„Szept” by Karen
Znów uwagi skupić nie mogę,
Choć przebyłam to tak długą drogę.
Oczy same mi się zamykają,
Nastrojowi chwili chyba ulegają.
Myśli zdają się daleko w przestrzeń ulatywać,
A ciało i dusza spokojnie w dal odpływać.
Jeszcze ostatnie słowa do uszu docierają,
Lecz niewyraźne, niezrozumiałe, sensu nie mają.
Ale zaraz! Chwilka! Czy to nie głos anioła?
On nie szepcze, nie mówi, tylko kogoś woła.
Powieki powoli mi się otwierają
Oczy jasnego światła troszkę się lękają,
Oraz tego, że nie ujrzą właściciela głosu,
Że to tylko żart, figiel od okrutnego losu.
Przez mgłę jednak czyjś zarys się rysuje,
A serce przyspiesza bo drugi rytm w pobliżu czuje.
I w powietrzu wołanie już nie rozbrzmiewa,
Nie, anioł teraz mówi, ale jakby też śpiewa.
Ubiór jego jest z czarnego atłasu zrobiony,
A pióra skrzydeł tak ciemne jak u wrony.
Tak samo włosy anioła nieposkromione,
Lecz oczy są błękitne, w oceanie zatopione.
Niby daleko a jednak tak blisko stoi,
Z każdą chwilą jest bliżej mimo mej woli.
Już czuje oddech na moim ramieniu,
A jego sylwetka moją pozostawia w cieniu.
Wtedy jego szept do mych uszu dociera,
I wszystko we mnie nagle zamiera.
„Kocham Cię.” – słyszę tylko te dwa słowa skromne,
Lecz to nie anioł a diabeł szeptał do mnie…
Kettrine