BEZDOMNOŚĆ - problem ogólnoświatowy.doc

(216 KB) Pobierz
BEZDOMNOŚĆ - Problem ogólnoświatowy

 

BEZDOMNOŚĆ - Problem ogólnoświatowy

„CUCHNĄCY, podchmieleni, szarzy ludzie, bez własności, bez tożsamości, bez niczego!” To ogólnie przyjęty stereotyp, ale zdaniem wolontariuszy , którzy pomagają bezdomnym, właśnie tak postrzegane są osoby nie mające dachu nad głową.

Kilka lat temu tygodnik The Economist donosił, że w stolicy Mongolii, Ułan Bator, spora część wielotysięcznej rzeszy bezdomnych dzieci mieszka w cuchnących kanałach ściekowych albo w tunelach ciepłowniczych. Chociaż wielu Mongołów było zszokowanych tą informacją, niektórzy uznali, że przyczyna tkwi w tym, iż „ludzie są zbyt leniwi, by opiekować się własnymi dziećmi” — zauważono w tygodniku.

Na drugiej półkuli bojówkarze samozwańczej straży miejskiej mordują dzieci wałęsające się po ulicach. Dlaczego? W pewnej publikacji oenzetowskiej wyjaśniono: „W Ameryce Łacińskiej dużo przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości, policji, mediów i biznesu, a także sporo zwykłych obywateli uważa, że dzieci ulicy stanowią moralne zagrożenie dla cywilizowanego społeczeństwa”. To samo źródło podaje: „W stanie Rio de Janeiro codziennie zostaje zabitych średnio troje takich dzieci”.

Bezdomni są ludźmi, którzy „budzą w nas lęk, niepokój . Jest ich naprawdę dużo.

Liczymy, że w tym roku znajdą się ludzie, którzy dostrzegą tę wielką potrzebę. A czego naprawdę potrzebują bezdomni?

BEZDOMNOŚĆ - Jakie są jej przyczyny?

WEDŁUG ONZ „na świecie jest ponad 100 milionów bezdomnych”. Jeżeli to prawda, średnio jedna osoba na 60 nie ma odpowiedniego schronienia! Ale prawdziwe rozmiary tego problemu i tak trudno ocenić. Dlaczego?

Bezdomność w różnych rejonach świata bywa rozmaicie definiowana — zależnie od podejścia do tego zjawiska i od celów, jakie przyświecają osobom zajmującym się tą kwestią. Z kolei ich poglądy znajdują odzwierciedlenie w publikowanych statystykach. Stworzenie dokładnego obrazu bezdomności jest więc bardzo trudne, jeśli w ogóle możliwe.

W raporcie Strategies to Combat Homelessness (Strategie walki z bezdomnością), wydanym przez Centrum Narodów Zjednoczonych do spraw Osiedli Ludzkich, zdefiniowano bezdomność jako stan, w którym człowiek „nie ma zapewnionych godziwych warunków mieszkaniowych. Obejmuje to wszelkie warunki poniżej tego, co się uważa za zadowalające” w danym społeczeństwie. Część bezdomnych może mieszkać na ulicy albo w zrujnowanych, opuszczonych budynkach, natomiast część w schroniskach. Jeszcze inni znajdują tymczasowe lokum u przyjaciół. Tak czy inaczej, „sklasyfikowanie kogoś jako bezdomnego wskazuje na stan, w którym ‚coś trzeba zrobić’ dla osoby, która żyje w takich warunkach”.

Szacuje się, że w blisko 40-milionowej Polsce jest aż 300 000 bezdomnych. Nikt jednak nie zna dokładnej liczby, ponieważ nigdzie nie są zameldowani i przemieszczają się z miejsca na miejsce. Zdaniem niektórych faktyczna liczba sięga 500 000!

Ponieważ bezdomność jest powszechna, może dotyczyć kogoś, kogo osobiście znasz. Tragiczne położenie bezdomnych rodzi najróżniejsze pytania. Jak to się stało, że nie mają domu? Jak dają sobie radę? Kto im pomaga? I co im przyniesie przyszłość?

Bezdomni prawie przez całe życie

Sabrina* jest matką samotnie wychowującą dzieci; pochodzi z biednych rejonów nowojorskiej dzielnicy Harlem. Po skończeniu dziesiątej klasy rzuciła szkołę. Z trzema synami przebywa w schronisku dla osób, które od dawna są bezdomne. Mieszka w jednym pokoju ze swoimi trzema chłopcami — dziesięciomiesięcznym, trzyletnim i dziesięcioletnim. Miasto udostępnia takie lokale osobom, które nie mają gdzie się podziać.

Sabrina wyprowadziła się od matki przeszło dziesięć lat temu. Od tamtej pory mieszkała u swojego chłopaka, zatrzymywała się u znajomych i krewnych, a kiedy już nie miała innego wyjścia — w schroniskach. „Od czasu do czasu trochę zarabiam, najczęściej plotąc ludziom warkoczyki”, mówi Sabrina, „ale na ogół dostaję pieniądze z opieki społecznej”.

Jak wyjaśnia czasopismo Parents, problemy Sabriny zaczęły się — rzecz paradoksalna — gdy znalazła niezłą pracę w hotelu jako sprzątaczka. Zarabiała za dużo, by przysługiwał jej zasiłek z opieki społecznej, a za mało, żeby na wszystko wystarczyło — na mieszkanie, żywność, ubrania, dojazdy oraz inne wydatki na dzieci. Ponieważ miała trudności z opłacaniem czynszu, właściciel próbował ją wyeksmitować. W końcu Sabrina rzuciła pracę i zamieszkała czasowo w schronisku, które przyjmuje ludzi w nagłych wypadkach. Potem przydzielono jej miejsce, w którym przebywa obecnie.

„Dzieci ciężko to wszystko znoszą” — wzdycha Sabrina. „Najstarszy syn chodził już do trzech różnych szkół. Powinien być w piątej klasie, ale musi powtarzać rok (...) Zbyt często się przeprowadzaliśmy”. Sabrina czeka na przydział mieszkania dotowanego przez państwo.Ci, którzy absolutnie nie mają gdzie się podziać, mogą myśleć, że Sabrinie i tak się powiodło.

Ale nie wszyscy bezdomni uważają życie w schronisku za dobrodziejstwo. Jak wyjaśnia Polski Komitet Pomocy Społecznej, niektórzy „boją się dyscypliny i rygoru schroniska” i odrzucają możliwość zamieszkania w nim. Oczekuje się tam bowiem, że będą pracować oraz powstrzymywać się od alkoholu i narkotyków. A nie każdy jest gotowy się do tego zastosować. Dlatego też w zależności od pory roku bezdomni sypiają na dworcach, klatkach schodowych, w piwnicach, jak również na ławkach w parku, pod mostami albo w jakichś zakamarkach na terenach fabrycznych. Podobnie wygląda to na całym świecie.

W pewnej książce na temat bezdomności wymieniono najróżniejsze czynniki leżące u podstaw tego zjawiska w Polsce. Są to między innymi utrata pracy, długi i kłopoty rodzinne. Brakuje mieszkań dla osób starszych, niepełnosprawnych oraz nosicieli wirusa HIV. Sporo bezdomnych ma problemy ze zdrowiem fizycznym i psychicznym albo jest uzależnionych, zwłaszcza od alkoholu. Większość bezdomnych kobiet opuściła swoich mężów albo od nich uciekła, niektóre zostały wyrzucone z domu bądź zajmowały się prostytucją. Chyba za każdym takim wypadkiem kryje się jakaś smutna historia.

Ofiary zbiegu okoliczności

Stanisława Golinowska, specjalistka od spraw społeczno-ekonomicznych, zauważa: „Trudno mówić u nas [w Polsce] o bezdomności z wyboru (...). To raczej wynik różnych porażek życiowych, które spowodowały załamanie się i utratę woli życia”. Bezdomność zdaje się dotykać ludzi, którzy z najróżniejszych przyczyn nie potrafią sobie poradzić z trudnościami. Jedni na przykład po wyjściu z więzienia zastali mieszkanie kompletnie zdewastowane przez wandali. Innych eksmitowano. Wielu straciło dach nad głową w następstwie klęsk żywiołowych.#

Według pewnego sondażu przeprowadzonego wśród bezdomnych w Polsce prawie połowa z nich miała kiedyś rodziny i mieszkała ze współmałżonkami, choć w związkach tych często wynikały problemy. Większość została wyrzucona z domu albo czuła się zmuszona odejść, żeby już nie cierpieć. Tylko 14 procent wyprowadziło się z własnej inicjatywy.

Do czego prowadzi skrajna nędza

W Indiach setki tysięcy ludzi żyje na ulicy. Jakiś czas temu oszacowano, że w samym Bombaju na chodnikach koczuje mniej więcej ćwierć miliona osób. Dla niektórych jedynym schronieniem jest kawałek brezentu rozpięty między dwoma żerdziami i sąsiadującymi budynkami. Ale dlaczego mieszkają tam, a nie w stosunkowo tanich domach za miastem? Bo w okolicach centrum miasta pracują — jedni zajmują się drobnym, ulicznym handlem, inni są rikszarzami, jeszcze inni zbierają złom. „Nie mają wyboru” — informuje raport Strategies to Combat Homelessness. „Nędza nie pozwala im wydawać pieniędzy na mieszkanie, bo zabrakłoby na jedzenie”.

Na dworcu Park Station w Johannesburgu (RPA) mieszka jakieś 2300 osób — mężczyzn, kobiet i dzieci. Śpią na peronach, za łóżka służą im kawałki koców albo kartony. Większość z nich nie ma pracy i straciła nadzieję, że kiedykolwiek ją znajdzie. W całym mieście w podobnych warunkach wegetują tysiące ludzi. Nie mają dostępu do wody, toalet ani prądu, więc szybko rozprzestrzeniają się wśród nich choroby.

Dlaczego ludzie ci są pozbawieni dachu nad głową? Przyczyna jest prosta — żyją w skrajnej nędzy.

Po spędzeniu jakiegoś czasu w schronisku niektórzy odzyskują samodzielność życiową i potrafią zapewnić sobie mieszkanie. Sytuacja innych jest trudniejsza. Na zawsze pozostają bezdomni — po części z powodu choroby fizycznej bądź umysłowej, uzależnień, niewystarczającego wykształcenia, braku motywacji do pracy oraz braku dobrych nawyków z nią związanych, a niekiedy z powodu kilku takich czynników. W USA jakieś 30 procent bezdomnych raz po raz wpada w coś, co pewna niedochodowa organizacja nazywa „systemem bezdomności”. Obejmuje on schroniska, szpitale i niestety więzienia. Uważa się, że na osoby stale uzależnione od tego systemu wykorzystuje się aż 90 procent środków przeznaczanych przez państwo na rzecz bezdomnych.

Pomoc dla bezdomnych?

Niektóre schroniska ułatwiają zerwanie z takim stylem życia. Obejmuje to pomoc w uzyskaniu prawa do pewnych świadczeń, wsparcia finansowego z różnych źródeł, porad prawnych, a także pomoc w nawiązaniu dobrych stosunków z najbliższymi albo w zdobyciu podstawowych umiejętności.

W Londynie ośrodki dla młodych osób oferują szkolenia w zakresie żywienia, gotowania, zdrowego trybu życia oraz szukania zatrudnienia. Celem jest wzmocnienie w tych ludziach motywacji i poczucia wartości oraz stworzenie im warunków do usamodzielnienia się — by mogli znaleźć dom i go utrzymać. Takie przedsięwzięcia niewątpliwie zasługują na pochwałę.

Schroniska nie zawsze jednak zapewniają wsparcie, którego bezdomni najbardziej potrzebują. Jacek, bezdomny z Warszawy, wyjaśnia, że takie ośrodki nie przygotowują do stawienia czoła życiu poza ich murami. Uważa, że mieszkańcy schronisk, przebywający i rozmawiający głównie ze sobą, mają „wypaczony tok rozumowania”. „Schronisko, które odcina nas od osób żyjących na zewnątrz, staje się ‚domem dziecka dla dorosłych’”. Jego zdaniem wielu bezdomnych ma „zwichnięty umysł”.

Według pewnej ankiety przeprowadzonej w Polsce, najboleśniejsza dla tych ludzi jest samotność. Na skutek problemów finansowych oraz niskiego statusu społecznego czują się bezwartościowi. Nierzadko sięgają po alkohol. Jacek wyznaje: „Nie widząc szans na poprawę sytuacji, wielu z nas powoli traci wiarę w to, że warto cokolwiek robić, by odmienić swój los”. Bezdomni wstydzą się własnego wyglądu, biedy i niezaradności oraz po prostu tego, że są bezdomni.

Jak mówi Francis Jegede, zajmujący się problematyką społeczną, „bez względu na to, czy mówimy o ludziach mieszkających na ulicach Bombaju i Kalkuty, o śpiących na ulicach Londynu, czy też o dzieciach ulicy w Brazylii, los bezdomnych jest problemem zbyt poważnym i przygnębiającym, by można go było sobie wyobrazić, nie mówiąc już o przeżywaniu tego”. Następnie dodaje: „Niezależnie od przyczyn owego zjawiska, bez odpowiedzi pozostaje pytanie, dlaczego cały świat ze swym bogactwem, mądrością i zaawansowaną techniką najwyraźniej nie potrafi sobie poradzić z bezdomnością?”

Doprawdy, wszyscy bezdomni potrzebują pomocy — nie tylko materialnej, ale również takiej, która ukoiłaby ich serce i podniosła na duchu. Chodzi o to, by nabrali sił do stawiania czoła licznym trudnościom. Ale gdzie taką pomoc można uzyskać? I czy jest nadzieja na to, że bezdomność zniknie raz na zawsze?

#  Miliony ludzi na świecie musiało również opuścić domy wskutek niepokojów na tle politycznym albo konfliktów zbrojnych. Sytuacje takie omówiono w serii artykułów „Uchodźcy — czy znajdą kiedyś dom?”, opublikowanej w Przebudźcie się! z 22 stycznia 2002 roku.

Niedopisanie współczesnego społeczeństwa

W raporcie Strategies to Combat Homelessness, wydanym przez Centrum Narodów Zjednoczonych do spraw Osiedli Ludzkich, wymieniono szereg błędów obecnego systemu społecznego, politycznego oraz ekonomicznego związanych z zapewnieniem wszystkim domu. Oto niektóre z nich:

·         „Jeśli chodzi o bezdomność, głównym problemem jest to, że władze nie są w stanie przeznaczyć znacznych środków na pełną realizację prawa ludzi do godnego mieszkania”.

·         „Nieodpowiednie uregulowania prawne oraz nieskuteczne systemy planowania mogą (...) powodować zamęt w przydziale mieszkań dla biednej większości”.

·         „Bezdomność jest świadectwem nierównego podziału państwowej pomocy finansowej przeznaczanej na likwidację deficytu mieszkaniowego”.

·         „Bezdomność to wynik strategii, w których nie uwzględniono niekorzystnego wpływu zmian gospodarczych, braku tanich mieszkań, wzrostu narkomanii oraz innych problemów związanych ze zdrowiem fizycznym i psychicznym osób najbardziej narażonych na bezdomność”.

·         „Koniecznie trzeba zmodyfikować szkolenie specjalistów mających do czynienia z ludźmi, którym grozi bezdomność. Bezdomnych, zwłaszcza dzieci, należy traktować jak cenne, lecz niewykorzystane dobro, a nie jak ciężar dla społeczeństwa”.

BEZDOMNOŚĆ - Czy istnieje jakieś rozwiązanie?

„DAJ komuś rybę, a tego dnia będzie miał co jeść. Naucz go łowić ryby, a będzie miał co jeść przez całe życie”. Powiedzenie to ukazuje ważną prawdę — zaspokojenie czyichś najpilniejszych potrzeb fizycznych może mieć ograniczoną wartość. Lepiej nauczyć ludzi pokonywać trudności i samodzielnie zapewniać sobie to, co niezbędne. Powinni oni nabyć umiejętności przydatnych na co dzień, a nawet całkowicie zmienić podejście do życia.

Chrześcijanie są przekonani, że najskuteczniejszą metodą pomocy bezdomnym jest pokazanie im najlepszego modelu życia. Obejmuje on stosowanie najwartościowszych rad, pochodzących od Stwórcy człowieka. Któż mógłby być bardziej kompetentnym doradcą? Bóg uczy ludzi, jak unikać wielu kłopotów prowadzących do bezdomności. Wspiera również szczere osoby, które chcą uporać się z tym problemem. Oczywiście samo czytanie Pisma Świętego nie sprawi, że nagle wszystko się ułoży. Księga ta wskazuje jednak, jak zerwać z kosztownymi nałogami, odzyskać poczucie własnej wartości oraz prowadzić godne życie.

Sporo ludzi straciło domy z powodu uzależnień, uwikłania się w przestępstwa, kłopotów finansowych albo rozpadu rodziny.

Biblia zawiera pouczenia dotyczące wszystkich tych sytuacji. Stosowanie ich pomogło już milionom ludzi zmienić nie tylko pogląd na życie, ale również swą osobowość.

Samo słuchanie rad ze Słowa Bożego nie usunie wszelkich bolączek związanych z bezdomnością. Na przykład klęski żywiołowe, choroby, szerząca się nędza czy uzależnienia często wymagają innych działań. Chrześcijanie robią wszystko co w ich mocy, by wesprzeć osoby, które cierpią na skutek takich nieszczęść. Jednocześnie wierzą, że tylko Stwórca człowieka może usunąć je na zawsze. Ale czy rzeczywiście tak zrobi?

Pierwotne zamierzenie Boga

Mamy wszelkie podstawy, by wierzyć, że bezdomność wkrótce zniknie. Dlaczego tak twierdzimy? Zastanówmy się nad poniższymi faktami. Bóg zapewnił naszym prarodzicom wspaniały dom. Umieścił ich w raju, gdzie mieli wszystko, czego potrzebowali. Gdyby postępowali zgodnie z Jego nakazami, rozszerzyliby granice raju na całą ziemię. Ich potomkowie żyliby dostatnio i wygodnie; każdy mógłby liczyć na miłość i współpracę wszystkich pozostałych mieszkańców ziemi. Takie właśnie było pierwotne zamierzenie Boga. I ono się nie zmieniło (Psalm 37:9-11, 29).

W społeczeństwie ludzkim muszą zajść gruntowne przeobrażenia, aby nikt nie był już bezdomny.

Bezdomni potrzebują przede wszystkim nadziei na przyszłość

Chrześcijanie starają się udzielać ludziom takiej pomocy, jaka teraz jest najbardziej potrzebna — pomocy duchowej. Życzliwie interesują się bliźnimi, do czego zachęcał Jezus (Mateusza 22:36-39). Ta sama troska o drugich skłania ich do niesienia ulgi osobom, które straciły domy w wyniku klęsk żywiołowych.*

Obecnie nie da się pomóc wszystkim . Zdajemy sobie z tego sprawę. Wspomniany w poprzednim artykule Jacek, mieszkający w schronisku, tak mówi o bezdomnych: „Niektórzy są agresywni lub odurzeni narkotykami. Inni stanowczo nie życzą sobie rozmów na tematy religijne, bo uważają, że Bóg się nimi nie interesuje. Ale są i tacy, co przychylnie reagują na Słowo Boże”. Do takich właśnie osób należy Jacek. Postanowił dowiedzieć się, czego naprawdę uczy Biblia.

Innym bezdomnym, który pozytywnie zareagował na prawdy ze Słowa Bożego, jest Roman. Choruje na AIDS i do niedawna mieszkał na ulicy. „Kiedy trafiłem do specjalnego domu pomocy społecznej, nie wiedziałem, że w pobliżu spotykają się chrześcijanie — wspomina. „Wkrótce zagadnęli mnie na ulicy i wyjaśnili, że los bezdomnych wołających o pomoc nie jest obojętny Bogu. Potem zaprosili mnie na na swoje zgromadzenie” (Psalm 72:12, 13).

Jak wpłynęło na niego to, co tam usłyszał? „Dowiedziałem się, że w oczach Boga jestem cenny i że mogę żyć wiecznie . Otoczony opieką przez nowych przyjaciół, przestałem myśleć o bezdomności i zacząłem zmieniać swą osobowość. Z miłości do Boga rzuciłem palenie i przyobiecałem Mu w modlitwie, że będę kroczył ścieżką prawości”.

Roman robił piękne postępy duchowe i wkrótce został ochrzczony. Dzięki pomocy współwyznawców i władz przeprowadził się do normalnego mieszkania. „W mym sercu zagościło nieopisane szczęście: zbliżyłem się do kochającego Boga, który dał mi odnaleźć sens życia, dał mi cudowną rodzinę braci i sióstr, a także dom” — mówi rozpromieniony Roman.

Przyszłość dla bezdomnych

Chrześcijanie starają się wczuwać w położenie drugich, także tych pozbawionych dachu nad głową. Pragną dzielić się z nimi biblijną nadzieją na lepsze jutro, a ta nadzieja już dziś może odmienić ich życie (Jana 8:32).

„Tego, co wykrzywione, nie da się wyprostować” — czytamy w Biblii (Kaznodziei 1:15). Mimo najszczerszych chęci wolontariuszy i władz takie głęboko zakorzenione problemy społeczne, jak bezdomność i nędza, trudno wyeliminować. Biblia zapewnia jednak, że

UBÓSTWO POWSZECHNY PROBLEM

BRAZYLIJCZYKA imieniem Vicente często można zobaczyć, jak ulicami Săo Paulo ciągnie załadowany po brzegi wózek. Zbiera makulaturę, złom i plastik. Gdy zaczyna się ściemniać, rozkłada pod wózkiem tekturę i kładzie się spać. Najwyraźniej nie przeszkadza mu hałas przejeżdżających w pobliżu samochodów i autobusów. Kiedyś miał pracę, dom i rodzinę — ale wszystko to stracił. Teraz próbuje przeżyć na ulicy.

Niestety, podobnie jak Vicente, miliony ludzi na całej ziemi cierpi nędzę. W krajach rozwijających się wiele takich osób wegetuje na ulicach albo w slumsach. Wszędzie można spotkać żebraków — kobiety z małymi dziećmi, kaleki czy niewidomych. Na skrzyżowaniach dzieci biegają między autami i proponują umycie szyb albo usiłują coś sprzedać za parę groszy.

Sytuację taką trudno jest czymś wytłumaczyć. W brytyjskim tygodniku The Economist napisano: „Ludzkość nigdy nie była bogatsza, nigdy też nie dysponowała większą wiedzą medyczną i technologiczną oraz potencjałem intelektualnym potrzebnym do tego, aby zwalczyć ubóstwo”. Niejeden człowiek skorzystał z tej wiedzy. Zatłoczonymi ulicami wielkich miast krajów rozwijających się jeżdżą lśniące, nowe samochody. Półki w centrach handlowych uginają się od produktów współczesnej cywilizacji i nie brakuje ludzi kupujących te towary. Dwa centra handlowe w Brazylii przeprowadziły specjalną akcję promocyjną: były otwarte całą noc z 23 na 24 grudnia 2004 roku. Jeden ze sklepów zatrudnił tancerzy samby, by umilali czas klientom. Wydarzenie to przyciągnęło prawie pół miliona osób!

A jednak bogactwo dostępne dla nielicznych jest poza zasięgiem ogromnych rzesz ludzi. Jaskrawy kontrast między zamożnymi a ubogimi skłonił niektórych do wniosku, że najwyższa pora raz na zawsze rozwiązać problem ubóstwa. W brazylijskim czasopiśmie Veja napisano: „W tym roku [2005] walka z ubóstwem powinna być sprawą priorytetową w skali całego świata”. Poinformowano tam też o propozycji nowego planu Marshalla, mającego pomóc krajom najbiedniejszym, zwłaszcza afrykańskim.# Tego rodzaju inicjatywy mogłyby sugerować, że dokonuje się pewien postęp, ale w tym samym czasopiśmie dodano: „Są liczne powody, by podawać w wątpliwość skuteczność takich działań. Większość państw niechętnie ofiarowuje środki, ponieważ fundusze rzadko kiedy docierają do tych, dla których są przeznaczone”. Niestety, z powodu korupcji i biurokracji duża część darów pieniężnych pochodzących od rządów, agencji międzynarodowych i pojedynczych filantropów nigdy nie trafia do potrzebujących.

Jezus wiedział, że ubóstwo będzie uporczywym problemem. Powiedział kiedyś: „Biednych bowiem macie u siebie zawsze” (Mateusza 26:11). Czy to znaczy, że ubóstwo nigdy nie zniknie z naszego globu? Czy nie da się go pokonać? Co chrześcijanie mogą zrobić, by pomóc biednym?

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin