Cartland Barbara - Namiętność i kwiat.pdf

(823 KB) Pobierz
Microsoft Word - Cartland Barbara - Namiętność i kwiat.doc
Cartland Barbara
Namiętność i kwiat
Lokita odetchnęła głęboko, ale nie była w stanie nic powiedzieć.
Książę ujął bardzo delikatnie jej spoczywającą na kolanach rękę.
Spoglądał na długie, szczupłe palce, które potrafiły być tak pełne
ekspresji, gdy tańczyła i na drobną, miękką, różową dłoń z wyrytymi
na niej liniami przeznaczenia. Potem podniósł ją do ust.
Nie złożył pocałunku, lecz zaledwie muskał skórę wargami,
przesuwając je po każdym z palców, a potem po zewnętrznej stronie
dłoni, aż do przegubu. Spostrzegłszy, że dziewczyna drży, zapytał:
- Czy coś czujesz?
- Tak - wyszeptała powoli.
- Powiedz mi co.
- To bardzo... dziwne uczucie... Prawie tak samo jest kiedy
tańczę... i mam wrażenie... że są koło mnie aniołowie... i ktoś, kogo
kocham... Ale to wszystko dzieje się poza mną... A teraz... czuję to w
środku... w głębi serca...
OD AUTORKI
Opisy Paryża z roku 1867, roku Międzynarodowej Wystawy,
odpowiadają rzeczywistości, podobnie jak wzmianki o restauracjach,
intelektualistach i księciu Napoleonie.
Pełne przepychu inscenizacje były typowe dla ówczesnego teatru i
„Kopciuszka" wystawiano w Theatre Imperial du Chatelet w pięciu
aktach i trzydziestu odsłonach, tak jak zostało to opisane w powieści.
Car Mikołaj I, okrutny, mściwy i nikczemny, był z całą pewnością
najbardziej przerażającym monarchą w Europie. W 1841 roku
królowa Wiktoria napisała: „Jest niewątpliwie bardzo atrakcyjnym
mężczyzną, ciągle przystojnym, o pięknym profilu... ale nie
widziałam dotąd u nikogo równie groźnego spojrzenia... Ten człowiek
ma umysł barbarzyńcy."
Car Aleksander wysłał do senatu tajny ukaz, w którym nadał
dzieciom swej kochanki, księżniczki Katarzyny Dołgorukiej,
nazwiska i tytuły książęce.
ROZDZIAŁ 1
Rok 1867
— Jego Wysokość książę Iwan Wołkoński! — zaanonsował
głośno lokaj w liberii ambasady brytyjskiej.
Zajęty właśnie pisaniem listu lord Marston odwrócił się od biurka
i spojrzał z niedowierzaniem, a potem skoczył na równe nogi.
— Iwanie, drogi przyjacielu! — wykrzyknął. — Nie miałem
pojęcia, że zjawisz się w Paryżu!
— Dopiero co przyjechałem — odparł książę. — I ogromnie
ucieszyła mnie wiadomość, że ty też tu jesteś.
— Przysłano mnie tu za karę, żebym zdawał premierowi relację z
wystawy — powiedział lord Marston. — Ale teraz, skoro ty
przyjechałeś, zaniedbam chyba swoje obowiązki i trochę się
zabawimy.
— Nie mam co do tego wątpliwości — stwierdził książę.
Opadł na jeden z wygodnych foteli, a przyjaciel patrząc na niego,
pomyślał, że jest jeszcze bardziej pociągający i przystojny niż
dawniej.
Lord Marston i książę, kuzyn cara, przyjaźnili się od wczesnej
młodości, od czasu kiedy to ojciec lorda sprawował urząd ambasadora
w St Petersburgu. Byli rówieśnikami, a ich młodzieńcze wybryki w
Rosji, Francji i Anglii osoby z towarzystwa przyjmowały z
dezaprobatą. W istocie to książę inspirował każdy skandaliczny
wyskok, gdyż lord Marston, pod wieloma względami typowy Anglik,
nigdy nie wdałby się sam w żadną awanturę.
Teraz jego opanowana zwykle twarz jaśniała jednak radością, a
wzrok miał promienny, gdy usiadłszy naprzeciwko przyjaciela,
zapytał:
— Powiedz mi, Iwanie, co u ciebie słychać?
Oczy księcia błyszczały. To właśnie one najbardziej przyciągały
uwagę wszystkich. Były niemal fioletowe, obramowane długimi,
ciemnymi rzęsami, a w ich głębi można było dostrzec wszystkie
targające księciem dzikie, namiętne uczucia. I właśnie te oczy czyniły
księcia tak atrakcyjnym dla kobiet, że gdziekolwiek się pojawił,
zostawiał za sobą złamane serca.
Miał niemal klasyczne rysy i szczupłą, wysportowaną sylwetkę
człowieka, który znaczną część życia spędza w siodle. Nawet w
nieprzebranym tłumie przystojnych mężczyzn, stanowiących ozdobę
carskiego dworu, książę Iwan zdecydowanie się wyróżniał.
— Któż to tym razem zmusił cię do ucieczki przed, jestem
pewien, że słuszną karą? — spytał lord Marston.
— Ona była doprawdy rozkoszna. — Książę uśmiechnął się. —
Ale co za dużo, to niezdrowo, więc kiedy caryca poleciła carowi, żeby
przywołał mnie do porządku, uznałem, że najlepiej będzie zniknąć.
Lord Marston wybuchnął śmiechem.
— Domyślałem się, że chodzi o przypadek cher-chez lafemme!
Czeka tu na ciebie wiele dawnych miłości i mnóstwo pięknych dam,
na które przyjemnie popatrzeć. — Przerwał i dopiero po chwili
ciągnął dalej: — Jak nietrudno sobie wyobrazić, wszystkie ściągnęły
do Paryża na wystawę, ale w rezultacie miasto jest nieprzyjemnie
zatłoczone.
— Tego się spodziewałem — odrzekł książę. — Ale śmiem
twierdzić, że jako stali bywalcy najbardziej egzotycznych miejsc nie
zostaniemy odprawieni z kwitkiem.
— Możesz być o to zupełnie spokojny — zgodził się skwapliwie
lord Marston.
Książę był nie tylko niesamowicie bogaty, lecz również
nadzwyczaj hojny. Jeżeli ktokolwiek nie potrafił zapewnić sobie loży
w teatrze, najlepszego stołu w restauracji, czy serdecznego przyjęcia
w każdej arystokratycznej rezydencji, to na pewno nie książę Iwan.
— Jak tam w Rosji? — spytał lord Marston.
— Nieprzyjemnie! — odparł krótko książę.
Lord Marston wydawał się zaskoczony.
— A cóż to się stało? Myślałem, że po podpisaniu manifestu,
który daje chłopom wolność, zapanuje tam idylla.
Książę nagle spoważniał.
— Uważano, że Złoty Wiek będzie trwał wiecznie — odparł. —
Ale chłopi nie rozumieją, że prawo własności nakłada na nich
obowiązki.
— Pamiętam tamtą niedzielę, gdy w kościołach czytano
proklamację i Aleksander został obwołany carem wyzwolicielem —
mówił lord Marston. — Jeszcze teraz słyszę te wiwaty.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin