Hades.docx

(14 KB) Pobierz

Hades

Nazwa "Hades" może być bardzo złudna - choć Grecy określali nią czasem cały świat podziemny (jak i jego władcę), często można go też podzielić na kilka subdomen, w tym Hades właściwy. Nie należy oczywiście zapominać, że Hades to przede wszystkim brat Zeusa i jeden z trzech słynnych braci, jednak nie o nim jest ten artykuł. Podsumowuje on to, jak Grecy wyobrażali sobie świat podziemny, a więc królestwo zmarłych.

Zacznijmy od tego, jak można się tam było dostać. Rzecz jasna, najłatwiejsza metoda polega na dokonaniu samobójstwa, lub innej formy śmierci. Nam jednak nie chodzi o bilet w jedną stronę, ale wejść tam w swojej fizycznej formie i mieć możliwość powrotu. Otóż zgodnie z różnymi wierzeniami, wejść do Hadesu miało być kilka. Jedno z najsławniejszych znajdowało się na przylądku Tajnaron, najdalej wysuniętym na południe przylądku Peloponezu, przyozdobionym gigantyczną skałą, a w niej - głęboką jaskinią. Ów jaskinię uważano za miejsce, gdzie choćby Herakles i Tezeusz dostali się do królestwa zmarłych za życia. Inne sławne wejście miało się znajdować na północ od Grecji - gdyż tam płynęła rzeka, którą Grecy nazywali Styks, i wierzyli, że wpływa ona do Podziemia. Rzymskie mity opisują również rzekome wejście w pobliżu Cumae w Italii, którędy miał dojść do Hadesu Eneasz. Oczywiście ostatnie miejsce, w którym można przejść do ponurej domeny Kronidy to krańce świata, gdzie krawędzie Ziemi, nieba i piekła spotykają się w jednym miejscu.

Gdy już jesteśmy na miejscu, warto się rozejrzeć za charakterystycznymi punktami. Jednym z najbardziej rozpoznawalnych punktów Hadesu - aż do dziś - jest rzeka Styks. Początkowo nazwę taką nadawano rzece na północ od Grecji, która wypływała z bliżej nieznanego źródła, które uznano za Podziemie. Otóż tam, gdzie rzeka dochodziła do domeny Hadesa, odcinała ona świat żywych od świata umarłych, a jedyny sposób na dostanie się dalej to przejście przez rzekę, co oczywiście nie było łatwe - podobno zanurzenie się w jej wodach momentalnie odbierało życie. Aby ułatwić to zmarłym, na brzegu stała łódka, a na niej przewoźnik - Charon. Za symbolicznego obola, Charon przewoził każdego do środka, nigdy w drugą stronę. Drugą barierą, która oznacza podróż w drugą stronę był piekielny pies, Cerber, trójgłowy syn Tyfona i Echidny. Wbrew powszechnemu przekonaniu, nie miał on nic przeciwko wchodzeniu do środka, gorzej już było z wychodzeniem na zewnątrz.

Skoro jednak zapuściliśmy się już tak daleko, rozejrzyjmy się dalej. Przed nami rozciągają się niemal bezkresne i monotonne łąki, zwane łąkami asfodelowymi. Największa część dusz zmarłych spędzała swoje życie po życie właśnie tutaj, szwędając się bez celu i pamięci. Jest to jedyne miejsce w Hadesie, do którego ktokolwiek (nie licząc Heraklesa, ale on był chyba wszędzie) zaszedł i wrócił. Według różnych podań, tutaj mogła się znajdować siedziba podziemnego sądu - sądzącego dusze zmarłych - i pałac samego władcy Podziemi, Hadesa, dlatego też tą część nazywano czasem Hadesem właściwym. Przez tą część przepływa też rzeka Acheron, rzeka smutku. Jeden łyk wody z niej miał powodować utonięcie we własnym płaczu. Tutaj też znajdują się siedliska Kimmerów, ukaranych życiem w krainie zmarłych za lekceważenie bogów. Wyjdźmy jednak z tej rozpaczy i przejdźmy do rzeki płynącej na zachodzie, Lete, rzeki zapomnienia.

Najwyraźniej Grecy uważali zapomnienie za rzecz bardzo dobrą, gdyż za Lete kryła się kraina błogosławionych zmarłych - tych, którzy byli posłuszni bogom i cnotliwi za życia. Jednak aby się tam dostać, duchy musiały najpierw wypić wodę z Lete, aby następnie udać się w kompletnej beztrosce na Pola Elizejskie. Tam królował Kronos, uwolniony z Tartaru przez Zeusa, po jego ułaskawieniu. Ta część Podziemia odróżniała się od reszty głównie tym, że nie była tak posępna i ponura, jak reszta, a wręcz była radosna, wesoła i wiecznie jasna. Nic nie może jednak wiecznie trwać - ta kraina ma swoje granice, i wracamy do smutku łąk asfodelowych. Tu rozciąga się jeszcze jedna rzeka, Kokytos, rzeka lamentów. Po ominięciu kolejnych milionów ropaczających za życiem dusz, napotykamy obrazy niczym wyjęte żywcem z koszmarów - przed nami rzeka ognia i płynnej lawy, Pyriflegeton.

Nie ma co nawet próbować przekraczać tej rzeki, gdyż momentalnie każdy podróżnik zostałby obrócony w popiół od samego jej gorąca. Gdybyśmy jednak mieli odpowiedniego przewodnika i doszli dalej, na pewno byśmy tego pożałowali. Jedyne, co by rozpościerało się przed nami to horrory Tartaru. Niezliczone ilości dusz grzeszników, pogrążone w wiecznej agonii i cierpieniu, nie zaznające nigdy spokoju, torturowane po wieczność tym, co najgorzej ich przerażało za życia - tak koszmarne obrazy, w połączeniu z metafizycznymi ciałami duchów, rozrywanymi na strzępy i łączonymi ponownie dla większego bólu, przywodzą na myśl tylko jedno słowo: piekło. Tu kiedyś znajdowali się Tytani, zanim oswobodził ich Zeus, ale do dziś można tu znaleźć kilka ciekawych osobistości. Syzyf podobno po dziś dzień próbuje wtoczyć na górę swój kamień. Iksjon bez ustanku obraca się w kole. Pejritoos siedzi bezustannie w jednym miejscu. Tantal próbuje dosięgnąć jabłka, lub napić się wody, ale obie te rzeczy mu umykają. Tityos wrzeszczy na widok swojej wątroby rozrywanej wiecznie przez dwa sępy. Pomiędzy tymi wszystkimi koszmarnie cierpiącymi (i zasłużenie) osobnikami, można znaleźć wąską dróżkę, która prowadzi na samo dno Podziemia. Nie radzę tam schodzić.

No cóż, skoro już tu zeszliśmy, to mówi się trudno. Podobno na samym dnie Podziemia, tak głęboko pod ziemią, jak niebo wysoko nad nią, znajduje się kraina zwana Erebem. Jest ona tak mroczna, posępna i ponura, że nawet bogowie - nawet Hades - obawiają się tu zejść. W tych mrocznych otchłaniach żadne śmiertelne oko nie dostrzeże nic, bo spowijają je wieczne mgły podziemia, rozpuszczane nieznacznie na niebo w nocy. Jedynymi osobnikami, których można tu spotkać są Nyks i Erebos, a lepiej ich nie spotykać, bo nie należą do bardzo gościnnych osób. Podobno to miejsce jest tak ponure, że nawet dusze zmarłych się tu rozpuszczają w ciemności - coś, na co Hades nie pozwoliłby nawet najgorszemu kryminaliście.

Całe szczęście cała ta groteskowa wycieczka to tylko nasza wyobraźnia, ale jak doskonale opisuje to, jak Grecy wyobrażali sobie Podziemie. Nie było ono ani domem demonów, ani miejscem wiecznych katuszy, jak przedstawia to współczesna kultura. Było to prostu królestwo zmarłych, tak tych błogosławionych, jak i tych przeklętych. Mało kto śmiał się jednak w nie zapuszczać głównie dlatego, że nie było z niego powrotu. Cerber nie wypuszczał nikogo ze środka, a Charon odmawiał wywiezienia z Hadesu. Mimo to, co niektórzy herosi znaleźli sposób na ominięcie tego ograniczenia. Herakles osobiście porwał Cerbera z Podziemia. Tezeusz został wyciągnięty przez Heraklesa. Orfeusz wybłagał Hadesa o pozwolenie na wyjście wraz z Eurydyką na mocy swojej pięknej muzyki. Odyseusz wszedł tylko na próg, dzięki czemu mógł się szybko wycofać. Eneasz z pomocą Sybilli odwrócił uwagę Cerbera. Poza nimi, podobno nikt stamtąd nie wrócił - może dlatego, że wszyscy skonsumowali owoc tamtejszego granatu, co zmuszało ich do zostania tam na wieki? Tego już nie wiemy. Nazwa "Hades" może być bardzo złudna - choć Grecy określali nią czasem cały świat podziemny (jak i jego władcę), często można go też podzielić na kilka subdomen, w tym Hades właściwy. Nie należy oczywiście zapominać, że Hades to przede wszystkim brat Zeusa i jeden z trzech słynnych braci, jednak nie o nim jest ten artykuł. Podsumowuje on to, jak Grecy wyobrażali sobie świat podziemny, a więc królestwo zmarłych.

Zacznijmy od tego, jak można się tam było dostać. Rzecz jasna, najłatwiejsza metoda polega na dokonaniu samobójstwa, lub innej formy śmierci. Nam jednak nie chodzi o bilet w jedną stronę, ale wejść tam w swojej fizycznej formie i mieć możliwość powrotu. Otóż zgodnie z różnymi wierzeniami, wejść do Hadesu miało być kilka. Jedno z najsławniejszych znajdowało się na przylądku Tajnaron, najdalej wysuniętym na południe przylądku Peloponezu, przyozdobionym gigantyczną skałą, a w niej - głęboką jaskinią. Ów jaskinię uważano za miejsce, gdzie choćby Herakles i Tezeusz dostali się do królestwa zmarłych za życia. Inne sławne wejście miało się znajdować na północ od Grecji - gdyż tam płynęła rzeka, którą Grecy nazywali Styks, i wierzyli, że wpływa ona do Podziemia. Rzymskie mity opisują również rzekome wejście w pobliżu Cumae w Italii, którędy miał dojść do Hadesu Eneasz. Oczywiście ostatnie miejsce, w którym można przejść do ponurej domeny Kronidy to krańce świata, gdzie krawędzie Ziemi, nieba i piekła spotykają się w jednym miejscu.

Gdy już jesteśmy na miejscu, warto się rozejrzeć za charakterystycznymi punktami. Jednym z najbardziej rozpoznawalnych punktów Hadesu - aż do dziś - jest rzeka Styks. Początkowo nazwę taką nadawano rzece na północ od Grecji, która wypływała z bliżej nieznanego źródła, które uznano za Podziemie. Otóż tam, gdzie rzeka dochodziła do domeny Hadesa, odcinała ona świat żywych od świata umarłych, a jedyny sposób na dostanie się dalej to przejście przez rzekę, co oczywiście nie było łatwe - podobno zanurzenie się w jej wodach momentalnie odbierało życie. Aby ułatwić to zmarłym, na brzegu stała łódka, a na niej przewoźnik - Charon. Za symbolicznego obola, Charon przewoził każdego do środka, nigdy w drugą stronę. Drugą barierą, która oznacza podróż w drugą stronę był piekielny pies, Cerber, trójgłowy syn Tyfona i Echidny. Wbrew powszechnemu przekonaniu, nie miał on nic przeciwko wchodzeniu do środka, gorzej już było z wychodzeniem na zewnątrz.

Skoro jednak zapuściliśmy się już tak daleko, rozejrzyjmy się dalej. Przed nami rozciągają się niemal bezkresne i monotonne łąki, zwane łąkami asfodelowymi. Największa część dusz zmarłych spędzała swoje życie po życie właśnie tutaj, szwędając się bez celu i pamięci. Jest to jedyne miejsce w Hadesie, do którego ktokolwiek (nie licząc Heraklesa, ale on był chyba wszędzie) zaszedł i wrócił. Według różnych podań, tutaj mogła się znajdować siedziba podziemnego sądu - sądzącego dusze zmarłych - i pałac samego władcy Podziemi, Hadesa, dlatego też tą część nazywano czasem Hadesem właściwym. Przez tą część przepływa też rzeka Acheron, rzeka smutku. Jeden łyk wody z niej miał powodować utonięcie we własnym płaczu. Tutaj też znajdują się siedliska Kimmerów, ukaranych życiem w krainie zmarłych za lekceważenie bogów. Wyjdźmy jednak z tej rozpaczy i przejdźmy do rzeki płynącej na zachodzie, Lete, rzeki zapomnienia.

Najwyraźniej Grecy uważali zapomnienie za rzecz bardzo dobrą, gdyż za Lete kryła się kraina błogosławionych zmarłych - tych, którzy byli posłuszni bogom i cnotliwi za życia. Jednak aby się tam dostać, duchy musiały najpierw wypić wodę z Lete, aby następnie udać się w kompletnej beztrosce na Pola Elizejskie. Tam królował Kronos, uwolniony z Tartaru przez Zeusa, po jego ułaskawieniu. Ta część Podziemia odróżniała się od reszty głównie tym, że nie była tak posępna i ponura, jak reszta, a wręcz była radosna, wesoła i wiecznie jasna. Nic nie może jednak wiecznie trwać - ta kraina ma swoje granice, i wracamy do smutku łąk asfodelowych. Tu rozciąga się jeszcze jedna rzeka, Kokytos, rzeka lamentów. Po ominięciu kolejnych milionów ropaczających za życiem dusz, napotykamy obrazy niczym wyjęte żywcem z koszmarów - przed nami rzeka ognia i płynnej lawy, Pyriflegeton.

Nie ma co nawet próbować przekraczać tej rzeki, gdyż momentalnie każdy podróżnik zostałby obrócony w popiół od samego jej gorąca. Gdybyśmy jednak mieli odpowiedniego przewodnika i doszli dalej, na pewno byśmy tego pożałowali. Jedyne, co by rozpościerało się przed nami to horrory Tartaru. Niezliczone ilości dusz grzeszników, pogrążone w wiecznej agonii i cierpieniu, nie zaznające nigdy spokoju, torturowane po wieczność tym, co najgorzej ich przerażało za życia - tak koszmarne obrazy, w połączeniu z metafizycznymi ciałami duchów, rozrywanymi na strzępy i łączonymi ponownie dla większego bólu, przywodzą na myśl tylko jedno słowo: piekło. Tu kiedyś znajdowali się Tytani, zanim oswobodził ich Zeus, ale do dziś można tu znaleźć kilka ciekawych osobistości. Syzyf podobno po dziś dzień próbuje wtoczyć na górę swój kamień. Iksjon bez ustanku obraca się w kole. Pejritoos siedzi bezustannie w jednym miejscu. Tantal próbuje dosięgnąć jabłka, lub napić się wody, ale obie te rzeczy mu umykają. Tityos wrzeszczy na widok swojej wątroby rozrywanej wiecznie przez dwa sępy. Pomiędzy tymi wszystkimi koszmarnie cierpiącymi (i zasłużenie) osobnikami, można znaleźć wąską dróżkę, która prowadzi na samo dno Podziemia. Nie radzę tam schodzić.

No cóż, skoro już tu zeszliśmy, to mówi się trudno. Podobno na samym dnie Podziemia, tak głęboko pod ziemią, jak niebo wysoko nad nią, znajduje się kraina zwana Erebem. Jest ona tak mroczna, posępna i ponura, że nawet bogowie - nawet Hades - obawiają się tu zejść. W tych mrocznych otchłaniach żadne śmiertelne oko nie dostrzeże nic, bo spowijają je wieczne mgły podziemia, rozpuszczane nieznacznie na niebo w nocy. Jedynymi osobnikami, których można tu spotkać są Nyks i Erebos, a lepiej ich nie spotykać, bo nie należą do bardzo gościnnych osób. Podobno to miejsce jest tak ponure, że nawet dusze zmarłych się tu rozpuszczają w ciemności - coś, na co Hades nie pozwoliłby nawet najgorszemu kryminaliście.

Całe szczęście cała ta groteskowa wycieczka to tylko nasza wyobraźnia, ale jak doskonale opisuje to, jak Grecy wyobrażali sobie Podziemie. Nie było ono ani domem demonów, ani miejscem wiecznych katuszy, jak przedstawia to współczesna kultura. Było to prostu królestwo zmarłych, tak tych błogosławionych, jak i tych przeklętych. Mało kto śmiał się jednak w nie zapuszczać głównie dlatego, że nie było z niego powrotu. Cerber nie wypuszczał nikogo ze środka, a Charon odmawiał wywiezienia z Hadesu. Mimo to, co niektórzy herosi znaleźli sposób na ominięcie tego ograniczenia. Herakles osobiście porwał Cerbera z Podziemia. Tezeusz został wyciągnięty przez Heraklesa. Orfeusz wybłagał Hadesa o pozwolenie na wyjście wraz z Eurydyką na mocy swojej pięknej muzyki. Odyseusz wszedł tylko na próg, dzięki czemu mógł się szybko wycofać. Eneasz z pomocą Sybilli odwrócił uwagę Cerbera. Poza nimi, podobno nikt stamtąd nie wrócił - może dlatego, że wszyscy skonsumowali owoc tamtejszego granatu, co zmuszało ich do zostania tam na wieki? Tego już nie wiemy.

 

 

 

 

 

 

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin