Służby specjalne w czasie transformacji.pdf
(
86 KB
)
Pobierz
425884406 UNPDF
Artykuł pobrano ze strony
eioba.pl
Służby specjalne w czasie transformacji
Profesor Andrzej Zybertowicz z Uniwersytetu im. Mikołaja Kopernika w Toruniu mówi o roli służb podczas przemian ustrojowych
W odróżnieniu od mojego przedmówcy [niemieckiego eksperta K.W. Fricke – referenta na konferencji OMP „Dekomunizacja”,
Warszawa 1999] przedstawię ujęcie bardziej z lotu ptaka, spojrzenie socjologiczne, próbujące scharakteryzować rolę
komunistycznych tajnych służb w transformacji, zarówno w doprowadzeniu do częściowo kontrolowanego demontażu systemu,
jak i w dalszych procesach transformacji. Chciałbym zacząć od tegoż kontekstu: co mają ze sobą wspólnego następujące
kraje: Południowa Afryka, Hiszpania, Grecja, kraje Ameryki Łacińskiej, kraje Europy Środkowo-Wschodniej, wreszcie Izrael. We
wszystkich tych krajach, w ciągu ostatnich dwudziestu-trzydziestu lat, nastąpiło odejście od reżimów autorytarnych w stronę
jakiejś częściowej demokratyzacji. I w każdym tym przypadku można powiedzieć, mieliśmy do czynienia z odgórnie
negocjowaną rewolucją. W krajach tych, w których jednym z filarów rządzenia była policja polityczna, nastąpiło przejście do
demokracji bez odwołania się do przemocy, jako sposobu likwidacji starego systemu. Stare systemy poszły na ustępstwa
wobec sił opozy-cyjnych w wyniku świadomej polityki odwrotu i przedefiniowania reguł gry.
Problem, którym będę się teraz zajmował brzmi następująco: jaką rolę w tym procesie odgórnego demontowania systemów
autorytarnych pełniły tajne służby? Jest to problem przez większość badaczy, socjologów, politologów zaniedbany.
Skoncentruję się w dalszych wywodach na przykładzie Polski, ale zacząłem od wyliczenia tych krajów, żeby wskazać, że nie
mamy do czynienia z sytuacją, która jest specyficzna, mamy do czynienia raczej z pewnym modelem zmiany społecznej,
modelem transformacji. Musimy uświadomić sobie, że w każdym z tych krajów występowały formy opozycji, które możemy
nazwać anty-systemową, opozycji, która w zdecydowany sposób kontestowała istniejący system polityczno-prawny. Naturalną
reakcją na istnienie tego rodzaju ruchów systemowych było rozbudowanie sił policji politycznej, technik infiltracyjnych,
zastraszania, manipulowania, oddziaływania itd. Otóż, moim zdaniem, wytworzyła się we wszystkich tych krajach swoista
interakcja między opozycją i policją polityczną, i różne odłamy tej policji politycznej oraz innych służb specjalnych, mam na
myśli wywiad i kontrwywiad, należały w każdym z tych krajów do grona istotnych aktorów transformacji. Służby specjalne nie
były aktorem jedynym, nie były aktorem decydującym, ale były takim czynnikiem, bez którego nie sposób zrozumieć dynamiki
tej transformacji. Tylko zasygnalizuję dwie ważne funkcje, jakie tajne służby pełniły w tym, jakby kontrolowanym, odwrocie od
autorytaryzmu ku demokracji. Sądzę, że wbrew temu, co się powszechnie uważa, tajne służby umożliwiły pokonanie dystansu
symbolicznego, jaki wyłonił się w tych krajach między siłami demokratycznej opozycji a siłami autorytarnymi. We wszystkich tych
krajach mieliśmy do czynienia z łamaniem praw człowieka, ze zbrodniami. Powstaje fascynujący problem socjologiczny, że
ofiary zbrodni dogadywały się ze zbrodniarzami. Istnieją opracowania, dotyczące np. RPA, pokazujące, że dzięki agenturze
służb specjalnych RPA w ruchach anty-apartheidowych było możliwe stopniowe dogadanie się, znalezienie wspólnej
płaszczyzny porozumienia, prowadzenie najpierw nieformalnych negocjacji, nazwijmy je umownie „magdalenkowymi”, a potem
negocjacji formalnych nazwijmy je „okrągłostołowymi”. Myślę, że prawie w każdym z tych krajów można znaleźć tego typu
mechanizm.
Druga główna funkcja służb specjalnych w tych odwrotach od autorytaryzmu polegała na zapewnieniu miękkiego lądowania
zarówno samym służbom, jak i klasie politycznej, dla której te służby pracowały. Miękkie lądowanie może być rozpatrywane co
najmniej w zakresie dwóch zadań: w zakresie niedopuszczenia do prawnego rozliczenia za zbrodnie starego systemu i w
zakresie zapewnienia takich form instytucji gospodarczych, żeby klasa polityczna starego systemu mogła zachować swoją
uprzywilejowaną pozycję.
Zarysowawszy ogólne tło dalszych rozważań chcę przedstawić tezy, które bywają wysuwane przy analizie tego typu
problemów. Teza pierwsza, dość trywialna, brzmi, że nie posiadamy wielu informacji o mechanizmach działania służb
specjalnych w państwach komunistycznych. Jeśli zatrzymamy się tylko przy Polsce, zwróćmy uwagę, że nie wiemy, jakie były
aktywa operacyjne służb specjalnych w instytucjach gospodarczych PRL lat 80-tych, jaka była rola tych służb w firmach
międzynarodowych, w firmach polonijnych, w centralach handlu zagranicznego – wszędzie tu posiadamy bardzo mglisty,
przybliżony obraz. Nie wiemy, jakiego rodzaju operacje finansowe były prowadzone pod koniec lat 80-tych w tego typu
przedsiębiorstwach. Mimo to twierdzę, że nawet gdybyśmy posiadali pełny dostęp do materiałów archiwalnych, podobny do
tego, jaki mają koledzy niemieccy, to i tak pozostałaby przestrzeń sporu o interpretację zdobytych informacji. Ten spór byłby
zależny od przyjęcia założeń teoretycznych, od hipotez, które miałyby wyjaśnić znaczenie służb specjalnych jako
specyficznego aktora społecznego. W związku z tym wyciągam wniosek, że nie należy czekać na otwieranie archiwów, ale
prowadzić badania na dostępnych już materiałach. Aktorzy transformacji opublikowali wiele pamiętników w obiegu zarówno
prasowym, jak i nieformalnym. Są setki dokumentów, które wyciekły, setki materiałów, których wiarygodność nie jest
podważana i te materiały umożliwiają uzyskanie pewnego roboczego obrazu procesów tych aspektów procesów transfor-macji,
które mnie interesują.
Teraz przechodzę do tez, które należy odrzucić. Otóż służby specjalne, słusznie przez dekady funkcjonowania komunizmu,
były określane jako „tarcza i miecz partii komunistycznej”, ale należy odrzucić rozumowanie prof. Paczkowskiego, który mówi w
kontekście rewelacji Mitrochina: skoro KGB i tajne służby komunistyczne były tak potężne, to jak one pozwoliły na to, aby
komunizm w ogóle upadł? Otóż prof. Paczkowski przyjmuje fałszywe założenie, że służby te działały ahistorycznie i nie
rozumiały pewnych procesów na poziomie nawet globalnych przemian i nie dokonały w pewnym momencie redefinicji reguł gry,
redefinicji horyzontu swoich interesów. Moim zdaniem, służby te, wbrew schematowi „tarczy i miecza partii komunistycznej”,
stały się jednym z głównych instrumentów demontażu starego systemu. Przedefiniowały one swoje zasoby i cele działania i
stały się instrumentalne dla demontażu systemu. Tylko jeden prosty argument. Po 1995 roku, Wojciech Jaruzelski w jednym z
wywiadów podał następującą informację: „Miesiąc po tym jak Gorbaczow został sekretarzem generalnym spotkałem się z nim
po spotkaniu wszystkich sekretarzy krajów komunistycznych. Nasze spotkanie odbyło się na osobności i postanowiliśmy, że
decyzje, ustalenia tam podjęte zachowamy w sekrecie przed innymi sekretarzami partii komunistycznej. Postanowiliśmy, że
Polska będzie laboratorium pierestrojki i laboratorium zmian”. Otóż, jeśli centrum państwa komunistycznego podjęło decyzję o
odgórnie przeprowadzonej reformie, to powstaje pytanie, jakie były podstawowe, kluczowe instrumenty, do których władza
mogła się odwołać chcąc tę reformę wprowadzić? Musimy pamiętać, że władza komunistyczna żyła w obsesji konspiracji
przeciw niej skierowanej i sama działała za pomocą metod konspiracyjno-mafijnych. Zatem w momencie, gdy Jaruzelski
zdecydował się na przeprowadzanie w Polsce kontrolowanej demokratyzacji, czy liberalizacji, jak to wtedy nazywano, bez
wątpienia odwołał się do zasobów tajnych służb jako instrumentu prowadzenia polityki.
Kolejna teza, którą należy odrzucić – gdy mówimy o tajnych operacjach, o zakulisowym wymiarze polityki, o tzw. konspiracjach
– dotyczy istnienia jakieś wszechogarniającej konspiracji, wszechogarniającej pajęczyny wynikającej z jednego centrum, z
którego kierowano wszystkimi działaniami. Jest to wizja fałszywa, natomiast realistyczne założenie jest następujące: w
przypadku tego typu procesów mieliśmy do czynienia z pewną liczbą, moim zdaniem niezbyt dużą, samoregulujących się
układów, rozgałęzionych powiązań, opierających się na zasobach wytworzonych przez komunistyczne państwo policyjne,
zwłaszcza w ostatniej dekadzie. Te układy w ramach samoregulujących poczynań rozpoznawania owych wydarzeń starały się,
żeby pewne przynajmniej fazy i aspekty transformacji zachować pod kontrolą.
Moje rozumowanie opiera się na ustaleniach opisanych w książce napisanej przeze mnie i prof. Marię Łoś z uniwersytetu w
Ottawie. Książka ta ukaże się w najbliższych miesiącach w Londynie. Wychodzimy w tej książce od następującego założenia:
w latach 80-tych mieliśmy do czynienia z kategorią posttotalitarnego państwa policyjnego. Państwo to przeżywało kryzys
polegający na tym, że partia komunistyczna wyczerpała swoje możliwości mobilizacji energii społecznej i musiała polegać na
zasobach służb specjalnych, zarówno wojskowych, jak i cywilnych. Z tym wiąże się szczególna pozycja Jaruzelskiego, według
moich analiz posiadał on pozycję informacyjną i kontrolną względem innych organów państwa, prawdopodobnie
bezprecedensową w dziejach komunizmu. Prawdopodobnie nawet Stalin nie był w taki sposób niezależny od swoich
współpracowników w biurze politycznym, jak udało się to Jaruzelskiemu. Otóż, w latach osiemdziesiątych w sytuacji, gdy partia
okazała swoją słabość, czego wyrazem był stan wojenny, następowała systematyczna rozbudowa infrastruktury państwa
policyjnego, zarówno służb cywilnych, jak i wojskowych. Jednym z kluczowych mechanizmów rządzenia stało się zjawisko,
które określam „zmiana regulacji przez infiltrację”. W istniejących teoriach rządzenia najczęściej nie bierze się pod uwagę, że
jedną z technik kontrolowania środowisk społecznych, które potencjalnie lub rzeczywiście mogły być niebezpieczne, jest ich
infiltrowanie. Taki mechanizm był, że tak powiem, na skalę przemysłową wprowadzony w Polsce w latach 80-tych. Gdyby nie
on, Jaruzelskiemu prawdopodobnie nie udałoby się przeprowadzić Polski w sposób płynny, to znaczy bez zaburzeń zarówno
w skali międzynarodowej, jak
i w zakresie przemocy w kraju, przez fazy rozmontowywania systemu.
Może podsumuję pewne myśli, które tutaj chciałbym przekazać. W latach 80-tych została rozbudowana infrastruktura państwa
policyjnego, które wygenerowało zasoby bezprecedensowe w dziejach samego komunizmu. W sytuacji, gdy na to nałożyły się
pewne procesy gospodarcze, zainicjowane reformą 1982 roku, mieliśmy do czynienia z przedefiniowaniem interesów zarówno
natury partyjnej, jak i służb specjalnych. W momencie, gdy Jaruzelski ogłaszał w 1982 roku drugi etap reformy gospodarczej
opozycja mówi, że to tylko kosmetyczne przedsięwzięcia, które nie dadzą żadnych rezultatów z punktu widzenia wzrostu
efektywności gospodarowania. Opozycja kompletnie nie zdawała sobie sprawy, że te kosmetyczne z punktu widzenia
efektywności gospodarowania przedsięwzięcia, tworzyły możliwość przepływu zasobów publicznych w ręce prywatne i ten
proces narastał przez całe lata 80-te. Jego swoistym ukoronowaniem, swoistym, bo to nie był jedyny i decydujący proces w
obszarze transformacji, były rozmowy okrągłostołowe i podział władzy. Inaczej mówiąc, stawiam następującą tezę, że nie
zrozumiemy należycie trajektorii transformacji ustrojowej tzn. momentu, w którym nastąpiła, tempa w jakim następowała,
epidemicznego charakteru tej transformacji, jeśli nie weźmiemy pod uwagę, jako jednego z kilku istotnych czynników, roli
komunistycznych i postkomunistycznych służb specjalnych. Otóż w książce, którą napisałem z prof. Marią Łoś, cały ten proces
modeluję za pomocą pojęcia „prywatyzacja państwa policyjnego”. Twierdzę bowiem, że lata 1988-1990 i dalsze fazy
transformacji, mogą być ujęte za pomocą kategorii prywatyzowania tych zasobów, które w latach, 80-tych zostały utworzone.
Powstaje pytanie: jakie są empiryczne wskaźniki tego, że taka prywatyzacja zasobów państwa policyjnego faktycznie miała
miejsce? Otóż do wskaźników tych zaliczam: zawłaszczenie, pod pozorem dymną niszczenia akt, sporej części materiałów
operacyjnych tajnych służb, oraz także sporej części dokumentów partyjnych. Nie będę tutaj podawał empirycznych
przykładów, które tę tezę potwierdzają.
Druga teza, obecność funkcjonariuszy i osób związanych ze służbami specjalnymi, np. pod postacią tajnych
współpracowników, w licznych przedsięwzięciach prywatyzacji gospodarki oraz w wielkich aferach gospodarczych, które się tym
cechowały, że dla ich przeprowadzenia wymagane było złożone, długofalowe przygotowanie logistyczne. Afery tego typu, co
Art-B czy FOZZ, nie mogły być skutecznie przeprowadzone bez przesunięcia zasobów z sektora publicznego w ręce prywatne,
bez rozgałęzionych zasobów przygotowań logistycznych. Otóż jedyną instytucją, która była w stanie w sensie logistycznym i
organizacyjnym takie operacje o wymiarze międzynarodowym przeprowadzić, były pozostałości komunistycznych tajnych służb.
Kolejny wskaźnik empiryczny procesu, który nazywamy z prof. Marią Łoś prywatyzowaniem państwa policyjnego, bo jest to
proces ciągle trwający, to prywatyzowanie przemocy. Przyjęło się uważać, że w nowożytnych systemach państwowych
instytucje państwa mają monopol na legalne stosowanie przemocy, natomiast w Polsce firmy ochroniarskie według różnych
szacunków liczą od 150 do 200 tys. pracowników, co dwukrotnie przekracza kadry zatrudnione przez policję. Czyli mamy do
czynienia z potężną skalą biznesu, gdzie przemoc jest stosowana jako narzędzie działania i uzyskiwania korzyści
gospodarczej. To wiąże się z innym wskaźnikiem tego prywatyzowania państwa policyjnego, jakim jest paraliż wymiaru
sprawiedliwości.
Zwrócę uwagę tylko na dwa aspekty. Aspekt pierwszy – wymiar sprawiedliwości jest skrajnie nieefektywny w wypadku bardzo
kluczowego zjawiska dla wszystkich systemów rynkowych, dla egzekucji długów. W sytuacji, gdy wymiar sprawiedliwości z tym
zjawiskiem nie potrafi sobie radzić, firmy ochroniarskie sprywatyzowały uprawnienia egzekucji długów za pomocą dostępnych
im środków przemocy.
Wreszcie kolejnym, empirycznym wskaźnikiem owej prywatyzacji państwa policyjnego jest wpływ tajnych służb na polską scenę
polityczną – i to jest aspekt drugi. Cofnijmy się trochę do historii i spytajmy się, jaka była rola tajnych służb w doprowadzeniu
do otwarcia, które zaowocowało Okrągłym Stołem. Żeby było jasne, nie krytykuję Okrągłego Stołu, uważam go za swoiste
osiągnięcie cywilizacyjne. Otóż w latach 80-tych, moim zdaniem, Jaruzelski wykorzystywał służby specjalne do następujących
celów: do częściowej neutralizacji tych ugrupowań w obrębie partii komunistycznej, które stwarzały zagrożenie dla jego polityki
oraz do pomniejszania autorytetu partii, a zwiększania autorytetu armii i policji. Uświadomiłem to sobie, kiedy człowiek
kojarzony z instytucją przemocy i terroru – gen. Kiszczak, nagle zaczął funkcjonować jako symbol pokoju, stał się wręcz
„gołąbkiem pokoju” przy obradach Okrągłego Stołu. Było to możliwe przy konsekwentnie realizowanym przez służby specjalne
planie nie przeciwstawiania się obniżaniu autorytetu partii. Równolegle realizowane przez nie zadanie polegało na swoistym,
użyjmy tego eufemizmu, modelowaniu opozycji, tak by uzyskać partnera, z którym łatwiej będzie dojść do konsensusu.
Wreszcie te tajne służby, tak jak już powiedziałem, w kontekście innych krajów, które odchodziły od autorytaryzmu, sprzyjały
likwidacji pewnego dystansu symbolicznego.
Można sobie wyobrazić całą tę sytuację następująco: są opozycjoniści, niektórzy byli naprawdę prześladowani, były przypadki
niepotwierdzonych zabójstw, ale w świadomości opozycji istniejących jako coś realnego. Był jak najbardziej realny przypadek
śmierci księdza Jerzego Popiełuszki. To wytwarzało pewną przestrzeń symbolicznego dystansu do ludzi, którzy stanowili
władzę. I nagle się okazuje, że z tą władzą, która była postrzegana jako oprawca, możemy się dogadywać. Otóż, z rozmaitych
rozproszonych informacji, analizy takie robił na przykładzie Węgier prof. Shoplin z Uniwersytetu Londyńskiego, można
wskazać, że między oficerami, rozpracowującymi zupełnie nie uwikłanych w żadne działania agenturalne opozycjonistów a tymi
opozycjonistami, wytwarzały się pewne formy zażyłości, które paradoksalnie ułatwiały znalezienie płaszczyzn porozumienia.
Instytucje państwa policyjnego nie tylko zwalczały opozycję, ale wytworzyły jakby sieć mostów, dzięki którym można było się
potem z wybranymi elementami opozycji dogadać. Wreszcie tajne służby, w trakcie przygotowań do Okrągłego Stołu i w trakcie
samego jego przebiegu, zabezpieczały operacyjną kontrolę tych rozmów tzn., że nawet jeśli wśród uczestników nie było
tajnych współpracowników tych służb, to wystarczyło, że byli oni w ich otoczeniu. Wytwarzało to pewną presję informacyjną i
umożliwiało kontrolę przebiegu wydarzeń.
Proszę Państwa, teraz jakby dla odwrócenia akcentu chcę postawić tezę, która wskazuje na to, że rola tajnych służb po
transformacji, zwłaszcza w kreacji zjawiska, które nazywamy uwłaszczeniem nomenklatury, nie była tylko negatywna. Otóż w
badaniach nad tym, jak doszło do tego, że z zasobów RFN przekazano wiele setek miliardów marek w obszary dawnego NRD,
a mimo to dynamika gospodarcza tych rejonów nie przypomina np. dynamiki Polski, wskazywano na to, że tam nie
występowało zjawisko uwłaszczenia nomenklatury, które było procesem strukturyzacji i przyśpieszania przemian własnościowo-
instytucjonalnych. Z tego punktu widzenia można powiedzieć, że działania pewnych zakulisowych podmiotów transformacji
umożliwiały jakby nadanie jej wyższego poziomu zorganizowania. Jeśli ta teza jest chociaż w przybliżeniu trafna, to znaczy, że
procesu uwłaszczania nomenklatury nie sposób należycie rozpoznać ani wyjaśnić bez wzięcia pod uwagę tych zasobów
kapitału społecznego, którymi nomenklatura dysponowała. Niedawno w „Gazecie Wyborczej” ukazał się wywiad z autorami
książki na temat konwersji nomenklatury, profesorami Minkiem i Szurkiem, w którym poczynili oni wiele ważnych spostrzeżeń,
ale pozostali zupełnie ślepi na rolę tego aktora transformacji, jakim były tajne służby.
Teraz chciałbym powiedzieć kilka słów o wpływie tajnych służb na politykę w latach 90-tych. Wymienię pewną listę nazwisk, a
potem będę chciał, żebyśmy zastanowili się nad sytuacją, którą te nazwiska wskazują. Lech Wałęsa oskarżony o
agenturalność; Kwaśniewski oskarżony o kontakty ze szpiegiem obcego kraju; Jan Olszewski upada w momencie, gdy jego
minister przedstawia Sejmowi listę tajnych współpracowników; premier Suchocka obecnie stoi w obliczu oskarżeń, że jako
premier tolerowała nielegalne działania policji politycznej; premier Pawlak upada w wyniku kampanii prasowej rozpętanej przez
tygodnik „Wprost”, który bez wątpienia wspierał się informacjami uzyskanymi z Urzędu Ochrony Państwa; premier Oleksy
upada w wyniku zarzutów jego własnego ministra, opartych na materiałach przygotowanych przez UOP, tym niemniej nie
mających wartości prawnej; premier Cimoszewicz znajduje się na liście agentów podanej przez ministra rządu Olszewskiego; w
rządzie premiera Cimoszewicza na tej samej liście agentów znajdował się wicepremier Jagieliński; premier Buzek stanął w
obliczu kampanii oskarżeń o to, że był agentem komunistycznych tajnych służb; jego wicepremier podał się do dymisji
w sytuacji, gdy sąd lustracyjny podjął działania proceduralne. Spójrzmy teraz na ministrów sprawiedliwości: Bendkowski,
Chrzanowski, Cimoszewicz i Jaskiernia – wszyscy znaleźli się na liście Macierewicza. Z tych wszystkich osób, jedynie premier
Buzek został prawomocnym wyrokiem oczyszczony z zarzutów. W przypadku niektórych innych osób toczą się postępowania,
w przypadku pozostałych nie toczą się żadne działania o charakterze prawnym, mające poinformować opinię publiczną o
faktycznym stanie rzeczy. Powstaje pytanie: jakiego rodzaju mechanizm powoduje sytuację, w której przynajmniej trzech
premierów ustąpiło w wyniku działań UOP, pośrednich lub bezpośrednich, zasadnych lub bezzasadnych. Nie ma znaczenia
teraz, czy UOP zasadnie oskarżył premiera Oleksego o bycie agentem Rosji, ważne jest, że te oskarżenia doprowadziły do
zmiany na naszej scenie politycznej.
Chciałbym, żebyśmy sobie uświadomili pewne okoliczności, może zacznijmy od spostrzeżenia, którego dokonał sędzia
Jarosław Góral w roku 1995. Był on wtedy przewodniczącym składu orzekającego Sądu, który wydał wyrok uniewinniający
generałów służby bezpieczeństwa, Zenona Płatka i Władysława Ciastonia, oskarżonych o doprowadzenie do śmierci księdza
Jerzego Popiełuszki. Sędzia Góral w komentarzu dla „Gazety Wyborczej” po wydaniu wyroku uniewinniającego powiedział:
słabość dowodów przedstawionych przez prokuraturę i oskarżycieli posiłkowych polegała, cytuję, „na sile MSW i słabości
Wymiaru Sprawiedliwości, był to resort, a według niektórych jest i dzisiaj”, mówił w 1995 roku sędzia Góral, „nad którym nikt nie
ma kontroli. Uważam, że prokurator zbyt optymistycznie podszedł do sprawy i nie miał praktycznie szans jednoznacznie jej
wyświetlić. Powinien na początku sprawdzić, czy ma siłę, aby prowadzić śledztwo przeciwko takiej potężnej instytucji jak MSW”.
Koniec cytatu. Sędzia Góral przyznał, że Polska nadal wykazuje cechy państwa policyjnego, tak bowiem należy określić kraj w
którym organa ścigania są potężniejsze od organów wymiaru sprawiedliwości, dodam jeszcze, że podczas trwającego dwa lata
procesu, sędziemu Góralowi kilkakrotnie przebito opony, włamano się do mieszkania, a innych uczestników składu
sędziowskiego także poddano presji fizycznej. Jednego z ławników ktoś wezwał pod fałszywym pretekstem do sądu, pod jego
nieobecność podpalono mieszkanie, w którym zginęła bliska mu osoba. Sprawcy nie zostali odnalezieni, a co więcej, nie
podjęto żadnych rozgałęzionych działań mających na celu ich znalezienie.
Przypominam te fakty, żeby zrozumieć pewien kontekst, w którym to wszystko się rozgrywa. Chciałbym, żebyśmy uchwycili
pozycję UOP w polskim systemie politycznym. Otóż jego nienaturalnie silna pozycja wynika z następujących okoliczności: po
pierwsze, do konstytucyjnych zadań UOP należy prowadzenie wywiadu zagranicznego i szeroko zdefiniowanej osłony
kontrwywiadu w naszym kraju. Realizacja takich zadań zapewnia UOP daleko posuniętą nieprzenikalność wobec instytucji
kontrolnych demokratycznego państwa. Po drugie, osłona kontrwywiadowcza oznacza między innymi, że do legalnych, choć
dopiero od marca 1999 r. uregulowanych ustawowo zadań UOP, należy opiniowanie czy osoby mające pełnić ważne funkcje
państwowe mogą być dopuszczane do tajemnic państwowych. Daje to UOP bezpośredni wpływ na dobór kadr państwowych
najwyższych szczebli. Po trzecie, UOP jest dysponentem akt operacyjnych komunistycznych cywilnych służb specjalnych, a
ponieważ spora część spośród tysięcy osób, które dziś znajdują się w orbicie życia publicznego podlegała rozpracowywaniu w
okresie PRL, UOP dysponuje informacjami umożliwiającymi wywieranie wpływu na zachowanie tych osób. Po czwarte, podjęcie
lustracji dopiero w 1999 roku i nie przeprowadzenie dekomunizacji spowodowało, że w sferze polityki oraz w państwowych i
prywatnych instytucjach gospodarczych, działa spora liczba osób stanowiących łatwy cel szantażu ze strony UOP. Po piąte,
UOP zatrudnia, na tak zwanych etatach niejawnych funkcjonariuszy, pracujących w różnych instytucjach państwowych, np. w
poczcie, telekomunikacji, w liniach lotniczych, w przemyśle zbrojeniowym, w MSZ, a także w firmach prywatnych – tu znany jest
przypadek firmy ochroniarskiej „Konsalnet”. Po szóste, UOP posiada liczną, według moich roboczych szacunków, rzędu
kilkunastu tysięcy osób, agenturę uplasowaną w nader licznych środowiskach, w tym w ugrupowaniach politycznych, co dzisiaj
już nie ulega żadnej wątpliwości. Część tej agentury została przejęta po komunistycznej MSW, większość to nowy narybek. Po
siódme, w orbicie UOP funkcjonuje spora grupa osób „zaprzyjaźnionych”, w tym dziennikarzy. Osoby te z jednej strony
wykorzystywane są do nagłaśniania przecieków kontrolowanych, z drugiej zaś – jak wskazują fale przecieków po upadku
premiera Olszewskiego i w związku ze sprawą Oleksego – te same osoby korumpują funkcjonariuszy UOP dla uzyskiwania
sensacyjnych informacji. Dziennikarz tygodnika „Polityka” mówi o dwuznacznej roli niektórych dziennikarzy i polityków, cytuję
„wydaje się, że współtworzą oni często coś, co można nazwać szarą strefą tajności i w której dla celów politycznych bez
żenady wykorzystuje się różne ochłapy z kuchni UOP”.
Podsumujmy moje uwagi na temat UOP i zarazem całość wystąpienia. UOP jest zatem instytucją, która dysponuje znacznymi
zasobami ludzkimi tzn. funkcjonariuszami agentury, informacyjnymi, mam na myśli bazy danych należące do UOP oraz te
bazy, do których dostęp UOP umożliwia agentura (np. w bankach), środkami technicznymi (środki podglądu, rejestracji,
podsłuchu, itd.) oraz środkami finansowymi (zarówno legalnym funduszem operacyjnym jak i – jak sądzę – środkami
uzyskiwanymi w wyniku półlegalnych przedsięwzięć gospodarczych, np. firma handlu uzbrojeniem NAT była firmą UOP).
Jednocześnie UOP szereg razy, w sytuacjach gdy prokuratura podejmowała działania mające na celu upewnienie się, czy
prowadzone przez niego działania są legalne, odmawiał udostępnienia dokumentów dotyczących prowadzonego śledztwa.
Czyli UOP decydował, z jakimi dokumentami związanymi z działaniami, które były podejrzane o nielegal-ność, prokuratura
może się zapoznać. Czyli UOP decydował, jakie mogą być możliwości działania wymiaru sprawiedliwości.
Tekst ukazał się w książce
Od totalitaryzmu do demokracji
(Kraków 2001, pod red. Pawła Kuglarza)
Autor: Andrzej Zybertowicz
Artykuł pobrano ze strony
eioba.pl
Plik z chomika:
gotowce.prace
Inne pliki z tego folderu:
44.JPG
(156 KB)
7_Grzegorz Szymanski_Stereotypy.pdf
(245 KB)
Anatolij Golicyn - Nowe klamstwa w miejsce starych - 1984.pdf
(2295 KB)
BEZPIECZEŃSTWO WEWNĘTRZNE UNII EUROPEJSKIEJ - 2009 - piotr wawrzyk.pdf
(47024 KB)
Bezpieczeństwo wewnętrzne Unii Europejskiej Piotr Wawrzyk.pdf
(88089 KB)
Inne foldery tego chomika:
Anatomia, Fizykoterapia
Bankowość
BHP
Ekonomia i Organizacje
E-Studia
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin