Rozdział 1.rtf

(1223 KB) Pobierz

A new

opportunity.
 

Autor: Swannn


Beta:*******

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Rozdział1

 

Bella

 

-Angie, jeżeli za chwilę nie zobaczę Cię obok siebie, wychodzę bez Ciebie! - krzyknęłam do mojej córeczki. Właśnie wybierałyśmy się na spacer do parku, jak co sobotę.

 

Angie to cztero letnia dziewczynka o niebieskich oczach i ślicznych blond włoskach. Niestety bardziej wdała się w ojca niż we mnie. Ale i tak jest najpiękniejszą dziewczynką jaką kiedykolwiek widziałam. Mike, bo tak miał na imie ten dupek, którego moja córka nazywa ojcem. Byliśmy na imprezie i trochę się wstawiłam, a on wykorzystał sytuację i zabrał mnie na pienterko. Pierdolony idiota zapomniał o prezerwatywach i kiedy dowiedział się o ciąży uciekł. Pojawił się pare miesięcy po porodzie i błagał o wybaczenie. Po. Moim. Kurwa. Trupie. Spotyka się z Angelą, i płaci alimenty, bo ma takie prawo, to przez jego sperme powstała moja śliczna dziewczynka, dlatego niestety ma takie prawo. Dupek.

 

-Już! - krzyknęła mała wyrywając mnie z zamyślenia i uśmiechając się do mnie. Schyliłam się i zapiełam jej buciki przy okazji składając małego całusa na włosach.

 

-Mamoo! Poznałam ostatnio takiego Nathaniela! Naprawdę bardzo go lubię. Może dzisiaj też tam będzie? Jak myślisz? - nadawała mała w drodze do parku. Tak. To nadawanie miała po cioci Alice.

 

Alice to moja młodsza siostra. Ma 20 lat i już zawarła związek małżeński z Jasperem. Znają się od dzieciństwa, więc każdy wiedział że to się tak skończy.

 

-Na pewno będzie. - uśmiechnęłam się do niej. Właśnie doszłyśmy do parku.

 

-Jest! Siedzi w piaskownicy! - pisnęła i już chciała tam biec, ale ją zatrzymałam.

 

-Skarbie, jak się umawiałyśmy?

 

-Nie rozmawiać z obcymi, nie brać cukierków i innych słodyczy od nieznajomych i pod żadnym pozorem samej nigdzie nie iść. - wyrecytowała znudzona.

 

-Skarbie, wiesz że to dla twojego dobra. Leć się bawić. - pocałowałam ją w czoło, a ona pobiegła do piaskownicy.

 

Wyjęłam z torebki mały egzemplarz ,,Wichrowych wzgórz''. Przeczytałam tą książkę z tysiąc razy, ale nigdy ona mi się nie znudzi.


Tak się zaczytałam w lekturze, że nie zauważyłam że minęły już 2 godziny. Spojrzałam na piaskownicę i zobaczyłam tam tylko małą brązowowłosą dziewczynkę. Rozejrzałam się nerwowo po parku i nie mogłam znaleźć Angie.

 

Panika opanowała moje ciało. Zaczęłam drżeć i szlochać cicho. Nawoływałam jej i... nic.

 

Przeszukałam cały park, poszłam nawet trochę dalej i ani śladu po mojej małej. Zaczęłam głośno płakać.

 

-Przepraszam? - usłyszałam aksamitny głos za sobą. Odwróciłam się i zobaczyłam mężczyznę ze szmaragdowymi oczami i miedzianą czupryną. Był bardzo wysoki i umięśniony. Na rękach trzymał moją córkę, a obok niego stał mały chłopczyk mniej więcej w wieku Angie. Miał bląd włosy i zielone oczy.

 

-Angie! - Zabrałam ją szybko z rąk tego faceta i przytuliłam mocno. - Gdzie ty byłaś?! Mówiłam Ci że masz nigdzie nie odchodzić bez mojej zgody.

 

-Przepraszam. Nathaniel chciał zapoznać mnie ze swoim wujkiem. A kiedy do Ciebie wróciliśmy nie było Cię tam.

 

-To moja wina, powinienem od razu zaprowadzić małą do Pani.

 

-Dziękuję za odprowadzenie jej. - uśmiechnęłam się przez łzy. Starłam słone krople z policzków i postawiłam małą na podłodze.

 

-Jestem Edward Cullen. - uśmiechnął się i wyciągnął rękę w moim kierunku.

 

-Isabella Swan, ale wolę jak mówi się na mnie Bella. - uścisnęłam mu rękę i przysięgam że poczułam jakiś prąd.

 

-Mamuś, a mogę się pobawić jeszcze z Nathanielem? - spojrzała na mnie z dołu.

 

-Robi się późno skarbie. - powiedziałam do niej.

 

-Ale mamooo! - spojrzała na mnie wzrokiem szczeniaczka.

 

-Nie działa to na mnie. - zaśmiałam się.

 

-Proszę, Pani Bello. - przyłączył się Nathaniel. Zmiękłam.

 

-20 minut i ani sekundy dłużej. - dzieci uściskały mnie i pobiegły na huśtawkę.

 

Usłyszałam śmiech Edwarda i od razu skierowałam tam wzrok.

 

-Jesteś strasznie uległa. - śmiał się dalej.

 

-Zamknij się! - zaczęłam śmiać się z nim i skierowałam się w stronę ławki. Edward poszedł za mną.

 

-Więc - zaczął - Od jak dawna mieszkasz w Chicago? - zapytał.

 

-Niedługo. Od 4 lat. Kiedy zaszłam w ciąże z Angie, od razu wyprowadziłam się z Forks. Ciągle pada tam deszcz, a słońce wychodzi dwa razy na rok. Mała by tam nie wytrzymała. A ty?

 

-Od urodzenia. Jakoś nie mogłem się stąd wyprowadzić. Przywiązałem się tu. - uśmiechnął się.

 

Zaczęliśmy rozmawiać o ulubionych filmach, o wszystkim. Dowiedziałam się że ma 27 lat i ma starszego brata Emmetta, który ma 29 lat. Nathaniel to syn Emmetta i jego żony Rosalie.

 

-Chyba pora się zbierać. - zauważyłam. Dzieci miały zostać 20 minut, a już minęły 2.30 godziny.

 

-Racja. Nathaniel! Angie! - zaczął wołać.

 

-Myślałem że się nie zoriętujecie że bawimy się za długo. - zaśmiał się Nath.

 

-Jasne. Idziemy młody. - powiedział Edward.

 

-Angie pożegnaj się z Panem Edwardem i Nathem.

 

-Dowidzenia Panie Edwardzie. Cześć Nath! - zawołała mała i złapała mnie za rękę.

 

-Możemy was podwieźć. Już późno i chłodno, a wy nawet nie macie kurtek. - zauważył Edward.

 

-Nie chcemy robić kłopotu. - powiedziałam.

 

-Żaden kłopot. - powiedział i wziął małą za rękę. Ta puściła moją i poszła z Edwardem.

 

-Hej! Nie kradnij mi dziecka! - podbiegłam do nich. Edward pokazał mi język.

 

Złapałam małą rączkę Nathaniela i skierowaliśmy się do srebrnego volvo Edwarda.

 

Edward zapiął Natha pasami, a ja Angie. Chciałam otworzyć sobie drzwi, ale Edward mnie wyprzedził.

 

-Co za dżentelmen. - on tylko ukłonił się a ja wybuchłam śmiechem i wsiadłam do samochodu. Zamknął za mną drzwi i już siedział na miejscu kierowcy.

 

-Więc, gdzie panienkę podwieźć?

 

-W Washington Street 22. - kiedy to powiedziałam Edward ruszył i zaśmiał się.

 

-Z czego się cieszysz? - zapytałam.

 

-Mieszkam obok Ciebie na W Madison Street 24.

 

-Nigdy Cię nie widziałam, a mieszkamy tak blisko. - uśmiechnęłam się.

 

Jechaliśmy w ciszy i nagle zatrzymaliśmy się przed moim domem.

 

-Dziękuję za przejażdżkę. - wyszeptałam, bo dzieci zasnęły.

 

-Pomóc Ci? - wskazał na Angie.

 

-Nie. Poradzę sobie. - powiedziałam i zanim zdążyłam coś jeszcze powiedzieć, Edward otworzył już drzwi po mojej stronie.

 

-Dziękuje. - uśmiechnęłam się i podeszłam do tylnych drzwi i wyciągnęłam powoli córkę.

 

-Jeszcze raz dziękuję za podwiezienie. - uśmiechnęłam się i poszłam w stronę drzwi.

 

-Cała przyjemność po mojej stronie. Dobranoc. - uśmiechnął się i wsiadł do auta, powoli odjeżdżając z mojego podjazdu.

 

Weszłam na górę do pokoju córki i przebrałam delikatnie w piżamę. Obudziła się na chwilę, wymamrotała ,,dobranoc'' i zasnęła.

 

Poszłam do łazienki, wzięłam długi i releksacyjny prysznic, przebrałam się w piżamę i poszłam do łóżka. Zasnęłam od razu.

 

Edward

 

-Emmett? Jesteś w domu? - powiedziałem otwierając drzwi do domu brata. Miałem zapasowy klucz, bo często tu bywam. Emmett to mój starszy o 2 lata brat. Ma żone i dziecko, a ja kurwa nawet dziewczyny nie mam. Co jest ze mną nie tak?

 

-Wujek Eddie! - krzyknął mały Nathaniel i wskoczył w moje wyciągnięte ramiona. Podniosłem go z podłogi i poszłem w stronę salonu.

 

-Siemasz młody? Jak w szkole? - zapytałem żartobliwie.

 

-Mam dopiero 4 latka. - powiedział mały, a ja teatralnie postukałem się w głowę mówiąc:

 

-Zapomniałem! Wiesz, wyglądasz na 7 lat, a nie 4.

 

-Zawsze to mówisz! Mama powiedziała że powtarzasz to od dnia moich narodzin. A jak będę miał 8 lat, to powiesz że mam 7? - dostał słowotoku.

 

-Nie. Wtedy w moich oczach będziesz miał 16 lat. - zaśmialiśmy i dotarliśmy do salonu.

 

-Emmett! Ty tylko grasz w te głupie gry? - zapytałem wchodząc do salonu.

 

-Cicho! Ostatni poziom! - krzyknął i w tym momencie na ekranie pokazał się napis ,,Game Over''*

 

-Kurwa! - krzyknął nie zwracając uwagi na Nathaniela.

 

-Emmett! Obiecuję, że jak tam zaraz przyjdę to skręcę ci kark! - krzyknęła Rosalie z kuchni.

Rosalie to żona Emmetta. Ma brązowe, długie włosy i zielono-szare oczy. Jest naprawdę śliczna. Gdyby nie Emmett, pewnie byłaby moja. Uwielbiam kobiety z brązowymi włosami.

 

-Przepraszam skarbie. - krzyknął speszony Emmett.

 

Postawiłem małego na podłodze, a on od razu pobiegł do Emmetta i usiadł mu na kolanach.

 

-Tatusiu. Pójdziemy dzisiaj do parku?

 

Emmett spojrzał na mnie błagalnie. No tak. Obiecałem mu dwa tygodnie temu że w sobotę zabieram Nathaniela na cały dzień z domu, żeby mogli z Rosalie przestudiować kamasutrę**.

 

-Jasne. Nath, a co powiesz na to, że ja z Tobą pójdę? I już w każdą sobotę będziemy chodzić razem do parku?

 

Mały zeskoczył z kolan Emma i podbiegł do mnie.

 

-Taak! Dziękuję, dziękuję, dziękuję! Tydzień temu byłem w parku i poznałem Angie. Przedstawię ci ją dzisiaj. - Rozpromienił się i pobiegł do kuchni. Usiadłem na kanapie obok Emmetta.

 

-Stary dzięki. - poklepał mnie po plecach. - Kupiłem z Rosalie kamasutrę i są w niej nowe pozycje! Chcemy je przećwiczyć.

 

-Spoko. I tak nie mam nic lepszego do robienia, mogę zająć się małym.

 

-Taa. Znajdź sobie laskę, będziesz miał co robić. - zaśmiał się - ale to nie Twoja wina, że jesteś ten ,,Mniej przystojny brat Cullen''.

 

-Uważaj ty ,,Przystojny bracie Cullenie'' bo twoje życie będzie krótkie! - powiedziałem groźnie.

 

-Stary wyluzuj. Nie chcesz chyba, żeby Nath nie miał ojca?

 

-Żartuje grubasie! - zaśmialiśmy się.

 

-Ejj! - zoriętował się że powiedziałem do niego grubas. Nie lubił tego.

 

-Nath jest gotowy. Ale nie wróćcie późno. Pa. - Rosalie ucałowała Natha, po czym podeszłem ja i nastawiłem policzek. Westchnęła i uśmiechnęła się przyciskając usta do mojego policzka. Zadowolony razem z Nathem wyszliśmy do parku.

 

 

***

 

Siedziałem w parku podziwiając piękne panie, kiedy nagle Nath przybiegł z jakąś blondynką o niebieskich oczach. Mniej więcej jego wiek.

 

-Wujku to jest właśnie Angie o której ci opowiadałem. - uśmiechnął się mały, a Angie się zarumieniła.

 

-Dzień dobry panu. - uśmiechnęła się.

 

-Cześć. - również się uśmiechnąłem.

 

-Wujku bo tam była żaba i jakieś dzieci ją kopały to ją wziąłem. - powiedział i pokazał mi obślizłą żabę.

 

-Wyrzuć tą żabę, bo będziesz chory, a ja będę miał kłopoty! - powiedziałem odsuwając się. Te małe płazy wywołują u mnie odruch wymiotny.

 

-Gdzie niby mam go wyrzucić? Georga znowu będą kopać.

 

Georga? Serio? Widać że dzieciak wdał się w ojca.

 

-Tam jest rzeczka, wyrzuć go tam i po sprawie. - powiedziałem. Nath i Angie uśmiechnięci pobiegli do rzeki.

 

-Już. - uśmiechnęli się do mnie i usiedli po moich obu stronach.

 

Rozm...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin