Sługa Boży, ks. Franciszek ...pdf

(302 KB) Pobierz
Sługa Boży, ks. Franciszek ...
Sługa Boży, ks. Franciszek Blachnicki
http://www.mbkp.info/oaza/blachnicki.html
Sługa Boży, ks. Franciszek Blachnicki
Menu
» oaza
» kronika
» grupy
» animatorzy
» schola
» oazy letnie
» zdjęcia
» nasz kościół
» ruch oazowy
» święci
» modlitwy
» rok liturgiczny
» książka gości
» linki
Ks. Franciszek Blachnicki urodził się w 1921 r. w
Rybniku na Śląsku. Od samego dzieciństwa doświadczał
szczególnej opieki Bożej. Gdy miał 6 lat, bawiąc się z
bratem, wpadł do studzienki kanalizacyjnej. Stracił
przytomność, którą odzyskał dopiero w szpitalu. Po wielu
latach ksiądz Franciszek Blachnicki nazwie to wydarzenie
"pierwszym ocaleniem", ponieważ doświadczył wtedy - jak
był o tym przekonanym - działania Opatrzności Bożej.
W latach młodzieńczych, w życiu Franciszka Blachnickiego
wielką rolę odegrało harcerstwo. Tam nauczył się
kształtować własny charakter poprzez ćwiczenie woli, które
sprawiało, że stawał się "kimś". Harcerstwo było dla niego
- jak mawiał - "aniołem stróżem" jego młodości. Był to
ważny etap w jego życiu, gdyż charakterystyczne dla
harcerstwa wartości i metody wychowawcze, znalazły
później swe odzwierciedlenie w pracy z młodzieżą, w
grupach oazowych. Jednocześnie uczył się szukania sensu i
celu życia. Nie chciał się bawić, jak inne dzieci, dla samej
zabawy. Dla niego zabawa musiała być sensowna, coś dawać, coś w nim rozwijać. To
podejście zostało w ks. Blachnickim do końca: szukał tego, co potrzebne, co sensowne, co
rozwijające.
Warto zobaczyć
Próba scholi
Antonietta Meo
Ks. Franciszek Blachnicki zawsze postępował według planu. Zanim przystąpił do działania,
zawsze, już od młodzieńczych lat, musiał je zaplanować i przemyśleć. Nie zdawał się na
"powiew losu", ale sam twórczo kształtował rzeczywistość wokół siebie. Dziś wiemy, że to
przede wszystkim Bóg miał swój plan wobec Założyciela Ruchu Światło - Życie. By Boży
plan mógł być zrealizowany, nieraz plany młodego jeszcze Franciszka musiały zostać
pokrzyżowane. Planował zostać politykiem albo wojskowym, aby czynić dobro dla kraju.
Jednak na studia, które miały umożliwić karierę polityczną, nie został przyjęty, bo
wymagano wtedy odbycia najpierw służby wojskowej. Zgłosił się więc do wojska na
ochotnika, przeszedł roczne przeszkolenie i gdy w 1939 r. wybuchła wojna, był gotów z
męstwem i odwagą bronić ojczyzny. Jego garnizon został jednak otoczony przez siły
hitlerowskie i zmuszony do kapitulacji. Zamiast walczyć, już we wrześniu 1939 r., znalazł
się w obozie jenieckim. Pan Bóg nie pozwolił mu walczyć, bo Boży plan wobec niego był
inny.
Franciszek nie byłby sobą, gdyby dał się złamać: zaplanował ucieczkę z obozu, która się
powiodła i wrócił do Tarnowskich Gór, gdzie mieszkał przed wojną. Jeszcze jesienią 1939 r.
przystąpił do organizowania podziemnej grupy oporu, aby walczyć z okupantem. Okazało
się jednak, że jeden z wciągniętych do konspiracji chłopców, wydał wszystkie plany
gestapowcom. Franciszek, w porę ostrzeżony, zdołał uciec i ukryć się kilkaset kilometrów
od Śląska. I tu znowu Bóg pokrzyżował jego plany, by mógł się zrealizować Boży plan.
Wydawało się, że niebezpieczeństwo zostało zażegnane, ale już po
kilku miesiącach został przez Niemców wytropiony i aresztowany.
Zaczęły się długie przesłuchania, a następnie, w 1940 r. trafił do
nowotworzonego wtedy obozu w Oświęcimiu, gdzie został
zarejestrowany jako jeden z pierwszych więźniów. Spędził tam 14
miesięcy, z czego 10 w kompaniach karnych. Wciąż był dla Niemców
zbyt "niepokorny": szukał kontaktu ze światem zewnętrznym oraz "za
bardzo" troszczył się o współwięźniów.
Po jakimś czasie śledztwo prowadzone przez gestapo w sprawie
zorganizowanej przez Franciszka grupy oporu zostało wznowione, sam
Blachnicki został przewieziony do więzienia w Katowicach, a
następnie, przed sądem niemieckim, skazany na karę śmierci przez
ścięcie, za działalność przeciwko III Rzeszy. Dla młodego, dwudziestoletniego chłopca, który
był pełen życia, chciał pracować i walczyć dla dobra ojczyzny i ludzi, był to wielki szok.
Jednak Bóg i w takiej sytuacji - zdawałoby się bez wyjścia - dalej realizował swój plan.
Właśnie wtedy Franciszek Blachnicki doświadczał bolesnego obumierania tego wszystkiego,
co stanowiło istotę jego "pomysłu na życie": Bóg uciął mu wszelką możliwość działania
1 z 3
2008-07-22 14:33
19786001.005.png 19786001.006.png 19786001.007.png
Sługa Boży, ks. Franciszek Blachnicki
http://www.mbkp.info/oaza/blachnicki.html
opartego jedynie na ludzkich rachubach. Przebywając w celi śmierci i oczekując wykonania
wyroku, przechodził swoją "ciemną noc" oczyszczenia duchowego: zmagał się z pytaniem o
sens tego, co go spotkało. Światło przyniosła mu książka o Kazaniu na Górze. Czytając ją,
17 czerwca 1942 r., otrzymał łaskę wiary i przeżył głębokie nawrócenie. Odkrył, że zostało
mu darowane życie - życie wieczne! Był to najważniejszy dzień w jego życiu. Sam nazwał
go "nowym narodzeniem". Odtąd oczekiwał już na przyjście kata spokojnie, pełen pogody
ducha. Nie znaczy to, że wcześniej był niewierzący: był ochrzczony, wychowany w rodzinie
wierzącej i praktykującej. Jednak w więzieniu odkrył wiarę jako rzeczywistość żywą, jako
osobiste spotkanie z Bogiem. Do tej pory to on sam planował swoje życie, liczył na własne
talenty, których nigdy mu nie brakowało. W celi śmierci zobaczył, że wszystko, co ma jest
darem od Boga i od tej pory nie może już liczyć na siebie, ale na Boga. W końcu okazało
się, że został ułaskawiony, karę śmierci zamieniono mu na 10 lat ciężkiego więzienia po
zakończeniu wojny.
Jego nawrócenie zaowocowało podjęciem trudu służby tylko
jednemu Panu - Jezusowi. Zaczęły w nim rodzić się pierwsze idee
dojrzałego życia chrześcijańskiego, które rozbudowuje wokół tej
najważniejszej: osobistego przyjęcia Chrystusa jako Pana i
Zbawiciela do swojego serca. Dochodzi do wniosku, że człowiek nie
żyje po to, aby korzystać z życia (służyć samemu sobie), lecz by się
doskonalić, walczyć o ideał życia. Pragnął w ten sposób pogłębić
swoją wiarę i według niej układać życie codzienne. Wojenne
doświadczenia pokazały młodemu Franciszkowi jak płytkie jest
tradycyjne chrześcijaństwo. "Ludzie nabywają pewnych form,
pewnej ogłady: wypada - nie wypada, lecz w warunkach takich jak
obóz wychodzi to, co naprawdę siedzi w człowieku, jak i to, czego w
nim nie ma... Widziałem, że dla wielu chrześcijaństwo, religia to nie
samo życie, lecz pewna ilość nawyków" - mówił.
Czas do końca wojny spędził jako więzień będąc nieustannie przenoszonym między
więzieniami i obozami. Mimo, iż sam był schorowany, to gdzie tylko mógł angażował się w
organizowanie pomocy dla ciężko chorych współwięźniów. Gdy w 1945 r. na terenie
Niemiec, tuż po wojnie, znalazła go jego rodzona siostra, nie chciał wracać od razu do
domu, pozostał, aby do końca służyć opieką chorym z obozu. Na Śląsk wrócił w końcu lipca
i pomimo słabego zdrowia, już w początku sierpnia, zgłosił się do seminarium duchownego
w Katowicach. W seminarium był jednym z najzdolniejszych kleryków. Już wtedy odkrył
piękno liturgii, w której się rozmiłował, a także zdobywał pierwsze doświadczenia w pracy
na polu abstynenckim.
Pierwszą parafią Neoprezbitera były Tychy.
Tam zajął się formacją ministrantów. W
latach 50-tych była to jedyna grupa
działająca na terenie parafii. W swojej pracy
duszpasterskiej uwrażliwiał ministrantów na
to, by świadomie sprawowali powierzone im
funkcje w czasie liturgii. Ksiądz Franciszek
Blachnicki otrzymał od Boga dar
wypracowania nowego stylu pracy z
młodzieżą. W parafii Rydułtowy, gdzie
pracował najdłużej, powstała pierwsza "Oaza
Dzieci Bożych". Stąd też wyruszył z nimi na
pierwsze wakacyjne rekolekcje, które nazwał
"oazą" (rok 1953). Z biegiem lat oazy
przekształciły się w Ruch Światło-Życie,
obejmujący już nie tylko dzieci, ale także
młodzież, a z czasem i dorosłych wszystkich
stanów (powstają nawet oazy dla księży i
kleryków).
Chyba nie wszystko jednak zrozumieliśmy z zamysłu Założyciela
Oazy, gdyż wciąż jeszcze pokutuje przekonanie, że Ruch Światło-
Życie, to pomysł na pobożne spędzenie wakacji przez dzieci i
młodzieży, albo że "oaza" to program dla wybrańców, szukających
czegoś więcej, natomiast ogół katolików może zadowolić się
"programem minimalnym". Tymczasem, w zamyśle sługi Bożego
celem "ruchu oazowego" miała być odnowa Kościoła, zgodna z
zamysłem Soboru Watykańskiego II. U podstaw tegoż ruchu kryje
2 z 3
2008-07-22 14:33
19786001.008.png 19786001.001.png 19786001.002.png
Sługa Boży, ks. Franciszek Blachnicki
http://www.mbkp.info/oaza/blachnicki.html
się wizja przemiany parafii w środowisko autentycznego życia
chrześcijańskiego. "To, co robimy w oazach - mówił do księży
oazowiczów - to nie jest margines, to nie jest jakiś dodatek, my po
prostu wypracowujemy model życia chrześcijańskiego, który dzisiaj
jest postawiony całemu Kościołowi przez Sobór. Na razie daje się
to urzeczywistniać tylko w pewnych grupach elitarnych, powoli, na
zasadzie ruchu, ale musimy mieć świadomość, że to jest model
docelowy. To jest coś nie obok, ale właśnie w sercu
duszpasterstwa".
Ciąg dalszy »
Różaniec ze sługą Bożym ks. Franciszkiem Blachnickim
© 2005-2008, Oaza w parafii Matki Bożej Królowej Polski, Toruń.
3 z 3
2008-07-22 14:33
19786001.003.png 19786001.004.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin