I po co to wszystko1-7.doc

(685 KB) Pobierz
I po co to wszystko

I po co to wszystko?

 

 

 

Autor: psota95(Sandra)

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

1.Na co ja się zgodziłam?

2.Czy to sen? To musi być sen!

3….Zdezorientowana w tym szalonym świecie…

4.Że kim jestem??

5.Zycie to pasmo wielu niespodzianek.

6. „ale żyje, chyba żyje”

7. „[…] twoje blizny są twoją siłą.”

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Na co ja się zgodziłam?

 

 

-Dziewczyny pośpieszcie się już niedaleko! – krzyknęłam do dwóch najlepszych koleżanek.

Obie przewróciły oczami. Mary   szczupła wysoka brunetka o przenikliwie niebieskich oczach podjechała do mnie zostawiając Soll niższą, brązowo O  z tyłu.

Dojechałyśmy na miejsce, gdyż lato było bardzo ciepłe postanowiłyśmy popalać się na plaży 7  kilometrów  od mojego domu.

-Gdzie zostawiamy rowery? – zapytała niespokojnie Soll.

-Jak to gdzie koło drzewa. Natalie masz kłódkę? – Mary spojrzała na mnie swymi pięknymi oczami.

-Nie, nie mam mówiłam, że nie biorę! – droczyłam się z nimi.

- Hej, ty małpo! Jak tak można! -  krzyczały obie.

-Ha ha ha, wiecie jakie macie fajne miny? – nie mogłam przestać się śmiać. Mary mnie kopnęła co robiła ostatnimi czasy za często.

Zamknęłyśmy rowery i ruszyłyśmy na oblegana plażę. Po 5 minutach Mary chwyciła mnie i Soll za rękę , ciągnąc w górę plaży. Nagle zobaczyłam jej ciocie wraz z mężem, obok nich na tym samym kocu leżało dwóch chłopków. Jeden i drugi wysocy, wysportowani na pierwszy rzut oka, nie zwróciłam na nich uwagi, gdyż miał być to mój dzień z przyjaciółkami nie chciałam się rozpraszać dziewczyny bo mi tego nie wybaczyły. Ostatni tydzień spędziłam na oglądaniu filmów, jedzeniu lodów pudełko po pudełku z powodu wielkiego doła.

-Cześć dziewczyny – przywitała nas ciocia Mary.

-Dzień dobry – Odpowiedziałyśmy grzecznie ja i Soll.

Żaden z chłopaków nie podniósł na nas nawet wzroku.

-To co rozpakujemy się i do wody? – Jak zawsze chochlikowata Mary pełna zapału.

-No ok. – dziwne Soll nigdy nie lubiła  pływać. Twierdziła że jest za gruba żeby pokazywać się w stroju kąpielowym, co było jednym wielkim kłamstwem.

- To wy idźcie, a ja się popalam! -  Obie odwróciły się do mnie w jednej sekundzie.

- Co to to nie. Nie po to jechałam 11 kilometrów (Mary mieszka 4   kilometry ode mnie), żebyś ty mogła się opalać i pogrążać w rozpaczy! – trzymajcie mnie bo ja zabije!

-Natalie proszę chodź z nami musze Ci się pochwalić że umiem pływać. -  Soll zawsze znajdzie coś by mnie przekonać a zarazem udobruchać narwanego chochlika.

Nie miałam jeszcze sił się z nimi kłócić więc pokiwałam tylko głową.

- Ciocia masz cos do picia? – Taa… te 11 kilometrów mogły zmęczyć zważywszy na moje tępo.

-Jasne weź sobie!

Mary uklękła przed torbą gdy jej wuja pociągnął za sznurek jej stanika od stroju powodując rozwiązanie się go. Na szczęście Mary zdążyła przytrzymać stanik.

-To jest nie fair. Natt zwiąż mi go byle mocno! – wrzasnęła.

Nie mogłam nic odpowiedzieć widząc jej minę zaczęłam się śmiać jak reszta. Dopiero gdy podchodziłam do koleżanki zobaczyłam że dwóch chłopaków się na nas gapi.

-To my idziemy- rzuciła szybko Mary.

-Czekajcie idziemy z wami – ciemniejszy blondyn podniósł się i pociągnął za sobą drugiego jasnowłosego chłopaka.

-O nie… po co? – jęczała Mary.

- Po to, abyście się nie utopiły.-Tym razem odpowiedział jasno włos chłopak.

Poszliśmy do wody. Ja nie chętnie choć jeszcze rok temu bym już dawno pływała.

Przeszłyśmy pod mostem by móc popływać tam gdzie nie mamy gruntu.

-To co do czerwonej boi i z powrotem? – mówiłam żeby nie było że się nie cieszę na wypad z nimi.

- To ja tu poczekam, aż tak dobrze to ja jeszcze nie pływam. – Dodała smutno Soll.

- Oki – chętna jak zawsze Mary.- A potem nurkowanie kto dłużej!

- To jest dziecinne. -  jęczałam, ale koleżanki posłały mi  spojrzenia  pod tytułem: och zamknij się już wreszcie.

Po jakiejś godzinie namówiłam dziewczyny  na wyjście z wody i opalenie się. Gdy doszłyśmy do naszego miejsca zobaczyłam Jon’ego kuzyna Mary i chłopca którego nie znałam.

-Hej Pit- Mary przywitała się z chłopcem którego nie znałam.

Lecz ten tylko machnął ręką. Położyłyśmy się  na kocu Mary i Soll o czymś gadały, ale nie specjalnie ich słuchałam. Z mojej próżni rozmyślań wyrwał mnie krzyk chochlika.

- Co to ma być do…!-spojrzałam na nią  i zobaczyłam ciemnowłosego blondyna z kamieniem w ręku. Nie zrobiło by to na mnie większego wrażenia ponieważ mam silną wole, gdyby nie te oczy. Oliwkowa zieleń tak piękna, że na moja twarz wkradł się uśmiech.

-Pożałujesz tego!-  Mary znów krzyknęła i rzuciła w zielonookiego.

Następnie rzucił kamieniem, a Soll się przyłączyła. Zabawnie to wyglądało, lecz mnie nie opuszczał smutek mienionych miesięcy.

Zamknęłam oczy i znów zatonęłam w mojej próżni.

Gdy tak leżałam i myślałam odezwała się Soll.

-W kogo celujesz tak dokładnie?

-Ja? – spytał zdziwiony chłopak.

-No a kto? – Mary syknęła przez zęby.

-W tą na środku, wybrała sobie najlepsze miejsce. – odpowiedział śmiejąc się. W tej tez chwili dostałam w plecy z kamienia. Podniosłam głowę nie do końca rozumiejąc co się dzieje. Chwyciłam kamień w dwa palce i wrzuciłam do torby, - w twojej można wszystko znaleźć- uśmiechnęłam się do swoich myśli.

-Natt pomóż nam. -  prosiła Soll.

- Nie! Ale może tak byście przestały się zachowywać jak dzieci i poszły popływać bo niby po to tu przyjechałyśmy. – czemu to ja musze być tą naburmuszoną?

- No ok.. dobry pomysł. – obie wstały i poszłyśmy popływać. Mary ledwo weszła, a została wciągnięta przez  jasnowłosego chłopaka – Toda jak się okazało obaj chłopacy są jej kuzynami, a Pit to młodszy brat zielonookiego.

Soll starała się pomóc Mary, ja nie miałam nastroju na tego typu zabawy.

Przeszłam pod mostem i  zaczęłam płynąc w stronę czerwonej boi. Nagle poczułam że coś łapie mnie za nogę i nie pozwala płynąc dalej odwróciła się i zobaczyłam…

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Czy to sen? Tak to musi być sen!

 

-Nie ładnie tak uciekać. – moje myśli były tak zmieszane, że za nim zrozumiałam kto do mnie przemawia minęło trochę czasu – tak mi się wydawało.

 

-Don…Ja… nie uciekam. Poszłam tylko popływać w spokoju  i…

- I jak by to Mary powiedziała „pogrążać się w smutku?”- to była prawda.

-N… nie! Grr… Czemu wszyscy myślą, że jak ja chce zostać sama to od razu musze pogrążać się w smutku. – to nie było pytanie. – Czy mógłbyś puścić moja nogę trochę to utrudnia mi  jak by to Mary nazwała ”pogrążanie się w smutku”- zapytałam dość niegrzecznie.

- Taaa… może mi bym mógł, ale jest problem…- co jaki problem człowieku to moja noga a mam jak na razie po tej krótkiej wymianie zdań dość wszystkiego. Widząc moją minę najwyraźniej zmienił zdanie bo puścił moja nogę.

- No to co? Nurkowanie? –że jak? Nie zdążyłam odpowiedzieć, a znalazłam się pod wodą. Gdy się wynurzyłam usłyszałam głos koleżanek.

-Natalie? – obie krzyczały. Odwróciłam głowę w lewo i w prawo, ale nigdzie nie było widać Dona. Płynąc w stronę koleżanek jednak go spostrzegłam, teraz topił Soll. Ha Ha ha ten chłopak nie wiedział w co się pakuje…

-Natalie? Gdzie byłaś? Dobra nieważne. Mogłabyś choć udawać, że dobrze się bawisz i że bawisz się z nami?- Chochlik był zły było to słychać po jej głosie.

-Hmmm… Cóż nie mogę udawać, że bawię się dobrze bo bawię się dobrze, a co do tej zabawy w topienie to wiesz… ja chyba nie bardzo pasuje do tej zabawy. – Po co ja to mówię pewne, że mi nie popuści.

-Natt proszę choć ty nie bądź jak Soll.- Mary przyjaźni się z Soll dużej niż ze mną, ale Soll ma takie swoje wątpliwości… i nie umie przełamywać strachu.

-Dobra…-powiedziałam to tak cicho, że sama ledwo słyszałam, ale chochlika widać Bóg obdarzył lepszym słuchem niż myślałam.

-Jesteś świetna, no ale to wiesz… - taaa czego ja nie wiem lepiej mi powiedz, bo ja nawet wiem jak to się skończy.

-Jak ta dziewczyna na kocu ma na imię?

-Co? Jaka na kocu? – rozglądałam się nerwowo i zobaczyłam Soll. Nie no dosłownie to było do przewidzenie…- Masz na myśli koleżankę swojej kuzynki. To jest Soll i naprawdę dobrze radze nie top jej… jak by to powiedzieć …. Najprościej nie lubi tego!

- Oki. Za to ty jak mniemam nie masz z tym problemu prawda? – Don zaśmiał się.

No ale z czego on się tak cieszy? Nie rozumiem chłopaków w sumie nigdy ich nie rozumiałam.

Soll weszła do wody za namową Mary choć było widać że to nie jest dobry pomysł. Gdy Dziewczyny doszły do pomostu od razu podszedł do nich Don i z tego co mi się wydaje przepraszał Soll.

Ja również podeszłam do pomostu chwyciłam się metalowych prętów i patrzyłam na tych wszystkich ludzi. Na plastikowe lalki Babie które opalają się z koleżankami na rozkoszne maluch budujące zamki z piasku i na nastolatków wygłupiających się w wodzie.

-To co pod wodę. -  to było stwierdzenie nie pytanie.

-Cos mi się wydaje, że nie tym razem. – zacisnęłam dłoń na metalowym pręcie i usztywniłam rękę w łokciu.

Don chwycił mój nadgarstek i zaczął zataczać po stronie żył kółka- i to niby miało boleć? Dobre sobie .

-Silna dziewczyna nie ma co. – Halo! ja to stoję i szczerze nie lubię komplemętów.

-hyy.- Zrezygnował po 4 minutach i chwycił mnie za obojczyk

-Ałaaa…- To bolało a moja ręka odmówiła posłuszeństwa. Czemu dziś nic mnie nie słucha nawet moje ciało? Poczułam jego dłonie wokół swoich nadgarstków i zamknęłam oczy wiedząc co za chwilę nastąpi. Nie pomyliłam się wylądowałam pod wodą lecz uścisk na moich nadgarstkach nie zelżał. Tylko poczułam pociągniecie i to że mogę oddychać lecz nie chciałam otwierać oczu.

-Hej już nie jesteś pod wodą możesz otworzyć oczy! – Czy ja wyglądam na tak głupią? No może troszkę.

-Wiem. -  syknęłam. Uścisk zelżał i dopiero wtedy otworzyłam oczy. Wyszłam na plaże i skierowałam się w stronę koca. Gdy doszłam Ciocia Mary w raz z mężem i chłopcami budowali cos na kształt zamku nawet zabawnie to wyglądało. Usiadłam na kocu sięgnęłam po ręcznik i wytarłam ręce po czym wyjęłam z  torby swój telefon starą Nokie 6020 no bo cóż, mój czerwony grat leżał w naprawie co właściwie zdarzało się raz w miesiącu. Odblokowałam telefon i się przeraziłam 15 nieodebranych połączeń i 10 sms - ów. Pierwszy raz w życiu po upływie.. Właściwie ile to już godzien? Przyjechałyśmy było koło 11 a jest? O Boże!16! nie to niemożliwe. A wiec pierwszy raz po upływie 5 godzin tyle połończeń i sms - ów. Ciekawe od kogo??

-I co? – Mary jak zwykle wie kiedy wpaść.

-Nic tylko jakieś 15 połączeń i 10 sms- ów.

- O Wow. Od kogo?

-Pewnie od chłopaka! – Sarkazm w głosie Dona? Nie chyba się przesłyszałam.

-Natalie nie ma chłopaka! 

-Dzięki chochliku nie ma to jak pomoc koleżeńska nie? -  nie ta dziewczyna chce bym popełniła samobójstwo.

- No co to chyba nie jest tajemnica. – no cóż głupi ma szczęście i tym razem miła racje. -  A ty co taki ciekawski chcesz się zapisać na jej chłopaka? – to było skierowane do Dona. A ja jak głupia oblałam się rumieńcem, Jestem  niska szatynka o bladej karnacji i oczach hmm?? Różnego koloru w sumie to dziwne ale moje oczy zmieniają kolor zależnie od mojego nastroju więc przypuszczam że były teraz czarne. Więc każda najmniejsza blizna czy rumieniec był widoczny na mojej twarzy, i w rzeczywistości trudno mnie pomylić z którąś z moich koleżanek choć by od tyłu gdyż one ją szczupłe wręcz podle szczupłe a ja no cóż po tych ostatnich wypadkach przybrałam dużo, za dużo ciała.

- No może i bym chciał przeszkadza ci to? – Że co on powiedział???

-ooo… No dobra nie! Nie przeszkadza mi to! Natt to od kogo te sms – y?

-O nie tylko nie to! Czemu to zawsze spotyka mnie??

- Ale że co??- Mary płonęła złością.

Nie miałam siły mówić wskazałam tylko głową w stronę i Chochlik tak jak ja zaniemówił.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

….Zdezorientowana w tym szalonym świecie….

 

Wszystko, wszystko tylko nie to…

To co się tu dziś dzieje, to chyba jedna wielka kara dla nie za to wszystko.

Teraz idą  te flądry i on koleś od którego mam 10 sms – ów. Nie, nie, nie, nie … Mary szybko się opanowała  pobiegła po Soll szepnęła coś na ucho kuzynowi i  ruszyła a my za nią. To dziwne ale myślałam że to ja jestem tu celem…

 

Historia tego jest taka  co do dziewczyn miałam małą… nie no nie taka małą wyminę zdań z tą jedną tylko jakie miałam szanse w obronie przyjaciółki, kuzynki prawie siostry jedna na dwie? No niewielkie i odtąd krążą tu plotki że jestem jak dziecko które stale ryczy a w dodatku mam przydomek „Dziwka”. Dlaczego? Szczerze nie wiem…

 

 

Co do chłopaka… to tez dziwna historia no ale czego się spodziewać co w moim życiu nie jest dziwne? A więc… Jest to kolega mojej kuzynki(siostry) byłego chłopaka który widział mnie może dwa razy w życiu niewiadomo skąd ma mój numer telefonu i  niby się we mnie zakochał. Totalny chaos nie ma co.

 

 

-O witam, witam panią „dziwkę” ze swoja świtą i oOo… hmm  fajnym kolega który do Ciebie nie pasuje!

Nagle poczułam czyjeś dłonie na moich biodrach i szczerze zatkało mnie…

-Radził bym uważać na słowa, a co do tego  do kogo pasuje chyba sam lepiej wiem!

-Jeszcze zmienisz zdanie. A wam radziła bym zbierać się do domu bo teraz to ja tu przyszłam i nie mam ochoty się  na was gapić!

-To się nie gap! Chyba że czegoś zazdrościsz i dlatego nie chcesz z nami przebywać na tak dużej plaży… - czyżby 2:0 dla mnie?? Dobrze że Don mnie trzymał i tylko mówiłam a nie doszło do ręko czynu bo tak naprawdę nie wiem jak by się to skończyło ale było by kiepsko po obu stronach…

Flądra  bo szczerze nie pamiętam jak ma nie imię zarzuciła swoje brąz długie włosy i poszła waląc mnie z Bara.

Gdy znalazły się na takiej odległości że byłam pewna że nas  nie słyszą odezwałam się do reszty

-Dziękuje za to wszystko… Ale chyba naprawdę lepiej będzie jak ja już pojadę – Don puścił mnie ale nadal stał obok.

-Nie musisz się jej bać, ani uciekać… - Don zaczął ale niestety chochlik mu przerwał.

-No właśnie, a po za tym to ty wygrałaś tą bitwę, co nie?

-Mary tu nie chodzi o to kto wygrał tylko o to że ja jej nic nie zrobiłam, to ona zaczęła podjeżdżać  Sam i to że powiedział jej co o tym myślę było błędem. A po za tym, nie uciekam…

-Dobra, dobra ,ale mi się jeszcze nie chce jechać do domu musimy?? Proszę zostańmy jeszcze chwilę! – Błagała wręcz Mary.

-Tak, oczywiście wy możecie zostać a ja pojadę do Sam i pogadam z nią, bo długo jej nie widziałam a jak się dowie, że była i nie wpadłam to mnie zabije… Wy zostańcie, a jak będziecie chciały wracać to napiszcie i pojedziemy razem ok.?

-Niech ci będzie. – Mary niezadowolona jak zawsze…

-Hej wszystko będzie dobrze. Dasz radę ja to wiem. – Soll umie człowieka pocieszyć He He

Poszliśmy na koc gdzie zabrałam swoje rzeczy.

- Na razie dziewczyny. Do widzenie.

- O Natalie a ty wracasz sama?

- Nie, nie proszę pani wracam z dziewczynami tylko jeszcze jadę do kuzynki musze jej coś przekazać. – grzecznie odpowiedziałam.

-Ah.. No dobrze.

- Do zobaczenia Natti– Don chyba w to nie wierzył że się jeszcze zobaczymy?

-No na razie.

 

Jadąc do Sam dużo myślałam o tym co się dziś stało. W sumie to nic mądrego  nie udało mi się ustalić, ale cóż…

Gdy dojechałam do domu kuzynki zadzwoniłam dzwonkiem, a drzwi otworzyła mi ciocia.

-Hej.

-Ooo Natt,  cześć dawno cię u nas nie było! – skarżyła się ciocia, ale ma racje całe lato potrafiłam u nich przesiedzieć, a teraz nie mam czasu na nic.

-Tak wiem przepraszam, ale wszędzie jechać na tydzień to nie łatwe wyzwanie szczególnie gdy ma się tak duża rodzinę He He.

-Tak, tez myślałam. Samanta jest na górze i chyba na ciebie czeka. – ciocia uśmiechnęła się do mnie. Pewnie nawet nie chce wiedzieć co mu potrafimy razem wymyślić…

Pobiegłam na piętro i krótkim korytarzem przeszłam pod drzwi kuzynki, weszłam jak zwykle, nie pukając

-Cześć kochana jak tam ?? – Samanta a piskiem rzuciła się mi na szyję.

- Nani wiesz jak się stęskniłam za tobą głupku ??

-Wiem, wiem zaraz mnie udusisz!!

- Przepraszam. U mnie w sumie dobrze. A u ciebie?

- No nie najlepiej . po pierwsze nie cie...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin