Chwin Stefan - Hanemann.doc

(99 KB) Pobierz

Stefan Chwin – Hanemann

Stefan Chwin (pseud. Max Lars, ur. 11 kwietnia 1949 r. w Gdańsku), polski powieściopisarz, krytyk literacki, eseista, historyk literatury, grafik związany z Gdańskiem, doktor habilitowany, profesor nadzwyczajny Uniwersytetu Gdańskiego na Wydziale Filologicznym. Wykłada na Uniwersytecie Gdańskim. Swoje artykuły publikuje w czasopismach zagranicznych: niemieckich, szwedzkich, anglojęzycznych, a także w prasie polskiej. Jako naukowiec zajmuje się romantyzmem i romantycznymi inspiracjami w literaturze nowoczesnej (m. in. u Witolda Gombrowicza). W swoich powieściach często nawiązuje do myśli Fryderyka Nietzschego. Najsłynniejszą jego powieścią jest Hanemann (1995), przetłumaczona między innymi na język niemiecki i angielski oraz nagrodzona Paszportem Polityki. Książka opowiada o Wolnym Mieście Gdańsk opuszczanym tuż po wojnie przez dotychczasowych niemieckich mieszkańców i zajmowanym przez repatriantów ze Wschodu. Członek Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. W latach 1996-2003 juror Literackiej Nagrody Nike.

·  Krótka historia pewnego żartu (1991)

·  Literatura i zdrada (1993)

·  Hanemann (1995)

·  Romantyczna przestrzeń wyobraźni (1998)

·  Esther (1999)

·  Złoty pelikan (2003)

·  Kartki z dziennika (2004)

·  Żona prezydenta (2005)

·  Dolina Radości (2006)

·  Dziennik dla dorosłych (2008)

 

Hanemann (1995), powieść Stefana Chwina, uznana książką roku, opowieść o splątanych dziejach Gdańska w okresie Wolnego Miasta, podczas wojny i w czasach powojennych. Jej bohaterem jest Niemiec, reprezentant zanikającej warstwy dawnego gdańskiego mieszczaństwa, profesor anatomii, którego narzeczona Luiza ginie podczas katastrofy statku pasażerskiego w Glettkau-Jelitkowie. To właśnie jej śmierć sprawia, że profesor nie opuszcza swojego miasta, kiedy przechodzi ono w ręce polskiej administracji. To, że pozostaje, budzi zdumienie jego znajomych i służby bezpieczeństwa. Rozmawiającemu z nim oficerowi powiada: „to że mówię po polsku, jest takim samym przypadkiem, jak to, że mówię po niemiecku”. Odtąd Hanemann staje się zamknięty w sobie, żyje w cieniu wspomnień miasta, które kiedyś inaczej wyglądało. Wszystko wokół niego ulega zniszczeniu i zapomnieniu — jednym z wymownych przykładów odchodzenia dawnego świata jest niezwykłe pożegnanie Walmannów z ich domem, z rzeczami, które symbolizują solidność mieszczańską. Obcość bohatera potęguje się, nawiedzają go myśli samobójcze, zastanawia się nad przypadkami głośnych zamachów samobójczych Kleista i Witkacego.
 

Narracja:

Swoją opowieść snuje Chiwn z perspektywy narratora, wspominającego swoje dzieciństwo, Polaka zaciekawionego losami tajemniczego Niemca. Odtwarza on historię Hanemanna na podstawie rozmów, jakie przeprowadził z Franzem Zimenrmannem. On opowiada historię Hanemanna w swoim sztokholmskim mieszkaniu. Ta perspektywa narracji nadaje opowieści smaku swego rodzaju śledztwa, podczas którego narrator usiłuje dociec, jakie były motywy postępowania Hanemanna. Przy czym Chwin okazuje się mistrzem opisu, odnajdującym w drobnych detalach smak czasu i ślad emocji. Jest to opowieść o człowieku wrażliwym i delikatnym, wiernym i zarazem kruchym, powalonym nieszczęściem, a zarazem wytrwałym, który próbuje ocalić pamięć.

Problematyka:

1)     EGZYSTENCJALNA- powieść obrazuje kryzys egzystencji jednostki (zwłaszcza doświadczenie wydziedziczenia, obcości, przemijania) rozgrywający się na tle odtworzonych z pietyzmem realiów życia polsko-niemieckiej społeczności Gdańska z 2. Ćwierci XX wieku.

2)     POWIEŚĆ O MAŁEJ OJCZYŹNIE – Gdańsk (opisany bardzo szczegółowo) ukazany został jako miasto multietniczne, w którym łączą się krańcowo różne kultury – polska i niemiecka. W utworze widoczny jest podział na polskość i niemieckość. Od początku do rozdziału „Słowo” narrator i bohaterowie operują nazewnictwem niemieckim, od rozdziału „Słowo” pojawiają się już nazwy polskie. Jest Gdańsk - nie Danzig, Tczew - nie Dirschau, Wrzeszcz - nie Langfuhr, ulica Grottgera - nie Lessinstrasse, itd. Przy starym,  niemieckim nazewnictwie pozostaje jedynie Hanemann jako jeden z nielicznych łączących stare z nowym. Gdańsk to Heimat dla Hanemanna, tutaj bowiem są jego korzenie, ale staje się on także miejscem urodzenia narratora i innych dzieci przybyszy ze Wschodu. Rodzinne korzenie wprawdzie nie w nim się zaczynają, jednak młode pokolenie tutaj odnalazło swą tożsamość. Gdańsk staje się jego „małą ojczyzną”, domem. Młodzi stają się ludźmi stąd.

   Warto dodać, że w Gdańsku urodził się w 1949 roku Stefan Chwin. Jego rodzina przybyła tu, zaakceptowała inność i specyfikę miasta oraz nową przestrzeń i odzyskała spokój wewnętrzny.

 

S T R E S Z C Z E N I E:

Rozdział I – Czternasty sierpnia:

14 sierpnia o godz. 15:00 do Instytutu Anatomii, w którym pracował Hanemann i jego asystent Retz przywieziono zwłoki pewnej kobiety. Zatonęła ona na pokładzie małego, spacerowego statku o nazwie Stern, tego samego dnia o godzinie 9:00. Ponieważ z wraku statku wyłowiono także zwłoki przestępcy poszukiwanego przez policję, dlatego na rozkaz komisarza Wittenberga, Hanemann miał dokonać sekcji zwłok kobiety. Podejrzewano także, że wśród ofiar wypadku znaleziono kogoś, kto zginął jeszcze przed zatonięciem statku. Gdy ciało kobiety przywieziono do Instytutu Anatomii, Hanemann razem ze swoim asystentem oraz otaczającą stół grupą studentów rozwiązał worek, w którym były zwłoki. Okazało się, że należą one do Luizy Berger. Wprawiło go to w tak wielkie zaskoczenie, że kazał Retzowi kontynuować sekcję, a sam będąc w szoku opuścił budynek instytutu.

Rozdział II – Okno

Hanemann wrócił do domu i zaczął palić fotografie (czego później żałował). Na zdjęciach tych dało się zauważyć postać kobiety. Był w niej zakochany. Spotkał się z nią 3 dni temu, planowali wspólny wyjazd do Konigsbergu (Królewiec). Ona nalegała, by odłożyć to na później, bo jej matka nie najlepiej się czuła. Teraz wyrzucał sobie, że nie był wystarczająco stanowczy i nie doprowadził do wyjazdu od razu. Wciąż miał w pamięci ostatnie chwile z nią spędzone, pamiętał każdy szczegół, każdy gest. Wspominał jak stała przy oknie, rozczesywała włosy, jak zawsze nienagannie ubrana. Tamtego dnia była rozdrażniona. Kobietą ta była właśnie Luiza Berger.

Rozdział III - Wyrzucony

Parę dni później do Hanemanna przyjechała siostrzenica Anna. Piękna, wysoka kobieta. Chciała go pocieszyć i namówić do powrotu do instytutu. On jednak nie miał zamiaru tam wracać. Okazało się, że Luizę znaleziono na statku razem z jakimś mężczyzną. Podejrzewał, że coś ich łączyło. H. (od tej pory tym skrótem oznaczam imię Hanemanna J ) został wyrzucony z instytutu, ponieważ „nie potrafił trzymać języka za zębami”. Na urodzinach rektora Akademii Medycznej zachował się niestosownie do okoliczności. Poza tym Zimermann (z którym rozmawia narrator) stwierdza, że H. w tamtym czasie zadawał się z nieciekawym towarzystwem. Dowiadujemy się także, że Luiza zdradzała go już od dawna.

Rozdział IV – Rzeczy

Sprawa H. była szeroko komentowana na mieście. Rozgłos straciła w kontekście szykujących się do opuszczenia miasta Niemców. Cały Gdańsk opanowały wielkie przygotowania do wyjazdu. Mieszkańcy podzielili swój dobytek na ten, który mieli ze sobą zabrać oraz ten, który musiał zostać na zatracenie (choć niektórzy z nich wciąż mieli nadzieję, że jeszcze tam powrócą). Wszyscy pakowali się bardzo starannie, tak aby być gotowym na każdą ewentualność. I tak na przykład banknoty wszywali w kołnierze, a rulony chowali do lasek. Powoli żegnali się z miastem.

Rozdział V – Flanele, płótna, jedwab

Zaczęło się bombardowanie Gdańska. Jego mieszkańcy dokonali ostatnich przygotowań do odjazdu. Wallmanowie – sąsiedzi Hanemanna chcieli uciec Do Hanoweru, do ciotki Heidi i wuja Siegfrieda. Było im bardzo ciężko opuścić dom.

Rozdział VI - Trzciny

Wallmanowie wraz z Hanemannem przedzierali się przez bombardowane i płonące miasto w stronę torów kolejowych. Małe Ewa i Maria (córki Wallmanów) były przerone. Idąc wzdłuż torów dotarli do portu, gdzie przy falochronie miały czekać na nich transportowce. Port w większej części był ogarnięty przez ogień. Okazało się, że transportowiec Bernhoff nie wpłynie do portu, a ludzie mają być przewożeni na jego pokład holownikami. Trwało to bardzo długo, a port wciąż był bombardowany, płonęły cysterny, ludzie ginęli. Wreszcie przypłynął holownik, który jako pierwszy wypatrzył H. Dzięki temu rodzina Wallmanów wsiadła na jego pokład jako jedna z pierwszych. Zapomnieli jednak zabrać ze sobą bagażu H. On wraca więc po swoją walizkę. Kiedy próbował dotrzeć z powrotem na holownik, został ranny i stracił przytomność. Gdy się ocknął wówczas pomost był już pusty. Mimo, że kolejne holowniki miały jeszcze przypłynąć, on postanowił nie opuszczać Gdańska. Podwieziony przez płk Remetza wrócił do swojego domu znajdującego się przy Lessingstrasse 17. W okolicznych domach nie było już żywej duszy.

Rozdział VII - Kruche

Po powrocie do domu H. zrobił obchód okolicznych domostw. Chciał znaleźć kogoś żywego. Na próżno. Zamiast ludzi znalazł powyłamywane mosiężne klamki i doszczętnie zdewastowany dom Schultzów. Rabusie zniszczyli w nim wszystko, co napotkali na swojej drodze. Porozbijali szkło, pocięli obrusy, firany, zasłony, porąbali meble, by nie zostawić niczego dla Polaków, którzy mieli osiedlać te domy.

Rozdział VIII – Stella

Heinrich Mertenbach, August Walberg i Stella Lipschutz (siostra Luizy Berger) chcieli opuścić miasto. Zmierzali w kierunku portu. W drodze zastała ich noc, którą spędzili na przeciwko domu H., którego Mertenbach widział stojącego przy oknie. Udało im się w końcu dotrzeć do portu, wsiąść na statek i odpłynąć (jakiś dziwny rozdział…).

Rozdział IX - Słowo

Ojciec i matka narratora (która wówczas nosiła go w swoim brzuchu) szukali w Gdańsku domu do osiedlenia. Mogli zajmować dobytki pozostawione prze Niemców. Chodzili od domu, do domu szukając najbardziej masywnego budynku. Wybrali ten, który zdawał się mieć najsolidniejszy dach. W czasie oglądania domu usłyszeli głosy dochodzące z piętra. Okazało się, że oprócz nich w domu znajdował się H., dwaj mężczyźni oraz kobieta, która niszczyła cenne przedmioty znajdujące się w mieszkaniu. Mężczyźni okazali się być Polakami, którzy plądrowali okoliczne domy, a teraz znęcali się nad H., bo był Niemcem. Józek (tak miał na imię ojciec narratora) widząc to wpadł w ogromny gniew i krzyknął „won”. To jedno słowo sprawiło, że rabusie opuścili budynek, oburzeni, że Polak stanął w obronie Niemca. Od tego momentu dom H. przy ulicy Lessingstrasse 17 stał się także ich domem.

Rozdział X - Lawenda

Rodzice narratora zajęli mieszkanie na parterze, po Wallmanach. Wszystko tam pachniało lawendą. Rozpakowywali swój niewielki dobytek, sprzątali i zadomawiali się w nowym domu.

Rozdział XI – Grottgera 17

Ojciec podjął pracę w spółce „Antracyt”, mama była instruktorką w szkole pielęgniarskiej. Powodziło im się dobrze. Gdańsk wciąż się zmieniał. Niemieckie nazwy ulic zastąpiono polskimi i tak Lessingstrasse 17 stała się ulicą Grottgera 17. Ale w podziemiu szpitala, w którym pracowała matka wciąż znajdowały się schrony pełne ukrywających się Niemców. Matka otrzymywała z pracy paczki żywnościowe. Hanemann zaczął jeździć na Podwale Grodzkie na Halę Targową, aby sprzedać trochę sztućców i srebra. Potrzebował bowiem pieniędzy na życie. Później zaczął udzielać korepetycji z języka niemieckiego, które w końcu stały się głównym źródłem jego utrzymania. Ani on, ani pani Stein, którą od czasu do czasu odwiedzał nie zamierzali opuszczać Gdańska.

Rozdział XII – Czarne świerki

H. siedział wpatrzony w okno, wracał pamięcią do czasów, gdy Gdańsk zamieszkiwali Niemcy (nic ważnego, ani ciekawegoJ).

Rozdział XIII - Klinika Lebensteinów

H. otrzymał list od swojego asystenta Retza. Był tym faktem zaskoczony, bowiem sądził, że on już dawno nie żyje. W liście tym Retz najwięcej uwagi poświęcił pamiętnej nocy, gdy próbowali opuścić Gdańsk i na pokładzie Bernhoffa dotrzeć do Niemiec. Państwo Wallmanowie bardzo martwili się o H., któremu nie udało się wsiąść na pokład. Niestety w trakcie rejsu statek był ostrzeliwany, nie posiadał wystarczającej liczby szalup, by móc uratować wszystkich. Wallmanom nie udało się dostać do szalup, próbowali uciec z płonącego statku skacząc z ogromnej wysokości do wody (prawie jak Titanic J). Niestety żaden z nich nie wypłynął już na powierzchnię. Retzowi udało się przeżyć, gdyż jako lekarz mógł popłynąć z rannymi szalupą. Dotarł do Bremy, gdzie zamierzał otworzyć praktykę lekarską. Kilka miesięcy później H. otrzymał kolejny list, tym razem z kliniki Lebensteinów z Bremy, z którego dowiedział się, że Retz umarł raka płuc.

Rozdział XIV – Wezwanie

H. otrzymał wezwanie. Udał się do Gdańska na wyznaczoną godzinę. Urzędnik wypytywał go o list, który otrzymał z Danii: kto był jego adresatem, czego dotyczył i dlaczego nie został wysłany pocztą, tylko przekazany  przez marynarza. Podejrzewał, że mógł zawierać jakiś tajne informacje. H. wszystkiemu zaprzeczył. Urzędnik wypytywał go też dlaczego został w Gdańsku i czy zamierza opuścić go w najbliższym czasie. H. kolejny raz zaprzeczył. Urzędnik dał H. do zrozumienia, że posiadają na jego temat wiele informacji. Wiedzą o jego rodzinie, oraz o tym czym się zajmuje. Przestrzegł, żeby nie próbował zbliżać się do faszystowskich agentów, którzy z pewnością zechcą skorzystać z jego umiejętności (np. znał biegle 3 języki) i wiedzy. H. oświadczył, że nie ma zamiaru z nikim współpracować. Po powrocie do domu długo rozmyślał nad tym kogo Faszyści mogli przeciągnąć na swoją stronę.

Rozdział XV – Las Gutenberga

Narrator wspomina jak uczył się języka niemieckiego. Największą trudność sprawiało mu czytanie gotyckich liter. W nauce pomagał mu H. Gdy narrator przychodził na lekcję nieprzygotowany, wówczas H. zapraszał go do Lasu Gutenberga i  bynajmniej nie chodziło o las na zachodnich zboczach Jaśkowej Doliny. H. podchodził do mahoniowej szafy i wyciągał przypadkowy tom z półki, na której stały książki z lat trzydziestych. Dawał 16- letniemu wówczas chłopcu, aby poczuł ciężar tomu i dotknął żółtawego papieru. Następnie H. siadał w swoim fotelu i zaczynał czytać po niemiecku. Chłopak niewiele z tego rozumiał, a język niemiecki wydawał się dla niego pusty i obcy. Było tak aż do momentu, gdy któregoś dnia H. zaczął czytać listy Kleista, wówczas narrator „poczuł, że obce słowa (…) dosięgają jego serca”. Utożsamiał się z autorem listów młodym chłopcem odepchniętym przez rodzinę i otoczenie, który oparcie znalazł w młodej dziewczynie. W 1811 oboje po napisaniu tych szaleńczych listów odebrali sobie życie nad brzegiem jeziora znajdującego się za Lasem Gutenberga. Narratorowi wydawało się, że Hanemann opowiada o kimś kogo dobrze zna. On sam natomiast utożsamiał ów młodą dziewczynę z Anną, którą widywał na schodach ogólniaka, a  w której był szczerze zakochany.

Rozdział XVI – Fraktura

Hanemann wieczorem zasiadł w swoim fotelu i czytał historię pt: „Zeznanie Strimminga, właściciela zajazdu Pod nowym dzbanem nieopodal Poczdamu. Opowiada ona o pewnej parze, która 20 listopada przyjechała do zajazdu. Poprosili o 2 pokoje i zapowiedzieli, że zostaną tam tylko kilka godzin, bo mają przyjechać po nich przyjaciele z Poczdamu. Z pokoju na piętrze rozpościerał się piękny widok na jezioro. Poprosili o łódź, aby przeprawić się na jego drugi brzeg. Znajomi wieczorem nie przyjechali, więc para została kolejny dzień w gospodzie. Kazali sobie oczyścić odzież, zjedli posiłki, wysłali przez gońca list do Berlina. Po południu wybrali się na drugi brzeg jeziora, gdzie kazali sobie przynieść kawę. Gdy służąca przyszła po filiżanki kobieta poprosiła by po umyciu naczyń pr...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin