Butler O E Przypowieść o siewcy.txt

(618 KB) Pobierz
Butler Octavia E

Przypowie�� o Siewcy

Rok 2024 1-3
Rok 2024
Istota geniuszu to uporczywa tw�rcza obsesja, id�ca w parze ze zdolno�ciami przystosowawczymi. Bez 
uporu 
pozostaje jedynie chwilowy entuzjazm. Bez zdolno�ci
przystosowawczych mo�e grozi� niszczycielski fanatyzm. Bez tw�rczej obsesji nie ma zgo�a nic.
"Nasiona Ziemi: Ksi�gi �ywych"
pi�ra Lauren Oya Olamina
1
Czegokolwiek dotykasz.
Ulega Zmianie.
Cokolwiek zmieniasz,
Zmienia te� ciebie.
Zmiana
Jest jedyna, trwa�a, prawd�.
B�g
Jest Przemian�.
"Nasiona Ziemi: Ksi�gi �ywych"
SOBOTA, 20 LIPCA 2024
Zesz�ej nocy zn�w mia�am ten sen. Chyba powinnam si� go spodziewa�. �ni mi si� za ka�dym razem, 
kiedy 
walcz� - gdy miotam si� na moim w�asnym, wewn�trznym
haczyku, pr�buj�c udawa�, �e nie dzieje si� nic niezwyk�ego. Przychodzi, kiedy staram si� by� dobr� 
c�rk� dla 
taty.
Dzisiaj oboje obchodzimy urodziny - ja pi�tnaste, tato pi��dziesi�te pi�te. Jutro postaram si� 
sprawi� mu 
przyjemno�� - jemu, ca�ej wsp�lnocie i Bogu.
No wi�c ubieg�ej nocy �ni� mi si� ten sen, kt�ry przypomina, �e wszystko jest jednym wielkim 
k�amstwem. 
Czuj�, �e musz� go opisa�, bo w�a�nie to samooszustwo
najbardziej nie daje mi spokoju.
***
Ucz� si� lata�, pr�buj� unie�� si� do g�ry. Nikt mi nie pokazuje, co trzeba robi� - ucz� si� sama, 
po troszeczku, 
jedna lekcja �niona za drug�. Niezbyt
subtelna wizja, za to bardzo natr�tna. Mam ju� za sob� sporo takich lekcji i latam teraz du�o 
lepiej ni� na 
pocz�tku. Jednak, chocia� nabra�am wi�cej zaufania
do w�asnych umiej�tno�ci, nie mog� przesta� si� ba�. Ci�gle nie ca�kiem panuj� nad kierunkiem lotu.
Nachylam si� do przodu w stron� drzwi, kt�re przypominaj� te mi�dzy moim pokojem a korytarzem. 
Pochylam si� w ich kierunku, chocia� wydaj� si� daleko
ode mnie. Ze sztywnym, napi�tym cia�em puszczam to co�, czego si� trzymam, co do tej pory nie 
pozwala�o mi 
ani wzlecie�, ani upa��. Zawisam w powietrzu,
wyci�gni�ta ku g�rze, ale nie wzbijam si� ani nie opadam. Wreszcie zaczynam si� porusza�, jak 
gdybym 
szybowa�a w powietrzu, sun�c par� st�p nad pod�og�,
targana jednocze�nie panicznym strachem i rado�ci�.
Lec� do drzwi, kt�re jarz� si� blad�, zimn� po�wiat�. P�niej zbaczam troch� na prawo, niedu�o - i 
jeszcze 
troch�. Zdaj� sobie spraw�, �e zamiast trafi�
w drzwi, wyr�n� w �cian� obok, ale nie mog� zatrzyma� si� ani skr�ci�. Dryfuj� coraz dalej od nich, 
dalej od ich 
ch�odnego blasku, w stron� innego �wiat�a.
�ciana przede mn� pali si�, a ogie�, kt�ry buchn�� nie wiedzie� sk�d, strawi� ju� mur i zaczyna si� 
do mnie 
zbli�a�, si�ga� po mnie. P�omienie rozpe�zaj�
si�, ja za� lec� w nie. Strzelaj� doko�a. Miotam si�, szamocz�, pr�buj� wyp�yn�� z po�ogi, 
czepiaj�c si� 
gar�ciami powietrza i ognia, wierzgaj�c i p�on�c!
Ciemno.
Jakbym si� troch� budzi�a. Czasami tak jest w momencie, gdy ogie� ju� mnie po�era. Wtedy jest 
niedobrze. 
Kiedy ca�kiem si� rozbudz�, potem nie mog� ju�
zasn��. Staram si�, ale jeszcze nigdy mi si� nie uda�o.
Tym razem nie budz� si� do ko�ca. Zapadam w drug� cz�� snu - t� zwyczajn� i rzeczywist�, kt�ra 
zdarzy�a 
si� przed laty, kiedy by�am malutka, cho� wtedy
wydawa�o mi si�, �e to nie ma �adnego znaczenia.
Ciemno��.
Mrok ja�nieje.
Gwiazdy.
Rzucaj� zimne i blade, migotliwe �wiat�o.
- Kiedy ja by�am ma�a, nie by�o wida� tylu gwiazd - odzywa si� do mnie macocha.
M�wi po hiszpa�sku, w swym ojczystym j�zyku; drobna, stoi bez ruchu i patrzy w g�r� na szeroki pas 
Drogi 
Mlecznej. Wysz�y -�my po zmroku na dw�r zebra�
pranie ze sznura. Dzie� by� gor�cy, jak zwykle, a obydwie lubimy ch�odn� ciemno�� zapadaj�cej nocy. 
Nie ma 
ksi�yca, ale widoczno�� jest dobra. Niebo roi
si� od gwiazd.
Niedaleko nas ciemnieje masywn� obecno�ci� mur s�siedztwa. Jego kontur kojarzy mi si� ze 
zwierz�ciem, 
kt�re przykucn�o przed skokiem - bardziej do ataku
ni� obrony. Na szcz�cie obok jest macocha, kt�ra si� nie boi. Staj� tu� przy niej. Mam dopiero 
siedem lat.
Patrz� do g�ry na gwiazdy i na g��bok� czer� nieba, czarne niebo.
- Czemu nie widzia�a� gwiazd? - pytam. - Przecie� wszyscy mog� je zobaczy�.
Ja te� m�wi� po hiszpa�sku: ona mnie nauczy�a. Wsp�lny j�zyk rodzi mi�dzy nami poczucie blisko�ci.
- �wiat�a miasta - m�wi macocha. - �wiat�a, rozw�j, post�p... Dzi� ju� jeste�my za m�drzy i za 
biedni, �eby 
dalej zawraca� sobie g�ow� takimi rzeczami.
- Urywa na chwil�. - Kiedy by�am w twoim wieku, moja mama opowiada�a mi, �e gwiazdy - te kilka, 
kt�re 
widzieli�my - to okna do nieba, przez kt�re B�g wygl�da,
aby mie� nas na oku. Wierzy�am w to prawie ca�y rok.
Macocha podaje mi ca�e nar�cze pieluch mojego najm�odszego brata. Bior� je i ruszam z powrotem w 
stron� 
domu, do miejsca, gdzie postawi�a wielki wiklinowy
kosz na pranie, po czym sk�adam sw�j �adunek na stercie ubra�. Kosz jest pe�ny. Ogl�dam si� i kiedy 
widz�, �e 
macocha na mnie nie patrzy, pozwalam sobie
waln�� si� do ty�u na mi�kki stos czystych rzeczy. Przez chwil� opadam, zupe�nie jakbym p�yn�a.
Le�� i przygl�dam si� gwiazdom. Znajduj� niekt�re konstelacje, przypominaj�c sobie nazwy 
poszczeg�lnych 
gwiazd. Nauczy�am si� ich z ksi��ki o astronomii,
kt�ra by�a w�asno�ci� matki mojego ojca.
Widz� nag�y rozb�ysk �wietlistej smugi meteoru po zachodniej strome nieba. Wpatruj� si� w to 
miejsce w 
nadziei, �e wypatrz� j� jeszcze raz, ale wo�a
mnie macocha, wi�c wracam do niej.
- Teraz te� s� �wiat�a miasta - m�wi� do niej - i wcale nie zas�aniaj� gwiazd. Potrz�sa g�ow�.
- Nigdzie w okolicy nie �wieci ju� tyle �wiate� co kiedy�. Dzisiejsze dzieci nie maj� poj�cia, jaka 
�una bi�a 
dawniej od miast - i to jeszcze wcale nie
tak dawno temu.
- Wol� widzie� gwiazdy - oznajmiam.
- Gwiazdy s� za darmo. - Macocha wzrusza ramionami. - Ja tam chcia�abym, �eby wr�ci�y �wiat�a 
miasta, im 
pr�dzej, tym lepiej. Na razie mo�emy pozwoli�
sobie tylko na gwiazdy.
2
Dar od Boga
Mo�e osmali� niegotow� d�o�.
"Nasiona Ziemi: Ksi�gi �ywych"
NIEDZIELA, 21 LIPCA 2024
To ju� co najmniej trzy lata, jak B�g mojego ojca przesta� by� moim Bogiem. Jego Ko�ci� przesta� 
by� moim 
Ko�cio�em. Mimo to dzisiaj - dlatego �e jestem
tch�rzem - pozwalam si� do niego wprowadzi�. Pozwalam, �eby ojciec ochrzci� mnie we wszystkie trzy 
imiona 
tego Boga, kt�ry ju� nie jest moim.
M�j B�g nosi inne imi�.
Tego ranka wstali�my wcze�nie, aby przej�� przez ca�e miasto i zd��y� do ko�cio�a. W wi�kszo�� 
niedziel tato 
odprawia nabo�e�stwo w kt�rym� z naszych
frontowych pokoi. Jest pastorem baptyst�w i cho� nie wszyscy z s�siedztwa s� baptystami, ci, kt�rzy 
odczuwaj� 
potrzeb� chodzenia do ko�cio�a, ch�tnie do
nas zagl�daj�. W ten spos�b nie musz� ryzykowa� wychodzenia na zewn�trz, gdzie wszystko jest takie 
ob��kane 
i gro�ne. I tak wystarczy, �e niekt�rzy - m�j
ojciec, na przyk�ad - musz� i�� do pracy przynajmniej raz w tygodniu. �adne z nas nie chodzi ju� do 
szko�y. 
Doro�li denerwuj� si�, kiedy dzieci opuszczaj�
s�siedztwo.
Ale dzi� by�a specjalna okazja. Ojciec um�wi� si� z jednym ze swych przyjaci� - innym pastorem, 
kt�ry wci�� 
mia� prawdziwy ko�ci� z prawdziw� chrzcielnic�.
Dawniej tato te� mia� sw�j ko�ci�, zaledwie par� przecznic za naszym murem. Zbudowa� go, gdy 
jeszcze nie 
by�o tylu mur�w. Ale p�niej zacz�li w nim
nocowa� bezdomni, kilka razy spl�drowano go i zdewastowano, na koniec kto� pola� budynek benzyn� w 
�rodku 
i naoko�o, a potem doszcz�tnie spali�. Razem
z ko�cio�em sp�on�o siedmiu bezdomnych, kt�rzy akurat spali w nim tamtej nocy.
Przyjacielowi taty, wielebnemu Robinsonowi, dotychczas udawa�o si� jakim� cudem ocali� sw�j 
ko�ci�ek od 
zniszczenia. Tego ranka pojechali�my tam na
rowerach - ja, moi dwaj bracia, czw�rka innych dzieci z s�siedztwa te� dojrza�ych do chrztu, ojciec 
i jeszcze 
kilku doros�ych s�siad�w ze �rut�wkami. Wszyscy
doro�li byli uzbrojeni. Taka jest zasada. Wychodzi si� grup� i pod broni�.
Mo�na by�o nie rusza� si� z s�siedztwa i ochrzci� wszystkich w domowej wannie, co wypad�oby taniej 
i 
bezpieczniej, i - je�li chodzi o mnie - ca�kiem
by wystarczy�o. Powiedzia�am im to, ale nikt nie zwr�ci� na mnie uwagi. Dla doros�ych wyprawa na 
zewn�trz do 
prawdziwego ko�cio�a by�a jak powr�t do dawnych
dobrych czas�w, gdy wsz�dzie sta�y ko�cio�y i pali�o si� mn�stwo �wiate�, a benzyny - zamiast do 
lamp - 
u�ywa�o si� do nap�dzania aut i ci�ar�wek. Nie
przegapi� �adnej okazji, aby wskrzesi� stare dobre dni czy poopowiada� dzieciakom, jak to b�dzie 
wspaniale, 
kiedy kraj zn�w stanie na nogi i wr�c� szcz�liwe
czasy.
No tak.
My - prawie wszystkie dzieci - tak� eskapad� traktowali�my po prostu jak przygod�, pretekst do 
wycieczki za 
mur. Chrzcili�my si� z obowi�zku albo w ramach
jakiego� ubezpieczenia na wszelki wypadek - wi�kszo�� z nas nie przejawia zbytniego zainteresowania 
wiar�. 
Ja, owszem - tyle �e ja i tak wyznaj� przecie�
inn� religi�.
- Po co ryzykowa�? - powiedzia�a mi Silvia Dunn par� dni wcze�niej. - Mo�e naprawd� co� tam jest w 
tej ca�ej 
religii.
Jej rodzice byli o tym przekonani, wi�c jecha�a teraz z nami.
M�j brat Keith, kt�rego te� zabrali�my, ani troch� nie podziela� mojej wiary. Te sprawy s� mu po 
prostu 
oboj�tne. Tato chcia� go ochrzci�, wi�c si� zgodzi�.
Keitha w og�le niewiele obchodzi. Lubi prowadza� si� ze swoimi kole�kami i udawa� doros�ego. Unika 
pracy, 
szko�y i ko�cio�a. Ma dopiero dwana�cie lat,
jest najstarszy z moich trzech braci. Nie przepadam za nim - ale to jest pupilek naszej macochy, 
kt�ra ma trzech 
rozgarni�tych syn�w i jednego t�paka -
a w�a�nie jego kocha najbardziej.
Podczas jazdy Keith rozgl�da� si� na wszystkie strony cz�ciej ni� ktokolwiek z nas. Ma ambicj�, 
je�li tak to 
mo�na nazwa�, �eby opu�ci� s�siedztwo i
wyjecha� do Los Angeles. Nigdy nie potrafi sprecyzowa�, co b�dzie tam robi�. Chce tylko dosta� si� 
do du�ego 
miasta i zarobi� kup� pieni�dzy. Wed�ug mojego
ojca wielkie miasto jest jak padlina, kt�r� toczy r�j muszych ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin