Pearl S. Buck W stron� �ycia Prze�o�y�a Dorota Stadnik Warszawskie Wydawnictwo Literackie Muza SA Skan i korekta Roman Walisiak Tytu� orygina�u: Kinfolk Projekt ok�adki: Lucyna Talejko-Kwiatkowska Redakcja: Stanis�awa Staszkiel Redakcja techniczna: Zbigniew Katafiasz Korekta: El�bieta Jaroszuk Copyright � 1948 by Pearl S. Buck Copyright � renewed 1976 by Janice C. Walsh, Richard S. Walsh, John S. Walsh, Henriett� C. Walsh, Mrs. Chieko Singer, Edgar S. Walsh, Mrs. Jean C. Lippincott and Carol Buck. All rights reserved � for the Polish edition by MUZA SA, Warszawa 2008 � for the Polish translation by Dorota Stadnik ISBN 978-83-7495-500-3 Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA SA Warszawa 2008. www.muza.com.pl Opis z ok�adki. Doktor Liang Wen Hua i jego rodzina emigrowali z Chin do Stan�w Zjednoczonych. Fortuna okaza�a si� dla nich �askawa. Dzi�ki otwarto�ci naukowca, jego znajomo�ci j�zyka angielskiego i ameryka�skich zwyczaj�w udaje im si� znale�� swoje miejsce w nowej ojczy�nie. Przez lata staraj� si� �y� jak prawdziwi Amerykanie. James, najstarszy z dzieci, ko�czy studia medyczne. Nie chce jednak zosta� w Stanach. Wbrew woli ojca postanawia wr�ci� do kraju przodk�w, by najpierw pracowa� w Pekinie, a potem zorganizowa� w�asny szpital na prowincji. Wkr�tce do��cza do niego rodze�stwo: Mary, Louise i Peter. Czy wychowani w zachodnim �wiecie m�odzi b�d� potrafili odnale�� si� w wiernych tradycji Chinach? PEARL BUCK (1892-1973), z domu Sydenstricker, urodzi�a si� w Wirginii Zachodniej i jako dziecko wyjecha�a z rodzicami, misjonarzami Ko�cio�a prezbiteria�skiego, do Chin. Sp�dzi�a tam wiele lat. Poznawa�a j�zyk chi�ski r�wnolegle z angielskim. Na studia wyjecha�a do Stan�w Zjednoczonych. Wr�ci�a do Chin, by wyk�ada� literatur� angielsk� na tamtejszych uczelniach. W roku 1932 musia�a opu�ci� ogarni�te rewolucj� Chiny. Napisa�a osiemdziesi�t pi�� ksi��ek. Otrzyma�a Nagrod� Pulitzera, a w 1938 roku Nagrod� Nobla. Rozdzia� Pierwszy. Teatr w Chinatown by� wype�niony po brzegi. Co wiecz�r sprowadzeni z Kantonu aktorzy prezentowali stare chi�skie opery. Kiedy dyrektor teatru, Billy Pan, pod koniec roku ksi�ycowego informowa� o deficycie, biznesmeni wyk�adali pieni�dze na pokrycie strat. Teatr by� dla nich bastionem chi�skich tradycji. Ich dzieci chodzi�y do ameryka�skich szk�, m�wi�y po ameryka�sku, zachowywa�y si� jak ich ameryka�scy r�wie�nicy. Ojcowie i matki nie byli wykszta�conymi lud�mi i nie potrafili znale�� s��w, by swoim dzieciom powiedzie� o Chinach co� wi�cej, ni� �e to ich rodzinny kraj, o czym nie wolno im zapomnie�. W teatrze dzieci mog�y si� osobi�cie przekona�, czym by�y Chiny. W historycznych sztukach na ich oczach o�ywali staro�ytni bohaterowie. Teatr by� jedynym miejscem w Chinatown, kt�re mog�o konkurowa� z kinem. Rodzice przyprowadzali tu dzieci wcze�nie i zostawali do p�na. Toczyli rozmowy z przyjaci�mi i s�siadami, wymieniali s�odko�ci i ploteczki, a kiedy kurtyna sz�a w g�r�, siedzieli oczarowani, �ledz�c losy bohater�w �yj�cych w czasach ich w�asnych przodk�w. Dzi� wieczorem wystawiano Mu Lan, sztuk� o dzielnej kobiecie �yj�cej tysi�c lat temu, kt�ra zast�pi�a ojca w bitwie, gdy ten poleg�, i tym sposobem ocali�a nar�d przed naje�d�cami. Bywalcy teatru uwielbiali Mu Lan, i cho� mia� j� w repertuarze ka�dy zesp� odwiedzaj�cy Chinatown, jego mieszka�com nigdy si� nie nudzi�a. Zbli�a�a si� p�noc. Widzowie w napi�ciu czekali, a� kurtyna pow�druje w g�r� i zacznie si� pi�ty akt. W tym momencie Billy Pan stan�� w drzwiach 5 i obrzuci� spojrzeniem publiczno��. By� korpulentnym m�czyzn� w �rednim wieku, mia� na sobie szary p��cienny garnitur i jak zwykle pali� cygaro. Na jego rumianej puco�owatej twarzy malowa�o si� zadowolenie, a ma�e oczka b�yszcza�y z rado�ci, gdy omiata� wzrokiem sal�. Dobry interes. Mu Lan zawsze przynosi�a mu zyski. Bystrym spojrzeniem uwa�nie taksowa� widowni� w poszukiwaniu znanych postaci. Ludzie uwielbiali, gdy po przedstawieniu prezentowa� im jak�� miejscow� znakomito��. Zna� w Chinatown wszystkich. Jego oczy przeskakiwa�y od jednej twarzy ku drugiej. Po�rodku dziesi�tego rz�du zatrzyma�y si�. Doktor Liang Wen Hua! Widzia� doktora Lianga tylko raz na trybunie w zamo�nej cz�ci Nowego Jorku, gdzie podczas wojny zaproszono przedstawicieli Chinatown na obchody �wi�ta Double Ten*. * Double Ten - �wi�to upami�tniaj�ce obalenie dynastii Qing, ostatniej panuj�cej w Chinach, co nast�pi�o 10 pa�dziernika 1911 roku w wyniku rewolucji. (wszystkie przypisy pochodz� od t�umacza). Doktor Liang wyg�asza� wtedy najwa�niejsz� mow�. Wszystkich delegat�w rozpiera�a duma na widok tego wysokiego, przystojnego m�czyzny, kt�ry by� ich rodakiem. Doktor Liang nigdy nie przyj�� zaproszenia do Chinatown. T�umaczy� si� nieznajomo�ci� kanto�skiej odmiany chi�skiego, poniewa� pochodzi� z p�nocy Chin, z okolic Pekinu. A jednak dzi� wieczorem siedzia� po�r�d innych na widowni! Kurtyna posz�a w g�r�. W ciemno�ciach Billy Pan zacz�� przeciska� si� przez w�skie przej�cie mi�dzy siedzeniami. Zatrzyma� si� przy dziesi�tym rz�dzie, szepn�� co� do jednego z widz�w i czeka�. M�czyzna siedz�cy obok doktora Lianga wsta� pos�usznie, a Billy Pan w�lizn�� si� na jego miejsce. - Doktor Liang? - wyszepta� tonem pe�nym szacunku. Doktor Liang odwr�ci� g�ow�. - Bardzo przepraszam, nazywam si� Billy Pan, jestem w�a�cicielem teatru - przedstawi� si� po angielsku. - Zauwa�y�em pana. Wielki to dla nas zaszczyt. Nasz teatr jest bardzo skromny. Szkoda, �e mnie pan nie uprzedzi�. 6 Przygotowa�bym dla pana lepsze przedstawienie i najlepsze miejsce. Doktor Liang sk�oni� g�ow�. - Bardzo dzi�kuj�, ale miejsce mam wygodne - odpar� cicho swym niskim g��bokim g�osem. - I w�a�nie t� sztuk� chcia�em zobaczy�. - Wcze�niej pan u nas nie bywa�? - Jako wyk�adowca jestem bardzo zaj�ty. - Podoba si� panu przedstawienie? - Billy Pan nie przestawa� pyta�. - Planuj� letnie wyk�ady o chi�skim dramacie - odpowiedzia� doktor Liang. - Przyszed�em sprawdzi�, czy moi studenci zrozumieliby sztuk� w wykonaniu chi�skich aktor�w. - Ta jest dla nich za kiepska - zaoponowa� �ywo Billy Pan. Doktor Liang skwitowa� te s�owa u�miechem. - Przypuszczam, �e ameryka�scy studenci nie b�d� zbyt krytyczni. Ludzie siedz�cy za nimi i obok zacz�li wyci�ga� szyje. Wszyscy znali Billy'ego Pana i wiedzieli, �e nie traci�by swego czasu dla jakiego� zwyk�ego go�cia. Kto� rozpozna� doktora Lianga i jego imi� zacz�o kr��y� z ust do ust. - Czy mog� mie� do pana wielk� pro�b�? - spyta� Billy Pan. - S�ucham - doktor Liang zn�w si� u�miechn��. - Nie zechcia�by pan po przedstawieniu wyg�osi� kilku s��w ze sceny? Doktor Liang zawaha� si�. - Bardzo prosz�. To b�dzie dla nas wielki zaszczyt - Billy Pan nie dawa� za wygran�. Doktor Liang okaza� si� �askawy. - Dobrze, ale b�dzie pan musia� by� moim t�umaczem. Nie m�wi� po kanto�sku. - B�d� zaszczycony! - zawo�a� Billy Pan z zapa�em w g�osie. Podni�s� si� z krzes�a spocony i podekscytowany i zacz�� torowa� sobie drog� z powrotem. M�czyzna, kt�rego wyprosi�, wr�ci� na swoje miejsce. 7 Wiedz�c ju�, obok kogo siedzi, czu� si� niezr�cznie i stara� si� zachowa� jak najwi�ksz� odleg�o�� od swego znakomitego s�siada. Doktor Liang nie zwraca� na niego uwagi. Poch�ania�a go obserwacja jarmarcznej inscenizacji. W g��bi serca nie lubi� przedstawie� w tradycyjnym chi�skim stylu. Zbyt d�ugo mieszka� w Nowym Jorku, zbyt cz�sto bywa� na Broadwayu i w Radio City. By�o co� infantylnego w dostojnej recytacji aktor�w i jaskrawych kostiumach. Takie rzeczy mog�y si� podoba� wie�niakom w Chinach, kmiotkom siadaj�cym na wzg�rzu przed �wi�tyni�, ale na pewno nie przystawa�y do gust�w nowoczesnych ludzi. Czu�by si� zawstydzony, gdyby przyprowadzi� tu swoich student�w. A gdyby przedstawi� im chi�ski dramat w aspekcie malowniczo�ci? Zawsze mo�e doda�, �e w Szanghaju i Pekinie wystawia si� sztuki r�wnie nowoczesne jak w Nowym Jorku. Potem u�wiadomi� sobie, �e nie tylko sztuka by�a trudna. Widownia by�a jeszcze trudniejsza. Dzieci drepta�y w t� i z powrotem, kobiety rozmawia�y, gdy tylko tempo akcji na scenie spada�o, m�czy�ni wstawali, wychodzili i wracali, zatrzymuj�c si� po drodze, by powita� przyjaci�. Szkoda, my�la�, zaciskaj�c kszta�tne usta i trzymaj�c wysoko g�ow�, �e jego kraju nie reprezentuj� wy��cznie tacy Chi�czycy jak on. To wielce niefortunne, �e w�adze pozwoli�y na utworzenie Chinatown. Dono�ne d�wi�ki b�bn�w, flet�w i skrzypiec przesz�y w kakofoni�. Publiczno�� nagle ucich�a. Nadchodzi�a gwiazda. Kurtyna si� rozsun�a i na scen� wbieg�a ol�niewaj�ca posta�. To by�a sama Mu Lan w staro�ytnym stroju wojownika. Z garde� widz�w wyrwa� si� okrzyk. Mu Lan przemierza�a scen� sztywnym krokiem, wymachuj�c pejczem, sugeruj�cym jazd� na ko�skim grzbiecie, i �piewaj�c falsetem. Brzmienie g�osu zdradzi�o doktorowi Liangowi, �e w posta� Mu Lan wcieli� si� m�ody m�czyzna. Widzowie te� to wiedzieli, lecz w naiwno�ci swojej widzieli przed sob� pi�kn� i siln� kobiet�. M�g�bym wyja�ni� studentom, �e Mu Lan jest chi�sk� wersj� Joanny d'Arc, pomy�la� doktor Liang. 8 Zadowolony z konceptu, odda� si� dalszym rozwa�aniom na ten temat. Zanim si� obejrza�, kurtyna opad�a, na widowni rozb�ys�y jasne �wiat�a, a Billy Pan sta� na scenie i machaniem r�k usi�owa� zogniskowa� na sobie uwag� obecnych. Z powodzeniem. Ludzie, kt�rzy ju� wstali z miejsc, usiedli; p�acz�ce dzieci ucich�y. Z ust Billy'ego Pana pop�yn�� potok kanto�skich s��w, absolutnie niezrozumia�ych dla doktora Lianga. Gdy wszyscy zwr�cili wzrok ku niemu, zorientowa� si�, �e w�a�nie zosta� przedstawiony, i wsta� z krzes�a. Ludzie siedz�cy w tym samym rz�dzie podnie�li si� tak�e, by umo�liwi� mu przej�cie. Skin�� im w podzi�ce z powa�n� min� i godnym krokiem ruszy� ku scenie, na kt�r� prowadzi�y cztery skrzypi�ce stopnie. Billy Pan czeka� na niego z wyrazem uwielbienia w oczach. Doktor Liang u�miechn�� si� lekko. Stan�� ze splecionymi d�o�mi i sk�oni� si� zgromadzonej w teatrze publiczno�ci. Po c...
gonziaczek1