Martin Gail - Silniejsi niż tornado.pdf

(386 KB) Pobierz
217157515 UNPDF
Gail Martin
Silniejsi niż tornado
217157515.002.png
ROZDZIAŁ PIERWSZY
- No niestety, tego nie było w planie - mruczała pod
nosem bardzo niezadowolona Kathryn Palmer, obserwując
niebieski pikap wtaczający się na podjazd. Namacalny dowód,
że się spóźniła, a przecież szczyciła się swa. punktualnością.
Nienawidziła korków ulicznych, bo przez nie trudno było
dokładnie obliczyć czas podróży.
Mocno nacisnęła na pedał gazu. Samochód przyspieszył
gwałtownie, wzniecając tuman kurzu na poboczu i po paru
minutach, już bardziej statecznie, wjechał na podjazd przed
pięknym, starym domem farmerskim o jasnych ścianach.
Cichutko zachrzęścił żwir i elegancki sportowy wóz stanął
koło pikapu, dość sfatygowanego, jak oceniła natychmiast
panna Palmer. Przywitało ją baczne spojrzenie głęboko
osadzonych oczu, chyba szarych, spoglądających na nią z
szoferki. No cóż, facet jest ciekaw, jak wygląda jego przyszła
pracodawczyni.
Zdecydowanym ruchem wyciągnęła kluczyki ze stacyjki i
wysiadła z samochodu. Natychmiast oblepiło ją gorące,
wilgotne powietrze, a po plecach spłynęły pierwsze strużki
potu. Nic dziwnego w Michigan, choć to dopiero początek
maja. Ciekawe, co będzie się działo w lecie. Bez entuzjazmu
spojrzała na mężczyznę, wyskakującego z pikapu. Nagle
poczuła się bardzo nieswojo. Spodziewała się zobaczyć kogoś
niechlujnego, koniecznie z wydatnym brzuchem piwosza.
Tymczasem ten konkretnie brzuch był płaski jak deska, a jego
właściciel nosił się ze swoistą elegancją. Na jego twarzy nie
było kropli potu, wyglądał świeżutko i nienagannie. Chociaż...
Kathryn uśmiechnęła się w duchu, dostrzegając z tyłu głowy
mężczyzny zawadiacki kosmyk.
- Przepraszam za spóźnienie - powiedziała uprzejmie,
wyciągając rękę. - Jestem Kathryn, Kathryn Palmer.
217157515.003.png
- Lucas Tanner - przedstawił się mężczyzna, ściskając jej
dłoń i uśmiechając się bardzo szeroko, jakby pragnął
dodatkowo zademonstrować, że zęby ma również w
najlepszym porządku. - Trudności z dojazdem?
Jego uważne spojrzenie zjechało nieco w dół, a przecież to
nie ona wymagała oględzin przed modernizacją. Szybko
cofnęła dłoń i możliwie jak najdyskretniej obciągnęła
żakiecik, lepiący się do pleców.
- Przeprowadziłam się do Metamory, żeby uwolnić się od
korków - wyjaśniła, bezradnie wzruszając ramionami. -
Niestety...
- No tak, te korki to stała bolączka mieszkańców Detroit.
A gdzie pani pracuje?
- W Southfield, w firmie reklamowej.
- Aha - mruknął enigmatycznie i odwróciwszy się, sięgnął
do samochodu po notatki. Kathryn, traktując to jako sygnał do
rozpoczęcia pertraktacji, chwyciła swoją teczkę.
- Możemy zaczynać.
- A może chciałaby pani poczekać na męża?
Zesztywniała. Czyżby trafiła na jednego z tych facetów,
którzy uważali kobiety za słodkie idiotki?
- Musielibyśmy długo czekać - oświadczyła szorstko. -
Nie jestem mężatką.
Gdy otworzyła drzwi i weszła do środka, jej nastrój od
razu się poprawił. Przecież ten stary, urokliwy dom, pełen
tajemniczych zakamarków - to jej siedziba. Do dziś nie bardzo
wiedziała, co ją podkusiło, by kupić tak obszerne lokum.
Jakby zapomniała, że praca zawodowa pochłania ją bez reszty,
a mąż i dzieci w planach na przyszłość zajmują miejsce tak
samo odległe, jak na przykład zamiar osiedlenia się w
Tybecie. Ale, na szczęście, niedawno przyszedł jej do głowy
pewien wspaniały pomysł...
- Ładny dom!
217157515.004.png
Lucas, z rękoma wsuniętymi nonszalancko do tylnych
kieszeni dżinsów, przechadzał się po obszernym holu,
zerkając ciekawie wokół.
- Dziękuję - odparła krótko.
- A to styl Adamsa - zauważył, niemal pieszczotliwie
głaszcząc białe obramowanie kominka.
- Tak, wiem - przytaknęła. Bardzo skwapliwie, aby się nie
domyślił, że nie miała o tym bladego pojęcia.
- Ciekawe! Chodzi zatem naprawdę o bardzo stary dom.
- Sądziłeś, że kłamię? - Ze zdenerwowania przeszła z nim
na ty.
- Ależ nie! Tylko niektórzy ludzie nie odróżniają replik
od prawdziwych antyków. A ty, zdaje się, masz dobre oko! -
On również dał sobie spokój z oficjalnymi formami.
Zanotował coś i dokończył z uśmiechem: - I bardzo ładne!
Ejże! Czy ten facecik nie poczyna sobie zbyt śmiało?
Amy, polecając go jako świetnego fachowca, nie pisnęła ani
słowem o zachowaniu. Tak swobodnym, że teraz należałoby
dramatycznym gestem wskazać mu drzwi albo przynajmniej
jakimś ostrym słowem przywołać do porządku.
- Coś nie tak? - spytał Lucas, spoglądając na nią uważnie.
- Nie, skądże!
- Dlaczego nie zdejmiesz żakietu? Na pewno jest ci za
gorąco.
Znów zapragnęła wyrzucić go za drzwi, i to natychmiast.
Ściągała więc żakiet bardzo powoli, nie spuszczając oczu z
bezczelnego faceta.
- Przepraszam - powiedział trochę mniej pewnym głosem.
- W końcu w swoim własnym domu możesz chodzić ubrana,
jak ci się podoba.
Speszony jednak nie był, bo po wygłoszeniu tej
króciutkiej kwestii wzruszył ramionami i znów wsunął palce
do tylnych kieszeni dżinsów. Już po chwili kontynuował
217157515.005.png
oględziny wnętrza. Nie szkodzi, już ja go potrafię usadzić,
pomyślała Kathryn. O ile, oczywiście, w ogóle zlecę mu tę
pracę!
Spokojnie! Przecież on tylko zasugerował, żeby zdjęła
żakiet, bo jest gorąco. Zdjęła, i od razu zrobiło się chłodniej. A
Amy... Tak, Amy coś tam jednak wspominała o jego
zachowaniu. Na pewno. Ale co?
Lucas jeszcze przez chwilę pokręcił się po holu, po czym
dostojnym krokiem podążył do kuchni. Kathryn poszła za
nim, gapiąc się bez przerwy na jego długie nogi i wąskie
biodra.
- Proszę spojrzeć na szerokość tej listwy przy podłodze -
powiedział, zatrzymując się na środku kuchni. - Coś takiego
widuje się bardzo rzadko.
Posłusznie wbiła wzrok we wspomnianą listwę, notując w
pamięci, że ten fragment jej domu, straszliwie zaniedbany,
należałoby koniecznie pomalować.
- Jaka szkoda - oświadczył zbolałym głosem Lucas i
Kathryn szybciutko spojrzała tam, gdzie on, czyli gdzieś w
okolice jego butów.
- Linoleum - powiedział wręcz z niesmakiem. - Za - łożę
się, że pod nim kryje się wspaniała posadzka.
Przykucnął i delikatnie przejechał palcami po
wykładzinie.
- Spróbuj sama, na pewno wyczujesz.
Kathryn dość niechętnie przybrała podobną pozę i
popukała palcami w podłogę.
- Nie tak! - żachnął się Lucas, podsuwając się bliżej i
chwytając ją za rękę.
- Czujesz? - spytał, przesuwając jej palcami po gładkiej,
śliskiej powierzchni.
217157515.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin