Obrażalski Grześ.doc

(52 KB) Pobierz

Obrażalski Grześ

 

Grzesiek oglądał od dłuższej chwili rozdanie nagród w telewizji. Nawet przestał się bawić z Łukaszem, tak się zapatrzył.
- Rezyszeli? - zapytał.
Mamusia i Łukasz spojrzeli na chłopca zdziwieni.
- Co słyszeli? - ponowił pytanie Łukasz.
- Nic nie słyszeli - burknął Grzesiek.
- Coś z Seszeli? - zapytała mama, próbując odgadnąć, o co chodzi Grzesiowi.
- Rezyszeli! - powtórzył Grześ.
W tym momencie mama wybuchnęła śmiechem.
- Nie rezyszeli - powiedziała - tylko w reżyserii. Tak powiedział ten pan - wyjaśniała. - Oznajmił, że film był w reżyserii tego drugiego pana, który odebrał nagrodę.
- To znaczy, że jest on reżyserem - wtrącił Łukasz. - Kimś, kto mówił aktorom, jak mają zagrać, i pilnuje, aby wszystko było dobrze.
- W rezyszeli - próbował wymówić trudne słowo Grzesiu. - W re-zy-sze-li.
Niestety, bezskutecznie. Łukasz znów się roześmiał, słuchając, jak kolega łamie sobie język nad tym wyrazem. Grześ poczerwieniał nagle ze złości.
- Wynoś się z mojego domu - wysyczał, gdy tylko mama zostawiła ich na chwilę samych. - Nie chcę się z tobą bawić!
- No co ty? - Łukasz poczuł się zakłopotany. Nie chciał w końcu zrobić Grześkowi przykrości. Cała sytuacja była po prostu zabawna. Mamusia Grzesia też się śmiała. Widząc jednak obrażoną minę kolegi, Łukasz ubrał buty, pożegnał się z mamą Grześka i poszedł do domu.
- Myślałam, że się trochę dłużej pobawicie - zdziwiła się mamusia. - Jeszcze wcześnie.
Grzesiu wzruszył tylko ramionami i nic nie powiedział.
W szkole siedział obok Łukasza, ale nie odezwał się do niego ani słowem. Na przerwach rozmawiał wyłącznie z Bartkiem i nawet zaprosił go do siebie.
- Może pogramy w nową grę? - zapytał.
- Dobrze - zgodził się Bartek i po lekcjach przyszedł do Grzesia.
Grali w skoki narciarskie. Bartek robił to po raz pierwszy, natomiast Grzesiu zdążył już poznać wszystkie tajemnice gry. Wiedział, jak najlepiej oddać długi skok, i wygrywał z Bartkiem. Było tak przez ładnych parę dni. Po jakimś czasie Bartek również wprawił się w tej grze i zaczął wygrywać z Grzesiem.
- Oszukujesz! - krzyknął Grześ.
- Wcale nie oszukuję - powiedział spokojnym głosem Bartek.
- Właśnie że oszukujesz - burknął Grzesiek. - A w ogóle to idź sobie do domu i nie przychodź więcej.
- Pewnie, że nie przyjdę. Też mi przyjemność bawić się z kimś, kto nie potrafi przegrywać - odciął się chłopiec.
- Sam nie potrafisz przegrywać!
- Ja potrafię. Przegrywałem przez pierwsze dni i nie obrażałem się jak głupi - powiedział Bartek wychodząc.
Grzesiu wybiegł za nim na korytarz i krzyknął:
- Sam jesteś głupi! - a potem szybko zatrzasnął drzwi.
****
Następnego dnia bawił się z Axlem. Zaprosił go do siebie.
- Słyszałem, że masz fajną grę - powiedział Axel. - Zagramy?
- Nie chce mi się - rzekł Grzesiu.
- To może w jakąś inną? - zapytał Axel.
- Nie chce mi się grać na komputerze - odpowiedział Grzesiu.
- To co będziemy robić? - zastanawiał się Axel. - Może pogramy w statki?
- Nie chce mi się grać w statki - wzruszył ramionami Grześ.
- To może w warcaby?
- Warcaby są głupie - Grześ wciąż był niezadowolony.
- To chodź, złożymy ten tor samochodowy i urządzimy sobie prawdziwe wyścigi.
- To jeszcze głupszy pomysł - skrzywił się Grzesiek.
- A może obejrzymy jakąś bajkę na wideo?
- Beznadziejny pomysł - odparł Grześ.
- To sam coś wymyśl - powiedział Axel. - Co chcesz robić?
- Nie wiem - Grześ był znudzony. - Na pewno nie chcę wymyślać dla ciebie zabaw.
- Nie chcesz się bawić w nic, co ja zaproponowałem - powiedział poważnie Axel.
- Bo wymyślasz same idiotyczne zabawy.
Grzesiek usiadł na tapczanie, wziął do ręki książkę o motorach żużlowych, którą dostał od taty, i zaczął przeglądać. Axel stanął przy biurku kolegi i nie bardzo wiedział, co ma ze sobą począć. W pewnym momencie zrobiło mu się tak smutno, że aż wystraszył się, iż na biurko kapnie jakaś łza i Grześ to zauważy. Pewnie by się śmiał.
- Idę do domu - powiedział cichutko Axel.
Grzesiek nic nie odpowiedział. Siedział bardzo obrażony.
- Pokłóciliście się? - zapytała mamusia, gdy drzwi za Axlem się zamknęły.
- W nic się nie chciał bawić - odparł Grześ.
Mama wyszła z pokoju, ale minę miała bardzo zmartwioną i widać było, że o czymś intensywnie myśli.
****
Przed lekcjami Axel próbował nawet zagadać do Grześka.
- Zrobiłeś zadanie z matmy? - zaczepił go.
Grześ przeszedł jednak obok, udając że nikogo nie słyszy i nie widzi. Pomyślał, że może będzie się kolegował z Pawłem. Poszukał go wzrokiem i natychmiast zmienił zdanie. Paweł rozmawiał z Magdą, a Magda była najfajniejszą dziewczyną w klasie. Grześ myślał nawet o tym, aby zaprosić ją do siebie. Nie wiedział tylko, co będą razem robić. Wiadomo przecież, że dziewczyny bawią się inaczej niż chłopcy. Zrezygnował więc z tego pomysłu, ale teraz był wściekły na Pawła, że z nią rozmawia. Przyglądał się im dłuższą chwilę. Śmiali się. Magda trajkotała jak najęta.
- Patrzcie! - wykrzyknął na tyle głośno, żeby słyszała go reszta dzieci z klasy. - Zakochana para! Zakochana para! Zakochana para! - wołał.
Chciał ich zawstydzić, żeby już nigdy więcej tak dobrze ze sobą im się nie rozmawiało. Nie spodziewał się jednak reakcji Magdy.
- A co, nie wiedziałeś?! Paweł to moja dozgonna miłość! - odparła dziewczyna wcale się nie zawstydzając i na dodatek cmoknęła Pawła w policzek, śmiejąc się przy tym radośnie. Paweł poczerwieniał wprawdzie, ale widać było, że mu się to bardzo spodobało. Na dodatek nikt z klasy wcale im nie dokuczał. Wszyscy chyba obawiali się ostrego języka Magdy. Grzesiu był zły, tym bardziej, że Paweł z Magdą wracali nawet razem ze szkoły. Przypomniał sobie, jak kiedyś dał Izie breloczek do kluczy, taki malutki, z narysowanym misiem. Cała klasa im wtedy dokuczała i wszyscy się śmiali. Ale Iza nie miała takiego ciętego języka jak Magda. A on sam niby mógł coś powiedzieć, ale właściwie po co? Na Pawła i Magdę obraził się jednak bardzo. Zwłaszcza na Magdę, no bo o czym ona mogła rozmawiać tyle czasu z Pawłem? On, Grześ - to co innego. Miał w domu komputer, a nawet telefon komórkowy i dużo różnych gier i zabawek. Mieszkał w przestronnym mieszkaniu i zawsze na wszystko miał pieniądze. Jego tatuś dobrze zarabiał, bo był dyrektorem w takiej zagranicznej firmie. Tatuś Pawła wcale nie pracował i na wszystko w domu brakowało pieniędzy. Słyszał, jak kiedyś Paweł opowiadał Kubie:
- Mój tato jest od kilku miesięcy bezrobotny. Mama liczy każdą złotówkę. Zaczyna nam brakować pieniędzy na potrzebne rzeczy.
Grześ nawet zastanawiał się, co to znaczy "liczyć każdą złotówkę". Najpierw myślał, że może jego mama pracuje w banku albo na poczcie i musi liczyć wszystkie złotówki. Potem jednak dowiedział się, że mama Pawła też jest bezrobotna. Zapytał więc swojej mamusi, co to znaczy, że ktoś liczy złotówki.
- Gdy brakuje pieniędzy, to człowiek musi się zastanawiać, na co ma je wydać, co jest bardziej potrzebne w danej chwili. Jeśli kupi dziecku loda, może nie wystarczyć na chleb - powiedziała. - Dziś bardzo ciężko jest znaleźć pracę i wiele osób jest w ciężkiej sytuacji. Mam nadzieję, że tatuś Pawła szybko znajdzie nową pracę.
Paweł mieszkał w malutkim mieszkanku i swój pokój musiał dzielić z dwoma braćmi. Mimo to Grześ widział kilka dni później, jak Magda szła do domu Pawła pobawić się z nim. To spowodowało, że mimo, iż był obrażony na Magdę, zaczepił ją i powiedział:
- Gdybyś nie zadawała się z Pawłem, mógłbym cię zaprosić do siebie. Mam gry, których Paweł nigdy nie będzie miał, i wiele innych rzeczy. Mam też bardzo duży pokój i nawet kosz do grania w piłkę. A w salonie jest bilard.
Miał nadzieję, że Magda będzie zachwycona i skończy przyjaźnić się z Pawłem. Przecież każdy chciałby pograć w bilard!
- Mam w nosie twoje gry! - wykrzyknęła dziewczynka. - Paweł to dobry chłopiec. Jest wesoły i uśmiechnięty. A ty... - szukała odpowiednich słów - a ty... jesteś naburmuszony ponurak i... obrażalski! Sam sobie graj w ten bilard! - dodała, obróciła się na pięcie i odeszła.
No, tego to już Grzesiu nie mógł jej darować. On obrażalski? Ponurak? Też coś! Pomyślał, że niech rozmawia z Pawłem, ile chce. On sobie znajdzie jeszcze kolegę. Koleżankę też! I to ładniejszą od Magdy! Będzie na pewno chudsza i będzie miała jaśniejsze włosy!
****
Olaf przyglądał się Grzesiowi od dłuższej chwili. Chłopiec nie wytrzymał i wybuchnął śmiechem.
- Z czego się śmiejesz? - zapytał Olaf.
- Bo jesteś zezol i nie wiedziałem, czy patrzysz na mnie, czy nie na mnie.
- Ja jestem zezol?! - wykrzyknął oburzony Olaf. - Sam jesteś zezol, a innych przezywasz!
Tak więc Grześ obraził się również na Olafa. Właściwie nie wiedział, dlaczego nazwał Olafa zezolem. Olaf nie miał zeza, natomiast wczoraj mamusia powiedziała do tatusia, że Grzesiowi czasami, ale zaznaczyła, że bardzo rzadko, ucieka jedno oczko.
- Trzeba będzie pójść ponownie do okulisty - zwróciła się do taty.
No ale "uciekanie jednego oka", jak to nazwała mamusia, to nie zez i zdaniem Grzesia Olaf nie miał prawa go tak nazwać. A Grześ powiedział to wcześniej tylko dla żartów.
Ze szkoły wracał już w całkiem kiepskim humorze. Był tak zamyślony, że wszedł prosto na drzewo. Usłyszał śmiech. To Kamil widział całe zdarzenie i śmiał się serdecznie.
- Czego się śmiejesz, głupku?! - wrzasnął Grzesiek.
Czuł, jak na głowie wyrasta mu olbrzymi guz. Postanowił, że poprosi mamusię, by go przepisała do innej klasy albo nawet do innej szkoły. Wszyscy koledzy byli dla niego niemili, śmiali się z niego i nie chcieli się z nim bawić!
****
Ostatnia nadzieja pozostała w Mariuszu. Zadzwonił więc do niego i zapytał, czy może przyjść po niego za dwie godzinki. Pani organizowała przedstawienie dla rodziców i przez najbliższe dwa tygodnie dzieci miały przychodzić do szkoły po lekcjach.
- Pójdziemy razem? - zapytał kolegę.
- Jasne - usłyszał w słuchawce - ale tylko dzisiaj. W następne dni mam treningi i tato będzie mnie zawoził na próby prosto z treningów.
Tego dnia poszli więc razem. Nazajutrz chłopiec również udał się po kolegę. Wprawdzie pamiętał o treningach Mariusza, miał jednak nadzieję, że ten będzie czekał na niego w domu.
- Nie ma Mariusza. Jest na treningu - odparła mama.
I tak oto Grześ obraził się na Mariusza, choć Mariusz nie miał o tym zielonego pojęcia.
****
- Przenieś mnie do innej klasy - powiedział przy kolacji do mamusi.
Tatuś zatrzymał rękę z kanapką w połowie drogi do ust i przyglądał się Grześkowi z rozdziawioną buzią.
- A to dlaczego? - zapytała spokojnie mamusia, nie przerywając jedzenia.
- W tej klasie nie mam przyjaciół.
- A czy chociaż próbowałeś się z kimś zaprzyjaźnić? - mama przyglądała się synkowi badawczym wzrokiem.
- Oczywiście! - wykrzyknął Grzesiu. - Sama widziałaś, że zapraszałem kolegów.
- Widziałam też, że wszyscy wychodzili smutni, a ty siedziałeś z obrażoną miną - rzekła poważnie. Tatuś odłożył kanapkę na talerz i przysłuchiwał się rozmowie.
- Miałem powody, żeby się na nich obrazić... - usprawiedliwiał się chłopiec.
- Oczywiście - przerwała mamusia. - Nie robili tego, co ty byś chciał. Śmiali się bez twojego pozwolenia, Magda bez twojej zgody poszła do Pawła, a Mariusz zamiast siedzieć w domu i czekać na twoje przyjście pojechał sobie na trening. Tak, kochanie - powiedziała z przekąsem mama. - Miałeś prawo się na nich wszystkich obrazić.
Grzesiu dobrze wiedział, że mamusia wręcz jest niezadowolona. Dziwił się też, skąd ona o tym wszystkim wie.
- Chciałbyś się z kimś zaprzyjaźnić - powiedział powoli, cedząc słowa tatuś, który już jakiś czas temu przestał jeść. - A czy chciałbyś mieć takiego przyjaciela, jak ty?
- Nie rozumiem - odparł zaskoczony chłopiec.
- Czy będąc na miejscu któregoś ze swoich kolegów, chciałbyś się przyjaźnić z takim Grzesiem?
Chłopiec wystraszył się i pomyślał, że tatuś źle się czuje i z tego powodu mówi takie dziwne rzeczy. Pewnie zachorował i dlatego cała kolacja leży na talerzu prawie nietknięta. Spojrzał ukradkiem na mamę, czy nie zechce przypadkiem zadzwonić po lekarza, ale ona uśmiechnęła się tylko do taty i pogłaskała go po dłoni.
- Tatuś ma rację - popatrzyła teraz na Grzesia. - Spójrz na to wszystko ze strony swoich kolegów. Przypomnij sobie sytuacje, w których się na nich obraziłeś - mówiła. - Ale zamień się z nimi rolami. To ty jesteś Łukaszem, Bartkiem, Axlem, Pawłem - wymieniała - Magdą, Olafem i Kamilem, a oni są tobą.
- A potem przyjdź i powiedz, czy będąc na ich miejscu chciałbyś przyjaźnić się z Grześkiem - dodał tatuś. - Jeśli uznasz, że tak, to zmienię ci klasę.
****
Grześ leżał w swoim łóżeczku i rozmyślał. W wyobraźni był już Łukaszem i Bartkiem, i Axlem. Trochę trudniej było mu się zamienić rolami z Magdą, no bo przecież wiadomo, że to dziewczyna, zostawił więc sobie ją na koniec. Powrócił myślami do wszystkich zdarzeń. Długo nie mógł zasnąć. Nawet wstawał kilkakrotnie, podchodził do lustra w łazience i pytał odbicia:
- Czy chciałbyś się zaprzyjaźnić z kimś takim, jak ja?
Za każdym razem wydawało mu się, że odbicie w lustrze krzyczy:
- Nie! Nie! Nie chciałbym!
- No właśnie - powiedział głośno Grześ. - Magda miała rację. Jestem naburmuszony ponurak i obrażalski - rzucił okiem jeszcze raz na odbicie w lustrze. - Obrażalski Grześ, obrażalski Grześ! - zawołał i pokazał język, po czym wskoczył do łóżka i nakrył się kołdrą. Zrozumiał, że żaden z jego kolegów tak naprawdę nie chciał zrobić mu przykrości. To on, Grzesiu, wymagał od nich zbyt wiele, nic nie dając w zamian. Postanowił, że to się zmieni.
- Tatusiu - powiedział następnego dnia przy śniadaniu - zrobię wszystko, abym kiedyś chciał się zaprzyjaźnić z takim facetem jak ja - uśmiechnął się i dumnie wypiął pierś do przodu, a tatuś rozczochrał jego czuprynę.
- Wiem - rzekł. - Wiem - powtórzył i włożył kanapkę do buzi.
****
A czy ty chciałabyś się zaprzyjaźnić z taką dziewczynką, jaką sama jesteś?
A czy ty chciałbyś się zaprzyjaźnić z takim chłopcem, jakim sam teraz jesteś?
Mam nadzieję, że odpowiedź brzmi: TAK!!!
Koniec

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin