Kot spada na cztery łapy, czyli sztuka adaptacji! Tom 1.doc

(2874 KB) Pobierz
Tutul : Czy to naprawde ja

4

 

 

Alexandra

 

 

 

 

 

 

Kot spada na cztery lapy – czyli sztuka adaptacji.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

„Zycie kobiety nie wypelnione miloscia jest puste”

 

                                                                                            Irwing Stone

 

 

„Najczulsze uczucia mezczyzna wyraza w lozku”

 

                                                                       John Cray

 

                                                            

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Basia

 

 

 

Dla niektorych czytelnikow, moja wersja zycia Basi, jej sztuki odnajdywania samej siebie, umiejetnosci spadania na cztery lapy jak kot, wyda sie nieprawopodobna lub poprostu nierealna. Sama mam tego typu watpliwosci i zadaje sobie pytanie: czy ona naprawde zyla w realnym swiecie?

 

Moge was  zapewnic, ze zycie Basi jest poprostu jedna z tych fantastycznych historii zyciowych , ktora miala miejsce.

 

Mam szczeszcie, wygralam konkurs znanego francuskiego tygodnika kobiecego : bilet lotniczy pierwszej klasy na trasie Paryz-N.York-Paryz.

 

Koniec pazdziernika 2001. Air France, pierwsza klasa - New York – Paryz. Mam miejsce kolo niesamowitej urody, wysokiej, szczuplej , eleganckiej i zadziwiajaco smutnej kobiety, ktorej wiek oceniam kolo 50-tki. Mamy przed soba ponad siedem godzin lotu. 

 

Grzecznosciowa prezentacja w jezyku angielskim:

 

- Good Morning Barbara Poleska, kobieta rzuca cichym glowem:

- Barbara Sulima.

 

Niesamowity zbieg okolicznosci, a moze cos innego? Dwie Barbary, pani Sulima musi miec cos wspolnego z Polska. Moze tylko nazwisko? A moze jest amerykanka lub francuzka polskiego pochodzenia. Nie, ma typowo slowianska urode, wspaniale blond wlosy. Zapytam, chyba mi odpowie.

 

- Pani ma polskie nazwisko, czy....?

- Tak, urodzilam sie w Polsce, to moj kraj, zawsze czulam sie Polka.

 

Widze jej ciemne duze oczy, nie smiem przeciagac rozmowy.Pozniej.

 

Przez pierwsze pol godziny lotu prawie nie rozmawiamy ze soba. Dyskretnie, katem oka obserwuje moja sasiadke, trzyma w reku jakies recznie zapisane kartki ktore, przyciska do ust, zamyka oczy. Nagle cos malego wysuwa sie z jej reki, spada na podloge. Schylam sie i podnosze fotografie, przystojnego, w srednim wieku mezczyzny, o lagodnych, pieknych oczachprzeblysk - musi byc rozrywany przez kobiety. Zamykam oczy – widze dystyngowanego bywalca salonow, kim jest ten nieznajomy?

 

- Prosze pani, wlasnie to pani upuscila na podloge.

 

Kobieta otwiera oczy.

 

Dziekuje, odbiera fotografie, przyciska do siebie i wklada do zapisanych kartek.

 

Stuardesa proponuje drinka. Kobieta otrzasa sie ze swego zamyslenia.  Prosi o dry Martini, z kawalkiem cytryny. Ja kieliszek szampana.

 

Rozpoczynam stereotypowa rozmowe. 

 

- Czy mowi pani po polsku?

- Naturalnie, czesto jestem w Polsce.

- Lubi pani New York?

 

Kobieta milczy i powoli saczy Martini.

 

- Kiedys lubilam, teraz nienawidze. To przeklete miasto.

 

Wyciaga z pliku kartek fotografie mezczyzny, pokazuje jakby chciala podzielic sie ze mna swoimi uczuciami.

 

- Rafal zostal tam, nie znalezli. Nikt nic nie wie.

 

Milczymy, kobieta ciagnie dalej,

 

- Byl w jednym z wiezowcow. Wszystko jest moja wina, polaczyl sie na zawsze z Andrzejem, Jarkiem, dziadkiem Januszem. Stracilam ich wszystkich.

 

W tym momencie kobieta potrzasa glowa, poprawia geste blond wlosy, zaczelysmy rozmawiac, niesamowita historia zyciowa, sluchalam i balam sie utracic najmniejszy szczegol.

 

Barbara Sulima, kobieta fascynujaca, jaka roznica w porownaniu z moim szarym, uporzadkowanym zyciem. Orientuje sie, ze moglabym byc jej corka. Ladujemy w Paryzu. Pani Sulima proponuje, ze mnie podrzuci do centrum. Cudowna propozycja, czuje, ze mnie polubila.

 

Odbieramy bagaze, w halu podchodzi do nas elegancki, wsciekle przystojny, wybitnie meski mezczyzna o szpakowatych wlosach, sniadej cerze, na pierwszy rzut oka kolo szescdziesiatki.

 

Caluje reke pani Barbary.

 

- Kochana, czy mialas dobra podroz?

Tak, Erol... dziekuje.

- Co z Rafalem?

- Byl w pierwszym wiezowcu, ciala nie znalezli, co powiem chlopcom?

 

Mezczyzna czule obejmuje w ramiona moja towarzyszke, widac, ze chce podzielic z nia bol. Smutna i zarazem rozczulajaca scena. Ciezko nie zauwazyc, ze sa sobie bardzo blizscy.

 

- Wlasnie moja czarujaca towarzyszka podrozy, pani Poleska.

    Podrzucimy ja do centrum.

 

Przedstawia mi swego towarzysza

- Profesor Maurice Erol Notari.

 

Mezczyzna pyta mnie o adres.

- Mam rezerwacje w hotelu Tuileries, niedaleko Louvre, rue Saint Hyacinthe.

- Doskonale, poradzimy sobie, nie jestesmy az tak daleko, stwierdza pani Sulima. Mieszkam dokladnie po drugiej stronie Sekwany, ale  ciagle po drodze. Musi pani koniecznie mnie odwiedzic, dobrze mi sie z pania rozmawialo.

 

Wsiadamy do luksusowego Jaguara, ostatni model, ktory pokazal sie na rynku.

 

Jestem zaszczcycona zaproszeniem. Umawiamy sie na nastepny dzien, na mala, skromna popoludniowa herbate. Pani Sulima podaje mi swoja kartke wizytowa z dokladnym adresem i telefonem.

 

Szukam na planie adresu, rue de Bièvre, Véme. Znalazlam. Metro Maubert Mutualité, na lini Boulogne Pont de St-Cloud , przesiadka na Jussieu. Bez przeszkod znalazlam adres, rue de Bièvre jest zaraz przy Sekwanie, obok Quai de la Tournelle. Wspaniale miejsce, duzo zieleni, cisza absolutna. Znajduje numer „hôtelu particulier” gdzie mieszka pani Sulima. Mam duzo szczescia, dzien jest bardzo sloneczny. Spedzam fascynujace popoludnie w patio - ogrodzie. Pani Barbara otwiera swoje serce, traktuje mnie jak czlonka rodziny, powierniczke jej zycia. Zostajemy najlepszymy przyjaciolkami. Nie odczuwam roznicy wieku, cudowne momenty spedzone z Basia. Dom Basi jest teraz dla

mnie otwarty, zobaczymy sie w Warszawie, zaprosila mnie tez do Marbelli, gdzie chowa sie przed ostra europejska zima.

 

Skomplikowane, prawie nierealne  zycie Basi, jej ogromna potrzeba byc kochana i kochac innych, zaczyna mna dominowac. Zadaje sobie pytanie, co by bylo gdyby zycie Basi bylo moim? Dlaczego Nie? Czy potrafilabym kochac i pozadac jak ona? Malo znalam mezczyzn, a moje nieliczne kontakty z nimi zawsze konczyly sie fiaskiem.

Moze to moja wina?  Byc kochana przez mezczyzne, moze jednego dnia, spotka mnie to szczescie .... ? Moze bedzie przypominal Andrzeja, Jarka, Rafala, Juana, Ariela a najlepiej opiekunczego, oddanego Erola.

 

Basia miala racje twierdzac, ze milosc jest czyms najmocniejszym na swiecie, ze potrafi zapalic gwiazdy.

 

 

Widzialam sie z Basia wiele razy, glownie w Warszawie, skorzystalam z zaproszenia do Hiszpanii, cudownej Marbelli, gdzie dzielila zycie z profesorem Notari, Rafaëlem i Anaïs. Miala wiecej lat niz mozna jej bylo przypisac. Kiedy ja poznalam miala dokladnie 61 lat. Ostatni raz widzialam Basie na Wielkanoc 2007, kiedy w czerwcu, wlasnie po moim kolejnym pobycie w Nowym Yorku budzi mnie telefon, doktor Notari, informuje, ze Basia jest w szpitalu w Paryzu i musimy odlozyc zaplanowane spotkanie.

 

- Czy cos powaznego?

- Juz teraz nie, najgorsze mamy za soba. Jest slaba i musi odpoczywac. Lekarze sa pelni optymizmu.

 

Podaje mi swoj numer telefonu komorkowego. Bedziemy w kontakcie.

 

Cos zalamuje sie we mnie. Nie, nie ma mowy abym dala Basi odejsc ze wszystkimi tajemnicami. Przedluze jej istnienie. Zamykam oczy, to ja jestem Basia Sulima, to moje zycie, moja historia. To ja bede kochana, pozadana przez mezczyzn. Ogarnia mnie sentyment ktory dominuje wszystkie inne. Bezwiednie zaciskam reke, czuje, ze trzymam fotografie Jarka, mlodego meza Basi, ktory nigdy nie przestal jej kochac. Otwieram oczy, to tylko zludzenie, rozprostowuje zacisnieta dlon.

 

 

Nagle wydaje mi sie ze slysze cieply glos Basi:

 

- wielokrotnie chcialam odmienic zly los. Niezawsze bylo to mozliwe.  Jedno wiem, ze spadalam zawsze na cztery lapy, jak ten kot dachowkowy. Nie potrafilam zyc bez milosci, mezczyzni odgrywali zawsze wielka role w moim zyciu. Bylam kochana, sama szalenczo kochalam, bylam zdradzana, nawet zgwalcona, zaznalam gorycz roztania z kochanym mezczyzna jak doznalo tego tysiace kobiet Milosc i seks sa nierozlaczne. Milosc jest cudowna, ale tylko wtedy gdy jest kogo ja obdarzyc.

 

Wczesne dziecinstwo znam glownie z opowiadan rodzicow, rodziny, sasiadow i przyjaciol rodziny. Musze przyznac, ze pierwsze konfuzje zrodzily sie z tych „opowiadan”,  kontrowersyjnych, roznorodnych, zaleznych od chwili czasu lub nastroju „temperatury chwili”.

Moze to  lepiej, bowiem sztuka zrozumiena samej siebie, swego poczatku istnienia na swiecie bedzie czyms nowym, pewnego rodzaju ciekawym odkryciem, tajemnicza awantura, ktora tak zawazyla na moim zyciu kobiety, ocenianej przez mezczyzn „ladnej” prawdziwej  kobiety.

Cale zycie, usilowalam „odkrywac” sama siebie. Bylo to zrodlem wielu milych i przykrych niespodzianek. Zawsze dawalam sobie pytanie: Jak odmienic zly los?

No i dobrze, bowiem w dniu dzisiejszym jestem przekonana, ze moje zycie mialo sens, bylo ciekawe, mimo, ze pelne dramatycznych sytuacji, nieporozumien, lez, niedomowien i tajemnic. W pewnym sensie moge sie porownac do kameleona.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Poczatek historii

 

 

 

Wedlug oficjalnych papierow urodzilam sie w pierwszym roku II wojny swiatowej  w rodzinie ludzi  teatru, zyjacych w bardzo specificznej atmosferze teatralnych dekoracji, kostiumow, oddalonym od realnosci ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin