PERKUNS_nr_1_2005_pl.pdf

(2545 KB) Pobierz
QPrint
698250252.007.png
Oto przed tobĢ, Drogi Czytelniku pierwszy numer pisma Perkǩns. Pismo to jest
nastħpcĢ PoganinÓzine, ktry byþ wydawany w latach 1997 Î 2000, gdzie ostatni rok, a raczej
wydarzenia sprawiþy, iŇ zaprzestaþem jakiejkolwiek dziaþalnoĻci, korespondencji, a nawet
chħci Ňycia. Trudne to byþy chwile i nie wstydzħ siħ przyznaę do tego.
DziĻ, po kilku latach wznawiam, wraz z moimi przyjaciþmi, pismo, ktrego gþwnym
celem jest przedstawianie i promowanie wszystkiego dobrego, co oferuje Ziemia Pruska
(Warmia i Mazury). Od historii, poprzez archeologiħ, ekologiħ, literaturħ, na muzyce
skoıczywszy. Przeczytasz tu, Drogi Czytelniku, wiele nowych tematw, jak i starszych,
minionych spraw, a takŇe pojawiĢ siħ tu przedruki z prasy, ksiĢŇek. Wszystko to nie z chħci
zysku czy sþawy, ale dla promowania Warmii i Mazur dla potomnych.
Nasze pismo jest bezpþatne, a i my tworzymy doı za darmo, z miþoĻci i fascynacji
Prusami. W naszym piĻmie nie ma miejsca na teksty nawoþujĢce do dyskryminacji rasowej,
faszyzmu, czy oderwania Ziemi Pruskiej od Polski. Trzeba to zaznaczyę i podkreĻlię. To, Ňe
jesteĻmy fascynatami historii, kultury, jħzyka pruskiego - nie stawia nas po jednej stronie z
faszystami czy terrorystami, jakby niektrzy chcieli nas widzieę.
Ale o tym wszystkim przekonacie siħ czytajĢc nasze pismo.
Numer ten chciaþbym zadedykowaę
, czþowiekowi, ktry w znacznej mierze przyczyniþ siħ do odrodzenia jħzyka
pruskiego.
Zapraszam do lektury
Tenjsilƴuks Ragǩsta
E
Tenjsilƴuks Ragǩsta
Nƺrtiks
Saǩlis Klƴkis
Meddinaitis (Guidgen)
Lech Brywczyıski
Barbara Owczarewicz
akszugor@o2.pl
698250252.008.png 698250252.009.png 698250252.010.png
EE
,
moskwianin, filolog, indoeuropeista, semiotyk kultury,
jeden z czoþowych przedstawicieli tartusko-
moskiewskiej szkoþy semiotycznej. Pracowaþ w
Instytucie Sþowianoznawstwa Rosyjskiej Akademii
Nauk i Rosyjskim Paıstwowym Uniwersytecie
Humanistycznym. Od 1990 roku czþonek Rosyjskiej
Akademii Nauk. Pierwszy laureat nagrody fundacji
Aleksandra SoþŇenicyna, przyznanej mu za wielki
wkþad w dzieþo ásamopoznanie RosjiÑ. Jeden z
najbardziej uniwersalnych humanistw wspþczesnoĻci,
autor ok. 1500 prac (w tym kilkunastu obszernych
monografii), odnoszĢcych siħ do wielu dyscyplin
naukowych: jħzykoznawstwa, literaturoznawstwa,
folklorystyki, religioznawstwa, mitologii. Doktor
honoris causa wielu uczelni, m.in. uniwersytetw w Wilnie i Rydze. Czþowiek, ktry w
znaczĢcym stopniu przyczyniþ siħ do odrodzenia jħzyka pruskiego.
Niechaj znajdzie wieczne miejsce w naszej pamiħciÈ
Redakcja
UEU
Wspaniaþa pruska biŇuteria, repliki staroŇytnych ozdb, ktre nosili
nasi przodkowie. Dzieþa wykonane ze srebra i brĢzu oraz zdobione
Ļwiħtym kamieniem Î bursztynem. Znajdziemy wĻrd niej miħdzy
innymi motywy kwiatw symbolikħ solarnĢ, trjkĢt symbolizujĢcy
Boginiħ i jej Ļwiħtego owada. Przez biŇuteriħ wykonanĢ przez tego
artystħ przemawia dusza pruskiej ziemi. GorĢco polecamy jego stronħ.
http://www.stankiewicz.art-reklama.com.pl/
EEE
Na wzgrzu, w lesie, tam, kħdy wartka struga þĢczy siħ z ýynĢ, staþ kiedyĻ dawno, dawno
temu wspaniaþy zamek. Jeszcze nasi ojcowie pokazywali nam spadziste, omszaþe dachy,
sterczĢce tuŇ nad ziemiĢ. A chþopcy pasĢcy bydþo nad ýynĢ rzucali do kominw kamienie
cieszĢc siħ, Ňe dþugo sþychaę ich suchy stukot.
698250252.001.png 698250252.002.png 698250252.003.png
To ostatnie Ļlady zaklħtego zamku. Dokoþa rozrosþy siħ
krzaki jagd, mchy, modre dzwonki leĻne, rozszumiaþy
sosny ociekajĢce zþotymi kroplami kadzidþa, Ļwierki
pachnĢce wyciĢgnħþy ramiona ku niebu.
Przed wielu, wielu laty zamek sþynĢþ na caþĢ okolicħ,
daleko i szeroko. PotħŇne jego baszty, oblane sþoıcem
letniego popoþudnia albo purpurĢ zorzy wieczornej,
zachwycaþy oczy nie tylko okolicznego ludu, ale i
niejednego wħdrowca, ktry przybyþ z daleka.
Komu wypadþa droga koþo zamku porĢ zimowĢ,
przedstawiaþ mu siħ tak piħkny widok, jakiego nigdy nie
widziaþ. Obsypany Ļniegiem zamek bþyszczaþ w sþoıcu
milionem barw tħczowych, a na tle ciemnych sosen i
Ļwierkw zdawaþ siħ niepokalanĢ bielĢ dosiħgaę
niebiosw.
W zamku tym mieszkaþ pan bardzo bogaty. Mwiono, Ňe
w podziemiach znajduje siħ sto skrzyı srebra, zþota i
klejnotw. Na Ļcianach komnat wisiaþy makaty,
wyszywane srebrem i zlotem, a na posadzkach leŇaþy
skry niedŅwiedzi i wilkw, ktrych byþo w okolicy
niezliczone mnstwo.
WþaĻciciel zamku byþ nie tylko bogaty, ale co waŇniejsze
- dobry i sprawiedliwy. Lud okoliczny darzyþ go
zaufaniem, ale przystĢpię do niego z bliska nikt siħ nie
odwaŇyþ, bo oblicze jego byþo surowe, powiadano nawet,
Ňe kamienne.
Latem, kiedy zachodzĢce sþoıce bramowaþo zþotem
niebo, a zorza w pþaszcz szkarþatny ubieraþa krajobraz,
pan zamku lubiþ wychodzię na najwyŇszy ganek i stamtĢd
spoglĢdaę na okolicħ.
WieĻniacy wracali wþaĻnie z pl, z pieĻniĢ na ustach. Poþyskiwaþy kosy i sierpy, czerwieniþy
siħ jak polne maki chusty dziewczĢt. Na widok pana stawali warmijskim zwyczajem w
rzħdzie, ostrzyli kosy i miarowym uderzeniem w stal ádzwoniliÑ hejnaþ Ňniwiarzy, ĻpiewajĢc:
Plon niesiem plon, Plon ze wszystkich stron...
Czħsto staþa teŇ obok pana zamku maþŇonka jego, Warmia. Macierzyıskim okiem
obejmowaþa krajobraz, macierzyıskim sercem wszystkich kochaþa. Tam, poĻrd ludu
zdrowego i pilnego, przebywaþo jej dwunastu synw, a liczne ich potomstwo mieszkaþo po
wioskach i osiedlach. Warmia, ubrana w biaþe szaty, w welonie lekkim jak pajħczyna upiħtym
na jasnych wþosach siħgajĢcych do ziemi, byþa symbolem jednoĻci i miþoĻci rodzinnej.
Raz do roku, w wigiliħ Ļw. Jana wszyscy synowie z rodzinami przybywali na zamek,
napeþniajĢc stare mury wrzawĢ i Ļmiechem. U wrt przyjmowali ich rodzice, ĻciskajĢc i
caþujĢc kaŇdego z osobna. ýzy radoĻci bþyszczaþy w oczach Warmii, kiedy witaþa swych
dorodnych synw o jasnych jak len wþosach i modrych oczach, kiedy przytulaþa do serca
gþwki wnukw i prawnukw.
Biesiady i þowy w olsztyıskim lesie trwaþy siedem dni. Potem wszyscy wracali do swoich
zajħę, a stare mury ogarniaþa gþħboka cisza.
Tak pþynħþo Ňycie, w spokoju i miþoĻci wzajemnej. AŇ pewnego razu, krtko przed dniem Ļw.
Jana, przybyþ na zamek jakiĻ obcy wħdrowiec. Dþugo szeptali z panem, radzili, a chociaŇ noce
698250252.004.png 698250252.005.png
byþy krtkie, i nocami nie spali. Nowiny, jakie przynisþ obcy, musiaþy byę waŇne, bo obaj
twarze mieli zatroskane.
Wkrtce ukazaþ siħ na najwyŇszej baszcie pþomieı umwiony znak, Ňe synowie majĢ zaraz
stawię siħ przed ojcem. Zaraz teŇ zaczħli siħ zjeŇdŇaę ze wszystkich stron.
Ojciec razem z obcym przybyszem oczekiwali ich w sali bursztynowej, gdzie przekazali im
okropnĢ wieĻę: dwch sĢsiadw, ktrzy zawistnym okiem patrzyli na szczħĻcie rodziny,
postanowiþo porwaę i zabię ukochanĢ matkħ, Warmiħ.
JuŇ z dala sþychaę byþo okrzyki, a þuny pþonĢcych wsi znaczyþy drogi, ktrymi zbliŇaþ siħ
nieprzyjaciel.
W samĢ noc ĻwiħtojaıskĢ przybyþy liczne zastħpy wrogw i rozþoŇyþy siħ w pobliskim lesie
przy ogniskach, a dzikie ich wrzaski i krzyki odbijaþy siħ echem o stare mury zamku.
WþaĻnie w tym czasie drogĢ przez las szþo dziecko. Maþe jego serduszko dygotaþo z lħku, ale
szþo odwaŇnie, bo Warmia miaþa przygotowaę dla chorej matki lekarstwo z ziþ i korzeni.
JakaĻ jasnoĻę napeþniaþa las. Gwiazdy - zda siħ - jaĻniej migotaþy na niebie, a sierp ksiħŇyca
jaĻniej srebrzyþ czubki chwiejĢcych siħ w objħciach wiatru drzew, obieliþ wydeptanĢ ĻcieŇkħ
wijĢcĢ siħ wĻrd stuletnich dħbw, bukw, klonw i jarzħbin. WĻrd aksamitnych mchw
unosiþy siħ szerokie liĻcie paproci.
Nagle dziecko stanħþo. Na tle paproci zobaczyþo jakiĻ przecudny, barwami tħczy jaĻniejĢcy
kwiat. DrŇĢcĢ rĢczkĢ zerwaþo ten kwiat i nie spostrzeŇone przez wroga doszþo do zamkowej
bramy, ktra sama siħ przed nim rozwarþa.
PrzyciskajĢc do piersi skarb swj - kwiat paproci rozwiniħty wĻrd nocy Ļwiħtojaıskiej - szþo
aŇ do sali, w ktrej zebraþ siħ caþy dwr. Stanħþo tam bose, uklħkþo wrħczajĢc Warmii
przecudny kwiat, a ona daþa dziecku lekarstwo i jedzenie na drogħ, tak mwiĢc:
- IdŅ do mojego ludu i powiedz, Ňe choęby wrg zabiþ moje ciaþo, ducha mojego nie zmoŇe.
Ja bħdħ Ňyþa z wami w kaŇdym kþosie zboŇa, w kaŇdym kwiatku i drzewie, w powiewie
wiatru, w szumie lasw i borw, w szmerze jezior i rzek, w ciszy wieczoru i w skwarze
letniego popoþudnia. Wojsko moje bħdzie spaþo wieki, ale przyjdzie dzieı, Ňe siħ obudzi, a
wtedy ja znowu bħdħ waszĢ matkĢ i opiekunkĢ. Niech sþowa moje przejdĢ z pokolenia na
pokolenie, a biada tym w one dni, ktrzy o nich zapomnĢ!
Po wyjĻciu dziecka echo rozniosþo po zamku i okolicy miarowe kroki zakutych w Ňelazo
mħŇw. Napeþniþy siħ wojskiem komnaty, sale i nawet podziemia, ktre prowadziþy z lasu
pod ýynĢ aŇ do koĻcioþa ĺw. Jakuba. Warmia staþa na najwyŇszym ganku. A kiedy
zatrzaĻniħto bramy, uniosþa rħkħ, trzymajĢc cudowny kwiat szczħĻcia. Zamek poczĢþ siħ
powoli zapadaę, coraz gþħbiej, aŇ znikþ z powierzchni ziemi.
Jedynie matka Warmia wychodziþa spod ziemi na Ļwiat, bo posiadaþa kwiat szczħĻcia. Czħsto
widywano jej postaę w biaþych muĻlinach, bþĢdzĢcĢ nad brzegami ýyny. Ludzie omijali
miejsce, gdzie staþ zaklħty zamek. Mwiono, Ňe tam straszy. Zwþaszcza w noc ĻwiħtojaıskĢ
sþychaę byþo z podziemi chrzħst broni, jakieĻ zaklħcia, nawoþywania, jakiĻ Ļpiew daleki... M-
wiono, Ňe to wojsko spod Grunwaldu Ļpiewa: áBogurodzico Dziewico"...
Nad ýynĢ jest wzgrze pokryte ruchem, paprociĢ i krzakami czarnej jagody, porosþe lasem.
Wysokie, dħby, buki, sosny i Ļwierki opowiadajĢ szumem odwiecznĢ legendħ o zaklħtym
zamku i o Warmii, ktra trzyma w dþoni kwiat szczħĻcia.
Zientara-Malewska M., BaĻnie znad ýyny, Warszawa 1970, str. 18-22.
698250252.006.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin