CZARNA STRONA MEDIÓW.docx

(17 KB) Pobierz

Czarna strona mediów

 

Smutny świat Playboya

"Playboy" - oznacza "bawiący się chłopiec". "Play boy" - baw się chłopcze, chłopczyku. "Playboy" pisane razem

jest zbitką wyrazów stanowiącą nowy wyraz, którego znaczenie jest gdzieś pomiędzy powyżej wymienionymi.

Tytuł "Playboy" określa swych adresatów: bawiących się chłopców, i zachęca: baw się chłopcze!

Czasopismo "Playboy" zaprasza mężczyzn, którzy czują się chłopcami (a więc niedorozwiniętych) do zabawy na terenie "seksu" (czyli płciowości).

Trzeba w tym miejscu dodać, że mężczyźni są wzrokowcami i właśnie przez wzrok

dociera do nich najwięcej bodźców o charakterze seksualnym.

Zabawa zaczyna się od oglądania profesjonalnie spreparowanych zdjęć,

mających na celu wywołanie podniecenia seksualnego u "oglądacza".

Oczywiście, wywołane podniecenie domaga się rozładowania.

Rozładowanie zbudowanego podniecenia pociąga za sobą automatyczną przyjemność przeżywaną przez "oglądacza".

Sposoby rozładowania zbudowanego sztucznie podniecenia bywaj ą różne:

od "niewinnego" w pojedynkę, przez przedmiotowe "używanie" żon,

aż do gwałtów i innych przestępstw na tle seksualnym, niosących drastyczną krzywdę drugiemu człowiekowi...

 

 

 

Czasopismo "Playboy" zajęło się sprawami dotyczącymi małżeństwa i rodziny

już w pierwszym swoim wydaniu, w roku 1953.

Nowa "biblia dla mężczyzn" ostrzegała ich przed pułapką,

jaką jest małżeństwo, wskazując sposoby na "otrzymanie czystego seksu".

Czasopismo było i jest nastawione na wzbudzanie seksualnego podniecenia. Jednakże nie posiadając żony czy, modnie dzisiaj nazywanej "partnerki", miliony młodych chłopców i mężczyzn skazane zostają na pokusę masturbacji w towarzystwie papierowych lalek jako swoich "kochanek".

Strategię działania "Playboya" ująć można w trzech punktach:

* wywołanie u czytelnika podniecenia
* wzbudzenie niechęci do małżeństwa
* zachęcanie do orgazmu przez masturbację

Już pierwsze wydanie "Playboya" zawierało praktyczne porady dla mężczyzn - dokładną instrukcję "krok po kroku, jak odwieść dziewczynę od dziewictwa". Służyła temu dodatkowo odpowiednio sterowana propaganda, nasilana szczególnie wśród ludzi młodych, których przekonywano, że prawdziwy mężczyzna nigdy nie pozostawia dziewicy, a im więcej dziewcząt pozbawi dziewictwa, tym lepiej. Porównywano go do pszczoły, która "zapyla wiele kwiatków, ale nie pozostaje na nich długo". Na pierwsze, najmniejsze drgnienie serca i budzące się uczucie -ostrzegał "Playboy" - odlatuj!

Na skutki nie trzeba było czekać długo; wielu z współczesnych młodzieńców woli przez całe życie pozostać kawalerem, zaś "seks odbywać z papierowymi lalkami" - modelkami z pornograficznych czasopism lub z dziewczętami, które tak jak on - też lubią seks.

Jeśli w latach 50-tych dziewczyna niespodziewanie zaszła w ciążę, biegła do najbliższego sklepu po białą, ślubną suknię! A dzisiaj? Jej chłopak oczekuje, że zamiast tego, pozbędzie sie dziecka, usuwając ciążę. W poniedziałek rano, jak gdyby nigdy nic, kobieta ma stawić się w pracy, czy na wykładach. Niektórzy mężczyźni godzą się nawet partycypować w kosztach tego "wydatku"...

Po aborcji zdemoralizowana para wkrótce się rozchodzi. Każde z partnerów powraca na brutalną, pełną chorób wenerycznych scenę samotnych panien i kawalerów.

Witamy w świecie fantazji Playboya!

 

 

 

Bravo - demoralizacja w ładnym opakowaniu

Bardzo długo nosiłam się z zamiarem napisania tego listu, ale ciągle miałam jakieś opory. Wreszcie się jednak zdecydowałam i mam nadzieję, że będę umiała w odpowiedni sposób opisać wszystko, co chciałabym przekazać. Prawdopodobnie będzie to najszczerszy list, jaki kiedykolwiek napisałam, i muszę przyznać, że jest to dla mnie bardzo trudne.

Jestem uczennicą III klasy LO i zdecydowałam się napisać o tym, jaki wpływ wywarła na mnie lektura czasopism Bravo oraz Bravo Girl.

Pierwszy numer polskiej edycji tego pisma dotarł do mnie, kiedy miałam około 11 lat. Dobrze pamiętam, że było to w drodze do krewnych. Kupił mi je mój tato, nawet nie przeglądając. Chyba nie podejrzewał, że może być tam coś złego. Już w pociągu zaczęłam czytać. Spodobało mi się niesamowicie, bo wiele się dowiedziałam o moich idolach. Ciągle korciło mnie, żeby zajrzeć na jedną stronę. Wreszcie, gdy się upewniłam, że nikt nie będzie mi zaglądał przez ramię, otworzyłam i zaczęłam czytać. Była to oczywiście strona z "pierwszym razem" i poradami seksualnymi. Pamiętam, że miałam wypieki na twarzy, kiedy to czytałam. Nie pamiętam, co tam było konkretnie, ale był to wstrząs dla mojego umysłu i wrodzonej wrażliwości, którą pewnie straciłam wskutek dalszego czytania tej gazety. To chyba naturalne, że dla takiego dziecka, jakim wówczas byłam, Bravo stało się wyrocznią.

Mam za złe rodzicom, że nie uświadamiają swoich dzieci, tylko muszą to robić obcy ludzie na łamach gazet. Stałam się regularną czytelniczką Brava, a potem Dziewczyny i Popcornu. Znalazłam sobie nowych idoli muzycznych, którzy odpowiadali obrazowi ideału, jaki sobie obrałam. Tak bardzo nasiąknęłam ideologią przekazywaną przez te gazety, że nawet rodzice stracili dla mnie autorytet. W końcu i oni się zorientowali, co wypisują w tej gazecie, ale nie zabronili mi jej czytać. tylko zaklejali "zakazane" strony. Jednak niewiele to dało, bo na parze bardzo dobrze się je odkleją... (Muszę zaznaczyć, że na początku nikt z moich kolegów i koleżanek nie kupował żadnych gazet i to ja pierwsza zaczęłam przynosić je do szkoły).

Jakiś autorytet miał u mnie wtedy jeszcze Kościół, który wówczas nie potępiał Brava, bo go po prostu nie znał. Moja ideologia jednak znacznie odbiegała od nauki kościelnej, w którą wierzyłam mimo wszystko. Było we mnie mnóstwo sprzeczności. Byłam na przykład gotowa iść z chłopakiem do łóżka, lecz nie potrafiłam się do tego przyznać nawet przed zaufaną przyjaciółką. Zresztą traktowałam ją trochę z góry. W swoim mniemaniu stałam się ekspertem seksualnym, a ona nawet pojęcia o tym nie miała!

Wpadłam w nałóg samogwałtu. Myślałam, że to nic złego. Próbowałam nawet poradzić swej koleżance, aby też spróbowała masturbacji, ale nie umiałam jej tego zrozumiale wytłumaczyć.

Zaczęły się kłopoty. Ciągle we mnie wmawiano, że dziewczyna, która chce mieć powodzenie u chłopców, musi być przede wszystkim szczupła. To twierdzenie - jak zresztą wiele innych - pokutuje w mojej świadomości do dzisiaj. Miałam kompleksy. Nic mi się w ogóle nie podobało. Doszły do tego problemy z przyjaciółkami, które kolejno mnie opuszczały. Nie wiem do tej pory, dlaczego tak się działo, bo zachowywałam się jak zwykle.

Kiedy rozpoczęło się moje nawrócenie na dobrą drogę - sama nie wiem. W jakimś momencie zaczęłam słuchać dobrej rockowej muzyki, która zmuszała do myślenia i negowała wszystko, w co wierzyłam. Część zasługi przypisuję jej. Poza tym chyba największy udział w tym procesie mieli mój tato oraz ksiądz, który uczył mnie religii.

Mój tato widział, że idę w nieodpowiednim kierunku, i próbował mi to powiedzieć. Często rozmawialiśmy i podczas tych rozmów wyjaśnił mi wiele spraw. Przed nim nigdy się nie przyznałam, że się mylę. lecz w duchu przyznawałam mu rację. To był trudny okres, zarówno dla mnie, jak i mojej rodziny. Byłam wówczas zadziorna i nieznośna, ze wszystkimi się kłóciłam. Trwało to do czasu, gdy skończyłam 14 lat. Wtedy wszystko - w pewnej mierze - wróciło do normy.

Do pełnego zrozumienia przeze mnie swoich błędów przyczynił się także mój ksiądz katecheta, a także moja wrodzona przekora. Na lekcjach religii często dochodziło do burzliwych dyskusji, podczas których nie ustępowałam księdzu. Mimo to polubił mnie i chciał ze mną rozmawiać, dlatego ja również go polubiłam. Stał się dla mnie autorytetem, nie tylko w sprawach wiary.

Można sądzić, że teraz jest już wszystko w porządku. To jednak tylko pozory. Większość kompleksów, których się w tamtym czasie nabawiłam, niestety pozostała, podobnie jak kłopoty z samogwałtem. Ale o tym nikt nie wie i nie podejrzewa nawet tego u mnie. Próbuję sama sobie z tym radzić.

Cieszę się, że napisałam ten list. Kieruję go do wszystkich młodych, którzy jeszcze czytają takie piśmidła, jak Bravo, Dziewczyna czy Popcorn. Ich siła polega na kłamstwie, które jest tak ładnie opakowane, że trudno się zorientować, czym ono jest naprawdę. W rzeczywistości gazety tego typu niszczą osobowość i naturalną wrażliwość młodej dziewczyny czy młodego chłopaka. Ja zostałam jej pozbawiona bardzo wcześnie. Za szybko wprowadzono mnie w świat dorosłych, w świat nieuczciwości i kłamstwa, który szumnie nazywa się tolerancyjnym i postępowym. Nie wiem, czy będę umiała wybaczyć redaktorom tych czasopism, ale modlę się za nich i za wszystkich, którzy nieświadomie ulegają ich perswazji.

Mam nadzieję, że mój list przyczyni się do zrozumienia błędu, jaki popełnia wielu młodych ludzi, czytając pisma typu Bravo.

 

 

 

 

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin