Protestanckie korzenie ideologii gender.doc

(66 KB) Pobierz
Protestanckie korzenie ideologii gender

Protestanckie korzenie ideologii gender.

Ideologia gender sięga swoimi korzeniami do “rewolucji religijnej” Marcina Lutra i jego zwolenników, to znaczy do reformacji. Wszystkie drogi homoseksualizmu, feminizmu i szeroko pojętej gender ideology prowadzą do reformacji, jako że bazują na systemach, które expressis verbis łączą się i są spokrewnione ideologicznie z reformacją. A na czym polega dramat myśli protestanckiej w tym aspekcie: a mianowicie na zrozumieniu Boga, najpierw Ojca, jako odwiecznego “tyrana”. To jest jego pojęcie. Jako Boga “nagiego” – Deus nudus. Jako Boga, który niszczy. Do tego stopnia niszczy, że ten Bóg Ojciec, według Lutra - odwieczny “tyran” – uśmierca swojego Syna już w wieczności. I tak jak Luter komentuje List świętego Pawła Apostoła do Efezjan i powiada, zanim świat został stworzony, to Syn Boga musiał już w wieczności umierać. A czym jest ten Wielki Piątek historyczny? I cytat Lutra: to jest tylko “uzewnętrznienie tego, co w wieczności stało się już wcześniej faktem”, że Syn Boga Ojca, był przez Boga Ojca zabity i ożywiony.

Henrich Heine jest tym myślicielem, który bardzo usilnie pragnął zrozumieć źródła myśli Europy i chociaż wywodził się pierwotnie z judaizmu, utracił go wskutek studiowania protestanckiej filozofii Hegla, czyli niemieckiego idealizmu absolutnego. Heinrich Heine zrozumiał, że reformacja to nie jest odnowa chrześcijaństwa, lecz “rewolucja religijna”, rewolta przeciwko chrześcijaństwu, Bogu i Kościołowi św. Potajemnie napisał on bardzo znaczące pismo Zur Geschichte der Religion und der Philosophie in Deutschland, wyemigrował do Paryża, gdyż w protestanckich Niemczech nie darowano by mu jego zawartości, i w Paryżu opublikował to pismo w roku 1836.

Heinrich Heine sięga do reformacji Lutra i pisze, że to nie jest reformare – odnawianie chrześcijaństwa, lecz to jest rewolucja religijna, czyli taki akt, który ma na celu zniszczyć chrześcijaństwo, zniszczyć Kościół i zniszczyć Boga. I do czego doprowadziła ta “rewolucja religijna”? Do “rewolucji filozoficznej” – w myśli Hegla. Owa rewolucyjność Hegla polega na tym, że on utożsamił “ducha absolutnego”, czyli Absolut rozumiany według niego po chrześcijańsku w sensie protestanckim – z “popędem”, ponieważ - jak sądzi Hegel - “substancją wszelkiej egzystencji jest popęd”. Dlaczego Absolut w filozofii Hegla jest “popędem”? Ponieważ rozumienie Boga w teologii protestanckiej Marcina Lutra jest właśnie takie, iż Bóg Objawienia jest “sprzecznością”, tzn. także popędem. Dlatego też Hegel pragnie zawrzeć w pojęciu filozoficznym tę treść dialektyki teologicznej Marcina Lutra, czyli tę rzekomą “sprzeczność” Boga Objawienia chrześcijańskiego. Hegel chce filozoficznie usprawiedliwić treść teologiczną protestantyzmu i tak dopasować do niej zasady i kategorie filozofii, żeby one były w stanie wyrazić to, co Marcin Luter zapisał głównie w kategoriach teologicznych, że “Bóg” to “sprzeczność”. Warto w tym momencie przypomnieć, że w Komentarzu, napisanym przez Marcina Lutra do Listu Św. Pawła Apostoła do Galatów, te słowa Pawła, mówiące o tym, że Jesus jako Mesjasz przyjmuje grzech na siebie, sam będąc wolnym od grzechu, Marcin Luter interpretuje, że Jezus nie wziął naszego grzechu na siebie, tylko tyrański Bóg Ojciec “uczynił” swojego Syna – “grzechem”. Kim jest w takim razie Jezus z Nazaretu? W świetle tego komentarza Lutra – “największym” i “jedynym” “grzesznikiem”, tzn. “cudzołożnikiem” i “złodziejem”. A dlaczego jedynym grzesznikiem? Dlatego, że ludzie w myśli teologicznej Lutra i w myśli filozoficznej Hegla nie mają swojej własnej podmiotowości, czyli nie mają własnej świadomości i nie mają własnej wolności czy własnej pamięci, co decyduje zasadniczo o podmiotowości osoby ludzkiej w jej metafizycznej i katolickiej interpretacji.

Niejaka Judith Butler, pani filozof z Uniwersytetu w Berkeley w Kaliforni, w dniu 11 września 2012 roku otrzymała nagrodę we Frankfurcie nad Menem, gdzie powstała “szkoła frankfurcka” za swój wkład w gender ideology i ta nagroda nosi imię Theodora Wiesengrund Adorna, czyli głównego filozofa neomarksizmu, który położył podwaliny pod gender ideology naszych czasów. Butler powiedziała podczas odbioru tej nagrody 11 września 2012 roku, że taki “podmiot” jak mężczyzna czy kobieta realnie nie istnieje. Nie ma według niej “żadnego podmiotu”. Taki pogląd forsował wcześniej Luter, to przejął Hegel i dlatego też ten wielki w tym sensie Heinrich Heine pisze w tamtym dziele z 1836 roku, że te dwie rewolucje: “filozoficzna” Hegla i wcześniejsza “teologiczna” Lutra, doprowadzą do wielkie, wielkiej, światowej “rewolucji politycznej”. Także w myśli Hegla nie ma człowiek własnej podmiotowości. Nie jest substancją, a to oznacza dla filozofa, że w człowieku jako kobiecie i mężczyźnie nie ma podmiotu suwerennego. Czyli on nie jest ani podmiotem świadomym, ani wolnym. A po co jest Bogu potrzebny człowiek w idealizmie Hegla? Po to, żeby sobie uświadomić, że on jako “duch absolutny”, dążący do “samoświadomości” na drodze ewolucji świata i człowieka, jest “popędem”. A co oznacza ten moment uświadomienia sobie, że “duch absolutny” w człowieku i to w Osobie Jezusa po raz pierwszy w dziejach zdobywa swoją samoświadomość absolutną? Jaki skutek ma to zdobycie samoświadomości przez “ducha abslutnego” Hegla w człowieku i to głównie w “Osobie” Jezusa z Nazaretu. To ma taki skutek, że wtedy Absolut rozpoczyna walkę z człowiekiem, bo człowiek zaczyna mówić: ja jestem! A duch absolutny mówi: nie ma ciebie! Ty jesteś tylko “częścią” – moją. I dlatego muszę ciebie zabić. Tak jak Bóg Ojciec – “tyran” według Lutra – zabił w wieczności już swojego Syna i Go ożywił. Zatem tutaj mamy w myśli Hegla filozoficzne usprawiedliwienie ideologii gender jako ideologii, która sprowadza rozumienie całego człowieka do popędu. Ideologii, która uważa, że istotą nawet samego Absolutu jest popęd.

Ta sama dialektyka heglowska jest u Marksa i Engelsa tylko zmaterializowaną. To znaczy Marks z Engelsem stwierdzili, iż muszą dokonać materializacji ducha absolutnego Hegla. A dlaczego to jest taka konsekwencja? Dlatego, że skoro duch Hegla musi się stawać “duchem” w “przejściu poprzez materię”, to materialiści mówią, to my z takim duchem nie chcemy mieć nic wspólnego. To skoro materia jest racją dla duchowości ducha Heglowskiego, to przecież czego my potrzebujemy? My potrzebujemy materii. To materia jest tym substratem, który istnieje, przy czym materia jest zinterpretowana także jako “popęd”, ponieważ dialektyka Lutra zmienia tylko swój zewnętrzny kształt, ale nie zmienia swojej wewnętrznej struktury. Szczytem istnienia materii w tej ideologii socjalistyczno-komunistycznej jest płciowość, ale oderwana od jedności z duchem osobowym i dlatego jest utożsamiona tylko z “popędem”, pojętym tutaj materialistycznie. Jak zatem artykułuje się ta płciowość w sensie marksistowskim? Analogicznie do sprzeczności w “duchu absolutnym” Hegla i w pojęciu Boga “sprzeczności” w myśli Lutra: płciowość jest sprzecznością. I dlatego też ta sprzeczność artykułuje się z jednej strony w bytowości kobiety i z drugiej strony w bytowości mężczyzny. W tej ideologii kobieta i mężczyzna muszą być pojęci jako sprzeczność – contradictio. I teraz, co się dzieje w tej dialektyce materialistycznej? A mianowicie, ten rozpad materii, który w swoim apogeum osiąga tę różnicę kobiecości i męskości on musi być też odpowiednio zinterpretowany w naturze na płaszczyźnie społecznej. Trzeba wreszcie monogamiczne małżeństwo według prawa Mojżeszowego absolutnie zakwestionować. I dlaczego to trzeba zanegować? Ze względu na to, że małżeństwo monogamiczne jest sprzecznością a zatem jest absurdem, czyli jest przeznaczone tylko do odrzucenia. Dlatego, że chodzi o to – jak tłumaczy Engels – aby zabrać, wyzwolić kobietę z jej prymitywnego związku z jednym mężczyzną. A dlaczego trzeba to uczynić? Dlatego, że u podstaw tego rozumienia bytu materii jest oczywiście myślenie całościowe, tzn. materia jest całością a np. konkretny człowiek jest tylko jej częścią. Jak należy zatem jego zdaniem pozycjonować bytowość kobiety? Ona – jak pisze Engels – “z prostytucji domowej musi być wprowadzona w prostytucję z całym społeczeństwem”.

Dla każdego jest chyba oczywiste, iż ta ideologia istotowo nie pasuje ani do Logosu Boskiego nauczanego w myśli i we wierze katolickiej ani do Logosu metafizyki greckiej, ale to jest żelazna konsekwencja dialektyki luterańsko-heglowsko-marksowsko-engelsowskiej. Dlaczego? Bo kim jest ta kobieta? A przepraszam, w dialektyce Marksa i Engelsa trzeba zapytać: czym jest? Tak samo u Hegla. Tak samo u Lutra. My nie możemy pytać ani o Boga, ani o człowieka: kim jest ten byt, tylko czym jest ten byt? Bo w tych systemach nie mamy do czynienia z pojęciem osoby. Osoba jest systematycznie skasowana. Dla Lutra, który interpretuje akt inkarnacji Logosu, wcielenia Syna Bożego, chodzi o to, że Jehowa staje się ciałem. Czyli Boskość staje się ciałem. Wszyscy teologowie doskonale wiedzą, co to oznacza, gdy powiemy, że Bóstwo staje się ciałem. Czyli, nie Druga Osoba Trójcy Przenajświętszej, lecz Natura Boska, tzn. same Bóstwo w dialektyce teologicznej luterańskiej i protestanckiej zostało zdepersonalizowane i dotychczas nic się w tej teologii nie zmieniło. Czym jest ta kobiecość i męskość w tych systemach? To są części całości bytu. Tymczasem chodzi o to, żeby całość była całością, ponieważ część nie może powiedzieć: ja jestem częścią; dlatego, że część jest tylko częścią, a nie całością bytu. I dlatego też najważniejsze akty tak pojętego bytu materialnego, który jest popędem, to są: “produkcja” i “konsumpcja”. A dlaczego dla produkcji bytu płciowość jest taka centralna, bo przecież oni doskonale wiedzą, że w tym widzialnym kosmosie szczytem bytowania jest kobiecość i męskość, że przez kobietę i mężczyznę idzie życie dalej, rozwija się. Przez człowieka idzie przyszłość. I ta prawda jest tutaj przekazywana. Ale - w jakiej interpretacji? W związku z tym mamy do czynienia ze zdeprawowaniem sakramentalnego związku kobiety i mężczyzny, który został uznany za akt prostytucji, gdyż ta kobieta i ten mężczyzna jako sakramentalni małżonkowie, przyswajają sobie płciowość dla siebie, rezerwują ją dla siebie, a nie wiedzą, że to jest płciowość materii. I w związku z tym ta płciowość wymaga socjalizacji względnie komunizacji. To znaczy przeniesienia z tego kordonu monogamicznego małżeńskiego, ona musi być wyrwaną, wyzwolona i socjalizowana, to znaczy trzeba dokonać prostytucji całego społeczeństwa, każdego człowieka. I teraz, co się dzieje dalej? Bardzo ważne ogniwo, zanim dotkniemy samego już bezpośredniego źródła gender ideology, szalenie ważne ogniwo, które ma także swój wymiar idealistyczny i materialistyczny. A mianowicie: Karol Gustaw Jung i Zygmunt Freud obydwaj postawili sobie za cel, tak jak Hegel dokonał filozofizacji teologii dialektycznej Lutra, tak jak Marks z Engelsem dokonali socjalizacji popędu jako popędu, tak w psychologii Karola Gustawa Junga i Zygmunta Freuda mamy do czynienia z procesem psychologizacji tej samej dialektyki protestanckiej. Z jedną zasadnicza różnicą: linia Karola Gustawa Junga jest linią ściśle wierną wobec idealizmu absolutnego Hegla natomiast linia psychoanalityczna Zygmunta Freuda idzie bardziej po linii Marksa i Engelsa. Ale mają jedną strukturę polegająca na tym, że Karol Gustaw Jung, tak jak Marcin Luter, twierdzi, tak jak wspomniany Hegel: “pierwszym” i ważniejszym “synem Boga jest diabeł”. Prawdziwym nieszczęściem jest fascynacja wielu polskich psychologów psychologią głębi Karola Gustawa Junga, posiadającą tę najgłębszą treść: że diabeł jest ważniejszy od Jezusa z Nazaretu. I jeżeli tego nie rozumiemy, to psychologią głębi Carla Gustawa Junga będziemy tak indoktrynować, nawet na katolickich uniwersytetach, że Bóg na tym Sądzie Ostatecznym tak nas z tego rozliczy, że rzeczywiście będzie to wielki problem.

Zygmunt Freud tak samo jak Luter traktował Boga Ojca jako “tyrana”. Jezusa odrzucił zresztą całkowicie świadomie, bo jeżeli Jezus jest gorszy nawet od szatana, to i jednego, i drugiego należy uznać jako produkcję chimery, produkt fantazji. W tym momencie warto wrócić do Judith Butler, gdyż przekonuje ona, że kobiecość czy męskość są jedynie produktami ludzkiej fantazji. To oznacza, że i psychologia głębi Junga, to jest głębia popędu, bytu-popędu. Karol Gustaw Jung także nie zna czegoś takiego jak pojęcie osoby. Również Zygmunt Freud nie akceptuje rozumienia człowieka jako osoby. Jednakże Zygmunt Freud i Karol Gustaw Jung popełniają według marksistowskiej gender ideology jeden kardynalny błąd - świetnie prowadzą swoją strukturę myśli, to się gender ideology genialnie podoba - że wtedy, kiedy człowiek nie może zaspokoić popędu seksualnego, bo na przykład pracuje, uprawia naukę, tworzy sztukę, działa praktycznie, na przykład w polityce, w ekonomii, czy wierzy w Boga, czyli tworzy kulturę i wtedy tak, ani nie ma czasu, ani sił, jest przeszkodą zewnętrzną, więc co czynią Freud i Jung? Oni uważają, że jednak popęd seksualny musi się ugiąć przed tak zwaną “zasadą realności”. Czyli rzeczywistość jest taka, że popęd nie może jej całkowicie sobie podporządkować. I tutaj mamy już nową lewicę “szkoły frankfurckiej”. Neomarksizm, co on czyni? On uważa, że rzeczywiście ta linia i to expressis verbis Marcin Luter, Hegel, Marks z Engelsem, Karol Gustaw Jung i Zygmunt Freud to jest klucz do zrozumienia neomarksistowskiej rewolucji kulturowej. A dlaczego według tych ideologów trzeba dążyć do rewolucji kulturowej? Bo trzeba ostatecznie, definitywnie, uwolnić popęd jako popęd. A co wiąże popęd? Kultura! To był ten produkt uboczny Freuda. On nie mógł. Ugiął się. A co się dzieje wewnątrz ideologii neokomunistycznej? Trzeba usprawiedliwić psychoanalizę Freuda, ale z jednym zastrzeżeniem. Zygmuncie Freud, miałeś rację w punkcie wyjścia, ale to, że zatrzymałeś się w połowie drogi i pozwoliłeś urzeczywistniającemu się popędowi seksualnemu, żeby ugiął się przed kulturą, przed duchowością, przed sumieniem, przed religią, przed sztuką i tak dalej, to był twój błąd. Więc z czym się musi rozprawić gender ideology? Właśnie z kulturą jako kulturą. Bo ten produkt uboczny nie pozwala na to, by tak jak się wyraził Herbert Marcuse, neomarksista, żeby dokonać “seksualizacji wszystkich sfer” ludzkiego bytowania, żeby pozwolić seksualności być seksualnością i niczym więcej, bo tak ją określili Luter, tak ją określił Hegel, tak ją określili Marks z Engelsem, że zarówno duch jak też i materia to czysty popęd seksualny, to trzeba zapomnieć i o materii i o duchu, i o kulturze i pozwolić seksualności być li tylko seksualnością.

Można w tym miejscu zadać pytanie, jaki cel przyświeca tej gender ideology? Po raz pierwszy w dziejach w gender ideology mamy do czynienia z zakwestionowaniem wszelkiej finalności. Jeszcze Zygmunt Freud się żachnął i powiedział: no dobrze, seksualność to z jednej strony nadużycie, bo była określona kontradyktorycznie, a z drugiej strony śmierć, ale to już musi tak zawsze być, a dlaczego Freud tak powiedział? I Karol Gustaw Jung, że ta głębia, ona jest kontradyktoryczną sprzecznością, ale ona musi już taką być, dlatego że Hegel i Marks z Engelsem powiedzieli tak: i wieczna materia jest taką sprzecznością w sobie, ale przez to, że uwieczniono materię, to dlatego ona może wiecznie taką być, że wiecznie się sama “produkuje” i “konsumuje”, w szczytowej swojej fazie istnienia płciowości, czyli seksualności, czyli to jest ta treść komunizmu, prawdziwa treść pojęcia komunizm to konsumowana seksualność. Tak się powinno tłumaczyć na uniwersytetach, w mediach, w polityce. Powiedzieć: jesteś komunistą? To znaczy, że masz jeden jedyny cel: konsumować seksualność swojej bytowości, a dokładniej to pozwolić materii, by konsumowała się w nas i przez nas jako jej środki do tego celu.

A dlaczego tak jest? Luter twierdził, tak mówią te ideologie, że takim popędem jest sam Objawiony Bóg. Ale ktoś by mógł powiedzieć tak: ale skąd nagle wyrasta feminizm i homoseksualizm? On wyrasta z neomarksizmu, a dlaczego tak się dzieje? Dlatego, że byt tego popędu seksualnego jest zinterpretowany monistycznie. To znaczy, że jeżeli monistycznie zinterpretujemy seksualność, to mamy albo tylko męskość albo li tylko kobiecość. A po co ideologia neomarksizmu czyli nowej lewicy sięgnęła po to narzędzie monistycznej interpretacji seksualności? Po to, żeby doprowadzić do szczytowej wojny globu. Żeby cały glob wprowadzić w najbrutalniejszą, w najintymniejszą rewolucję, jakiej nigdy w dotychczasowych dziejach rozumienia popędu seksualnego nie było. A mianowicie, żeby doszło do najpotężniejszego starcia homoseksualizmu i feminizmu, bo tylko taka wojna zagwarantuje nam absolutny koniec bytu. Dlatego że Adorno powiada: Freudzie, pomyliłeś się w tej interpretacji seksualności jako mającej jedną stronę nadużywania bytu, a z drugiej strony uśmiercania bytu. Ty zontologizowałeś śmierć. I dlatego też twój popęd, seksualność może tak sobie trwać i z nadużycia przechodzić w fazę śmierci a ze śmierci w nadużycie. Ale do końca nie pomyślałeś tego, że jeżeli śmierć zabija byt, to tak jest prawdziwie. A więc, co jest celem nowej lewicy? I co jest celem tego najintymniejszego starcia i najniebezpieczniejszej wojny ludzkości ze sobą? Unicestwienie. Dotychczas żadna z ideologii poza gender ideology nie sformułowała tak finalności.

A czy może być w tych nurtach ideologicznego myślenia jakieś zmartwychwstanie? Tak. Adorno w swoich przebłyskach powiada: jest “zmartwychwstanie”, ale “popędu”. Ale to zmartwychwstanie popędu jest po to, żeby po prostu zabić siebie. I dlatego też ta ideologia nie ma żadnej szansy powodzenia w obliczu naszego prawdziwie pojętego chrześcijaństwa, zrozumianego na fundamencie Biblii, na fundamencie dogmatycznie sformułowanej nauki Kościoła rzymskokatolickiego, na fundamencie Kościoła i chrześcijaństwa opartego na Piotrze, czyli na apostolskości, na fundamencie życia sakramentalnego, liturgii, wielkiej liturgii, w której Osobowy Bóg w Trójcy Świętej Jedyny wchodzi w nasze dzieje, i w ogóle na fundamencie Magisterium Kościoła. Trwajmy na tym fundamencie, proszę mi wierzyć, nie myli się Bóg, nie pomyliła się Biblia, nie pomylił się Kościół, w swoim nauczaniu dwutysięcznym, to jest prawda ukazująca fakt, że człowiek jako mężczyzna i kobieta posiadający swoją męską i kobiecą płciowość, są powołani do życia doskonałego, wspólnotowego, dzisiaj małżeńsko-rodzinnego czy do wspólnoty ludzi ziemi, a jutro do tej wspólnoty dzieci Bożych w Królestwie Niebieskim.

Ks. prof. dr hab. Tadeusz Guz

Artykuł powstał na podstawie wykładu ks. prof. dr. hab. Tadeusza Guza “Zagrożenia ideologii gender” wygłoszonego 17 marca br. podczas Międzynarodowego Kongresu o Znaczeniu Małżeństwa i Rodziny w życiu osoby, społeczeństwa, Narodu i świata na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego, a zorganizowanego przez prof. dr hab. Marię Ryś w dniach 15-17 marca br.

 

1

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin