Seria z sercem 05 - Miłość w chmurach.pdf

(629 KB) Pobierz
803440844.001.png
Seria z sercem 05
Miłość w chmurach
Po czterdziestu minutach stojąc w progu samolotu witałam pasażerów
lecących do Warszawy - Przez te kwiaty ledwo zdążyłem przebukować bilet -
wyznał mój adorator wręczając mi ogromny bukiet róż - Ale czego nie robi się
dla przyszłej żony - dodał z szerokim uśmiechem
Miłość w chmurach
Hałaśliwy terkot budzika powoli, lecz nieustępliwie wdzierał się do mojej
świadomości, oznajmiając, że czas wstawać. Chcąc, nie chcąc, zwlokłam się z
łóżka, mamrocząc pod nosem niecenzuralne słowa pod adresem tego, kto
wymyślił, żeby samolot do Sofii odlatywał kwadrans po piątej. Stewardesy muszą
meldować się na lotnisku półtorej godziny przed odlotem, w pełnym
umundurowaniu, uczesane i umalowane, z uśmiechem na twarzy. Kto sam tego
nie doświadczył, nie ma pojęcia, co znaczy tuszować sobie rzęsy o trzeciej nad
ranem, kiedy
sen skleja powieki jak, nie przymierzając, butapren. Nie ma jednak wyjścia,
personel pokładowy to wizytówka linii lotniczych, bez względu na porę dnia oraz
okoliczności musi wyglądać reklamowo.
Po krótkiej odprawie dotyczącej procedur przewidzianych na wypadek awarii,
szefowa zabrała nas na pokład. Zanim nadjechał autobus z pasażerami,
sprawdziłyśmy, czy gaśnice mają aktualny przegląd, rozłożyłyśmy w toaletach
świeże mydełka oraz ręczniki i przyjęłyśmy catering, czyli jedzenie i napoje.
Ostatni raz zerknęłam w lusterko i stanęłam na progu, by witać gości.
Ostatni w kolejce był wysoki blondyn w eleganckim garniturze, ze skórzaną
aktówką w ręku. „Widać też, biedak, służbowo" - pomyślałam ze współczuciem.
Nie znam facetów, którzy z własnej woli wiążą sobie na szyi krawat przed siódmą
rano.
- Serdecznie zapraszam - uśmiechnęłam się i rzuciłam okiem na jego kartę
pokładową. - Ma pan miejsce w drugim rzędzie.
- W drugim? - skrzywił się.
- Tak. Po lewej stronie.
- A nie znalazłoby się w pani sercu?
- Słucham?!
- Zamiast w drugim rzędzie wolałbym mieć miejsce w pani sercu - wyjaśnił
uprzejmie, skłaniając się lekko.
Oniemiałam. „To jakiś wariat! I ja mam go wpuścić na pokład?!" - przeraziłam
się.
- Niesłusznie mnie pani podejrzewa o chorobę umysłową - powiedział, jakby
czytał w moich myślach. - Ale rozumiem. W końcu widzi mnie pani po raz
pierwszy i nic o mnie nie wie. Za to ja znam panią doskonale. Śni mi się pani
każdej nocy.
Byłam bardzo zakłopotana, ale rutyna szybko
wzięła górę.
- Pan wybaczy, musimy już zamykać - odparłam grzecznie, lecz chłodno.
- Cóż, widzę, że ja się pani nie śniłem. No nic, jakoś to nadrobię - to rzekłszy,
wszedł do środka i udał się do kabiny.
Koleżanki nie chciały uwierzyć, kiedy w trakcie lotu opowiedziałam im, co się
stało. Dopiero
Zgłoś jeśli naruszono regulamin