Raymond de Dalmas - Japończycy. Ich kraj i ich obyczaje (podróż na około świata) (1886r.).pdf

(1052 KB) Pobierz
Dalmas Raymond de
JAPOŃCZYCY
ICH KRAJ I ICH OBYCZAJE
ROZDZIAŁ I
Z PARYŻA DO CHICAGO.
ODJAZD. — CIRCASSIA. — OCEAN ATLANTYCKI. —
ŁAWICA NOWEJ ZIEMI. — OBYCZAJE
AMERYKAŃSKIE. — PRZYSTAŃ NEV-YORK. — MOST
BROOKLYN. — NEV-YORK. — ELEVEBED. —
SPADKI NIAGARY. — KANADA. —DETROIT-RIVER.
W końcu Sierpnia roku, podróżując po Pyreneyach, znajdowałem się
w głębi
tego olbrzymiego cembrowiska gór, w którem Cauterets zdaje się
drzemać.
Pewnego poranku otrzymałem od jednego z moich przyjaciół,
professora szkoły
medycznej w Paryżu, następującą depeszę: "Jadę Września do
Ameryki, Japonii.
Jedziesz zemną?"
Telegraficznie odpowiedziałem natychmiast: "Tak, przyjeżdżam" i
nazajutrz
spakowawszy manatki, siedziałem już w dyliżansie, który szybkością
swoich
czterech dzielnych koni unosił mnie przez ten dziki wąwóz, wiodący
do
Pierrefitte-Nostales.
Przybyłem do Paryża Sierpnia. W tej porze roku liczni turyści
amerykańscy
opuszczają ląd stały, wracając na drugą półkulę i wszystkie parostatki
odpływające do Stanów Zjednoczonych, były przepełnione. Po wielu
poszukiwaniach
wszakże udało się nam znaleźć nieszczególne miejsca na Steamerze,
odpływającym
Września z Glasgowa do Nev-Yorku i we Czwartek rano Sierpnia
wylądowaliśmy na
londyńskiem wybrzeżu. Spę-
dzenie jednego dnia w stolicy Wielkiej Brytanii wystarcza, aby
zrozumieć, jakim
sposobem można się nabawić Spleenu, a gdy do tego przyłączy się
jeszcze słota i
mgła Londynu, robi się niemożliwie, śmiertelnie nudnym i
przekonaliśmy się o tem
nie po raz pierwszy.
Przybywszy wreszcie w dwadzieścia cztery godziny potem do
Glasgowa,
dowiedzieliśmy się ku wielkiemu naszemu niezadowoleniu, że statek,
na którym
mieliśmy odbyć podróż do Ameryki odpłynie dopiero w Poniedziałek,
a to z powodu
koniecznych jakichś reparacyj, jakie na nim poczynić musiano.
Poprzedniego roku spotkała nas takaż sama przeciwność w
Edynburgu, gdzie przez
długich dni pięć musieliśmy czekać na statek do Irlandyi. Kompania
oszczędza
podróżnym nieprzyjemnej przeprawy przez zatokę Klydyi, umyślny
pociąg zawozi ich
do Greenock, zkąd małym statkiem dostają się na pokład okrętu,
stojącego na
kotwicy w wielkiej zatoce. Zaledwie dostawszy się na "Circassią",
ujrzeliśmy nie
bez obawy, że nasze łóżka, były to po prostu dwie wązkie ławki,
umieszczone w
kurytarzu, okrążającym kajuty, w samym tyle okrętu.
Szwędano się tam bezprzestannie, a my, nie mieliśmy nawet jakich
takich firanek,
żeby się przed natrętnemi spojrzeniami zasłonić. Na dobitkę nie
byliśmy sami i
dość jeszcze nieszczęśliwców dzieliło ten ciasny kącik. Trzeba było
jednak
pogodzić się z losem, a ponieważ nasze posłania oprócz ważkości,
odznaczały się
krótkością, więc musieliśmy sypiać głową do głowy, aby uniknąć
kopnięcia wrazie,
gdyby sąsiadowi podobało się we śnie wyciągnąć nogi.
We Wtorek rano Września Circassia, zaczęła się poruszać i pruć
słoną wodę
zatoki Klydyi. Wieczorem około ósmej zatrzymaliśmy się koło
Mowillu w Irlandyi,
dla zabrania nowych passażerów, poczem okręt zwróciwszy nieco na
północ, aby
okrążyć wyspę, skierował się w stronę Ameryki.
Nasza podróż zaczynała się więc nareszcie.
Pierwszy dzień poświęcony był zapoznaniu się z naszym pływającym
domem.
Circassia kompanii Anchortine, jest wspaniałym steamerem, długości
stu
trzydziestu metrów, objętości czterech tysięcy trzysta beczek. Około
dwustu
passażerów znajdowało się na pokładzie, a ponieważ statki angielskie
nie mają
drugiej klassy, więc reszta podróżnych przeważnie emigrantów
mieściła się na
pokładzie.
Początkowi przeprawy towarzyszyła burza, gwałtowny wiatr opóźniał
drogę.
Spienione fale niby wodniste góry, rzuca-
ły się z wściekłością na przód Circassii i wstrząsały tym kolosem niby
lichą
łupiną.
Był to wspaniały widok; ale mając nad głowami machynę parową, a
pod sobą śrubę
drgającą za każdem wynurzeniem się z wody, czuliśmy dotkliwie
kołysanie się
okrętu i bylibyśmy woleli więcej umiarkowania ze strony żywiołów.
Większa część podróżnych, zwłaszcza płci nadobnej nawiedzona
morską chorobą,
kryła się po kajutach. Czwartego dnia morze uspokoiło się trochę i
kilka nowych
twarzy zielonawo sinych ukazało się na pokładzie, próbując sił
nadwątlonych.
Jedenastego Września niezbyt głęboko zapuszczone sondy sparły się o
piasek
ławicy Nowej Ziemi, której powierzchnia nie wystaje, lecz znajduje
się o kilka
sążni niżej poziomu morza, olbrzymie fale i szczególny kolor wody
świadczyły
jedynie, że nie jesteśmy już na pełnem morzu. Każdego roku tysiące
statków
zwłaszcza z francuzkich portów przybywa tu dla połowu stokfiszów,
w jakie te
strony obfitują. Obecnie, ponieważ nie była to pora połowu, horyzont
był próżny;
gromady morskich świń, urozmaicały jedynie te pustkowia, gdzie
niegdzie
wieloryby wynurzały się z fal, wyrzucając słupy wody w powietrze i
zagłębiały
się zwolna napowrót. Nastała pogoda; pootwierały się kajuty i pokład,
tak
niedawno przedstawiający szpitalną salę, ożywił się niezwykle.
Mogliśmy poczynić
ciekawe spostrzeżenia o Amerykanach pozostawionych samym sobie i
przypatrzeć się
z bliska ich obyczajom.
W Stanach Zjednoczonych młode panny najlepiej wychowane i
należące do
najszanowniejszych rodzin, używają bezwzględnej wolności, jedyną
regułą ich
postępowania jest maksyma: Honny soit qui mal y pense. Wychodzą
same, kiedy im
się podoba w dzień, czy w nocy, spędzają często wieczory w teatrze z
młodymi
ludźmi, którzy im tam towarzyszą i odprowadzają je potem do domu.
W dnie
świąteczne nie rzadko spotyka się gromadki młodzieży obojej płci,
odbywające
gremialne wycieczki za miasto, na których nieraz noc ich zaskoczy, że
spędzają
ją w hotelach przydrożnych i wracają dopiero nazajutrz rano, a
moralność zgoła
na tem nie cierpi, przynajmniej według zapewnień samych
Amerykanów.
Każdego roku podobne gromadki par puszczają się bez żadnego
mentora na stały
ląd. Te podróże we dwoje są zwykle wstępem do małżeństwa, które
się za powrotem
zawiera. Towarzystwa tego rodzaju znajdowały się i na pokładzie
Cireassyi, a
panująca pomiędzy obu płciami swoboda byłaby się mogła
wydać bardzo szczególną, gdyby nie myśl, że po przyjeździe
wszystko się
prawidłowo załatwi. Przyglądaliśmy się jednak nie bez zdumienia
gburowatości i
zupełnemu brakowi wychowania tych ekscentrycznych pionierów;
obejście się ich,
było wprost nieprzyzwoitem: rozwalali się, zarzucali nogi na poręcze
fotelów,
pluli wszędzie, ucierali nos palcami, żuli tytuń i palili fajki, nawet
flirtując
z młodemi mięsami, które ze swojej strony były tak obrzydliwie
bohaterskie, że
pozwalały się całować pomiędzy jednem splunięciem czarnej śliny, a
drugiem.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin