textfile11.txt

(18 KB) Pobierz
9
Po�cig


-  Co to jest? - spyta� Fret, ostro�nie przechodz�c za fa�dy zielonej niczym las peleryny Dove.
Dove, a nawet Roddy, r�wnie� szli z wahaniem, poniewa� cho� stw�r wygl�da� na martwego, nigdy nie widzieli niczego, co by�oby do niego podobne. Wygl�da�o jak jaka� dziwna, gigantyczna mutacja goblina i wilka.
Nabrali odwagi, gdy zbli�yli si� do cia�a, poniewa� przekonali si�, �e naprawd� nie �yje. Dove przykl�kn�a i d�gn�a je mieczem.
- Jest martwe od ponad dnia, wed�ug mnie - obwie�ci�a. -Ale co to jest? - spyta� zn�w Fret.
- Mieszaniec - mrukn�� Roddy.
Dove przyjrza�a si� bli�ej dziwnym stawom stwora. Zauwa�y�a r�wnie� liczne rany, jakie owa istota otrzyma�a, rozdarcia, jakby spowodowane przez wielkiego kota.
- Zmiennokszta�tny - zgad� Gabriel, maj�c baczenie na okolic�. Dove przytakn�a. - Zabity w po�owie przemiany.
- Nigdy nie s�ysza�em o �adnych goblinach czarownikach -zaprotestowa� Roddy.
- Och tak - zacz�� Fret, wyg�adzaj�c r�kawy swej mi�kkiej tuniki. - By� taki, oczywi�cie, Grubby Bezmy�lny, udawany ar-cymag, kt�ry...
Dobiegaj�cy z g�ry gwizd przerwa� krasnoludowi. Na p�ce skalnej sta� Kellindil, elfi �ucznik, wymachuj�c r�koma. - Tu jest wi�cej - zawo�a� elf, gdy zwr�ci� ju� ich uwag�. - Dwa gobliny i czerwonosk�ry gigant, nigdy takiego nie widzia�em!
Dove przyjrza�a si� klifowi. Uzna�a, �e mo�e si� na niego wspi��, lecz jedno spojrzenie na biednego Freta powiedzia�o jej, �e b�d� musieli wr�ci� na szlak i pokona� niemal dwa kilometry. - Zosta� tutaj - powiedzia�a do Gabriela. M�czyzna o niewzruszonej twarzy przytakn�� i zaj�� obronn�pozycj� po�r�d g�az�w, za� Dove, Roddy i Fret ruszyli w drog�.
W po�owie w�skiej, kr�tej �cie�ki, kt�ra wi�a si� po klifie, spotkali Dard�, drugiego wojownika z dru�yny. Niski i silnie umi�niony m�czyzna drapa� si� w krzaczast� brod� i ogl�da� co�, co wygl�da�o na lemiesz od p�uga.
- To Thistledowna! - krzykn�� Roddy. - Widzia�em to u niego, gotowy do naprawy!
- Dlaczego jest tutaj? - spyta�a Dove.
-1 dlaczego jest zakrwawione? - doda� Darda, pokazuj�c �lady po wkl�s�ej stronie. Wojownik zerkn�� za kraw�d� przepa�ci, po czym zn�w na lemiesz. - Jakie� nieszcz�sne stworzenie musia�o w to mocno uderzy� - zamy�li� si� Darda - a p�niej pewnie spad�o na d�.
Wszystkie oczy skierowa�y si� na Dove, gdy tropicielka odgarn�a g�ste w�osy z twarzy, uj�a podbr�dek w delikatn�, lecz siln� d�o� i pr�bowa�a przedrze� si� przez najnowsz� zagadk�. By�o jednak za ma�o wskaz�wek i chwil� p�niej Dove opu�ci�a ze zrezygnowaniem r�ce i ruszy�a dalej �cie�k�. Szlak zakr�ca� i oddala� si� od klifu, gdy zbli�a� si� do czubka, lecz Dove podesz�a do kraw�dzi, dok�adnie ponad miejscem, w kt�rym pozostawili Gabriela. Wojownik zobaczy� j�natychmiast i machni�ciem r�ki przekaza� tropicielce, �e na dole wszystko w porz�dku.
- Chod�cie - poprosi� ich Kellendil i wprowadzi� dru�yn� do jaskini. Dove znalaz�a odpowiedzi na niekt�re pytania, gdy spojrza�a na pobojowisko w wewn�trznym pomieszczeniu.
- Szczeni� barghesta! - oznajmi� z przej�ciem Fret, patrz�c na szkar�atnosk�re, gigantyczne zw�oki.
- Barghesta? - spyta� oszo�omiony Roddy.
- Oczywi�cie - pisn�� Fret. - To wyja�nia wilkoolbrzyma na dnie przepa�ci.
- Spad� podczas przemiany - stwierdzi� Darda. - Jego liczne rany i kamienne pod�o�e pokona�y go, zanim zd��y� j�sko�czy�.
- Barghest? - powt�rzy� Roddy, tym razem gniewnie, bowiem nie podoba�o mu si�, �e zosta� wy��czony z dyskusji, kt�rej nie rozumia�.
-  Stworzenie z innego planu egzystencji - wyja�ni� Fret. -Gehenna, jak m�wi�plotki. Barghesty wysy�aj�swoje szczeniaki na inne plany, czasami na nasz, by si� po�ywia�y i ros�y. - Przerwa� na chwil�, zamy�liwszy si�. - By si� po�ywia�y - powt�rzy�, zwracaj�c si� do pozosta�ych.
- Kobieta w stodole! - rzek�a pewnym g�osem Dove. Cz�onkowie jej dru�yny przytakn�li g�owami, zgadzaj�c si�
z nag�ym objawieniem, lecz ponury McGristle uparcie trzyma� si� swojej teorii. - Drow ich zabi�! - warkn��.
- Czy masz po�amany sejmitar? - spyta�a Dove. Roddy wyci�gn�� bro� z jednej z licznych fa�d w swoim wielowarstwowym sk�rzanym ubiorze.
Dove wzi�a bro� i przykl�kn�a, by przyjrze� si� martwemu barghestowi. Ostrze bezb��dnie pasowa�o do ran stwora, zw�aszcza tej �miertelnej, w gardle potwora.
- Powiedzia�e�, �e drow mia� takie dwa - stwierdzi�a Dove, podaj�c mu sejmitar.
- So�tys tak powiedzia� - sprostowa� Roddy - a tak opowiedzia� syn Thistledowna. Gdy ja widzia�em drowa... - wzi�� bro� - mia� tylko jeden, ten kt�rego u�y� do zabicia klanu Thistle-down�w! - Roddy celowo nie nadmieni�, �e drow, cho� trzyma� tylko jedn� bro�, mia� zawieszone u pasa dwie pochwy na sej-mitary.
Dove potrz�sn�a g�ow�, w�tpi�c w jego teori�. - Drow zabi� barghesta - powiedzia�a. - Rany pasuj� do ostrza, siostrzanego ostrza tego, kt�re trzymasz, jak jestem sk�onna przypuszcza�. Je�li za� sprawdzisz gobliny w przedsionku, zauwa�ysz, �e ich gard�a zosta�y rozci�te przez podobny zakrzywiony sejmitar.
- Jak rany na Thistledownach! - parskn�� Roddy.
Dove uzna�a, �e lepiej zachowa� budowan� w�a�nie hipotez� dla siebie, jednak Fret, nie lubi�cy wielkiego cz�owieka, wypowiedzia� my�li wsp�lne dla wszystkich, poza McGristlem. - Zabitych przez barghesta - obwie�ci� krasnolud, przypominaj�c sobie dwa zestawy �lad�w st�p na podw�rzu. - Pod postaci�drowa!
Roddy spojrza� na niego, a Dove zmierzy�a Freta gro�nym spojrzeniem, chc�c, by krasnolud si� uciszy�. Fret jednak mylnie zinterpretowa� spojrzenie tropicielki, uznaj�c je za zdumienie wywo�ane jego zdolno�ciami dedukcji, wi�c z dum� kontynuowa� - To wyja�nia dwa rodzaje �lad�w, ci�sze nale��ce do bar...
- Ale co ze stworem w przepa�ci? - Darda spyta� Dove, dostrzegaj�c pragnienie swej przyw�dczyni, by Fret si� zamkn��. -Czyjego rany te� pasuj�do zakrzywionego ostrza?
Dove rozmy�la�a przez chwil� i zdo�a�a wykona� subtelne skinienie, wyra�aj�ce jej wdzi�czno�� wobec Dardy. - Mo�e niekt�re - odpowiedzia�a. - Bardziej prawdopodobne jest to, �e bar-ghest zosta� zabity przez panter�... - spojrza�a bezpo�rednio na Roddy'ego - kota, kt�rego jak twierdzisz, posiada� drow.
Roddy kopn�� martwego barghesta. - Drow zabi� klan Thi-stledown�w! - warkn��. Przez mrocznego elfa Roddy straci� psa oraz ucho i nie zaakceptuje �adnych wniosk�w, kt�re zmniejszy�yby jego szans� na zdobycie dw�ch tysi�cy sztuk z�ota nagrody, kt�r� ufundowa� so�tys.
Dyskusj� zako�czy� krzyk spoza jaskini - kt�ry ucieszy� zar�wno Dove, jak i Roddy'ego. Po wprowadzeniu grupy do legowiska Kellindil wr�ci� na zewn�trz, pod��aj�c za dalszymi wskaz�wkami, kt�re odkry�.
- �lad buta - wyja�ni� elf, wskazuj�c na ma�� k�pk� mchu, gdy pozostali wyszli. -1 tutaj - pokaza� im zadrapania na kamieniach, wyra�ne �lady szamotaniny.
- Uwa�am, �e drow podszed� do kraw�dzi - wyja�ni� Kellin-dil. -A p�niej j � przekroczy�, by� mo�e w pogoni za barghestem i panter�, cho� w tym momencie to ju� tylko przypuszczenia.
Po chwili pod��ania za tropem, kt�ry zrekonstruowa� Kellin-dil, Dove i Darda, a nawet Roddy, zgodzili si� z jego przypuszczeniami.
- Powinni�my wr�ci� na d� - zasugerowa�a Dove. - Mo�e znajdziemy jaki� �lad wychodz�cy z rozpadliny, kt�ry zaprowadzi nas do jakich� wyra�niej szych odpowiedzi.
Roddy podrapa� si� w strupy na g�owie i skierowa� na Dove pogardliwe spojrzenie, kt�re ujawnia�o jej wszystkie jego odczucia. Roddy nie dba� ani troch� o obiecane przez tropicielk� �wyra�niej sze odpowiedzi", bowiem wszystkie potrzebne wnioski wysnu� ju� dawno temu. Roddy by� zdeterminowany - a Dove wiedzia�a, �e zdecydowanie to wykracza poza wszystko - pragn�� wr�ci� z g�ow� mrocznego elfa.
Dove Falconhand nie by�a tak przekonana co do to�samo�ci mordercy. Pozosta�o jeszcze wiele pyta�, zar�wno dla tropiciel-ki, jak i dla pozosta�ych cz�onk�w jej dru�yny. Dlaczego drow nie zabi� dzieci Thistledown�w, gdy spotkali si� wcze�niej w g�rach? Je�li to, co Connor opowiedzia� so�tysowi by�o prawd�, to dlaczego drow odda� m�odzie�cowi bro�? Dove by�a mocno przekonana, �e to barghest, a nie drow, zabi� rodzin� Thistledown�w, lecz dlaczego drow uda� si� na poszukiwanie legowiska barghesta?
Czy drow sprzymierzy� si� z barghestami we wsp�lnocie, kt�ra szybko os�ab�a? Jeszcze bardziej intryguj�ce dla tropicielki - kt�rej celem �yciowym by�a ochrona ludno�ci w nieko�cz�cej si� wojnie pomi�dzy dobrymi rasami a potworami - by�o to, czy drow szuka� barghesta, by pom�ci� zab�jstwa Thistledown�w? Dove s�dzi�a, �e to ostatnie przypuszczenie jest prawd�, jednak nie mog�a zrozumie� motywacji drowa. Czy zabijaj�c rodzin� barghe-st�w, postawi� rolnik�w z Maldobar w stan czujno�ci, udaremniaj�c w ten spos�b planowany najazd drow�w?
Poszczeg�lne cz�ci znowu do siebie nie pasowa�y. Je�li mroczne elfy planowa�y najazd na Maldobar, to z pewno�ci� �aden z nich by si� wcze�niej nie ujawni�. Co� we wn�trzu Dove m�wi�o jej, �e ten drow dzia�a� sam, przyszed� tu i pom�ci� zabitych rolnik�w. Wzruszy�a ramionami, otrz�saj�c si� z tej my�li, jakby by�a sztuczk� jej optymizmu i przypomnia�a sobie, �e mroczne elfy rzadko wykazywa�y si� tak typowymi dla tropicieli czynami.
W momencie gdy ca�a pi�tka zesz�a w d� w�sk� �cie�k� i wr�ci�a w pobli�e najwi�kszych zw�ok, Gabriel znalaz� ju� trop, id�cy g��biej w g�ry. Wyra�ne by�y dwa �lady, drowa oraz �wie�szy, nale��cy do giganta, dwuno�nego stworzenia, by� mo�e trzeciego barghesta.
- Co sta�o si� z panter�? - spyta� Fret, staj�c si� troch� przyt�oczony swj� pierwsz� terenow� ekspedycj� od wielu lat.
Dove roze�mia�a si� g�o�no i potrz�sn�a bezradnie g�ow�. Ka�da odpowied� wydawa�a si� przynosi� tak wiele nast�pnych pyta�.

* * *

Drizzt porusza� si� r�wnie� w nocy, uciekaj�c, jak to robi� przez tak wiele lat, od kolejnej ponurej rzeczywisto�ci. Nie zabi� rolnik�w - uratowa� ich wr�cz przed band� gnolli - ale teraz byli martwi. Drizzt nie m�g� uciec przed tym faktem. Wkroczy� w ich �ycie z w�asnej woli, a teraz byli martwi.
Drugiej nocy po spotkaniu z gigantem wzg�rzowym Drizzt, daleko w dole, ujrza� ogie� obozowiska, od strony legowiska barg...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin