Jillian Grey GRZECHY Tytu� orygina�u: Sins Redaktor merytoryczny: Jacek Zysk Redaktor techniczny: Maria Mierz.ejewska Korekta: El�bieta Wygoda Projekt ok�adki: Maciej Sadowski Copyright � by Jillian Grey Copyright � for Polish edition and translation by Oficyna Wydawnicza �Alma-Press" 1998 ISBN 83-7020-253-5 Trzem towarzyszkom moich zabaw dziecinnych, najbli�szym memu sercu: Michael, Jannie i Christianne, jedynym w swoim rodzaju i bardzo pi�knym. Kocham was. 15 stycznia 1995 Prolog Niewinny wygl�d paczki zmyli� czujno�� Carrie Roberts Pearson. Rozci�a wielk� tekturow� kopert� no�em do przecinania list�w i wyci�gn�a ze �rodka kolorowy magazyn. Jej jedwabiste, nieskazitelnie zarysowane brwi unios�y si� w wyrazie zdziwienia. Gdy jednak napotka�a wzrok kobiety, spogl�daj�cej na ni� z ok�adki Playmate, zdziwienie ust�pi�o miejsca szokowi i przera�eniu. - O, m�j Bo�e - westchn�a, chwytaj�c kurczowo r�g biurka i opadaj�c na krzes�o. Min�o dziesi�� lat i twarz na ok�adce zmieni�a si�, dojrza�a, staj�c si� twarz� kobiety raczej ni� dziewczyny. lecz nadal by�a to twarz, kt�r� rozpozna�aby wsz�dzie. Te w�osy - wspania�a grzywa w�os�w, kt�rych tak zawsze jej zazdro�ci�a. Te oczy. Trz�s�cymi si� ze zdenerwowania r�kami przerzuca�a pismo, dop�ki nie znalaz�a rozk�ad�wki i jeszcze jednego zdj�cia swojej przyjaci�ki z dzieci�stwa. Zdj�cie by�o zmys�owe, tak jak zamierzy� fotograf, lecz to wyraz oczu modelki przyci�ga� uwag�. Patrzy�a wyzywaj�co, buntowniczo i przez jeden nierealny moment Carrie wyda�o si�, i� wyzwanie zosta�o skierowane do niej. Zazdro��, o kt�rej ju� niemal zapomnia�a, powr�ci�a znowu, gdy przygl�da�a si� szczeg�om prowokuj�cej fotografii. Nie pami�ta�a ju� prawie tych nieprawdopodobnie d�ugich n�g, sk�ry o barwie ko�ci s�oniowej i cudownego kontrastu smuk�ych bioder i pe�nych piersi. Lecz ca�� reszt� - pe�ne, od�te wargi, oczy b��kitne niczym letnie niebo, cienk� doskona�o�� nosa i t� p�on�c� grzyw� g�stych rudych w�os�w - wszystko to pami�ta�a, podobnie jak pami�ta�a ka�dy szczeg� swego ostatniego spotkania z przyjaci�k�. Dziesi�� lat temu jej twarz by�a r�wnie pi�kna, nie by�o w niej jednak w�wczas wyzwania, pogardy, nie by�o te� dziewcz�cej beztroski. A jednak nawet w�wczas ta twarz, �ci�gni�ta w wyrazie cierpienia, zalana �zami i wykrzywiona przera�eniem - nadal pora�a�a swym pi�knem, jakby �adne z tych uczu� nie by�o w stanie odebra� jej urody. Prawd� m�wi�c, �w wyraz skrzywdzonego dziecka tylko z�agodzi� pi�kno jej rys�w, sprawiaj�c, i� uroda dziewczyny nabra�a eterycznej niemal delikatno�ci. Carrie przypomnia�a sobie dzi� tamto dziwne uczucie nienawi�ci, kt�rego do�wiadczy�a podczas ostatniego spotkania z przyjaci�k�. Przewr�ci�a stron�, niemal nie zwracaj�c uwagi na kolejne zdj�cia, szukaj�c artyku�u, kt�ry musia� towarzyszy� sugestywnej rozk�ad�wce. Jest! Rikki Blue. A zatem zmieni�a nazwisko. I nic dziwnego. Kt� m�g�by j� za to wini� - po tym, co j� spotka�o? Carrie czyta�a dalej, jej oczy szybko przebiega�y linijki tekstu, dop�ki nie zatrzyma�y si� na zdaniu, kt�re potwierdzi�o n�kaj�ce j� obawy. Ericka Blue Cassidy, obecnie Rikki Blue, wraca�a do domu. Wraca�a do St. Joan. Magazyn zsun�� si� z jej kolan, gdy ko�ysa�a-si� na krze�le, powtarzaj�c wci�� w k�ko, niczym refren. - Och, m�j Bo�e. Och, m�j Bo�e. Och, m�j Bo�e. W�a�nie wszed� do biura, gdy sekretarka zawiadomi�a go, �e jest do niego przesy�ka. Oznaczona jako osobista i poufna. Czy chcia�by, �eby mu j� przynios�a? Oczywi�cie, �e chcia�. To mog�y by� informacje, kt�rych za��da� od FBI. Ale nie by�y. Keen Bohannon odrzuci� magazyn na biurko, dopiero w�wczas zdaj�c sobie spraw�, �e nie wypu�ci� powietrza od chwili, kiedy wyci�gn�� czasopismo z koperty. Odetchn�� powoli, wpatruj�c si� w twarz z przesz�o�ci, twarz pierwszej dziewczyny, kt�r� pokocha�. Do diab�a, jedynej dziewczyny, kt�r� kiedykolwiek pokocha�. Bo�e, by�a teraz jeszcze pi�kniejsza. Zmieni�a si�, dojrza�a, lecz nadal bardzo przypomina�a dziewczyn�, kt�r� pami�ta�. Te pe�ne wargi, te szafirowe oczy, pod�u�ne, niczym klejnoty, ta masa ciemnorudych w�os�w. Poczu� pierwsze drgnienie t�sknoty, pragnienia, na kt�re nie pozwala� sobie od lat... i �alu za tym, co utracili. Nie. do cholery, za tym, co zosta�o im ukradzione. Jego oczy �ledzi�y artyku�, zatrzymuj�c si� w po�owie. - Dlaczego, Blue? - zapyta�. - Dlaczego tu wracasz? - To blu�nierstwo! - Wielebny Brett Pearson wybuchn�� gniewem, gdy tylko przekroczy� pr�g domu. Rzuci� magazyn na stolik do kawy, a jego zielone oczy p�on�y furi�, gdy zwr�ci� si� do �ony: - Ta dziwka przys�a�a to plugastwo do ko�cio�a, Carrie! Do mojego ko�cio�a! Dwie damy, kt�re akurat pomaga�y w biurze, widzia�y te... te �mieci. Wyob ra�asz sobie, co musia�y o mnie pomy�le�? - Wiem, Brett. Tak mi przykro. Mnie te� to przys�a�a. - Po co? Co jej strzeli�o do g�owy? - Czyta�e� artyku�? - spyta�a, zacieraj�c nerwowo d�onie. - Oczywi�cie, �e nie! Przecie� m�wi�em ci, �e dwie nasze siostry by�y ze mn� w biurze. Dlaczego? Co tam jest napisane? - Ona tu wraca, Brett. W�a�nie kupi�a stacj� radiow�. Przyje�d�a w przysz�ym miesi�cu. - Dobry Bo�e! Aaron Grant by� w�a�nie w biurze, gdy wesz�a jego �ona i po�o�y�a magazyn przed nim na biurku. - I c�, doktorze, pami�tasz j�? Aaron gwizdn�� cicho. - O rany, czy to naprawd� nasza Ericka? Do diab�a, kochanie, wygl�da nie najgorzej. Pam klepn�a m�a mocno po ramieniu. - O ile pami�tam, ju� w�wczas uwa�a�e� j� za wystar czaj�co �adn�. - Widz�, �e pami�� dobrze ci s�u�y, kochanie. - Wzi�� magazyn do r�k i przez chwil� przegl�da� go, szukaj�c rozk�ad�wki. - A niech mnie! Sp�jrz tylko na te wszystkie bazooki, kt�re ma na sobie! Pam wyrwa�a mu czasopismo z r�k, udaj�c gniew i �miej�c si�. Jej m�� lubi� �adne kobiety, lecz by�a absolutnie pewna, �e jej nie zdradza. Jak zwykle mu powtarza�a, gdyby kiedykolwiek posun�� si� dalej, ni� tylko do podziwiania na odleg�o��, z pewno�ci� by go wykastrowa�a. Posadzi� j� sobie na kolanach, obejmuj�c ramionami jej wystaj�cy brzuszek i staraj�c si� odebra� jej magazyn. - Przesta�, zrobisz krzywd� dziecku! - �artujesz? Ten dzieciak ju� jest wi�kszy ode mnie. A teraz pozw�l mi popatrze�. - W ko�cu uda�o mu si� odebra� jej czasopismo. - Tylko rzuc� okiem - powiedzia� przymilnym tonem, kt�ry sprawi�, �e zachichota�a. - Jeste� rozpustnym staruszkiem. - Ja? A czy to ja kupi�em ten magazyn? - Ja te� go nie kupi�am. Przys�ano mi go przesy�k� eks presow� dziesi�� minut temu. - I przyniesienie go tutaj zaj�o ci a� dziesi�� minut? Pam zaczerwieni�a si�. - Ogl�da�am zdj�cia. Przyznaj� si� do winy. Aaron nadal wpatrywa� si� w fotografie, pogwizduj�c fa�szywie. - Musisz przyzna�, �e jest na co popatrze�. My�la�em, �e ona pracuje teraz w radiu, czy co� takiego. Jest jak�� gwiazd� w Nowym Jorku, prawda? Wi�c co jej zdj�cia robi� w ma gazynie z panienkami? Pam umkn�a zwinnie z kolan m�a - nie lada wyczyn, je�li si� jest w �smym miesi�cu ci��y. - Pracuje w radiu. W Bostonie, nie w Nowym Jorku. Nie jestem pewna, o co chodzi z t� ok�adk�, ale wydaje si� raczej oczywiste, �e chcia�a zwr�ci� uwag� na sw�j powr�t do St. Joan. Aaron Grant odwr�ci� si� z krzes�em, by spojrze� na �on�. - Ale dlaczego wraca? - Kupi�a t� stacj� radiow�, lecz chyba oboje dobrze wiemy, �e nie jest to jedyny pow�d. - Hej, Junior, tw�j ojciec powiedzia�, �eby� natychmiast przywl�k� do niego ty�ek, jak tylko poka�esz si� w biurze - powiedzia�a �adna blond ��czniczka do zast�pcy Allana Witcomba, gdy tylko pojawi� si� w biurze szeryfa. - Co go tak pogoni�o? - spyta� Allan. - Mo�e chodzi o ten magazyn, kt�ry przys�ano dzi� rano ekspresem. - Tak? I gdzie on jest? - Tw�j ojciec go zabra�. - Jak to si� sta�o, skoro by� zaadresowany do mnie? - spyta�. Tanya Sweeny wzruszy�a ramionami. - Wiesz, jak to jest. Je�eli przychodzi co� zaadresowane A. Witcomb, to automatycznie kieruj� to do szeryfa. Nie zauwa�y�am dopisku �Junior", dop�ki nie by�o za p�no. - Powiedz mi co� wi�cej. - To jeden z tych magazyn�w porno, wiesz? Chyba Play- mate. Tak czy inaczej, na ok�adce jest jedna z twoich dawnych kole�anek - Tanya roze�mia�a si�. - Kapujesz? Playmate Magazinei twoja stara kole�anka? Allan podrapa� si� po karku, w jego oczach odbi�o si� rozdra�nienie. - Kapuj�, Tanya. Lecz nie mam poj�cia, o czym ty m�wisz. - No c�, kiedy� nazywa�a si� Ericka Cassidy, ale zmieni�a nazwisko na Rikki Blue. Nie pytaj mnie, dlaczego. Te zdj�cia s� mocne, naprawd� mocne. - Potrz�sn�a d�o�mi, jakby sparzy�y j� fotografie. - Ale to artyku� tak zdenerwowa� twojego ojca. - Wykrztu� to wreszcie, Tanya. Tanya milcza�a nad�sana jeszcze przez chwil�, dop�ki wyraz jego oczu nie ostrzeg� jej, by zrobi�a to, o co prosi�. r - Ona wraca do St. Joan. I to wszystko. - Wszystko? Do diab�a, dziewczyno, mo�esz mi wierzy�, na etym si� nie sko�czy. To k�opot przez du�e K. Sally Jane Matthers tak�e przeczyta�a artyku�. Siedzia�a teraz, wygl�daj�c przez okno widokowe, wychodz�ce na jezioro. W jasnym wiosennym s�o�cu jego powierzchnia b�yszcza�a niczym tafla b��kitnego szk�a, usiana diamentami. By� taki pi�kny, ten raj Ozark. Lecz nie zawsze tak by�o. W tamtych czasach ca�y ten obszar skalany zosta� przez przemoc i strach. Lecz, Jezu Chryste, to by�o dziesi�� lat temu. Spojrza�a w d� na czaruj�c� twarz swojej przyjaci�ki z dzieci�stwa. - I co, Ericka, co ty, u diab�a, kombinujesz? Ksi�ga 1 Wyjd�cie moje przyjaci�ki, pobawcie si� ze mn� I przynie�cie swojej lalki W drapiemy si� na moj� jab�onk� Opr�nimy zbiornik na deszcz�wk� Pohu�tamy si� na drzwiach od piwnicy I znowu b�dziemy najlepszymi przyjaci�kami Na zawsze. Saxie Dowell 17 maja 1985 - 28 maja 1985 Rozdzia� 1 maj 1985 By�y pi�kne. Nie by�o to co�, o czym zwyk�y rozmy�la�. Prawd� m�wi�c, nie by�o to nic wielkiego. Nie w ma�ym miasteczku na pojezierzu - St. Joan w stanie Missouri, o 8 335 mieszka...
ptomaszew1966