Skradzione Życie
by Klaudusiar1
Rozdział trzeci
-Nie znam już tej dziewczyny, którą byłam wtedy, ale dobrze ją pamiętam, tego nie da się od tak zapomnieć... Musze pani powiedzieć, że całe to chore zamieszanie w moim życiu zaczęło się gdy miałam dziesięć lat i zmarł mój ojciec... tak, to było dawno. Moja matka wyszła ponownie za mąż gdy miałam piętnaście lat, ale nie mogę powiedzieć, że było wtedy źle... Nie mogę narzekać, ale musi Pani zrozumieć, że myślałam tak tylko wtedy, bo przyszłość spieprzyła mi całe życie... Moja historia zaczyna się dziesięć lat temu, ale chyba na początek muszę opowiedzieć o swojej rodzinie...- westchnęłam, gdyż był to pierwszy raz gdy komuś to mówiłam, a bynajmniej to co zamierzam powiedzieć Adeli, nigdy nie wyszło na jaw...- trudno mówić mi o mojej...matce, bo nie miałam z nią nigdy dobrego kontaktu. Prowadziła swoją własną firmę, którą była zaabsorbowana, przez co widziałam ją dwie godziny dziennie, a ona zapamiętała mnie jako dziesięcioletnią dziewczynkę, która nie miała pojęcia o życiu i nie posiadała żadnej wiedzy... W ogóle mnie nie znała. Moja matka uważała mnie za pustą idiotkę, której wszystko udawało się przez przypadek, bo przecież jak ktoś taki jak ja mógł coś osiągnąć? Wychodziła z założenia, że głupi ma zawsze szczęście. Jej stosunek do mnie spowodował, że przestałyśmy rozmawiać o rzeczach ważnych, zastępując je błahostkami. Każdą moją myśl, to co powiedziałam krytykowała, rozkładała na części pierwsze udowadniając mi jaka jestem głupia. Nie chcę w żadnym wypadku by pani pomyślała, że nie mam szacunku do tej kobiety, jest wręcz przeciwnie, bo pomimo tego jak mnie traktowała, była dobrym człowiekiem, mądrą kobietą, bardzo pomocną... Miała swoje wady... uważała się za ideał, bez skaz, a wszystko co powiedziała było święte i nie do podważenia... Po prostu uważała, że jej metody wychowawcze są dobre...Taka jest moja matka... Mój brat- Damian- wyjechał kilka lat temu do Stanów, bo miał dosyć przewrażliwionej matki, cóż moja matka uważała Damiana za chodzący ideał, mądrego i porządnego człowieka, jak bardzo się myliła... Mój brat jest ode mnie starszy, ale ma duszę wiecznie zbuntowanego nastolatka, do tej pory się nie ożenił. Jego życie opierało się na ciągłych imprezach, jedno nocnych związkach i kaca nad ranem. Najbardziej irytował mnie jego stosunek do kobiet, nie szanował ich, nie szanował siebie... Po prostu szedł do łóżka z każdą, nie mając zahamowań moralnych... Ale kiedyś mieliśmy świetny kontakt, później się popsuło, zaczął uważać mnie za użalającą się i robiącą z siebie ciągłą niewolnice, dlaczego... do tego jeszcze wrócę...
- Dobrze...- przerwała Adela, wyrywając mnie z zamyślenia...- do czego ma prowadzić ten cały monolog?
- Postanowiłam, że mnie Pani pozna...- powiedziałam patrząc jej prosto w oczy...
-Chcesz powiedzieć, że do tej pory nikomu na to nie pozwoliłaś?- zapytała, a ja pokiwałam głową- a inni lekarze? by wydać taką diagnozę musieli cię poznać, nie mogę być pierwsza, której to mówisz...
- Jest Pani...- powiedziałam szczerze, spuściła wzrok zapisując coś w swoich notatkach
- W takim razie kontynuuj...
- Mój ojczym...nigdy się nie odzywał, był miłym człowiekiem, który nie narzucał się swoją osobą, sprawiał wrażenie człowieka spokojnego, który miał kilka swoich dobrych dowcipów. Był... raczej jest człowiekiem bardzo oczytanym, inteligentnym... ale pozory czasami mylą... tak jak oszukały moją matkę, mnie i całą rodzinę... Tu chyba tak naprawdę zacznę swoją historię...- moje serce przyspieszyło, bo o to musiałam powiedzieć coś czego żadne ludzkie ucho nie słyszało... Pierwszy raz od tych kilkunastu lat otworzę się przed kimś, a czy to będzie dobra decyzja, to się dopiero okaże- gdy miałam siedemnaście lat, wszystko wydawało się być proste byłam szczęśliwa, naprawdę... ale to się zmieniło bardzo szybko... bo widzi Pani ja...byłam molestowana...- widziałam jak Adela podnosi głowę z szeroko otwartymi oczyma, nie dowierzając moim słowom...
- Byłaś molestowana... to straszne!- powiedziała szczerze, ale chyba tylko dlatego, że się na chwilę zapomniała, nie tego oczekiwała- przepraszam... nie powinnam, jeśli chcesz kontynuuj...
- Pamiętam dokładnie ten wieczór kiedy przyszedł do mnie po raz pierwszy... Wie Pani co... problem molestowania zawsze wydawał mi się odległy, był ukazywany w filmach i tylko tam go umieszczałam. Oglądałam te filmy i nie rozumiałam jak te dziewczyny, te nastolatki mogą na to pozwalać, dlaczego nie pójdą na policje, nie powiedzą matce czy komuś bliskiemu...ale wtedy właśnie zrozumiałam... Byłam zszokowana, bo nigdy nie przypuszczałam, że coś takiego może mnie spotkać, całe moje ciało było napięte, po prostu stałam jak osłupiała a on mnie dotykał... nie potrafiłam się ruszyć... nie potrafiłam wydobyć z siebie słowa... zrozumiałam dlaczego te dziewczyny w filmach nie protestowały...nie mogły, chciałam żeby skończył, żeby odszedł, nie rozumiałam... Powtórzył to później cztery razy, nigdy nie zmusił mnie do seksu, tyle dobrego... ale jego niepewny dotyk, a jednocześnie tak bardzo odrażający, jego usta i dłonie na mojej skórze...- przestałam mówić ścierając szybko pojedynczą łzę z policzka, tak wiele mnie to kosztowało... Pani doktor siedziała zamurowana, patrząc na mnie, praktycznie nie oddychając... - Kiedy zrobił to piąty raz- powiedziałam drżącym głosem- krzyknęłam, nie! Odsunął się ode mnie, powiedział- przepraszam- jakby myślał, że to coś da... i wyszedł... krzyknęłam za nim, że mam gdzieś jego przeprosiny...ale on powiedział tylko, że jestem zbyt wyzywająca... tylko tyle miał na swoje usprawiedliwienie... tylko tyle... Powiedziałam o tym mojemu bratu, wkurzył się, ale nic z tym nie zrobił, kochał naszego ojczyma, a mówiąc mu to oddaliliśmy się od siebie, do tej pory nie wspomniał ani słowem o tamtym wydarzeniu...I wtedy zaczął uważać mnie za tą użalającą się nad sobą dziewczynę. Ciągle miałam w głowie jego słowa- jesteś zbyt wyzywająca- bałam się każdego jego spojrzenia, przestałam się do niego odzywać, nasze relacje ograniczały się jedynie do ponurego cześć... Tak cholernie bałam się z nim zostawać sama w domu gdy mama gdzieś wyjeżdżała... Nikt dawno nie poczuł takiego stresu... Przytyłam... przestałam tak o siebie dbać, przynajmniej w jego obecności zakładałam jakieś łachmany, chodziłam bez makijażu, nie uczesana... Gdy przyszło lato, nie opalałam się... nie zdjęłam bluzki... bojąc się jego spojrzenia... nie nienawidziłam jego głosu, stałam się dla niego oschła, nie słuchałam go, nie spełniałam jego próśb... robiłam wszystko by mu to utrudnić. Spieprzył mi życie, oddaliłam się całkowicie od mężczyzn, nie pozwalałam sobie na dotyk kogokolwiek, bałam się każdego dotyku mężczyzny, czułego słowa i tych niepewnych ruchów... Stałam się brutalna, bo nienawidziłam delikatności... przez niego!- przestałam mówić, nie dam rady mówić dalej- tylu cudownych chłopców... ale nie pozwoliłam sobie na miłość, zrywałam znajomość, gdy tylko się zakochali... nie doszło do pierwszego pocałunku... nigdy! Miałam doświadczenie z chłopcami zanim... przeżyłam swój pierwszy raz z moją pierwszą miłością, byłam doświadczona, ale to wszystko wyparowało razem z ta dziewczyną, która byłam kiedyś.... Wpadłam w depresje... wiem to... zamykałam się w pokoju i czytałam masę książek o miłości, o istotach, które w naszym prawdziwym świecie nie istnieją... tylko dzięki książkom pamiętałam, że gdzieś tam coś takiego jak miłość istnieje... Doszło do tego, że czytałam cztery książki tygodniowo, nie chodziłam na imprezy, przestałam z kimkolwiek rozmawiać... Pewnie się zastanawiasz dlaczego nie powiedziałam o tym matce? Przecież to był tylko mój ojczym... Nie mogłam zniszczyć tej rodziny, tak wiele posiadali wspólnych rzeczy, jak miałam z nią o tym rozmawiać skoro nigdy z nią nie rozmawiałam...a tym bardziej na tak poważne tematy. Nie było dnia żebym o tym nie myślała, choć tak bardzo chciałam zapomnieć... nie było tygodnia, żebym choć raz nie płakała z powodu tego co mnie spotkało... nie było miesiąca, żebym nie pytała dlaczego?? i opowiadała o tym pustej przestrzeni, bo inaczej bym zwariowała... Nigdy mu nie wybaczyłam i nigdy nie wybaczę! Choć wiem, że wybaczenie przynosi ukojenie, ale ja nie umiem i nie zamierzam się tego uczyć... nienawidzę go całym sercem i duszą... I właśnie tak pamiętając każdego dnia, płacząc raz w tygodniu, raz w miesiącu spowiadając się pustej przestrzeni minęły trzy lata... trzy strasznie długie lata... -westchnęłam głęboko wycierając łzy spływające z oczu...- Przepraszam nie dam rady więcej mówić...
- Rozumiem... - powiedziała zszokowana Adela- porozmawiamy o tym gdy będziesz czuła się lepiej...
- Dziękuje...- powiedziałam słabo, wychodząc z sali i zostawiając ją gdzieś z tyłu, wiem, że ten dzień będę pamiętała długo i na pewno będzie ciężki... Ale wiem, że ta historia pomimo złego zakończenia jak i początku będzie piękna... bo uczy kochać... uczy miłości...
***
Siedziała w fotelu nie mogąc zrozumieć jak ktoś taki jak ona mógł to przeżyć... Jak bardzo była skrzywdzona i samotna w tym swoim życiu... miała wielu pacjentów, którzy mieli różne problemy, ale nigdy nie reagowała tak emocjonalnie gdy rozmawiała z podopiecznym. Wiedziała, że musi teraz to udokumentować, ale czy zdoła przelać to na kartkę, czy w ogóle chce? Szła korytarzem nie rozglądając się na boki, nie zwracając już uwagi na pracowników szpitala... Wszystko dookoła niej wydawało się teraz błahe, całe jej życie, jej problemy wydawały jej się bez znaczenia... Teraz rozumiała dlaczego się tutaj znalazła. Brak zrozumienia i brak posiadania jakiejkolwiek bliskiej osoby, której mogła by się zwierzyć doprowadziły ją do klęski i rozemocjonowania... Było jej szkoda Marii, bo widziała jej oczy pierwszego dnia pracy... Teraz wiedziała co w nich było oprócz tej powierzchownej radości... gdzieś głębiej były matowe, okryte cienką warstwą mgły, spowodowanej samotnością, niezrozumieniem i zamknięciem siebie na innych... Może właśnie dlatego im uległa i się jej zwierzyła, bo poczuła to samo... ta samotność. Weszła z niechęcią do pokoju dla lekarzy i usiadła przy pierwszym lepszym stoliku. Trzymała w ręku kubek letniej kawy, która w niczym jej nie przypominała. Brała głęboko oddech zastanawiając się co napisać, czy z kimś o tym porozmawiać, ale przecież obowiązywała ją tajemnica lekarska... Nie zastanawiała się nad tym kto w tej chwili ją obserwował, bo przecież czuła czyjś wzrok na sobie...
- Nie jest tak pięknie jak się wydawało, co?- usłyszała kobiecy głos. Podniosła niechętnie głowę, patrząc z obojętnie na Joannę, która trzymała w dłoni nie zapalonego papierosa... Patrzyła jak zwinnie przewraca nim w swoich palcach, unosząc delikatnie brew...- Rzucam...- powiedziała Joanna podążając za wzrokiem Adeli, ale ta się nie odezwała, jedynie pokręciła głową prychając... Patrzyła na Adele wyczekująco, trochę zawiedziona, że ta słynna lekarka okazała się taka słaba i już się poddała...
- I co... widzisz coś ciekawego?- zapytała w końcu Adela zirytowana ciągłym patrzeniem na nią
- Nawet nie wiesz jak dużo...- odpowiedziała Joanna wkładając papierosa do ust
- Prowadziłaś przypadek Marii?- zapytała Adela wykorzystując sytuacje, Joanna zakrztusiła się wyjmując papierosa...
- Nie, nie prowadziłam. Mam czterech pacjentów, ale w budynku głównym... ciężka praca, raczej nieprzyjemna- uśmiechnęła się ironicznie do Adeli, zaciągając się zapachem malboro, w końcu go zapalając i uśmiechając się sama do siebie
- Podobno rzucasz...
- No...od wczoraj- powiedziała wstając od stolika i zaciągając się głęboko. Do sali wtargnęła grubiutka pielęgniarka rozglądając się po sali
- Adela Lipnicka proszona do dyrektora- powiedziała i wyszła trzaskając drzwiami... rzeczywiście nie na rękę było jej przyjście tutaj... Adela wstała szybko, przypominając sobie swój stały gest i wygładzając fartuch, który przez te kilka godzin zaniedbania trochę się pogniótł. Zabłąkany kosmyk blond włosów wylądował za uchem i znów powróciła stara perfekcjonistka, która wszystko zawsze miała zapięte na ostatni guzik. W końcu to była wizyta u dyrektora, to było to czego potrzebowała by przywołać się do porządku. Miała już wychodzić gdy wpadła na czyjąś postać
- Witaj Adelo- usłyszała aksamitny głos, spojrzała do góry i zobaczyła twarz tajemniczego doktora
- Dzień dobry Maks- uśmiechnęła się delikatnie i ruszyła dalej
- Hej! Zaczekaj!- zawołał za nią Maks- gdzie się tak spieszysz?
- Do dyrektora- powiedziała obojętnie- a ty przypadkiem nie szedłeś w druga stronę?- zapytała
- O widzę, że ktoś ma zły humor- powiedział pocieszająco doktor
- W tym szpitalu to chyba norma...
- Będzie lepiej zobaczysz... może chciałabyś wybrać się...
- Przepraszam Cię Maks, ale naprawdę zależy mi na tym żeby Redlin nie musiał na mnie długo czekać...- odpowiedziała zostawiając go za plecami, nie miała ochoty umawiać się z żadnym z pracowników tego szpitala, na pewno nie po tym co dziś usłyszała od Marii. Udała się do drugiego budynku, w którym był dyrektor i weszła do sekretariatu mówiąc " dzień dobry" jak zwykle przestraszonej sekretarce, chociaż ona była uprzejma...
- Dzień dobry panie Lucjanie- powiedziała wchodząc do gabinetu dyrektora
- Witam pani doktor- uśmiechnął się nie patrząc na nią- jak zwykle dwie kawy pani Wando- powiedział do sekretarki, która zatrzymała się w drzwiach jakby nie wiedząc co ze sobą zrobić... nastała chwila niezręcznej ciszy. Adela cicho odchrząknęła poprawiając fartuch
- Chciał się Pan ze mną widzieć?- powiedziała nie zbyt inteligentnie, ale wolała przerwać to milczenie
- A tak... Chciałem zapytać jak podoba się Pani u nas? Mam nadzieje, że nie wyrwałem Pani od jakiegoś absorbującego zajęcia- zapytał z wymuszonym uśmiechem. Pani doktor jak zwykle opanowana, chociaż dzisiaj przychodziło jej to z trudnością odwzajemniła uśmiech.
- Ależ skąd... Nikt nie powiedział, że będzie łatwo, ale zaczynam rozumieć panujące tu obyczaje- powiedziała, wyklinając w myślach cały personel...
- W takim razie bardzo się cieszę- odpowiedział bez entuzjazmu
- Jednak... mam pewne pytania w sprawie Marii Kurnickiej...- powiedziała korzystając z okazji. Redlin był wyraźnie zakłopotany i zaczął stukać długopisem o biurko, co zaczynało denerwować Adele. Na jego szczęście do gabinetu weszła Wanda z filiżankami. Niestety Adela nie zamierzała zrezygnować...
- Cóż, powiedział Pan, że Maria jest tu od roku, ale jej dokumenty w ogóle nie są uzupełnione. Pełno jakiś niejasności, żadnych konkretów, nie wiem jak można było do tego dopuścić?- powiedziała spokojnie- muszę zaczynać leczenie od początku, to tez męczące dla pacjenta...
- Czy ma pani z nią problemy?- zapytał nagle Redlin
- Nie, nie mam...
- W takim razie czym się Pani przejmuje? Gdyby były kłopoty, wtedy można byłoby się przejmować brakami w papierach, bo nie mogła by sobie Pani nimi pomóc... niech pani działa intuicyjnie...- powiedział wymijająco dyrektor popijając kawę
- Intuicyjnie?! Wie Pan, że działając po omacku mogę skrzywdzić pacjenta, tak nie wolno! Muszą być pewne procedury, jakiś plan co do badań i sesji... - odpowiedziała oburzona- Chce Pan powiedzieć, że żaden z pacjentów nie ma uzupełnionej karty? Żadnej szczegółowej historii choroby?!
- Nie, oczywiście, że nie... Ale po co zawracać sobie głowę szczegółami, skoro nie ma problemów z danym pacjentem? A zresztą to nie powinno Panią interesować...
- Zawracać głowę? - patrzyła na niego z szeroko otwartymi oczyma, nie mogąc uwierzyć w to co słyszy- na przykład po to żeby wyleczyć pacjenta! Chyba na tym Panu zależy!?
- Proszę nie histeryzować... zawsze polegała pani na profesjonalizmie, na uznanych przez wszystkich schematach... może czas by po praktykować innej metody?- powiedział spokojnie Redlin uśmiechając się do oburzonej pracownicy... Nie mógł jej odpowiedzieć na dane pytania, chciał żeby sama do tego doszła. Tak naprawdę przypadek Marii krył w sobie tajemnice, której nawet on nie poznał, znał tylko suche fakty przez które współczuł tej dziewczynie... Może ona to odkryje...- Pani Adelo, naprawdę zależy mi na dobrych stosunkach między nami- uśmiechnął się szelmowsko- proszę mi wybaczyć moje zaniedbanie i wykonywać swoją pracę jak najlepiej Pani umie, wiem, że mnie Pani pozytywnie zaskoczy...
- Tak...- odpowiedziała niechętnie Pani Doktor
- Czy złapała pani jakikolwiek kontakt z Marią?- o i to jaki, myślała. Pierwszy raz w swojej karierze tak emocjonalnie podchodziła do pacjenta, przeszkadzało jej to w obiektywnej ocenie, miała nadzieje, że nad tym zapanuje i jakoś będzie umiała wrócić do starego porządku swojej pracy
- Jakikolwiek? Proszę Pana to bardzo otwarta dziewczyna! Bardzo dobrze mi się z nią pracuje, zaproponowała, że opowie mi o swoim życiu- powiedziała zadowolona Adela, choć wcale jej historia do miłych nie należała... Redlin słysząc to zakrztusił się kawa, która właśnie popijał
- Zaproponowała?- powiedział
- Tak... czy to coś dziwnego?
- Nie... nie, cieszę się, że pacjentka nie sprawia kłopotów- uśmiechnął się słabo jakby nie docierało do niego to co mówiła Adela. Zaproponowała? Przecież żadnemu z dotychczasowych lekarzy nie zaufała na tyle, żeby opowiedzieć o czymkolwiek ze swojego życia... Czyli coś jednak się wydarzyło między nimi dwiema...
- Rozumiem, że nie może mi pani powiedzieć nic konkretnego... tajemnica lekarska- powiedział do Adeli, która w odpowiedzi uśmiechnęła się do niego potwierdzając- w takim razie życzę owocnej pracy...- powiedział co miało oznaczać koniec wizyty. Spojrzała na zegarek stwierdzając, że trochę się zasiedziała i za dziesięć minut kończyła pracę. Wychodząc z szatni, w której zostawiła fartuch udała się do samochodu po czym ruszyła do mieszkania. Nie miała ochoty siedzieć w domu po tej całej rozmowie z dyrektorem, która tak bardzo ją zirytowała. Całe to podejście Redlina to swojego szpitala i procedur było oburzające i niedopuszczalne... kazał jej podchodzić do pacjenta intuicyjnie... nie mogla w to uwierzyć. Zostawiła w domu rzeczy i poprawiając makijaż przebrała się w coś wygodniejszego i wyszła z domu. Za rogiem znajdowała się knajpka. Ściemniało się już, myśląc, że w domu była krótko nie zauważyła kiedy dochodziła godzina dwudziesta. Restauracja nie była duża, ale bardzo przytulna, zamówiła coś do zjedzenia, ale stwierdziła, ze nie ma ochoty na przytulnie i spokojne miejsce, więc od razu po zapłaceniu rachunku wyszła z tego miejsca. Szła ulicą przypominając sobie, że za czasów studiów razem z koleżankami chodziły do jednego z okolicznych pubów, więc nie zastanawiając się ani chwili dłużej ruszyła w stronę znajomego miejsca, czując potrzebę wypełnienia swojego organizmu rozluźniającym płynem jakim był alkohol... Jak bardzo się ucieszyła gdy w końcu dotarła na miejsce bez chwili wahania weszła do środka udając się do baru. Było tłoczno, muzyka, która po dłuższym czasie pozbawiała słuchu wypływała z głośników, a ludzie rytmicznie poruszali się po parkiecie. Usiadła przy barze znajdując wolne miejsce i zaczęła się rozglądać, było inaczej niż zapamiętała. Pub urządzony został bardziej nowocześnie, ale wyszło mu to na dobre. Zaczynając się rozluźniać i wystukując stopą rytm muzyki wyjęła spinkę z włosów, które do tej pory były spięte. Włosy opadły gęstymi falami na ramiona dzięki czemu poczuła się bardziej swobodnie. Barman zaczął się jej przyglądać wysyłając urocze uśmiechy na które odpowiadała. Była już po dwóch martini gdy zaczynała czuć kojące działanie alkoholu.
- Witam- usłyszała głos za swoimi plecami
- Cześć- odpowiedziała odwracając się i patrząc na wysokiego bruneta z pięknie wyrzeźbionym ciałem. Nigdy nie należała do nieśmiałych kobiet, dlatego powoli przyjrzała się jemu mierząc od stóp i zatrzymując się na oczach, no co on się uśmiechnął...
- Ciężki dzień?- zapytał siadając obok...
- Można tak powiedzieć- odpowiedziała miękko i spoglądając śmiało w jego oczy
- W takim razie może powiesz mi co taka piękna kobieta jak ty robi sama w takim miejscu?
- Może chce poznać właśnie kogoś takiego jak ty?- odpowiedziała biorąc ostatni łyk trzeciego kieliszka wypełnionego zbawiennym płynem. Nowy towarzysz Adeli zdecydowanie odwzajemnił zainteresowanie Adeli, ciesząc się, że trafił na odważną kobietę.
- Pozwól, że następny postawię ja...- powiedział przyglądając się jej ustom i zapamiętując każdy szczegół jej twarzy. Widząc, że Adela wcale nie krępuje się jego nachalnym przyglądaniem się, przybliżył się zostawiając zaledwie kilka centymetrów między nimi. Nie spuściła głowy, śmiało patrzyła w jego oczy, które od czasu do czasu przyglądały się bezwstydnie jej ustom...
- Łukasz jestem...- powiedział otaczając ją swoim oddechem
- Adela...- odpowiedziała tuż przy jego ustach gdy wstawała.
klaudusiar1