FELIKS KONECZNY - CYWILIZACJA BIZANTYJSKA-.doc

(1501 KB) Pobierz
I

I

WSCHÓD STAROŻYTNY

 

Geneza cywilizacji bizantyńskiej należy do szeregu najdonioślejszych spraw powszechno-dziejowych, tym bardziej, że łączy się ściśle z problemem „wzrostu i upadku Rzymu". Rodowód jej długi, dłuższy, niż jakiejkolwiek, innej cywilizacji. Trzeba się nieraz cofnąć aż do staroegipskiej, również do staroperskiej, rozpatrywać się w hellenistycznej i syryjskiej, zapoznać się z rzymską i następnie łacińską. Cywilizacja bizantyńska nie była bowiem i nie jest tworem jednolitym, lecz zrostem historycznym z długich wieków i od licznych ludów rozmaitych krajów w trzech częściach świata.

Skłonność do emanatyzmu, zaznaczająca się w Cerkwi aż do naszych dni (Mereżkowski, Bierdiajew) wywodzi się ze starożytnego Wschodu. Stamtąd też, od Babilonu i Egiptu spłynęła Idea uniwersalizmu państwowego na późne cesarstwo rzymskie i na bizantyńskie. Wybitnie zaś bizantyński ideał jednostajności i odczuwanie jej tak silne, iż z przekonania używa się przemocy, byle zaprowadzić jednostajność, pochodzi ze starożytnego Iranu. Musimy przeto aż tam zanurzać się w przeszłość, żeby dotrzeć do korzeni bizantynizmu.

Mylnym natomiast jest pogląd, chociaż powszechnie przyjęty, jakoby bizantynizm zrodził się dopiero po upadku cywilizacji rzymskiej i jakoby stanowił jedną z dwóch gałęzi wyrosłych na ruinach cywilizacji „klasycznej”, równolegle do cywilizacji łacińskiej. Jeszcze cięższym błędem jest doszukiwanie się w bizantynizmie jakiegoś ciągu dalszego hellenizmu. Nie z hellenizmu powstał, lecz z hellenistyczności; ta zaś, nie helleńskim jest płodem, lecz azjatyckim. Niechaj nas nie myli wspólna szata językowa.

Trzeba nam tedy zastanowić się i nad hellenizmem i nad hellenistycznością ze stanowiska nauki o cywilizacji. Prosta zaś chronologia toku dziejowego wskazuje, że Rzym kształcił się nie na hellenizmie, lecz na hellenistyczności. Skoro jednak ostatnie wieki dziejów rzymskich mają tyle wspólnego z Orientem, trzeba zbadać, jak to narosło na starożytnym Rzymie „właściwym", z czasów przed horacjuszowskim „magnum delirium". Porównując, zestawiając, czyż można uniknąć przy tym nieśmiertelnego tematu: „Grecja a Rzym"? Zagadnienie to, roztrząsano z nowego punktu obserwacyjnego, przedstawi się też odmiennie.

Łączą się i splatają dziwnie te wszystkie zagadnienia, a jak zobaczymy, tworzą jedną całość naukową. Nauka o cywilizacji niesie z sobą nowy widok historii powszechnej.

Ażeby zrozumieć najbardziej zasadnicze momenty dziejowe, wypadało nieraz sięgnąć w głąb, aż do pojęć o stosunku świata przyrodzonego do nadprzyrodzonego. Nie tylko w dziejach starożytnych, lecz w całej historii powszechnej stoją naprzeciw siebie emanatyzm i kreatyzm. Świat klasyczny wyznawał kreatyzm, Wschód (prócz Żydów) był emanatyczny. W obu systemach może się mieścić współzawodnictwo bogów lokalnych i plemiennych, tudzież ich hierarchia, wieczysta lub czasowa, niezmienna lub warunkowa.

Rozmaicie też bywa ujmowany stosunek człowieka do Boga. W cywilizacji np. bramińskiej wyjątkowe tylko jednostki mogą myśleć o stosunku bezpośrednim do najwyższego pierwiastka boskości do brahmy. Ogół wcale brahmy nie zna; nie ma jego świątyń, ni kultu, ni kapłanów. Ogół oddaje tylko cześć mnóstwu bożków, nie troszcząc się zgoła o wzajemny ich stosunek. Mitologia bywa ściśle hierarchiczna przy kreatyzmie, chaotyczna zaś przy emanatyzmie.

Człowiek pragnie zbliżyć się do Boga, a rzadko śmie przypuścić, iżby mógł to czynić bezpośrednio. Olbrzymia większość rodzaju ludzkiego mniema, że człowiek w ogóle nie zdoła zdobyć się na to (ani nawet w modlitwie), w swym stanie zwykłym; że trzeba do tego wprawić się w stan wyjątkowy, nadzwyczajny. Sądzą tedy, że człowiek normalny nie ma dostępu do Boga, że da się to osiągnąć tylko anormalnością (derwisze tańczący, korybanci, kaleczenie się itp.). Na stopniu wyższym przejawia się to w zapatrywaniu, jakoby zbliżanie się do Boga było możliwe tylko przy nadzwyczajnych, wymyślnych umartwieniach ciała, dochodzących aż do anormalności, jak to przeszło ze starożytnego Egiptu do wschodniego chrześcijaństwa. (U Hellenów wymagania tego rodzaju były rzadkie, u Rzymian nie

trafiały się nigdy). Dopiero katolicyzm dopuszcza człowieka najzupełniej normalnego przed oblicze Boga bezpośrednio. W katolicyzmie uznaje się to po prostu stosunkiem osobistym (co wywołuje zgrozę oburzenia u Chińczyków).

Większość ludów i to olbrzymia, uznaje tylko gromadny stosunek do Boga, wykluczając jednostkę bezpośrednio, nakładając na nią pośrednictwo gromady której dana jednostka jest członkiem (np. Żyd modli się jako żyd, a nie indywidualnie). Przechodzą te zapatrywania w życie prywatne i publiczne wytwarzając gromadność lub personalność w psychice ludów.

Przekonania, zapatrywania, mniemania są pierwszorzędnymi faktami historycznymi, albowiem abstrakty kierują historią.

W poglądach na istotę najwyższej władzy państwowej znać wpływy religijne, a więc poglądy te mieszczą się u samej podstawy intelektu, w pojęciach o stosunku świata przyrodzonego do nadprzyrodzonego.

Idea państwa uniwersalnego w starożytnym Oriencie miała tradycje babilońskie. Jak wszędzie, podobnież i tam pojęcie wartości łączyło się długo wyłącznie z siłą fizyczną, z czego wyrabiał się ideał zdobywczości, zaborczości. Źródłem siły i dawcą jej jest bóg lokalny. Ci bogowie walczą ciągle ze sobą o swe ludy; bóg albo jest zwycięzcą, albo pokazuje się, że nie jest prawdziwym bogiem. Opanowują świat szczęśliwi wyznawcy najwyższego, najsilniejszego ze współzawodniczących bogów. W miarę jak władca dokonuje coraz większych zaborów, zbliża się tym samym do doskonałości swego np. Marduka i staje się sam jakby bogiem. Władcy Babilonu tytułują się bogami (budują sobie nawet świątynie), natenczas dopiero, gdy stają się „królami czterech stron świata”. Potem atoli „dokonało się wysubtelnienie pojęć religijnych takie, iż między bogami a ludźmi stwarza się niezgłębioną przepaść" i wtedy poprzestawano na symbolice. W hymnach pochwalnych doby Hammurabiego zestawia się tylko królów z bogami, wcale za bogów ich nie mając1). W każdym razie Babilończyk może się zbliżyć do swego boga, lecz nie jest mu nigdy emanatycznie współistotnym. Władcę Babilonu ubóstwia się a posteriori, co nie jest emanatyzmem.

Inaczej w Egipcie. Tam „od samego początku aż do najpóźniejszych czasów uchodził król za inkarnację bóstwa"2). Przewcielanie stanowi zaś konsekwencję z doktryny emanatyzmu, wyznawanej w Egipcie i w Indiach. Gdzie jej kolebka — nie wiadomo; mogła zaś była powstać niezależnie tu i tam. Hinduska znana nam jest dokładnie (z karmą i nirwaną); z egipskiej dochowało się niewiele więcej, jak wcielenie bycze Apisa.

Emanatyzm przyjmuje, jako całe uniwersum na początku spoczęło w istocie przedwiecznej (brahma) i z niej stopniowo wyłania się częściami przez emanację. Cokolwiek istnieje, pozostaje w związku z jakąś emanacją. Im dalej od centrum Istoty Przedwiecznej dokonuje się emanacja, tym mniej doskonałości w jej tworach.

Wszyscy bogowie pochodzą z emanacji praistoty i królowie również, a przynajmniej są potomkami któregoś z bóstw. Król jest a priori wcieleniem boga3).

Wiara w reinkarnację nie odrzuca z góry najeźdźcy. Wolno bogu wcielenie swe przenieść na kogoś innego, choćby na obcego. Widocznie bóg wysiedla się z dotychczasowego inkarnanta , skoro pozwala go pobić. W taki sposób mieszał się emanatyzm z pojęciem niższym o współzawodnictwie bogów.

Polityczno-społeczne wyniki emanatyzmu (a priori) i deifikacji (a posteriori) są jednakowe: głowie państwa należy się jednakowo cześć boska wraz ze wszystkimi tego konsekwencjami.

Lud wierzący w emanatyzm nie może mieć nad sobą rządu innego, jak absolutny. Uzna władcą tego tylko, w kim dopatruje się emanacji bóstwa, inkarnacji. Taki jest deifikowany i od chwili wstąpienia na tron staje się nieograniczonymi panem kraju, wszystkich i wszystkiego, jako Bóg na ziemi, jako wcielenie bóstwa. To osobiste prawo monarchy, jego prawo wszechwłasności staje się punktem wyjścia dla wszelkiego prawa.

 

1) J 3, 7-9; 2) Pb 4. 3) Hinduscy radżowie dotychczas

Gdzie jednostka nie czuje się niczym sama przez się a wszelka wartość pochodzi z przynależności gromadnej, tam powstaje dążność, żeby cechy tej gromadności utrwalić i szerzyć przymusowo. Nie pojmuje się jedności bez jednostajności. Ponieważ zaś nie ma jednostajności bez przymusu, głowę państwa wyposaża się we władzę nieograniczoną. W rozwiniętej państwowości Egiptu wytworzył się etatyzm, fiskalizm i biurokracja. Słabsze zawiązki tych trzech cech dostrzega się wszędzie, gdziekolwiek uważa się władcę za emanację bóstwa. Obok tego obowiązywało w Egipcie i w Azji Mniejszej przypisywanie oraczy do ziemi, w Egipcie nadto ogólna kastowość.

Trzonem historycznym Egiptu jest dążenie do uniwersalizmu. Czy rozumiano go tam tylko fizycznie, politycznie, czy także duchowo, czy polityczny miał stanowić wstęp do uniwersalizmu wyższego, duchowego — nie wiadomo. Za mało posiadamy danych do kwestii ujętej w ten sposób. Uniwersalizm nie stanowi atoli historycznej specjalności samych tylko faraonów.

Bądź co bądź, od Chin aż po Ultima Thule upatrywało się od prawieków w uniwersalizmie ustrój wyższego rzędu, wydoskonalenie życia zbiorowego, słowem: ideał polityczny lub społeczny, często jedno z drugim łącząc. Uniwersalizm stanowi rdzenny motyw całej historii powszechnej. Lecz są rozmaite metody uniwersalizmu, rozmaite pojmowanie go i stosowanie, zależnie od cywilizacji. Spotkamy się też z tym problemem nieraz w tematach niniejszej książki.

Kolebką uniwersalizmu zdobywczego jest Egipt. Już w XIV wieku przed Chr. za Raueza Sezostrisa (1392-1328) granice panowania faraonów dosięgały Eufratu. Od zdobywców przechodził ten ideał na podbitych, którzy następnie sami stawali się zwycięskimi najeźdźcami. Babilończycy i Asyryjczycy przeszli egipską szkołę z wynikiem wielce pomyślnym. Za asyryjskiego Siglet Pilezara II (745-727) cała Azja Mała liczyła się do Asyrii; a pod Assarhaddonem (681-668) Egipt stał się prowincją asyryjską. Następnie dziedzictwo ideału państwa uniwersalnego przeszło do Persów, a w roku 525, twórca tego ideału, Egipt, znalazł się w perskiej niewoli.

Do despocji politycznej przyłączył się był w Egipcie już przed wiekami despotyzm ekonomiczny. Faraon był panem ziemi i wszystkiego, co ziemia daje i w sobie kryje4). Wieśniacy byli formalnie wieczystymi dzierżawcami w dobrach królów, świątyń, wielmożów; faktycznie przywiązani do gleby, z której nie wolno było odejść ani im, ani potomnym5). Rzemiosło było jakby „upaństwowione"; rzemieślnicy pracowali po większej części w warsztatach, stanowiących własność faraonów, a przy tym był Egipt „klasycznym krajem monopolów”6).

Jeszcze w dawniejszych wiekach wprowadzono monopol zboża, bo rolnicy mogli byli sprzedawać je tylko państwu i to za cenę przez rząd oznaczoną. Wielkie kopalnie stanowiły własność państwa. Nadto był monopol soli i niektórych rzemiosł. Cały lud był faktycznie niewolnikiem roli lub rzemiosł7).

Etatyzm wymaga licznej biurokracji. Ludność pozostawała pod bezustanną kontrolą urzędników. W Egipcie jest kolebka biurokracji. Była zorganizowana wszechstronnie i jak najściślej ujęta hierarchicznie w szczeble. Rządy zorganizowane były wydziałowo, przy czym dział finansowy celował niedoścignioną nigdzie indziej ścisłością i sprawnością.

Popsuło się to pod panowaniem perskim w systemie satrapji; na miejsce ścisłości, choćby najsurowszej względem ludności, wstępowała samowola satrapów zdwajana i potrajana w wymaganiach przez samowolę ich urzędników.

Co gorsza, Egipcjanie doznawali od Persów ucisku religijnego. Drugi z rzędu władca perski, syn i następca Cyrusa, Kambyzes (529-522), zdobywszy Egipt, nie tylko splamił się mnóstwem okrucieństw, lecz, co gorsze, poniewierał religię Egipcjan i dopuszczał się wiadomych profanacji8). Za, jego następcy , Dariusza (syna Histaspesa) wybuchło powstanie w Egipcie, które nie powiodło się, lecz przeszkodziło zamierzonej trzeciej wyprawie tego króla na Helladę (lata 490-485); mógł ją podjąć dopiero syn jego, Kserkses I w r. 480.

 

4) Ja 76; 5) Ja 33; 6) Ja 34; 7) Ja 76; 8) Ja 35.

 

Za następnego króla Artakserksesa (465-424), wybuchło drugie powstanie egipskie, z posiłkami od Ateńczyków, lecz je znów pokonano.

Trzecie za Dariusza II Notosa (424-405) uwieńczył wreszcie skutek pomyślny i Egipt odzyskał niepodległość, ale tylko na 60 lat, gdyż zdobyty był ponownie przez Artakserksesa III Ochosa (359-338). W 17 lat potem wkroczył do tego kraju Aleksander Wielki.

Persowie nie wyznawali ani emanacji, ani deifikacji. Ich dualizm religijny musiał orzec, czy religie ludów podbitych powstały za sprawą Ormuzda, czy Arymana. Deifikacja władcy nie mieściła się w ich systemie religijnym. Nie ma z tym nic do rzeczy fakt, że przyjęli od Babilonu przepych i ceremoniał dworski, ciężki i zawiły, od stroju poczynając aż do czołobitności z padaniem na twarz. Według wszelkiego prawdopodobieństwa Babilończycy oddawali w ten sposób hołd bóstwu, do którego wyżyn król się wzniósł i tak też rozumieli Grecy tę „proskynesis", bo oni ją wykonywali tylko przed ołtarzami bóstw. Dla Persów był to ukłon dworski. Przyjęli zaś ceremoniał babiloński, bo aż do Kseksesa zezwalali na fikcję niepodległości Babilonu, a królowie perscy brali corocznie jakby inwestyturę od Bel-Marduka. Później atoli zmieniło się to, a Babilończykom zakazano nawet posiadać broń9). Co więcej, Persowie zaczęli prześladować religie podległych sobie ludów. Uznano je widocznie za przejawy Arymana. Czy nie wówczas schronił się Amon w Apisa, a syryjskie bogi w święte kamienie (meteoryty)? skoro królowie perscy wzgardzili deifikacją, nie mogli być uznani za prawych władców ani w Egipcie, ani nigdzie w Azji Mniejszej. Deifikacja monarchy stanowiła tam „konieczność państwową"; inaczej władza traciła legalność, a zatem poddani mieli prawo skorzystać z każdej sposobności, by przejść z powrotem pod panowanie wcieleń swoich bogów. Takim sposobem całe państwo perskie gotowe było do buntu, byle ująć sprawę z punktu religijnego. Wiedziano o tym oczywiście na dworze macedońskim.

Sięgając głębiej w istotę rzeczy, widzi się, jako mamy tu do czynienia z różnymi metodami ujmowania stosunku świata przyrodzonego do nadprzyrodzonego. Znamy tych metod trzy i wszystkie mieściły się w uniwersalnym państwie perskim, mianowicie: współzawodnictwo bogów, emanatyzm i wiara w akty stwarzania. Irański dualizm stanowił najwyższy możliwy szczebel doktryny współzawodnictwa i stanął na pograniczu politeizmu i monoteizmu. W państwie perskim natomiast bardziej rozpowszechnione były emanatyzm i deifikacja monarchy, lecz religii perskiej to nie tknęło.

Persja etnograficzna, to tylko prowincja Persis, z wybrzeżem północnej części zatoki perskiej, a lud perski składał się z dziesięciu plemion. Niknęło to liczbowo pośród ludności olbrzymiego państwa. Zdumiewał się Grek, jak tyle ludów i to tak rozmaitych, może stanowić jedno państwo; ale też wiedział, że panowanie oparte tam zawsze było i jest na samym mieczu i że wszystko zależało od stanu armii.

Królowie perscy nie dbali o to, by pochodzić od bogów; toteż nigdzie nie byli uważani za władców prawych. Nigdy nie sprzeniewierzyli się irańskiemu dualizmowi. Pragnęli natomiast uczynić swą religię uniwersalną, a nie umieli tego robić inaczej, jak tylko przymusem; prześladowali więc wszędzie religie krajowe i dlatego stali się znienawidzeni.

Król perski nie był wcielonym bóstwem, lecz był narzędziem Ormuzda do walki z Arymanem i musiał być w tym celu wyposażony we wszelkie możliwe środki; inaczej nie mógłby spełnić należycie swych obowiązków. Był więc władcą absolutnym zupełnie tak samo, jak faraon egipski. Ażeby szerzyć panowanie Ormuzda na ziemi, musiał podobnie jak faraonowie zmierzać do opanowania czterech stron świata.

Ideał państwa uniwersalnego zdobywczego jest tedy pochodzenia orientalnego. Stamtąd też, „ex Oriente", pochodzi przesąd, jakoby państwo potężniało na zewnątrz tym bardziej, im większą władzę posiada głowa państwa na wewnątrz. Jeżeli monarchia ma być groźna sąsiadom, winien monarcha być przede wszystkim groźnym dla swych własnych poddanych. Taki tok myśli ustalił się przede wszystkim w Azji. W tym zgodne były cywilizacje syryjska (frygijska) i perska; egipska przejęła się tym nieco później.

Zgodność w pewnych punktach z cywilizacją egipską i syryjską doprowadziła światopogląd perski do pewnego kompromisu.

 

9) J II 5; Pb 9.

Władca nie pochodził wprawdzie od bóstwa, lecz jako wykonawca jego woli, jest jego zastępcą na ziemi, jest tym samym bóstwu bliskim; zasługami zaś swymi może się wznieść aż do szczebla, na którym staje się podobnym bóstwu.

Była to niejako deifikacja ex post, aposterioryczna. Ponieważ zaś żadnemu królowi nie brakło pochlebców, głoszących jego zasługi, choćby nie miał żadnych, więc po pewnym czasie rozumiało się samo przez się, że król perski ma być traktowany, jak gdyby był bogiem.

Gdyby nie prześladowania religijne, Persowie byliby mogli uczynić swe państwo trwale uniwersalnym. Nie doszło do tego, gdyż gardzili ludami podbitymi i dawali im odczuwać, że są podbite.

Samowładza królewska despotyczna, oparta jest na wojsku stałym. Do tego musi się dostosować administracja. Państwo perskie dzieliło się na obszerne okręgi, rządzone przez satrapów, zastępców króla, z władzą również nieograniczoną; byli to jakby książęta dzielnicowi, „którzy często prowadzili politykę samodzielną, a wrogą względem i inych satrapów"10). Wobec tego trudno ocenić, kto od kogo bardziej był zależny? Satrapowie od króla, czy król od ich dobrej woli?

Drugą słabą, stronę państwowości stanowiła jedność prawa w całym państwie, bez względu na wielką rozmaitość struktur społecznych u podwładnych ludów i ogromne różnice szczebli cywilizacyjnych. Obok prymitywnych koczowników obejmowało przecież państwo perskie takich Lidyjczyków i Chaldejczyków, posiadających dawne własne systemy prawne, nie mówiąc już o Egipcie; jednak wiadomo, że dopiero Aleksander Wielki przywracał tam znaczenie dawnym rodzimym prawom krajowym11). Pod perskim panowaniem nie było tedy nigdzie stosownego prawa; a prawo niestosowne jest absolutnie prawem złym. Ludność takim prawem obarczona wyczekuje sposobności, żeby je z siebie zrzucić.

Co za przeciwieństwa do pojęć greckich, gdzie każde znaczniejsze miasto było sobie państwem i mogło sobie układać własne prawo. Nie brakło przeciwieństw innych; wielożeństwo i eunuchowie przynajmniej w pałacach króla i wielmożów, utrzymujących całe haremy, a obok tego wschodnia odraza do nagiego ciała12). Mniejsza już o ubiór perski z szerokimi spodniami!

Struktura społeczna była u ludów osiadłych w Azji Mniejszej mniej więcej jednaka. Zawsze w Małej Azji byli latyfundyści, faktycznie właściciele, formalnie może tylko dzierżawcy wielkich terytoriów nadawanych przez władcę kraju. Byli panami ludności wieśniaczej, przypisanej do gleby13). Ku wschodowi państwa perskiego przeważała ludność koczownicza pasterska.

Nie mało właściwości egipskich i perskich spotykamy następnie w Bizancjum: despotyzm, fiskalizm, biurokrację. Dociekania nasze winny stwierdzić, czy mamy tu do czynienia z wytworzeniem się podobnych objawów w różnych krajach i czasach, a niezależnie od siebie, a zatem bez związku historycznego; czy też związek taki zachodzi poprzez wieki i odległe kraje i wypadnie uznać wpływy starożytnego Wschodu aż na cywilizację bizantyńską.

Sprawy Iranu mogą nas tu zajmować dopiero od połowy VI w., kiedy Cyrus (Kurusz, Korosz) Starszy pojmał i pobił zwierzchnika Persów, medyjskiego Astiagesa w r. 558. Zaczyna się państwo staroperskie, które miało trwać aż do roku 330. Panowanie perskich Achemenidów, szerzące się stopniowo nad całym Iranem, uwieńczone było w roku 538 zdobyciem Babilonu. Pomorskie osady greckiej Azji Mniejszej zmuszone były w r. 546 uznać zwierzchnictwo Persji i płacić daninę. Syn Cyrusa Kambizes (529-522) zdobył w r. 525 Egipt i został znienawidzonym, ponieważ okazywał wzgardę tamtejszym kultom religijnym. Po jego śmierci powstają zamieszki, z których królem wychodzi Dariusz, syn Histapsesa, także Achemenida (521-485). Temu Grecy małoazjatyccy musieli dostarczyć floty na wyprawę przeciw Scytom, w rezultacie której Tracja przeszła pod władzę Persów.

Tracja jest znacznie bliższa Azji niż Macedonii. Drobiazg to, lecz przy sposobności przypomina się, że Persowie, odziani w te szerokie spodnie, które wzbudzały niesmak u Hellenów, doznali w Tracji miłej niespodzianki, spotykając wieśniaka trackiego również w spodniach14).

10) Zh II 29. 11) J. 85. 12) Zh II 217. 13) J 404, „attaches au sol". 14) Pr 158;

Tracja chyli się ku Azji geograficznie, a przez Chersones tracki jest jej tym bliższa. Półwysep ten znany był od dawna kupcom greckim; opanowali go i obwarowali od północy, gdzie łączył się z lądem trackim, grubym murem, żeby powstrzymać najazdy trackich barbarzyńców.

Około połowy VI w. wytworzył się tam znaczniejszy ośrodek państwowy pod tyranią Ateńczyka Milcjadesa Starszego. Stąd przez Hellespont i następnie przez szersze wody Propontydy dotarł osadnik grecki dalej ku północy na tracki Bosfor (sama nazwa jest tracka), zbliżony do lądu azjatyckiego jeszcze bardziej, niż Chersones. Tam, z Europy do Azji tylko „ręką sięgnąć"! Przedmieście Konstantynopola, Skutari, leży w Azji, a w starożytności stał tam Kalchedon, miasto Bitynii15).

Na lądzie azjatyckim nie było atoli w tych stronach osad greckich bliżej, aż dopiero eolskie na wybrzeżu frygijskim, a droga morska była do morza Czarnego bez porównania łatwiejszą dla Greków małoazjatyckich, niż lądem.

Na południowym krańcu Bosforu trackiego stał „gród Byzasa", Byzantion. Kto to jest? Czy grecki kupiec, eksplorator i z konieczności wojownik w jednej osobie? Czy może Fenicjanin, Punijczyk, Kartagińczyk? Nad afrykańską bowiem Małą Syrtą stało też „Byzancjum", osada znaczniejsza pośród otoczenia libijskiego. Może Byzas (ten sam, czy imiennik) odkrył dla Fenicjan, czy dla Punijczyków Bosfor tracki? Nie łatwo zaś przypuścić, żeby to był jakiś książę plemienny nadbosforańskich Traków.

Gród ten znikł jednak z czasem, aż w r 667 docenili handlowe położenie tego miejsca kupcy doryccy z Megary. Przybywało potem osadników z innych stron, z Koryntu, z Teb beockich, wreszcie także z azjatyckiej Grecji, nawet aż z oddalonego Miletu. Ten wtórny gród Byzasa był już niewątpliwie grecki, a rozwijając się budził pożądliwość ościennych plemion trackich. Dawano sobie jednak z nimi radę.

Nie zdołano atoli oprzeć się Persom. Kiedy Dariusz (521-485) syn Histapsesa, ruszył na Scytów, zajął Byzantion zaraz w pierwszej wyprawie w 515 r. Kiedy za tegoż jeszcze Dariusza wybuchło powstanie greckie, najpierw w Milecie w r. 500, Byzantion przyłączyło się do niego. A gdy Persowie stłumili powstanie w bitwach lądowych i morskich (500-494), gdy Milet zburzono, a część jego mieszkańców przesiedlono nad ujście Tygrysu, Byzantion uległo losowi jeszcze cięższemu, bo Persowie rozproszyli całą jego ludność. Część założyła nową osadę, Mesembrię nad Morzem Czarnym; tam więc należałoby szukać dalszego ciągu prawdziwych Bizantyńców. Persowie zaś wystawili w Bizantionie fortecę, która stanowiła walną podporę ich ekspansji na europejską stronę.

Potem pomoc udzielona przez Ateny i Erytreę pobratymcom w Azji w powstaniu przeciw Persji, dała powód do wypraw Dariusza i jego syna Kserksesa, przeciw Helladzie, lecz te zakończyły się triumfem greckim pod Salaminą w 480 roku.

Tymczasem panowanie perskie nad Bosforem trwało przez 37 lat. Ponieważ nastało nowe zaludnienie, więc powstało nowe Bizancjum, już trzecie. Założone było przez Persów, lecz załoga ich stanowiła wkrótce drobną zaledwie część nowej ludności. Przybyli i wciąż przybywali nowi osadnicy kupieccy i powstawał etap handlu azjatyckiego, wysunięty najdalej na zachód. Przez lat 37 korzystali z ekspansji perskiej kupcy z całego państwa, ogromnego państwa perskiego, lecz najbardziej Grecy z Jonii małoazjatyckiej, związani coraz bardziej z nowym imperium po stronie europejskiej. Lecz Grecy bosforańscy mimo wszystko woleli nie należeć do państwa „królów", a gdy w dwa lata po Salaminie, w r. 478 odzyskali niezależność, przystąpili zaraz do związku ateńskiego.

Potem posyłali Ateńczycy posiłki powstańcom egipskim przeciw Artakserksesowi (465-424), którego rządy zmącone częstymi buntami, poczęły opierać się na wojskach najemnych. Za Dariusza II Nothosa (424-405) odzyskuje Egipt niepodległość, która trwała atoli zaledwie 60 lat. Bizantion zaś należy wtedy do helleńskich systemów politycznych. W wojnie peloponeskiej (431-404) bywało Bizancjum pod zwierzchnictwem już to Aten, już to Sparty. Od roku 405 (bitwa pod Ajgospotamoi) zaczyna się stanowcza hegemonia Sparty.

