Seth Clearwater - Rozdział 1.doc

(41 KB) Pobierz
1

1. Smród, zapach wampirów

 

Nie pamiętam za dużo, jeśli chodzi o pierwszą przemianę. Przez pierwszy tydzień myślałem, że odbiło mi kompletnie – zwariowałem. W drugim tygodniu postawiłem na to, że to wszystko jest snem. Jednak dzień w dzień wszystko się powtarzało. Bez powodu wybuchałem gniewem i znów byłem czymś włochatym. Czy mogłem nazwać siebie samym wilkołakiem, widząc ‘tamtych’? Na samym początku myślałem, że zmiennokształtnymi są tylko Jacob, Sam i Paul, jednak tak nie jest. Siedzi w tym o wiele więcej chłopaków, cała ekipa Sama, której tak bardzo nie trawiłem wcześniej. Teraz byłem jednym z nich. I PODOBA mi się to! Przez dwa tygodnie nie chodziłem do szkoły ucząc panować nad przemianą – nie powiem, jest to trudne. Potem jednak powróciłem do rzeczywistości, czyli do szkoły.

- Seth? Seth, to naprawdę ty? – Ruth stała przed budynkiem i wpatrywała się we mnie zdziwiona. To zaczynało wymykać się spod kontroli – moje ciało rosło i rosło. Jednak nie narzekam na to, czym więcej mięśni tym lepiej.

- Płomyku przeczyść okulary. – zażartowałem i otworzyłem przed dziewczyną drzwi. Mówiłem na Ruth płomyk, gdyż pewnego dnia spowodowała pożar i to u siebie w domu bawiąc się ogniem w kominku. Była dziwnie zwariowana.

- Co robiłeś przez te dwa tygodnie? Dlaczego ciebie nie było? – byłem jej ofiarą, której potrafiła zadawać tysiące pytań na sekundę.

- Byłem chory. – skłamałem. Dziewczyna zmierzyła mnie tylko podejrzliwym wzrokiem. –Co powiesz na wagary, Płomyczku?

- Zwariowałeś, Seth?! Kompletnie ci odbiło? Wróciłeś po dwóch tygodniach i już ci wagary w głowie?

Wzruszyłem tylko ramionami, przez co kompletnie ją rozbawiłem. Cieszyłem się, że w szkole na lekcji trzeba być cicho – dzięki temu nie słyszałem Ruth ciągle. Choć czasami jej paplanie jest sto razy lepsze. Sam ciągle przebywał w szkole, chociaż już do niej nie chodził, lecz nikogo jakoś to nie dziwiło.

- Dokąd idziesz? – Płomyk chwycił mnie za rękę, a zaraz po tym puścił. – Jesteś strasznie rozpalony, jakbyś miał gorączkę.

- Wydaje ci się. – Ruszyłem w stronę odznaczających się olbrzymów.

- Kto to jest? Czyżby kolejne wpojenie? – Przyzwyczaiłem się do żartów Paula, być 24h. w jego głowie można pomyśleć, że jego mózg działa w jeden sposób – na żarty.

- Ruth? Nie, coś ty. To moja koleżanka z klasy. – zaprotestowałem. Spojrzałem na dziewczynę. Przypominała prawdziwego kujonka, a rękoma wciąż przytulała do siebie książki. Wydało mi się strasznie śmieszne, że Paul pomyślał, że to moje wpojenie. Czyżby tak nisko mierzył mój gust? Oczywiście już wiedziałem, co to, to WPOJENIE (było to zakochanie się wilkołaków bez pamięci), zresztą dowiedziałem się wiele różnych rzeczy. Jednak to wpojenie mnie przeraziło!

- Ładna. – Paul mrugnął do Quila porozumiewawczo.

- A gdzie Jacob? – spróbowałem zmienić temat.

- Pojechał od razu do domu. Będzie dzisiaj na naradzie, ty też przyjdź. – Sam był naszym przywódcą, naszym alfą. Ciekawiło mnie, jakby to było być takim jak on? W drodze do domu byłem myślami na przyszłej naradzie. Lubiłem, gdy się zbieraliśmy i wszystko omawialiśmy, chociaż zazwyczaj miałem problemy z przemianą. Gdyby tak to wszystko działało na pilota, byłoby o wiele lepiej. Mama i siostra już dowiedziały się, że jestem wilkołakiem, chociaż na samym początku nie mogły w to uwierzyć. Nie dziwiłem się, w końcu przed nimi stał wielki basior. Ciekawe czy w szkole również, by tak zareagowali? Leżałem w łóżku patrząc tępo w telewizor.

- Seth, dzwoni Ruth.- Leah wtargnęła do mojego pokoju.

- Puka się! – zażądałem.

- Puk – puk, wystarczy? – zapukała w framugę drzwi.

- Powiedz, że mnie nie ma.- poprosiłem. Byłem już tak szczęśliwy, jednak kompletnie zapomniałem, że dzwoni ona do mnie i to praktycznie codziennie.

- Już ci go daję. Seth! – Leah była wredna, nie trzeba być geniuszem, by wiedzieć o tym.

- Zabiję cię – mruknąłem cicho, tak by osoba po drugiej stronie słuchawki nie słyszała.

- Też cię kocham, braciszku.

Wziąłem głęboki oddech.

- Cześć Płomyk!

- Cześć Seth! Nie uwierzysz, co dostałam!

Jej podniecanie się wszystkim było rozbrajające.

- No to mów, a ja nie uwierzę.

Zirytowany oparłem się o ścianę przygotowany na długą opowieść, ale o dziwo – nie nudną. Ruth nigdy mnie nie nudziła, po prostu ona nigdy się nie zamykała.

- Samochód! – wyrwała mnie z zamyślenia. To było coś nowego i wartego uwagi.

- To super. Jaki?

- Szczerze mówiąc nie wiem. – To była cała ona – nie odróżniała jednego samochodu od drugiego. – Zobaczysz jutro. Podjadę po ciebie, dobrze?

- Jasne, będę czekał. – uśmiechnąłem się sam do siebie. Mogłem pomarzyć o tym, że ta rozmowa dobiegła końca…

- Co porabiasz? Ja męczyłam się właśnie nad matmą.

- Zastanawiam się, jakiej okazji dostałaś auto.

Po drugiej stronie nastała cisza, potem głośne westchnięcie, a w końcu:

- Z okazji urodzin.

Zacisnąłem usta, przegapiłem jej urodziny!

- Zapomniałem! Przepraszam cię bardzo, Ruth.

- Nic się nie stało. Ja również zapomnę o twoich.

Jak zawsze umiała zmyć niezręczną sytuację.

- Nie ma mowy. Wiesz, co? Możesz mi dać na urodziny jakiś super prezent, lub po prostu dać swój samochód.

- Chciałbyś, chciałbyś.

Usłyszałem jak dziewczyna się śmieję. Moja mama mówi, że mam dar do rozmieszana ludzi.

- Dobrze, że wróciłeś, brakowało mi ciebie. – Wydawałoby się, że powiedziała to za jednym tchem i bardzo zdenerwowana. Wolną dłonią potargałem sobie włosy.

-Wiesz, co muszę kończyć. Do jutra! – czym prędzej odłożyłem słuchawkę jakby parzyła. Obróciłem się by wrócić do pokoju, lecz okazało się, że za mną stała mama.

- Kto dzwonił? – spytała niby od niechcenia.

- Jak zawsze – Ruth.

- Dzwoni praktycznie codziennie. – Po raz pierwszy od dwóch miesięcy zobaczyłem uśmiech na twarzy rodzicielki. Widocznie naprawdę umiałem rozśmieszyć ludzi – szkoda tylko, że moim kosztem.

- W szkole jest jeszcze gorzej.

- Seth, widać, że cię polubiła.

- Ja też ją lubię, to dobra koleżanka. – wyjaśniłem nie rozumiejąc, o co chodzi.

- Myślę, że ona cię naprawdę lubi. – oznajmiła powoli. Popatrzyłem na nią zdezorientowany. O co jej chodzi? Gdy zauważyła moją minę dodała:

- Nie widzisz tego, Seth? Ciągle dzwoni, martwi się o ciebie. – Mama zaczęłam wymachiwać rękoma jakby tłumaczyła coś strasznie skomplikowanego. No tak, baby jak zawsze tylko i wyłącznie – uczucia.

- Mamo pędzę do Sama i reszty! – Gdy ona prowadziła swój dialog zdążyłem ubrać buty i wyjść. Gdy tylko zasłoniły mnie drzewa, zdjąłem buty, by nie rozerwać kolejnych i stanąłem w miejscu. Wziąłem głęboki wdech i próbowałem uwolnić ’tą’ właściwą energie. W ciągu dwóch dni szkoliłem się, jednak nie zawsze mi to wychodziło. Zrezygnowany chwyciłem buty w ręce i ruszyłem w umówione miejsce. Usiadłem na ściętym drzewie i znów spróbowałem. To było jak wir w oceanie, lub prąd w rzece. Wpierw lekkie drganie, potem coraz większe, aż w końcu uwalnia się to. Przynajmniej mi się udało już za drugim podejściem, a nie w drugim dniu. Krążyłem wokół kilku drzew słysząc, że już niedługo dojdą do mnie inni. Wtedy poczułem coś nowego – nieznanego. Zresztą to nie był zapach – tylko smród. Niepowtarzalny, nie do przeżycia, okropny smród. Kręciło mi się od tego w głowie.

Co to jest, do cholery?

To zapach wampirów. Odpowiedzi udzielił mi Jacob. Rozpoznawałem już wszystkich w ‘myślach’, lecz jego głos był inny – smutny.

Stary, coś się stało? Gdy tylko zadałem to pytanie przez mój umysł doszły wizje. Bella Swan z jakimś nieznanym mi chłopakiem.

Ożesz, kto to ten blady? Skrzywiłem się.

To Edward Cullen, a to, co czujesz to on.

To ten od Bells? Zdziwiłem się widząc chłopaka w wspomnieniach Jacoba, wyobrażałem sobie go kompletnie inaczej. Jednak to właśnie moja ciekawość zwyciężyła. Chciałbym poznać niejaką rodzinę Cullens. Tysiące pytań krążyło mi po głowie o ich życiu, o życiu wampirów.

Ładniejszego? Właśnie za to lubiłem najbardziej Jacoba, zawsze mimo wielkiego dołka umiał żartować.

Młody nie przesadzaj! Jake pchnął mnie na konar drzewa.

Wiesz, o co mi chodzi. Jak trzymasz myśli na wodzy? Spytałem przysiadając naprzeciw niego.

Chyba się tak nie da, a co chciałbyś przed nami ukryć?

Mimo tego, że próbowałem o tym nie pomyśleć, to właśnie się wydało.

Leah? Nie bój się niedługo sama będzie miała ten problem, przynajmniej tak przypuszczam. Jake szczeknął cicho, co zabrzmiało jak śmiech.

Co chcesz przez to powiedzieć? Zaciekawiony przechyliłem łeb na prawy bok.

Wydaję mi się, chociaż nie jestem pewien, że ona też będzie wilkołakiem.

Zamurowało mnie, czy to byłoby możliwe?

Nie wiem, ciągle myślimy o tym.

Mimo, że zazwyczaj z siostrą nie graliśmy w tej samej drużynie czułem, że właśnie schodzę z boiska by zmienić koszulkę, na taką by grać z nią. Czy naprawdę Sam miał poznać myśli Leah?

 

***

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin