106-107.rtf

(13 KB) Pobierz
okropnie przerażony

okropnie przerażony. Chyba się bałem, że Monika mimo wszystko mnie nie zechce. Toteż zamiast pójść prosto do niej, odszukałem paru starych kumpli, no i dalej było już z górki. Zaczęliśmy rozrabiać, tak że dopiero po czterech dniach chłopaki zawiozły mnie pod dom Moniki. Czułem się fatalnie. Musiałem się naćpać, bo inaczej nie miałbym odwagi się z nią spotkać, tak się bałem, że mnie pogoni.

Kiedy wylądowałem na chodniku przed domem, matka Moniki była, dzięki Bogu, w pracy. Monika wyszła uśmiechnięta, szczęśliwa, że mnie widzi, chociaż od przyjazdu do miasta nie dałem znaku życia. Pamiętam, że kiedy trochę spadłem z orbity, poszliśmy na wspaniały spacer. Nie miałem pieniędzy, więc nie mogłem nigdzie jej zabrać, nie miałem też samochodu, ale Monice najwidoczniej to nie przeszkadza­ło, ani wtedy, ani nigdy potem.

Przez długi czas nie mogłem w oczach Moniki popełnić nic złego. Usprawiedliwiała wszystko, co zrobiłem i czego nie zrobiłem. Całymi latami wędrowałem z aresztu do aresztu, potem z więzienia do więzienia, a ona i tak za mnie wyszła, i wytrwała. Jej własny ojciec porzucił rodzinę, kiedy Monika była malutka. Matkę bardzo to bolało, za mną też nie przepadała. Zresztą właśnie dlatego się pobraliśmy. Posadzili mnie za fałszowanie czeków i jak wyszedłem za kaucją, matka nie pozwoliła Monice się ze mną zobaczyć, więc uciekliśmy i wzięliśmy ślub. Monika miała wtedy osiemnaście lat. Do rozprawy mieszkaliśmy w hotelu. Pracowała jako kelnerka, ale rzuciła posadę, żeby codziennie przychodzić do sądu. Potem oczywiście, trafiłem do więzienia, a Monika wróciła do matki. Bez przerwy się kłóciły, więc się przeprowadziła do miasta położonego jak najbliżej więzienia i znowu wzięła pracę kelnerki. To było miasto uniwersytec­kie i miałem nadzieję, że Monika podejmie naukę; naprawdę lubiła szkołę i była taka bystra. Ale powiedziała, że nie chce, że chce tylko na mnie czekać. Pisywaliśmy listy, odwiedzała mnie tak często, jak jej pozwalali. Dużo rozmawiała z kapelanem więziennym, błagała, żeby ze mną pomówił, żeby mi pomógł, aż wreszcie musiałem ją poprosić, żeby dała spokój. Nie cierpiałem rozmów z tym gościem. Nie mogliśmy znaleźć wspólnego języka.

Stale do mnie pisała, przysyłała mnóstwo książek i artykułów o pracy nad sobą. Wciąż powtarzała, że modli się o to, żebym się zmienił. Nie chciałem wracać do więzienia, ale po tylu odsiadkach nic innego nie potrafiłem robić.

Koniec końców klapka jakoś zaskoczyła mi w mózgu. Wziąłem


udział w programie resocjalizacyjnym. Zapisałem się do szkoły więziennej i wyuczyłem fachu, potem skończyłem ogólniaka i zacząłem studia. Po wyjściu na wolność jakoś udało mi się nie wpaść w kłopoty, studiowałem dalej, aż zrobiłem magisterium na wydziale społecznym. Ale gdzieś po drodze straciłem żonę. Z początku, kiedy naprawdę musieliśmy walczyć, było nam ze sobą dobrze; gdy sprawy szły coraz łatwiej, gdy zaczęliśmy osiągać to, o czym zawsze marzyliśmy, Monika zrobiła się kłótliwa i nieznośna, zupełnie inna od tej kobiety, która przetrwała tyle ciężkich lat. Rzuciła mnie, właśnie kiedy powinniśmy być najszczęśliwsi. Nawet nie wiem, gdzie teraz jest. Jej matka nie chce powiedzieć, a ja w końcu doszedłem do wniosku, że nie mam po co szukać Moniki, skoro nie chce ze mną żyć. Czasami myślę, że było jej znacznie łatwiej kochać mój obraz niż mnie samego. Tak mocno się kochaliśmy, kiedyśmy żyli rozdzieleni, kiedy mieliśmy tylko listy, odwiedziny i marzenia o tym, co pewnego dnia osiągniemy. Zaledwie marzenie stało się rzeczywistością, nasz związek się rozpadł. Im bardziej byliśmy mieszczańscy, tym mniej się to podobało Monice. Pewno już nie mogła mnie żałować.

Zainteresowanie Russella Moniką

Nic w przeszłości Russella nie przygotowało go do emocjonalnego czy nawet fizycznego obcowania z drugą osobą w bliskim, serdecznym związku. Przez wiele lat aktywnie szukał poczucia siły i bezpieczeństwa albo w ucieczce, albo w ryzykownych eskapadach. Za sprawą takich wysoce rozpraszających, rodzących napięcie wyczynów próbował zapomnieć o własnej rozpaczy. Zagrożenie oddalało uczucia bólu i bezradności wynikającej z faktu emocjonalnego odtrącenia przez matkę.

Od pierwszego spotkania Monika zauroczyła go subtelną, miłą powierzchownością, a także czułym podejściem. Nie odepchnęła Russella, „złego faceta", przeciwnie — zareagowała na jego kłopoty szczerym zainteresowaniem i głębokim współczuciem. Niezwłocznie dała do zrozumienia, że jest gotowa zawsze przy nim stać, czego Russell nie omieszkał wkrótce poddać próbie. Gdy zniknął, Monika cierpliwie czekała. Zdawało się, że ma w sobie dostatecznie dużo miłości, równowagi i wytrwałości, by dać sobie radę ze wszystkim, co Russell może zrobić. Na pozór z ogromną tolerancją traktowała ukochanego i jego zachowanie, w istocie jednak rzecz się miała


 


106


107

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin