20 rozdzial.pdf

(81 KB) Pobierz
274067933 UNPDF
Rozdział 20
BPOV
–Jest ktoś w domu?! - zawołałam do pustej i eleganckiej przestrzeni, kiedy
przechodziłam przez drzwi. Mieszkałam tam już przez jakiś czas, ale
zawsze kiedy wchodziłam bądź wychodziłam, z tej ogromnej willi,
miałam wrażenie, że opuszczam jakieś magiczne miejsce. Jakbym była
prezydentem Ameryki i mieszkała w Białym Domu, albo jakbym była co
najmniej szychą, znaną wszędzie lub głową mafii. Heh, byłam siostrą
przyjaciela syna mafii, który był w tym środowisku bardzo znany. Cóż to
chyba jakiś zbieg okoliczności, prawda?
Tylko ja jestem. Reszta jeszcze nie wróciła – powiedział Edward, siedząc
na okrągłej kanapie w salonie i oglądając mecz piłki nożnej. Jak mi było
wiadomo, Ros i Emm właśnie na tej kanapie, prawie nie zrobili tego .
–Aha.
–Siadaj. Musimy pogadać. - powiedział Edward, głosem nie znoszącym
sprzeciwu kiedy szłam w stronę schodów. Zawróciłam i spostrzegłam, że
ma zaciśnięte kości policzkowe i mocno ściska pięści. Nie wiedziałam czy
powinnam się go bać, wysłuchać czy kopnąć. Z niechęcią wybrałam to
drugie.
Usiadłam wygodnie na kanapie, zachowując bezpieczną odległość... na
wszelki wypadek. No co? Skąd mogłam wiedzieć, co kryje się w głowie tego
szaleńca? Myślałam, że ta szczęka mu z zawiasów wypadnie czy coś, bo tak
ją mocno zaciskał.
–Boli cię coś? – zapytałam się go z miną niewinnego dziecka, a on
zaskoczony odwrócił swą głowę w moją stronę z pytającym wyrazem
twarzy.
–O co ci chodzi? - zapytał, a raczej zagrzmiał w odpowiedzi na moje
pytanie, co tylko sprawiło, że postanowiłam być bezczelna i niegrzeczna.
Niech sobie chłopak nie pozwala.
–O to, że zaraz twoją piękną buziunię rozwali ten piekielny zgryz. -
delikatnie rozluźnił go i popatrzył mi w oczy.
– Nie pozwalam ci spotykać się z Jamsem. - powiedział to tak dumnie,
pewnie siebie i groźno, że na chwilę odebrało mi oddech. Popatrzyłam na
swoje złożone ręce i na nadgarstek, który o mało co nie został zgnieciony
przez niego. Nie wiedziałam dlaczego Edward darzy aż taką nienawiścią
Jamse'a, ale od tamtej chwili w lodziarni stwierdziłam, że ma racje każąc
trzymać mi się do niego z daleka. Tylko, że Edward już o tym wiedzieć nie
musiał.
–Nie twoja sprawa co i z km robię. - odpyskowałam mu – A poza tym,
polubiłam Jamse'a.
–Nie możesz! - Edward wstał natychmiast i pełen furii rozbił miskę z
popcornem, którą trzymał jeszcze przed paroma sekundami na kolanach.
Jeszcze nigdy nie widziałam u niego takiego ataku agresji. Choć już nie
raz wyprowadzałam go z równowagi, to było czymś innym, czymś czego
nie chciałam widzieć po raz kolejny. Na zewnątrz siebie i w większości
czasu byłam pewną siebie i sukowatą Bellą, lecz czasami chciałam uciec,
uciec od wszystkiego. Od otaczającego mnie świata, od niebezpieczeństw,
od pieniędzy, od mojej rodziny, przyjaciół, od siebie. To nie było łatwe...
to było niemożliwe do zrobienia. Każdy kto mnie nie poznał, bardzo
dobrze, widział we mnie groźnego wroga, a Alice, Rosalie, Emm Jasper i
Edward, widzieli kogoś całkiem innego. Małą owieczkę zagubioną w tej
wielkiej puszczy, zwanej światem i szukającej swojego miejsca w niej. To
miejsce już znalazłam, ale nadal czułam, że czegoś mi brakuje. Tym
czymś, a raczej kimś był Edward. Ten wielki, zarozumiały palant, przed
którym teraz nie byłam sobą.
–Dlaczego?! - wstałam również, lecz bez „wybuchu” i wykrzyczałam mu to
w twarz.
–Ponieważ go nie znasz!
–A ty tak? - zapytałam bezczelnie, patrząc się w jego twarz. Spostrzegłam,
że to jest dla niego trudny temat. Nie wiedziałam tylko dlaczego. Usiadłam
na kanapie i skrzyżowałam nogi. - Chętnie o nim posłucham. - podniosłam
jedną brew. - Teraz. - uściśliłam. Edward wahał się i rozmyślał chyba z
pięć minut zanim usiadł w małej odległości ode mnie i popatrzył na mnie
bardzo znacząco tymi swoimi pięknymi, zielonymi oczami. Zdecydowanie
nie ułatwiał mi zadania. Dałam mu czas na zebranie myśli, bo widocznie
był to dla niego osobisty temat. Nie wiem i nie jestem pewna, czy
chciałabym wiedzieć co łączyło go z tą dziewczyną, z którą zerwał bo
zdradziła go z Jamse'm czy coś... Co w ogóle się z nią stało? Edward
westchnął i otworzył swoje jakże seksowne i pełne usta. Rejestrowałam
każdy jego najdrobniejszy ruch... jak jakaś obsesyjna wariatka. Co ten
chłopak ze mną robi?
–Jak już ci kiedyś mówiłem, miałem dziewczynę. - zaczął powoli, patrząc
mi w oczy. Pokiwałam głową na znak, że to prawda i, że coś na ten temat
wiem. - nasz związek był inny niż te, które miewałem do tej pory. Nie
tylko czułem do niej pociąg, lecz także to „coś”. Kiedy wchodziła do
pokoju zapierało mi dech na jej widok. Też prawda, że miała cudowne
piersi, ale to już inna opowieść. - uśmiechnął się – a kiedy wychodziła
wraz z nią coś opuszczało mnie. - westchnął – Tyłek, też miała wspaniały.
- myślałam, że go kopnę! Nie dość, że muszę wysłuchiwać o jakiejś
panience, w której był zakochany, to on mi jeszcze opowiada, że miała
świetne piersi i tyłek! Dlaczego?! Teraz czuję co to zazdrość!
Kopnęłam stolik, zamiast jego głowy i nie spodziewałam się, że jest tak
cholernie twardy!
–Ała!! - pisnęłam, a on wybuchł śmiechem. - Co cię tak śmieszy?! -
zapytałam wkurzona i zazdrosna.
–Wiesz, gdybyś mi wszem i wobec nie powiedziała w tym lesie, że mnie
nienawidzisz, pomyślałbym, że jesteś zazdrosna – powiedział, patrząc mi
w oczy i dokładne je penetrując. Miał cela. Jednak nie był totalnym idiotą.
- Nic ci nie jest? - zapytał.
–Nie. - zrobiłam obrażoną minę.
–Dobra to wracam do „historii mojego życia” - zaśmiał się tym głosem, a
mnie zbiło z nóg. Jak już dawno tego nie robił! Nawet nie wiedział ile
radości mi tym sprawił. Ale ok, Bella! Cool postawa! - Wszystko było
wspaniale i w ogóle, byliśmy szczęśliwi. Był tylko jeden problem, nie
wiedziała czym tak naprawdę się zajmuję. To było głównym problemem,
ale jakoś zaradziliśmy mu. Ona była bardzo delikatna, ale odnalazła się w
tym brutalnym świecie. Poznałem ją ze wszystkimi moimi znajomymi i
wtedy też poznała Jamse'a, mojego dotychczasowego przyjaciela. - Tak
mnie ta informacja zaskoczyła, że o mało co nie spadłam z kanapy. On?
PRZYJACIELEM? Z Jamsem? Nie spodziewałabym się tego, skoro
prawie się pozabijali. Dziwny jest ten świat.
–I co? Odbił ci ją? – zapytałam, przerywając wątek. Edward spiorunował
mnie wzrokiem, a ja się uśmiechnęłam jakbym właśnie wygrała kasę w
naszym wieczornym hazardzie remikowym.
–Jak chcesz wiedzieć, to się wreszcie zamknij! - powiedział, a ja
wykonałam ruch poznany w przedszkolu, zamknęłam na niewidzialny
zamek buzię, a klucz wyrzuciłam niby przez okno. On tylko pokręcił
głową z bezczynności. - No więc, wracając do tematu... Poznałem ją z
Jamsem, z którym miałem świetny kontakt. Traktowałem go jak brata,
robiliśmy wszystko razem, jedynie oprócz pracy. Nie chciał wstępować do
mafii i nadal nie wiem dlaczego. Byłby idealny do tej roboty. Cóż, jego
strata. Spędzał z nią coraz więcej czasu, na co byłem zadowolony. Nie
była tak z nim narażona na niebezpieczeństwo jak ze mną. Zbliżyli się do
siebie i ten cholerny dupek ją przeleciał. Przeleciał dziewczynę
najlepszego przyjaciela bez żadnych skrupułów. Dobrze wiedział, że coś
do niej czułem, ale to było dla niego bez znaczenia. Gdy się o tym
dowiedziałem wpadłem w szał. O mało co, a bym z tej wściekłości nie
zabił drania. Jedynie go pobiłem, dość mocno. Co do niej, zadałem jej
jedno pytanie. Dlaczego? Ona odpowiedziała, że on był dla niej lepszy,
lepiej ją traktował i powiedziała, że nie czuła, abym ją kochał. To było dla
mnie bardzo trudne. Czyżbym był gorszy w łóżku od niego? Czyżbym jej
nie zaspokajał? Miałem, mam i będę mieć trudny charakter, ale niech mi
nie mówi, że nie wyrażałem tego jak ją kocham. Może i nie wysyłałem jej
kwiatów na każdym kroku i czekoladek, ale przytulałem i całowałem.
Prawda, że nigdy jej nie powiedziałem, że jej kocham, ale myślałem, że to
wie. Powiedziałem to tylko jednej kobiecie, Esme. Chyba dlatego, że
wiem, że ona czuje to samo, bez względu na wszystko. Pewnie tego się
boję, odrzucenia moich uczuć. Tak, Bello, nawet Edward Cullen się
czegoś boi. Powinnaś teraz coś zrozumieć. - spuścił wzrok i zatrzymał go
na czarnych jeansach, które świetnie opinały jego tyłek. Co miałam
zrozumieć? Nie wiedziałam o co mu chodzi, ale nie chciałam przerywać,
bo wiedziałam, że to co teraz mówił było całkowicie szczere i pochodziło
prosto z jego serca. Widziałam w nim coraz bardziej zwykłego chłopaka,
który ukrywa się w tej twardej, zewnętrznej skorupie przystojniaka z
mafii. To wnętrze było takie podobne do mojego. Kiedyś powiedziałam,
że Edward jest moim męskim odbiciem. Nie spodziewałam się, że tak
naprawdę było. Edward posiadał jakby dwie osobowości, jedną – twardą i
bezwzględną, którą pokazywał codziennie i przy wszystkich, oraz drugą –
delikatną, bojącą się odrzucenia. Zupełnie jak ja. - W ten wieczór, kiedy to
się stało, padało. Nie, to mało powiedziane, była taka ulewa, że ziemia
ledwie wchłaniała krople wody. James czekał na nią przed moim domem.
Wzięła swoje rzeczy i wyszła. Patrzyłem jak odchodziła, jak wsiadała na
motor, jak odjeżdżała z nim, bez kasku. To było tak niebezpieczne i głupie
z ich strony, ale nic nie mogłem poradzić. Wybiegłem szybko przez dom,
z parą kasków w ręku, ale oni nie zwracali na mnie uwagi. Odjechali tak
szybko... Wróciłem, więc do domu. Postanowiłem nie mścić się na niej i
na Jamsie za to. Niech będą szczęśliwi jeśli chcą. Tylko mogła mi
powiedzieć, a nie zdradzać mnie. Zresztą i pobiłem tę parszywą mordę,
więc mi bardzo ulżyło. Poszedłem spać. Następnego dnia obudził mnie
telefon. Jak się dowiedziałem, od policji. Powiedzieli mi, że na drodze
wydarzył się wypadek, że motor z dwoma osobami wpadł w poślizg,
wykoziołkował i spadł ze skarpy prosto do jeziora. Całą noc szukali ciał i
w końcu znaleźli. Lecz tylko jedno. Mała nadzieja tliła się we mnie, że to
James, że jeszcze mamy szanse na odbudowanie naszego związku. Lecz to
była ona. Po sekcji dowiedziałem się, że była w ciąży. Byłem ciekaw czyje
to dziecko było. W głębi siebie czułem, że było moje, ale nie miałem
potwierdzenia i tak naprawdę wolałem nie mieć pewności. A James jakby
wyparował. Nie było go nigdzie, ani w mieście, a ni na obrzeżach,
zupełnie jakby zginął w tym wypadku. Dopiero po kilku miesiącach
pojawił się i powiedział mi prawdę. Jak jechali ona zaczęła kłótnię i
powiedziała, że prawdopodobnie jest w ciąży. On zrozumiał, że to może
być jego dziecko i nie wytrzymał presji. Zrzucił ją z motoru przy skarpie i
aby policja pomyślała, że to wypadek na motorze zrobił ślady hamowania i
wyrzucił motor do jeziora. Sam uciekł przez las i nikt go nie widział.
Wpadłem w szał i wykrzyczałem, że ją zabił, że jest mordercą. On to
potwierdził i zapytał „co z tego?”. Nie wytrzymałem, między nami
wywiązała się bójka, dobrze, że rodzice, Jasper i Al byli w domu, bo sam
nie wiem co bym mu zrobił. Nie mieliśmy dowodów, więc pozwoliliśmy
mu być na wolności. To był bardzo ciężki okres w moim życiu, lecz na
szczęście znalazłem Emma, choć o tym nie wie, pomógł mi z tym się
uporać. Od tej pory jest dla mnie jak brat i mam pewność, że nie zrobiłby
czegoś takiego jak James. Dalsze wydarzenia już znasz, bo jesteś ich
częścią. - westchnął i znów spojrzał mi w oczy – Chyba już zrozumiałaś,
dlaczego tak nie chciałem, abyś spotykała się z Jamsem? Nie chcę, abyś
była kolejną nią . - zauważyłam, że nigdy nie wymówił jej imienia.
Szczerze, nie musiałam tego wiedzieć, ale to mnie ciekawiło.
Westchnęłam.
–Jak miała na imię?
–Isabella – odpowiedział z trudnością. Zatkało mnie, po raz kolejny zresztą.
Nie wiedziałam co powiedzieć, pewnie dlatego tego nie chciał ujawniać.
Ta sytuacja musiała być bardzo podoba do tej sprzed miesięcy. Jakby jej
rekonstrukcja. Nie wiem co kryło się za twarzą Jamse'a i zaczynałam się
Zgłoś jeśli naruszono regulamin