Tkacz i czarodziej.pdf

(52 KB) Pobierz
7958836 UNPDF
Bajarka opowiada
TKACZ I CZARODZIEJ
Na południu Indii, w mieście Machiłaropia, żył biedny
tkacz, Sagaradatta.
Sagaradatta umiał tkać bardzo piękne dywany. Ale tkał je
ogromnie wolno — jeden dywan na rok — i dlatego niewiele
zarabiał.
Pewnego razu, kiedy Sagaradatta kończył najpiękniejszy
dywan, zepsuł się warsztat, na którym tkał. Był bardzo stary
i coś w nim pękło.
Sagaradatta nie tracił czasu na to, żeby się martwić i
skarżyć się na swój los, tylko wziął siekierę i poszedł szukać
jak najmocniejszego drzewa, żeby naprawić warsztat.
Obejrzał wiele drzew. Wreszcie na brzegu oceanu zobaczył
ogromne drzewo bukszpanowe. Ucieszył się.
— Takiego drzewa szukałem! — zawołał. — Jest bardzo
mocne i twarde. Będzie można zrobić z niego wszystkie
potrzebne części do mojego warsztatu.
Ale nie zdążył jeszcze podnieść siekiery, kiedy usłyszał
prośbę:
— Przyjacielu, zostaw to drzewo, nie rąb go!
— Kto mówi do mnie? — zdziwił się tkacz.
— Czy naprawdę się nie domyślasz? To ja, leśny
czarodziej. Ten bukszpan to mój dom. Dlaczego chcesz go
ściąć?
Sagaradatta jeszcze nigdy nie spotkał leśnego
czarodzieja, więc przestraszył się. Ale potem pomyślał:
„Przecież muszę przynieść dobre drzewo, żeby naprawić
warsztat, a nie znajdę drugiego takiego, jak ten bukszpan".
Więc powiedział:
— Jeżeli nie będę miał dobrego drzewa, to nie
naprawię warsztatu. A jak nie naprawię warsztatu, to nie
skończę dywanu. Jak go nie skończę, to nie będę mógł go
sprzedać i moja rodzina będzie cierpieć głód. Lepiej ty
przenieś się na inne drzewo, a ja zrąbię bukszpan.
— Nie, nie ruszaj go! Tak mi tu dobrze. Wiatr znad
oceanu wieje prosto w tę stronę, tak że nawet w
najskwarniejsze dnie czuję miły chłodek. Poproś mnie
lepiej, o co tylko chcesz, a ja spełnię zaraz twoją prośbę.
Sagaradatta pomyślał chwilę i zgodził się. Ale powiedział,
że zanim o coś poprosi, chce najpierw naradzić się z żoną.
7958836.001.png
Na tym stanęło i Sagaradatta wyruszył w powrotną drogę.
Zanim doszedł do domu, spotkał swego przyjaciela,
golibrodę.
— Dokąd tak śpieszysz? — zapytał golibroda.
— Ach, proszę cię, nie zatrzymuj mnie! Widziałem
leśnego czarodzieja. Przyrzekł mi, że zrobi dla mnie, o co
go poproszę. Więc idę prędko do domu, żeby się naradzić z
żoną, o co go prosić.
— Kiedy tak, to poproś o królestwo! — zawołał golibroda.
— Wtedy zostaniesz królem, a ja twoim doradcą. We dwójkę
nacieszymy się wszystkim, co w życiu najprzyjemniejsze.
— Może to dobra rada, ale ja i tak chcę naradzić się z
żoną.
— Po co? Nie warto, przecież ja ci dobrze radzę, sam to
widzisz.
— Może i dobrze, a jednak to jest moja wierna żona i
chcę się z nią naradzić.
Sagaradatta pośpieszył do domu. Kiedy zobaczył żonę,
opowiedział jej o wszystkim. Zapytał:
— Jak myślisz, moja kochana? O co mamy prosić
leśnego czarodzieja? Mój przyjaciel golibroda radzi, żebym
prosił o królestwo.
— Głupi ten golibroda! Nie słuchaj jego rady. Czy nie
wiesz, że życie króla jest pełne trosk, że wciąż musi się
frasować, o czyjąś przyjaźń zabiegać, martwić się, że ma
nieprzyjaciół? To napady, to oblężenia, to pochlebstwa, to
zdrady — nie warto! Takim życiem nie sposób się cieszyć.
— Dobrze mówisz, żono. Więc o co mam prosić?
— Pomyśl, co lubisz nade wszystko, co wolisz nawet ode
mnie? Najbardziej lubisz tkać swoje wzory na dywanach,
prawda?
— Tak, tak, prawda.
— Wszyscy chwalą twoją robotę, każdy się cieszy, kiedy
może kupić twój dywan. Ale nie udaje ci się zrobić więcej niż
jeden na rok. Dlatego jesteśmy tacy biedni. Więc proś
leśnego czarodzieja, żeby ci podarował taki warsztat, na
którym będziesz mógł tkać tyle dywanów, ile zechcesz i w
najpiękniejsze wzory. Poproś o warsztat czarodziejski.
Tkaczowi spodobała się rada żony. Wyruszył co prędzej
nad ocean do czarodzieja. Ale im bardziej się zbliżał do
bukszpanowego drzewa, tym ciężej robiło mu się na sercu.
„Przypuśćmy, że czarodziej da mi taki warsztat, co wtedy
będzie?" zastanawiał się Sagaradatta. „Warsztat będzie tkał
różne piękne wzory, a nie ja, bo to będzie warsztat
czarodziejski. Ja nie będę miał nic przy nim lepszego do
roboty, jak sprzedawać dywany i gromadzić pieniądze. Co to
za życie"?
7958836.002.png
Zrobiło mu się tak gorzko na sercu, że kiedy przyszedł do
leśnego czarodzieja, powiedział:
— Niczego od ciebie nie potrzebuję. Ponieważ mi nie
pozwalasz ściąć bukszpanowego drzewa, pomóż mi tylko
naprawić jakoś inaczej mój własny warsztat, będę z tego
zupełnie zadowolony.
— Niech się stanie, jak chcesz — odpowiedział czarodziej.
— Spełnię twoją prośbę, a ty wracaj do domu.
Sagaradatta wrócił do swojej chaty i od razu podbiegł do
warsztatu. Patrzy: wszystkie części ma całe, wszystkie
złożone jak się należy.
Popróbował tkać — warsztat działał wyśmienicie.
Sagaradatta zapomniał o bożym świecie, tylko tkał dniami
i nocami, póki nie ukończył dywanu. Nie słyszał, kiedy żona
podchodziła do niego, nie widział, ile razy zachodził do jego
domu golibroda.
Wreszcie dywan był utkany. Sagaradatta przyglądał mu
się długo. Nagle roześmiał się i wykrzyknął:
— Ach, kto zrozumie, jaki jestem teraz szczęśliwy!
Mogłem zostać królem, to prawda. Miałbym niezliczone
skarby, miałbym niewolników i pochlebców. Ale nie miałbym
ani jednego szczerego przyjaciela. Leśny czarodziej mógł
zrobić ze mnie bogacza, ale wtedy nie miałbym spokoju,
wciąż bałbym się utracić majątek. Czyje szczęście da się
porównać z moim szczęściem, kiedy widzę przepiękne wzory
tych dywanów, które sam utkałem i kiedy słyszę, jak
wszyscy chwalą moją robotę?
Tkacz Sagaradatta żył jeszcze wiele lat. Nie zebrał
majątku. Ale był szczęśliwy, bo jego dywany były piękniejsze
niż złote krążki, którymi za nie płacono. Kiedy patrzył na
dywan i cieszył się jego wzorem, wcale nie myślał o tym, czy
jest biedny, czy bogaty.
Sława jego sztuki i umiejętności rozeszła się po całym
kraju. Nawet po jego śmierci długo jeszcze wspominano,
jakie to dywany umiał robić tkacz Sagaradatta z Machiłaropii.
7958836.003.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin