Pedersen Bente - Raija ze śnieżnej krainy 30 - Na dobre i złe dni.pdf
(
756 KB
)
Pobierz
(Microsoft Word - Pedersen Bente - Raija ze \234nie\277nej krainy 30 - Na dobre i z\263e dni)
BENTE PEDERSEN
NA DOBRE I ZŁE DNI
1
Frachtowiec „Misza” sun
Ģ
ł cicho po wodach Dwiny. Wiatr wypełniał jego
Ň
agle i
prowadził na północ, w stron
ħ
Morza Białego. W stron
ħ
Archangielska.
Antonia nie mogła dłu
Ň
ej usiedzie
ę
pod pokładem. Stała, w spodniach i butach do
konnej jazdy, po nos owini
ħ
ta w skórzan
Ģ
kurtk
ħ
. Włosy utrzymywał w ryzach kolorowy szal.
Na bladej twarzy odcinały si
ħ
płon
Ģ
ce czerwieni
Ģ
policzki. W oczach miała bezdenny mrok.
Jewgienij podszedł do niej i obj
Ģ
ł j
Ģ
ramieniem. Był jej przyjacielem. Był blisko.
Zapewniał jej to, czego tak potrzebowała, a o co nie
Ļ
miała poprosi
ę
. A wi
ħ
c sam zrozumiał.
- Nigdy nie my
Ļ
lała
Ļ
,
Ň
e tu powrócisz? - spytał cichym głosem. - Nie s
Ģ
dziła
Ļ
,
Ň
e to
znowu zobaczysz?
Antonia pokr
ħ
ciła głow
Ģ
. Przy ustach rysowały jej si
ħ
leciutkie zmarszczki. W
k
Ģ
cikach oczu - zapowied
Ņ
kurzych łapek. Jej twarz mówiła o bólu, jaki przeszła. Słabe
Ļ
wiatło
Ļ
witu ujawniało szczegóły
Ň
ycia Toni temu, kto umiał je odczyta
ę
. Była to twarz
kobiety nadal młodej. Kobiety, która zawsze czerpała z
Ň
ycia pełnymi gar
Ļ
ciami. Która
Ň
yła
pełni
Ģ
ka
Ň
dej chwili, jaka była jej dana.
- Ch
ħ
tnie wyskoczyłabym od razu do Raiji - powiedziała Antonia. Wydawała si
ħ
drobna przy Jewgieniju. Teraz czuła to jeszcze wyra
Ņ
niej.
- Przecie
Ň
umiesz pływa
ę
- za
Ň
artował Jewgienij. - Woda jest mo
Ň
e troch
ħ
zimna, lecz
prze
Ň
yjesz. Ale gdyby
Ļ
uton
ħ
ła, Raija udusiłaby mnie gołymi r
ħ
kami. Nie warto ryzykowa
ę
,
nie uwa
Ň
asz?
U
Ļ
miechn
ħ
ła si
ħ
do niego.
ņ
eby tylko wiedział, ile si
ħ
napływała! Z jakimi rzekami
musiała si
ħ
mierzy
ę
! Dotychczas wygrywała, lecz kiedy
Ļ
mogło si
ħ
jej nie uda
ę
. Nie warto
przeci
Ģ
ga
ę
struny.
- Uciekłam pod osłon
Ģ
ciemno
Ļ
ci - odparła. - Wróc
ħ
do Archangielska w pełnym
Ļ
wietle dnia. Nie pochyl
ħ
karku. Odpowiadam za moje czyny. Niczego nie
Ň
ałuj
ħ
.
- Podziwiam twoj
Ģ
odwag
ħ
.
- To nie odwaga - rzuciła sucho Antonia. - To sposób na przetrwanie. Uczciwo
Ļę
. Od
tej pory chc
ħ
tak
Ň
y
ę
. Mo
Ň
e nie jest za pó
Ņ
no.
Za
Ļ
miała si
ħ
. Jej
Ļ
miech zabrzmiał szczerze. Nie było w nim obaw ani poczucia winy.
Toni
Ģ
nie ogl
Ģ
dała si
ħ
za siebie ze łzami w oczach. Na jej ustach bł
Ģ
kał si
ħ
u
Ļ
miech,
spogl
Ģ
dała wyzywaj
Ģ
co, głow
ħ
nosiła podniesion
Ģ
wysoko. Antonia patrzyła prosto w
przyszło
Ļę
. Zacisn
ħ
ła z
ħ
by. Nie było w niej ani krzty wyrzutów sumienia.
- Musz
ħ
ci
ħ
opu
Ļ
ci
ę
, Toniu - powiedział Jewgienij, spogl
Ģ
daj
Ģ
c na ni
Ģ
z góry. Nie był
pewien, czy ona powinna zosta
ę
teraz sama, ale przy zawijaniu do portu miał pewne
obowi
Ģ
zki do spełnienia jako kapitan.
- Nie skocz
ħ
do wody - zapewniła go Toni
Ģ
. - Dam sobie rad
ħ
. Prze
Ň
yłam ju
Ň
trudny
moment. Wtedy przyszedłe
Ļ
i pomogłe
Ļ
mi. Teraz znów jestem Toni
Ģ
.
A Toni
Ģ
daje sobie ze wszystkim rad
ħ
. B
ħ
d
ħ
stała tu i machała na powitanie
Archangielska. Na pewno wzbudz
ħ
sensacj
ħ
!
No i stała na pokładzie, gdy wpływali do portu. Machała r
ħ
k
Ģ
na powitanie swojego
miasta. Machała i u
Ļ
miechała si
ħ
. Na brzegu zrobiło si
ħ
tłoczno. Tłum jeszcze zg
ħ
stniał, gdy
zacz
ħ
li j
Ģ
rozpoznawa
ę
. Stoj
Ģ
cy najbli
Ň
ej wody omal nie zostali zepchni
ħ
ci w dół.
Antonia wci
ĢŇ
machała, a u
Ļ
miech nie schodził jej z ust.
- Nigdy wcze
Ļ
niej nie widzieli podobnego zuchwalstwa - za
Ļ
miał si
ħ
Jewgienij.
Zawołał Tonie, a ona odwróciła si
ħ
do niego. W oczach miała ten swój błysk. Jej
Ļ
miech a
Ň
kipiał. Był jak
Ņ
ródło bij
Ģ
ce nawet zim
Ģ
.
- Antonia wróciła do domu! - zawołała.
Jewgienij wiedział,
Ň
e nowina szybko obiegnie miasto. Zastanawiał si
ħ
, czy
Archangielsk po tym wydarzeniu kiedykolwiek b
ħ
dzie taki sam.
M
Ģ
ka, któr
Ģ
przywie
Ņ
li, wydała si
ħ
ju
Ň
niewa
Ň
na. Nikt nie pytał o wie
Ļ
ci z południa.
Ludzie stali na nabrze
Ň
u, stłoczeni niczym
Ļ
ledzie w beczce, i wypatrywali sobie oczy. Ju
Ň
zaczynali snu
ę
domysły.
- Nie dam rady - zw
Ģ
tpiła nagle Antonia. Przed ni
Ģ
g
ħ
stniał las postaci. Głowy,
wyci
Ģ
gni
ħ
te ku niej, wydawały si
ħ
koronami drzew.
I te oczy...
Nie mogła dostrzec miasta poprzez tłum ludzi. Ale poczuła zapach Archangielska.
Zapach morza. Morza, które wkrótce zamarznie, ale które miała w pami
ħ
ci przez cały ten
czas.
- A wła
Ļ
nie,
Ň
e dam rad
ħ
- rzuciła, unosz
Ģ
c dumnie podbródek. Dłonie zacisn
ħ
ła na
balustradzie tak mocno, a
Ň
pobielały jej kostki, jednak ci na dole nigdy nie dostrzeg
Ģ
strachu,
który czuła. Nigdy nie domy
Ļ
la si
ħ
,
Ň
e ich widok napełnił j
Ģ
przera
Ň
eniem.
Jewgienij nie mógł sta
ę
koło niej, przynajmniej nie cały czas. Nie oczekiwała tego od
niego, zreszt
Ģ
nie chciała, by ktokolwiek powiedział,
Ň
e Jewgienij musiał j
Ģ
wspiera
ę
.
Tak postanowiła.
Przybywała sama.
Tak wła
Ļ
nie chciała, by mówili.
Frachtowiec przybił do brzegu.
- Antonia Jurkowa! - przemkn
ħ
ło przez tłum. Glosy przybrały na sile. - Antonia!
Poczuła niepokój. Słyszała, jak nazywaj
Ģ
j
Ģ
te
Ň
innym okre
Ļ
leniem.
Nad portem rozległy si
ħ
głosy:
- Toni
Ģ
wróciła!
Nawet nie chciała wyobra
Ň
a
ę
sobie, co o niej mówi
Ģ
. Nie chciała si
ħ
pogr
ĢŇ
a
ę
.
Rozkazała to sobie. Była gotowa zapłaci
ę
za swoje decyzje.
Nie s
Ģ
dziła, by si
ħ
bardzo zmieniła. To miasto ju
Ň
wcze
Ļ
niej nie potrafiło jej zmieni
ę
.
Nie ugnie si
ħ
tak
Ň
e i tym razem.
Załoga przeło
Ň
yła trap na kej
ħ
. Wydawało si
ħ
,
Ň
e niektórzy ch
ħ
tnie by weszli na
statek, ale nie wiedzieli, jak zostałoby to przyj
ħ
te. Dlatego z ulg
Ģ
powitali m
ħŇ
czyzn
ħ
, który
lekko jak kot skoczył z brzegu na pokład.
Cho
ę
szczupły, miał silne ramiona. Postarzał si
ħ
, stwierdziła Toni
Ģ
. Ale jego
zmarszczki dodawały mu m
ħ
sko
Ļ
ci.
- Antonia, ty bezczelna diablico! - zawołał Wasilij i ucałował j
Ģ
soczy
Ļ
cie w oba
policzki. A potem w usta.
Za
Ļ
miał si
ħ
w kierunku ludzi stoj
Ģ
cych na kei. Gło
Ļ
no, błyskaj
Ģ
c białymi z
ħ
bami, jak
tylko on potrafił.
- Wasia robi to, o czym wszyscy mog
Ģ
tylko zamarzy
ę
! - zawołał i okr
ħ
cił Tonie
wokół siebie. - Schudła
Ļ
! - stwierdził. - Do diaska, kobieto, nikt nie s
Ģ
dził,
Ň
e odwa
Ň
ysz si
ħ
tu
wróci
ę
. Wszyscy mówili,
Ň
e jeste
Ļ
zbyt dumna, by wraca
ę
z podwini
ħ
tym ogonem.
- Wcale tak nie robi
ħ
- odparła. - Nie widzisz,
Ň
e wracam pod pełnymi
Ň
aglami?
Za
Ļ
miał si
ħ
, odsuwaj
Ģ
c j
Ģ
na odległo
Ļę
ramienia. Przyjrzał si
ħ
jej uwa
Ň
nie. Pokr
ħ
cił
głow
Ģ
z niedowierzaniem.
- Nie min
ħ
ło wiele lat - stwierdził. - A mo
Ň
e jednak wiele. Warto było?
On te
Ň
zadał jej to pytanie. Jak wcze
Ļ
niej Jewgienij.
- Zrobiłabym tak samo jeszcze raz - odparła Toni
Ģ
. - Wszystko, Wasilij.
- Ale
Ň
to b
ħ
dzie niespodzianka dla Raiji - powiedział, puszczaj
Ģ
c j
Ģ
.
Antonia przyjrzała mu si
ħ
, gdy wymawiał imi
ħ
Raiji. Wiedziała ju
Ň
, sk
Ģ
d wzi
ħ
ły si
ħ
zmarszczki na jego twarzy. On nie przestał kocha
ę
. Po prostu to ukrywał. Nawet przed sob
Ģ
samym. Nie wybierał przecie
Ň
obiektu swej miło
Ļ
ci. Raija nadal pozostawała t
Ģ
jedyn
Ģ
.
Antonia nie rozumiała, jak on i Jewgienij byli w stanie tak długo i tak blisko ze sob
Ģ
pracowa
ę
. Przecie
Ň
to musiało bole
ę
ich obu. Nawet cie
ı
Raiji budził nami
ħ
tno
Ļ
ci, których
ona nie chciała wywoływa
ę
. Przebywaj
Ģ
c z ni
Ģ
, trzeba si
ħ
było z tym liczy
ę
. Przywykn
Ģę
.
Albo zapomnie
ę
.
Mo
Ň
e ja te
Ň
taka jestem?
Antonia nigdy nie zastanawiała si
ħ
nad sob
Ģ
. Nigdy gruntownie. Teraz chyba b
ħ
dzie
musiała.
Na szcz
ħĻ
cie ma jeszcze troch
ħ
czasu do wiosny.
Stała na pokładzie obok Wasilija. Czuła,
Ň
e przynajmniej on jest jej przyjazny.
Jewgienij te
Ň
. Grigorij nadal w niej
Ň
ył.
Gdyby zamkn
ħ
ła oczy, potrafiłaby przywoła
ę
posta
ę
Anastasa.
Ale nie umiała przypomnie
ę
sobie twarzy Olega. Nie pami
ħ
tała, jak on wygl
Ģ
da!
Nie chciała jednak zbyt długo si
ħ
nad tym zastanawia
ę
. Wstrz
Ģ
sn
ħ
ła głow
Ģ
.
- Nie mam du
Ň
o baga
Ň
u - powiedziała. - Pójd
ħ
po niego.
I znikn
ħ
ła pod pokładem. W tobołku miała ubrania kupione z Anastasem w Wielikim
Ustiugu. Ł
Ģ
czyły si
ħ
ze wspomnieniami najrado
Ļ
niejszych godzin jej
Ň
ycia. Takie były
wspomnienia o Anastasie. Jasne i szcz
ħĻ
liwe. Wesołe. Takie, jak dusza Anastasa. Młoda i
pełna nadziei.
Antonia nie chciała podejmowa
ę
decyzji. Jeszcze nie. Nie byłoby to w porz
Ģ
dku.
Wiedziała jednak,
Ň
e ka
Ň
d
Ģ
decyzj
Ģ
zrani co najmniej jedn
Ģ
osob
ħ
.
Niewa
Ň
ne, co postanowi, rezultat b
ħ
dzie wła
Ļ
nie taki. To smakowało gorzko.
Nie podejmie decyzji teraz, gdy kł
ħ
biły si
ħ
w niej uczucia. Sama nie wiedziała, czy
posiada jeszcze cho
ę
odrobin
ħ
zdrowego rozs
Ģ
dku.
Podszedł do niej Wadim. Towarzyszyli mu nowicjusze. Spu
Ļ
cili wzrok, gdy poło
Ň
ył
dłonie na ramionach Antonii. Nawet jako kandydaci na zakonników wiedzieli,
Ň
e nie
powinien on dotyka
ę
kobiety. Zwłaszcza takiej, jak Antonia.
- Ciesz
ħ
si
ħ
,
Ň
e ci
ħ
spotkałem - powiedział Wadim. Mnich. Syn bogacza. - Pomogła
Ļ
mi zrozumie
ę
siebie samego - dodał, u
Ļ
miechaj
Ģ
c si
ħ
przelotnie. - Pomogła
Ļ
sta
ę
si
ħ
lepszym
człowiekiem. Lepszym mnichem. Mo
Ň
e kiedy
Ļ
opowiem o tobie. O kobiecie, która pozwoliła
pewnemu mnichowi szerzej spojrze
ę
na
Ň
ycie. Mocniej poczu
ę
,
Ň
e
Ň
yje w sposób wła
Ļ
ciwy...
Antonia pokr
ħ
ciła głow
Ģ
. Spojrzała na jego zniszczony, szary habit. Na zmarszczki na
twarzy. Napotkała jego m
Ģ
dre spojrzenie. W oczach miał spokój. Ale jego twarz nie była
otwart
Ģ
ksi
ħ
g
Ģ
. Nadal otaczała go aura tajemnicy. Pewnie pozostanie tak na zawsze. Urodził
si
ħ
do władzy i zaszczytów, na bywalca balów i wielbiciela kobiet, wła
Ļ
ciciela rozległych
wło
Ļ
ci i niezliczonych koni.
Plik z chomika:
SiwyMonia
Inne pliki z tego folderu:
Raija ze Śnieżnej Krainy - Pakiet - Pedersen Bente.rar
(20907 KB)
Pedersen Bente - Raija ze śnieżnej krainy 40 - Obcy ptak odlatuje.pdf
(954 KB)
Pedersen Bente - Raija ze śnieżnej krainy 39 - Chłodny blask.pdf
(883 KB)
Pedersen Bente - Raija ze śnieżnej krainy 38 - Wędrowny ptak.pdf
(786 KB)
Pedersen Bente - Raija ze śnieżnej krainy 37 - Syn armatora.pdf
(928 KB)
Inne foldery tego chomika:
Kurs rysowania
Saga o Czarnoksiężniku
Saga o Królestwie Światła
Saga o Ludziach Lodu
Saga Tajemnica wodospadu
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin