Nowoczesna-kultura-nagosci.doc

(195 KB) Pobierz
Ks

Ks. Stanisław Proszak, Ateneum Kapłańskie, Styczeń 1936, tom 37, str. 10-29.

 

Nowoczesna kultura nagości

i jej stosunek do wstydliwości chrześcijańskiej[1].

 

Kultura nagości, zwana też nieraz życiowym faktem, z którym, w ostatnich zwłaszcza czasach, dość często się spotykamy, ale też wynikiem pewnych teorii i zasad, przewijających się przez szpalty pism i książek. Chcąc zrozumieć źródło kultury nagości, musimy zapoznać się z wypowiedziami jej zwolenników, rozpatrzeć założenia, z których wychodzą, dowody, którymi się posługują oraz wnioski, które przedstawiają praktycznemu życiu jako gotowe do wprowadzenia w czyn. Oczywiście prać pod uwagę można jedynie tych zwolenników i teoretyków kultury nagości, którzy poziomem swych pism i przynajmniej zamierzoną przedmiotowością dają pewność poważnego traktowania przedmiotu. Poza nawiasem zostawiamy więc wszystko to, co nosi na sobie cechę pornografii lub też należy do zakresu pism agitatorskich, operujących nie dowodami, lecz krzykliwymi frazesami.

Kultura nagości jest faktem, ale faktem sporadycznym, jej zwolennicy budują tedy teorie, które mają ten fakt uzasadnić, i przez to samo uznać go za fakt zgodny z wymaganiami rozumu. Tak uzasadniony fakt uzyskuje już prawo obywatelstwa i może być w społeczeństwie nie tylko tolerowany, ale nawet szerzony. Dlatego też teorie, stworzone dla uzasadnienia faktów nie mają na celu oderwanych roztrząsań, ale zmierzają do życia praktycznego. Argument w swoim ostatecznym celu jest nastawiony na wolę i czyn, i dlatego mnożenie się pewnych faktów ujemnych ma często swoją przyczynę w tym, że ludzie nawet bardzo tym faktom przeciwni nie dostrzegają związku przyczynowego między niewinnie wyglądającymi zasadami a grubo nieetycznymi czynami. Stąd to wynika podstawa dla teoretycznych rozważań argumentów, którymi kultura nagości uzasadnia swoje fakty i wywalcza im w opinii prawo istnienia, wbrew ogólnie przyjętym zasadom etycznym. Zmuszeni więc jesteśmy zagłębić się w istny las zasad, haseł, frazesów, argumentów, hipotez. Wnikając w całe mnóstwo różnych argumentów i przesłanek, stwierdzamy stopniowo najpierw, że wiele z nich powtarza się prawie u wszystkich autorów, tak że wystarczy dany argument ująć u jednego, by później bez trudu odnaleźć go u całej prawie reszty. Następnie, wiele argumentów, pozornie sobie pomocnych, wzajemnie się neutralizuje i łatwo da się doprowadzić do absurdu. Wśród dowodów, przytaczanych na korzyść kultury nagości, na pierwszy plan wybija się grupa, która kulturę nagości popiera dlatego, że spodziewa się po niej, jako odpowiadającej naturze człowieka, naprawy tejże natury. Inne wreszcie argumenty wychodzą z złożeń społecznych.

 

I. Ogólne dowody zwolenników kultury nagości i ich ocena

Człowiek przynosi na świat naturę ludzką, dzięki której jest człowiekiem. Ta natura ludzka już od pierwszych dni życia niemowlęcia wchodzi w pewne warunki, które na nią wywierają swe wpływy. Istnieje więc wpływ środowiska, później dołącza się wpływ wychowania. Po okresie wychowania, który charakteryzuje się pewną biernością wychowanka, a silną aktywnością wychowawców, następuje okres samowychowania, w którym punkt ciężkości przesuwa się w stronę podmiotu wychowywanego. Okres ten znamionuje świadome nabywanie i przyswajanie sobie cech przyjmowanych poprzednio pod naciskiem. Ten kierunek ciągłego nabywania nowych cech, oparty na wdrożonym już w umysł dziecka przekonaniu o potrzebie zmiany, sprawia, że w późniejszym wieku następuje przewaga cech nabytych nad cechami naturalnymi. By wychowankowi poddać silniejszą motywację dla przyswojenia sobie cech tradycyjnie przekazywanych przez poprzednie pokolenia, przedstawia mu się całość tego, co powinien osiągnąć, jako coś wyższego nad to, co posiada dotychczas – a to, co jest jego darem przyniesionym przez naturę określa się jako dzikie, jako poniżające; człowiek zaś żyjący wedle natury swojej a pomijający cały balast cywilizacji przedstawiany jest jako przykład odstraszający. Tak więc cywilizacja z całą wytworzoną przez siebie aparaturą środków i półśrodków bierze człowieka w swój mechanizm już od zarania pierwszych dni i wkładając małemu dziecięciu ubranie (pomimo, że dziecię tak rozkosznie się czuje bez skrępowania – Th. Mühlhauser-Vogeler) nie wypuszcza go zeń aż do ostatnich dni życia. Tymczasem, pomimo tego całego dorobku kultury, spotykamy się ciągle z wieloma niedomaganiami dzisiejszej ludzkości, tak w dziedzinie życia duchowego jak i fizycznego. Słyszymy nawoływania o człowieka nowego, idealnego, o człowieka, którego postępowanie byłoby zgodne z naturą ludzką. Czy cywilizacja ze swoimi zakazami, ograniczeniami, z całym mnóstwem twierdzeń, które narzuca bezwzględnie wszystkim zrodzonym na określonym terytorium, zdała egzamin życiowy, czy uczyniła człowieka szczęśliwym? Nie. Cywilizacja za cenę wielu wyrzeczeń się nie dała człowiekowi tego, co ciągle przed nim ukazuje jako cel mający opłacić wszelkie trudy i wysiłki. Ponieważ więc cywilizacja i narzucone tradycyjnie zasady etyczne nie spełniają swego udoskonalającego zadania, ale w zamian dotkliwie odbijają się na życiu jednostki i społeczeństwa, więc uzasadniony jest odwrót od cywilizacji a powrót do natury pierwotnej. O ile cywilizacja przyniosła rozczarowanie, o tyle właśnie człowiek ma prawo zerwać z narzuconymi przez nią zasadami.

 

Już z samego sposobu zwalczania instytucji wytworzonych przez cywilizację, można wnosić, że powrót do natury będzie polegał przede wszystkim na usunięciu i pozbawieniu mocy obowiązującej wszelkiego skrępowania, które pętami swoimi obejmowało dotąd człowieka. Różnice co do formy wyzwolenia człowieka z ujemnych wpływów cywilizacji zaznaczają się w tym, że gorliwsi zwolennicy powrotu do natury cały dorobek cywilizacji uznają za winny złego stanu ludzkości, to też domagają się gwałtownej przemiany pojęć i zapatrywań. Inni, spokojniejsi, chcieliby drogą wychowania młodzieży, wedle zasad powrotu do natury, zmienić oblicze świata. Roztaczają przed ludzkością obrazy raju na ziemi i tłumaczą łatwość jego urzeczywistnienia, drogą wiodącą za popędami natury. Jednym z tych wielkich terenów doświadczalnych, gdzie każdy, ku własnemu zdumieniu przekona się o wartości powrotu do natury, ma być wprowadzenie kultu nagości. To, co z natury człowiek ze sobą na świat przynosi, to musi być wprowadzone dopiero drogą wysiłków, pouczeń, przekonywań, doświadczeń. Widać z tego jak głęboko zakorzeniła się siła przyzwyczajenia do nienaturalności, kiedy dopiero drogą wysiłku trzeba zdobywać to, co natura sama w darze przynosi. Wysiłki te jednak są o tyle szlachetniejsze od wysiłków cywilizatorów, że ci ostatni okradali naturę i burzyli szczęście człowieka, podczas gdy pionierzy kultury nagości rozpoczynają walkę o danie tego, czego niesłusznie człowieka pozbawiono. Zwycięstwo odniesione na polu kultury nagości nie zakończy walki z cywilizacją, ale będzie tylko bojem wstępnym do walnej rozgrywki o opanowanie wszystkich dziedzin życia i zmianę obowiązków etycznych.

Tak w głównym zarysie przedstawia się tło, z którego wypływa cała argumentacja naturalistycznych nudystów. Pobieżny rzut oka przekonywa nas, że o ile uznają oni pojęcie dobra i zła, to chyba tylko po to, by wszystko dobre zobaczyć w naturze ludzkiej, a wszystko co złe w tym, co tę naturę chce opanować. Za naturalne, a więc i za dobre, uważa się wszystko to, z czym spotykamy się w naturze, a złe – wszystko, co ma w nią wnieść ład i harmonię. Czyż sam fakt sprzecznych dążności, ujawniających się w naturze ludzkiej, a poznawanych rozumem i możliwych do opanowania wolą, nie wskazuje dostatecznie na potrzebą opanowania i narzucenia pewnego modus vivendi temu czynnikowi, który zostawiony sam sobie nie ma możności uzyskania ładu i wytworzenia syntezy? Niczym nieuzasadnione jest twierdzenie, że opanowanie dążności naturalnych jest zniekształceniem i psuciem tego, co w naturze jest dobre. Pewnie, że jeżeli się przyjmie, że wszystko, co jest naturalne jest dobre, wtedy jakiekolwiek zmiany, pociągające za sobą pewne narzucenie form i zasad, będą uważane za niszczenie dobrego. Ale z tego, że ktoś, zaślepiony książkowym idealizmem, przyjmuje naturę za dobrą bez żadnych zastrzeżeń – bynajmniej nie wynika, że tak jest w rzeczywistości. Stąd to aprioryczne uznanie natury za dobrą musimy uznać conajmniej za rozumowo nieuzasadnione. Gdy zaś ujemne fakty, spotykane w dziedzinie obyczajowości, kładzie się na karb nawyków, wprowadzonych przez cywilizację, to godzi się zapytać, czemu zwolennicy nudyzmu tak chętnie posługują się cywilizacją, gdy chodzi o propagandę bezwstydu, korzystając z druku i techniki fotograficznej. Badając naturę i chcąc wydać o niej sąd obiektywny, musimy opanować złudny wpływ tego, co w naturze jest rzeczywiście dobre i piękne, bo z tego, że natura ma dużo pięknych i dobrych stron nie wynika, że wszystko w niej jest dobre i może być przyjęte bez zastrzeżeń. Kto badając naturę natrafi na jej piękne strony, łatwo dojdzie do sądu: natura ma niektóre lub wiele stron bardzo pięknych i bardzo dobrych. Ten sąd, który jest sądem szczegółowym i zawiera niedostateczną podstawę do indukcji, łatwo jest przy pewnej dozie optymizmu i szlachetnego zapału zamienić na wniosek: natura ma wszystkie strony dobre i piękne. Łatwo jest pojęcie szczegółowe niektóre lub wiele zastąpić pojęciem wszystkie, ale czy temu szlachetnemu poglądowi odpowiada rzeczywistość? Niestety, dodatni powszechny sąd o naturze ludzkiej nie jest sądem prawdziwym, raz dlatego, że podstawa indukcji była niedostateczna, a dalej dlatego, że rzeczywistość ustawicznie kłam mu zadaje. Tak błędnym rozumowaniem dochodzi się doi błędnego sądu i ten nieprawdziwy sąd, oparty na źle przeprowadzonej indukcji, stawia się na czele, jako początkowy sąd dedukcji. Mało ludzi zadaje sobie tyle trudu, żeby się zapytać, skąd autor jest tak pewny, że natura ludzka jest tak w sobie dobra. Przeciętny czytelnik, olśniony powierzchowną a zręczną argumentacją, przyjmuje za pewnik bezwzględną dobroć, doskonałość, szlachetność natury ludzkiej. Po takim przygotowaniu następuje dedukcja i wtedy doskonałość i przymioty natury ludzkiej tworzą się prawie mechanicznie tak, jak słówka w języku esperanto, Gdzie przez dodawanie przyczepek można tworzyć całe mnóstwo słów trudnych nawet do oddania w mowie potocznej. Czytelnik czy słuchacz wpada w zachwyt nad zdolnością ludzkiego umysłu, który nie potrzebuje żadnego prawa, bo sam sobie jest władny i zdolny prawo stanowić, dalej nad pięknością samego ciała, które krzywdzi się przez nakładanie ubrania. Słyszy dalej, że złe myśli i pożądania – to bynajmniej nie jego wytwór, to nie jego własność, ale są to wszystko skutku sztucznych warunków, wytworzonych i narzuconych przez cywilizację (etykę dogmatyczną), która ze swej strony jest wrogiem natury. Tu warto zapytać za czym szedł Kain wtedy, gdy nosił się z myślą zabicia brata swego – jeśli nie za popędem swej zepsutej natury? Bóg litując się nad nim, czy nie przypomina mu obowiązku opanowania złej żądzy? A więc w samej naturze człowieka, którego nie tknęła żadna cywilizacja, powstało coś, co ta sama natura powinna była opanować. Ponieważ zaś Kain nie opanował złej naturalnej żądzy, ale poszedł za nią, przeto stał się bratobójcą. Kto się z tym faktem nie liczy i nie jest przygotowany na walkę z samym sobą, ten nie tylko że nie będzie umiał zwalczyć jednej złej skłonności, ale nieroztropnie pójdzie za nią a przez to przekreśli resztę, może nawet bardzo wartościowych darów natury. Wiemy, że malum ex quorum que defectu i dlatego naturalizm, który każe zamykać oczy na braki natury, a walkę z nimi uważa za sprzeciwianie się naturze, naraża samą naturę na rzeczywiste zło, bo odbiera jej możność zwalczania zła.

Wykazaliśmy w kilku rysach zgubne skutki ponętnie dla pychy ludzkiej brzmiącej argumentacji o doskonałości wszystkiego, co w ludzkiej spotykamy naturze. Zbierając wnioski, powiemy, że naturę ludzką należy cenić i nie należy lekceważyć jej stron pozytywnych, trzeba jednak unikać wszelkiej mijającej się z prawdą przesady i dlatego, gdy trzeba coś naturalnego a złego usunąć lub zmienić, nie należy sądzić, że przez to wyrządza się krzywdę ludzkiej naturze.

Dalszy błąd, który się kryje w argumentacji nudystów, polega na tym, że uważają oni nagość za istotny element natury ludzkiej. Należy zaznaczyć, że właśnie wielki szacunek, jaki mamy donatory ludzkiej, która uczestniczy w życiu Drugiej Osoby Boskiej, a w Matce Najświętszej dostąpiła zaszczytu, że nic w niej skalanego nie powstało, nie pozwala nam na to, abyśmy uznali za istotną tak podrzędną cechę w naturze ludzkiej, jak nagość. Czyż to nie jest ubliżające, że nagość, która nawet u zwierząt nic pozytywnego do ich natury nie wnosi, - u ludzi miałaby aż tak zasadniczą odgrywać rolę? Przesadne podkreślanie potrzeby nagości i oczekiwanie wielkich sukcesów z jej wprowadzenia w życie świadczy o skąpych wartościach tych teorii światoburczych.

 

 

II. Szczegółowe dowody zwolenników kultury nagości

 

1. Dowody z pozorami słuszności.

 

A. Ze stanowiska nauk lekarskich.

Wszystkie argumenty medyczne można zebrać w szereg następujących tez: Ciało ludzkie potrzebuje do swojego normalnego fizjologicznego rozwoju nie tylko odpowiedniego pożywienia, ruchu i ciepła, ale bezpośredniego wpływu światła i słońca. Wpływ promieni słonecznych i powietrza jest tak wszechstronny i tak tajemniczy, że dopiero małą część jego zbawiennych skutków medycyna poznała. Pobieżne wyliczenie stwierdza, że organizm, poddawany wpływom słońca i powietrza, jest zdrowszy, więcej odporny na zmiany atmosferyczne. Wiele chorób zwłaszcza wieku dziecięcego, źródło swoje ma w braku odpowiednich warunków ze strony słońca i powietrza. Wpływ słońca przez skórę sięga w krew i dochodzi do głębi organizmu, oddychanie organizmu całą powierzchnią skóry wpływa dodatnio na zdrowie. Cechą ogólną całej argumentacji medycznej jest z jednej strony gromadzenie wszystkich wartości, jakie niesie za sobą dla zdrowia ludzkiego nagość stale praktykowana, a z drugiej strony przypisywanie wielu chorób brakom tych koniecznych zdrowiu warunków, jakie niesie ze sobą słońce, powietrze, woda etc.

 

Czym argumentacja medyczna zasługuje sobie na to, że uważamy ją za najwięcej przedmiotową? Tym, że uznajemy wielką rolę, jaką odgrywają słońce i powietrze jako współczynniki zdrowia ludzkiego. Nie tylko, że nie przeczymy tym zdrowym skutkom, ale owszem uważamy, że ich racjonalne stosowanie może wiele korzyści przynieść. Musimy jednak postawić kilka zastrzeżeń.

1° Aczkolwiek zdrowotny wpływ słońca i powietrza jest wielki, to jednak nie można pomijać milczeniem ujemnych skutków, jakie te dwa czynniki wywołują wtedy, ilekroć stosowanie ich przechodzi granice umiarkowania. Wymienimy tylko pobieżnie: porażenie słoneczne, porażenie skóry, kończące się często przewlekłymi i odnawiającymi się co roku dolegliwościami, ogólne osłabienie, przeziębienie itp.

2° Zastrzegamy się jak najostrzej przeciw używaniu argumentów medycznych na korzyść kultury nagości. Z tego bowiem, że ciało ludzkie wystawione umiarkowanie, od czasu do czasu, na wpływ słońca i powietrza zyskuje na zdrowiu, nie wynika bynajmniej, że dla osiągnięcia tego celu należy przebudowywać życie społeczne i tworzyć nowe formy współżycia. Nudyzm żąda, by kąpiele słoneczne i przebywanie na świeżym powietrzu było wspólne dla obojga płci. Czy przemawia za tym jakiś argument medyczny? Czy mężczyzna lepiej korzysta z wpływu słońca i powietrza, jeśli nago przebywa w towarzystwie nagich kobiet i na odwrót? Tego chyba żaden poważny medyk ani zechce, ani potrafi udowodnić. Medycyna więc dowodzi tylko skuteczności słońca i powietrza dla zdrowia, a nie dowodzi bynajmniej, żeby do korzystania z dobrodziejstw słońca i powietrza było potrzeba nudyzmu. Owszem, idąc dalej, możemy udowodnić, że lekarze przez to, że nieopatrznie dali się wciągnąć w szeregi zwolenników kultury nagości, sami zaszkodzili propagandzie leczenia słońcem i powietrzem. Wielu bowiem ludzi rozsądnych i zrównoważonych, uznających słuszność wywodów medycznych, straciło zaufanie do ścisłości wyników wiedzy lekarskiej, spostrzegłszy, że lekarze walczą o kulturę nagości, która przecież żadnego nie ma związku z medycyną.

3° Przewrotność nudyzmu, który nadużywa argumentów medycznych, mieści w sobie inną jeszcze, daleko groźniejszą, choć ukrytą przesłankę; oto nudyzm, dla argumentów medycznych, pomija szkody etyczne, jakie dla wielu ludzi słabej woli bezsprzecznie przyniosłoby wprowadzenie jego zasad. To pominięcie zgubnych etycznych skutków lub też ich lekkie traktowanie, przy jednoczesnym silnym akcentowaniu wartości fizycznych, świadczy o tym, że na dnie nudyzmu tkwi doktryna materialistyczna. Materializm kultury nagości pociąga za sobą zaprzeczenie lub, w najlepszym razie, zlekceważenie życia pozagrobowego, a celem dążeń człowieka czyni maximum cielesnych wartości. Tę dobrze osłonioną intencje należy mocno podkreślić w imię słów Chrystusa Pana: co pomoże człowiekowi choćby cały świat zyskał, jeśli na duszy swojej szkodę poniesie, gdyż korzyści cielesnych nie wolno okupywać stratami duchowej, a więc nieskończenie wyższej strony ludzkiej natury; straty bowiem cielesne mogą być wyrównane wartościami ducha, ale straty ducha nic wyrównać nie zdoła.

 

B. Z potrzeby rozwoju ruchu sportowego.

Sport, którego rozwój w ostatnich czasach silnie się zaznacza, pociągnął szerokie koła ludzi i dlatego argument sportowy może przekonywać. Jak nudyzm posługuje się argumentami z dziedziny zainteresowań sportowych? Sport jest faktem ważnym, ze względu na zadania, jakie spełnia dla osiągnięcia tężyzny fizycznej i duchowego hartu obywateli. Zdrowego i wysportowanego obywatela potrzebuje praca biurowa, wojsko, sala szkolna, - każda dziedzina życia. Społeczeństwo i państwo od ruchu sportowego spodziewa się bardzo wiele i dlatego dużo czasu, który dawniej zużywano na ślęczenie nad książką, dziś poświęca się sportowi. Ale co sport ma wspólnego z nudyzmem? Oto, zdaniem nudystów, najidealniejsze warunki rozwojowe sport osiągnie tylko w społeczności kierującej się zasadami ludycznymi.

1° Tymczasem przyznajemy, że tak dla jednostki, jak dla państwa, potrzebującego silnych i zdrowych obywateli, rozwój życia sportowego jest wskazany i byleby nie zabierał zbyt dużo czasu i nie absorbował zbytnio wysiłków człowieka, zasługuje na przychylną ocenę.

2° Zastrzegamy się, jakoby dobrze pojęty sport potrzebował nudyzmu do swego rozwoju. Sport, jeśli ma służyć naprawdę zdrowiu fizycznemu, a pośrednio i duchowemu, musi odciąć wszystkie nici, którymi nudyzm usiłuje z nim się związać; tylko bowiem wtedy będzie tym, czym być chce i powinien.

3° Zgubny wpływ nudyzmu na moralność, daje dostateczny powód do jak najostrzejszego sprzeciwu przeciw łączeniu się sportu z teoretykami czy praktykami nudyzmu.

 

C. Uodpornienie seksualne osiągalne w nudyzmie – środkiem
przeciw demoralizacji czasów obecnych.

Wzrost niemoralności i różne sposoby zaradcze podawane przez publicystów pozwoliły zwolennikom nudyzmu i ten problem dla swoich celów wykorzystać. Jako jeden z głównych braków człowieka dzisiejszego wysuwa się brak silnej woli, zdecydowanie w ustosunkowaniu się do wszystkich niebezpieczeństw, które w ciągu życia stają na jego drodze. Słabość oporu zamienia się w złe nałogi; w życiu spotykamy jednostki, dla których walka się skończyła, bo nie walczą w ogóle. Stąd to dziś coraz więcej słyszy się wołanie o silne charaktery, o człowieka, który piekłu ofiarę wydrze, do nieba pójdzie po laury. Że głosy te bijące na trwogę nie są bez uzasadnienia, tego udowadniać nie potrzeba. Owszem skądkolwiek pochodzi akcja zmierzająca do poprawy zła, zawsze podać jej należy rękę i przeciwstawić się złu. Nudyzm również uważa się za powołanego do uporządkowania seksualnej dziedziny życia. Czy więc ludzie dobrej woli mogą podać rękę nudystom, by wraz z nimi naprawiać zło moralne? Zanim na to pytanie odpowiemy, posłuchajmy argumentacji nudyzmu i zbadajmy środki, którymi dokonać pragnie uzdrowienia moralności. Ponieważ popęd zmysłowy jest tak silny, trzeba zmniejszyć, a jeśli się powiedzie, usunąć wpływy, które w jakikolwiek sposób przyczyniają się do jego wzmocnienia. Należy więc osłabić siłę popędu zmysłowego przez obniżenie wrażliwości seksualnej. Dalej, należy wzmocnić wolę, by Sołą swoją potrafiła przeciwstawić się każdemu niebezpieczeństwu. Zarówno przytępienie wrażliwości seksualnej, jak i wzmocnienie woli ma nastąpić przez wprowadzenie powszechnego nudyzmu. Tylko bowiem nudyzm, przez zdarcie sztucznie wytworzonego nimbu tajemniczości, potrafi elementowi seksualnemu odebrać jego siłę; z drugiej strony, przez przyzwyczajenie do nagości pozwala woli oswoić się z tym, co ją dotychczas wytrącało z równowagi.

 

Jak oceniamy to rozumowanie? Przez umieszczenie go w sferze argumentów mających za sobą najwięcej siły dajemy dowód, że dużo w nim widzimy słuszności. Słuszne jest podkreślanie potrzeby uzgodnienia wysiłków w kierunku zmniejszenia natężenia czynników podniecających popęd rozrodczy. Z akcją mającą na celu moralne podniesienie wartości człowieka, należy się godzić o tyle, o ile środki prowadzące do celu są rzeczywiście skuteczne; takimi zaś będą o tyle, o ile moralnie są dobre, lub przynajmniej obojętne. Jakimi sposobami i przy użyciu jakich środków nudyzm chce osiągnąć podniesienie moralności? Żąda, by z góry przyjąć za pewne, że zdjęcie ubrania zmniejszy zainteresowanie seksualne, a nie zastanawia się nad tym, kto zapłaci moralne koszty eksperymentu, jeśli założenie okaże się fałszywe, jeśli zamiast przytępienia seksualnego spotkamy się tylko z rozwydrzeniem zmysłowym. Łatwo jest bowiem rozluźnić hamulce etyczne i podnieść zapory ujarzmiające żywioł, trudniej skutki tego naprawić. Sam fakt zresztą ślepoty instynktu seksualnego stawia ostrzeżenie przed podobnymi doświadczeniami.

Ocena etyczna środków, którymi kultura nagości chce osiągnąć uodpornienie seksualne, nasuwa również szereg zastrzeżeń, i tak:

1° Narażanie ludzi słabej woli, a silniejszych popędów na to, że nim się przyzwyczają popełnią szereg błędów, nie jest etycznie obojętne, zwłaszcza, że twierdzenie o przyzwyczajaniu się i zanikaniu wrażliwości jest założeniem teoretycznym, a nie udowodnioną tezą. Nie może być etycznie dozwolone dla niepewnych wyników narażanie się na pewne zło.

2° Nudyści, gdy mówią o przytępieniu instynktu seksualnego, często powołują się na dążność do osiągnięcia cnoty czystości, tymczasem, jak tego dowodzi H. Fashel, pojęcie chrześcijańskiej cnoty czystości nie polega bynajmniej na sztucznym i podejrzanym w skutkach przytępianiu instynktu, ale na jego rozumnym opanowaniu. Walka nie jest wprawdzie istotą cnoty i można dążyć do jej uniknięcia czy zmniejszenia, jednak nie za wszelką cenę, tj. wolno unikać walki za cenę co najmniej etycznie obojętną, a nie wolno unikać za cenę etycznie złą. A co będzie jeśli nie nastąpi przytępienie, a człowiek odzwyczai się od przezwyciężania siebie? Czy odzwyczajenie od walki nie gubi tężyzny duchowej, o którą przecież tak silnie starają się przyjaciele nudyzmu. Cnota czystości wreszcie nie może się pokrywać treściowo z marazmem, bo to cnota twórcza i tylko pozornie negatywna.

3° Nieuprzedzone doświadczenie stwierdza powracanie okresów natężenia instynktu seksualnego, tak, że u tego samego podmiotu raz nasilenie seksualne wzrasta do dużych rozmiarów, po pewnym zaś czasie, różnym u różnych podmiotów, następuje zanik seksualnego napięcia prawie do minimum. Podmiot inaczej reaguje w jednym, inaczej w drugim stadium na te same podniety, w sądach jego dostrzegamy duże różnice i odchylenia. Ten stan skłania nas do wyrażenia obawy, żeby okresowego, a więc niestałego, ale przejściowego osłabienia instynktu nie uważać lekkomyślnie za zdobycz przytępienia seksualnego. Przedmiot bowiem, który w okresie spoczynku instynktu będzie wykazywał zobojętnienie dla seksualnej dziedziny, nie może ani przewidzieć ani zapewnić, jaki będzie jego stan psychiczny choćby za kilka godzin. Zasada człowiek nigdy nie trwa w tym samym stanie zdaje się zawierać w sobie dostateczne ostrzeżenie przed doświadczeniami, które nie liczą się za zmiennością psychiki człowieka.

 

D. Jako często używany wspomnieć należy argument, który wychodzi z założenia,
że ubranie powstało z wrodzonej naturze ludzkiej potrzeby ozdabiania.

Ze sznurka korali, czy przepaski na biodrach względnie na szyi, wytworzył się z biegiem czasu zaczątek ubrania, które u poszczególnych ludów różne przybrało formy rozwojowe. Osłanianie niektórych części ciała wytworzyło podział na części ciała szlachetne i nieszlachetne, na takie, które mogą być odkryte i takie, które zawsze muszą być pod osłoną ubrania. Niektóre ludy jednak nie znają tych różnic, zachowały stan pierwotny; inne uległy wpływom i stan pierwotny utraciły. To zróżniczkowanie części ciała ludzkiego stało się źródłem powstania uczucia wstydliwości, które przeszczepiane z pokolenia na pokolenie nie pozwala na zmiany dyktowane wskazaniami rozumu.

 

Co do tych argumentów zauważyć należy:

1° Nie przeczymy, że chęć ozdabiania duży wywarła wpływ na kształtowanie się ubrania; widać to choćby z dziejów mody, w której zmysł estetyczny rywalizuje ze zmysłem praktycznym. Z tego jednak, że ubranie ma silny związek z dążnością człowieka do ozdoby, nie wynika, żeby dążność tę uznać za jedyne źródło powstania odzienia. Dążność do ozdabiania, czyli do łączenia piękna z potrzebami praktycznymi, widzimy nie tylko w dziedzinie strojów. Architektura wraz ze swymi odmianami stylów wskazuje na to, że człowiek umie połączyć w budownictwie pożyteczne z miłym; nikt jednak nie powie, że chęć ozdabiania kamienic wytworzyła potrzebę mieszkań i zmusiła ludzi, by z koczowników przeszli do życia osiadłego. Tak samo dążność do ozdabiania widzimy w umeblowaniu mieszkania, w urządzeniu sal szkolnych, świetlic itp. Wszędzie jednak widać, że moment estetyczny idzie dopiero za momentem praktycznym i nosi w przeciwieństwie do pierwszego cechę dodatkową. Z ustosunkowania się czynnika zdobniczego do praktycznego widać, że wyprowadzanie odzienia z potrzeby ozdabiania jest niezgodne z rzeczywistością i jako takie nie może nosić cechy założenia prawdziwego. A los założenia dzielą przesłanki z niego wyprowadzone.

2° Powoływanie się na ludy pierwotne mieści w sobie założenie, że ludy żyjące na najniższym stopniu kultury są przedstawicielami czystej, niezepsutej natury ludzkiej. Tymczasem badania prowadzone nad życiem tych ludów wykazują (por. O. Küble), że założenie to jest grubo fałszywe. Ludy bowiem tzw. Pierwotne przedstawiają nieraz obraz natury ludzkiej, ale zwyrodniałej. Z tego więc, że dany lud żyje na niskim stopniu cywilizacji, wynika tylko to, że nie jest ludem cywilizowanym, że obce mu są wpływy i tradycje, które daje cywilizacja. Ale nic nie uprawnia do wniosku, że brak wpływów cywilizacji jest dowodem czystej natury ludzkiej przez dany szczep przechowanej. W tej argumentacji mieści się ukryta przesłanka, że:

a) cywilizacja psuje naturę ludzką i zniekształca ją,

b) że tylko cywilizacja psuje naturę ludzką.

Co do pierwszego, to możemy się zgodzić, że cywilizacja niesiona nie zawsze przez ludzi godnych roli jej pionierów, przynosi w pewnych warunkach szkody naturze ludzkiej – ale to wina nie prawdziwej cywilizacji, ale tej zniekształconej, którą raczej pseudocywilizacją nazwać by wypadało. Co do drugiej, to zaznaczyć należy, że natura ludzka nawet wtedy, gdy ujemne wpływy postronne są od niej odcięte, ulega zepsuciu od wewnątrz, nosi bowiem w sobie zaród zła, o którym przekonywa nas badanie i naukowe objawienia. Ten zaród zła, jeśli nie zostanie opanowany, rozlewa się na całą naturę człowieka, a poprzez jednostkę przechodzi na ogół i wytwarza to, co nazywany degeneracją szczepu czy narodu. Stąd doszukanie się natury czystej u ludów pierwotnych nie jest zadaniem łatwym, a generalizowanie zaobserwowanych u nich przejawów i tworzenie z nich wzorca dla natury ludzkiej jest wnioskiem z nieuzasadnionych założeń.

 

E. Uczucie wstydliwości, jako wytworzone sztucznie
przez narzucenie ubrania, należy wykorzenić.

Używanie ubrania wytworzyło podział części ciała na szlachetne i nieszlachetne. Rezultatem tego podziału jest zakorzenione dziś powszechnie poczucie wstydu, przeciw któremu zwraca się więc cały szereg argumentów. Jako element powstały przez wpływ czynnika zewnętrznego – ubranie, uczucie wstydu nie może był zaliczone do czynników naturalnych i dlatego nie tylko nie zasługuje na podtrzymywanie, ale należy je poddać krytyce rozumowej. Dalej, uczucie wstydliwości jest podtrzymywane sztucznie przez wychowanie. Narzucona w młodym wieku sztuczność wychowania we wstydliwości jest powodem wielu załamań w wieku dojrzałym, w miarę bowiem postępującego rozwoju intelektualnego, jednostka poznaje, co jest niesłusznego w krępujących ją tradycjach; w całej jej istocie budzi się sprzeciw. Reakcją przeciw pancerzowi jest bezwstyd i rozwydrzenie. Kiedy pęd zbuntowanych sił naturalnych dochodzi do głosu, wtedy mało liczy się ze wskazaniami rozsądku. Tak więc narzucenie pewnych pojęć, które określają: tego się należy wstydzić, tego zaś wstydzić się nie trzeba stwarza sztuczne natężenie i powoduje niepotrzebne a zgubne w skutkach reakcje. Wyzwolenie z tych narzuconych uprzedzeń będzie usługą oddaną ludzkości i spowoduje normalny rozwój naturalnych czynników bez ich różniczkowania. To wyzwolenie przynieść chce nudyzm przez wystawienie wszystkich bez różnicy części ciała na widok publiczny.

Uczucie wstydu przeradza się często w tzw. pruderię, świętoszkostwo. Pruderia polega na stałym nastawieniu, które wszędzie, gdzie chodzi o ciało, lubi dopatrywać się naruszenia porządku etycznego, drobiazgowo przestrzega długości sukien, wymierza dekolty i oburza się na każdy szczegół wyłamujący się z tej miary. Wprowadzenie nagości niszczy pruderię w samym jej źródle i nie pozwoli jej na dręczenie ludzi i pozbawianie ich spokoju sumienia. Nudyzm jest więc radykalnym środkiem na pruderię.

 

Wszystkie racje argumentu zmierzają do uzasadnienia twierdzenia o konieczności przezwyciężenia wstydu jako czynnika wtórnego, narzuconego naturze ludzkiej z zewnątrz. Jednostce ma wystarczyć rozum, a nie potrzeba jej ślepych i nieświadomych przyzwyczajeń. Przyjrzyjmy się poszczególnym dowodom.

Pierwsza racja opiera się na założeniu, że przykrycie pewnych części ciała narzuca na nie cień niższości w porównaniu z częściami, które bez ubrania obchodzić się mogą. Założenie to nie jest poparte dowodami, a więc wnioski jego mogą być przyjęte o tyle, o ile udowodniona zostanie zgodność założenia z faktami. Tymczasem fakty wskazują na coś wręcz przeciwnego. Najpierw dowód z Genesis, bardzo umiejętnie przeprowadzony przez O. Küble, stwierdza, że ubranie pierwszych ludzi było następstwem powstałego w nich uczucia wstydu, a nie odwrotnie; dalej, badania nad dziećmi, które jeszcze wpływów wychowania nie doznały, wskazują, że uczucie wstydu wyprzedza przyzwyczajenie do ubrania. Fakty te sprzeciwiają się założeniu, a więc i założenie pozostaje w sferze teorii póty, póki z tymi faktami do zgody nie dojdzie. Twierdzenie, że ubranie wytworzyło uczucie wstydliwości da się porównać do twierdzenia o powstaniu ubrania z potrzeby ozdabiania się i strojenia; tu i tam są tylko hipotezy, postawione bez liczenia się z faktami. Twierdzenie, że ubranie jest przyczyną sprawczą uczucia wstydu ma więc za sobą tylko pozory słuszności.

Druga racja zwraca się przeciw wychowaniu, które ujmuje w system wytworzone ubraniem uczucie wstydu, wytwarza przepisy etykiety i wtłacza w nie człowieka już od dzieciństwa. Wykazaliśmy uprzednio, że założenie sztucznego powstania uczucia wstydu mija się z rzeczywistością, to też podobnie i zarzut przeciw wychowaniu, jako elementowi narzucającemu z zewnątrz przepisy sztuczne i nienaturalne, nie jest z...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin