811 DUO Galitz Cathleen - Cudowne zauroczenie.rtf

(684 KB) Pobierz

Cathleen Galitz

 

Cudowne zauroczenie

Gorący Romans Duo 811


ROZDZIAŁ PIERWSZY

 

Teraz na pewno straci pracę.

Była to ostatnia rzecz, jakiej Kayanne potrzebowała. Kiedy się wreszcie wydobyła z dna i stanęła na nogi, jej pierwszy dzień w pracy mógł się okazać ostatnim.

Jednak nie tylko jej los był zagrożony.

Kaynne próbowała się opanować. Ponownie przeszukała park otaczający dom opieki. Rosę nigdzie nie było.

Może po prostu wyszła na spacer? Trudno było ją winić, że chciała choć na chwilę uciec od przygnębiającej atmosfery pensjonatu „Wieczorna gwiazda”. Szkoda tylko, że nastąpiło to podczas jej dyżuru. Po dziesięciu latach tułaczki Kayanne wróciła do rodzinnego miasta, by się zająć chorą matką. Chciała zacząć nowe życie. Dlatego przyjęła pracę, do której nie miała przygotowania zawodowego ani zdolności. Nie przypuszczała jednak, że tak szybko ją straci.

Wpadła w panikę. Nie chodziło jedynie o jej skromną pensję, ale o życie osiemdziesięcioletniej staruszki. Do głowy przychodziły jej najczarniejsze scenariusze. Może Rosę poszła w kierunku ruchliwej szosy albo dostała udaru słonecznego? Pani Johansson cierpiała na demencję, więc zagrożeń było wiele.

Kayanne ze strachu poczuła skurcz w żołądku. Konsekwencje zniknięcia podopiecznego z domu starców były niczym w porównaniu z odpowiedzialnością za życie drugiego człowieka. Martwiła się o Rosę, a jednocześnie zastanawiała się, co zrobić, by nie stracić posady i nie dać się upokorzyć. Wiedziała, że przyjęto ją wyłącznie dlatego, że właściciel Wieczornej gwiazdy rozpaczliwie szukał osoby, która by się zgodziła na tę nędzną pensję i nocne dyżury. Prawdę mówiąc, za pana J. R. Lemire’a decyzję podjęły jego hormony. Był zafascynowany urodą Kayanne i nie zauważył, że jej życie zawodowe toczyło się dotąd na wybiegach Nowego Jorku. Nie miała kwalifikacji do pracy w domu starców.

Kayanne rozejrzała się ostrożnie, po czym przeszła na drugą stronę ruchliwej ulicy i zaczęła przeszukiwać kolejne posesje. Gdy była bliska histerii, nagle usłyszała piskliwy śmiech. Stanęła oniemiała na widok sceny, która rozgrywała się na ganku czyjegoś domu. Jednocześnie poczuła nieopisaną ulgę. Gdyby nie stres, który trzymał ją w napięciu, pewnie by zemdlała. Nie mogła uwierzyć, że denerwowała się z powodu popołudniowej herbatki pani Johansson.

Nie miała ochoty na pogawędki. Ze złością otworzyła furtkę i marszowym krokiem podeszła do schodów prowadzących na ganek. Odezwała się tonem, który niegdyś wprawiał w zakłopotanie najsławniejszych fotografów mody.

Przepraszam, że ośmielam się przeszkadzać, ale co pani tutaj robi?

Rosę była niemile zaskoczona, ale uśmiechnęła się słodko i odparła:

Piję mrożoną herbatę z panem Evansem. Może przyłączysz się do nas, kochanie?

Nierzuciła przez zęby Kayanne. Była tak zdenerwowana, że nie potrafiła się zdobyć na grzeczność. Nie mogła uwierzyć, że przez cały czas Rosę była tak blisko pensjonatu i że świetnie się bawiła. Staruszka machnęła lekceważąco ręką i podała panu Evansowi szklankę, by jej dolał herbaty. Widząc rozpromienioną twarz Rosę, Kayanne wzruszyła się, choć w świecie mody miała opinię twardej i nieczułej. Jakże miło było ujrzeć radość w niebieskich oczach tej pomarszczonej osiemdziesięcioletniej kobiety, której wróciła chęć do życia. Kayanne skierowała swoją złość na nieświadomego współwinowajcę staruszki.

Mężczyzna wyglądał na trzydzieści lat. Był szczupły i gdyby nie męskie rysy ogorzałej twarzy, można by uznać, że jest wręcz ładny. Siedział na bujanym fotelu, trudno więc było stwierdzić, czy jest wysoki. Miał przed sobą laptopa i zdawał się dobrze bawić.

Swoim dobrym humorem wzbudził w Kayanne niepohamowaną złość.

Właściwie to chciałam o to zapytać pani towarzysza, Ernesta Hemingwayapowiedziała, wymownie patrząc na stertę książek ułożonych na ganku. W ostatniej chwili ugryzła się w język, by nie spytać, jakie brednie właśnie wypisuje.

Jej wybuch wywołał uśmiech na twarzy mężczyzny. Widać porównanie do lubiącego alkohol pisarza sprawiło mu radość. Gdyby Kayanne była bardziej sentymentalna, odwzajemniłaby uśmiech, lecz ona wolała wytatuowanych chłopców od grzecznych pismaków zabijających czas pogawędkami z bezbronnymi zagubionymi staruszkami.

Hemingwaya lepiej zostawić w spokoju. Pracowałem właśnie nad moją wielką powieścią amerykańską, gdy nagle pojawiła się pani Johansson i odciągnęła mnie od pisaniawyjaśnił pan domu głębokim miłym głosem, który przyprawił Kayanne o lekkie drżenie.

Widać było, że pan Evans ma do siebie zdrowy dystans. Rosę zarumieniła się i zachichotała niczym nastolatka.

Dawno nie udało mi się odciągnąć mężczyzny od ważnych zajęćzauważyła figlarnie.

Kayanne westchnęła bezradnie. Niedzisiejsza galanteria tego intelektualisty mogła działać na staruszki, ale w niej budziła niesmak.

Na pewno się pani z nami nie napije?spytał. – Mogę przygotować coś mocniejszego.

Kayanne zadrżała.

O co panu chodzi?warknęła.

Czyżby jej niechlubna reputacja dotarła również do tego zapomnianego zakątka? A może ma alkoholizm wypisany na czole?

Myślałem, że mocniejszy trunek nieco panią odprężywyjaśnił z uroczym uśmiechem, który nie schodził z jego ust pomimo jej nieuprzejmego zachowania.

Zapraszam do nasdodał, wstając z fotela i oferując jej miejsce.

Kayanne czuła, że zaraz ulegnie namowom. Rosę była bezpieczna i nie paliła się do wyjścia. Na dworze panował skwar, a ona się czuła wyczerpana poszukiwaniami. Odzyskanie równowagi w miłym towarzystwie nie było zbrodnią. Z tyłu na ganku, w bezpiecznej odległości od dzbanka z mrożoną herbatą, zauważyła butelkę whisky. Pomyślała, że jak zwykle musiała spotkać faceta z problemem alkoholowym. Spróbowała przybrać bardziej profesjonalny wyraz twarzy. Przyszło jej to z wielkim trudem, gdyż była zła jak bokser na ringu.

Jestem w pracypowiedziała niepewnie, choć kiedyś picie w pracy jej nie przeszkadzało.

Ja teżodparł właściciel laptopa. Uśmiechnął się szeroko i upił łyk ze swej szklanki.

Kayanne poczuła zapach alkoholu. Przełknęła ślinę. Kiedy wreszcie uodporni się na czyhające pokusy? Włożyła rękę do kieszeni fartucha i dotknęła kamienia, który nosiła ze sobą. Był to jej talizman chroniący przed piciem.

Ostatnie sześć miesięcy bez alkoholu było dla niej cenniejsze od jakichkolwiek klejnotów, ale ten kamyk przypominał jej, jak daleko zaszła i ile drogi ma jeszcze przed sobą.

Trudne warunki, w jakich przyszło jej żyć, nauczyły ją pokory.

Stała się też bardziej czujna na wszelkie sytuacje, które mogły w niej obudzić stare nawyki. Wiedziała, że nie może sobie pozwolić na żaden flirt, gdyż straci nie tylko pracę, ale z trudem odzyskaną trzeźwość. Kiedyś była zdeterminowana, by pokonać wszelkie przeszkody, które stały jej na drodze do kariery modelki. Teraz tę samą determinację wykazywała, walcząc o powrót do odpowiedzialnego życia.

Widzę, że nieproszeni goście w szlafrokach często nawiedzają pański domdogryzła, próbując opanować drżenie głosu. – Nie przyszło panu do głowy, by zawiadomić dom opieki, który jest opodal?

Mam na imię Davepowiedział spokojnie pan Evans. – Rzeczywiście nie pomyślałem o tym. Mieszkam tu od niedawna i nie znam sąsiadów.

Rosę zacisnęła wargi.

Nie jestem pacjentką. Jestem sąsiadką pana Evansa i chodzę dokąd chcę.

Kayanne z oporami uścisnęła wyciągniętą rękę Davea. Jako osoba mierząca ponad metr osiemdziesiąt rzadko miała okazję spojrzeć komuś prosto w oczy, a jeszcze rzadziej podnieść głowę, by spotkać tak przenikliwe i uważne spojrzenie. Rzadko też zwykły uścisk dłoni wywoływał w niej dreszcz. Szybko cofnęła rękę, przypominając sobie, że nie może sobie pozwolić na romanse.

Mów mi Kayanne.

Jak ostra papryka?spytał ze złośliwym uśmiechem.

Owszem, ale pisane przez k, a nie przez c.

Domyśliła się, że nigdy dotąd o niej nie słyszał. Kayanne była jedną z kilku najsłynniejszych modelek w Nowym Jorku. Choć zgodnie z tezą Andyego Warhola każdy miał swoje piętnaście minut sławy, jej popularność trwała o wiele dłużej. Jednak zapłaciła za to wysoką cenę.

Widać było, że Kayanne zrobiła na nim wrażenie, lecz jego wzrok był łagodniejszy od natarczywych spojrzeń mężczyzn, z którymi miała do czynienia. Zwykle mierzyli ją wygłodniałym wzrokiem, traktując jak przedmiot do zdobycia. Pewnie wiele kobiet dałoby się uwieść spojrzeniu Davea, z łatwością wyobrażając sobie życie u jego boku, z gromadką dzieci i cudownym seksem nie tylko od święta.

Jednak Kayanne była zdeterminowana, aby nikt i nic nie odwiodło jej od głównego celu jej misji. Flirt z nieznajomym nie wchodził w grę, tym bardziej że w sprawach damsko-męskich zazwyczaj szła na całość. Niezależnie od uczuć, jakie wzbudzał Dave, musiała teraz odstawić pacjentkę do domu, tak by nikt nie zauważył jej zniknięcia. Być może ten jasnowłosy amerykański pisarz wart był grzechu, ale przez niego omal nie dostała zawału.

Kayanne spojrzała na zegarek.

Jeśli się pospieszymy, zdąży pani na seans filmowy w świetlicy. Dzisiaj będzie litanie kusiła, chcąc skłonić Rosę do powrotu.

Wiem, jak się kończyodparła sucho Rosę.

Dave wybuchnął śmiechem, ale Kayanne była wściekła. Nie dość, że jego reakcja dodała odwagi Rosę, to czysty dźwięk jego śmiechu wzbudził w niej nieoczekiwany dreszcz emocji. Dały o sobie znać niezaspokojone od miesięcy potrzeby. Szybko się opanowała i figlarne spojrzenie Davea odwzajemniła chłodem.

Byłoby miło, gdyby choć raz mężczyzna spojrzał na nią inaczej, zainteresował się tym, co czuje, a nie koncentrował jedynie na jej walorach zewnętrznych. Ze złości zrobiła się niemal purpurowa, co podkreśliło kolor jej ognistych włosów, które niegdyś stanowiły jej znak rozpoznawczy.

Może znajdziesz w słowniku słowo opisujące relacje z kobietą, która mogłaby być twoją matką? Jeśli nie, to wymyśl zaklęcie, które pozwoli mi skłonić Rosę, by wróciła do pens...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin