Brandon Sanderson
Przełożyła Anna Studniarek
Wydawnictwo MAG
Warszawa 2010
Tytuł oryginału:
The Well of Ascension
Copyright © 2007 by Brandon Sanderson
Copyright for the Polish translation © 2010 by Wydawnictwo MAG
Redakcja:
Urszula Okrzeja
Korekta:
Elwira Wyszyńska
Ilustracja na okładce:
Damian Bajowski
Opracowanie graficzne okładki:
Irek Konior
Projekt typograficzny, skład i łamanie:
Tomek Laisar Fruń
ISBN 978-83-7480-153-9
Wydanie I
Wydawca:
Wydawnictwo MAG ul. Krypska 21 m. 63,
04-082 Warszawa tel./fax (0-22) 813 47 43
e-mail: kurz@mag.com.pl http://www.mag.com.pl
Druk i oprawa:
drukarnia@dd-w.pl
Wyłączny dystrybutor:
Firma Księgarska Jacek Olesiejuk Sp. z o.o.
ul. Poznańska 91,
05-850 Ożarów Maz.
tel. (22) 721-30-00
www.olesiejuk.pl
Zapisuję te słowa w stali, gdyż nie można ufać temu, zostało wykute w metalu.
Armia była niczym ciemna plama na horyzoncie.
Król Elend Venture stał nieruchomo na murach Luthadel, spoglądając na wrogie wojska. Wokół niego na ziemię opadały wielkie płaty popiołu. Nie wypalony, biały popiół, jak w palenisku, lecz czarny i żrący. Popielne Góry były ostatnio wyjątkowo aktywne.
Czuł, jak sadza opada na jego twarz i ubranie, ale ignorował to. Krwawe słońce niemal zachodziło na horyzoncie. Jego promienie padały na armię, która przyszła odebrać Elendowi królestwo.
- Jak wielu? - spytał cicho.
- Jakieś pięćdziesiąt tysięcy - odparł Ham, opierając się o przedpiersie. Masywne ręce wsparł na kamieniu. Jak wszystko w mieście, tak i mur znaczyły ślady niezliczonych opadów popiołu.
- Pięćdziesiąt tysięcy żołnierzy... - powtórzył Elend.
Mimo licznych zaciągów, miał pod swoim dowództwem zaledwie dwadzieścia tysięcy ludzi - i byli to chłopi po rocznym przeszkoleniu. Utrzymanie nawet tak małej armii dużo go kosztowało. Gdyby udało im się odnaleźć atium Ostatniego Imperatora, sprawy miałyby się zupełnie inaczej. Na razie Elendowi groziła katastrofa gospodarcza.
- Co o tym myślisz? - spytał Elend.
- Nie wiem, El - odpowiedział cicho Ham. - To Kelsier miał wizję.
- Ale ty pomagałeś mu w planowaniu. Ty i pozostali, byliście jego ekipą. To wy wymyśliliście strategię doprowadzenia do upadku imperium, a później wcieliliście ją w życie.
Ham umilkł, a młody król miał wrażenie, że słyszy jego myśli. To Kelsier był najważniejszy. To on to zorganizował, to on zebrał nasze szalone pomysły i stworzył z nich realny plan. On był przywódcą. Geniuszem.
I zginął przed rokiem, dokładnie w dniu, w którym lud - zgodnie z jego tajemnym planem - powstał, by obalić boskiego władcę. W chaosie, który później nastąpił, Elend przejął władzę. Teraz wydawało się, że straci wszystko, o co walczył Kelsier i jego ludzie. Podda się tyranowi, który może się okazać gorszy od Ostatniego Imperatora. Małostkowemu, przebiegłemu łotrowi w masce „arystokraty”. Człowiekowi, który właśnie prowadził swoją armię na Luthadel.
Własnemu ojcu, Straffowi Venture.
- Może udałoby ci się... nakłonić go do zmiany zdania? - spytał Ham.
- Może - odparł z wahaniem Elend. - Zakładając, że Zgromadzenie nie podda miasta.
- A mają zamiar?
- Szczerze mówiąc, nie wiem. Martwię się, że tak. Armia ich przeraziła, Ham. Tak czy inaczej, mam propozycję spotkania za dwa dni. Spróbuję ich przekonać, żeby nie robili niczego pochopnie. Dockson dziś wrócił, prawda?
Ham pokiwał głową.
- Tuż przed dotarciem armii.
- Chyba powinniśmy zwołać spotkanie ekipy - stwierdził Elend. - Może ktoś wpadnie na jakiś pomysł.
- I tak nie będzie wszystkich - zauważył Ham, drapiąc się po brodzie. - Spook ma wrócić dopiero za tydzień, a Ostatni Imperator jeden wie, gdzie się podziewa Breeze. Od miesięcy nie mieliśmy od niego wiadomości.
Elend westchnął i potrząsnął głową.
- Nic mam innych pomysłów, Ham. - Odwrócił się i znów spojrzał na spopielałą ziemię. Po zachodzie słońca armia zaczęła rozpalać ogniska. Wkrótce pojawią się mgły.
Muszę wrócić do pałacu i zastanowić się nad tą propozycją, pomyślał Elend.
- Gdzie się podziała Vin? - spytał Ham.
Król się zastanowił.
- A wiesz, że nie mam pojęcia?
***
Vin wylądowała miękko na bruku i patrzyła, jak zaczynają ją otaczać mgły. Pojawiały się wraz z zapadnięciem ciemności, wzrastały niczym przezroczyste pnącza, oplatając się i zwijając.
W wielkim mieście Luthadel panowała cisza. Nawet teraz, rok po śmierci Ostatniego Imperatora i przejęciu władzy przez Elenda, większość ludzi w nocy pozostawała w domach. Bali się mgieł, a wiara ta sięgała głębiej niż rozkazy Ostatniego Imperatora.
Skradała się cicho. Wewnątrz jak zwykle spalała cynę i cynę z ołowiem. Cyna wyostrzała zmysły, pozwalając jej widzieć w ciemnościach. Cyna z ołowiem dodawała sił i wydłużała krok. Tych dwóch metali, wraz z miedzią, która ukrywała ją przed Allomancją spalających brąz, używała niemal przez cały czas.
Niektórzy twierdzili, że jest paranoiczką. Ona uważała się za przygotowaną. Tak czy inaczej, ten nawyk wielokrotnie uratował jej życie.
Zbliżyła się do rogu ulicy i wyjrzała. Nigdy tak naprawdę nie rozumiała, jak spala metale - robiła to przez całe życie, instynktownie wykorzystując Allomancję, nawet zanim Kelsier ją wyszkolił. Nie miało to dla niej większego znaczenia. Nie była jak Elend - nie potrzebowała logicznych wyjaśnień dla wszystkiego. Vin wystarczało, ż...
Marcos31