Strona 1.
Historia ta opiewa na prawdziwą, opierającą się jedynie na snach, lokalnych wierzeniach, lecz jaka jest prawda? Któż to wie…
Nikt nigdy nie widział, i nikt nie potwierdzi prawdziwości przedstawionej tutaj historii. Wierzymy jednak, że nastąpiła ona naprawdę.
Wieś
Wszystko zaczęło się, gdy byłem jeszcze dzieckiem. Jako ciekawy świata chłopiec, zapuszczałem się wszędzie wokół mnie. Dotarłem również tam. Odkryłem pewną wieś. Normalna wieś, jak każda inna, dookoła lasy i pola uprawne. Ta jednak pod jakimś względem była inna od wszystkich. Nie chodzi tylko o to, że jest tam wyjątkowo pięknie i spokojnie – w końcu jak na wieś przystało, ale coś mnie w niej intrygowało. Lubiłem to miejsce, lubiłem tam chodzić, w późniejszym wieku także dojeżdżać rowerem. Życie w tejże wsi toczyło się całkiem inaczej, niż w pobliskim mieście. Może to mnie w niej zachwycało, a może coś innego?
Za wsią, było i z pewnością nadal jest takie świetne miejsce. Bardzo lubiłem tam chodzić. Niby nie było tam nic nadzwyczajnego, zwykłe pole, wokół niedługi pas zieleni. Między dwoma polami rozdzielała je piaszczysta dróżka, którą podróżowały wcześniej dorożki, a w późniejszych latach ciągniki, bądź turyści. Za każdym razem, gdy tam byłem, czułem się jakoś inaczej – tak przyjemnie. W tamtym miejscu, za każdym razem pojawiał się przepiękny zachód słońca, który nadawał blasku temu miejscu.
Pewno dnia, w ogóle się tego nie spodziewając miałem sen. Śniło mi się, że jestem mieszkańcem tej wsi. Żyły w niej cztery rodziny, a każda z nich miała córeczkę i syna. Życie tutaj toczyło się spokojnie, jak na każdej wsi z tamtych czasów. Dzieci beztrosko się bawiły, ganiając po pobliskich polach i lasach. Wielka frajda, z rana zjeść pożywne śniadanie, by następnie cały dzień, aż do wieczora bawić się z innymi dziećmi tutaj mieszkającymi. To był największy urok dzieciństwa. Ja byłem dziewiątym dzieckiem w moim śnie. Przyszedłem tutaj jakby nigdy nic – tak jak zwykle przejeżdżam tymi miejscami, czy to rowerem, czy przychodzę pieszo. Tak i tym razem. Pamiętam, że długo obserwowałem bawiące się tutaj dzieci, zazdrościłem im tego. Tej zabawy, braku zmartwień. Po dłuższej chwili postanowiłem podejść. Podszedłem więc i nic się nie zdarzyło. Dzieci w ogóle nie zwróciły na mnie uwagi, jakby nie było mnie tu wcale. Bawiły się dalej. Odezwałem się do nich i nic, kompletnie mnie ignorowały. Pamiętam, że nie podobało mi się takie traktowanie. Zrobiło mi się z tego powodu smutno. Usiadłem na pobliskim kamieniu, zapłakany spojrzałem w las. Przez chwilę wydawało mi się, że widzę tam kogoś. I wtedy właśnie się obudziłem. Byłem znów w moim pokoju, wyjrzałem czym prędzej za okno i spojrzałem w tamtą stronę. Jakaś nostalgia rozgrzała się w mej duszy, poczułem tęsknotę za tym miejscem, tak jakbym był z nim związany w jakiś sposób.
Postanowiłem natychmiast udać się w to miejsce. Zjadałem śniadanie, przygotowałem plecak, do którego zapakowałem kanapki i napój. Wyszedłem nie mówiąc nikomu z domowników, dokąd się wybieram i udałem się w stronę wspomnianej wsi.
Strona 2.
Idąc w jej stronę nieustannie myślałem o tym śnie. Zadręczała mnie wciąż ta myśl - dlaczego nie widziały mnie te dzieci i kim była ta zjawa którą widziałem w lesie. Po wielu minutach, w końcu doszedłem do wsi. Było zwyczajnie, słońce przygrzewało na błękitnym niebie, wiatr spokojnie powiewał, przesuwając chmury tworzące swoją odrębną historię, w którą wpatrywałem się, idąc do tego miejsca. Chmury tworzyły postacie, które przypominały mi te dzieci, gdzieś z tego wyłaniał się zamek i inne postacie. Powracając jednak do wsi. Zauważyłem, że owe dzieci bawiły się na łące, na której rosły rozmaite rośliny. Piękny widok, którego nigdy nie zapomnę, tyle kolorowych kwiatków, wiele robaczków i beztroska zabawa dzieci na tej łące. Podszedłem do nich, jednak znów mnie zignorowały. Wciąż myślałem – w czym rzecz? A może ja wciąż śnię? Pomyślałem, że aby to sprawdzić kopnę kamień leżący na drodze – zabolało więc to nie mógł być sen. Usiadłem na nim, masując obolałą nogę.
W mojej głowie kłębiło się wiele myśli, niezbyt przyjemnych. Nie chciałem jednak wracać do domu, coś mi mówiło, że tutaj, w tej wsi, jest moje miejsce. Choć z drugiej strony, rozum podpowiadał mi, że jestem tutaj niechciany. Gdy tak dalej zagłębiałem się w analizę występującej sytuacji, podeszła do mnie dziewczynka, jedna z bawiących się tutaj dzieci, i zapytała :
- Czemu jesteś smutny chłopczyku ? – i spojrzała na mnie, swoimi dużymi oczkami, bacznie mi się przyglądając.
- Ja … - nie wiedziałem co odeprzeć więc zamilkłem. Jednak dziewczynka nie dawała za wygraną, usiadła koło mnie, objęła mnie swoimi małymi nie zgrabnymi rączkami i powtórzyła :
- Czemu jesteś smutny chłopczyku ?
- Nikt się nie chce ze mną bawić – odparłem, nie wiedząc już, co jej odpowiedzieć.
Wtedy dziewczynka wzięła mnie za rękę i zaprowadziła do reszty dzieci. Tak właśnie zaczęła się moja historia. Od tej pory, byłem członkiem ich małej społeczności, liczącej ośmioro dzieci. Cztery dziewczynki : Anabel, Marta, Gabi, Ilena. I czterech chłopców: Adam, Edward, Karol, Petra. No i oczywiście ja – Michał – jako ten niepasujący do tej historii.
Ten dzień skończył się jako udany, do końca dnia bawiliśmy się wspólnie bez żadnych uprzedzeń, bez żadnych nieporozumień, tak jakbyśmy znali się od zawsze, a znaliśmy dopiero od kilku godzin. Wtedy jeszcze jednak nie wiedziałem o tym, co dopiero ma mnie spotkać.
Strona 3.
Następnego dnia, pomimo tego, że położyłem się spać we własnym łóżku, we własnym domu, obudziłem się w jednym z domów, znajdujących się w tej wsi. Była to dla mnie sytuacja przynajmniej dziwna, nie zważając jednak na to – wstałem. Znalazłem łazienkę, tutaj zaskoczył mnie fakt, że znajdowały się tutaj moje przybory codziennego użytku (szczoteczka do zębów, czy moja ulubiona gąbka do mycia). To już się zrobiło bardzo dziwne, nie zważając jednak dalej na to, zszedłem na śniadanie. Okazało się, że na śniadaniu byli także Anabel i Peter. Przywitali mnie jakbym był ich bratem. Przysiedliśmy do śniadania, pani w sukience podała nam tacę z bułkami, i po szklance mleka. Do chleba dostaliśmy margarynę. Po śniadaniu udałem się wraz z dziećmi na zabawę. Spotkaliśmy się całą ósemką. Poszliśmy do lasu. Bawiliśmy się tam cały dzionek, aż zastała nas ciemna i mroczna noc. Towarzyszyła jej przenikliwa i bardzo gęsta mgła, która ukrywała wszystko wokół siebie. Wówczas pomiędzy drzewami zauważyłem postać kobiety. Podszedłem bliżej wraz z Ileną. Zauważyliśmy przykutą do drzewa zjawę. Trochę się przestraszyliśmy. Kobieta była przykuta grubym łańcuchem, nie mogąc się uwolnić. Spytałem jej :
- Kim jesteś ? – głos mi drżał, czułem jak nogi pode mną się uginają ze strachu.
- Nie bój się chłopczyk – odparła kobieta, po chwili dodając – jestem jedną z wielu zjaw, które odkupują swoje grzechy, które popełnili za życia.
- A Ty, co zrobiłaś ? – spytałem, trochę zaciekawiony.
- Zabiłam swojego męża. Żyłam w tych okolicach 170 lat temu. Mój ojciec był baronem zamku, wsi oddalonej dalej. Chciał wydać mnie w zamaż u syna kupca z dalekiego wschodu. Nie chciałam go poślubić, nie kochałam go. Lecz to nie była żadna wymówka.
- I co zrobiłaś dokładnie ? – dopytała się Ilena – widać bardziej ciekawa niż ja.
- Przybyliśmy w te strony w spacerze, chciałam odpocząć usiadłam pod drzewem, przy którym aktualnie się znajduję. Mój przyszły mąż także, wtedy ja zza spódnicy wyciągnęłam nóż, i nic nieświadomemu mężowi podcięłam gardło. Za to teraz tutaj czekam na odkupienie win, a mogę je odkupić jedynie pomagając innym osobom.
- A my możemy Ci jakoś pomóc ? – spytała Ilena
- Niestety nie w tej chwili, ale wkrótce dzieci, wkrótce.
Potem stało się coś magicznego, bo w jednej chwili zniknęliśmy z lasu i nagle znaleźliśmy się w łóżkach – byłem znów na wsi, w jednym pokoju z Anabel i Petrą. Poczuliśmy się bardzo senni i szybko usnęliśmy.
Strona 4.
Noc była bardzo ciekawa i ujmująca. Śniło się nam, że do wsi przybył pewien uczony, z kawalerią najemników i wysiedlił rodowitych mieszkańców tych ziem pozostawiając ich bez dachu nad głową, z powodu chciwości, gdyż ubzdurało się jemu, że te ziemie skrywają mnóstwo złota.
Jak się niestety później okazało, to nie był tylko sen. Do wsi przybył jegomość. Rozmawiał z dorosłymi. Pogonili go grożąc mu widłami, poleciało kilka ostrych słów. Przybysz odgroził się, że powróci tutaj i jeszcze popamiętamy. Jak powiedział, tak też się stało. Następnego dnia do wsi zjechało się 30 najemników, wywalili nas za wieś. Nie pozwolili nawet zabrać własnych rzeczy z wsi. Wszyscy mieszkańcy i ja ruszyliśmy na południe, mijając lasy, łąki i inne cuda przyrody. Całą drogę przemierzaliśmy w milczeniu. Wieczorem, gdy wszyscy poszli spać pod gwieździstym niebem, otuleni słomą, ja ruszyłem w stronę lasu, w której widziałem zjawę. Po kilku godzinach byłem na miejscu. Tak jak przewidywałem, ujrzałem ją przy tym drzewie. Gdy tylko doszedłem do niej, zjawa zaczęła do mnie mówić:
- Wiedziałam, że przybędziesz. Wiedziałam, że do tego dojdzie. Oto potomek mojego niedoszłego męża.
- Właśnie, kim jest ten przybysz?
- Jest potomkiem mojego męża, który był w posiadaniu starej mapy. Wskazywała prawdopodobnie drogę do skarbu. Wszystko opierało się o legendę. Legenda jest dość stara, gdy byłam mała opowiedział mi ją ojciec. Prawdopodobnie 400 lat temu, w morzu znajdującym się około pięciu dni drogi stąd, zacumowali piraci. Byli to źli ludzie, pływali swoją kawerną po całym globie i łupili co się da. Tutaj byli po raz ostatni i prawdopodobnie długo włócząc się po okolicy natrafili na te ziemie i tutaj zakopali cały swój skarb. Wedle woli kapitana statku, to ich potomek miał odnaleźć to złoto, podbić te ziemie i rządzić nimi. Z tego powodu pojawia się tutaj ten uczony, który niestety jest ich potomkiem. Co gorsza – ma mapę.
- Czy ta historia jest prawdziwa ?
- Tego nie wiem. Dla mnie to była tylko legenda, jednak postaram się Ci pomóc. To ja Cię tutaj sprowadziłam, z Twojego domu, jesteś tą wyjątkową osobą, która może ocalić mieszkańców tej spokojnej wsi.
- Co mam zrobić ?
- Zbierz wszystkie dzieci, udajcie się do ratusza w mieście. W jego lochach znajdziecie niejakiego szalonego Jacka. On wraz ze swoją bandą rozprawi się ze złoczyńcami.
Strona 5.
...
entesee