Galicki Sennik lunatyka.txt

(74 KB) Pobierz
Lech Galicki

SENNIK LUNATYKA

Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000
Wielkiemu Siewcy Gwiezdnego Py�u,
Kt�rego ziemskie snu poletka
S�onecznikami porastaj�
WST�P
Pozwoli � Mu m�wi �, by poczu � Jego b�l...
Nie jest �atwo by� cz�owiekiem. Takim, na podobie�stwo Boga stworzonym. Gdzie� 
po drodze zgubili�my
nasze dusze. Mo�e je nam ukradziono? A je�li umar�y, pozostawiaj�c nas niczym 
puste odwl�ki?
Nie ma miejsca na mi�o��, empati�, altruizm. Spolegliwy, mi�osierny cz�owiek nie 
brzmi
dumnie. Nie jest na topie. Wr�cz przeciwnie, kojarzy si� �le. Ze s�abo�ci�, 
nieudacznictwem,
nieznajomo�ci� obowi�zuj�cych trend�w.
Nowy (?) �wiat jest dla silnych jednostek. Tylko one maj� prawo do �ycia. Te 
s�abe musz�
im ust�pi� pola. Niech gnij� gdzie� po cichu, nie deprymuj�c swoim widokiem 
szcz�liwych
twarzy ludzi new age.
I odchodz�. Umieraj� bezg�o�nie. Czasem z wielkim hukiem... Id� do �wiat�a, bez 
�alu zostawiaj�c
pusty odw�ok w eleganckim pasa�u handlowym. �ebracza papierowa torba uwalnia
si� od agonalnego u�cisku rozsypuj�c na ziemi odrobiny chleba. Zniesmaczeni 
�porz�dni ludzie�
rozchodz� si� poirytowani.
Nie s� potrzebne wielodzietne rodziny. Nie s� potrzebne samotne matki. Nie s� 
potrzebne
sieroty. Nie s� potrzebni starcy. Nie s� potrzebni ob�o�nie chorzy. Nie s� 
potrzebni bezdomni.
Czasami niepotrzebnych si� po prostu zabija...
Odrzucasz ich Cz�owieku. Odrzucasz Boga, chocia� w niedziel� ��esz, sk�adaj�c do 
Niego r�ce.
Sonka � bohaterka jednego z opowiada� tego tomu � przysz�a, gdy odeszli inni. 
Jej szara rzeczywisto��
postrzega�a to, co dla pozosta�ych nie istnia�o. By�a wiatykiem na drog� 
cz�owieka, kt�ry funkcjonowa�
w wirtualnym �wiecie. Dzi�ki Sonce jego droga ku �wiat�u posypana by�a p�atkami 
gest�w...
Ca�a tw�rczo�� Lecha Galickiego to symbole. Przes�anie wyra�one w znakach. 
Autorowi
�Sennika lunatyka� niejako �atwiej epatowa�. Pozwolono, bowiem Jemu zobaczy� to, 
co dla
innych nie istnieje, a czego b�d� musieli kiedy� ze zdziwieniem dotkn��.
Lech Galicki ma po prostu obowi�zek szuka� Boga w ludziach �niepotrzebnych�, a 
tym
�potrzebnym� m�wi� o drogach prowadz�cych do �wiat�a. O tym, �e �cz�owiek w 
biegu zapomina
o najpi�kniejszych snach...� Galicki to robi. Z kunsztem. Troch� kuchennymi
drzwiami. Zaczynaj�c czyta� Jego teksty nie do��, �e chce si� czyta� dalej to 
jeszcze ich lektura
zmusza do retrospekcji. Wystarczy zamkn�� oczy, by ujrze� kadry ze swego �ycia. 
Takie
same, jakie b�yskawicznie s� nam przywo�ywane, gdy nagle ulatujemy ku �wiat�u...
�Je�eli us�yszysz, �e umar�em nie wierz, ja �yj�... ja Jestem� � panie Lechu.
Krzysztof P. Orszagh
(Prezes Stowarzyszenia Przeciwko Zbrodni im. Jolanty Brzozowskiej, dziennikarz. 
Kilkakrotnie cudem
unikn�� �mierci, dwukrotnie prze�y� �mier� kliniczn�. Zab�jstwo Joli by�o 
prze�omem w Jego �yciu....)
L�KI LESIA
Lesia zmorzy� sen niespokojny. Wyraziste obrazy przesuwa�y si� przed oczami jego 
rozbudzonej
duszy i doskonale wiedzia�, �e dane jest mu prze�ywa� to, co zdarzy�o si� przed
laty. Z niewiadomego powodu przesz�o�� splot�a si� w�z�em z tera�niejszo�ci�.
Oto pocz�tek lat sze��dziesi�tych. Jest kilkuletnim ch�opcem. Ojciec prowadzi go 
na wystaw�
zatytu�owan�: �To jest wojna�. Nie chce tam i��, boi si� i zaczyna p�aka�, a 
jego tata,
kt�ry II wojn� �wiatow� prze�y� w sowieckiej i niemieckiej niewoli, w katowniach 
i obozach
koncentracyjnych, upiera si�: �P�jdziemy, zobaczysz, tobie nic nie grozi�.
Poszli. W podziemiach kina znajdowa�y si� umieszczone w gablotach zdj�cia 
przedstawiaj�ce
miny, wychudzonych ludzi w pasiakach, rozstrzelanych. Co kilka metr�w ustawiono
bomby lotnicze, karabiny maszynowe, a w studiu wy�wietlano bez przerwy film 
dokumentalny.
Wy�y syreny, rycza�y silniki pikuj�cych samolot�w, s�ycha� by�o �wisty, wybuchy, 
a
ogarni�ci panik� przechodnie biegli p�on�cymi ulicami, w�r�d wal�cych si� dom�w.
Lesio zaciska powieki, palcami zatyka uszy i czerwieniej�c na twarzy, 
rozpaczliwie krzyczy.
Przera�ony ojciec wynosi go na r�kach, lecz on jeszcze d�ugo �ka.
� Ja si� boj�, nie chc� � ju� nigdy!
� Dlaczego on tak mocno to prze�y�? � pyta matka Lesia � Ja podczas 
bombardowania, a
mia�am w�wczas chyba ju� osiemna�cie lat, dosta�am ataku histerii. On nie wie, 
co to prawdziwa
wojna. To tylko film. Mo�e w genach przekaza�am mu sw�j strach? � pyta sama 
siebie.
Kilka miesi�cy p�niej umar� dziadek Lesia. Rodzice zastanawiaj� si�, jak synowi 
o tym
powiedzie�. Nigdy nie m�wili dziecku, �e kiedy� si� umiera. Wr�cz chronili go 
przed poznaniem
tej strasznej prawdy. Niech dowie si�, gdy dojrzeje.
�Jak to, umar�? � pyta Lesio. � Czy to znaczy, �e nigdy go nie zobacz�? � 
powtarza zdezorientowany
kilka razy.
� Na tym �wiecie nie zobaczysz � odpowiada matka.
� A gdzie on b�dzie?
�Jego cia�o w grobie, dusza w niebie.
� W grobie?
� No, w takim specjalnym miejscu wykopanym w ziemi, na cmentarzu.
� Przecie� nie b�dzie m�g� oddycha�, widzie� nieba, s�ysze� ptak�w i rozmawia� z 
nami!
� krzyczy zal�kniony ch�opiec.
Potem Lesio nic nie m�wi. Nie mo�e spa�. A gdy za�nie, sypie si� zaraz na niego 
piach. I
oddycha� nie mo�e. I nic nie widzi. Zmarkotnia�, a cho� p�niej zapomnia� o 
wszystkim, jednak
�ycie co pewien czas przypomina�o mu o istnieniu �mierci.
Ulic� przemkn�� sznur wojskowych samochod�w.
� Dlaczego ich tak du�o?
� Bo wybuch�a wojna � za�artowa�a du�o starsza kuzynka Lilka.
�Jak to, wojna?
Oczy mia� ze strachu du�e jak talerze.
� No, wiesz, my b�dziemy si� broni�, bo oni nas b�d� atakowa�.
� I bomby b�d� lecia�y i wybuchy b�d�? �wykrztusi� ch�opiec.
� O, pewnie � odpowiedzia�a Lilka i wysz�a.
Nikogo nie by�o w domu. Lesio schowa� si� do szafy, narzuci� na siebie koce, 
p�aszcze i
poduszki. Nie m�g� oddycha�, widzie� nieba i s�ysze� ptak�w. Ach, to taka jest 
�mier� � pomy�la�.
Taki strach. I zaraz wybuchn� bomby i zawyj� syreny.
Zm�g� go sen niespokojny. Wyraziste obrazy przesuwa�y si� przed oczami jego 
rozbudzonej
duszy. Doskonale wiedzia�, �e dane jest mu prze�ywa� to, co zdarzy�o si� przed 
laty.
Przesz�o�� splot�a w�z�ami tera�niejszo�� z przysz�o�ci�. Przez szpar� w 
drzwiach starej szafy
wnikn�� promie� o�ywczego �wiat�a.
KR�TKA ULICA
Ta ulica jest kr�tka. Ot, dziewi�� dom�w, niegdy� przed II wojn� �wiatow� 
wspania�ych
niemieckich willi. Gdy nasta� pok�j zamieszkiwali w nich osadnicy z r�nych 
rejon�w Polski
i zapewne ma�o kogo frapowa�y pytania; kto tu przede mn� �y�? Jak �y�? Gdzie 
jest teraz...?
Albo: czyje imi� nosi�a ulica? Tu, zwykle w domach przychodzi�o na �wiat i 
dorasta�o pokolenie
wy�u demograficznego lat pi��dziesi�tych. Razem bawili�my si� w chowanego, 
grali�my
w pi�k� no�n�, staczali�my boje z r�wie�nikami z ulicy za p�otem. Stawali�my 
si�, cho�
nawet nie b�d�c �wiadomi tego, wielk� rodzin� z kr�tkiej ulicy.
Zapominanie zacz�o si�, gdy jedni ko�czyli studia, drudzy zak�adali w�asne 
rodziny, a
kolejni emigrowali daleko � na inne kontynenty. W ci�gu kilku lat rozpad�y si� 
najlepsze
przyja�nie, ba, wygas�o nawet zainteresowanie tym, co dobrego lub bardzo z�ego 
dotkn�o
s�siad�w za miedz�. A na kr�tkiej ulicy wida� wszystko dok�adnie i przera�liwie 
ostro. Zacz�li
umiera� ludzie starsi. Odchodzili tak�e ci, kt�rzy zgodnie z kalendarzem 
biologicznym
mieli wybiec daleko � poza granic� drugiego tysi�clecia. Wszystko zacz�o si� 
zdarza� jakby
wbrew ludzkiemu rozs�dkowi i logice. Pe�ni �ycia nagle je utracili. Pewnym, 
najlepszym dot�d
przyjacio�om zza m�rz i ocean�w nie starczy�o czasu, a mo�e pieni�dzy, aby 
przyjecha� i
ich po�egna�. Bali si� wspomnie�?
W filmie Stevena Spielberga Hook doros�y Piotru� Pan, kt�ry kiedy�, gdy by� 
dzieckiem,
potrafi� lata� i robi� wiele niezwyk�ych rzeczy, jest zabieganym biznesmenem, z 
pot�niej�cym
brzuchem i notorycznie rozko�atanymi my�lami. Nie potrafi ju� wzbija� si� 
(cho�by my�lami)
ponad poziomy, w przestworza, wspomina�, pami�ta�... �Jaka szkoda, �e nie ma w 
nas
ju� natury dziecka� � m�wi z �alem jeden z bohater�w filmu Przed sklepem 
Jubilera, zrealizowanego
wed�ug sztuki ks. Karola Wojty�y, obecnego Wielkiego Papie�a. W biuletynie
Ameryka�skiego Towarzystwa Wydawc�w Gazet napisano: �Aby dobrze pisa�, trzeba 
(...)
stworzy� sw�j Strych Babuni: trzeba kolekcjonowa� s�owa, wyra�enia, obrazy; 
zbiera� kolory;
zapachy, d�wi�ki, gesty, faktur� materia��w, trzeba kultywowa� w sobie odbi�r 
tego, co
powszednie: d�tek ze spuszczonym powietrzem, spalonych �ar�wek, zerwanych 
sznurowade�,
opuszczonych nut (...). Gromadzimy takie drobiny i okruchy, wiedz�c, �e kiedy� 
mog� si�
przyda�.
Aby �y�, trzeba stworzy� sw�j Strych Babuni. Wszystko mija, ale je�eli pami�ci w 
nas nie
b�dzie i je�li zabraknie w nas duszy dziecka, to gdy na nasze kr�tkie ulice 
przyjd� nowi osadnicy,
nikt im nie powie, kto tu przed nimi �y�, jak �y� i kiedy odszed�. A 
przynajmniej, jakie
nosi� imi�, gdy kr�tka ulica by�a jego �wiatem.
WINDA
Zadzwoni� telefon. Alarmuj�ca informacja. Z pobliskiego wie�owca chce wyskoczy� 
starszy
m�czyzna. Szybko biegn� do windy. W �rodku tylko jedna osoba � Staruszek. Te� 
zje�d�a
na parter. Nagle, na sz�stym pi�trze, winda zatrzymuje si� gwa�townie. Ga�nie 
�wiat�o.
Drzwi zablokowane, cisza... Wszystko dzieje si� tak b�yska-wi�nie. Nie ulega 
w�tpliwo�ci,
�e jeste�my w d�wigowym pude�ku sami, alarm nie dzia�a. Wyobra�nia podpowiada, 
i� za
chwil� stanie si� co� z�ego. Strach tak bardzo nas parali�uje, �e wykrztuszamy z 
siebie niezborne
zdania i po omacku szukamy jakich� przycisk�w. Tak minuta po minucie. �Aniele
Bo�y, Str�u m�j...�. Niespodziewanie zapala si� �wiat�o, zaczynaj� dzia�a� 
mechanizmy.
Szcz�liwie zje�d�amy na parter. Wychodzimy z windy szybko, prawie wybiegamy, 
�ycie
jest pi�kne. Czujemy si� jak na ziemi obiecanej.
Docieram na miejsce zdarzenia. Na szcz�cie nie dosz�o do tragedii. M�czyzna 
nie �wyskoczy�
z �smego pi�tra. ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin