Conrad Linda - Miłość i czary.pdf

(511 KB) Pobierz
6605375 UNPDF
Linda Conrad
Miłość i czary
PROLOG
Ciemne zakamarki ulic i dochodzące z dala tęskne dźwię­
ki bluesa nie wywierały na Passionacie Chagari najmniejszego
wrażenia. Stała sobie cicho w ciemnościach, czekając, aż pojawi
się Chase Severin, odnaleziony spadkobierca cygańskiego skar-
bu. Jego babka, Lucille Steele, od dawna leżała w grobie, ale on
dopiero dziś dowiedział się, że jest spadkobiercą jej fortuny.
Teraz, po długim przehulanym wieczorze, Chase dosta­
nie dar znacznie cenniejszy niż pieniądze Lucille. Passiona-
ta poklepała głęboką kieszeń swej długiej fioletowej sukni
i uśmiechnęła się.
Wiedziała, że temu młodemu człowiekowi będzie naj­
trudniej pomóc. Jednak obiecała swemu ojcu i niezależnie
od trudności, odnaleziony spadkobierca Steele'ów otrzyma
dar, który był dla niego przeznaczony.
Chase Severin opuścił bar w Dzielnicy Francuskiej, gdy
już zamykano lokai, i rozmyślał o wydarzeniach ostatnich
dni, oszołomiony wszystkim, czego się dowiedział, oraz
ostatnią przed wyjściem lampką burbona.
Nie był po prostu niesfornym synem pijaczyny z małego
miasteczka, w co wierzył całe swe dotychczasowe życie. Miał
172
Linda Conrad
krewnych, korzenie rodzinne i prócz fortuny odziedziczył
też pozycję społeczną.
Zatrzymał się na rogu ulicy, zapalił długie, cienkie cygaro
i wydmuchnął w ciemność szare kółeczko dymu. Miał zamiar
porzucić ten wstrętny nawyk i bardzo się ograniczał, ale teraz
potrzebował wszelkiego możliwego wsparcia. Jego całe życie...
wszystko, co o sobie myślał... większość tego po prostu nie była
prawdą. Jeszcze nie wszystkie sekrety i niedomówienia były dla
niego jasne, ale wiedział, że od teraz wszystko będzie inaczej.
Passionata, wciąż spowita ciemnością, odgadywała jego
myśli. Zaśmiała się, wiedząc, jak bardzo inne stanie się teraz
życie tego młodego człowieka.
- Świętujesz, Severin? - spytała głośno, wchodząc w krąg
światła latarni. - Masz powód.
Chase mało nie Zakrztusił się dymem, kiedy nagle dobiegł
go nieznajomy, skrzekliwy głos. Obejrzał się i zobaczył prze­
dziwną kobietę. Ubrana była w szaleńcze kolory, jak cygań­
ska wróżka. Włosy zwisające spod ciemnofioletowej chustki
były potargane, w mysim kolorze. Jej wodniste oczy dziwnie
błyszczały w świetle latarni.
- Czy my się znamy? - spytał, gdy odzyskał mowę.
- Jestem Passionata Chagari i mam dług do spłacenia.
- Mnie nie. Prowadzę dokładne rachunki. - Chase zaciąg­
nął się głęboko i wrzucił cygaro do rynsztoka.
Uśmiechnęła się prawie bezzębnym uśmiechem.
- Ten dług ma być spłacony w formie spuścizny pozosta­
wionej ci przez twoją babkę, Lucille Steele, i przez mojego
ojca, króla cygańskiego.
Miłość i czary
173
Większość tego, co mówiła, było dla Chase'a niezrozumiałe.
Dopiero od kilku dni wiedział o istnieniu swej babki i dowie­
dział się o tym dlatego, że zostawiła mu część swej fortuny.
Wziął więc starszą kobietę pod ramię i przyciągnął do
siebie.
- Nie graj z graczem, Passionato - szepnął ochrypłym gło­
sem - bo możesz przegrać. Czego chcesz?
- Twoja babka była wspaniałą damą. Nie podobałoby jej
się, że tak traktujesz starszych. - Wyszarpnęła rękę z jego
uścisku. - Lucille Steele uratowała mi życie, życie mojej ro­
dziny. Była dobra dla obcych, którym nikt nie chciał po­
móc.
- Nie znałem jej - mruknął Chase. - Ale cieszę się, że two­
im zdaniem była dobrym człowiekiem. Lucille już nie żyje. Czy
oczekujesz, że teraz ja przejmę po niej troskę o ciebie?
Cyganka uśmiechnęła się.
- Taki z ciebie hazardzista? Ryzykujesz, bo mogę mieć coś
wartościowego, co ci się przyda? - Przekrzywiła głowę i mó­
wiła dalej. - Masz szanse, żeby wszystko naprawić, odwró­
cić. Czy bierzesz to pod uwagę? Czy chcesz uciec od swego
przeznaczenia?
Skąd wiedziała, o czym on myśli? Od chwili gdy dowie­
dział się, że pochodzi z dobrej i szanowanej rodziny, rozwa­
żał, czy powrócić do swego miasteczka.
Passionata sięgnęła do kieszeni i wyciągnęła coś błysz­
czącego.
- To twoja część cygańskiej schedy. Jeden z darów od mojego
ojca dla potomków Lucille Steele, z wdzięczności za jej dobroć.
174
Linda Conrad
Chase wziął przedmiot z jej rąk i zaczął obracać, żeby do­
kładniej obejrzeć. Było to jajko ze złota, ozdobione drogimi
kamieniami, przypominające dzieła słynnych rosyjskich rze-
mieślników-artystów. Wyglądało na stare i kosztowne, coś,
co z pewnością mogłoby należeć do króla.
- Jest stare - mówiła Cyganka, czytając w jego myślach -
ale należy do ciebie i zostało zrobione specjalnie dla ciebie.
- Nie jestem taki stary. - Próbował je oddać, ale ona się
cofnęła.
- Ten klejnot został tak zrobiony, żeby w końcu udało ci
się zdobyć wszystko, czego pragniesz. Zabierz go tam, gdzie
się wszystko zaczęło, pozwól magii działać, żebyś miał to,
czego w głębi serca pragniesz.
Chase patrzył, zauroczony, w błyszczące kolory drogich
kamieni umieszczonych w złotej oprawie. Dzięki otrzymane­
mu ostatnio spadkowi, a również za własne pieniądze z ka­
syn i innych nieruchomości, które kupował i sprzedawał,
mógł sobie sam kupić klejnoty. Ale jeśli to dostał jako spuś­
ciznę, należało ją cenić i być z niej dumnym.
- Opowiedz mi całą historię, co moja babka zrobiła dla
twojej rodziny - powiedział, odrywając wzrok od jajka.
Jednak starej Cyganki już nie było, a on stał na rogu uli­
cy, zupełnie sam.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin