Baszkiewicz Historia Francji.txt

(1961 KB) Pobierz
JAN BASZKIEWICZ

HISTORIA FRANCJI

WROCŁAW. WARSZAWA. KRAKÓW. GDAŃSK 1974 



OD AUTORA

Tom ten różni się trochę od poprzed-
nich wydawnictw ossolińskiego cyklu historii krajów świata. Nie zamyka
opisu na r. 1945, lecz prowadzi narrację aż do progu V Republiki, która należy do żywej, jeszcze płynnej francuskiej współczesności. Jest także obszerniejszy od poprzednich tomów. Oczywiście, to nie przesunięcie daty granicznej wykładu poza 1945 r. spowodowało ów wzrost objętości. Usprawiedliwia go, po pierwsze, historyczna rola Francji, po drugie zaś chęć zastosowania nieco odmiennej konwencji pisarskiej.
 Dziejowe znaczenie Francji nie wymaga uzasadnień. Uznając, że to
rzecz oczywista, należało zapewnić odpowiednie miejsce nie tylko jej
historii politycznej, jakże fascynującej, ale również dziejomjej 
społeczeństwa, których poznawczy walor tak wysoko cenił Marks. Wypadało uważnie pochylić się nad dorobkiem francuskiej kultury. Należało wreszcie pamiętać
o barwnej historii związków Francji z Polską i Polakami. Rozwinięcie
wszystkich tych wątków ogromnie zwiększyło objętość tekstu, zmuszając
autora (i skłaniając Wydawcę : pragnę mu za to podziękować) do rezygnacji
z wcześniej zaplanowanych limitów. Pewną oszczędność można było
natomiast uzyskać przez redukcję do niezbędnego minimum opisu tego,
co było przed Francją, a więc Galii celtyckiej, rzymskiej i frankijskiej.

 Napisać historię Francji dla polskiego czytelnika nie jest łatwo. Wiedza
o francuskiej historii i kulturze wśród Polaków zawsze byla rozległa.
Mamy do nich stosunek bardzo osobisty, nieraz różnimy się w opiniach
na, niektóre sprawy (nasz stosunek do Bonapartego stanowi tu przykład
klasyczny, ale wcale nie jedyny). Dzieje i tradycje Francji potrafią poruszać
nasze emocje zbiorowe. Trudno zapomnieć wstrząs, jaki w okupowanej
Warszawie, w czerwcu 1940 r., wywołał upadek Paryża. Pamiętamy, jak
 5



dwadzieścia siedem lat później przyjmowano w polskich miastach prezydenta 
Republiki Francuskiej. Doprawdy, trudno pisać o historii Francji
w sposób chłodny i bezosobowy.
 Nie znaczy to, iż można tę historię oceniać bezkrytycznie. W r. 1625
sławny Holender, Hugo Grocjusz, twierdził, iż tylko królestwo niebieskie
jest lepsze od królestwa Francji: z retoryczną przesadą wyrażał pogląd
nader rozpowszechniony. W zgrabną formułę identyczny pogląd ubrał
Wiktor Hugo : hiszpański bohater jego dramatu Hernani powiada, że gdyby
był Bogiem Ojcem i miał dwóch synów, starszego uczyniłby Bogiem,
młodszego królem Francji. Łatwo mnożyć podobne opinie. Nie mam żadnego powodu, 
by ukrywać także moją sympatię i mój podziw dla kraju,
o którym piszę. Tym trudniejsze zadanie: pogodzić je z trzeźwą, krytyczną
oceną procesu historycznego.
 Starałem się znaleźć dla tej książki konwencję pisarską mniej może
akademicką, bardziej osobistą. A przede wszystkim chciałem napisać
tekst, który służyłby do czytania, a nie tylko do sprawdzania nazwisk i dat:
po to istnieją doskonałe encyklopedie. Nie mam pewności, czy udało mi
się to osiągnąć tak, jak zamierzałem.

 Warszawa, w kwietniu 1972 r.



PRZED FRANCJĄ

Przed Francją była Galia
 (Augustin Thierry)

OSOBOWOŚC FRANCJI

BOHATER Wspomnień mojego przyjaciela Anatola France'a zaczynał swą edukację 
historyczną od recytowania rymowanej historii Francji pióra księdza Gauthier. 
Na samym początku wiersza zawierał znajomość z Faramundem, pierwszym z królów, 
"których na tron francuski w Galii wyniesiono". Tak uczył się dziejów 
ojczystych młody Francuz w połowie XIX w. Ale jeszcze kilkanaście lat temu
mediewista francuski Robert Latouche wspominając swe szkolne lata
cytował inny wierszyk o Faramundzie, pierwszym władcy Francji, który
panował w latach 420-428.
Nie szanująca szkolnej wiedzy historiografia krytyczna ujawniła już
dawno, że ów dzielny Faramund istniał jedynie w legendzie. Ale dla 
tradycjonalistów odkrycie to skróciło tylko nieznacznie dzieje Francji. 
Wystarczyodnaleźć we współczesnej francuskiej encyklopedii tablicę 
chronologiczną królów Francji, by się przekonać, iż długi ich poczet dzieli się 
na trzy "rasy", tj. dynastie, a otwiera go król Meroweusz (448-458), dziad 
słynnego Chlodwiga.
 Merowingowie, potomkowie Meroweusza, są więc w tym schemacie
pierwszymi królami Francji. Zarazem od czasów romantycznej historiografii
niemieccy badacze zaczęli traktować Merowingów jako pierwszych władców
niemieckich. Chyba jednak nie będziemy próbowali rozstrzygać, kto ma
lepsze prawa do Merowingów, a kto ich sobie tylko przywłaszcza: wdawanie się w 
te dawne spory byłoby zajęciem jałowym. Narodziny państwa
i narodowości są procesem łatwym i nieskomplikowanym tylko w kolorowych 
albumach z wizerunkami władców. Francja nie jest oczywiście
tworemjednego króla ani nawetjednej dynastii. Jej pojawienie się na mapie
Europy poprzedzał długi, splątany ciąg procesów i zdarzeń.
 Jeśli jednak mamy wystawić Francji metrykę urodzenia, to zgodnie
z rozpowszechnioną opinią wypiszmy ją na czterdzieste lata IX w.,
a zatem cztery stulecia po królu Meroweuszu. Dwa wydarzenia mają tu
 7



wagę symbolu. W r. 842 tzw. przysięga sztrasburska dała okazję do pierwszej 
solennej manifestacji różnic językowych między Francuzami i Niemcami. W 
następnym, 843 r. układ w Verdun przyniósł podział wielkiej
spuścizny po Karolu Wielkim pomiędzy trzech jego wnuków. Zachodnia
część imperium karolińskiego stała się trzonem państwa francuskiego,
a jej władca Karol Łysy może już bez żadnych wątpliwości uchodzić za
francuskiego króla.
 Mylne byłoby jednak mniemanie, że te cztery setki lat pomiędzy Meroweuszem i 
Karolem Łysym stanowią historyczny fundament, na którym
uformowała się Francja. Historia tego, co było przed Francją, jest znacznie
dłuższa. "Przed Francją była Galia" - pisał półtora wieku temu historyk
francuski Augustin Thierry. Była przed Francją Galia celtycka, była Galia
rzymska, była też Galia frazikijska. Nie można więc zaczynać opisu dziejów
Francji od lat czterdziestych IX w.
 Gdy spoglądamy na mapę Francji, uderza wyrazistość jej geograficznego 
oblicza: dostrzegali to już starożytni. Geograf antyczny Strabon
zwracał uwagę na naturalną jedność kraju Galów, jego harmonijną strukturę, 
korzystne warunki do obrony od zewnątrz i komunikacji wewnątrz
tego obszaru. Galia, zamknięta od wschodu Alpami i Renem, od południowego 
zachodu Pirenejami, poza tym zaś granicami morskimi - ujęta
była jakby w naturalne fortyfikacje. Jak prawdziwe dzieło sztuki podziwiał
naturalne granice Galii późnorzymski historyk Ammianus Marcellinus.
A w XIX stuleciu to właśnie miał na myśli Juliusz Michelet, gdy pisał o 
osobowości Francji.
 Jednakże naturalne granice nie uchroniły kraju przed wojnami, najazdami i 
zaborami. Tak pięknie ukształtowana struktura ziemi była tyglem,
w którym się stapiały bardzo niejednorodne elementy etniczne. Trzy spośród
nich miały znaczenie pierwszorzędne: Francja to amalgamat Celtów,
Rzymian i Franków.
 W XVIII i XIX w. historycy francuscy lubili pisać o nie dających się
przezwyciężyć sprzecznościach między "rasą" celtyckich Galów i "rasą"
germańskich Franków. Próbowano w walkach klasowych burżuazji i szlachty 
francuskiej szukać przedłużenia konfliktów celtyckiej rasy podbitej
i frankijskiej rasy zdobywców. Dopiero Michelet stwierdził, że nie ma sensu
mówić o "walce ras" u progu dziejów Francji, oraz ujawnił polityczny sens
takich rozważań ("Strzeżcie się, mówiąc o rasie, by słowo to nie było 
pretekstem dla usprawiedliwiania w przeszłości i kontynuowania w przyszłości
obecnych nienawiści, zazdrości i sporów"). Ale i po Michelecie zajmowano
się często rolą Galów i Franków w dziejach Francji. Konserwatywny historyk 
drugiej połowy XIX w., Fustel de Coulanges, zasłynął jako wróg
 8



"kultu rasy" w tej specyficznie niemieckiej wersji, która przypisywała
nadnaturalne talenty "rasie germańskiej". Polemika z nauką niemiecką
nie pozostała bez wpływu na wartościowanie składników, z których rodziła
się Francja.
 Fustel de Coulanges i jego uczniowie wysoko cenili wartość i ciągłość
cywilizacji galijskiej i rzymskiej na ziemiach przyszłej Francji. Trzeci 
składnik, germańskich Franków, Fustel oceniał jako "zbrojne bandy", "szczątki
rasy pozbawionej siły", których wtargnięcie do Galii rzymskiej przyniosło
tylko "ruiny, okrucieństwo i nieład". Fundamentem cywilizacji średniowiecznej, 
także francuskiej, byłaby więc trwająca mimo zniszczeń spuścizna
rzymska. Wszystkie bowiem twórcze zapowiedzi średniowiecza tkwiły już
w późnym cesarstwie rzymskim. Dobrodziejstwa cywilizacji rzymskiej
w Galii Fustel przeciwstawiał apokaliptycznej wizji rozpasanego barbarzyństwa 
po wtargnięciu na ten obszar Franków.
Spory Fustela i jego zwolenników - tak zwanych romanistów - z rzecznikami 
"germanizmu", którzy podstawy Europy średniowiecznej przypisywali genialnym 
właściwościom "rasy germańskiej", z biegiem lat traciły
na gwałtowności i jadowitości. Nauka niemiecka zaczęła się godzić z ideą
Fustela o ciągłości rozwoju dziejowego od antyku do średniowiecza,
akcentując zresztą nadal szczególną rolę Germanów w tej ewolucji. Idea
ciągłości cywilizacyjnej była tym bardziej atrakcyjna dla nauki mieszczańskiej 
XX w., im mniej sympatii budziła myśl o roli rewolucji na granicy
wielkich epok historycznych. Z drugiej strony nauka francuska łagodziła
skrajne sądy na temat negatywnej roli Germanów w kształtowaniu się
podstaw państwa, narodowości i cywilizacji średniowiecznej Francji.
A przecież wpływ dawnych konfliktów między romanistami i germanistami
można dostrzec po dzień dzisiejszy w interpretacji tego, co było przed
Francją.

GALIA CELTYCKA

Na początku IV w. p. n. e. Celtowie zajmowali nie tylko obszar dzisiejszej 
Francji, ale także Wielką Brytanię i Irlandię, Belgię i Ho...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin