4 - Pretty Little Liars - Unbelievable - Rozdział 21.doc

(99 KB) Pobierz
PROLOG



Pretty Little Liars – Unbelievable                                                                                  Nie do wiary

ROZDZIAŁ 21

JAK ROZWIĄZAĆ PROBLEM,

JAKIM JEST EMILY?

 

Czwartkowy wieczór Emily spędziła krążąc wśród woniejących drogimi perfumami klientów Centrum Handlowego „King James” objuczonych torbami na zakupy. Miała się spotkać z rodzicami wZgiełku![1]”, restauracji obok Nordstroma urządzonej w stylu broadwayowskiego musicalu. Kiedy Emily była młodsza, była to jej ulubiona restauracja, i podejrzewała, że rodzice sądzą, że nadal tak jest. Restauracja wyglądała jak zawsze fałszywy broadwayowski szyld od frontu, wielka figura Upiora z Opery obok podium dla hostessy i ściany obwieszone zdjęciami gwiazd Broadwayu.

Emily pojawiła się pierwsza, więc wślizgnęła się na stołek przy długim barze z granitowym blatem. Przez chwilę wpatrywała się w kolekcję laleczek z „Małej Syrenki” w szklanej kasecie w pobliżu stanowiska hostessy. Gdy była młodsza chciała zamienić się miejscami z Księżniczką Arielką – ona mogłaby zatrzymać sobie ludzkie nogi Emily, a sama Emily miałaby syrenie płetwy. Zmuszała przyjaciółki do oglądania filmu, aż Ali w końcu powiedziała, że to nudne i dziecinne, i że powinna z tym skończyć.

Znajomy widok na ekranie telewizora nad barem przyciągnął jej wzrok. Piersiasta blond reporterka na pierwszym planie i zdjęcie Ali z siódmej klasy w narożniku.

- W ciągu minionego roku rodzice Alison DiLaurentis mieszkali w niewielkim miasteczku w pobliżu Rosewood, a ich syn, Jason, kończył studia na uniwersytecie Yale… tak było dotąd. Śledztwo w sprawie zamordowania Alison toczy się, a nowych śladów brak – jak trzyma się reszta rodziny?

Na ekranie mignęła porośnięta bluszczem rezydencja nad napisem NEW HAVEN, CONNECTICUT. Inna blond reporterka biegła za grupą studentów.

- Jason! – krzyknęła. – Czy uważasz, że policja robi, co w jej mocy, by znaleźć mordercę twojej siostry?

- Czy to zbliżyło waszą rodzinę do siebie? – zawołał ktoś inny.

Chłopak w bejsbolówce drużyny Phillies odwrócił się. Oczy Emily zogromniały – od zaginięcia Ali widziała Jasona DiLaurentisa tylko kilka razy. Miał zimne i twarde spojrzenie, kąciki ust opuszczone w dół.

- Niewiele rozmawiam z rodziną. – powiedział Jason. – Są zbyt porąbani.

Emily zahaczyła stopę pod barkowym stołkiem. Rodzina Ali… porąbana? W jej oczach DiLaurentis’owie wydawali się doskonali. Ojciec Ali miał dobrą pracę, ale mógł na weekendy wracać do domu i urządzać ze swoimi dziećmi grilla. Pani DiLaurentis zabierała Ali, Emily i resztę na zakupy i robiła dla nich znakomite ciasteczka z rodzynkami. Ich dom był idealnie czysty, a za każdym razem, kiedy Emily jadła tam kolację było dużo śmiechu.

Emily pomyślała o przywołanym wcześniej przez Hannę wspomnieniu, tym z dnia poprzedzającego zniknięcie Ali. Po tym, jak Ali pojawiła się na tylnym patio, Emily poszła do toalety. Gdy mijała kuchnię i okrążała Charlotte, himalajczyka Ali, usłyszała, jak Jason szepcze do kogoś na schodach. Wydawał się wściekły.

- Lepiej skończ z tym. – syczał. – Wiesz, jak to ich wkurza.

- Przecież nikogo nie krzywdzę. – wyszeptał w odpowiedzi drugi głos.

Emily, zamroczona, oparła się o ścianę. Ten drugi głos przypominał trochę brzmieniem głos Ali.

- Ja tylko próbuję ci pomóc. mówił coraz bardziej wzburzony Jason.

W tej samej chwili z bocznych drzwi wyłoniła się pani DiLaurentis, biegnąca do zlewu, żeby zmyć z dłoni ziemię.

- Och, cześć, Emily. – zaszczebiotała. Emily odsunęła się od schodów. Usłyszała zmierzające na drugie piętro kroki.

Emily znowu zerknęła na ekran telewizora. Spiker przekazywał teraz członkom Rosewood Country Club oficjalne ostrzeżenie, ponieważ w pobliżu terenów klubu dostrzeżono przemykającego stalkera. Emily poczuła drapanie w gardle. Łatwo można było postawić znak równości między Stalkerem z Rosewood i „A”… a Country Club? Miało się tam odbyć przyjęcie Hanny. Odkąd otrzymała ostatnią wiadomość od „A” Emily bardzo uważała, żeby nie zadawać Hannie żadnych pytań, ale i tak zastanawiał się, czy nie powinny pójść na policję – to zaszło za daleko. A jeśli „A” nie tylko potrącił Hannę, ale także zabił Ali, tak, jak to sugerowała Aria? Ale może Mona miała rację: „A” był w pobliżu i obserwował każdy ich ruch. Gdyby coś powiedziały, dowiedziałby się.

Jak na zawołanie, zatrąbił jej telefon. Emily podskoczyła prawie zlatując ze stołka. Dostała nowego sms-a, ale na szczęście to była tylko Trista. Znowu.

Hej, Em! Co porabiasz w ten weekend? xxx Trista

Emily chciałaby, żeby Rita Moreno[2] nie śpiewała tak głośno „America”, i żałowała, że siedzi tak blisko zdjęcia z obsadą „Cats[3]” – wszystkie kociaki wpatrywały się w nią, jakby miały ochotę zrobić sobie z niej drapak. Przesunęła dłonią po nierównych klawiszach swojej Nokii. Nieuprzejmie byłoby nie odpowiedzieć, prawda?

Napisała: Hej! W piątek idę na bal maskowy mojej przyjaciółki. Powinna być dobra zabawa! – Em

Prawie natychmiast Trista odpowiedziała: OMG[4]! Chciałabym móc tam być!

Ja też, odpisała Emily. Narka! Zastanawiała się, co tak naprawdę na ten weekend planowała Trista – kolejną imprezę w silosie? Poznanie kolejnej dziewczyny?

- Emily? – lodowato zimne ręce otoczyły jej ramiona. Emily okręciła się upuszczając telefon na podłogę. Za nią stała Maya. A za Mayą: matka i ojciec Emily, siostra – Carolyn i jej chłopak, Topher. I wszyscy szczerzyli się jak szaleni.

- Niespodzianka! – zapiała Maya. – Dziś po południu zadzwoniła do mnie twoja mama i zapytała, czy nie chciałabym przyjść na twoją kolację!

- O-och. – wyjąkała Emily. – To… cudownie. – chwyciła komórkę z podłogi i trzymała ją w dłoniach zakrywając ekran, jakby Maya mogła dostrzec, co ona właśnie napisała. Miała wrażenie, że pada na nią gorący snop światła z reflektora. Spojrzała na rodziców, stojących obok wielkiego zdjęcia z „Nędzników”, na którym aktorzy szturmowali barykady. Oboje uśmiechali się nerwowo, zachowując się tak samo jak wtedy, kiedy poznali dawnego chłopaka Emily, Bena.

- Nasz stolik jest już gotowy. – powiedziała matka Emily. Maya ujęła dłoń Emily i poszły za resztą jej rodziny. Wsunęli się do tapicerowanej materiałem w kolorze ciemnego fioletu loży na podwyższeniu. Emily była prawie pewna, że zniewieściały kelner, który zapytał, czy się czegoś nie napiją, miał rzęsy umalowane tuszem.

- Miło mi, że mogę w końcu państwa poznać. – powiedziała Maya po odejściu kelnera. Uśmiechnęła się szeroko do siedzących naprzeciwko rodziców Emily.

Matka Emily oddała uśmiech.

- Nam również miło cię poznać. – w jej głosie było tylko ciepło. Także ojciec Emily się uśmiechał.

Maya wskazała bransoletkę Carolyn.

- Jest taka ładna. Sama ją zrobiłaś?

- Tak, na zajęciach z produkcji biżuterii. – zarumieniła się Carolyn.

Oczy Mayi w kolorze palonego bursztynu zrobiły się wielkie.

- Chciałam zapisać się na te zajęcia, ale nie mam wyczucia koloru. A na tej bransoletce wszystko tak dobrze do siebie pasuje.

Carolyn wbiła wzrok w swój talerz ze złotym brzeżkiem.

- To naprawdę nie jest takie trudne. – Emily od razu wiedziała, że Carolyn to pochlebiło.

Z łatwością prowadziły lekką rozmowę o szkole, Stalkerze z Rosewood, wypadku Hanny i o Kalifornii – Carolyn interesowało, czy Maya zna kogoś na Stanford, gdzie wybierała się w przyszłym roku. Topher zaśmiewał się z historyjki, którą Maya opowiedziała o swojej starej sąsiadce z San Francisco, która miała osiem aleksandret i zmuszała Mayę do przesiadywania z nimi, kiedy wychodziła. Emily przyglądała się im wszystkim zaniepokojona. Skoro tak łatwo było polubić Mayę, to dlaczego nie dali jej wcześniej szansy? Po co było to gadanie, żeby Emily trzymała się z dala od Mayi? Naprawdę musiała uciec, żeby zaczęli traktować jej życie poważnie?

- Och, zapomniałem wspomnieć. – powiedział ojciec Emily, kiedy przed każdym pojawił się talerz z zamówionym daniem. – Znowu zarezerwowałem domek w Duck[5] na Święto Dziękczynienia.

- Och, cudownie. – uśmiechnęła się promiennie pani Fields. – Ten sam?

- Tak. – pan Fields dźgnął widelcem maleńką marchewkę.

- Gdzie jest Duck? – zapytała Maya.

Emily grzebała widelcem w puree ziemniaczanym.

- To małe miasteczko na wybrzeżu Północnej Karoliny. W każde Święto Dziękczynienia wynajmujemy tam domek. Woda jest wciąż dość ciepła, żeby można było pływać, jeśli ma się kostium.

- Może Maya chciałaby się tam wybrać. – powiedziała pani Fields schludnie wycierając usta serwetką. – W końcu zawsze zabierałaś ze sobą przyjaciółkę.

Emily rozdziawiła usta. Raczej chłopaka – w zeszłym roku pojechała z Benem, a Carolyn z Topherem.

- Cóż… jasne! To brzmi super! – Maya przycisnęła dłonie do piersi.

Emily miała wrażenie, że sztuczne ściany sceny, którą stała się restauracja, zamykają się wokół niej. Pociągnęła kołnierzyk koszulki i wstała. Bez jednego słowa wytłumaczenia wyminęła kilku kelnerów i kelnerek wystrojonych jak postacie z „Rent[6]”. Wpadła do kabiny w łazience, pochyliła się przy wykładanej kafelkami ścianie i zamknęła oczy.

Drzwi łazienki otworzyły się. Pod drzwiami do kabiny Emily zobaczyła sandałki Mayi z kwadratowymi noskami.

- Emily? – zawołała miękko Maya. Emily zerknęła przez szparę w metalowych drzwiach. Maya przewiesiła na ukos swoją torebkę, usta miała zaciśnięte ze zmartwienia. – Dobrze się czujesz? – zapytała Maya.

- Zrobiło mi się trochę słabo. – wyjąkała Emily, z zakłopotaniem spuściła wodę i podeszła do zlewu. Stała odwrócona plecami do Mayi, ciało miała sztywne i spięte. Była niemal pewna, że gdyby Maya ją teraz dotknęła, to by eksplodowała.

Maya wyciągnęła do niej rękę, po czym ją cofnęła, jakby wyczuła nastrój Emily.

- Czy to nie słodkie, że twoi rodzice zaprosili mnie z tobą do Duck? Będzie świetna zabawa!

Emily wycisnęła na ręce wielką górę pienistego mydła. Codziennie podczas wyjazdów do Duck Emily i Carolyn zawsze spędzały co najmniej trzy godziny na bodysurfingu[7]. Potem oglądały maratony na Cartoon Network, uzupełniały zapasy energii i znowu wracały do wody. Wiedziała, że Mayi coś takiego nie interesuje.

Emily odwróciła się, żeby stawić jej czoła.

- To wszystko jest trochę… dziwne. Znaczy, w zeszłym tygodniu rodzice mnie nienawidzili. A teraz mnie lubią. Usiłują mnie odzyskać zapraszając cię jako niespodziankę dla mnie na kolacji i na Wybrzeże.

- I to coś złego? – Maya zmarszczyła brwi.

- Cóż, tak. – rzuciła Emily. – Albo nie...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin