Michaels Leigh - Lista kandydatek.doc

(783 KB) Pobierz
Leigh Michaels

 

 

 

 

 

Leigh Michaels

 

Lista Kandydatek

 

 

 

 

 

 

 

 

Tytuł oryginału:

The Bride Assignment

 

 


ROZDZIAŁ PIERWSZY

 

 

Kobieta, która siedziała po drugiej stronie biurka, była zdenerwowana czy nawet mocno wystraszona.

-               Nie powinnam tego mówić, ale próbowałam już
wszędzie. W tylu miejscach byłam i nic, tylko odmowa. Gdybyś o tym wiedziała, zawróciłabyś mnie od progu. Dla takich jak ja nigdzie nie ma pracy. - Zagryzła wargi.

Macey uśmiechnęła się.

- A jednak się mylisz. Realizujemy nietypową politykę personalną. Naszymi najlepszymi pracownikami są kobiety takie jak ty.

- Naprawdę? Trudno wprost uwierzyć...

- Najchętniej przyjmujemy osoby, które wracają do zawodowego życia po kilkuletniej przerwie poświęconej wychowaniu dzieci. Takie kobiety zazwyczaj cenią pracę, świetnie organizują swój czas, są samodzielne i odpowiedzialne, twardo stoją na ziemi.

- Szukając zatrudnienia, na pewno stałam się realistką, a po rozwodzie nauczyłam się samodzielności. Natomiast nie jestem pewna, jak z tym wykorzystaniem czasu.

Każdy, kto wychowuje dzieci, szybko się uczy, jak robić kilka rzeczy naraz - stwierdziła Macey.

- Słusznie. Masz dzieci? - Ellen uśmiechnęła się lekko.

-               Mówię na podstawie obserwacji, a nie własnych doświadczeń.

-               Przepraszam, nie powinnam o to pytać.

- Zadawanie pytań to nic złego, a nawet wręcz przeciwnie. Jeśli załatwimy ci okresowe zatrudnienie w jakiejś firmie, powinnaś jak najszybciej dowiedzieć się wszystkiego, co dotyczy pracy.

- Jeśli załatwicie... - szepnęła Ellen jakby do siebie.

- Oczywiście kobiety w twojej sytuacji mają też
pewne minusy. Niektóre umiejętności wymagają od świeżenia, poza tym często nie wiecie, co tak naprawdę chciałybyście robić, bo wypadłyście z rynku pracy, a on bardzo się zmienił przez te lata.

- No właśnie. Na przykład odstraszają mnie same nazwy stanowisk. Czasem nie wiem, o co chodzi...

- Dlatego myślę, że najlepszym rozwiązaniem będzie zatrudnienie okresowe. Spróbujesz popracować w różnych miejscach.

- A jeśli nie będę się nadawała?

- Nie martw się, najpierw skończysz kurs przygotowawczy. Pierwszą pracę dobieramy bardzo starannie. Możesz mi wierzyć, że firma Peterson Temps dobrze przygotowuje do dalszej kariery zawodowej. Nasz problem polega na tym, że gdy ktoś już znajdzie odpowiednie stanowisko, zwykle pracodawca proponuje mu stały etat, a my musimy szukać kolejnych osób na czasowe zatrudnienie.

- W takim razie chyba mam szczęście. - Ellen wreszcie się uśmiechnęła. - Przynajmniej zadbacie o mój dobry start.

-               Tak, właśnie o to chodzi. Teraz chodźmy do recepcji, gdzie wypełnisz formularze.

Gdy już się tam znalazły, Macey powiedziała do recepcjonistki:

- Louise, mogłabyś pomóc Ellen wypełnić dokumenty? Potem zaprowadź ją na egzamin.

- Egzamin? - zaniepokoiła się Ellen.

- Nie na ocenę - roześmiała się Macey. - Chodzi o sprawdzenie, jaki rodzaj szkolenia będzie ci potrzebny.

- Pan Peterson prosił, żebyś zajrzała do niego, gdy tylko będziesz wolna - powiedziała do szefowej Louise.

-               Tak, zaraz to zrobię. - Macey wyciągnęła rękę do Ellen. - Wpadaj do mnie, kiedy tylko będziesz miała ochotę.

Przeszła przez poczekalnię, zapukała do drzwi dyrektora wykonawczego i weszła, nie czekając na zaproszenie.

- Robert, chciałeś ze mną rozmawiać? - Za późno zauważyła, że był tam jeszcze jeden mężczyzna. Siedział obok biurka, naprzeciw Petersona. Odwrócił się na dźwięk jej głosu, jakby zirytowało go jej wtargnięcie. Pomyślała, że Louise powinna ją uprzedzić. Jednak nie
mogła się już wycofać, bo wyglądałoby to głupio. - Przepraszam, nie wiedziałam, że nie jesteś sam.

- Wejdź i usiądź. Zaprosiłem cię właśnie z powodu mojego gościa. To Derek McConnell. Derek, to Macey Phillips, która kieruje moim biurem.

McConnell... Nazwisko nic jej nie mówiło. Może po prostu nowy klient? Jednak niezwykle rzadko zdarzało się, żeby ktoś osobiście przychodził do ich biura, poszukując pracownika na krótki okres. Zwykle, bez zbędnych uprzejmości, załatwiało się takie sprawy przez telefon: „Potrzebujemy recepcjonistki na tygodniowe zastępstwo, bo nasza złapała grypę", „Potrzebna doświadczona sekretarka, żeby nasza mogła wziąć urlop", „Szukamy analityka finansowego do jednorazowego przedsięwzięcia".

Może Derek McConnell zjawił się, bo sam szukał pracy? - zastanawiała się Macey. Chociaż nie sprawiał takiego wrażenia. Gdy wstał, żeby się przywitać, wyglądał na człowieka przyzwyczajonego do władzy. Spojrzał na nią oceniające, co nie zdarzało się osobom szukającym zatrudnienia.

Sama też przyjrzała mu się uważnie. Wysoki, szeroki w ramionach, muskularny, czego nie był w stanie ukryć doskonale skrojony ciemnogranatowy garnitur. Do tego kasztanowe włosy i piwne oczy z długimi, gęstymi rzęsami. Macey uznała, że takie rzęsy to dla faceta prawdziwe marnotrawstwo. Przez chwilę widziała jego profil. Również był bez zarzutu. Jednym słowem - zgodnie z wymogami męskiej urody - Derek McConnell był chodzącą doskonałością.

Na pewno świetnie zdaje sobie z tego sprawę, pomyślała, wyciągając rękę na powitanie.

-               Witam pana. Co mogę dla pana zrobić?

Nie odpowiedział od razu. Zaczekał, dopóki nie usiadła, potem sam zajął miejsce.

-               Pani Phillips, wiem, że to nietypowa prośba, ale chcę, żeby znalazła mi pani żonę.

Macey Phillips, kobieta wszak bystra i inteligentna, najpierw zgłupiała kompletnie, potem zachichotała jak idiotka, na koniec, zdoławszy jako tako powrócić do profesjonalnego wyglądu, powiedziała:

- O ile dobrze orientuję się w działalności Peterson Temps, takich zamówień nie mamy zbyt wiele. - Spojrzała na Roberta, mając nadzieję, że on również uzna sytuację za zabawną i absurdalną. McConnell z kolei spojrzał na nią. Po minach obu panów zorientowała się,
że to jednak nie żart, tylko jak najbardziej poważna propozycja. Nagle odeszła jej ochota do śmiechu. - Z przykrością muszę pana poinformować, że nie zajmujemy się kojarzeniem małżeństw ani wyszukiwaniem partnerów na randki.

- Doskonale zdaję sobie z tego sprawę. Gdybym
chciał skorzystać z takich usług, zwróciłbym się do którejś z agencji. Jednak po głębszym namyśle postanowiłem skontaktować się z waszą firmą.

- Chce pan wynająć kogoś na określony czas?

- Niezupełnie. Najlepiej będzie, jeśli zacznę od początku, oczywiście jeśli ma pani chwilę czasu.

-               Tak, bardzo proszę... Gdybym odmówiła, czuła
bym się jak ktoś, kto musi wyjść z kina w połowie filmu.

Derek doskonale wiedział, że żartowała sobie z niego. Zirytowało go to nieco, zarazem jednak uspokoiło. Robert miał rację. Panna Phillips nie rzuci się na niego z wyciągniętą po ślubną obrączkę dłonią. Jednak byłoby dobrze, żeby potraktowała sprawę poważnie i rzeczywiście mu pomogła.

- Moim ojcem jest George McConnell - zaczął. - Bardziej znane jest jego przezwisko...

- Ma pan na myśli założyciela Królestwa Dziecka?
Każdy mieszkaniec tego kraju do trzynastego roku życia jest klientem firmy McConnell Enterprises. Łóżeczka, ubranka, zabawki, odżywki... O tym George'u McConnellu mówimy?

- Właśnie o nim.

- Jego nazywają królem, a pana księciem Królestwa Dziecka.

Robert chrząknął znacząco.

- Zostawmy te niesmaczne złośliwości brukowej prasy - szybko wtrącił Robert. - Bawią się w różne aluzje, by zwiększyć nakład.

- Przepraszam. Teraz już cała zamieniam się w słuch - obiecała Macey.

Derek zerknął na nią. Bezwiednie zwrócił uwagę na jej ucho, które na chwilę wysunęło się spośród włosów. Pomyślał, ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin