Zadziwiająca historia koki - Artykul.pdf

(187 KB) Pobierz
Piotr Daszkiewicz
ZADZIWIAJĄCA HISTORIA KOKI
Niewiele roślin odegrało w historii tak znaczącą rolę, jak kokainowy krzew.
Uważano, że jest darem boskim i diabelskim wynalazkiem, lekiem skutecznym
na wszystkie dolegliwości i zemstą ostatnich Inków na białych kolonizatorach.
Od pięciu stuleci z tym niewielkim krzakiem (zwanym także koką lub
krasnodrzewem pospolitym), uprawianym na andyjskich cocales i yungas (nazwa
kokowych upraw w języku keczua) kolejno największe potęgi świata prowadzą
wojnę: korona hiszpańska, Kościół katolicki, rząd Stanów Zjednoczonych oraz
prawo międzynarodowe i policja. Doświadczenia z przeszłości, a zwłaszcza kilku
ostatnich dziesięcioleci dowodzą, że kokainowy krzew to przeciwnik nie do
pokonania. Był już przyczyną militarnych interwencji i upadków gabinetów
rządowych, trwa jednak mimo akcji wojskowych, presji ekonomicznej wobec
hodowców i stosowania najnowszych osiągnięć chemii oraz inżynierii genetycznej.
Z pewnością nie bez znaczenia jest tu fakt, że krasnodrzew to jeden z
najważniejszych elementów "szarej strefy" ekonomii. Roczna wartość kokainowego
rynku oceniana jest tylko w Stanach Zjednoczonych na co najmniej kilka miliardów
dolarów.
Nie doceniane często i zapomniane prace przyrodników z ubiegłych stuleci i relacje
hiszpańskich zdobywców Ameryki Południowej pozwalają zrozumieć fenomen koki.
Warto także rozpatrywać to zjawisko w kontekście tradycji i historii cywilizacji
andyjskich.
Pierwsze obszerne opisy koki i tradycji z nią związanych zawdzięczamy Garcilazo
de la Vega. Był on synem hiszpańskiego konkwistadora i inkaskiej arystokratki,
odziedziczył po swojej matce uprawy kokainowych krzewów założone w XII wieku.
M. Fuentes, peruwiański lekarz i botanik poświęcił wiele lat życia studiom nad koką.
Do dzisiaj jego praca, wydana w Paryżu w 1866 roku, stanowi obok książki
amerykańskiego lekarza i podróżnika W. G. Mortimera niezastąpione źródło
informacji o historii i właściwościach "boskiej rośliny Inków".
W Andach przetrwał stary zwyczaj żucia liści koki, które działają jak narkotyk,
tłumią głód i pragnienie oraz zmniejszają ból. W Peru znajduje się 70%
światowych upraw tej rośliny
Dla dawnych władców Andów roślina ta uosabiała obecność bogów na Ziemi. Pola
uprawy uznawane były za sanktuaria. Bez koki Inkowie nie mieli prawa zbliżyć się
do grobów, nie mogli również jednoczyć się z duchami przodków. Krasnodrzew
chronił także domy przed nieszczęściem. W 1917 roku amerykański przyrodnik W.
E. Safford odkrył mumie z liśćmi koki, liczące około trzech tysięcy lat. Roślina ta
towarzyszyła wszystkim ceremoniom religijnym. Ofiary okadzano dymem z koki.
Gwarantowała szczęście w miłości i zamożność. Bogowie Coyas (bóg złota) i
Mamas (bóg srebra) tylko wtedy zdradzali miejsca występowania w górach drogich
kruszców, gdy poczuli zapach koki. Carimunachi, figurki przynoszące złoto i miłość
zawierały jej liście. Były one także najcenniejszą nagrodą dla wojowników.
Nic więc dziwnego, że użycie koki było zarezerwowane dla Inków i zabronione
podbitym ludom. Tylko w wyjątkowych sytuacjach obcy dostępowali zaszczytu
konsumpcji "boskiej rośliny". Gdy lokalni przywódcy podbitych plemion składali
hołd władcy Inków, ten darował im oprócz cennych tkanin i złota także liście koki.
Kokainowe krzewy wzbudzały zainteresowanie prawie wszystkich botaników
badających florę Peru. Opisał je Monardes w 1569 roku. W 1700 roku J. Jussieu
przywiózł do Europy pierwsze egzemplarze tej rośliny, do dziś znajdujące się w
zielniku Muzeum Historii Naturalnej w Paryżu. Kokainowy krzew opisywał J.B.
Lamarck. Pierwszym, który odnalazł dzikie stanowiska kokainowego krzewu, był
prawdopodobnie w 1830 roku, francuski podróżnik i przyrodnik A. d'Orbigny. Nie
mamy pewności czy były one rzeczywiście naturalne, bowiem tradycyjny sposób
uprawy polega na porzucaniu pól, toteż wiele z nich dziczeje.
Po hiszpańskiej konkwiście "boska roślina" stała się wśród indiańskiej ludności Peru
podstawowym środkiem płatniczym. Płacono nią nawet część podatków. Wraz z
nastaniem okresu gospodarki pieniężnej, produkcja koki awansowała do jednej z
najważniejszych dziedzin produkcji południowoamerykańskiej. Handlowano koką na
wielką skalę. Popyt istniał dzięki ogromnej konsumpcji w górniczym regionie
Potosi, gdzie w XVI wieku sprzedawano rocznie do stu tysięcy cestos (koszy) liści o
wartości około miliona piastrów (25 milionów ówczesnych franków). 1
Hiszpanie bardzo szybko docenili znaczenie ekonomiczne koki. Stała się ona
źródłem konfliktu pomiędzy królewską administracją a Kościołem katolickim, dla
którego roślina ta była symbolem przywiązania Indian do pogańskich bogów,
kontaktów z szatanem i oporu wobec chrystianizacji. Pozycja i siła Kościoła
zmuszała administrację królewską do ukrywania rozmiarów handlu. Ojcowie
Kościoła mieli własną interpretację działania rośliny. Prezentuje ją list wysłany 18
października 1569 roku przez jednego z biskupów do wicekróla: ...wiara Indian,
jakoby koka umieszczona w ustach była źródłem siły, jest jedynie działaniem
szatana 2 . Jednak świeckie władze nie zrezygnowały z dochodowego handlu.
W XVII wieku nagle zyski z koki gwałtownie zmalały. Hiszpańska gospodarka tak
to odczuła, że w listopadzie 1619 książę Esquilache pisał w liście do króla:
zważywszy, iż dochody z upraw koki w Andach i innych regionach Peru zmniejszyły
się drastycznie, należy zbadać przyczynę i doprowadzić do stanu poprzedniego. Do
dziś historycy nie są zgodni, co do przyczyn tego regresu. Niektórzy przypuszczają,
że zwiększenie produkcji spowodowało gwałtowny spadek cen. Inni są zdania, że
eksterminacja znacznej części tubylczej ludności zmniejszyła rynek zbytu na liście
kokainowego krzewu. Niemałą rolę odegrało także rozpowszechnienie alkoholu, a
zwłaszcza nieznanego przed przybyciem Hiszpanów wina. Wreszcie niektórzy
uważają, że wprowadzenie specjalnej, podatkowej kontroli handlu koką również
złożyło się na kryzys. Francesco de Toledo, wicekról Hiszpanii obłożył ten produkt
specjalnym podatkiem, który wynosił 5%; od pozostałych działów wynosił on 2%.
Kokę spożywano w postaci naparu lub żując trzy liście na dzień, czasami zmieszane
z tytoniem albo popiołem roślinnym. Hiszpanie woleli zażywać ją z cukrem.
Tubylcy pozostawali wierni tradycji i jedli kokę wraz z pieczywem z quinoa
( Chenopodium quinoa ) 3 . Obecnie w niektórych regionach liście spożywa się z
ciasteczkami sporządzanymi z limy.
Hiszpanie szybko odkryli działanie koki na ludzki organizm. Zadziwiał ich wzrost
odporności skromnie żywionych górników pracujących dzień i noc prawie bez
odpoczynku. Bez zażywania tajemniczej rośliny szybko tracili siły. Zauważono
także, że trujące gazy wydzielające się w kopalniach mniej szkodzą żującym kokę.
Górscy pasterze pod jej wpływem są niezwykle odporni na zimno. Indiańscy
tragarze natomiast wydają się nie odczuwać głodu i zmęczenia. Odkryto także efekt
uzależnienia organizmu i znaczne zmniejszenie sprawności w okresie kokainowego
głodu.
Koka towarzyszyła wszystkim wojnom tej części świata. Hiszpanie, po indiańskim
powstaniu w 1782 roku, zaostrzyli kontrolę nad uprawami i handlem. Zorientowali
się bowiem, że koka sprzyja oporowi nie tylko wobec nowych bogów. Pośród
obrońców La Paz jedynie konsumenci koki zdołali przeżyć głód podczas oblężenia.
Prawdopodobnie Republika Peru zawdzięcza niepodległość, po części, właśnie tej
niewielkiej roślinie. Koka podtrzymywała waleczność armii republikańskiej podczas
forsownych marszów w okresach głodu i zimna.
Europejscy przyrodnicy i chemicy na wiele dziesiątków lat przed wyizolowaniem
kokainy i powstaniem coca-coli (patrz ramka powyżej) interesowali się koką.
Doświadczalnie stwierdzono, że roślina ta wzmacnia dziąsła i zęby. Uśmierza bóle
brzucha. Napar pomagał astmatykom, a maść łagodziła skutki oparzeń i ran. W
leczeniu syfilisu stawiana była wyżej niż słynny gwajak, lek otrzymywany z żywicy
gwajakowca. Powstała nawet hipoteza, że to właśnie zwyczaj żucia liści koki
uchronił rdzenną ludność Ameryki Południowej przed wyniszczeniem syfilisem.
Jezuicki misjonarz A. Julien opisywał w Perla de la America przypadki wyleczenia
żółtaczki koką. Wiele spośród nierzadko sprzecznych informacji próbowano
sprawdzać w laboratoriach, na przykład działaniem koki na sole i tlenki metali
tłumaczono przedłużanie życia górników w kopalniach srebra.
W 1836 roku niemiecki lekarz M. Schwann zaobserwował lecznicze działanie koki
w przypadkach zapaleń i obrzęków płuc. Swoje obserwacje potwierdził
doświadczalnie w szpitalach. W Paryżu dr A. Reiss ogłosił, że koka zwiększa szanse
przeżycia chorych na cholerę. P. N. Crespo zalecał zażywanie koki zdobywcom
terenów podbiegunowych. Był pewien, że nadejdzie czas handlu tą rośliną z krajami
północy. Twierdził, że można transportować ją w butelkach i konserwować przez
wiele lat. Swoimi projektami zdołał nawet zainteresować cara.
Z górą od stu lat prowadzone są także badania nad alkaloidami zawartymi w liściach
koki. W 1859 roku niemiecki chemik A. Niemann wyizolował kokainę. Dwadzieścia
sześć lat później jego rodak, dr C. Koller zastosował ją w chirurgii okulistycznej,
rewolucjonizując ten dział medycyny. Choć zdaniem wielu badaczy na działanie liści
koki składają się także inne alkaloidy uaktywniane odczynem śliny, jednak od czasu
odkrycia Niemanna kokainowy krzew nieodłącznie kojarzy się z kokainą. Stał się
przez to rośliną zakazaną w większości krajów świata, utożsamianą z narkomanią,
korupcją i przemocą.
KOKAINOWA BOTANIKA
Kokainowy krzew ( Erythroxylon coca = Erythroxylon peruvianum ) jest nazywany
także krasnodrzewem ze względu na czerwone drewno pozyskiwane z pokrewnych
gatunków. Należy do rodziny krasnodrzewowatych ( Erythroxylacae ), której
przedstawiciele rosną w rejonach tropikalnych Starego i Nowego Świata. Rodzaj
Erythroxylon liczy około dwustu gatunków. Jeszcze w latach siedemdziesiątych
odnajdywano i opisywano nowe gatunki w lasach Ameryki Południowej i
Środkowej.
Indianie żują jedynie E.coca i E. novogranatense . Oba gatunki w stanie
naturalnym występują jedynie na półkuli zachodniej. Ojczyzną E. coca są wschodnie
stoki Andów, od Kolumbii i Boliwii po Peru i Chile. Występują także w innych
krajach Ameryki Południowej, m.in. w Brazylii i Paragwaju, ale dostały się tam
najprawdopodobniej wskutek upraw. Już w XVII wieku przyrodnicy ustalili, że koka
wymaga ciepłego, wilgotnego klimatu i żyznej, ciężkiej gleby. Kokainowy krzew
jest uprawiany także w Afryce, głównie w Kamerunie i Azji, na Tajwanie, w
Chinach, Wietnamie, Laosie, Kambodży, Indiach, Cejlonie, Indonezji i Filipinach, i
w tych krajach występuje także w formie zdziczałej. W XIX wieku próbowano
zaaklimatyzować kokę w południowej Europie. Jednak ze względów ekonomicznych
(konkurencja roślin importowanych z kolonii) próby te nie wyszły poza stadium
uprawy w ogrodach botanicznych.
Krzew ten w Andach jest uprawiany między 600 a 2000 m. n.p.m. Na plantacjach
osiąga zazwyczaj 1.5 do 2 metrów wysokości, choć zdarzają się okazy
przekraczające 5 m. Ma bardzo drobne obupłciowe kwiaty, o symetrii pięciokrotnej,
wyrastające w pachwinach liści. Owocem jest czerwony pestkowiec. Liście są
pojedyncze, całobrzegie, ułożone skrętolegle. Zbiera się je od drugiego lub trzeciego
roku uprawy 2-6 razy w roku, zależnie od lokalnych warunków klimatycznych.
Niektóre krzewy pokrywają porosty - chrobotki - nadające pozbawionym liści
roślinom niesamowity wygląd. Zdaniem niektórych etnobotaników przyczynił się on
do utrwalenia legendy koki.
Liście koki zawierają przeciętnie 1% kokainy. Próbki zbierane na większych
wysokościach mają mocniejsze działanie, co prawdopodobnie ma związek z większą
zawartością olejków aromatycznych. Na Jawie występują odmiany zawierające
nawet do 2% kokainy. Liście zbierane są ręcznie. Plantatorzy stosują duże ilości
nawozów, aby rośliny szybko regenerowały straty i mogły dawać wyrównane plony
w ciągu roku. Zerwane liście są zbierane w pęczki i ściskane za pomocą ręcznych,
drewnianych pras. Tak przygotowane, powiązane w pakiety i owinięte w liście
bananowców są gotowe do dalszego transportu. Krzewy owocują przez kilkadziesiąt
lat. Na dobrych plantacjach plony sięgają 800 lub więcej kilogramów liści z hektara.
Do początku artykułu...
KOKAINOWY PRZEMYSŁ
Na wyprodukowanie 1 kg kokainy potrzeba około 45 kg suszonych liści koki. Do
produkcji mogą być używane także świeże liście. Narkotyk otrzymywany jest na
drodze ekstrakcji. Końcowy produkt to chlorowodorek kokainy.
Uprawa koki i przetwórnie, w których otrzymuje się kokainę nie są obojętne dla
środowiska, gdyż powodują zniszczenie lasów, degradację gleby i zanieczyszczenie
wód. Wycinanie lasów zwiększa erozję gleby. Intensywne deszcze szybko
wymywają z niej składniki pokarmowe i plantatorzy muszą stale przygotowywać
nowe pola pod uprawę, często wybierając tereny rezerwatów. Poza Peru i Boliwią,
gdzie plantacje koki zajmują ponad 200 tys. ha, w rejonie Amazonii producenci
narkotyków wytrzebili lasy na powierzchni 1 mln ha. Zapewniają sobie odpowiednie
plony, stosując olbrzymie ilości chemikaliów: pestycydów, nawozów i herbicydów
zanieczyszczających glebę i wodę. Szkody trudno dokładnie oszacować, ale ich
rozmiary sięgają daleko poza wpływy handlarzy i plantatorów koki.
Z peruwiańskich przetwórni liści koki do rzek zasilających Amazonkę trafia w ciągu
jednego roku: 57 mln litrów nafty, 22 mln litrów kwasu siarkowego, 16 tys. ton
wapna, 3 tys. ton karbidu, 6 mln litrów acetonu, 6 mln litrów toluenu.
Amerykanie przyrównują efekty wojny z kokainowym przemysłem do balona, który
ściśnięty w jednym miejsu uwypukla się w innym. Profity z handlu narkotykami
wzbogacają większość krajów Ameryki Południowej i Środkowej: od Argentyny po
Meksyk. Jak długo będzie istniało zapotrzebowanie na kokainę, tak długo zniszczone
uprawy koki będą się odradzały w innym miejscu. Skutkiem wieloletniego
niszczenia kolumbijskich wytwórni kokainy było przeniesienie karteki do Peru i
Boliwii. Dochody, jakie przynosi kokainowy krzew, przewyższają profity
otrzymywane z innych upraw łącznie: kukurydzy, ziemniaków, kakao, tytoniu,
kawy, palmy olejowej, bananów, cytrusów i orzeszków ziemnych.
Ręczne wycinanie krzewów koki jest trudne i niebezpieczne, zaś chemiczne metody
ich niszczenia są szkodliwe dla środowiska, toteż przyjęto inną strategię. Władze,
poza walką z przestępczymi organizacjami, promują dobrowolne wycinanie
plantacji, stwarzają alternatywne źródła dochodu, wprowadzają zastępcze uprawy,
by uniezależnić ludność od kokainowych karteli.
Do początku artykułu...
KOKAINA I COCA-COLA
Zainteresowanie kokainą szybko dotarło także do Stanów Zjednoczonych.
Początkowo była powszechnie akceptowana i stosowana. Po pewnym czasie, gdy
zużycie kokainy wzrastało, zaczęto orientować się w jej ujemnych skutkach i w
końcu uznano za jeden z najszkodliwszych społecznie narkotyków.
W ostatnich dekadach XIX wieku była lekiem łatwo dostępnym w drogeriach,
aptekach i barach. Do jej przyjmowania zachęcali najlepsi lekarze. Nie istniało
ograniczenie sprzedaży, toteż szybko stała się eliksirem mas. Weszła w skład leków
na astmę i katar sienny. Jako specyfik wywołujący stan euforii była także zalecana
na takie przypadłości jak melancholia, histeria i "zszarpane nerwy". Uważano, że
Zgłoś jeśli naruszono regulamin