na ziemiach polskich, z pewnością nie bez powodu, a kto wie, czy nie na prośbę miejscowej, ciemnej, antysemickiej endeckiej tłuszczy.

Jak ktoś myśli, że to taki sobie mój bełkot, żeby było śmieszniej, to muszę powiedzieć, że to prawie dosłowne powtórzenie mojej rozmowy z francuskim kolegą, Chiefem Inżynierem, wykształconym oficerem. Jakoś tak gawędziliśmy sobie leniwie na skrzydle mostku, oglądając sobie Cape Town i zeszło nam na historię, wojnę, zaczęło się, od naszej tradycyjnej przyjaźni z Niemcami i Rosją, przy czym on nie zajarzył ironii i potwierdził, aha, tak, byliście pierwsi, którzy współpracowali z Niemcami? Co? No, ten pakt był taki. Jaki? Ten miedzy Rosja i Niemcami? No, Ribbentrop- Mołotow. No, ten. Polska dołączyła , nie? Dlatego obozy były w Polsce. Co?????? Jak to???? Przecież ten pakt był przeciwko Polsce!!!! No, tak, ale po cichu dołączyła, ja nie wiem, nie znam się, ale czytałem, ponoć jakieś archiwa ujawniono, taki jeden historyk we Francji napisał, w Wikipedii można przeczytać. Henri, co ty q… gadasz, co to za brednie???? Pozdrów ode mnie tego historyka i powiedz mu , żeby wrócił do szkoły i poprosił o zwrot pieniędzy!!!

W tym momencie któregoś z nas gdzieś tam zawołano i rozmowa się skończyła, więc, najprawdopodobniej nierozstrzygnięty z umyśle francuskiego oficera pozostał problem, czy pakt Ribbetntrop- Mołotow był sojuszem z Polską przeciwko Żydom i Francji, czy jak to tam w sumie było, nie zna się właściwie, ale gdzieś przeczytał. Jakiś historyk napisał czy cóś.

Przy innej okazji przekomarzałem się z norweskim kolegą (co robiliśmy rutynowo, raz mało nie przywaliliśmy w czasie manewrów w keję w Portland, w stanie Maine, tak się zagadaliśmy) i w pewnym momencie powiedział : „a czy ktokolwiek słyszał o jakimś polskim bohaterze, hahaha!” W tym momencie zrozumiałem, ze on tak naprawdę myśli. Nigdy o żadnym nie słyszał.

I to usłyszałem od przedstawicieli narodu Petaina, Lavala, Quislinga…

Dlatego, jak słyszę o polskich obozach koncentracyjnych, o polskich nazistach , endekach i antysemitach, o Powstaniu, które wywołano, by skuteczniej wystrzelać niedobitki Żydów, jak słyszę, że Blumsztajn z Michnikiem wysyłają przed pochód polskich „nazistów” ogłupione kretynki poprzebierane w oświęcimskie pasiaki, żeby można było sfotografować, jak je polscy naziści glanują, to mnie trzęsie z wściekłości. Bezsilnej, niestety, bo ilu takich niedouków mogę przekonać, zwłaszcza, jak maja oni świeże dostawy tekstów- donosów lewactwa i dorobek Antysemity Dwudziestolecia ( tytuł za za zasługi w mnożeniu antysemitów), czyli Grossa ? Piszę to, jako zwolennik Izraela, żeby była jasność. Izraela, ale nie bandy cwaniaków z Nowego Yorku, którzy wywołują niechęć między Polakami i Żydami dla łatwiejszego wyszarpania 65 miliardów, do których nie maja żadnego tytułu, w każdym razie nie większe, niż ja do mienia zmarłych bezpotomnie Polonusów z Chcago i Kurytyby.

Przy okazji hucpy Blumsztaina, pamiętam, jak jeden z organizatorów w przystępie rozbrajającej szczerości przyznał, że mieli nadzieję, że zostaną zglanowani, ale nie wyszło, policja ich rozdzieliła, kurde, dwa wagony gwizdków kupili i nic, no zobaczymy w tym roku, może tym razem rozdadzą wagon antyfaszystowskich maczet. Albo antynazistowskie nunczaka.

No, ale zacząłem o tym filmie, trochę długi, ale w końcu opowiada o pieszej ucieczce z Gułagu na Syberii, przez Mongolię, Chiny, Tybet do Indii, która trwa miesiącami i przy której połowa uciekinierów umiera. To oczywiście musi być długi. To chyba naprawdę pierwszy hollywoodzki film, w którym straszne, upadlające życie w Gułagu jest pokazane tak prawdziwie, bez politpoprawnych upiększeń, bez niedomówień, bez wykropkowań, bez dodanych obowiązkowych szlachetnych czerwonoarmistów przypadkiem zaplątanych w pewne nieprawidłowości i wypaczenia, na szczęście naprawione w obecnym etapie. Genialna rola sowieckiego urka, w którym, po namyśle rozpoznałem Colina Farella, naprawdę genialna rola, podobnie, jak Eda Harrisa. Chyba też po raz pierwszy tak jasno pokazano, kto w tej wojnie był agrersorem i mordercą, a kto ofiarą. Podejrzewam, że wielu pożytecznych idiotów będzie miało pewien dysonans poznawczy, no bo jak, to, kto to są ci bandyci i mordercy, bo chyba nie towarzysze radzieccy, to niemożliwe?

Ale właściwie przesłanie filmu jest nieco bardziej skomplikowane, bohaterowie nie walczą z sowietami, walczą z głodem, zimnem, palącym słońcem, pragnieniem, egoizmem, własną rozpaczą i załamaniem, słabością, strachem przed ludźmi z zewnątrz, którzy maja obiecaną nagrodę za ich głowy. Nawet wewnątrz obozu najgorsi są nie strażnicy, ale system, który zmusza do podłości, egoizmu, walki o kawałek chleba, do obojętnego przyglądania się, jak inni umierają z głodu, jak padają , jak kłody w burzy śnieżnej, jak wreszcie giną od noża urków, za sweter, zamieniony następnie na kiełbasę.

Jedynie pod koniec miałem problem, bo z jednej strony piękne zakończenie, hołd oddany Polsce, wzruszający powrót bohatera do domu, z którego wyszedł, jako młody porucznik w pięknym mundurze, a którym marzył przez cały ten czas, o tym, jak wraca, jak widzi kromkę chleba na parapecie, którą cały ten czas miał przed oczyma, na wpół oszalały z głodu..

Nie można patrzeć na to piękne zakończenie bez łez wzruszenia i wierzę, że każdy, kto to ogląda, czuje tak samo i z taka samą głęboką sympatią do Polski.

No, a drugiej strony, jako symbol zwycięstwa jest pokazany Wałęsa i Okrągły Stół. Przypomniała mi się tamta radość, a zaraz wróciła świadomość, że już wiemy, kim był Wałęsa i czym był Okrągły Stół i że już tak radośnie nie jest. Znowu mamy ten sam dylemat, na zewnątrz udajemy, że Wałęsa to bohater, żeby nie mieszać biednym ludziom, którzy zwyczajnie ledwo kojarzą, gdzie leży Polska. Wiedzę o tym, kim był naprawdę, musimy chować wstydliwie wewnątrz kraju. No, właśnie dlaczego niby musimy? Wcale nie musimy, to Wałęsa cynicznie szantażuje nas tym wizerunkiem za granicą. Mam tego dosyć. Trzeba nazywać łajdaka łajdakiem. Tym bardziej, ze nie poprzestaje na łajdactwach starych i dodaje codziennie nowe. Codziennie przekracza kolejne granice podłości. Wyznacza nowe i znowu przekracza.

Wiele razy miałem dylemat, na przykład w czasie oficjalnych kolacji z pasażerami, bo taki jest służbowy obowiązek, trzy razy na cruise tzw. hosting stolika, jak mnie zagadywali uprzejmie, jak tam pogoda w Polsce, jak tam Mr Waleza. Zawsze było to przykre tłumaczyć im, że to, co oni o nim wiedzą, to zwykła ściema, że rzeczywistość jest inna, że to oszust. I co ciekawe, zawsze z pewną ulga przyznają, że oni też wiedzą, że to przygłup, który znalazł się przez przypadek w dobrym miejscu i czasie, na ten temat wiedza jest akurat powszechna, są jedynie zaskoczeni, gdy im mówię, że, niestety, wygląda na to, że wcale to nie był przypadek z tym miejscem i czasem. Mój kolega mieszkający za granicą, który też ma kłopot z wytłumaczeniem tych wszystkich subtelności, co jest Seksot ( sekretnyj sotrudnik) radzi, by to uprościć i mówić po prostu, że Wałęsa był szpiegiem KGB, bo to jedyne, co będą mogli zrozumieć i zapamiętać w dobie leadow i pasków w TV. No, w jeśli pominąć szczeble pośrednie, to w ostatecznym rachunku do tego się to sprowadza.

Obejrzyjcie koniecznie The Way Back, ja obejrzałem dwa razy, warto!

 

 

ŚJN

seawolf, 4 kwietnia, 2011 - 19:39

kabarret_preview.png

Partia o nazwie Program Jest Nieważny i jej czołowe tuzy intelektualne najwyższej próby,

czyli Śliczny Poncyliusz i Migaloman, czyli Pełzający Ornitolog (najwyższej, bo najwyżsi wzrostem) postanowili prawdopodobnie zrezygnować z ukradzionej byłym kolegom z PiS nazwy ( gratulujemy!! Nareszcie!!!) i przyjąć jakaś oryginalną, jeszcze nie ukradzioną.

Mianowicie postanowili się, wraz z Panią Kluzik, nową Boubuliną i Emilią Plater polskiej ( czy już może raczej już śląskiej) polityki podczepić pod Ruch Autonomii Śląska. Nie wiem, czy nie jest pewnym paradoksem, że ludzie przed chwilą głoszący, że Polen jest Ueber Alles nagle dochodzą do wniosku, że jednak nie Polska, ale Schlesien jest Ueber Alles . No, ale przecież tylko krowa poglądów nie zmienia, a co dopiero ludzie desperacko szukający jakiejkolwiek szansy zaistnienia w polityce po nadchodzących wyborach, a trzeba przyznać, ze nie wygląda to najlepiej. Poparcie Olejnik, czy Kuźniara może się okazać dalece niewystarczające. Już Olechowski boleśnie się o tym przekonał, a taki przecież wysoki i dostojny.

Nogawki Jarosława znowu zostały przez te kundelki obsikane ( sorry, wiem, że to nasi przyszli koalicjanci i wiem, że po wyborach będą się szczerzyć do kamer w miłosnych uściskach z drogimi kolegami z PiS, ale ja swojego zdania nie zmienię, chyba, że udowodnią, ze to był szczwany plan ukartowany od początku). Jak pisałem kilka już razy, pomysł jest być może i szczwany, ale chyba przesadzili w tym demonstracyjnym pluciu na PiS i Prezesa .

Wiem, że to ich przepustka do telewizyjnych studiów, że układ jest prosty i jasny, nikt nawet nie udaje, ze jest inaczej, nie bluzgną na Jarosława, to nie zaproszą ich następnego dnia, zatem Migalski, czy Kluzik, jak te chiłała obszczekują Jarosława i obsikują mu nogawki w nadziei, coraz bardziej rozpaczliwej, że ten, jak nie odpowie, to chociaż zauważy. A tu, kuźwa, nic. Cisza odpowiedzią. No to chociaż ja z dziennikarskiego obowiązku odnotuję kolejne kilka kropel moczu Mężów i Żon Stanu z PJN, czy może raczej już ŚJN na bucie Jarosława Kaczyńskiego.

Janusz Korwin Mikke w ogóle otwartym tekstem poleciał, że oto WSI rozkazało swoim 15 agenciakom założyć partię, żeby trochę zamieszać i zaszkodzić jednocześnie i Donaldowi Tuskowi i Jarosławowi Kaczyńskiemu. Kto wie.

Tak naprawdę, to Jarosławowi akurat najmniej zamieszają (na dłuższą metę, bo na krótką, to i owszem), bo osobiście nie znam nikogo, kto miałby ochotę na głosowanie na owych rozłamowców, zatem ewentualny elektorat jest w szeregach PO, a o to właśnie chodzi. Zresztą, jak mi się wydaje, po początkowej euforii w prorządowych mediach owe media zorientowały się, że, co PJN miał zabrać PiSowi, to już zabrał (głównie w posłach i radnych, a nie w elektoracie, zatem niedługa ich radość, do najbliższych wyborów), a teraz będzie odbierał głosy już tylko PO i ta euforia jakby nieco przygasła, w związku, z czym musi być podtrzymywana kolejnymi, coraz to dalej idącymi drańskimi wypowiedziami na temat PiS. Przepustka do studia. Nie oplujesz Jarosława, nie wejdziesz.

Nie dość było obnoszenia przez Kluzikowców swych krwawiących ran po wszystkich studiach telewizyjnych, gdy wstrząsani spazmatycznym, urywanym szlochem opowiadali wstrząśniętym widzom o swoich traumatycznych przeżyciach u Olejnik, czy Rymanowskiego, wypróbowanych przyjaciół Prawa i Sprawiedliwości. Nie dość było rozpaczliwego wołania: „patrzcie na nas, okaleczonych, torturowanych, otwórzcie bramy, przyjmijcie nas, otwórzcie szybko, bo siepacze Jarosława są tuż za nami, już biegną, już widać ich faszystowskie jątrzące pochodnie! Nikt bardziej od nas nie będzie nienawidził Jarosława, przysięgamy!” Nie dość było atakowania z szaleńczą odwagą atakując najgroźniejsze postaci w Polsce, czyli wdowy i sieroty po zabitych w Smoleńsku!

Wobec gasnącego poparcie mediów, postanowiono zintensyfikować ataki na Jarosława. Ot, nadarzyła się okazja, Jarosław powiedział coś o Śląsku, zatem postanowiono się straszliwie oburzyć, zażądać w związku z tym jego ustąpienia, przeprosin, spalenia go na stosie, deportacji, rozstrzelania, usunięcia z Polski i w ogóle wszystkiego. Tak samo, jak wtedy, gdy powiedział coś o Gabonie, czy o Biedronce. Czy wtedy, gdy powiedział (czy też nie powiedział) , cokolwiek innego, wszystko jedno, mechanizm jest zawsze ten sam.

Ci sami, którzy kiedyś bronili nikczemnie znieważanego przez Jarosława narodu gabońskiego, a ostatnio klientów Biedronki, teraz poczuli nieprzezwyciężalną potrzebę poparcia autonomii Śląska, po to tylko, żeby zrobić Jarosławowi i jego „skinom w garniturach” na złość. Nawet Meller, przestraszony swoja niedawną herezją uznał, że to świetny pretekst do odnowienia swoich ślubów anypisowskich i do powrotu na łono PO.

Oczywiście, wszyscy rozumieją, że gdyby Jarosław pochwalił Ruch Autonomii Śląska, dokładnie ci sami, którzy dzisiaj dostają spazmów i deklarują, że nigdy w życiu niczego tak nie pragnęli, jak autonomii jęczącego pod polska niewolą Śląska ( „wszyscy dziś jesteśmy Ślązakami!!”- autentyczny komentarz!) dostawaliby wówczas dokładnie takich samych spazmów w obronie integralności terytorialnej Polskiej Macierzy, oraz pamięci o Powstańcach Śląskich, którzy zginęli w walce o przyłączenie Śląska nie do Gabonu przecież, ale do Polski właśnie, a których pamięć Prezes tak nikczemnie szarga, wspomagając separatystyczne niemieckie zakusy.

Obawiam się, że jeśli Jarosław jutro skrytykuje pomysł wypłacenie cwanycm prawnikom z Przedsiębiorstwa Holocaust 65 miliardów dolców, rząd Tuska wprowadzi specjalne stawki VAT i sprywatyzuje szpitale i półwysep helski, byle tylko wręczyć uroczyście, na złośc PiSowi , owym prawnikom wielki czek, wraz z szarfą Orderu Orła Białego. 50 tysięcy idiotów z Facebooka założy grupę „ Kradzione nie tuczy, wreszcie oddamy, co nie nasze, Hurra!!!!”.

Oczywiście, jeśli Jarosław powie, że wreszcie trzeba by oddać Żydom te marne parę groszy, Polską wstrząśnie spazm oburzenia, a Graś wyliczy, ile ze te 65 miliardów, które antypolska klika Kaczyńskiego nikczemnie i zdradziecko zamierza zrabować polskim szpitalom i głodującym dzieciom można by wybudować Orlików z toksyczna murawą , oraz ile za to można by zakupić w Biedronce piłek, cukru i jabłek. Na Facebooku 50 tysięcy wejść uzyska grupa „Ani guzika parchom nie poddamy!”. Nawet Wyborcza o tym wspomni, jedynie obciążając PiS moralną odpowiedzialnością za użycie słowa „parch”.

Jeśli Jarosław któregoś dnia wypowie się z uznaniem o kaszubskich haftach i tradycji, następnego dnia połączone siły policji i kilku agencji ochrony spacyfikują siedzibę Towarzystwa Kaszubsko- Pomorskiego, jego Prezes Roman Dambek ( przy okazji serdeczne pozdrowienia, Roman!) zostanie publicznie, przed kamerami aresztowany za jazdę po zażyciu tabaki, skansen we Wdzydzach zostanie zaorany po wykryciu w jego okolicy ptasiej grypy , a kaszubskość zostanie napiętnowana w Wyborczej, jako odnoga polskiego faszyzmu. Donald Tusk publicznie się wyprze kaszubskich korzeni, tych chętniej, że Kaszubi , o czym niewielu wie, są na Tuska cięci, jak mało kto w Polsce. Na Facebooku 50 tysięcy wejść uzyska grupa „ Nie ma Polsci bez Kaszeb!!”

Oczywiście, jeśli Jarosław skrytykuje separatyzm kaszubski, jeszcze tego samego dnia w gościnnej Kancelarii Prezydenta ( tfu, Prezydęta, znaczy się) rozpoczną się rozmowy zjednoczeniowe nowo utworzonej Republiki Kaszub i Kociewia z Republiką Federalną Niemiec, a Pan Prezydęt Cherbu Red Bul, w trybie pilnym akredytuje jej ambasadora oraz przeprosi za nazistowski wybryk Jarosława w imieniu Rzeczpospolitej. Notabene ambasadorem będzie Pani Mellerowa. Albo Meller. Na Facebooku 50 tysięcy wejść uzyska grupa „Wszyscy jesteśmy Kaszebame”.

Kluzik przeprasza!

seawolf, 5 kwietnia, 2011 - 19:24

migalski.JPG

Pani Kluzik postanowiła przeprosić Polaków, którzy przez nią głosowali na Jarosława Kaczyńskiego.

Przyznaję, że ja też głosowałem na Jarosława tylko dlatego, że zachęcała do tego pani Kluzik, Pełzający Ornitolog Migaloman i Śliczny Poncyliusz z kwiatkiem w zębach. Inaczej ani przez myśl by mi to nie przeszło. Uwierzyłem, że Jarosław to hippies, a on pozostał sobą, takim, jakim go wszyscy znaliśmy i podziwialiśmy od lat. Na tym polegało oszustwo, na które się wszyscy nabrali i dlatego nań głosowali. Oszukali mnie. Po prostu oszukali.

W życiu Jarosław nie wyszedłby poza 5%, gdyby nie Kluzik. Nawet Nowak to docenił i wręczył jej bukiet kwiatów w niedzielę wyborczą. Ciekawe, za co, może za przerżnięcie wyborów z człowiekiem dysfunkcjonalnym intelektualnie? Osiągniecie nie byle jakie! Każdy kolejny dzień tej Prezydętury Chrabiego Cherbu Red Bul utwierdza nas w podziwie wobec osiągnięcia Pani Kluzik.

I to osiągniecie było oszustwem, za co teraz przeprasza.

Nie to, co teraz, teraz mówią prawdę, jak na przykład na spotkaniu Ślicznego Poncyliusza z UPR, gdzie szczerze powiedział, ze nie mają programu, ale będą mieli, jak się zorientują , kto będzie ich przyszłym koalicjantem, to się dostosują i coś tam szybko napiszą, choć w sumie po co, skoro wiadomo, że koalicjant będzie silniejszy, więc po prostu poprą jego program i już. Na razie nie wiedzą, więc zabijają czas obsikiwaniem nogawek prezesa Kaczyńskiego, nawoływaniem do jego ustąpienia, przeproszenia Polaków za wszystko, oraz oglądaniem się, czy Monika Olejnik z Kuźniarem to widzą i doceniają.

Cóż, czego, jak czego, ale tupetu to banda pajaców ma w nadmiarze, w przeciwieństwie do honoru. Tu muszę przyznać, choć nie przychodzi mi to łatwo, że taki, na przykład Palikot, pomimo, że jest wyjątkową kanalią, to jednak jak powiedział, ze zrezygnuje z mandatu, to zrezygnował. Co prawda z wielkim ociąganiem i wynajdywaniem tysięcznych powodów , by to opóźniać, ale jednak zrezygnował. A ten żałosny kabarecik też jak zapowiedział, że honorowe zobowiązanie ma w dupie, tak i je tam konsekwentnie trzyma i mandatów nie oddaje. No, w sumie Ludwik Dorn też tak zrobił, więc są w dobrym towarzystwie.

Według mnie, jak ktoś dobrowolnie podpisuje takie zobowiązanie, do czego wszak nikt ich nie zmuszał, za złamanie którego nie grozi wszak żadna kara, ani grzywna, poza utratą tak zwanych sprzed wojny zdolności honorowych, czyli czci, szacunku i honoru i nawet przez sekundę nie zamierza się z tego wywiązać, a wręcz jest to powodem obśmiewania naiwności i staromodnej prostolinijności Prezesa, który myślał, że, muahahaha, PJoNki kierują się czymś tak idiotycznym, jak honor, to nawet napluć na kogoś takiego nie warto.

Być moralnie poniżej Palikota, czy jest większe upodlenie? I to dobrowolne! Szkoda, ze w czasie tych wszystkich wizyt u Palikota w domu, o którym ten z niewątpliwa uciechą rozpowiada, ku bezsilnej konfuzji Kluzikowców ( oj, trafił się wam dyskretny współspiskowiec, tylko pogratulować!), nie nauczył was paru rzeczy, w każdym razie nauczył nie tych, co trzeba. Nawet od Palikota można się czegos pożytecznego nauczyć, nie tylko cynizmu i sukinsyństwa. No, ale , wasz wybór, Kluziko- Migalomany.

W sumie, nawet się zgadzam z ich decyzją podjętą kilka dni temu, żeby spróbować jeszcze raz jakoś zaistnieć na cenie atakując Kaczyńskiego, to jest decyzja całkowicie racjonalna. Jedyny elektorat, w którym mogą jakoś zapunktować i zebrać te 1-2%, to lemingi już zawiedzione PO, a jeszcze nienawidzące PiS. Muszą im więc pokazać, ze oni też nienawidzą PiS i to , ho, ho, jeszcze bardziej, niż ktokolwiek inny!

Elektorat pisowski jest dla nich stracony jednoznacznie i nieodwołalnie, bo, co by o nas, pisowcach nie mówić, pamięć to my mamy dobrą. Skurwysyństwa nie zapominamy przez lata. Jakby trzeba było robić z nimi koalicję na jesieni, to trudno, zrobi się, choć z niesmakiem. W Szwecji korzystanie z prostytucji jest czynem karalnym, w Polsce jeszcze nie. Chwalić może nie ma się czym, ale paragrafu na to nie ma. Co najwyżej za stręczycielstwo, ale tym niech się już martwią szefowie Kluzikowców. Ale oni, to akurat będą mieli po tych wyborach poważniejsze zmartwienia i też poważniejsze paragrafy im grożą.

17 koniec Jarosława!

seawolf, 6 kwietnia, 2011 - 20:17

jkdziennikarze.jpg

Który to już koniec Jarosława Kaczyńskiego? To, jak 17 mgnień wiosny kultowego Stirlitza! Właśnie przeczytałem nagłówek wywiadu Kutza/ Kuca, zależy, jakie nazwisko akurat się bardziej opłaca. „ Koniec Kaczyńskiego!”

No, trudno, panie Kaczyński, koniec, to koniec, proszę oddać klucze do biura i sejfu, najlepiej Kucowi/Kutzowi, ostatecznie może być Niesiołowski, albo Nowak, nie będziemy się w końcu o to spierać, zwłaszcza, ze minister Nałęcz namaścił Nowaka do misji najwyższej wagi, ogłaszając, ze można mu BEZPIECZNIE, przekazać władzę, samemu pozostając z tyłu, jedynie nadzorując. Przypomniał mi się „Maratończyk” i esesman pytający Dustina Hofmana na fotelu dentystycznym „ czy jest bezpiecznie?????”. Najwyraźniej Nałęcz zadał to zaskakujący pytanie koledze z Kancelarii i uzyskał wyjąkaną w zaskoczeniu, ale prawidłową odpowiedź.

Zatem wreszcie, za 17 razem kariera Jarosława dobiegła końca. Kuc/Kutz chyba wie, co mówi, podobnie, jak wiedzieli, co mówią ci wszyscy, którzy to mówili z regularnością wylewu Nilu w latach poprzednich. Zdumiewające, jak regularnie Jarosław Kaczyński, co roku, a nawet kilka razy w roku traci poparcie, wszyscy go opuszczają ( to znaczy może nie wszyscy, ale ci najwartościowsi, poznajemy ich po tym, że opuszczają Jarosława, wcześniej są budzącymi litość i wzgardę kreaturami, którymi staja się ponownie , gdy do Jarosława wracają).

Zdumiewające, jak regularnie PiS traci poparcie, jak regularnie traci legendarną już i magiczną zdolność koalicyjną, jak z zawodem odwracają się od niej na forach internetowych Zofia z Przasnysza, Pan Józef z Mławy, akowiec z Grudziądza, czy ostatnio ornitolog ze Śląska, którzy uwierzyli w przemianę i dobre intencje, ale po ostatniej wypowiedzi Jarosława o Gabonie, Biedronce, Smoleńsku, Gierku, teczkach, hakach, Sikorskim, Prezydencie, powodzi, lustracji, prawnikach, kupcach, rolnikach, lasach, portach, handlu, polityce zagranicznej, polityce w ogóle, o Kluzik, albo po ostatnim milczeniu Jarosława na powyższe tematy ostatecznie stracili doń zaufanie i już nigdy nie będą nań głosować. Szczerze mówiąc, po milczeniu Jarosława nawet bardziej nie będą.

Pamiętam, ze największą furię zawsze budziło milczenie Jarosława. Ma on bowiem rzadki talent milczenia wyjątkowo nienawistnego i jątrzącego, prawdziwy fenomen, który ujawnił się w całej złowrogiej krasie w czasie kampanii wyborczej.

Nawet Meller uznał, że jest to dobra okazja do powrotu na mymłona PO ( „Połóż rękę na mym łonie” „ A gdzie jest ten mymłon???”) po niedawnej nieostrożnej i pochopnej apostazji i odrzuceniu dobrości i miłości płynącej z ołtarza Antypisa. Najpierw zorganizował Panu premierowi MAK Donaldowi ustawkę z trzema ekspertami od gospodarki i polityki, mianowicie z nim samym, jako redaktorem magazynu dla onanistów, piosenkarzem, gitarzystą i właścicielem kapelutka przyklejonego do łysej czaszki locktitem (aż dziwne, jak Pan Premier wybrnął z tych zaskakujących, fachowych i demaskatorskich pytań!), a teraz uniósł się straszliwym oburzeniem na obrazę żony- Ślazaczki. Przez solidarność on również ogłosił się Ślązakiem, podobnie, jak wcześniej celebryci ogłaszali się Gabończykami, stałymi klientami Biedronki, a jeszcze wcześniej Tajnymi Współpracownikami SB. Modne były takie koszulki z zach...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin