Simon i Isabelle.doc

(65 KB) Pobierz

- Na litość boską, Izzy, wyjdź stąd!

Ciemne oczy Isabelle rozszerzyły się z szoku i niedowierzania.

- Co takiego?! – krzyknęła, kopniakiem zatrzaskując drzwi.

Simon spojrzał z przerażeniem na krew przesączającą się przez bandaże na jej ramionach i drobne zadrapania na twarzy i nogach. Spod opatrunku sączyła się krew, świeża, czerwona i diabelnie kusząca, a on nie jadł nic od kilku dni. Miał wrażenie, że jego wysuszone na wiór żyły trzeszczą jak zawiasy w starych drzwiach a gardło zaczęło go palić żywym ogniem. A ona stała dosłownie dwa metry od niego i kipiała gniewem. Nie dość, że musiał znosić męki na głodzie, to jeszcze Izzy akurat teraz musiała wygladać tak cholernie seksownie i prowokująco, potęgując tylko jego pragnienie. Już sam nie wiedział czego chciał bardziej – jej czy jej krwi.

- Isabelle, twoje ramię – powiedział, zamykając oczy. Pod powiekami wybuchały mu fontanny czerwonych iskier. Oszałamiający zapach krwi spowijał Isabelle mgiełką jak najdroższe perfumy świata. Mógł go wdychać do skończenia świata.

Izzy spojrzała na lewe ramię.

- Daj spokój, to tylko trochę krwi... – powiedziała, uświadamiajac sobie nagle dlaczego Simon patrzył na nią i wygladał tak jakby miał zaraz zemdleć. – Kiedy ostatni raz jadłeś?

Simon wytrzeszczył oczy.

- Słucham? – zdołał wyjąkać, oszołomiony tym bezpośrednim pytaniem. Jeszcze bardziej oszołomiło go to, gdy Izzy odwinęła bandaż i szarpnęła mocno za jeden koniec, odsłaniajac czerwoną, podłóżną ranę od noża. Poczuł się tak, jakby piorun w niego strzelił. Fala zapachu dosłownie wcisnęła mu płuca w kręgosłup. Niemal wrzasnął, gdy podeszła i podsunęła mu pod nos krwawiące ramię.

- Pij – powiedziała krótko, marszcząc brwi gdy wpatrywał się w nią z całkowitym osłupieniem.

- Izzy, zwariowałaś – szepnął przez ściśnięte z bólu gardło.

Isabelle odgarnęła niecierpliwym ruchem włosy z twarzy i przysunęła się jeszcze bliżej. Z gardła Simona wyrwał się zduszony odgłos. Jeszcze sekunda a stracę panowanie, pomyślał z przerażeniem, gdy przed oczami stanęła mu wizja bezwładnego, pokąsanego ciała dziewczyny, osuszonego do ostatniej kropli.

- Wcale nie, popatrz na siebie... Wyglądasz jakbyś za chwilą miał stracić przytomność – stwierdziła oczywisty fakt. Simon był na skraju wyczerpania. Izzy miała rację. Po bitwie, która skończyła się zaledwie trzy dni temu, nie miał w ustach krwi. Za bardzo był zajęty pomaganiem razem z wszystkimi oczyszczaniem miasta z ciał poległych i usuwaniu zniszczeń. Pochłonięty tym wszystkim ani razu nie pomyślał o sobie i teraz odczuwał tego skutki. A Izzy stała tu sobie, zamknięta w jednym pokoju z wygłodniałym wampirem, i jak gdyby nigdy nic podsuwała mu pod nos swoją zranioną rękę. Na widok krwi sączącej się ze świeżej rany Simon poczuł się, jakby ktoś uderzył go z całej siły w splot słoneczny. Tylko siłą woli powstrzymywał się, by nie zignorować zdrowego rozsądku, sumienia, czy co tam jeszcze zostało mu po jego dawnym życiu, byleby tylko móc jej spróbować.

- Jeśli masz jakieś opory, to lepiej się ich pozbądź – ostrzegła go, stojąc jakieś dziesięć centymetrów od niego. – Do cholery, Simon – w jej oczach błysnął gniew. – Korzystaj póki możesz, bo nie będę cię prosić dwa razy.

Na samą myśl, że Simon mógłby nie skorzystać z jej zaproszenia, poczuła jak zalewa ją wściekłość. Patrząc mu prosto w oczy, z premedytacją docisnęła palcami równe brzegi rany i poczuła jak wypływa z niej krew. Syknęła cicho z bólu, ale to musiało być nic w porównianiu z bólem, jaki odczuwał teraz Simon. Z triumfem zobaczyła jak jego kły bezwiednie wysunęły się z dziąseł i zalśniły w półmroku.

Zastanawiała się, co poczuje, gdy Simon ją ugryzie. Ze zdumieniem stwierdziła, że bardzo chciałaby się tego dowiedzieć.

- Simon... – powiedziała niskim głosem, przeciągając jego imię. – Czekam.

Mogła przysiąc, że w jego ciemnych oczach dostrzegła błysk wściekłości. Uśmiechnęła się w duchu. Był wyczerpany ale miał jeszcze siłę by się na nią wkurzać. I miała rację. Niedowierzanie Simona zmieniło się w furię. Pragnął ją stąd wyrzucić ale jeszcze bardziej zatopić kły w jej ciele. Wściekły sam na siebie musiał przyznać, że w tej chwili wzięła nad nim górę jego natura. Gdyby teraz się odsunęła, to rozbiłby pokój w drzazgi.

- To będzie bolało – uprzedził głosem bardziej przypominającym warkot. Ujął ją pod ramię, starając się nie patrzeć na to, że zagryzła usta w oczekiwaniu, i zajrzał jej w oczy.

- No dalej... – powiedziała speszona, zerkając w dół. Kilka kropli jej krwi rozprysło się na drewnianej podłodze. – No i widzisz co zrobiłeś? Marnujesz tylko... – nie skończyła, bo w tym samym momencie Simon bez żadnego ostrzeżenia przyciągnął ją do siebie i ugryzł w ramię. – Och, cholera... – szepnęła zaskoczona, chowając twarz w jego szyję i starając się nie zwracać uwagi na to, że wrażenie jakie temu towarzyszyło przypominało wbijanie długich na cal gwoździ prosto w skórę.

              Simon zamknął oczy. Izzy... smakowała... wspaniale. Gorąca krew w jego gardle przyprawiła go o dreszcz. Isabelle jęknęła cicho, czujac jak jego język przesunął się po ranie. To było dla niej tak wstrząsające, intymne doznanie, ze z trudem powstrzymała drżenie kolan.

- Simon...

              Mruknął coś niezrozumiałego, czując jak jej krew wypełnia mu żyły. Na sekundę oderwał usta od jej ramienia.

- Jeszcze trochę... błagam... – szepnął jej prosto do ucha i na powrót przyssał się do rany. Wziął kilka głębokich haustów i odsunął się z drżeniem, opierając głowę na jej czole.

              Isabelle zapatrzyła się na jego śliskie od krwi wargi. Widok był makabryczny, ale nie mogła się powstrzymać żeby nie przesunąć po nich palcem. Simon wciągnął z sykiem powietrze.

- Lepiej ci? – spytała, czując się odrobinę osłabiona.

              Śliskie od krwi usta Simona rozciągnął uśmiech. Stał z zamkniętymi oczami, po brodzie ściekała mu krew a on delektował się jej smakiem.

- Uhm... o niebo lepiej... – mruknął, powoli otwierajac powieki.

              Isabelle chwyciła wolną ręką zwisający kawałek bandaża i w skupieniu starła czerwony płyn z jego ust. Simon śledził każdy ruch jej ręki dopóki nie skończyła. Czuł na ustach jej ciepłe palce, jej krew krążącą w jego ciele i błogie uczucie zaspokojenia. Kilkoma szybkimi, ostrożnymi ruchami zawiązał bandaż z powrotem na jej ramieniu. Izzy milczała, przygryzając usta.

- Dziękuję – powiedział cicho, nie patrząc na nią. Nie chciał, żeby zauważyła jak bardzo spodobało mu się picie jej krwi.

- Simon... – odezwała się w końcu. Kiedy nadal na nią nie patrzył, siłą uniosła mu podbródek i spojrzała w oczy.

- Jeśli będziesz jeszcze kiedyś potrzebował...

- Oszalałaś? – przerwał jej. – Nie jesteś barem na kółkach. Nie możesz mi tego proponować za każdym razem, gdy będę głodny.

- A co jeśli chcę? – powiedziała, patrząc mu prosto w oczy.

              Na twarzy Simona odmalowało się zaskoczenie.

- Ale...

              Potrząsnęła głową, kładąc mu dłoń na ustach.

- Simon, jak ty nic nie rozumiesz... – powiedziała powoli. – Myślisz, że zrobiłam to z sympatii albo współczucia? Nie. Zrobiłam to, bo... – zabrała rękę, wzdychając cicho. – Nieważne, i tak nie zrozumiesz.

              Chciała sie odsunąć, ale nie pozwolił jej na to.

- Dokończ.

              Nie odezwała się ani słowem. Utkwiła w nim te swoje wielkie oczy i zastanawiała się jakim cudem jeszcze się nie domyślił.

              Simonowi nagle zrobiło się gorąco, o ile wampir może coś takiego odczuwać. Zamrugał i spojrzał na nią tak, jakby widział ją po raz pierwszy w życiu.

- Dokończysz czy mam cię pocałować? – spytał wprost niskim głosem.

              Izzy nie mogła powstrzymać uśmiechu.

- Chyba nie spodziewasz się, że po czymś TAKIM cokolwiek ci teraz powiem?

              Dotknęła ręką jego policzka. Simon bezwiednie wtulił twarz w jej ciepłą dłoń. Gdy pochylał się między jednym a drugim uderzeniem jej serca by dotknąć ustami jej ust, miał tylko nadzieję, że się nie przesłyszał, bo w przeciwnym razie dopiero co z trudem posklejane serce po pogodzeniu się z tym, że Clary należała do Jace’a, znowu rozpadłoby się na kawałki.

              Jego usta zwisły o cal od jej własnych. Zatrzymał się na chwilę, a Isabelle wyczuła, że daje jej ostatnią szansę na to, żeby odwołała swoje słowa i wyszła.

              Nigdy w życiu, pomyślała, oplatając dłońmi jego kark i dotykając językiem pełnej, dolnej wargi. Simon zadrżał, unosząc kąciki ust w uśmiechu. Ruchem tak szybkim, że ludzkie oko nie mogłoby tego zarejestrować, wplótł dłonie w jej gęste, ciemne włosy i zmiażdżył jej rozkosznie czerwone usta w pocałunku. Isabelle jęknęła cicho i przytrzymała się jego ramion żeby nie upaść. Wczepiła palce w jego włosy i oddała pocałunek, czując jak Simon rozcina jej wargę do krwi, ale nie dbała o to. Przylgnęli do siebie tak mocno, że to aż bolało. Simonowi zakręciło się w głowie, gdy poczuł jak wszystkie wypukłości i zagłębienia ciała Izzy dopasowują się do niego. Zlizał kroplę krwi, która wykwitła na jej wilgotnych, rozchylonych ustach i przeszedł go dreszcz, zupełnie jakby ktoś podłączył go do prądu. Ten smak był nie do zniesienia, rozsadzał mu zmysły i podrażniał nerwy. Przejechał językiem po ustach Izzy i wsunął go głęboko do środka. Przylgnęła do niego całą długością swojego smukłego ciała i musnęła językiem jego język, cofnęła go, a potem zahaczyła nim delikatnie o kieł. Simon wydał z siebie niski pomruk i popchnął ją w stronę łóżka.

- Aż tak ci się spieszy? – spytała, całując każdy najmniejszy skrawek jego ust.

- Do diabła, nawet nie wiesz jak bardzo... – powiedział, wędrując dłonią po jej udzie.

              Bez żadnych ceregieli podwinął z obu stron jej sukienkę i położył dłonie na biodrach.

- Rozbierz mnie chociaż – jęknęła, gdy wsunął palce pod bieliznę.

              Roześmiał się, a ten śmiech utonął w gorącym wnętrzu jej ust. Złapał za skraj materiału i ściągnął przez jej głowę. Izzy zaczerwieniła się okropnie, widząc jak Simon bez słowa wpatruje się w jej ledwo osłonięte bielizną ciało, we wszystkie blizny i ślady po znakach. Chciała coś powiedzieć, ale położył jej palec na ustach a drugą ręką dotknął siateczki delikatnych kresek na jej brzuchu. Pochylił się i pocałował nierówną, poszarpaną bliznę na jej piersi. Izzy nie do końca udało się zdusić okrzyk zaskoczenia.

- Myślałaś, że ucieknę na ten widok? – spytał wprost, sunąc językiem po jej skórze i czując jak mocno bije jej serce. – Nigdzie się nie wybieram, kochanie... – zsunął cieniutkie ramiączko stanika i zatoczył kółko wokół jej sutka. Ciało Isabelle napięło się w oczekiwaniu. Gdy musnął gorącym językiem jego szczyt, chwyciła jego głowę i przyciągnęła do siebie mocno. Simon objął jej pierś i przebiegł palcami po jedwabiście gładkiej skórze a Izzy westchnęła cicho, gdy zacisnął na niej dłoń. Pocierał palcami sutek dopóki nie stwardniał a ona nie zaczęła błagać o więcej. Zerwał z niej bieliznę i pocałował głęboko, oplatając ją ramionami i podnosząc z podłogi. Położył ją na skotłowanej pościeli a ona natychmiast wyciągnęła dłonie, szarpiąc za przód jego koszulki.

- Chcę cię poczuć – szepnęła, wsuwając ręce pod materiał i pogładziła napięte mięśnie. – Całego – przygryzła delikatnie płatek jego ucha. Simon zadrżał z podniecenia i posłusznie uniósł ramiona nad głowę. Isabelle ściągnęła koszulkę i rzuciła ją na podłogę. Objęła go w pasie i pociągnęła na siebie, czując jak jego dłonie badają każdy skrawek jej ciała. Gdy palce Simona przemknęły po jej kolanie, dotknęły jedwabistej skóry jej uda a potem wślizgnęły się między nie i musnęły najwrażliwszą część jej ciała, aż sapnęła z wrażenia i wypchnęła biodra do przodu, ocierając się o jego rękę.

              Była bardziej niż gotowa, uświadomił sobie Simon, czując pod palcami pulsowanie jej ciała. Gotowa dla niego. Jego Izzy. Nie spodziewał się, że mu na to pozwoli, że pozwoli dotykać się w ten sposób i że będzie go pragnąć. Ale pragnęła, a on cieszył się z każdej sekundy jaką mógł z nią dzielić.

              Pochylił głowę i wessał jej wargę w swoje usta, czując jak jej drobne dłonie walczą z zapięciem jego spodni. Odsunął je i sam się nimi zajął, pozbywając się ich i bielizny tak szybko, że nie zdążyła nawet mrugnąć okiem. Na widok jego nagiego, smukłego ciała wstrzymała oddech. Przesunęła dłońmi po gładkich mięśniach, twardej płaszczyźnie brzucha i z twarzą tuż przy jego twarzy, patrząc mu prosto w oczy, objęła palcami jego męskość. Simon przygryzł usta, starając się nie krzyczeć gdy raz po raz muskała kciukiem jej szczyt. Oddech rwał mu się w płucach a jej palce tańczyły wyczyniając cuda, aż w końcu, bojąc się, że dłużej tego nie wytrzyma, chwycił ją za nadgarstki i przycisnął je do łóżka nad jej głową.

- Przestań – wydyszał, chowając twarz w jej pachnących włosach. – Na litość boską, Izz...

              Polizała jego spocone, lekko słone ramię i dotknęła językiem gładkiej skóry na jego piersi. Simon zacisnął dłonie wokół jej przegubów.

- Tego słowa nie ma w moim słowniku... – wymruczała, ocierając się piersiami o jego tors.

Simon jęknął głucho i puścił jej ręce. Chciał to zrobić powoli, delektować się smakiem jej rozpalonego ciała i zatracić się w niej. Chciał się w niej ukryć i znaleźć ukojenie. Pić pocałunki z jej ust tak jak człowiek spragniony pije wodę, odnaleźć wszystkie ukryte zakątki jej ciała i słuchać cichych jęków i westchnień doprowadzających go do szaleństwa. Ale ona mu na to nie pozwalała. Nie pozwalała celebrować tej chwili bo była czystym pragnieniem a potrzeba zaspokojenia jej pragnienia była silniejsza.

- Pokaż mi, Izz... Pokaż mi jak mam cię kochać...

              Wzięła jego dłoń i położyła tuż powyżej serca.

- Czujesz? – szepnęła, całując jego skroń.

              Skinął głową, zostawiając wilgotne pocałunki na jej szyi.

- Bije – westchnęła, gdy jego dłonie zacisnęły się na jej biodrach. – Mocno i szybko. Simon, mocno... – jęknęła, czując cudowny napór jego ciała - ...i szybko...

- Na Jasność, Izzy... – pocałował ją tak głęboko, jakby chciał stopić się z nią w jedną całość.

- Właśnie tak, Simon... – szepnęła, gdy pozwolił jej zaczerpnąć powietrza. – Właśnie tak...

              Szarpnięciem odchylił jej głowę do tyłu i obsypał szyję pocałunkami, zostawiając na skórze wilgotne ślady. Drugą ręką chwycił ją pod udo i przyciągnął do siebie, kolanem rozsuwając jej nogi. Pożądanie pulsowało w jego żyłach razem z jej krwią. Odurzony zapachem jej kobiecości, Simon przytrzymał jej twarz, patrząc jej prosto w oczy, i wszedł w nią jedym, ostrym ruchem. Z ust Isabelle wyrwał się głośny krzyk, gdy poczuła w sobie jego męskość, i natychmiast zginął w jego zachłannych ustach. Położyła mu spocone dłonie na pośladkach i przycisnęła jeszcze bliżej do swojego ciała. Wrażenie było nie do opisania. Najchętniej nie przestawałaby krzyczeć z rozkoszy. Simon drżał w jej ramionach, jego ciało napinało się pod jej najlżejszym dotykiem. Świadomość, że to ona tak na niego działała sprawiła, że wreszcie poczuła się jak kobieta. Pragnął jej. Tak samo jak ona jego. Cały jej świat skurczył się do rozmiarów jego ciała i tej magii która działa się właśnie między nimi.

              Simon oparł zroszone potem czoło o jej czoło i rozsunął jej uda tak szybko, jakby od tego zależało jego życie. I w pewnym sensie tak nawet było. Wysunął się z niej i w sekundę później wszedł cały, aż do oporu, do jej rozpalonego, mokrego wnętrza. Izzy pocałowała go mocno, przygryzając jego wargę i tłumiąc tym samym krzyk jaki w niej narastał. Simon wsunął ręce pod jej pośladki i zagłębił się kolejny raz a Izzy straciła oddech. Dosłownie przestała oddychać, bo przez chwilę pragnęła jedynie czuć, a tego co czuła nie dało się opisać. Gdy Simon wycofał się i na powrót znalazł w jej ciele, poczuła jak coś w jej wnętrzu roztapia się i drży. Objęła nogami jego biodra a wrażenia przybrały na intensowności, choć myślała, że już nie może być lepiej. Ale było, dobry Boże, było...

              Simon zagłębiał się w niej, czując na palcach śliską wilgoć jej ciała, urywany oddech na szyi i palce wpijające się w pośladki. Każdy ruch w jej wnętrzu doprowadzał go na skraj szaleństwa. Izzy wiła się w jego ramionach, szepcząc co chwila jego imię. Gdy poczuła pierwsze odległe wibracje nadchodzącego spełnienia, przylgnęła do spoconego ciała Simona i po kilku szybkich, mocnych pchnięciach zacisnęła się na nim sprawiając, że z jego gardła wyrwał się głuchy jęk. Szarpnęła za prześcieradło, wyrywając kawałek materiału, gdy Simon wchodził w nią raz po raz, gwałtownie, do samego końca. Obezwładniające uczucie rozkoszy zatrzęsło całym jej ciałem w chwili, w której Simon chwycił jej biodra i wgniatając w pościel, wbił się w nią po raz ostatni. Głośny krzyk jaki wyrwał się z jego piersi poraził ją jak uderzenie pioruna. Fale orgazmu przetoczyła się z jej ciała i uderzyła w niego. Gdy to poczuł, wszystko inne przestało istnieć. Miał wrażenie, że umarł i właśnie trafił do nieba. Trwali tak przez nieskonczenie długą chwilę, a jedyną rzeczą jaka przebiła się przez mgłę pożądania było bicie serca Izzy. Przygarnął ją do siebie i tulił z całych sił, dopóki oboje nie przestali drżeć. Ukrył twarz w zagłębieniu jej szyi i kompletnie wyczerpany przysłuchiwał się, jak dziko bijące serce dziewczyny powoli się uspokaja. Mógł spędzić tak resztę życia, tylko leżeć u jej boku i słuchać tego najcudowniejszego ze wszystkich dźwięków.

- Wiem, co chciałaś mi powiedzieć – odezwał się cicho, dziwiąc się jak mógł być takim głupcem i nie zauważyć tego wcześniej. Uniósł głowę i popatrzył jej w oczy. – Czuję do ciebie to samo, Izzy. Chyba zawsze to czułem.

              Pocałowała go czule w usta.

- A już myślałam, że nigdy tego nie powiesz.             

 

             

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin