O STRONNICTWACH.doc

(45 KB) Pobierz
ZASADY MORALNE

Roman Dmowski

 

O STRONNICTWACH

(Przemówienie, wygłoszone podczas zjazdu dzielnicowego O. W. P.

we Lwowie 2 lutego 1927 r.)

 

Niepodległe Państwo Polskie otrzymaliśmy jako państwo nowoczesne. Co to znaczy? Państwo nowo­czesne, trzeba to podnieść, nie jest to subiekt, który istniałby sam dla siebie, którego narzędziem byłaby lud­ność, zamieszkująca obszar tego państwa. Państwo XVIII-wieczne rządzone było przez dynastię, biurokra­cję itp., odpowiedzialną za jego losy. Ludność była biernym przedmiotem rządów. Dziś osobą rządzącą państwem jest naród, ponoszący odpowiedzialność za jego istnienie, rozwój i całość.

W ciągu XIX wieku tworzą się w całej Europie państwa narodowe, wzrastają, a zlepki narodowościowe giną, czego wymownym przykładem jest Austria. W daw­nych czasach, gdy państwem rządziła np. dynastia, przeciętny obywatel kraju mógł spokojnie spać przez całe życie. Nie jego rzeczą było pamiętać o losach pań­stwa. Dziś, kiedy sytuacja się zmieniła — odpowiedzial­ność za losy państwa na nas wszystkich ciąży. Bierność narodu, nie troszczącego się należycie o losy swego państwa, musi je wydawać na łup przypadku.

Wiemy, że państwo daje dziś obywatelom prawa. Zapytajmy jednak, czy wszyscy korzystają z tych praw — poczuwają się do obowiązku wobec Polski? Czy wszyscy są przejęci troską o jej przyszłość? Wszak są w Polsce tacy, którzy w ogóle nie uważają się za Polaków, są i tacy, którzy dążą do rozbicia Polski. Wśród samych Polaków są tacy, którzy Polski nie uważają za państwo narodowe, polskie, chcą w niej zorganizować grę różnych narodowości, różnych sił odśrodkowych.

Im więcej takich obywateli, tym większe ciążą obo­wiązki na tych, którzy są posiadaczami i gospodarzami państwa. To też w państwie polskim musi istnieć zorganizowany naród polski, któryby czuwał nad tym pań­stwem i z wysiłkiem oraz poświęceniem jego losami kierował. Losy Polski i jej przyszłość nie są pewne — dopóki nie istnieje zorganizowany naród polski.

Co prawda, naród polski szukał tej organizacji i zna­lazł ją w stronnictwach. Wiemy, ile ich było i jest. Nie­ma państwa z tylu stronnictwami, co w Polsce. Tym­czasem za wiele organizacji wytwarza dezorganizację. I gdy patrzymy na ich ilość, nasuwa się nam pytanie: czy jest rzeczywiście między nami tyle różnic, co stronnictw ?

Na powstanie znacznej ilości stronnictw w Polsce wpłynęło szereg okoliczności. Między innymi ta, że nie umiemy rozróżniać rzeczy wielkich od małych, a po drugie, że walczymy często o to, czego realizacja nie należy do doby dzisiejszej, ale do dalszej przyszłości.

Dziś trzeba skupić swoją uwagę na tym, co stano­wi największe potrzeby chwili, bez czego Polska jako państwo dalej istnieć nie może, nie może ruszyć naprzód w swoim rozwoju. Gdy się dobrze zastanowimy nad tym i te żądania oddzielimy od kwestii innych, czy to mniej ważnych, czy mniej aktualnych, to się okaże, że bardzo jest łatwo wszystkim nam co do nich się po­godzić.

Wszystkie tzw. stronnictwa prawicy mają właści­wie te rzeczy wspólne. Prawda, że do każdego stron­nictwa przyczepiają się ludzie, którzy nie myślą o wielkich zadaniach państwowych i narodowych, którzy w polityce szukają przede wszystkim czegoś dla siebie, dla swoich ambicji i nawet interesów, ale przecie nie ci ludzie stanowią rdzeń stronnictw i ich dusze. I jeżeli mówię, że wszystkie stronnictwa narodowe mogą się dziś zejść we wspólnych dążeniach, to mam na myśli tych ludzi w ich szeregach, których postępowaniem politycznym kieruje myśl szersza, myśl o przyszłości Państwa i Narodu, i którzy mają poczucie odpowiedzial­ności za losy Polski.

W dobie, gdy nasze państwo trzeba dopiero w wie­lu dziedzinach tworzyć, jego podstawy budować, widzę troskę u szeregu przywódców różnych grup, czy my dziś Polski nie gubimy, czy tworzymy siły w narodzie, które ją utrzymają, czy nie jesteśmy na drodze umniej­szania Polski odzyskanej. I ci ludzie bez względu na stronnictwa oddaliby wszystko, aby stworzyć wreszcie trwałe fundamenty naszego państwowego istnienia.

Ta polityka — w stronnictwach dawnych i nowo stworzonych — która budziła nadzieje i ambicje, zraziła sobie masy. Obietnice zostały nie spełnione i to podko­pało wiarę w Sejm i stronnictwa. Niema stronnictwa w Polsce, które by nie straciło wpływów. Skutkiem tego naród pozbawiony jest silnej organizacji, za którą by poszedł. Wiemy, że na długo przed zamachem majo­wym w społeczeństwie zaufanie do Sejmu i stronnictw było podcięte.

Po maju kierownictwo losami Polski znalazło się w rękach grupy, której siła i wpływ opiera się właści­wie na jednym człowieku. Jest to podstawa bardzo krucha i niepewna: mamy liczne przykłady w historii, że gdy innych podstaw niema, to w chwili, gdy zabrak­nie tego człowieka, następuje dezorganizacja i chaos.

Państwo dzisiejsze, państwo narodowe, bo innym dzisiejsze państwo być nie może, nie jest pewne swojej przyszłości, jeżeli naród w nim nie jest mocno zorga­nizowany. Dlatego to dziś przedsiębierzemy wysiłek ku zorganizowaniu narodu, dlatego powstał Obóz Wielkiej Polski. Dopiero wtedy, gdy ta organizacja stanie się, naprawdę zorganizowanym narodem, dopiero wtedy państwo nasze będzie miało mocny kręgosłup, dopiero wtedy będzie stało mocno i będzie zdolne do pew­nego pochodu naprzód ku wypełnieniu swoich prze­znaczeń.

Pozostaje kwestia stosunku Obozu do stronnictw politycznych, co wymaga gruntownego wyjaśnienia.

Organizację ogólnonarodową, skupiającą różne kie­runki, różne sposoby myślenia o sprawach państwowych, można by w różny sposób tworzyć. Można by zatem np. zaprosić zarządy stronnictw i usiłować doprowadzić je do porozumienia. Tej drogi nie wybraliśmy; zwykle z te­go rodzaju porozumień rezultat wypada neutralny, nie mówiąc już o tym, jak wiele trzeba stracić sił i czasu, aby go osiągnąć.

Wybraliśmy dlatego inną drogę. Oświadczyliśmy lojalnie przywódcom stronnictw: nie chcemy przeszka­dzać wam w waszej dzisiejszej pracy. Istnieje dziś Sejm i istnieje w nim organizacja stronnictw, której na­gle burzyć nie można, aby nie wytwarzać chaosu... My będziemy przygotowywali przyszłość, będziemy łą­czyć różnych ludzi z różnych stronnictw i z poza stron­nictw, weźmiemy młodych do pracy i będziemy organi­zować tych ludzi pod wezwaniem ogólnych zasad, potrzebnych do utrzymania Polski. Stworzyliśmy or­ganizację, opartą na hierarchii i karności. Wyłączamy z niej niepotrzebne dyskusje, uważamy, że wystarczy aby nad tym, co zrobić trzeba w narodzie dla państwa namyśliło się kilkunastu posiadających zaufanie rozumnych ludzi i wniosek będzie więcej wart, niż ten, który się uchwala na tysiącgłowych wiecach.

Dla nas byłoby to oczywiście najlepsze, gdyby stronnictwa uznały, że nie trzeba nam przeszkadzać. Wprawdzie nie osiągnęliśmy tego stanowiska we wszyst­kich stronnictwach narodowych, jednakże jesteśmy przekonani, że stopniowo wszystkie one dojdą do zrozumienia naszego stanowiska i z czasem zgodzą się na nie. Przeszkody, na które wśród nich natrafiamy, nie dziwią nas wcale; rozumiejąc przeszłość naszych stron­nictw, dziwić by się nawet należało, gdyby rzecz prze­szła bez oporu.

Ma się rozumieć, że ten wzajemny stosunek mię­dzy nami a stronnictwami musi być przejściowy: celem naszym jest zniesienie dzisiejszego rozbicia obozu na­rodowego i doprowadzenie do jednej, wielkiej jego or­ganizacji. I cel ten zrealizować uważamy za konieczne — szybko.

Zanim to się stanie, nie będziemy jednak zbyt draż­liwi wobec przeszkód, unikajmy polemik i wierzę, że za kilka miesięcy ci, co zakazują wstępować w nasze sze­regi, każą innym wejść do nich i sami w nie wstąpią, bo zobaczą pozytywne owoce naszej pracy.

Podnoszą się zarzuty, że Obóz Wielkiej Polski jest inną firmą Demokracji Narodowej czy Związku Lu­dowo-Narodowego. Należę do tych — jak wiadomo — którzy założyli u nas obóz wszechpolski demokratyczno-narodowy. Względem Związku Ludowo-Narodowego zajmuję stanowisko i życzliwe i krytyczne, zarówno jak i wobec innych stronnictw narodowych — z tą różnicą, że z Demokracją Narodową wiąże mnie cała moja poli­tyczna przeszłość, że z jej ludźmi zrobiłem wiele — nie dla siebie, nie dla nich, jeno dla Polski.

Dziś Obóz Wielkiej Polski wciąga w swoje szeregi ludzi z różnych stronnictw — z jednych więcej, z innych mniej. Najwięcej jest tzw. endeków, co natu­ralne jest zupełnie nie przez to, że ja sam z nich pocho­dzę, ale przez to, że jest to największy z obozów i to ten, który najwięcej wysiłków robił, aby objąć swym programem najogólniejsze zadania Polski jako całości — jako narodu i państwa.

Z radością widzę, że ci ludzie, bez względu na to, z jakich stronnictw przeszli do naszej pracy, rozumieją się tam między sobą i tak nawzajem ufają sobie, że ma on już swoją duszę, że skupieni w nim ludzie są zwią­zani wspólnym pojmowaniem wielkiej sprawy, której służymy, że nie dzielą ich żadne poważne różnice, że czują się jakby członkami jednej rodziny, żołnierzami jednego zwartego szeregu.

Ktoś powiedział, że powinniśmy być braćmi. Są różne braterstwa na świecie i jest braterstwo band, związanych dążeniem do wspólnych korzyści osobistych; jest braterstwo sekt, związanych wspólną wiarą fana­tyczną w pewne teorie.

Nasze braterstwo jest mocniejsze i trwalsze. Jest to braterstwo narodu, związek ludzi, przedstawiających najgłębszą świadomość narodową, najsilniejsze przywią­zanie do Ojczyzny, wspólną wszystkim gotowość poświęcenia się dla niej, dla jej lepszej przyszłości, braterstwo w jednej wierze, wierze naszej i ojców naszych.

Gromadząc w swych szeregach ludzi z różnych stronnictw, musimy pamiętać, że wychowani politycznie w tych stronnictwach, nauczyli się oni w nich wiele, dojrzewali politycznie, jednocześnie wszakże nabywali rozmaitych nawyków i nałogów, nie zawsze dobrych, nie zawsze w pracy naszej pożytecznych. Na szczęście mogę podnieść, że ludzie, którzy do Obozu Wielkiej Polski przyszli ze stronnictw, zrozumieli naszego ducha pracy i dostosowali się do niej.

Dużo do tego przyczynili się ludzie, którzy nie brali dotąd udziału w życiu partyjnym. Najwięcej zaś na to wpłynie nowa generacja pracowników, która wchodzi w nasze szeregi bez spadku nałogów i nawyków i która przez to ma najwięcej danych do dostar­czenia nam działaczy nowego typu.

Ludzie pytają nas: jaki jest wasz program?

My chcemy dać Polsce program i damy go. Bę­dzie on wyraźny i konsekwentny. Sformułowanie go jest trudnym zadaniem, bo chodzi o to, aby wszyscy zrozumieli i przejęli się tym, co dziś jest kwestią życia i śmierci Polski. Nie zaczynamy dlatego od ogłoszenia ujętego w punkty programu, ale od wskazań progra­mowych, ogłaszanych w szeregu zeszytów, z których każdy będzie nosił nazwisko autora, odpowiadającego osobiście za wygłoszone poglądy, za które zresztą wła­dze Obozu biorą też odpowiedzialność. Nie będzie to jednak program, jeno przygotowanie do programu. Program będzie sformułowany i ujęty w artykuły wte­dy gdy te rzeczy w umysłach się przetrawią i dojrzeją, i gdy na tym czy innym punkcie drogą wymiany myśli będą skorygowane; wtedy nie będzie to program na­rzucony, lub powierzchownie zaimprowizowany, ale zro­dzony z życia i z naszej myśli zbiorowej, organicznie z nimi zrośnięty.

Dam tu przykład trudności w formułowaniu pro­gramu. Polska narodziła się w okresie rewolucyjnym. Była rewolucja w Rosji, Niemczech, na Węgrzech, i nas też ta atmosfera owiała. Wiemy, jakie się wytworzyły aspiracje i dążenia do reform społecznych. Tymczasem doświadczenie uczy nas, że nie można równocześnie bu­dować państwa i robić rewolucji.

Druga rzecz — to zagadnienie gospodarcze. Mu­simy wiedzieć przede wszystkim, w jakim stopniu pań­stwo jest wyzyskiwane przez obcych. Jeśli nasza wy­twórczość będzie upadała, a my będziemy coraz mniej producentami, a coraz więcej konsumentami obcych wyrobów, nasz lud będzie pozbawiony pracy i groźba głodu w kraju coraz większa. Państwo zaś nasze coraz mniej będzie miało środków na utrzymanie tych sił, które są potrzebne do jego administracji i obrony.

Tymczasem w tej atmosferze, jaka zapanowała u nas po odbudowaniu państwa, skupiono uwagę nie na tym, jak uratować od upadku i jak pomnożyć to, co stanowi wspólne nasze dobro, wspólny majątek Polski, ale na tym, jak się między sobą dzielić i jak nawzajem sobie dobra wydzierać. W wyniku zdołaliśmy roztrwo­nić już wielką część majątku polskiego, naszych bo­gactw przyrodzonych, a jeżeli będziemy ubożeli dalej, jeżeli będziemy wyzyskiwani przez obcych, wszyscy będziemy nędzarzami.

Mało jest ludzi w Europie, którzy chcieliby upań­stwowić ziemię i fabryki i w ten sposób żyć. Nawet socjaliści pogodzili się z tym, że przedsiębiorczość mu­si być oparta na kapitale prywatnym. Tymczasem mi­mo to polityka żywiołów socjalistycznych prowadzi do tego, aby kapitał zniszczyć. Nie jestem przywiązany do kapitału, bo go nie mam, ale jeśli kapitał ma wy­twarzać — musi istnieć i rosnąć; aby zaś istniał — musi być popierany przez państwo. Naturalnie mówię o kapitale produkcyjnym.

Szerokie koła w Polsce do zrozumienia tych spraw nie dojrzały i musimy wykonać niemałą pracę, aby w nie umysły wdrożyć.

Nie mniejsze trudności napotyka stworzenie pro­gramu politycznego. Zagadnienia ustroju, organizacji państwa itd. muszą być zrewidowane. Musimy uczy­nić Polskę zdolną do szybkiego postępu gospodarczego, centralizacyjnego i politycznego.

Kto nie idzie naprzód — cofa się i gotuje sobie śmierć.

Jeżeli tak patrzymy na sprawy — to organizacja Obozu Wielkiej Polski nie jest organizacją z dnia na dzień. Praca w niej nie jest tylko dla nas, ale i dla przyszłych pokoleń. W państwie narodowym musi istnieć zorganizowany naród.

Zgłoś jeśli naruszono regulamin