00:00:11:OD WYDAWCY: Karloff,|szalony lokaj z tego filmu, 00:00:15:to ten sam Karloff,|który w tak mechaniczny sposób 00:00:19:wykreował owe monstrum|we "Frankensteinie". 00:00:22:Wyjaniamy ten fakt, by zawczasu|rozwiać wszelkie niepewnoci, 00:00:26:które jedynie potwierdzałyby wielkoć|i wszechstronnoć tego aktora. 00:01:34:Tłumaczenie i napisy: gregdm 00:01:43:Do diabła! 00:01:45:- Dlaczego się zatrzymujesz?|- Muszę odpoczšć. 00:01:48:Przecież nie możesz|tu tak stać, Philipie. 00:01:50:Na litoć Boskš!|Albo jed dalej albo zawracaj. 00:01:52:Chyba nie oczekujesz,|że spędzę noc w górach topišc się w deszczu? 00:01:55:Chyba lepiej zatrzymać wóz,|niż spać w przepać, prawda? 00:01:58:Wciekasz się|i tylko wpadasz w zły nastrój. 00:02:00:W życiu nie byłem w lepszym nastroju. 00:02:03:Uwielbiam przebijać się przez ciemnoć przez 150 km,|praktycznie bez żadnych wiateł. 00:02:07:Uwielbiam też, gdy lodowata woda|cieknie mi za kark. 00:02:10:To jeden z najszczęliwszych|momentów w moim życiu. 00:02:13:Chcesz, żebym to ja trochę pokierowała? 00:02:16:Tak, oczywicie.|Na to włanie liczyłem. 00:02:28:Och, ucieszyłabym się,|gdybymy już dotarli do Shrewsbury. 00:02:31:O ile dotrzemy do Shrewsbury... 00:02:33:Wiesz chociaż,|gdzie teraz jestemy? 00:02:36:Nie mam zielonego pojęcia. 00:02:39:- To bardzo pocieszajšce.|- U ciebie w porzšdku, Penderel? 00:02:42:Tak.|Gdzie jestemy? 00:02:44:Nie wiemy.|Zgubilimy drogę. 00:02:47:Wiem tylko, że jestemy gdzie w górach Walii;|że jest pół do godziny 22 i że bardzo mi przykro. 00:02:51:- Nie ma za co.|- Dziesięć do jednego, że nie zobaczymy dzi Shrewsbury. 00:02:54:Cóż... Mniejsza z tym. 00:02:56:/Och, panie Waverton, cóż ja teraz zrobię?/|/Chciałem być dzi w Shrewsbury, a jestem gdzie w rowie!/ 00:03:03:Jeli już o tym mowa, 00:03:05:to nie jestem przekonany,|czy na pewno chcę jechać do Shrewsbury. 00:03:09:Właciwie to nie mam ochoty nigdzie jechać. 00:03:12:Tutaj co może się wydarzyć,|a tam, w Shrewsbury, na pewno nie. 00:03:16:Co w istocie może się tu zdarzyć. 00:03:19:Powiem wam, co takiego mogłoby się stać.|Ale nie chciałbym przestraszyć pani Waverton. 00:03:23:miało, panie Penderel.|Mnie nie łatwo wystraszyć. 00:03:26:Pani nie?|Mnie tak. 00:03:28:Cóż, zamierzałem powiedzieć,|bymy byli ostrożni... 00:03:45:Nie zatrzymuj się! 00:03:47:Mylisz, że zrobiłem to specjalnie?|Że to nie samochód, a motorówka? 00:03:50:/Utknšć na noc!/|/Utknšć na noc! Utknšć.../ 00:03:53:- Panie Penderel, błagam!|- Przepraszam. 00:03:59:Mylisz, że damy radę? 00:04:01:Naprawdę nie wiem. 00:04:03:Bon voyage. 00:04:12:Dosyć! Na miłoć Boskš, stój!|Zajrzyjmy do mapy albo co. 00:04:16:Moim zdaniem nie ma nas na mapie. 00:04:20:Och, ty spójrz, Philipie.|Ja nic nie widzę. 00:04:23:Wszystko zamoczone. 00:04:26:To doskonale odwzorowuje okolicę.|Wszędzie jest tu mokro. 00:04:30:Och, po prostu jedmy dalej.|W końcu kiedy, gdzie dojedziemy. 00:04:33:Chyba tylko to|możemy zrobić. 00:04:59:Patrz, Phil! wiatła! wiatła!|Kieruj się tam. 00:05:05:- Pewnie najmšdrzej by było się tam schować.|- Cóż, ja zostaję tutaj. 00:05:14:No i proszę.|Wyglšda na to, że całe wzgórze się oberwało. 00:05:50:"ŤCzy jest tu kto? Odpowiedz!ť - rzekł tam Wędrowiec." 00:05:53:Zapukaj znowu, głoniej. 00:05:55:Wydawało mi się, że stukałem wystarczajšco głono,|by zbudziło to umarłego. 00:05:58:- To jest pomysł.|- Co takiego? 00:06:00:Czy to by nie było dramatyczne?|Przypućmy, że ludzie w rodku sš martwi 00:06:04:i wszyscy leżš wycišgnięci|wokół cicho tlšcych się ogni. 00:06:07:Z pewnociš mogłoby być to zabawne. 00:06:10:Muszę się napić. Jeli chodzi o ciecz,|to wolę tę w drinku, od tej z chmury. 00:06:15:- Słuchajcie.|- Co takiego? 00:06:17:Sšdziłem, że co słyszę. 00:06:26:Dobry wieczór! Przyszlimy prosić|o schronienie. Nie możemy kontynuować jazdy. 00:06:29:Zostalimy zupełnie odcięci od wiata. 00:06:31:Rozumie pan?|Nie da się ani jechać dalej, ani z powrotem. 00:06:35:Droga jest zablokowana z obu stron.|Ziemia się obsunęła. 00:06:45:Nawet walijski akcent tak nie brzmi. 00:07:17:Nazywam się Femm.|Horacy Femm. 00:07:20:Miło mi poznać.|Przepraszamy za to najcie. 00:07:24:Ja nazywam się Waverton.|A to moja żona. 00:07:26:Miło mi. 00:07:28:Penderel! 00:07:30:- Jestem zaszczycony.|- Miło mi. 00:07:32:Może usišdš państwo? 00:07:42:Moja siostra miała się włanie zabrać|za układanie tych kwiatów. 00:07:53:Nie wiem, czy pański lokaj|wyjanił panu nasze położenie. 00:07:55:Stara się jak może, ale obawiam się,|że i tak bym go nie zrozumiał. 00:07:58:Widzš państwo, Morgan jest niemowš. 00:08:01:Ach, rozumiem.|Oczywicie, nie zdawałem sobie sprawy. 00:08:03:Zobaczylimy wiatła i zastanawialimy się,|czy byłby pan na tyle uprzejmy, 00:08:06:by dać nam na noc u pana się schronić.|Dalsza jazda jest wręcz niemożliwa. 00:08:09:Rozumiem. Jaka szkoda.|Niezręczna sprawa... 00:08:12:Co tu się dzieje?|Czego oni chcš? 00:08:14:Pozwólcie państwo, że przedstawię|mojš siostrę, pannę Rebekę Femm. 00:08:21:Co oni tu robiš? 00:08:25:Czego oni chcš? 00:08:27:Miło mi poznać. 00:08:29:Co oni mówiš?|Czego oni chcš? Co oni tu robiš? 00:08:32:Po co to całe zamieszanie? Co? 00:08:34:Muszš państwo wybaczyć mojej siostrze. 00:08:36:Jest trochę głucha.|Czasem nawet bardzo. 00:08:40:Chcš wiedzieć,|czy mogš tu przenocować! 00:08:42:Szukajš schronienia!|Burza ich zaskoczyła! 00:08:45:Oczywicie, że nie mogš!|Nie możemy ich przyjšć! 00:08:49:- Powiedz...|- Tam oberwała się ziemia. 00:08:52:Chyba połowa całego wzgórza,|zaraz za nami. 00:08:55:Zablokowała nam drogę z tyłu|i jestem pewien, że także z przodu. 00:08:59:Nie mielibymy państwu przeszkadzać,|ale co mamy poczšć? 00:09:01:Widzš państwo,|że nie mamy dokšd ić. 00:09:03:Droga poniżej jest zalana i przypuszczam,|że tu też może wedrzeć się woda i nas pogrzebać. 00:09:11:Co się stało? 00:09:13:Słyszała, co powiedział?|Lawina ziemi, woda się podniosła. 00:09:16:Jezioro wystšpiło z brzegów. 00:09:18:Jestemy w pułapce.|W pułapce. 00:09:20:Musimy uciekać. Słyszysz? Musimy uciekać. 00:09:24:Boisz się, Horacy. Boisz się, prawda?|Nie wierzysz w Boga i już obawiasz się mierci. 00:09:29:Widziałe na niebie Jego gniew|i słyszałe w nocy Jego potęgę. 00:09:32:I boisz się.|Boisz. Boisz. 00:09:35:Gdzie sš teraz twoje kpiny?|Słusznie się obawiasz. 00:09:38:Twój czas nadejdzie. Ale nie teraz.|Dom jest bezpieczny. Wiem o tym lepiej. 00:09:44:Morgan! 00:09:49:Pamiętasz tę wielkš burzę,|która nas kiedy odcięła? 00:09:52:Wtedy też obsuwała się ziemia, była powód|i woda zalała drogi. 00:10:02:Morgan pamięta. Pokazuje, że dom jest bezpieczny,|bo jest zbudowany na skale. 00:10:12:Zostańcie państwo tutaj.|Tu nas nieszczęcie nie dotknie. 00:10:16:Żadnych łóżek!|Nie mogš ich dostać! 00:10:18:Lecz, jak zaznacza siostra,|obawiam się, że muszš państwo obyć się bez łóżek. 00:10:22:Może być. Gdybymy jeszcze mogli|usišć bliżej kominka... 00:10:26:Naturalnie. 00:10:28:Nie jestem pewien,|czy chcę się położyć tej nocy. 00:10:31:Morgan zaopiekuje się ogniem. 00:10:35:Czy mógłbym schować gdzie|samochód przed deszczem? 00:10:37:Po prawej, zaraz za rogiem domu,|znajdzie pan stajnię. 00:10:40:Morgan panu pokaże. 00:10:44:- Dziękuję bardzo.|- Pójdę z tobš i wezmę bagaże. 00:10:47:Żadnych łóżek!|Nie możecie dostać łóżek! 00:11:08:- Grona burza!|- Na szczęcie już nie dla nas. 00:11:10:Oby miał rację, choć ten dom mnie przeraża,|nie wspominajšc o jego mieszkańcach. 00:11:14:Ale lepsze to, niż jazda dalej zawalonš drogš.|Przynajmniej jest kominek i dach nad głowš. 00:11:30:Czy zechce mi pan,|panie Penderel, towarzyszyć podczas drinka? 00:11:34:Panie Femm, z całego serca|zechcę panu w tym towarzyszyć. 00:11:47:Mamy tylko gin, wie pan.|Tylko gin. Lubię go. 00:11:54:- Proszę, pani Waverton.|- Dziękuję bardzo. 00:11:56:Panie Penderel, proponuję toast za co,|czego pan nie docenia, będšc młodym. 00:12:01:- Za... iluzję!|- Iluzję? 00:12:05:Jestem już we właciwym wieku|na taki toast, panie Femm. 00:12:08:Och! Domylam się, że wywodzi się pan z pokolenia,|że tak powiem, dowiadczonego przez wojnę? 00:12:13:Zgadza się, panie Femm.|Pokolenie wojenne: nieco podniszczone, 00:12:17:uczšce się miechu i płaczu,|o twarzy człowieka o ironicznym umiechu... 00:12:20:a to, panie Femm,|jest nadzwyczajnie dobry gin. 00:12:25:Straszna noc.|Wyglšda na to, że jest coraz gorzej. 00:12:27:O tak, sprawa jest poważna.|Ale tu nam z pewnociš nic nie grozi. 00:12:31:Pańska siostra jest o tym doć przekonana. 00:12:33:Ale przyjmijmy, że jestemy odcięci,|zamknięci w tym domu! 00:12:36:Cóż, zakładam, że wolałby pan|nie mieć nas tu na karku? 00:12:40:Ależ to okropne!|Jak pan może być tak spokojny? 00:12:42:Chyba nie pojmuje pan grozy sytuacji?|Możemy być odcięci, zamknięci w tym domu! 00:12:47:Obawiam się, że jestem raczej nerwowy.|Zbyt nerwowy... 00:12:52:Ale rzecz w tym, że...|Morgan jest niewychowanym brutalem. 00:12:57:Czasem się upija.|Taka noc jak ta może go do tego skłonić. 00:13:01:Kiedy jest pijany,|staje się doć niebezpieczny. 00:13:04:Nie chcę pani niepokoić, pani Waverton,|ale nie mam pojęcia, co powinnimy zrobić. 00:13:09:Wiem jedynie, co ja powinnam zrobić.|To znaczy, jeli panna Femm mi pozwoli. 00:13:12:- Co takiego?|- Jestem mokra i chciałabym się przebrać. 00:13:16:- Co takiego?|- Zastanawiam się, czy mogłabym zmienić ubranie? 00:13:19:Jeste przemoczona.|Lepiej id i się przebierz. 00:13:21:Och, dziękuję. Dobry pomysł.|Jest tu sypialnia lub jakie ustronne miejsce? 00:13:40:- Straszna noc.|- Co takiego? 00:13:42:Mówię, że dzi straszna noc! 00:13:44:Tak, to bardzo stary dom.|Bardzo stary. 00:13:47:To miło z pani strony,|że pozwoliła nam pani zostać. 00:13:49:- Co takiego?|- Mówię, że miło z pani strony! 00:13:51:Tak, straszna dzi...
Udvarnoky