SZKICE HISTORYCZNE o Sułkowskim.doc

(301 KB) Pobierz
SZKICE HISTORYCZNE

SZKICE HISTORYCZNE

 

O SUŁKOWSKIM

 

SŁOWO WSTĘPNE


Dzieje Polski w okresie Francji rewolucyjnej i napoleońskiej były przedmiotem badań i prac wielu najwybitniejszych historyków polskich. Dzieje te były tak obfite w wydarzenia, tak pełne ofiar i poświęcenia narodu polskiego i jego najlepszych synów, że po dziś dzień pozostało wiele spraw, które czekają na ich bliższe zbadanie i opisanie. W mych książkach starałem się dorzucić i mój skromny przyczynek do tych prac. Opublikowałem też szereg rozpraw i artykułów na te tematy w periodykach polskich i francuskich. Niektóre z nich dołączam do tych szkiców, z takimi jednakże, nieraz bardzo ważnymi, zmianami i uzupełnieniami, jakie mi późniejsze badania narzuciły. Do nich dodaję inne, które nie mieściły się w ramach mych poprzednich prac.
Dobór tych szkiców nie jest przypadkowy. Dają wgląd w różne etapy sprawy polskiej w epoce napoleońskiej, stanowią ogniwa jednego łańcucha, od jego początku aż do końca. Ogniwa nie zawsze najważniejsze, ale pewnie pożyteczne i może interesujące dla niejednego czytelnika.

Sułkowski pod Arcole


Bitwa pod Arcole ma swoje specjalne miejsce w legendzie napoleońskiej, upamiętniona szeregiem obrazów, przedstawiających młodego generała Bonapartego z sztandarem w ręku na moście pod ogniem nieprzyjacielskim. Utrwaliła się legenda, że przeprowadził swych grenadierów przez most, co zdecydowało o zwycięstwie. W rzeczywistości było inaczej. Bitwy pod Lodi (10 maja 1796) i pod Arcole (15-17 listopada 1796) miały to wspólnego, że w obu wypadkach trzeba było przejść przez most, co pod Lodi istotnie zdecydowało o wyniku bitwy, ale nie pod Arcole. Most pod Lodi był dużo dłuższy niż pod Arcole, ale można było podejść do niego niepostrzeżenie. Poza tym atak na most był wspierany przez kawalerię, która wpław przez rzekę przechodziła. Do mostu pod Arcole było tylko jedno dojście przez groblę, cały czas pod obstrzałem nieprzyjaciela.
Józef Sułkowski dał dokładny opis ataku na most pod Arcole w jednym ze swych listów, pisanych po francusku z Włoch do przyjaciela w Paryżu. Pierwszy z tych listów nie jest znany, dziewięć następnych (począwszy od listu z 8 lipca 1796) ogłosił w Paryżu w 1946 r. Marcel Reinhard w książce pod tytułem "Avec Bonaparte en Italie"1). Trzy ostatnie były opublikowane w 1832 r. przez Hortenzjusza de Saint-Albin, kopie innych znalazł Reinhard w archiwum prywatnym we Francji w trakcie przygotowywania swej pracy o generale Lazare Carnot. Te kopie były sporządzone ręką sekretarza Carnota. Oryginały nie zachowały się. Gdy po zamachu stanu 18 Fructidora V r. (5 września 1797) Carnot czul się zmuszony uciec do Szwajcarii, komisarze nowego Dyrektoriatu zajęli jego papiery i sporządzili ich inwentarz; w tym inwentarzu figurują odpisy listów Sułkowskiego. Listy te zaczynały się od słów "Cher ami", ale nazwisko tego przyjaciela nie było ujawnione w inwentarzu. Zaznaczono tylko, że były pisane do jednego z polskich przyjaciół Sułkowskiego w Paryżu.
Reinhard przypuszcza, że był nim mjr Suchodolec. Z treści listów wynika, że istotnie adresatem był Polak, najprawdopodobniej Piotr Maleszewski, choć dziwny wydaje się fakt, że nie ma w nich ani jednej wzmianki o sprawie polskiej, o legionach, o generale Dąbrowskim, który je two-rzył od 9 stycznia 1797 r. Ostatni list Sułkowskiego ma datę 7 sierpnia 1797 r. i zawiera tłumaczenie konieczności zawarcia rozejmu z Austrią w Leoben (18 kwietnia 1797), co dla Polaków równało się pogrzebaniu ich nadziei, przekreślając plany Dąbrowskiego marszu ku Polsce. Wydaje się, że choć listy były wysyłane do Polaka, Sułkowski liczył na to, iż dojdą do Carnota i dlatego pisał je po francusku i unikał zbytniego wychwalania Bonapartego. Carnot był obrońcą najlepszych ideałów Francji republikańskiej i zwalczał wszelkie próby wpływu armii na bieg spraw publicznych oraz był przeciwnikiem włoskich planów Bonapartego. Dlatego padł ofiarą zamachu stanu 18 Fructidora, dokonanego przy pomocy jednego z generałów Bonapartego, choć ten zamach był skierowany przeciw rosnącym wpływom rojalistów. Sułkowski przyjaźnił się z Maleszewskim, znanym ze swej wrogości tak w stosunku do gen. Dąbrowskiego, jak i samego Bonapartego2). Nasuwać się może pytanie, czy Sułkowski nie otrzymał skierowania do Włoch w związku ze swą obietnicą przysyłania stamtąd "kroniki wojennej" dla Carnota. Jego listy są w istocie taką właśnie "kroniką wojenną", uzupełnioną bardzo wnikliwymi opiniami własnymi Sułkowskiego. Nie mamy żadnych wiadomości o tym, czy Sułkowski kontynuował swe listy z Wioch po zamachu stanu 18 Fructidora i ucieczce Carnota. Jego ostatni znany list był wysłany na miesiąc przed tym zamachem.
Sułkowski przybył do Włoch w połowie 1796 r. Z początku był przydzielony w randze kapitana do sztabu głównego armii, odznaczył się i od 27 października 1796 r. był jednym z pięciu adiutantów Bonapartego. Wraz z nim zostali mianowani adiutantami Bonapartego na jego osobiste życzenie szef batalionu Muiron, który miał zginąć pod Arcole zasłaniając własnym ciałem swego szefa, oraz kpt. Duroc, późniejszy generał, duc de Frioul i wielki marszałek pałacu. Z poprzednich nominacji adiutantami Bonapartego byli jego brat Ludwik, późniejszy król Holandii i ojciec Napoleona III, oraz Marmont, późniejszy marszałek, duc de Raguse.
W sławnym był więc Sułkowski towarzystwie. O bitwie pod Arcole pisał do swego przyjaciela w czwartym z opublikowanych listów, datowanym 12 Frimaire V r. (2 grudnia 1796). Dał długi i dokładny opis walk o Arcole od 15 do 17 listopada. Opisał pierwszy atak na most pod Arcole w dniu 15 listopada, prowadzony przez gen. Augereau. Ten atak został odparty z dużymi stratami dla Francuzów. Mostu broniły bataliony austriackie, dobrze ukryte po domach i strzelające z okien, wsparte artylerią. Po nieudanym ataku piechota francuska ukryła się za groblą. O próbie drugiego ataku na most Sułkowski tak pisał:

"Generał naczelny, powiadomiony o sytuacji, był już osobiście w połowie drogi, gdy się dowiedział o stratach nie do naprawienia, które poniesiono, o upartym oporze nieprzyjaciela i zniechęceniu naszych żołnierzy; skoro walka była zaczęta należało zwyciężyć lub zginąć i generał naczelny powziął decyzję, godną jego sławy. Widzimy go jak nagle wstępuje na groblę, otoczony przez swój sztab, z postępującą za nim strażą przyboczną; zsiada z konia, wyjmuje swą szablę, chwyta sztandar i rzuca się na most wśród gradu pocisków. Żołnierze go widzą i nikt z nich go nie naśladuje. Widziałem tę podłość niebywałą i nie mogę jej zrozumieć. Czyż należało zwycięzcom spod Lodi okryć się taką hańbą? Ta chwila była krótką, ale ponurą dla wszystkich, którzy otaczali Bonapartego; jego adiutant Muiron, generał Vignolle, porucznik straży przybocznej, dwóch adiutantów Belliarda pada koło niego."

(Muiron i dwaj adiutanci Belliarda zginęli, inni byli ranni).
Sułkowski był na grobli, gdy kontuzjowany padł nieprzytomny. Czytamy dalej w jego liście:

"Ja sam zostałem trafiony kulą wprost w pierś, uratował mi życie mój płaszcz, który zwinięty w rulon nosiłem na krzyż na sobie; lecz w tej samej chwili pocisk armatni wybuchł u mych stóp i rzucił mi w głowę ziemię, przez ten pocisk wzniesioną. Uderzenie było tak silne, że straciłem przytomność, a gdy odzyskałem swe zmysły, znajdowałem się już daleko od tej sceny, uniesiony przez żołnierzy.
Generał naczelny, jak mnie potem powiedziano, widząc bezużyteczność swych wysiłków, wycofał się i tym razem grenadierzy pośpiesznie poszli za jego przykładem. Wszystko ucieka, wszystko się ciśnie, zamieszanie jest tak wielkie, że wpychają go do rowu, pełnego wody; byłby utonął, gdyby nie jego sztab, bo uciekający nie pomyśleli nawet o tym, by mu dać najmniejszą pomoc. Gdy ta masa żołnierzy znalazła się poza zasięgiem armat, udało się ich zatrzymać i zebrać, tym łatwiej, że nieprzyjaciel ich nie ścigał."

Złe zachowanie się grenadierów w dniu 15 listopada zostało potwierdzone w liście Ludwika Bonapartego i w pamiętnikach Marmonta, było natomiast dyskretnie tuszowane w raportach oficjalnych i znikło w legendzie.
W 1806 r. została wydana w Paryżu wspaniała księga pod tytułem "Tableaux historiques des campagnes d'Italie depuis l'an IV jusqu'a la bataille de Marengo", ozdobiona dużą ilością sztychów podług rysunków Carle Verneta, odtwarzających wiernie krajobraz miejsc bitewnych, rysowanych przez niego na miejscu3). Jest tam i most pod Arcole taki, jaki był wtedy. Na tym rysunku za Bonapartem postępuje oddział grenadierów, co jest zgodne z legendą, ale nie odpowiada prawdzie. W księdze jest podany tekst raportu Bonapartego dla Dyrektoriatu, datowanego z Werony 29 Brumaire'a V (19 listopada 1796), w którym tak pisze o tym epizodzie: "Augereau, chwyciwszy sztandar, przeniósł go na drugi koniec mostu; pozostał tam przez kilka minut bez żadnego rezultatu. Jednakże należało przejść ten most lub dokonać obejścia wiele mil, co mogło spowodować niepowodzenie całej naszej akcji. Udałem się tam osobiście, spytałem żołnierzy, czy są nadal zwycięzcami spod Lodi. Moja obecność poruszyła oddziały, co spowodowało moją decyzję podjęcia jeszcze raz próby przejścia. Generał Lasnes, który już przedtem był dwukrotnie ranny od kul, zawrócił i otrzymał trzecią ranę, dużo poważniejszą; generał Vignolle został lekko ranny. Wypadło zrezygnować z ataku frontowego na wieś". Dalej Bonaparte dał opis manewrów okrążających, które po dwóch dniach przyniosły zwycięstwo. W tym raporcie Bonaparte przemilcza swoje wejście na most pod Arcole, lecz wieść o tym doszła do Paryża i Rada Prawodawcza - jak notuje księga - powzięła uchwałę, by sztandary, które nieśli pod Arcole generałowie Bonaparte i Augereau, były im ofiarowane jako dar od narodu.
Istnieje także raport gen. Berthiera, który tak opisał powyższe wydarzenia pod Arcole: "Napróżno gen. Augereau, ze sztandarem w ręku, poszedł naprzód na czele kolumny, by sforsować Arcole... Generał naczelny (Bonaparte) z całym swym sztabem wysunął się na czoło dywizji Augereau; przypomniał naszym braciom broni, że są tymi samymi, którzy sforsowali most w Lodi. Zdawało mu się, że spostrzegł poruszenie entuzjastyczne i chcąc z niego skorzystać zeskoczył z konia, chwycił sztandar, rzuca się na czoło grenadierów i biegnie na most, wołając: Idźcie za waszym generałem. Kolumna poruszyła się na moment i znalazła się na trzydzieści kroków od mostu, gdy okropny ogień wrogi uderzył w kolumnę, spowodował jej cofnięcie się w tym samym momencie, gdy nieprzyjaciel rzucał się do ucieczki. Właśnie wtedy generałowie Vignolle i Lasnes byli ranni, a adiutant generała naczelnego, Muiron, został zabity. Generał naczelny i jego sztab są strąceni z drogi; generał naczelny wraz ze swym koniem jest przewrócony w rozlewisko wody, skąd pod ogniem nieprzyjaciela z trudem jest wyciągnięty; wsiada na konia, kolumna się zbiera i nieprzyjaciel nie odważa się wyjść ze swych umocnień"4).
Raport gen. Berthiera, poparty opisem Sułkowskiego, zdaje się najwierniej odtworzył wydarzenia przed mostem pod Arcole, które były dużo mniej heroiczne, niż to potem opiewała legenda. Zdaje się, że cala ta scena, Bonaparte ze sztandarem w ręku i Muiron, jego najlepszy przyjaciel, padający u jego stóp, rozegrała się nie na samym moście, a na grobli u wejścia na most, tam też padł kontuzjowany Sułkowski5).
Reinhard pisze w epilogu swej książki o dalszych losach Sułkowskiego. W sprawie jego niechęci do gen. Dąbrowskiego i przyjaźni z Maleszewskim opiera się w dużej mierze na pracy Szymona Askenazego. Nie wyjaśnia okoliczności śmierci Sułkowskiego w Egipcie, powtarza rzucone przez innych pytanie, czy może Bonaparte umyślnie nie posłał Sułkowskiego na śmierć, i pisze dalej, że odpowiedź na to pytanie zależy od stanowiska, jakie dany autor zajmuje w stosunku do Napoleona.

Śmierć Sułkowskiego


Na Łuku Triumfalnym na Place de l'Etoile w Paryżu są wyryte nazwiska sławnych wodzów napoleońskich. Wśród nich są i polskie nazwiska: Poniatowski, Dąbrowski, Zajączek, Kniaziewicz, Łazowski (ten, z matki Francuzki, uważał się za Francuza), Chłopicki i Sułkowski. Sułkowski był mianowany w Egipcie szefem brygady, to jest pułkownikiem, ale nigdy nie dowodził większą jednostką w armii francuskiej. Był adiutantem gen. Bonapartego we Włoszech i w Egipcie i zginął podczas rozruchów w Kairze. Ta śmierć wryła się w pamięć współczesnych; pamiętano, że był ulubieńcem swego wodza i że jego odwaga i talenty zdawały się zapowiadać wielką przyszłość na polach chwały, którą ta śmierć zniweczyła. To wszystko zapewniło mu miejsce wśród nazwisk wodzów na Łuku Triumfalnym6).
Ale Łuk Triumfalny dopiero po rewolucji w Paryżu w lipcu 1830 r. doczekał się wykoń-czenia w sposób zgodny z przeznaczeniem, które mu chciał dać Napoleon. Przed rewolucją lipcową bonapartyzm był uważany we Francji za zbrodnię stanu, a imię Napoleona wolno było wymieniać tylko dla zohydzenia cesarza Francuzów i niszczenia mitu napoleońskiego. Ta tendencja zakorzeniła się u niektórych dość głęboko i nawet po przywróceniu bonapartystom ich praw i wskrzeszeniu kultu Napoleona nie przestała się objawiać. Gdy w 1832 r. Hortenzjusz de Saint-Albin opublikował biografię Sułkowskiego i jego trzy listy z Włoch do przyjaciela w Paryżu, puścił jednocześnie w świat ponurą wieść, że Bonaparte umyślnie posłał Sułkowskiego na wyprawę, o której wiedział, że grozi śmiercią. Choć wieść ta na niczym nie była oparta, pytanie, dlaczego Sułkowski zginął, zawisło w powietrzu. Askenazy w sposób kategoryczny odrzucił wszystkie domysły, zrodzone z insynuacji Saint-Albina.
Zwolennicy tezy, że Bonaparte życzył sobie śmierci Sułkowskiego, wysuwali przypusz-czenie, że Bonaparte był zazdrosny o wybitne talenty Sułkowskiego i bał się w przyszłości jego konkurencji. Przypuszczenie śmieszne. Sułkowski, choć istotnie bardzo zdolny i odważny, nie zaznaczył się niczym więcej od całej plejady innych zdolnych oficerów francuskich, których Bonaparte wyróżniał i wywyższał. Inni twierdzili, że Sułkowski był gorącym aż do fanatyzmu republikaninem, zaś Bonaparte wcześnie żywił ambicje imperialne i bał się, że w Sułkowskim napotka przeszkodę dla swych planów, wolał więc zawczasu tę przeszkodę usunąć. Najnowsza historiografia francuska zbija tezę, że Bonaparte w Egipcie myślał o obaleniu republiki i o własnym samowładztwie. A zresztą, zwolenników republiki, nie mniej fanatycznych niż Sułkowski, było w armii francuskiej dużo i nikogo z nich Bonaparte na śmierć nie posyłał.
Żeromski w dramacie "Sułkowski'' oparł się na obu tych wątkach myślowych. Jego Sułkowski mówi we Włoszech do wysłannika księcia Mantui, który chce zburzyć w nim wiarę w Bonapartego:

"Nie! Pójdę z nim wszędzie, krok w krok. Wesprę, lecz i zmierzę każdy jego czyn, ze wszystkich sił mojej duszy i ze wszystkich sił mego ramienia. A gdyby w istocie zdradził świętą sprawę i wolę wyzwolonego ludu Francji, gdyby zamarzył o tym, co prorokujesz, to wiedz, tajny doradco monarchów - że nie kto inny, tylko ja wydrę mu z rąk sceptrum, zerwę z czoła diadem, skruszę jedno i drugie i stanę na czele wojsk rewolucji, bo we mnie nie ma zdrady. Jak burza rzucę się na waszych mocodawców, pójdę przez Europę do Polski i wydrę ją z niewoli."

Żeromski przejął zarzut Saint-Albina o winie Bonapartego za śmierć Sułkowskiego. Ujął to tajemniczo, dramatycznie. Gdy wybuchły rozruchy w Kairze, przy Bonapartem było tylko dwu adiutantów, Croisier i Sułkowski. Jeden z nich musiał poprowadzić podjazd, Sułkowski wysunął się pierwszy. Jego przyjaciel, Venture, stara się go zatrzymać:

Venture: Nie jedź na tę wyprawę! ... Kiedyś od Naczelnego Wodza zażądał rozkazu do przedsięwzięcia tej wyprawy - stałem w pobliżu. Patrzałem na jego twarz, na jego oczy. Podniósł na ciebie z nagła oczy złe!
Sułkowski: Złe oczy?
Venture: Rzucił na ciebie przeklęte spojrzenie.
Sułkowski: Nie obchodzą mię jego złe oczy ani przeklęte ich spojrzenie.
Venture: To nie dosyć. Przysięgam ci! Czterdzieści lat mojego życia straciłem wśród zaborców Wschodu... Patrzałem. Bonaparte podniósł niepostrzeżenie, tajemnie rękę. Wykonał ręką wschodni, sekretny znak. ... Ten gest oznacza rozkaz absolutny. Jest to znak. ... Wierzą w to ludy Wschodu, że jest to znak zły, a mocny jak modlitwa okrutna, której władza sięga aż do siedliska potęg tajemnych. Wykonany z intencją, ten znak jest mocą, której zaświaty nie mogą się oprzeć. ...Ten gest wschodni jednoczy się z zaklęciem: "Idź i zgiń".

Sułkowski zginął. Został z niego tylko strzęp munduru. Niesie go wierny żołnierz, podnosi w górę i ukazuje Bonapartemu. "Bonaparte i generałowie wyprostowują się i salutują długo ten jedyny szczątek po Józefie Sułkowskim"7).
Tak kończy się dramat Żeromskiego. Żeromski chciał ujawnić tajemną myśl Bonapartego w jego złych oczach, w sekretnym geście Wschodu. Historycy szukają prawdy w dokumentach, w pamiętnikach. Ważne są pamiętniki ówczesnego adiutanta Bonapartego Lavalette'a; podał on taką relację:

"Ta rewolta (w Kairze) trwała trzy dni i mało dała strat armii; ale generał naczelny stracił w niej jednego ze swych najlepszych adiutantów. Pułkownik Sułkowski był już ranny w Aleksandrii i w walce pod Salahieh. Był jeszcze rekonwalescentem, gdy widząc, że generał naczelny pragnie wysłać rozpoznanie poza miasto, zgłosił się, twierdził, że to jego kolej na wyprawę i że jest całkowicie wyleczony. W towarzystwie piętnastu gidów przebył część pustyni, dzielącą tę część Kairu od cytadeli. Arabi, schowani za licznymi pagórkami, wypadli gwałtownie na niego. Został zabity wraz z większą częścią swej eskorty, gdyż wróciło tylko dwóch, by przynieść tę smutną wiadomość"8).

Lavalette był w tym czasie w Aleksandrii, mógł więc zapisać tylko to, co usłyszał od innych. Bezpośrednim świadkiem był Bourrienne, a zatem jego relacja jest dużo ważniejsza9). Nie można jednak podać tej relacji bez objaśnienia, kim był jej autor i jak dalece zasługuje on na wiarę. Louis Antoine Fauvelet de Bourrienne był rówieśnikiem Bonapartego i był jego towarzyszem i przyjacielem w szkole wojskowej w Brienne. Nie obrał jednak kariery wojskowej. Do rewolucji się nie przyłączył się i był internowany. Bonaparte wyrwał go z opresji i w 1797 r. we Włoszech zrobił go swoim osobistym sekretarzem.
Na tym stanowisku Bourrienne pięć lat był stale z Bonapartem, mieszkał przy nim, pracował przy nim, był dopuszczony do wszystkich sekretów. W 1802 r. zawiódł zaufanie swego szefa i przyjaciela i został od niego odsunięty. Ale i potem Napoleon dawał mu inne stanowiska, póki w 1810 r. nie dopuścił się dużych nadużyć. Po upadku Napoleona Bourrienne bez zwłoki przyłączył się do jego wrogów, służył Burbonom, został mianowany ministrem stanu. W latach 1828-1830 ukazały się jego wielotomowe pamiętniki; wywołały ogromne zainteresowania, ale i wzburzenie. Roiły się od błędów, przeinaczeń, kłamstw. Dyktowała je Bourrienne'owi chęć podobania się Burbonom i nienawiść do tego, który odrzucił go od siebie. Bourrienne napisał jednak sam tylko te części tego dzieła, które opierały się na jego notatkach z czasów, gdy był jeszcze sekretarzem Bonapartego. Pozostałe części pisali inni, przy jego większej lub mniejszej współpracy. Tak więc tylko rozdziały, opisujące kampanie włoską i egipską oraz pierwsze lata Konsulatu mają pewną wartość źródłową, choć i tu dostrzec można wstawki, dyktowane burbońską tendencją. Tak np. właśnie od Bourrienne'a wyszła wiadomość, jakoby już w Egipcie Bonaparte zwierzał mu się ze swych ambicji objęcia nieograniczonej władzy we Francji. Dziś jest to ogólnie uznane za fałsz, wpleciony w opowieść prawdziwą. Ta prawdziwa opowieść ujawnia wielką admirację sekretarza Bourrienne dla jego szefa Bonapartego. Są też tam liczne wzmianki o Sułkowskim i o Polsce, są cytowane wypowiedzi Bonapartego na te tematy. Noszą wyraźnie ślady, że były zanotowane współcześnie i nie szło po linii tendencji Bourrienne'a, by je fałszować lub przeinaczać. Askenazy przyjął je za autentyczne10).
Żeromski niewątpliwie znał pamiętniki Bourrienne'a, wskazuje na to choćby tylko wzmianka o adiutancie Croisierze. Croisier chciał zastąpić Sułkowskiego w wyprawie kairskiej, miał swój powód po temu. Kilka dni przed bitwą pod Piramidami Croisier na oczach Bonapartego bardzo nieudolnie odpierał atak oddziału kawalerii arabskiej. Bonaparte ostro go zganił, lecz szybko pożałował swych zbyt gwałtownych słów i posłał Bourrienne'a do Croisiera, by to załagodzić. Młody adiutant czuł się jednak zhańbiony i mówił do Bourrienne'a, że "nie chce żyć i da się zabić przy pierwszej okazji". Istotnie szukał śmierci i znalazł ją pod St. Jean d'Acre11).
Po bitwie pod Piramidami (21 lipca 1798) Bonaparte zajął Kair, ale już po piętnastu dniach musiał znowu wyruszać w pole przeciw groźnemu bejowi Ibrahimowi, który cofał się w stronę Syrii. Pobił go pod Saheley. Czytamy u Bourrienne'a:

"W bitwie pod Saheley Bonaparte myślał, że stracił jednego ze swych adiutantów, jednego z tych, których najbardziej lubił... Był to Polak Sułkowski... Na polach bitew nie ma czasu na oddawanie się boleści; natomiast po powrocie do Kairu Bonaparte mówił do mnie wiele razy o Sułkowskim z wyrazami głębokiego żalu. Pewnego dnia powiedział do mnie: <> Na szczęście Sułkowski był tylko ciężko ranny; lecz ten dzielny żołnierz ... znalazł niedługo potem śmierć, na którą się narażał z taką brawurą"12).

Sułkowski leczył się długo. W czasie rekonwalescencji wygłosił 2 września w Instytucie Egipskim, założonym przez Bonapartego, bardzo dobre sprawozdanie o drodze z Kairu do Saheley. W dniu 21 października 1798 r. wybuchła rewolta w Kairze, następnego dnia Sułkowski wrócił do służby przy Bonapartem. Oddajmy znów głos Bourrienne'owi:

"Zaledwie Bonaparte przybył do kwatery głównej (była dopiero ósma rano), gdy dowiedział się w czasie śniadania, że konni Beduini zagrażali wejściem do Kairu. Był ze swymi adiutantami. Polecił Sulkowskłemu dosiąść konia, wziąć piętnastu żołnierzy ze straży przybocznej i udać się do bramy najbardziej zagrożonej; była to Bab-en-Nassr, albo brama Zwycięstwa. Jego kolega Croisier zwrócił uwagę wodza, że Sułkowski ledwie wyleczył się z licznych ran, które otrzymał pod Saheley i które jeszcze nie zabliźniły się. Ofiarował się zająć jego miejsce. Miał swe powody. Bonaparte łatwo się zgodził, ale Sułkowski już odjechał. Nie minęła jeszcze godzina, gdy jeden z piętnastu żołnierzy, krwią zbroczony, wrócił by donieść, że Sułkowski i czternastu żołnierzy zostało rozsiekanych na kawałki. Niewiele czasu minęło, gdyż byliśmy jeszcze przy stole, gdy przyszła do nas ta smutna wiadomość. Ten młody i ciekawy Polak był, jak już mówiłem, oficerem rokującym największe nadzieje, pełen rozumu i dobrego sądu, równie wykształcony jak dzielny, kochany przez nas wszystkich. Jego generał był przejęty gorzkim żalem"13).

Utrwaliła się legenda, że Sułkowski zginął z rąk tłumu przy bramie kairskiej. Natomiast Lavalette pisał o ataku na pustyni Arabów, pewnie tych Beduinów, o których pisał Bourrienne.
Nie można oczywiście pominąć wersji, która pochodzi od samego Napoleona. W czasie pierwsz.ych lat swego wygnania na wyspie Św. Heleny Napoleon dyktował generałom Gourgaudowi i Montholonowi swe wspomnienia. Ich rękopisy sprawdzał i własnoręcznie poprawiał. Kampanie włoska i egipska zostały w ten sposób bardzo dokładnie opisane. Po opisie rewolty w Kairze jest tam wzmianka, jak przyszła do Bonapartego wiadomość, że 700 do 800 jeźdźców arabskich pojawiło się pod miastem. Następny opis podaję w dosłownym tłumaczeniu: "Adiutant Sułkowski wyruszył w 200 koni, przebył kanał po małym moście, zaatakował Beduinów, zabił niektórych, i ścigał ich przez wiele mil. Oczyścił całą okolicę miasta, lecz chwilę potem był ranny. Gdy koń jego został zabity, upadł i został przebity dziesięcioma uderzeniami dzidy. Sułkowski był Polakiem, dobrym oficerem, należał do Instytutu Egipskiego. Jego śmierć była stratą głęboko odczutą"14). Dyktanda Napoleona na Św. Helenie odznaczają się stylem zwięzłym, bez żadnej uczuciowości. Śmierć towarzyszy broni jest zazwyczaj notowana tylko jako fakt, na tym tle uczucie żalu z powodu śmierci Sułkowskiego wyróżnia się szczególnie.
Opis powyższy, pochodzący od Napoleona, różni się od relacji Lavalette'a i Bourrienne'a tak co do siły oddziału, którym dowodził Sułkowski, jak i co do zakresu jego działań. Tych rozbieżności nie da się uzgodnić ani objaśnić. Wiemy, że Napoleon miał świetną pamięć. Wolę więc przyjąć relację, opartą na jego pamięci, niż na pamięci Bourrienne'a, czy na opowieści z drugiej ręki Lavalette'a.
Relację Napoleona można pogodzić z legendą, że Sułkowski zginął z rąk tłumu przy bramie kairskiej. Mógł wracać tamtędy do miasta po zwycięskiej walce z Beduinami na pustyni. Tak właśnie to przedstawił zaraz po tym dramacie gen. Bonaparte w swym raporcie dla Dyrektoriatu: "Mój adiutant Sułkowski po przeprowadzeniu rankiem 1 Brumaire'a rozpoznania ruchów nieprzyjaciela w okolicy Kairu został w drodze powrotnej napadnięty przez całą ludność przedmieścia. Po pośliźnięciu się konia Sułkowski poniósł okrutną śmierć."
Można snuć różne przypuszczenia, jaki byłby późniejszy bieg spraw polskich, gdyby Sułkowski przeżył wyprawę egipską. Jego wpływ na Bonapartego, we Włoszech raczej mały, pogłębił się niewątpliwie w Egipcie. Według Bourrienne'a Bonaparte mówił Sułkowskiemu wiele razy, że pragnie odbudować Polskę, by zmazać zbrodnię rozbiorów i przywrócić dawną równowagę sił w Europie15). Ta idea nie zginęła razem z Sułkowskim, Bonaparte wracał do niej często, gdy w czasie spacerów z Bourrienne'em po tarasie pałacu kairskiego wspólnie opłakiwali śmierć Sułkowskiego, "tego młodego Polaka, nad którego stratą Bonaparte ubolewał serdecznie"16). Potem we Francji, gdy Bonaparte został pierwszym konsulem, mówił znowu do Bourrienne'a o odbudowaniu państwa polskiego. Bourrienne taką wydał o jego słowach opinię: "Niewątpliwie pierwszy konsul był dobrej wiary i to myślał, co mówił, i może, gdyby żył Sułkowski, te idee nabrałyby w jego umyśle charakter trwały, którego im brakło, gdyż nikt więcej nie mówił o tym Napoleonowi tak, jakby to uczynił na pewno jego dzielny polski adiutant"17). Gdy Napoleon w 1806 r. wkroczył w Poznania i tylko bliżej nieokreślone nadzieje wzbudzał u Polaków, Bourrienne napisał: "Gdyby Sułkowski żył, Napoleon przypomniałby sobie to, co mówił w Egipcie, i pewnie by wskrzesił państwo, którego rozbiór zniszczył równowagę europejską, trwającą od traktatu westfalskiego"18).
Bourrienne pisał swe pamiętniki w czasie, gdy nie były jeszcze znane insynuacje o odpowiedzialności Bonapartego za śmierć Sułkowskiego. Saint-Albin wystąpił z nimi dopiero w parę lat potem. Gdyby Bourrienne wiedział o nich, pewnie zgodnie z ogólną swą tendecją nie pominąłby okazji, by i tym kamieniem rzucić w swego dawnego szefa. Dobrze, że się tak nie stało.
Wzmianki Bourrienne'a o Sułkowskim i o Polsce są tak liczne, rozsiane w różnych częściach jego pamiętników, a zawsze ze sobą zgodne, że nie należy wątpić w ich autentyczność i prawdziwość. Bonaparte jako generał w swych codziennych i bliskich kontaktach z ulubionym adiutantem czy z przyjacielem-sekretarzem mógł być bardziej szczery i wymowny, niż późniejszy pierwszy konsul czy cesarz w oficjalnych rozmowach z przedstawicielami sprawy polskiej. Nie wydaje mi się jednak, by było słuszne przypuszczenie Bourrienne'a, że postępowanie Napoleona w sprawie polskiej byłoby inne, gdyby Sułkowski nie zginął w Kairze i był nadal przy nim jako cesarzu Francuzów. Zbyt wielkie siły były w grze i zbyt wielkie było brzemię odpowiedzialności Napoleona za los Francji, by te marzenia egipskie mogły zaważyć na szali dziejowej.

PRZYPISY

1. Stanisław Herbst napisał recenzję o tej książce, umieszczoną w "Przeglądzie Historycznym", Warszawa 1948, s. 465-467.
2. Piotr Maleszewski cieszył się specjalnym zaufaniem gen. Bernadotte'a i gdy ten 3 lipca 1799 objął stanowisko Ministra Wojny, Maleszewski pstał jego sekretarzem. Bernadotte był zbliżony do kół jakobińskich. Zdawało się, że przeciwnicy gen. Dąbrowskiego dojdą teraz do celu swych ataków na niego. Te ich nadzieje upadły, gdy Bernadotte 14 września 1799 został usunięty z Ministerstwa Wojny. Bonaparte był wtedy w Egipcie i wrócił do Francji 9 października 1799.
S. Kirkor, Polscy Donatariusze Napoleona, Londyn 1974, s. 117-121. M. Brandys, Oficer największych nadziei, Warszawa 1965, s. 103.
3. J. L. Brunet, Manuel du libraire, t. V, Paris 1864, col. 627, daje opis tej książki za wzmianką o dodatkowych rozdziałach i o tym, że były egzemplarze ze złoconymi literami w podpisach pod ilustracjami, ale bez zaznaczenia, że było więcej niż jedno wydanie tej książki. W czasie wojny przy wyprzedaży starych książek na rzecz St. John's Ambulances (angielski Czerwony Krzyż) książka ta była wystawiona na sprzedaż za śmiesznie niską cenę. Kupiłem ją, a na zapytanie, dlaczego cena jest tak niska, usłyszałem wyjaśnienie, że książka nie jest kompletna, gdyż brakuje w niej wiele stron. Po zbadaniu książki mogłem łatwo stwierdzić, że wyjaśnienie to było błędne. Książka jest kompletna, ma także wszystkie dodatkowe rozdziały o wyprawie egipskiej, o koronacji i o kampanii przeciw Austrii i Rosji w roku 1805, natomiast w paru miejscach przerwana jest ciągłość numeracji stron (brak stron 15-16, 89-92 i 108-120), zaś numery stron 77 i 78 są dwa razy umieszczone. Przerwy w numeracji mają miejsce zawsze po zakończeniu oddzielnego rozdziału. Moim zdaniem te błędy wynikły stąd, że opisy różnych bitew drukowano oddzielnie na osobnych arkuszach, bez odpowiedniego uzgodnienia numeracji stron. Drogą korespondencji z Bibliotheque Nationale w Paryżu uzyskałem informacje, że w ich egzemplarzu brak jest tylko stron 15-16. Natomiast w egzemplarzu w British Library w Londynie nie ma braku żadnych stron. Numery stron 77 i 78 są dwa razy umieszczone tak w egzemplarzu paryskim, jak i londyńskim. Brakujące początkowo strony dodano z nowym tekstem, nie zawsze dobrze z dawnym tekstem związanym i raczej rozwlekłym, wyraźnie wstawionym po to, by uzupełnić brakujące strony. Wprowadzono również pewne uzupełnienia na innych stronach, co wpłynęło w paru wypadkach na zmianę ich numeracji. Podpisy pod ilustracjami w egzemplarzach bibliotecznych paryskim i londyńskim są dane literami czarnymi, w moim egzemplarzu złoconymi, przy czym dawny właściciel tego egzemplarza zaznaczył na stronie wewnętrznej okładki, że takich egzemplarzy było dziesięć. Ten egzemplarz pochodzi niewątpliwie z pierwszej edycji, egzemplarz paryski z drugiej, a egzemplarz londyński z trzeciej, końcowej. Wszystkie te edycje mają jednak identyczną kartę tytułową i rok 1806 jako rok wydania.
4. Raport gen. Berthiera nie jest podany w moim egzemplarzu wyżej wymienionej książki. Jest on natomiast dodany w przypisie w egzemplarzu bibliotecznym londyńskim (s. 52). Dodany jest tam również tekst listu gen. Bonapartego do wdowy po jego adiutancie Muironie (s. 54). Opis bitwy pod Arcole w moim egzemplarzu zajmuje strony 49-52, w egzemplarzu British Library strony 51-55.
5. L. Madelin, Histoire du Consulat et de l'Empire, vol. II, L'ascension de Napoléon, Paris 1977, s. 104, podaje, że w ataku na most pod Arcole, prowadzonym przez Bonapartego ze sztandarem w ręku, padło tysiąc ludzi, a sam Bonaparte został wstrzymany w środku mostu. Madelin jest niewątpliwie największym autorytetem dla epoki napoleońskiej, jednakże ten opis, nie poparty żadnym dokumentem, jest błędny. Brandys, o.c., s. 119, podaje błędnie rolę Sułkowskiego pod Arcole.
6. Pojawiały się opinie, że nazwisko Sułkowski na Łuku Triumfalnym odnosiło się nie do Józefa Sułkowskiego, a do Antoniego Sułkowskiego. generała Księstwa Warszawskiego, który przez kilka dni po śmierci ks. Poniatowskiego dowodził korpusem polskim. Przeciw tej tezie przemawiało wiele argumentów, sprawę wyjaśnił bezspornie gen. Delmas, Chef du Service Historique de l'Armée w Château de Vincennes, który w liście do mnie z 22 grudnia 1980 r., napisał: "L'inscription qui figure sur le côté sud de Parc de triomphe concerne le chef de brigade Joseph Sułkowski ex-aide de camp du général Bonaparte, tué au Caire le 21 cctobre 1793." Na Łuku Triumfalnym jest także nazwisko Henry, odnoszące się do gen. Jana Henryka Wołodkowicza, zwanego przez Francuzów Jean Henry. Sprawę tę wyjaśnia A. M. Skałkowski w rozprawie: Polskie nazwiska na Łuku Tryumfalnym, zamieszczonej w książce "O kokardę Legionów", Lwów 1912.
7. S. Żeromski, Dramaty. Tam 2. Sułkowski. Turoń. Warszawa 1957, s. 170-171, 192-194, 196.
8. Generał A. M. Chamans de la Valette, Mémoires et souvenirs du comte Lavalette. Tome Premier (1789-1799), Paris 1831, s. 286-287. Gidowie (guides) stanowili wyborowy oddział przyboczny Bonapartego.
9. Mémoires de M. de Bourrienne, ministre d'Etat, sur Napoléon, le Directoire, le Consulat, l'Empire et la Restauration, Paris 1828-1830.
10. S. Askenazy, Napoleon a Polska, Warszawa-Kraków 1918, t. 3, s. 160.
11. Bourrienne, o.c. t. 2, s. 259.
12. Bourrienne, o.c. t. 2., s. 273.
13. Bourrienne, o.c. t. 2, s. 300.
14. Correspondance de Napoleon l-er, t. XXIX, s. 599.
15. Bourrienne, o.c. t. 4, s. 329.
16. Bourrienne, o.c. t. 9, s. 51, 59.
17. Bourrienne, o.c. t. 9, s. 52.
18. Bourrienne, o.c. t. 7, s. 131.

 

SZKICE HISTORYCZNE

 

POLSKIE ZŁUDZENIA ALEKSANDRA I NAPOLEONA


W latach 1845-1862 ukazało się 20 tomów Thiersa "L'Histoire du Consulat et du premier Empire". Było to dzieło wspaniałe, po dziś dzień mające wartość ogromną. Nie znaczy to, by nie było tam błędów, nawet w sprawach zasadniczych. W 1856 r. wyszedł tom 14-ty z opisem kampanii rosyjskiej 1812 roku. Thiers przedstawił cara Aleksandra jako człowieka pokojowego i szczerego, który padł ofiarą niczym niesprowokowanej agresji ze strony Napoleona. Ta teza Thiersa utrzymała się przez lat czterdzieści. A przecież w latach 1867-68 opublikowano kolejne tomy XXI-XXIII "Correspondance de Napoleon 1er", obejmujące lata 1810-1812, zawierające materiał źródłowy, przez Thiersa nieznany i sprzeczny z jego tezą. Zaś w 1887 r. ukazał się w Paryżu tom drugi "Mémoires du prince Adam Czartoryski et correspondance avec l'empereur Alexandre l-er" i w przedmowie Ch. de Mazade, członek Akademii Francuskiej, podkreślił istotne znaczenie ogłaszanych tam listów. Przeszło to jednak bez echa, podobnie jak i szereg innych publikacji źródłowych, i teza Thiersa była nadal obowiązująca. Obalił ją dopiero Albert Vandal, gdy w 1896 r. wydał tom trzeci swego dzieła "Napoléon et Alexandre 1-er", odznaczonego dwukrotnie przez Akademię Francuską. Podtrzymał go Albert Sorel w swym dziele "L'Europe et la Revolution Française" i odtąd żaden z poważnych historyków nie wraca do tezy Thiersa.
Wojna hiszpańska, zrodzona z tragicznego nieporozumienia czy niezrozumienia przez Napoleona charakteru narodu hiszpańskiego, wchłonęła w 1808 r. większość najlepszych korpusów francuskich, weteranów spod Austerlitz, Jeny i Friedlandu. Napoleon nie byłby się ważył na takie zaangażowanie swych wojsk na dalekim półwyspie, gdyby nie wierzył, że sojusz z Aleksandrem zabezpiecza go od strony Austrii. Austria, uprzedzona poufnie przez Rosjan, że ich dywersja będzie tylko pozorna, ruszyła w kwietniu 1809 r. do nowej wojny przeciw Napoleonowi. Kampania była długa i trudna. Napoleon z nową pośpiesznie utworzoną armią zakończył ją zwycięstwem pod Wagram (6 lipca 1809) mimo braku wszelkiej pomocy rosyjskiej.
Dwulicowość Rosjan najlepiej objawiła się w operacjach ich wojsk na terenie Galicji, odbieranej Austrii przez wojska Księstwa Warszawskiego. Tu wyłaniała się skała, o którą rozbić się miał sojusz Napoleona z Aleksandrem. Nigdy w dziejach Europy sprawa polska nie odegrała tak wielkiej roli, jak właśnie w tamtym okresie. Widmo Polski, wskrzeszonej przez Napoleona i odbierającej Rosji jej polskie zabory, straszyło nie tylko polityków i generałów rosyjskich, wychowanych w szkole Katarzyny II, ale i samego Aleksandra.
Na terenie półwyspu Iberyjskiego rok 1809 dał szereg zwycięstw Francuzom, ale pojawienie się tam nowej armii angielskiej uniemożliwiło pomyślne zakończenie wojny. Przed Napoleonem stała konieczność posłania tam nowych wojsk. Nie był to moment odpowiedni dla oziębienia stosunków z Aleksandrem, który czuł się zagrożony powiększeniem Księstwa Warszawskiego. By go uspokoić, Napoleon w orędziu do Senatu zapewniał, że nigdy nie zamierzał wskrzeszać Polski. Zaś 26 grudnia 1809 r. jego ambasador w Petersburgu, Caulaincourt, przedłożył Aleksandrowi prośbę Napoleona o rękę jego siostry Anny i oświadczył gotowość zawarcia konwencji w sprawie polskiej. Ten podwójny zabieg miał wzmocnić sojusz i dać Francji możność zakończenia wojny z Anglią. Wtedy hiszpańska awantura straciłaby wszelkie znaczenie. Aleksander skwapliwie podchwycił propozycje Caulaincourta, łudził go obietnica ręki Anny dla Napoleona, a jednocześnie tak szybko poprowadził rokowania o polską konwencję, że już 4 stycznia 1810 r. była ona podpisana, ratyfikowana przez Aleksandra i posiana do ratyfikacji Napoleona.
W konwencji były słowa: "Królestwo Polskie nie będzie nigdy odbudowane". Napoleon był gotów dać Rosji zapewnienie, że sam nie będzie nic czynił dla odbudowania dawnej Polski, ale nie, że będzie to zwalczał. To by go zgubiło w oczach wszystkich Polaków i na to nie pozwalał mu honor i interes Francji. Ale Aleksandrowi właśnie o to chodziło. Gdy przyszły do Paryża wiadomości o trudnościach w sprawie ręki Anny, Napoleon przejrzał grę Aleksandra i zareagował na nią równie szybko, jak to zwykł był czynić na polach bitew. Kurier rosyjski, niosący dyplomatycznie pokrytą odmowę carowej matki w sprawie Anny, rozminął się w drodze z kurierem francuskim, niosącym do Petersburga rezygnację z małżeństwa z Anną. W ślad za nim szedł drugi, który powiadamiał Aleksandra o zaręczynach Napoleona z arcyksiężniczką austriacką. To małżeństwo austriackie zostało ułożone w Paryżu 6 i 7 lutego nagle i w wielkim pośpiechu i w tej nowej sytuacji Napoleon tym mniej był skłonny do ratyfikowania konwencji w sprawie polskiej, podpisanej przez Caulaincourta. Posłał 10 lutego swój kontrprojekt, sprawa wlokła się czas jakiś i ostatecznie upadła.
Louis Madelin napisał, że od dnia mariażu Napoleona z córką cesarza Austrii alians francusko-rosyjski trwał już tylko na papierze, a sprawa polska stała się istotną przyczyną nieuchronnego konfliktu1)...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin