kk3081.pdf

(112 KB) Pobierz
Filozofia a nauka
Filozofia a nauka
Autor tekstu: Bernard Korzeniewski
Od filozofii nie ma ucieczki. Czy siê to komu¶ podoba, czy nie, zawsze bêdzie
ona le¿ała pomiêdzy wiedz± w miarê "pewn±", a nico¶ci±, bêdzie stanowiła pewien
bufor pomiêdzy dobrze wyodrêbnionymi obszarami sieci pojêciowej a pustk±
semantyczn±. Filozofia stawia pytania, na które nie s± w stanie do koñca
odpowiedzieæ nauka, religia czy mistyka, po prostu dlatego, ¿e pytania te le¿± poza
zasiêgiem ich zainteresowañ oraz u¿ywanych przez nie "metodologii". S± to, pod
wieloma wzglêdami, pytania najwa¿niejsze, o naturê tego wszystkiego co istnieje
oraz o status naszej wiedzy o tej naturze. Dlatego te¿ filozofii nie da siê z umysłu
człowieka, jako istoty ciekawej ¶wiata, wykorzeniæ - byłoby to po prostu nieludzkie.
Sympatyzujê ze słynnym stwierdzeniem Wittgensteina, ¿e cokolwiek da siê
powiedzieæ, da siê jasno powiedzieæ, o czym za¶ nie da siê mówiæ, o tym trzeba
milczeæ. Niestety, odnosi siê ono (w sensie negatywnym) do du¿ej czê¶ci całego
wielowiekowego dorobku my¶li filozoficznej. Filozofia z pewno¶ci± nie spełniła
pokładanych w niej nadziei. Jednak¿e postulat pełnego odwrócenia siê od filozofii
na drodze do zaspokojenia naszej chêci zrozumienia ¶wiata przypomina propozycjê
szukania zguby pod latarni±, z powodu lepszego o¶wietlenia. O¶wietlenie takie,
odpowiadaj±ce metodologii nauk przyrodniczych, pozwoliło na najbardziej
spektakularne sukcesy w zdobywaniu wiedzy o ¶wiecie, jakie kiedykolwiek stały siê
udziałem ludzko¶ci. Co z tego jednak, kiedy ju¿ wiemy, ¿e to, czego zawsze
szukali¶my w filozofii, nie le¿y pod latarni±? Czy nie lepiej zatem bł±kaæ siê po
omacku, z bardzo nikł± nadziej± natrafienia choæby na ¶lad zrozumienia, ni¿
napawaæ siê blaskiem lampy, z całkowit± pewno¶ci±, ¿e siê nie znajdzie tego,
czego siê szuka? Takie szukanie po omacku wiêkszo¶æ naukowców uwa¿a jednak
(nie bez słuszno¶ci) za stratê czasu, bo je¶li kiedy¶ nawet uda siê nam co¶
odnale¼æ, to w ciemno¶ci nigdy nie bêdziemy mogli byæ pewni, czy jest to, o co
nam chodzi, czy po prostu ułuda naszego umysłu.
Czy nie istnieje jednak inna alternatywa? A mo¿e, wci±¿ rozszerzaj±c kr±g
¶wiatła za pomoc± nowych metod i odkryæ naukowych, potrafimy w koñcu choæ
trochê wydobyæ z cienia przynajmniej niektóre odległe przedmioty, dot±d
pogr±¿one w całkowitym mroku? A mo¿e, o¶lepieni blaskiem latarni, nie
zauwa¿amy, ¿e to ju¿ siê stało?
Przedstawiciele nauk przyrodniczych maj± z reguły przewa¿aj±c± czê¶æ filozofii,
a ju¿ w szczególno¶ci jej tak abstrakcyjne dziedziny jak ontologia i epistemologia,
w niskim powa¿aniu. Dla wiêkszo¶ci moich przyjaciół i znajomych kontakt z
filozofi± skoñczył siê w momencie zdania odpowiedniego egzaminu na studiach. W
tej chwili zbyt bardzo absorbuj± ich swoje własne dziedziny aby mieæ czas na
cokolwiek poza nimi. Ci nieliczni, których staæ na szersze spojrzenie, stroni± od
filozofii jak od ognia, uwa¿aj±c j± za równie bezpłodn±, jak magia czy astrologia.
Zgadzaj±c siê ze mn± w innych dziedzinach, dziwi± siê tym moim
zainteresowaniom. I co najwa¿niejsze, ogromna ilo¶æ przesłanek uprawnia ich do
zajêcia tak sceptycznej postawy.
Mimo z gór± dwóch tysiêcy lat istnienia filozofia zachodnia nie doczekała siê
rozwi±zania ¿adnego ze swych najbardziej podstawowych problemów, ani te¿ nie
dopracowała zadawalaj±cych kryteriów oceny czy selekcji poszczególnych
koncepcji filozoficznych. Główne jej osi±gniêcia to ukazanie własnych ograniczeñ
oraz pozorno¶ci formułowanych przez ni± pytañ i problemów. Filozofii brak
metodologii, jak± dysponuj± nauki ¶cisłe, a stosowane przez ni± pojêcia s± tak
rozmyte i niedookre¶lone, ¿e nie mo¿na do nich zastosowaæ logiki w sposób
sensowny [_1_]. Z drugiej strony, ogromna ilo¶æ faktów zgromadzonych przez
naukê, mog±cych mieæ dla filozofii fenomenalne wprost znaczenie, le¿y
intelektualnym odłogiem, co jest wynikiem nieznajomo¶ci przez "zawodowych"
filozofów, nie bêd±cych przecie¿ specjalistami w poszczególnych dziedzinach nauk
przyrodniczych, nie tylko samych faktów, ale tak¿e ich znaczenia i powi±zañ z
innymi faktami. Skandalizuj±c nieco, chciałoby siê by wiêc zapytaæ, czy nie lepiej
odebraæ filozofiê filozofom i przekazaæ j± przedstawicielom nauk przyrodniczych?
Oczywi¶cie ka¿dy człowiek (w tym tak¿e przyrodnik) podejmuj±c problemy
filozoficzne staje siê automatycznie filozofem. Dlatego te¿ sformułowane powy¿ej
pytanie jest czê¶ciowo retoryczne. Ale tylko czê¶ciowo. Chodzi bowiem o rodzaj
uprawianej filozofii i sposób jej uprawiania. Mo¿na kontynuowaæ wielosetletni±
tradycjê filozofii traktowanej jako królowa nauk, której przedstawiciele pozostaj± w
stałym kontakcie z Absolutem i wobec tego s± w posiadaniu Prawd niezale¿nych od
naszej wiedzy w innych dziedzinach. Podej¶cie takie wydaje siê jednak jałowe i
grozi w najlepszym razie zajêciem siê nie sam± filozofi±, lecz jej histori± lub
przyczynkarstwem do ju¿ istniej±cych koncepcji, w najgorszym za¶ - autystycznym
oderwaniem od rzeczywisto¶ci w imiê niczym nie skrêpowanych wizji, których
jedyn± weryfikacj± byłoby dogłêbne przekonanie twórców o ich słuszno¶ci (nie
mówi±c ju¿ o całkiem praktycznym zagro¿eniu, a mianowicie doprowadzaniu do
w¶ciekło¶ci lub czarnej rozpaczy tych ludzi pragn±cych oprzeæ sw± wiedzê na
jakiej¶ w miarê wiarygodnej metodologii, którzy, w innych warunkach, byæ mo¿e
chcieliby mieæ z filozofi± co¶ wspólnego). O wiele skromniejsz± alternatyw± wydaje
siê byæ próba jakiego¶ wykorzystania ogromu wiedzy zgromadzonej przez nauki
przyrodnicze, w szczególno¶ci w dziedzinie fizyki teoretycznej, neurofizjologii,
neuropsychologii, teorii ewolucji, genetyki molekularnej, matematyki, cybernetyki,
informatyki i teorii informacji. Pozwoliłoby to filozofowi posługiwaæ siê wieloma
pojêciami uwzglêdniaj±c kontekst współczesnej wiedzy o ¶wiecie, a nie u¿ywaæ
tych pojêæ w znaczeniu sprzed dwustu lat.
Takimi pojêciami, których znaczenie ogromnie siê zmieniło w wyniku rozwoju
nauki s± duch (¶wiadomo¶æ) i materia. Na pojêciach tych bazowały (i bazuj±) dwa
najwiêksze, przeciwstawne sobie systemy w historii filozofii: idealizm i
materializm. Pierwszy z nich zakłada, ¿e ¶wiat materialny jest wtórny w stosunku
do ¶wiadomo¶ci, lub nawet, ¿e jest po prostu jej wytworem. Drugi, odwrotnie,
mówi o pierwotno¶ci materii przyjmuj±c, ¿e ¶wiadomo¶æ jest pochodn± procesów
biochemicznych i fizjologicznych zachodz±cych w ludzkim mózgu. Przeciwstawno¶æ
tych systemów opierała siê na przeciwstawno¶ci pojêæ: materia - ¶wiadomo¶æ.
Jednak¿e rozwój fizyki teoretycznej i neurofizjologii spowodował, ¿e pojêcia te
ogromnie zmieniły swe znaczenie, wiêcej, ¿e zostały one "oddefiniowane",
rozło¿one na inne pojêcia, a wiêc wła¶ciwie pozbawione znaczenia.
W rozumieniu potocznym (które stanowi punkt wyj¶cia dla filozofii) materia jest
to co¶ namacalnego, posiadaj±cego poło¿enie w przestrzeni, ciê¿ar, konsystencjê,
barwê, rozci±gło¶æ, co¶, co mo¿na w rozmaity sposób przekształciæ, ale nie
zniszczyæ. Wszystkie te atrybuty materii znikaj± w fizyce teoretycznej. Istota tak
dobrze nam znanego i jasnego pojêcia staje siê tu bardzo zagadkowa i egzotyczna.
Materia mo¿e znikaæ, przekształcaj±c siê w energiê, zgodnie ze słynnym wzorem
Einsteina E=mc2. W mechanice kwantowej poło¿enie przestrzenne cz±stki
elementarnej, na przykład elektronu, mo¿na okre¶liæ tylko w przybli¿eniu, zgodnie
z zasad± nieoznaczono¶ci Heisenberga. Podobnie, nie ma sensu mówiæ o kolorze
atomu lub elektronu w momencie, kiedy nie emituj± one "no¶nika koloru" - fali
elektromagnetycznej (tzw. "kolory" kwarków - cz±stek, z których składaj± siê
protony i neutrony s± tylko ¿artobliw± nazw± pewnej ich cechy, nie maj±cej z
barw± nic wspólnego; to samo dotyczy "zapachów" kwarków). Cz±stki materii
zachowuj± siê niekiedy nie jak cz±stki, lecz jak fale. Elektron w atomie nie
znajduje siê (przed aktem rejestracji go przez odpowiedni detektor) w ¿adnym
konkretnym miejscu, lecz jest jakby "rozmyty". Rozkład przestrzenny tego
rozmycia, odpowiadaj±cy prawdopodobieñstwu znalezienia w danym punkcie
przestrzeni opisuje funkcja falowa. Nie jeste¶my jednak w stanie jednoznacznie
zdecydowaæ, czy owa funkcja falowa jest tworem materialnym, czy te¿ konstrukcj±
naszego umysłu, nie potrafimy zatem przeprowadziæ ostrej granicy pomiêdzy
rzeczywisto¶ci± i tre¶ci± ludzkiej ¶wiadomo¶ci! Według ogólnej teorii wzglêdno¶ci
materia nie tylko jest tworzywem wypełniaj±cym płask± przestrzeñ, ale tak¿e tê
przestrzeñ kształtuje, powoduj±c jej zakrzywienie proporcjonalne do masy. Je¿eli
całkowita energia Wszech¶wiata jest zerowa, to, w pewnym sensie, przestrzeñ
mo¿na traktowaæ jako "ujemn±" materiê! Nie jeste¶my ju¿ w stanie rozpoznaæ w
tej pl±taninie absurdów i dziwno¶ci naszej swojskiej materii, o której wyrobili¶my
sobie zdanie na podstawie trzymanego w rêku kamienia i o której mówiły dwa
tysi±clecia filozofii. Tak zdawałoby siê jasne i oczywiste pojêcie przepłynêło nam,
kiedy przyjrzeli¶my mu siê bli¿ej, pomiêdzy palcami, pozostawiaj±c po sobie pust±
nazwê.
Podobnie rzeczy siê maj± w przypadku pojêcia ¶wiadomo¶ci, chocia¿ tutaj
proces jego rozkładu na pojêcia prostsze (?) nie zaszedł tak daleko, jak w
przypadku materii. Wiemy ju¿ jednak z neurofizjologii, ¿e podło¿em naszej
psychiki s± procesy (np. polaryzacja i depolaryzacja błony komórkowej wypustek
komórek nerwowych: dendrytów i neurytów) zachodz±ce w sieci komórek
nerwowych w naszym mózgu. ¦wiadomo¶æ w istotny sposób zale¿y od swego
podło¿a materialnego. Powa¿ne uszkodzenie mózgu mo¿e spowodowaæ całkowit±
zmianê osobowo¶ci poszkodowanego, a przeciêcie spoidła wielkiego ł±cz±cego obie
półkule mózgu (operacja kallotomii stosowana kiedy¶ w leczeniu epilepsji)
prowadzi do powstania w jednej głowie dwu, prawie całkowicie izolowanych od
siebie ¶wiadomo¶ci. Neurofizjologia poczyniła tak¿e wielkie postêpy w zbadaniu
mechanizmów percepcji i obróbki bod¼ców zmysłowych ze ¶rodowiska oraz w
wyja¶nieniu istoty i sposobu zapisu pamiêci. Nie nazbyt wiele zostało ju¿ miejsca
dla "czystej ¶wiadomo¶ci", czy te¿ "ducha w swej immanencji". Jest
prawdopodobne, i¿ w koñcu uda siê opisaæ w terminologii biologicznej (i
cybernetycznej) samo "j±dro" ¶wiadomo¶ci, czyli poczucie własnego "ja".
Jak widzimy, w neurofizjologii ¶wiadomo¶æ okazuje siê byæ produktem materii
(czyli sieci neuronalnej w mózgu), natomiast w fizyce materia (np. elektrony)
coraz bardziej wydaje siê byæ kształtowana przez konstrukcje matematyczne
naszego umysłu. Byæ mo¿e wiêc oka¿e siê, ¿e nie ma sensu wybieraæ pomiêdzy
materializmem i idealizmem, skoro nie potrafimy pokazaæ jakiej¶ zasadniczej
ró¿nicy pomiêdzy materi± i ¶wiadomo¶ci±, tym bardziej, ¿e pojêcia te coraz
bardziej wydaj± siê byæ pustymi nazwami, którym nic jednoznacznego i
absolutnego nie odpowiada. Je¶li tak siê stanie, to najwiêkszy bodaj¿e problem
"królowej nauk" zostanie rozwi±zany (a wła¶ciwie uznany za bezsensowny) nie za
spraw± ponad dwutysi±cletniej historii "rozwoju" filozofii, lecz dziêki wielkiemu
rozkwitowi fizyki i biologii XX wieku.
Innym przykładem anachronizmu rozwa¿añ filozofów, kiedy u¿ywaj± oni pojêæ
ukształtowanych na gruncie jêzyka potocznego (nie za¶ terminów zdefiniowanych
przez obecne nauki przyrodnicze) jest, dokonana przez Immanuela Kanta, próba
rozstrzygniêcia, czy Wszech¶wiat miał pocz±tek, czy te¿ istniał wiecznie. Kant, na
podstawie analizy pojêcia czasu w jego obiegowym znaczeniu, doszedł do wniosku,
¿e ka¿da z tych dwóch mo¿liwo¶ci jest logicznie wewnêtrznie sprzeczna i wobec
tego nieprawd± jest ani to, ¿e Wszech¶wiat istniał wiecznie, ani to, ¿e rozpocz±ł
swe istnienie w jakim¶ momencie przeszło¶ci. Absurdalno¶æ tej konkluzji stanowi
sztandarowy przykład jałowo¶ci stosowania logiki do filozofii, jak i zadufania
filozofów w mo¿liwo¶ci swojej dyscypliny. Tymczasem okazuje siê, i¿ filozofia wcale
nie jest "królow± nauk" głosz±c± prawdy o rzeczach najwa¿niejszych, podczas gdy
reszta nauk zajmuje siê problemami przyziemnymi, niegodnymi uwagi królowej;
wprost przeciwnie, ta ostatnia musi pokornie czekaæ na postêp w naukach
przyrodniczych, aby zaczerpn±æ z nich nowe odkrycia, pojêcia i paradygmaty.
Stephan Hawking, jeden z twórców teorii czarnych dziur, pokazał ostatnio, i¿ byæ
mo¿e nie ma sensu mówiæ o czasie przed pocz±tkiem Wszech¶wiata; czas "wyłania
siê" siê w pewnym rejonie czasoprzestrzeni (bliskim tego, co teraz nazywamy
Wielkim Wybuchem) z jednego z wymiarów przestrzennych. Tym samym
rozwa¿ania Kanta okazałyby siê po prostu bezsensowne ze wzglêdu na jego
nieznajomo¶æ natury czasu. I, ponownie, to nie filozofia rzuciła nowe ¶wiatło na
ten problem.
Jaskrawym przykładem wyprzedzenia filozofii przez naukê jest teoria
wzglêdno¶ci Einsteina. Teoria ta, która diametralnie zmieniła nasze pogl±dy na
temat czasu, przestrzeni, materii, energii, powstania ¶wiata etc. nie tylko, ¿e nie
została przez filozofów stworzona, ale była te¿ przez niektórych z nich (np. przez
Bergsona) przez długi czas odrzucana, czy to na skutek my¶lenia
zdroworozs±dkowego, czy te¿ po prostu niezrozumienia jej formalizmu
matematycznego. Całe szczê¶cie ¶wiat skutecznie opiera siê intuicjom Bergsona, a
metodologia nauki dysponuje bardziej obiektywnymi narzêdziami badawczymi ni¿
czyje¶ prywatne, chocia¿by najgłêbsze, prze¶wiadczenie.
Istnieje pewna istotna ró¿nica pomiêdzy nauk± i filozofi±. O ile rozwój nauk
¶cisłych jest kumulatywny to znaczy nowa wiedza nie zastêpuje wiedzy ju¿
posiadanej, lecz jest do niej dodawana, stanowi jej uzupełnienie i rozwiniêcie, to w
filozofii, mówi±c w niewielkim uproszczeniu, trzeba ci±gle zaczynaæ od nowa. Je¿eli
przyrodnik próbuje wypowiadaæ siê na tematy filozoficzne, to czêsto zarzuca mu
siê niekompetencjê, bo np. nie orientuje siê on w subtelno¶ciach systemu
filozoficznego pana X lub te¿ nie zna piêædziesiêciu wyró¿nionych rodzajów
tautologii. Pytanie tylko, czy taka wiedza jest mu na cokolwiek potrzebna?
Albowiem filozofia, trac±c kontakt z rzeczywisto¶ci±, zaczyna coraz bardziej
zajmowaæ siê sam± sob±, swoimi wytworami i ustanowionymi przez tradycjê
schematami, otorbia siê w autystycznej izolacji od ¶wiata. Aby osi±gn±æ w niej co¶
nowego, rozs±dne wydaje siê wiêc pozbycie siê całego tego balastu i zaczêcie od
podstaw, od wiedzy pojêæ i paradygmatów oferowanych przez nauki przyrodnicze.
Wielkie mo¿liwo¶ci zdaj± siê tu kryæ w neurofizjologii. Wszyscy ludzie (w tym
tak¿e filozofowie) my¶l± przy pomocy mózgu. Czy jednak twórcy koncepcji
my¶lenia jêzykowego, piewcy uniwersalno¶ci logiki lub filozofowie zajmuj±cy siê
epistemologi± zadali sobie trud zbadania, jakie wnioski dotycz±ce natury ludzkiego
my¶lenia i poznania wypływaj± z tego, co ju¿ wiadomo o funkcjonowaniu sieci
komórek nerwowych, mechanizmach tworzenia siê pamiêci czy te¿ percepcji i
obróbki bod¼ców zmysłowych? Nie, o czym ¶wiadczy produkt ich spekulacji.
Analizuj±c sposób tworzenia siê i naturê znaczeñ w mózgu ludzkim mo¿na wiele
powiedzieæ o istocie naszego my¶lenia i rozumienia ¶wiata, o mo¿liwo¶ci dotarcia
do "prawdy absolutnej", czy o sposobie istnienia bytów ogólnych i abstrakcyjnych.
Z pewnym, niezbyt wielkim uproszczeniem mo¿na stwierdziæ, ¿e cało¶æ filozofii da
siê sprowadziæ do neurofizjologii. Z pewno¶ci± za¶ neurofizjologia ma wiêcej do
powiedzenia w kwestiach czysto filozoficznych dotycz±cych ludzkiego umysłu, ni¿
oparta na spekulacjach "tradycyjna" filozofia. Zatem, skoro z konieczno¶ci badaj±
oni umysł ludzki, to czy filozofowie s± kompetentni w filozofii?
Niew±tpliwie, naszkicowany powy¿ej obraz jest nieco uproszczony i
jednostronny. Wielu filozofów posiada głêbokie wykształcenie w dziedzinie nauk
¶cisłych (np. matematyki i fizyki; byæ mo¿e nieco gorzej jest z biologi±), ale
zajmuj± siê oni głównie filozofi± przyrody, matematyki lub nauki. Mówi±c o filozofii
i o mo¿liwo¶ciach jej "zbawienia" przez naukê miałem na my¶li przede wszystkim
dwie najwa¿niejsze dziedziny: ontologiê i epistemologiê. Takie gałêzie filozofii, jak
filozofia człowieka i kultury, estetyka czy etyka ze swej natury nie podlegaj±
metodologii nauk ¶cisłych, ale te¿ nigdy nie bêd± one mogły liczyæ na "zbawienie".
Ich grzechem, tak jak i całej reszty filozofii, jest dowolno¶æ spekulacji, brak
weryfikowalno¶ci twierdzeñ, tworzenie pojêæ pustych (hipostaz), co generalnie
sprowadza siê po prostu do braku jakiejkolwiek wiarygodnej metodologii. W fizyce
nikogo nie interesuj± prywatne uprzedzenia czy ¶wiatopogl±d danego naukowca;
wa¿ne jest, czy przeprowadzone przez niego do¶wiadczenia s± powtarzalne, a
stworzone teorie poprawnie przewiduj± wyniki eksperymentów. Filozof za¶ nic nie
jest w stanie powiedzieæ ponad to, co mu w duszy gra. Twórcy teorii Stanu
Stacjonarnego (Hoyle, Bondi, Gold), którym koncepcja Wielkiego Wybuchu nie
odpowiadała ze wzglêdów ¶wiatopogl±dowych, zapewne do dzisiaj staliby twardo
na swoim stanowisku, gdyby nie to, ¿e ich teoria dawała przewidywania sprzeczne
z poczynionymi pó¼niej obserwacjami astronomicznymi. Einstein, sk±din±d
prawdopodobnie najwiêkszy geniusz w historii nauki, wierzył i¿ Wszech¶wiat jest
niezmienny w czasie i dlatego wprowadził do równañ ogólnej teorii wzglêdno¶ci
tzw. stał± kosmologiczn±, która "ratowała" Kosmos przed rozszerzaniem siê lub
zapadaniem. Dopiero po odkryciu przez Hubble'a ucieczki galaktyk, implikuj±cej
rozszerzanie siê Wszech¶wiata, Einstein usun±ł stał± kosmologiczn± jako
niepotrzebn±. Podobnie, nie miał on (na dzieñ dzisiejszy) racji neguj±c (tak¿e z
powodu swoich zapatrywañ filozoficznych) indeterminizm mechaniki kwantowej,
gdy¿ obecnie jest on powszechnie akceptowany. Przykłady te pokazuj±, i¿ nawet
najwiêkszy geniusz mo¿e myliæ siê i bł±dziæ, je¶li opiera siê tylko na własnym
prze¶wiadczeniu oraz intuicji i nie konfrontuje na bie¿±co swoich pogl±dów ze
¶wiatem obiektywnym. Nie przeszkadza to jednak filozofom, którzy jak Hegel lub
Theilard de Chardin, tworz± systemy swym rozmachem przewy¿szaj±ce najwiêksze
teorie fizyczne, ale których tre¶ci± jest otchłañ dowolno¶ci.
Na pytanie zatem, czy filozofia mo¿e byæ zbawiona, odpowied¼, przynajmniej
czê¶ciowo, brzmi: tak. Musi jednak wyrzec siê ona grzechu pychy i ignorancji,
zrezygnowaæ z wizjonerskich prób narzucenia ¶wiatu tego, jaki on byæ powinien, a
zamiast tego spróbowaæ dociec, jaki ten ¶wiat jest, albo przynajmniej, co da siê o
nim w sposób w miarê pewny powiedzieæ. W tym celu musi siê ona oprzeæ na
jedynej dziedzinie działalno¶ci ludzkiej, posiadaj±cej niezbêdn± metodologiê do w
miarê obiektywnego opisu ¶wiata, a mianowicie na naukach przyrodniczych.
Inaczej, filozofia mo¿e siê naraziæ na jałowo¶æ lub, co gorsze, ¶mieszno¶æ.
*
Tekst stanowi fragment ksi±¿ki: B. Korzeniewski, Trzy ewolucje: Wszech¶wiata,
¿ycia, ¶wiadomo¶ci, Kraków 1998. Publikacja w Racjonali¶cie za zgod± Autora.
Przypisy:
[_1_] Wszystkie te zagadnienia omawiam szerzej w ksi±¿ce Absolut -
odniesienie urojone.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin