Streszczenie eposu
Gilgamesz był młodym, pięknym i niebywale silnym synem bogini Ninsun i półboga Lugulbandy. Sprawował tyrańskie rządy w Uruk, jednym z sumeryjskich miast. Młodych ludzi zapędzał do budowy murów otaczających miasto, z niekłamaną przyjemnością egzekwował prawo pozwalające władcy spędzać pierwszą noc z żoną poddanego (zobacz: ius primae noctis), itp. Mieszkańcy miasta poskarżyli się bogu Anu, który nakazał bogini-matce Aruru stworzyć rywala dla Gilgamesza, aby pochłonięty walką z nim tyran zostawił w spokoju mieszkańców Uruk.
Aruru stworzyła z gliny i "rzuciła w step" Enkidu, włochatego giganta, który przypominał dzikie zwierzę. Enkidu zamieszkał na stepie wraz z żyjącymi na nim zwierzętami. O jego istnieniu dowiedział się myśliwy, któremu Enkidu niweczył pracę, uwalniając schwytane zwierzęta i niszcząc zastawiane sidła. Myśliwy udał się po pomoc do Gilgamesza. Ten wysłał na step prostytutkę Szamchat z zadaniem uwiedzenia i "ucywilizowania" Enkidu. Kurtyzana sprawiła się doskonale i sprowadziła zakochanego w niej Enkidu do Uruk. Tam włochaty olbrzym nauczył się kąpać, perfumować, stroić oraz ucztować. Pewnego dnia, gdy dowiedział się, że Gilgamesz znowu chce spędzić noc z nowo poślubioną panną, zastąpił władcy Uruk drogę. Doszło do długotrwałej, nierozstrzygniętej walki wręcz, po której obaj siłacze zaprzyjaźnili się.
Wkrótce potem szukający sławy Gilgamesz namówił Enkidu na wyprawę do lasu cedrowego, zamieszkanego przez olbrzyma Humbabę, "z którego ust buchał płomień, a oddech niesie śmierć". Pomodliwszy się do bogów, obaj mocarze żwawo ruszyli do lasu i w trzy dni pokonali drogę, która zwykłym ludziom zajmowała sześć tygodni. Zmyliwszy czujność olbrzyma, wdarli się do lasu, gdzie Gilgamesz zaczął obalać drzewa. Nagle pojawił się wściekły Humbaba i pewnie zabiłby obu śmiałków, gdyby nie przybył im z pomocą bóg Szamasz, który za pomocą siedmiu wiatrów unieszkodliwił potwora. Gilgamesz i Enkidu dobili pokonanego mieczem, ucięli jego głowę i zanieśli do Uruk.
Po tym śmiałym wyczynie w Gilgameszu zakochała się bogini Isztar, ale władca Uruk odrzucił jej miłość, wypominając jej nieszczęścia, jakie sprowadziła na swoich licznych poprzednich kochanków. Obrażona bogini wybłagała u boga Anu, aby wysłał do Uruk niebiańskiego byka, który miał zniszczyć miasto i Gilgamesza. Niebiański byk Alu rozniósł wojska Uruk, ale drogę zastąpił mu Enkidu. Chwycił byka za rogi, a Gilgamesz przebił go mieczem, wyjął jego serce i ofiarował je Szamaszowi. Uciął również członek byka i rzucił go w twarz Isztar. Rozwścieczeni bogowie postanowili zabić jednego z przyjaciół i zesłali na Enkidu ciężką chorobę.
Wstrząśnięty śmiercią przyjaciela Gilgamesz postanowił odnaleźć Utnapisztima - człowieka, który przeżył potop i stał się nieśmiertelny - aby poznać tajemnicę nieśmiertelności. Władca Uruk najpierw przybył do podnóża góry Maszu z bramą, przez którą słońce codziennie chowało się do podziemi. Strzegący bramy ludzie-skorpiony pozwolili słynnemu herosowi wejść do środka i zobaczyć cudowny ogród, w którym rosły drzewa z drogich kamieni. Potem Gilgamesz spotkał mieszkającą nad brzegiem morza szynkarkę imieniem Siduri, która wpierw poradziła mu, by zapomniał o trapiącym go smutku i cieszył się życiem, ale widząc nieustępliwość władcy Uruk zdradziła mu, gdzie może znaleźć Utnapisztima.
Przepłynąwszy morze przedzielone "wodami śmierci", Gilgamesz odnalazł Utnapisztima. On i jego żona byli jedynymi z ludzi, którzy uchronili się przed potopem, budując wielki statek. Za to zostali przez bogów obdarzeni życiem wiecznym. Utnapisztim wystawił Gilgamesza na próbę. Kazał mu nie spać przez sześć dni i siedem nocy, bo jeśli pokona sen, być może uda mu się pokonać także śmierć. Gilgamesz, strudzony podróżą, natychmiast usnął i spał przez tydzień. Utnapisztim dał mu jednak drugą szansę, opowiadając o dającej nieśmiertelność roślinie życia, rosnącej na dnie morza. Heros przywiązał do nóg ciężkie kamienie, zanurkował, zerwał roślinę i powrócił z nią na ląd. Postanowił zanieść ją do rodzinnego Uruk i tam dopiero, wraz z mieszkańcami, uszczknąć z niej część dla siebie. W drodze powrotnej Gilgamesz napotkał źródło z zimną wodą. Wszedł do niej, by się umyć i wtedy jego bezcenną zdobycz zabrał wąż, który niepostrzeżenie wypełzł z wody. Wąż pożarł roślinę wiecznej młodości i zaraz potem zrzucił skórę. Gilgamesz musiał się pogodzić z tym, że jest śmiertelny.
EPOS O GILGAMESZU
SYNU NINSUN I LUGALBANDY
Są to fragmenty eposu babilońskiego z XII w. napisanego przez Sinliqiunninni. Jest to kompilacja o wiele starszych mitów i eposów sumeryjskich pochodzących z około XXV w. Zamieszczone poniżej fragmenty pochodzą z przekładu R. Stillera.
TABLICZKA I
Głowa jego jak u byka wzniesiona, oręża jego cios nie ma równych, drużyna jego staje na odgłos bębna. Bóg słońca, niebieski Szamasz, urodą go obdarzył, a bóg burzy, Addu, wielkim męstwem. Na ich obraz przez wielkich bogów stworzony, boską siłę posiada. Pierś jego na 12 łokci szeroka, członek jego mierzy 3 łokcie. Jako król wielki i potężny otoczył murami Uruk.
Skarżą się mężowie Uruku: “Gilgamesz chłopców i dziewice od rodziców odbiera. Na wojny chodzi i zabawia się. Chce mieć pierwszą noc z oblubienicą.” Ich skargi posłyszał Anu, bóg nieba i ojciec bogów. Boski władca Uruku wezwał Aruru, biegłą w stwarzaniu, i rzekł: “Stwórz teraz istotę Gilgameszowi podobną. Niechaj ci będzie jak jego odbicie, jako burza sercu tamtemu równa. Niech w gród Uruku wstąpi, z Gilgameszem porywczym pójdzie o lepsze. Niechaj dzięki temu Uruk odpocznie.” To usłyszawszy, Aruru stworzyła w sobie istotę na podobieństwo Anu. Ręce swe umyła, uszczknęła gliny, plunęła na nią i w step rzuciła (I 1,27 ; I 2,7). Walecznego Enkidu w stepie stworzyła.
Spotkał go myśliwy i w domu rzekł do ojca: “mąż jakiś ze wzgórz się zjawił, siła jego na kraj nasz ogromna. Nieustannie ugania się po wszystkich górach. Z dzikim bydłem karmi się trawą. Do wodopoju się tłoczy ze zwierzętami. Straszny mi jest.” Rzekł mu ojciec: “Pójdź do Uruku, tam jest Gilgamesz, którego jeszcze nikt nie pokonał. Opowiedz o potędze tego przybysza. Poproś go o nierządnicę ze świątyni Isztar i weź ją ze sobą. Ona go powali jak mąż potężny. Skoro ją ujrzy, wnet zbliży się do niej. Wtedy obcy się uczyni dla dzikich zwierząt, które z nim wyrosły na jego puszczy.”
Gilgamesz kazał myśliwemu zabrać z przybytku Isztar nierządnicę Szamchad. W trzy dni miejsce swego przeznaczenia ujrzeli, w zasadzce siedli. Przyszło dnia trzeciego dzikie bydło do wodopoju i on z nim, Enkidu. Rzecze myśliwy: “Oto on, niewiasto. Obnaż swe piersi, przyrodzenie odsłoń, aby mógł cię posiąść. Zbądź się wstydu, wzbudź w nim żądzę, szaty swe rozrzuć, ukaż mu się naga. Spraw, by siła w nim wezbrała. Niechaj legnie na tobie. Uczyń mu, dzikiemu, sprawę kobiecą miłą. Obcym się uczyni dla dzikich zwierząt, które z nim wyrosły w puszczy.” Obnażyła Szamchad swe szaty, srom odkryła. Ujrzał to Enkidu i zapomniał, gdzie się był urodził. Przez sześć dni i siedem nocy wciąż dopadał i zapładniał Szamchad. Aż siódmego dnia miłością się nasyciwszy na zwierzęta swoje zwrócił oblicze. Zobaczywszy Enkidu, w skok pierzchły gazele. Porwał się Enkidu, lecz ciało ma słabe, nogi w ziemię mu wrosły. Obłaskawił się Enkidu, ale zyskał za to rozum i słyszenie rozszerzył.
Szamchad
: Enkidu, czemu ze zwierzętami się w stepie uganiasz ? Pójdź do Uruku, kędy włada Gilgamesz, mocarz wyborny, wśród potężnych potężny. Ujrzysz go i pokochasz jak siebie samego.
Enkidu
: Prowadź mnie Szamchad do miasta Gilgamesza, wyzwę go do walki. Jam jest w
stepach zrodzony, jam jest mocarz.
: Chodźmy, porzuć jednak swój występny zamiar, on jest silniejszy od ciebie. Gilgamesza ukochał Szamasz, bóg słońca, a Enlil i Ea rozszerzyli jego ucho na głos mądrości. Jeszcze tyś ze wzgórz nie przyszedł, już Gilgamesz we śnie cię ujrzał:
Gilgamesz
: Matko, sen widziałem w nocy. Szedłem po ulicy, gdy wtem spadł topór niezwykły. Widok jego radość mi sprawił i pokochałem go. Podjąłem go i przy boku zawiesiłem.
Aruru
: Człowiekiem ów topór. Tak przylgniesz do niego jak do niewiasty. Zrównałam go z tobą, więc mocny to towarzysz i zbawca przyjaciela w potrzebie. Mocny jest jako zastępy Anu.
Gilgamesz:
Niech spada na mnie największe z nieszczęść, bylebym sobie zyskał mocnego druha.
Tak opowiadała Szamchad.
Powiodła Enkidu do chaty pastuszej. Tam przybył do niego jeden z mieszkańców Uruku na skargę: “Gilgamesz wydaje pozwolenia na małżeństwa i on pierwszy ma sprawę z oblubienicą, małżonek po nim. Taka jest wola bogów.” Usłyszawszy to Enkidu rzecze: “Wiedź mnie Szamchad do Uruku. Do walki Gilgameszowi rzucę wyzwanie.
Gilgamesz miał sprawę z Iszcharą, przyszłą oblubienicą, noce z nią spędzał. Drogę mu zaszedł Enkidu, drzwi nogą zagrodził, do weselnego domostwa nie wpuścił. Starli się jako dwa byki, strzaskali odrzwia i murem zatrzęśli. Jednak Gilgamesz gniew swój powściągnął i uśmierzył. Rzekł tedy Enkidu: “Enlil dał ci rządy nad żyzną ziemią, Anu zawierzył ci miasto swe, Ea ucho twe rozszerzył na głos mądrości. Czemu zachciało ci się do przybytku małżeństwa drogę zamykać i pierwszemu mieć sprawę z oblubienicą. Masz władzę nad ludem, tobie sądzone bitwy wygrywać. Władzy niezmiernej swej źle nie używaj, bądź sprawiedliwy wobec ludu i wobec Szamasza.” Wysłuchał go Gilgamesz i ucałowali się i przyjaźń zawarli.
Żyją w Uruku, niczego im nie brak, lecz Enkidu z dnia na dzień staje się smutniejszy. Tęskni za wojną, przygodą. Zauważył to Gilgamesz, więc tak rzecze do przyjaciela: “Za dni dawnych, kiedy niebo od ziemi odepchnięto (I 1,4), kiedy ustalono imię człowieka, kiedy Ereszkigal jako łup w kraj podziemny była uniesiona, żagiel swój postawił ojciec Ea, aby płynąć w kraj podziemny, aby wziąć pomstę na potworze gór. Ów zaczął kamieniami razić władcę. Wówczas wyrosło na brzegu Purattu drzewko wierzbowe i rosło aż burza z korzeniami je wyrwała i poniosły je wody Purattu. Wtedy kobieta jakowaś dłoń nań położyła i zaniosła do miasta Uruk, by posadzić je w gaju Isztar. Pragnęła by było z niego owocne krzesło i owocne łoże. Jednak wąż siadł w korzeniach, a ptak Indugut gniazdo w nim założył. Płakał Isztar, lecz brat jej, mężny Szamasz, nie ujął się za siostrą. Wówczas ja, Gilgamesz, za Isztar się ująłem, węża zabiłem, ptaka przepędziłem. Wyrwałem wtedy z korzeniami drzewo wierzbowe i świętej Isztar dałem je na krzesło i łoże. A ona pałkę i bęben zwołujący dała. Uderzałem w bęben i mężczyzn zwoływałem. A gdy gwiazda wieczorna zaszła, miejsca naznaczyłem, gdzie byłem ze swym bębnem. O świcie zaś w miejscach naznaczonych gorycz i smutek. W końcu, przez płacz młodych dziewcząt za mężczyznami, kraj zmarłych się otworzył i wpadł mój bęben w wielkie domostwo. Nie mogłem ich dostać i do dziś nikt mi ich nie przyniósł.
: Ja ci je przyniosę !
: Jesteś mąż śmiały, ale posłuchaj mych przestróg. Nie kładź szat czystych, aby nie poznali w tobie przybysza, włócznią w krainie umarłych nie rzucaj, aby cię przekłuci włócznią nie odstąpili, kobiety, którą kochałeś, nie całuj, kobiety, której nie cierpiałeś, nie bij, bo żałosny krzyk cię ogarnie tej, która spoczywa, matki boga Ninazu. Jeśli tam zejdziesz, zostaniesz pod ziemią. Nie idź do kraju umarłych, są inne miejsca, w których możesz spotkać przygodę. Są daleko stąd góry cedrami porosłe, gdzie okrutny przebywa Humbaba, którego imię “grom” znaczy. Chodź, ubijemy go, przyjacielu. Wypędzimy ze świata wszelkie zło.
: Widziałem kraj Humbaby, tam się bór ciągnie na wiorst 10 000. Co cię korci do takich wyczynów?!
: Chcę postawić stopę na tych górach cedrowych.
: Jakże nam się wedrzeć w bór, kiedy strażnik nie śpi, ni w dzień, ni w nocy. Moc on ma od Szamasza, a męstwo od Addu. Z woli bogów strzeże cedrów. Humbaba głos ma z grzmiącego potopu, usta jego z ognia, oddech ze śmierci. Do boju rusza orkanem ryczącym, drżą wtedy niebo i ziemia. Nikt się tam nie wedrze.
Tylko bóstwa są wieczne, człowiek ma dni policzone, więc może śmierci się lękasz?
Enkidu:
Lękam się, ale chodźmy.
Na wieść o tym lud się zebrał.
: Słuchajcie mnie mieszkańcy Uruku! Pragnę ujrzeć i ubić Humbabę, przed którego imieniem drżą kraje. Niech cały świat usłyszy jaka ze mnie silna odrośl Uruku. Niech narąbię cedrów i imię swe rozgłoszę po wsze czasy!
Starsi Uruku
: Młody jesteś Gilgameszu, nie wiesz na co się porywasz. Nikt się nie oprze Humbabie, a w jego siedzibie bój tym bardziej nie równy.
Wysłuchawszy doradców rzekł Gilgamesz do Enkidu: Wyznam ci coś, lękam się go bardzo, dlatego pójdziemy tam i ubijemy Humbabę, żeby się nie bać.
: Oby strzegli cię bogowie. Jednak jeśli chcesz udać się do kraju cedrów, porozmawiaj z Szamaszem, on tam rządzi. Powiedz mu o swym zamiarze.
Wziął Gilgamesz dwa koźlęta i swe berło złote i udał się do świątyni.
: Bądź mi pomocny, Szamaszu. Pragnę wkroczyć w kraj cedrowy, przybądź mi w potrzebie.
Szamasz:
Mocny jesteś, lecz po co tam pójdziesz ?
: Widzę umierających ludzi, trupy płynące rzeką. Ja też kiedyś tak spłynę, bo żaden człowiek nie sięgnie nieba. Dlatego wejdę w góry i chwałę swojego imienia utwierdzę. Droga to daleka, więc jak to uczynić bez twojej pomocy ? Po cóż byś mnie natchnął tą myślą, jeśli nie miałbym tego dokonać ? Jeśli wrócę, to przyniosę ci dary i modły.
Szamasz
: Ruszaj, Gilgameszu. Drzwi cedrowe uczynisz w moim przybytku, gdy zło, którego nienawidzę, przepędzisz ze świata. Uczynił sobie Humbaba królestwo w krainie cedrów, gdzie tylko Anunnaki mają siedzibę.
Powstrzymał Szamasz siedmiu potężnych, synów jednej matki: pierwszy - huragan, drugi - wicher północny, trzeci - trąba powietrzna, czwarty – burza piaskowa, piąty – wiatr mroźny, szósty – nawałnica, siódmy – piekący wicher. Uradował się Gilgamesz, wziął topór, łuk i kołczan, a mieczem biodra opasał. Wyruszyli.
Udali się do świątyni Ninsun.
: Matko, zamierzam iść w daleką drogę, gdzie mieszka Humbaba.
Ninsun
: Szamaszu, dlaczego dałeś mi za syna Gilgamesza, serce niespokojne w pierś mu włożywszy ? Dopóki nie wróci, ja, twa oblubienica, niech ci odmawiam i przypominam byś go chronił. Niech przed Gilgameszem kroczy Enkidu, który zna ścieżki. Syna mego, Gilgamesza, jemu powierzam. Niech więc dzień i noc nie odstępuje, niech go chroni.
Enkidu (tknięty boskim nakazem): Nie odstąpię Gilgamesza na krok !
Następnie złożyli ofiary, Gilgamesz kadził w przybytku.
Ruszyli w drogę. Co 20 wiorst kęs jeden odłamywali, co 30 wiorst popas czynili. 50 wiorst przeszli jednego dnia, w trzy dni przeszli drogę czterdziestu dni. Na każdym noclegu przed Szamaszem studnię kopali i ofiary składali.
: Sen miałem. Z bykami się zwarłem. Jeden byk od innych mnie zasłonił, a mąż jakiś wodą z bukłaka mnie orzeźwił.
: Ten byk to Szamasz rękę dający ci w potrzebie, a ten mąż to bóg twój, Lugalbanda.
Nazajutrz.
: Sen miałem. Góra wielka mnie w wąwozie przywaliła. Zjawił się mąż i spod góry mnie wyciągnął.
: Górą tą jest Humbaba. Pokonamy go, a ciało rzucimy na pohańbienie.
Dotarli do lasu cedrowego.
: Nie chodźmy tam, oniemiało moje przedramię.
: Lwy pokonałeś, z bykami walczyłeś. Mnie się trzymaj i nie bój się śmierci. Choćbyśmy polegli, imię zostawimy.
Wypatrują, gdzie Humbaba ślad swój zostawił i zaczynają rąbać drzewa. Włożył Gilgamesz napierśnik zwany Głos Waleczny, wagi 30 syklów.
: Zabijemy Humbabę !
: Nie straszny ci on, bo go nie znasz. Zęby ma smoka, lwa oblicze, w starciu jest jak potop. Na czubku swego ogona i członka ma łby dwóch węży jadowitych.
Gilgamesz: Dwóch nas jest i Szamasz nas wesprze. Pokonamy go !
Wysłał przeciw Humbabie Szamasz siedem żywiołów. Uderzyły niczym lew, jadowita żmija i smok, niczym płomień i wąż wściekły, niczym potop zgubny, co kraj zalewa, niczym grom. Siedem wiatrów na niego napadło, nie może dać kroku ni w przód, ni w tył. Przeląkł się Humbaba: “kim jesteście, że z bóstwami walczycie ?!”. Cisnął w nich swe pioruny, lecz oni uskoczyli. Gdy siódmy grom dobiegał kresu, wspiął się Gilgamesz do jego sypialni i uderzył. Przestraszył się Humbaba.
Humbaba:
Nie znałem ojca, ani matki, Enlil uczynił mnie strażnikiem lasu. Godzi ci się, Gilgameszu, byś mnie oszczędził i uczynił niewolnikiem.
Enkidu do Gilgamesza
: Nie godzi ci się zostawić go żywym, jego nienawidzi niebieski Szamasz.
Wzniósł więc swój oręż Gilgamesz i uderzył, a Enkidu zadał cios drugi. Od trzeciego ciosu runął Humbaba. Na włóczni dźwignęli głowę Humbaby i Enlilowi ponieśli. Ujrzawszy ich Enlil się rozgniewał: "Coście uczynili !? Niechaj was ogień pożre !
Gilgamesz z brudu się obmył, oręż oczyścił, na kark sobie kędziory odgarnął, w czysty strój się odział i kołpak swój królewski włożył. Aż na piękność Gilgamesza sama boska Isztar oczy podniosła:
Pójdź do mnie, oblubieńcem mym zostań, nasienia swego użycz mi w darze, bądź mi mężem. Dam ci złoty powóz w burze zaprzęgnięty, będę ci składać hołd.
: lepiej lica swe piękne umaluj i na rojnych ulicach przebywaj. Ciało swe w powabne suknie odziewaj. Niechaj cię tam weźmie ktokolwiek zechce. Tyś koszyk z żarem gasnącym, gdy zimno. Któremu z kochanków swych byłaś wierna ? Niechże ci wyliczę gachów twoich. miłośnika twej piękności w kraju zmarłych zostawiłaś za siebie w okup. Później pasterza kóz kochałaś i w wilka przemieniłaś, że jest przez własnych przyjaciół ścigany, od psów własnych kąsany. Mnie, kochając, tak samo zgubisz.
Isztar rozgniewała się i tak rzekła do Ana:
Ojcze, Gilgamesz obelgę mi zadał, wyliczył wszystkie moje plugastwa. Stwórz mi bykołaka, by Gilgamesza uśmiercił. Inaczej kraj umarłych otworzę, by umarli żywych objedli.
Anu
: Jeśli bykołaka stworzę, będzie w Uruk 7 lat nieurodzaju, powinnaś więc ziarna dla ludzi nazbierać
Isztar
: Nasypałam już ziarna dla ludzi, teraz daj mi zemstę na Gilgameszu !
Runął bykołak na ziemię, od jego chrapnięcia upadło dwustu mężów z Uruku. Złapał Enkidu go za rogi, Gilgamesz za ogon uchwycił. Miecz mu Enkidu w szyję wraził i ubił bykołaka. Serce mu wyrwali, przed Szamaszem położyli i modły uczynili.
: Jak śmieliście mnie znieważyć i bykołaka ubić !?
Posłyszał te słowa Enkidu, wyrwał członek bykołaka i twarz jej cisnął.
: Obym tylko ciebie mógł tak dostać !
TABLICZKA VII
Rzecze Gilgamesz do Enkidu, by posłuchaj snu jego:
Anu, Enlil i Szamasz zeszli się na naradę.
Anu:
Cedry ścięli i bykołaka ubili, jeden z nich musi umrzeć.
Enlil: Niech Enkidu umrze.
: Z mojego to rozkazu uczynili, dlaczego mają ponieść karę ?
Enlil: Chadzasz z nimi niczym ich towarzysz, nie u
jmuj się za nimi.
Tak opowiadał Gilgamesz.
Czemu tak ma być ? Wstawię się za tobą, Enkidu, złote posągi bogom wystawię.
Nie marnuj złota, Gilgameszu, bogowie słowa nie cofną. Nie martw się, przecież wszystko, co ludzkie, przemija. Ach, Szamaszu, daj mi zemstę nad myśliwymi i Szamchad, którzy mnie ze stepu wywiedli, przez co śmierć sprowadzili.
: Czemu chcesz zemsty na Szamchad, która cię chlebem nakarmiła i dała Gilgamesza za przyjaciela ?
Dobrze więc, niech Szamchad będzie szczęśliwa, niech umrze ten, kto ją znieważy.
Na drugi dzień rzecze tak Enkidu do Gilgamesza:
Sen miałem. Człowieka widziałem o twarzy ptaka burzy. Mocować się z nim zacząłem, ale pokonał mnie. Powiódł mnie w siedlisko mroku, w do m, z którego się nie wychodzi, gdzie nie ma światła. Mieszkają tam starzy królowie, mieszka tam Ereszkigal, mieszka też Beletseri, pisarka ziemi. Trzyma tablicę losu i w głos ja czyta. Twarz podniosła i mnie zobaczyła: “Już śmierć przywiodła tego człowieka.”
Ujrzałeś sen nieodwrotny.
: Oto choroby duch się w me ciało, jak w szatę przyodział. Oczy me nic nie widzą, uszy nic nie słyszą, usta nie mówią.
Dwanaście dni leżał Enkidu w łożu, wreszcie tak mówi do Gilgamesza:
Przyjacielu mój, bóg wielki mnie przeklął. Nie chciałem iść w bitwę przeciw Humbabie, bałem się śmierci. Teraz umieram w hańbie, na łożu.
Trzynastego dnia zamknął Gilgamesz oczy Enkidu:
Płaczcie ludzie Uruku, płaczcie dzikie zwierzęta, jako ja płaczę !
Kazał Gilgamesz wznieść Enkidu posąg ze złota, nie skąpił złota, alabastru i złotych kamieni. Siódmego dnia pochowano Enkidu, Gilgamesz złożył ofiary.
Czyż nie będę jak Enkidu ? Jakże mi spokój znaleźć ? Trwogę przed śmiercią poczułem, Szamaszu. Racz mnie wśród żywych zachować.
: Władza królewska ci sądzona, nie życie wieczne. Imię swe rozsławisz, a po śmierci sędzią będziesz wśród Anunakich. Śmierć to od dawna los ludzki, Gilgameszu, na co ty się porywasz ? Życia wiecznego nigdzie nie znajdziesz.
Płakał Gilgamesz po Enkidu, udał sie na pustynię. Tam postanowił udać się do Utanapisztima, co życia wiecznego dostąpił. Doszedł do gór Maszu, sięgających szczytami nieba, a piersią podziemia, których strzegą ludzie-skorpiony.
Człowiek-skorpion: Skąd przybywasz, po co i gdzie podążasz ?
: Enkidu, przyjaciel mój, umarł, w ziemią się zmienił. Nie chcę podążać jego drogą. Do ojca mego, Utanapisztima, biegnę. W zgromadzenie bogów wstąpił, wśród nich życia dostąpił. Jego chcę o życie i śmierć zapytać.
Człowiek-skorpion
: Nikt nie przeszedł tych gór, przez 12 wiorst jest mrok nieprzenikniony. Przejściem tym przemieszcza się Szamasz-słońce, palący wszystko na swej drodze. Jakże ty się przedostaniesz ? Wejdziesz w te wrota i nie wrócisz.
Ruszył Gilgamesz przez góry. Przez trzy wiorsty mrok był ogromny, a następnie wielka jasność. To Szamasz szedł na spoczynek, omal go nie spalił.
: Szamaszu, jaka droga do Utanapisztima ? Wskaż mi ją.
: Gilgameszu, na co ty się porywasz ? Życia wiecznego nie znajdziesz. Jednak twoja wola. Nad morzem mieszka Siduri, boska karczmarka. Ją spytaj o drogę.
Ruszył Gilgamesz. Przeszedł 9 wiorst i ujrzał światłość. Zobaczył sad kamienny pełen klejnotów.
Doszedł do siedziby Siduri, opowiedział jej o swej wędrówce, o śmierci Enkidu i strachu przed śmiercią.
Siduri:
Kiedy bogowie stwarzali człowieka, śmierć jemu przeznaczyli, życie zachowali we własnym ręku. Ty, Gilgameszu, napełniaj żołądek, dniem i nocą obyś wciąż był wesół. Codziennie sprawiaj sobie święto. Dnie i noce spędzaj na grach i pląsach. Niech jasne będą twe szaty, włosy czyste. Patrz jak dziecię twej ręki się trzyma. Kobiecą sprawę czyń z chętna niewiastą. Tylko takie są sprawy człowieka.
: Wskaż mi jednak , Siduri, drogę do Utanapisztima.
Siduri: Nie ma pr
zejścia przez morze, tylko Szamasz tędy się przeprawia. Na końcu morza woda śmierci drogę przegradza. Poszukaj Urszanabi, przewoźnika, może on ci pomoże.
Porwał Gilgamesz topór i miecz i pobiegł w las. Spotkał tam Urszanabi.
Którędy droga do Utanapisztima ? Chcę go o życie i śmierć zapytać.
Urszanabi zabrał go do łodzi. W trzy dni przebyli drogę mies...
gizmo1818