Christina Hollis
Uroki Toskanii
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Kira stała w cieniu wiekowych sosen otaczających posiadłość Bella Terra i spoglądała
na przeciwległe trawiaste zbocze toskańskiej doliny. Wypatrywała, kiedy na drodze
pojawi się biały obłok kurzu wzbity przez samochód - zapowiedź nieodwołalnej zmiany
jej spokojnego życia w tym uroczym skrawku raju.
Tereny sąsiadujące z jej domkiem wystawiono na sprzedaż, a chęć ich kupna wyraził
miliarder signor Stefano Albani - „najwspanialszy mężczyzna na świecie", jak wyraziła
się o nim agentka od nieruchomości.
Lecz na Kirze to entuzjastyczne określenie nie zrobiło wrażenia. Przeniosła się do
Włoch w poszukiwaniu samotności, a to, co słyszała o tym sławnym uwodzicielu, nie
poprawiło jej niepochlebnej opinii o mężczyznach. Miał przybyć wczesnym popołudniem,
aby obejrzeć rezydencję i całą posiadłość Bella Terra, lecz jeszcze się nie zjawił.
Agentka, która przyjechała go oprowadzić, zaczynała się obawiać, że spóźni się na spotkanie
z następnym klientem. W końcu Kira zaofiarowała się, że ją zastąpi - w gruncie
rzeczy po to, by się jej pozbyć i zostać sama, co zawsze lubiła najbardziej. Miała nadzieję,
że signor Albani zrezygnował i w ogóle nie przyjedzie. Poza tym podziwianie pięknego
widoku doliny Bella Terra nie było najgorszym sposobem spędzenia popołudnia.
Palące słońce zniżyło się ku zalesionemu skrajowi doliny i Kira pomyślała z ulgą,
że Stefano Albani zapewne dziś już się nie pojawi. Im mniej ludzi odwiedzi posiadłość,
tym później zostanie ona sprzedana. Nie zmartwiłaby się, gdyby Bella Terra na zawsze
pozostała pusta.
Jej mały domek stał w pewnej odległości od olbrzymiej starej rezydencji, którą do
niedawna zamieszkiwał sir Ivan, ostatni właściciel. On również żywił upodobanie do samotnego
życia. Odkąd Kira przed dwoma laty kupiła La Ritiratę, codziennie machali do
siebie na powitanie poprzez szerokość doliny, a poza tym zajmowała się jego ogrodem,
lecz do tego ograniczały się ich kontakty. Mimo to po śmierci sir Ivana, o dziwo, brakowało
jej tego starego człowieka, z którym zamieniła tak niewiele słów. Myślała z obawą,
że nowy właściciel z pewnością nie okaże się równie spokojnym i niekłopotliwym sąsiadem.
T L R
Może przyszłość nie wydawałaby jej się taka niepokojąca, gdyby miała z kim podzielić
się swoimi obawami. Poprzedniego dnia otrzymała wprawdzie list z Anglii, jednak
nie zdobyła się jeszcze na otwarcie go, lękając się emocjonalnego szantażu, jaki zapewne
zawierał.
Z wysiłkiem oderwała się od tych ponurych rozmyślań i poszła na spacer przez
kwietną łąkę ocienioną drzewami kasztanowymi. Na niebie zaczynały się zbierać burzowe
chmury. Wkrótce ulewa zmieni wąską drogę w błotne trzęsawisko. Kira pomyślała z
zadowoleniem, że nawet jeśli signor Albani jedzie do Bella Terra, będzie musiał zawrócić,
a jej ustronie jeszcze przez jakiś czas pozostanie ciche i spokojne.
Nagle zorientowała się, że wokoło zapadła cisza. Ptaki zamilkły w niemym oczekiwaniu
na coś, co się za chwilę wydarzy. Kira poczuła pod stopami narastającą wibrację,
jak podczas trzęsienia ziemi. Obok niej przemknęła sarna. Kira rozejrzała się w poszukiwaniu
jakiegoś schronienia. Odruchowo skierowała się ku pobliskim drzewom, które
teraz gięły się i kołysały niczym wzburzone zielone morze. To nie trzęsienie ziemi,
lecz coś jeszcze gorszego. Na łące lądował helikopter, burząc sielski spokój doliny.
- Przez parę godzin będę poza zasięgiem - rzucił Stefano Albani do mikrofonu zestawu
głośnomówiącego. - Zająłem się znowu tym projektem mediolańskim, a jeśli zadzwonią
ludzie od Murraya, powiedz, że zrezygnowałem ze sprzedaży wiązanej wydawnictwa,
chyba że zaproponują cenę, która naprawdę mnie przekona.
Zamknął komórkę i skupił się na pilotowaniu ...
akinorew12