IVBP Zabrze nr inw.: K20 - 17903 F20 82-312.6A/Z 6 01 2005 03. 01 2005 POLE MIECZY Z tej serii w sprzeda�y: BRAMY RZYMU �MIER� KR�L�W POLE MIECZY W przygotowaniu tom czwarty CONN IGGULDEN POLE MIECZY Zrealizowano przy pomocy finansowej Ministerstwa Kultury � Przek�ad Bogumi�a Malarecka REBIS DOM WYDAWNICZY REBIS Pozna� 2005 Tytu� orygina�u Emperor. The Field ofSwords Copyright � Conn Iggulden 2005 Ali rights resewed Conn Iggulden asserts the mora� right to be identified as the author of this work Copyright � for the Polish edition by REBIS Publishing House Ltd.. Pozna� 2005 Redaktor Ma�gorzata Chwa�ek Projekt ok�adki Zbigniew Mielnik Fotografie na ok�adce ASIA/BE&W CORBIS/FREE Wydanie I ISBN 83-7301-598-1 Dom Wydawniczy REBIS Sp. z o.o. ul. �migrodzka 41/49, 60-171 Pozna� tel. (0-61) 867-47-08, 867-81-40; fax (0-61) 867-37-74 e-mail: rebis@rebis.com.pl www.rebis.com.pl C�rce Mii i �onie Elli M ��*>. OCEANUS ATLANTICUS Alesia 100 200 300 4O0mile� / Europa w czasach Juliusza Cezara M- %Roina .Corfinium C�rsica hoti MAR� INTERNUM � PODZI�KOWANIA Pisz�c ju� czwart� ksi��k� tego cyklu, mam niek�aman� przyjemno�� podzi�kowa� wszystkim osobom, kt�rym jestem to winien. Jedn� z nich jest Susan Watt - jej kompetencja i energia uczyni�y t� wyboist� drog� g�adsz�. Chcia�bym te� podzi�kowa� Toni i Italowi D'Urso, kt�rzy przez ca�e lata, bez s�owa skargi, pozwalali mi korzysta� ze swego starego dobrego armstrada. W ko�cu o�eni�em si� z ich c�rk�. Jestem im wdzi�czny. CZʌ� I CZʌ� ROZDZIA� I Juliusz sta� w otwartym oknie i b��dzi� wzrokiem nad wzg�rzami Hiszpanii. Zachodz�ce s�o�ce z�oci�o je jak u ka�dego schy�ku dnia i z oddali wygl�da�y niby zawieszone w powietrzu, rozedrgane �y�ki �wiat�a. Za jego plecami poskrzypywa�y �awy, szele�ci�y roz�o�one na sto�ach mapy i nieustannie wznosi� si� i opada� szmer rozm�w, ale on, pogr��ony we w�asnych my�lach, by� g�uchy na wszystko. Czu� w powiewach wiatru s�odki zapach kapryfolium, przy kt�rym od�r w�asnego potu wydawa� mu si� bardziej cuchn�cy ni� zwykle. Po d�ugim dniu Juliusz czu�, jak wzbiera w nim zm�czenie. Ile setek wieczor�w sp�dzi� na g�rnym pi�trze warowni z tymi lud�mi? To by�a zwyk�a codzienno�� i za�atwianie koniecznych spraw, ale by�a to tak�e ucieczka od samotno�ci, szukanie ukojenia we wsp�lnym piciu wina. To dzi�ki tym wieczorom Rzym jeszcze �y� w ich sercach i czasami gotowi byli zapomnie�, �e min�y cztery lata albo i wi�cej, jak �aden nie widzia� swojego domu. Na pocz�tku Juliusza poch�on�y k�opoty prowincji i rzadko my�la� o Rzymie. Dzie� up�ywa� za dniem, dla niego ka�dy jednakowo odmierzany wschodami i zachodami s�o�ca, gdy tymczasem legion Dziesi�ty wznosi� po�r�d dziczy barbarzy�skiego kraju kolejne cywilizowane osady. Le��c� nad brzegiem morza Walencj� ob�o�ono wapieniem i drewnem, pomalowano i odmieniono prawie nie do poznania. Zbudowano drogi, aby po��czy� kraj, a przez rzeki przerzucono mosty, kt�re da�y osadnikom dost�p do dzikich wzg�rz i zielonych dolin. W tych pierwszych latach Juliusz pracowa� z en- 14 Imperator tuzjastyczn� energi�, zm�czeniem usi�uj�c zabi� w sobie wspomnienia. Ale Kornelia i tak do niego przychodzi�a nocami; wyskakiwa� wtedy z mokrego od potu ��ka i jecha� na posterunki stra�y, po czym wy�ania� si� z ciemno�ci jak duch, a� Dziesi�ty zrobi� si� tak samo zm�czony i nerwowy jak on. Pewnego dnia jego budowniczowie dr�g odkryli dwa z�o�a z�ota, bogate jak �adne im znane. ��ty metal mia� sw�j powab i kiedy Juliusz zobaczy� pierwsze wydobyte grudki, rozsypane na materii przykrywaj�cej jego st�, popatrzy� na nie z nienawi�ci�. Wiedzia�, co oznaczaj�. Przyby� do Hiszpanii z niczym, ale ziemia ods�oni�a przed nim swoje tajemnice i wraz z bogactwem przysz�a t�sknota za Wiecznym Miastem i za �yciem, o kt�rym powoli zapomina�. Westchn�� ci�ko. Hiszpania okaza�a si� takim skarbcem, �e mo�e by� trudno j� opu�ci�, lecz czu�, �e nie powinien si� w niej zatraci� ani zasiedzie�. �ycie jest zbyt cenne i kr�tkie, by je marnowa� na kra�cach �wiata. W pomieszczeniu by�o ciep�o od nat�oku ludzkich cia�. Na niskich sto�ach, przyci�ni�te o�owianymi ci�arkami, le�a�y mapy nowych kopalni. Mi�dzy Reniuszem a Brutusem toczy� si� jaki� sp�r. Domicjusz co chwila z czego� rechota�. Tylko olbrzym Cyron milcza�. Ale wszyscy czekali, by Juliusz do nich do��czy�. To byli dobrzy �o�nierze. Ka�dy z nich stawa� u jego boku przeciwko wrogom i trwa� przy nim podczas jego smutku i �a�oby; nieraz Juliusz wyobra�a� sobie, jak przemierza z nimi ca�y �wiat. To byli �o�nierze, kt�rzy zas�ugiwali na lepszy los, ni� da� o sobie zapomnie� na obrze�ach imperium. Juliusz nie m�g� znie�� wsp�czucia w ich oczach. Wiedzia�, �e zas�uguje jedynie na pogard� za przyprowadzenie ich w takie miejsce i za to, �e zajmuje si� tak b�ahymi sprawami. Gdyby �y�a Kornelia, zabra�by j� z sob� do Hiszpanii i z dala od intryg Rzymu zacz�liby wszystko od nowa. Pochyli� g�ow�, czuj�c na twarzy mocniejszy powiew wieczornego wiatru. Kornelia... to by�a stara rana i bywa�y dni, kiedy o niej nie my�la�. Potem wina wyp�ywa�a na powierzchni� i sny stawa�y si� koszmarne, niby kara za to, czego nie dopilnowa� i w czym uchybi�. -Juliuszu? Przy drzwiach czeka �o�nierz - powiedzia� Brutus, dotykaj�c ramienia przyjaciela. Rozdzia� I 15 Juliusz kiwn�� g�ow� i odwr�ci� si�, aby poszuka� w�r�d swoich mniej opatrzonej twarzy. Legionista rozgl�da� si� nerwowo po zarzuconych mapami sto�ach i dzbanach wina, najwyra�niej onie�mielony. - No wi�c - zach�ci� go Juliusz. �o�nierz spojrza� w oczy wodza. Twarde zaostrzone rysy twarzy nie wyra�a�y uprzejmo�ci i m�ody cz�owiek lekko si� zaj�kn��. - Przy bramie stoi m�ody Celt, wodzu. Powiada, �e jest tym, kt�rego szukamy. Rozmowy umilk�y i �o�nierz wola�by by� gdziekolwiek, byleby nie pod badawczym wzrokiem tych ludzi. - Jest bez broni? - Tak, panie. - Wi�c przyprowad� go do mnie. Chc� sam porozmawia� z cz�owiekiem, kt�ry przysporzy� mi tak wiele k�opotu. Juliusz czeka� u szczytu schod�w, a� przyprowadzono tubylca. Z przykr�tkiego ubrania wystawa�y patykowate golenie, a twarz nie nabra�a jeszcze m�skich rys�w, chocia� w ko�cistej szcz�ce nie by�o nic z mi�kko�ci. Kiedy oczy obu si� spotka�y, ch�opak zawaha� si� i potkn�� na ostatnim schodku. - Jak masz na imi�, ch�opcze? - Adan - pad�a cicha odpowied�. - Czy�by� to ty zabi� mojego dow�dc�? - spyta� Juliusz, u�miechaj�c si� szyderczo. M�ody cz�owiek zblad�, potem skin�� g�ow�, nie wiadomo, bardziej wyl�kniony czy zrezygnowany. Twarze wszystkich obr�ci�y si� ku niemu i na my�l, �e b�dzie musia� wej�� pomi�dzy nich, chyba opu�ci�a go odwaga. Zatrzyma� si� na progu, ale stra�nik pchn�� go krok dalej. Juliusz, .nagle ogarni�ty z�o�ci�, warkn�� do legionisty: - Czekaj na dole. Adan nie pochyli� g�owy pod wrogimi spojrzeniami Rzymian, cho� nie pami�ta�, by kiedykolwiek by� a� tak przera�ony. Na szcz�k zamykanych za legionist� drzwi drgn�� mimo woli i przekl�� w duchu w�asn� nerwowo��. Rzymski w�dz usiad� naprzeciw niego, a nim zaw�adn�� t�py strach. Czy powinien trzyma� r�ce wzd�u� bok�w? Ca�kiem nagle wyda�y si� niezr�czne. Mo�e za�o- 16 Imperator �y� je na piersiach albo sple�� za plecami? Jak d�ugo b�dzie trwa�a ta bolesna cisza? Jak d�ugo b�d� si� w niego wpatrywa�? Prze�kn�� z trudem. Nie, nie poka�e po sobie strachu. - Odpowiedzia�e�, jak masz na imi�. Zatem rozumiesz mnie, czy tak? - spyta� Juliusz. - Rozumiem - odrzek�. Przynajmniej g�os mu nie dr�a�. Rozprostowa� troch� ramiona i spojrza� na innych m�czyzn, prawie kurcz�c si� pod nag� wrogo�ci� wielkiego jak nied�wied� jednor�kiego cz�owieka, kt�ry zdawa� si� wprost powarkiwa� z gniewu. - Przyzna�e� si� stra�om, �e jeste� tym, kt�rego szukamy, tym, kt�ry zabi� �o�nierza - powiedzia� Juliusz. Adan skierowa� na niego wzrok. - To prawda. Zabi�em go - odpowiedzia� szybko. - I torturowa�e� - doda� Juliusz. Adan zn�w prze�kn�� �lin�. Wyobra�a� sobie t� scen�, kiedy przemierza� ciemne dziedzi�ce twierdzy, got�w rzuci� wyzwanie cho�by ca�emu �wiatu. A oto, wbrew w�asnym intencjom, teraz spowiada si� przed tym cz�owiekiem jak przed ojcem. Jeszcze tylko powinien szura� nogami ze wstydu. - Usi�owa� zgwa�ci� moj� matk�. Zawlok�em go do lasu. Pr�bowa�a mnie powstrzyma�, ale jej nie s�ucha�em - wyrzuci� z siebie zduszonym g�osem, staraj�c si� powtarza� wcze�niej prze�wiczone s�owa. Kto� w pomieszczeniu cicho zakl��, ale Adan nie odrywa� wzroku od wodza. Czu� mroczn� ulg�. �e przyszed�. �e powiedzia�. Teraz go zabij�, ale rodzic�w uwolni�. My�l o matce by�a b��dem. �zy nie wiadomo sk�d nap�yn�y mu do oczu i aby si� nie rozp�aka�, zamruga� gwa�townie. Ona chcia�aby, by by� silny wobec tych ludzi. Juliusz go obserwowa�. M�odzieniec wyra�nie si� trz�s�, i mia� pow�d. Wystarczy, �e wyda kr�tki rozkaz, a wyprowadz� go na dziedziniec i strac� na oczach zgromadzonych szereg�w. To by�by koniec historii, ale pami�� powstrzyma�a jego d�o�. - Dlaczego przychodzisz tu z w�asnej woli, Adanie? - Moj� rodzin� wywleczono z domu na przes�uchanie, wodzu. Oni s� niewinni. To mnie poszukujesz. - My�lisz, �e twoja �mier� ich ocali? Rozdzia� I 17 Adan si� zawaha�. Jak mia� wyja�ni�, �e jedynie ta zwodnicza nadzieja przywiod�a go tutaj? - Nie zrobili nic z�ego. Juliusz podrapa� si� po czole. - By�em m�odszy od ciebie, Adanie, kiedy stan��em przed obliczem pewnego Rzymianina, przed Korneliuszem Sull�. Ten cz�owiek zamordowa� mojego wuja i zniszczy� wszystko, co mia�em cennego na �wiecie. Powiedzia�, �e mog� odej�� wolno, je�eli rozwiod� si� z �on� i okryj� ha�b� j� i jej ojca. By� z�o�liwy i uwielbia� poni�a� innych. Rzymski w�dz spogl�da� przez chwil� w otch�a� niewyobra�alnie odleg�ej przesz�o�ci i Adan poczu� na czole krople potu. Dlaczego ten cz�owiek z nim rozmawia? Ju� si� przyzna� do winy; to wszystko. Mimo strachu poczu� si� zaciekawiony. Wydawa�o si�, �e Rzymianie maj� jedn� twarz. Us�ysze�, �e wsp�zawodnicz� mi�dzy sob� i �e jeden drugiemu m...
apolloorfeusz