 

15) Za czasów rzymskich miasto Byzantion z okręgiem podlegało namiestnikowi Bitynii, Zk

 

 

Tego samego roku zmarł Dariusz Nothos, a z dwóch jego synów zasiadł na tronie starszy, Artakserkses Mnemon (405-359), zaś młodszy Cyrus (Kyrosz) zwany w historii Cyrusem Młodszym, miał powierzone sobie dowództwo w Azji Mniejszej. Ten dostarczał stamtąd pomocy Sparcie przeciw Atenom — za co otrzymał wzajemnie posiłki spartańskie, gdy począł spiskować przeciw bratu. Wtedy to Bizancjum przeszło do obozu spartańskiego i otrzymało ze Sparty w roku 403 nauarchę Klearcha na wodza. Ten atoli użył siły zbrojnej, żeby zrobić się w Bizancjum tyranem i o resztę się nie troszczył. Sami Spartanie wygnali go. Natenczas Klearch próbuje szczęścia, jako przedsiębiorca zaciężnych i przyjmuje służbę u Cyrusa Młodszego. Sprzyjało mu szczęście i w zwycięskim pochodzie przez Tarsos na Issos dotarł aż pod Kunaksę o 500 stadiów od Babilonu. Greccy żołnierze spisali się jak najlepiej, ale nie dopisały pułki Cyrusowe. Tę bitwę przegrał i nałożył głową, a dziesięć tysięcy greckich zaciężnych powróciło do domu, przebywszy szereg przygód i przeciwności („Katabasis"). Było to w roku 401.

Grecy już od dość dawna dostarczali zaciężnych a kondotierowie greccy pochodzili po większej części ze Sparty. Rzeczywistym wodzem wyprawy Cyrusa Młodszego był też kondotier16) Klearch. Przywódcy ci kształcili rzemiosło wojenne, a ta właśnie wyprawa była pierwszą wyprawą systematyczną17).

Za drugą uważać można wyprawę Agesilaosa spartańskiego przeciwko Persji w roku 399. Kiedy bowiem Persowie zaczęli wywierać srodze zemstę na miastach jońskich za udział w akcji Cyrusa Młodszego, Jończycy przyzwali zaciężnych spartańskich. Trzeci z rzędu ich wódz, Agesilaos, okazał się tak dzielnym i zdolnym, iż posunął się zwycięsko w głąb Azji. Ale silniejszym okazał się zawsze pełny skarb perski. Za perskie pieniądze prowadzono wojnę koryncką, która od bitwy pod Knidos (o której będzie jeszcze mowa niżej) doprowadziła do odnowienia hegemonii ateńskiej.

Żołnierka zaciężna stała się obok handlu drugimi głównym zajęciem zarobkowym Greków i miała nim pozostać aż do IV wieku po Chr.

Trudno przypuścić, żeby zaciężni Grecy pochodzili tylko z Hellady właściwej. Zważywszy rozmaite okoliczności należałoby raczej domyślać się, że takich właśnie było mniej, a więcej Greków, z wysp, z osad małoazjatyckich i z „barbarzyńskiej" północnej Grecji, od stron macedońskich, a może i trackich.

Niebawem właśnie Trakowie dojrzeli do zjednoczenia państwowego. Posiadali własną, rodzimą cywilizację, odrębną, co stwierdzają wprawdzie wszystkie źródła greckie, ale o rodzaju ich ustroju życia zbiorowego nie wiemy nic bliższego. Tyle wiemy, że posiadali ustrój rodowy i rozwinęli go w plemienny; ale tak samo bywało i bywa na całym świecie; nie ma społeczności, któraby nie przechodziła przez tę organizację. Trakowie jednak wznieśli się następnie na szczebel wyższy, do którego nie wszystkie społeczności dochodzą, bo plemiona łączyły się u nich w ludy. Źródła wymieniają ich cztery: Odrysowie nad rzeką Hebrosem (dzisiejsza Marica), Besserowie wzdłuż pasma gór Rhodope, a nad morzem Egejskim Bistonowie i Kikonowie; każdy lud pod swym „królem". W końcu dokonali w organizacji jeszcze większego postępu, przewyższając w tym Greków, bo podczas gdy każdy lud helleński, choćby najdrobniejszy, tworzył do końca odrębną całość polityczną, tam, około r. 380 dynasta, imieniem Kotys, zjednoczył walkami i układami całą Trację.

Ściśle mówiąc niezupełnie „całą", gdyż bez Bizancjum z okręgiem. Miasto to wycofuje się po pewnym czasie z wszelkiej łączności politycznej z Helladą, a oparłszy się w roku 364 Epamindasowi, nie należy od roku 365 do żadnej helleńskiej koalicji, do żadnego związku, zachowując wszelką niezależność, całkowitą we wszystkim i do wszystkiego, taką, jaką Grecy uważali za niepodległość kompletną — ci Grecy, którzy utknęli, niestety, na niższym szczeblu politycznym ustroju życia zbiorowego.

Obok, od zachodu nastała tymczasem nowa potęga — macedońska. Trakowie znali Macedończyków od dawna, znali z pola bitew, staczanych ze zmiennym szczęściem.

16) Anachronizm wyrazu, lecz rzecz ta sama. Przedsiębiorstwa werbunkowe żołnierskie znane są również w historii Azji, zwłaszcza Chin. Istnieją dotychczas kondotierowie chińscy. Żaden inny język europejski nie posiada wyrazu własnego na oznaczenie takiego przedsiębiorcy.

17) Zh II 27.

 

 

Okres Kotysa nie był pomyślnym dla Macedonii, lecz fortuna odmieniła się potem radykalnie. Wszystkie ludy trackie uległy podbojowi Filipa Macedońskiego. Bizancjum obroniło się jednak w roku 340 Filipowi i dopiero Aleksander Wielki stał się panem nad najbogatszym miastem Bosforu.

Obie te cywilizacje, ludowa tracka i kupiecka, najstarsza „Bizantyńska" były wybitnie ... defektowne. Trakowie nie mieli do przekazania potomnym niczego więcej, jak tylko pamięć o swej wybitnej zdolności do tworzenia większych zrzeszeń. Bizancjum nie należało zaś bynajmniej do tej cywilizacji, którą zwykło się mianować „helleńską", a która w rzeczywistości była attycka. Ludność złożona z przybyszów z rozmaitych stron Grecji europejskiej i azjatyckiej wyniosła z sobą rozmaite cywilizacje helleńskie, które, nie wydając bynajmniej syntezy, tworzyły mieszankę mechaniczną, obojętną na wszystko, co nie było handlem. Koryntyjczycy i ich potomni, potomkowie Megarejczyków, Tebańczyków, Miletyńczyków, zachowali w drugim Bizancjum, czy też w Mesembrii i następnie w trzecim Bizancjum jakieś złomki cywilizacji swoich dawnych gniazd; im bardziej one się różniły, im bardziej osadnicy różnych cywilizacji musieli stykać się ze sobą i być wzajemnie od siebie zależnymi (w handlu), tym bardziej musieli obojętnieć na różnice cywilizacyjne i nachylać się stopniowo coraz bardziej do stanu acywilizacyjnego, zachowując tylko kulturę materialną i zwyczaje handlowe. Nie tylko nie przeszczepiono do osady żadnej z metod ustroju życia zbiorowego, któregoś z miast macierzystych, nie tylko nowej metody nie wymyślono, ale obojętniało się na spraw wiele, na coraz więcej spraw i zagadnień, nie związanych bezpośrednio z kupiecką cechą osady. I tak bywało w ogóle w tych osadach greckich, które przyjmowały nowych współobywateli z rozmaitych stron Hellady. Nie można zaś zarzucić tendencji do cywilizacji osadom typu jednolitego; zwłaszcza celują wybitnym typem cywilizacyjnym osady ateńskie. Wśród różnolitego pochodzenia ludności Bizantionu, nie słychać atoli zgoła o osadnikach z Attyki.

Wszystkie te okoliczności wiodą do wniosku, jako Bizantion nie sprzyjało ani utrzymaniu jakiejkolwiek cywilizacji właściwej przodkom osadników, ani też nie posiadało warunków, żeby wytworzyć jakąś nową. Jakoż cywilizacja zwana bizantyńską, nie z tego miasta się wywodzi, ani z jego okolicy. Dzięki swemu położeniu geograficznemu i stanowisku handlowo-politycznemu, miało następnie posłużyć za stolicę cywilizacji, wytworzonej poza nim, a nazwane jego imieniem z powodu zbiegu okoliczności historycznych.

Wyżej od Tracji stała sąsiednia od zachodu Macedonia, wyżej pod względem tak umysłowym, jako też ekonomicznym, gdyż opierała się coraz bardziej o helleńską oświatę i więcej posiadała dostatków, nadających się kupcom greckim do handlu.

Czy atoli Macedonia była krajem greckim? Nie zaliczała się do Hellady i długo nie uczestniczyła w panhelleńskich igrzyskach. Ależ bo nawet nie ma „absolutnej pewności", czy Macedończycy byli pochodzenia greckiego i czy mowa ich była narzeczem języka greckiego? Sami Grecy rozmaicie oceniali stosunek języka do hellenizmu. Nie uważano za Hellenów Pamphylów, choć mówili językiem czystym; zawsze zaliczano ich do barbarzyńców. Nie rozstrzygał też szczebel kulturalny, skoro wliczano do Hellenów Greków cypryjskich, a także Eolów, nisko w kulturze stojących18).

Być może, że zaludnienie Macedonii było genezy rozmaitej; przypuszcza się też, że w rozmaitych stronach Macedonii ludność była pochodzenia rozmaitego, pelasgijskiego, trackiego, illyrskiego i frygijskiego, a zjednoczenie ich było wyłącznie państwowe, gdy zostali opanowani przez Makedonów, góralski lud nad górnym Haliakmonem. Być może, że tylko ci należeli do krwi greckiej, a następnie potomkowie ich szerzyli hellenizację.

Hegemonia tych Makedonów wytworzyła państwo macedońskie. Zaczęło się to już około r. 700, aż wzrost państwa został wstrzymany przez Persów za króla macedońskiego Amyntasa I (540-498), którego syn Aleksander I (498-454) musiał nawet dostarczyć posiłków Kserksesowi.

18) W II 326.

 

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin