8 Seryjni Mordercy Albert Fish.pdf

(90 KB) Pobierz
394116015 UNPDF
ALBERT FISH
Gracie
Edward Budd był przedsiębiorczym osiemnastolatkiem. Był zdecydowany zrobić coś ze sobą i uciec od
rozpaczliwego ubóstwa swoich rodziców. 25 maja, 1928 roku, zamieścił następujące ogłoszenie w niedzielnej
edycji New York World: 'Młody, 18-letni mężczyzna, szuka posady na wsi. Edward Budd, 406 West 15th Street.'
Był on wysokim, dobrze zbudowanym młodzieńcem, chętnym do pracy i poprawy sytuacji życiowej własnej
rodziny. Uwięziony w tym brudnym, cuchnącym i przeludnionym mieście w nędznym domu czynszowym ze swym
ojcem, matką i czwórką młodszego rodzeństwa, pragnął pracować na wsi, gdzie powietrze jest czyste i świeże.
Następnego poniedziałku, 28 maja, matka Edwarda - Delia, kobieta potężnej tuszy, otworzyła drzwi starszemu
mężczyźnie. Przedstawił się jako Frank Howard, farmer z Farmingdale na Long Island, który chciał porozmawiać z
Edwardem w sprawie pracy.
Delia powiedziała swojej pięcioletniej córce Beatrice, aby ta przyprowadziła brata z mieszkania jego kolegi.
Starszy mężczyzna uśmiechnął się do niej i dał jej pięciocentówkę.
Podczas gdy czekali na Edwarda, Delia miała okazję lepiej przyjrzeć się staremu mężczyźnie. Miał on bardzo
dobrotliwy wyraz twarzy, okolonej siwymi włosami i podkreślonej wielkimi, opadającymi, siwymi wąsami. Wyjaśnił
pani Budd, że przez kilkadziesiąt lat zarabiał w mieście na życie jako dekorator wnętrz, a potem, już jako emeryt
na farmie, którą kupił za swe oszczędności. Powiedział, że ma sześcioro dzieci, które wychowywał od czasu, gdy
żona opuściła ich ponad dziesięć lat temu.
Z pomocą dzieci, pięciu parobków i szwedzkiego kucharza, doprowadził farmę do sukcesu - z kilkoma setkami
kurcząt i pół tuzinem mlecznych krów. Obecnie, jeden z parobków wyniósł się, więc potrzebował kogoś, kto by go
zastąpił.
W tym czasie wszedł Edward i przywitał się z panem Howardem, który pozwolił sobie zrobić uwagę na temat
wzrostu i siły chłopca. Ten zaś upewnił starszego mężczyznę, że jest zdolny do ciężkiej pracy. Pan Howard
zaoferował mu piętnaście dolarów za tydzień, na co Edward przystał z radością. Howard zgodził się nawet
zatrudnić Williego, najbliższego przyjaciela Edwarda.
Pan Howard musiał wyjść, gdyż był umówiony na spotkanie, ale obiecał wrócić po młodzieńców w sobotę.
Chłopcy byli bardzo podekscytowani, a państwo Budd szczęśliwi, że taka dobra posada u tak miłego starszego
dżentelmena pojawiła się tak szybko na skromne ogłoszenie Edwarda.
Sobota, 2 czerwca, miała być tym wielkim dniem, ale pan Howard się nie pojawił. Zamiast tego rodzina otrzymała
pisaną ręcznie wiadomość od niego, w której informował, że nastąpiło pewne opóźnienie i skontaktuje się z nimi
w przyszłym dniu, przed południem.
Następnego ranka, około godziny jedenastej, do mieszkania państwa Budd przyszedł Frank Howard, przynosząc
podarunek, składający się z truskawek i świeżego kremowego sera. 'Te produkty pochodzą prosto z mojej farmy',
powiedział.
Delia namówiła starego mężczyznę, aby został na lunch. Po raz pierwszy, Albert Budd, Senior, miał okazję do
rozmowy z nowym pracodawcą jego syna. Był to ten rodzaj pogawędki, który czyni ojca bardzo szczęśliwym. Oto
miał przed sobą uprzejmego, miłego starszego dżentelmena, opisującego z wielkim entuzjazmem tę jego
dwudziesto akrową farmę, przyjazną gromadę parobków i proste, szczere wiejskie życie. Wiedział, że było to
właśnie to, czego pragnął jego syn.
Albert, Senior, był portierem w Equitable Life Assurance Company - firmie ubezpieczeniowej i wyglądał na
wiecznie uległego człowieka. Nie zrobił więc na nim wielkiego wrażenia wygląd tego Franka Howarda w jego
wymiętym, niebieskim garniturze, jednak starszy człowiek był wiarygodny i miał dobre maniery.
Gdy tylko zasiedli do lunchu, drzwi otworzyły się i zjawiła się w nich śliczna dziesięcioletnia dziewczynka. Gracie
nuciła piosenkę. Jej wielkie brązowe oczy i ciemno brązowe włosy kontrastowały z bardzo jasną cerą i różowymi
ustami. Mogłaby kiedyś zostać prawdziwą pogromczynią serc.
Idąc prosto z kościoła, wciąż miała na sobie swoje niedzielne ubranie: białą, jedwabną sukienkę z bierzmowania,
białe, jedwabne pończochy i sznur kremowych pereł, które sprawiały, że wyglądała jakby miała więcej niż
dziesięć lat.
Frank Howard, jak większość mężczyzn, którzy stanęli twarzą w twarz z promienną Gracie, nie mógł oderwać
wzroku od tej pięknej dziewczynki. 'Zobaczmy, jak dobrze umiesz liczyć', powiedział podając jej spory rulon
monet. Zubożała rodzina Buddów, była zdumiona sumą pieniędzy, jakie starszy mężczyzna nosił przy sobie.
'Dziewięćdziesiąt dwa dolary i pięćdziesiąt centów', powiedziała wkrótce Gracie.
'Cóż za bystra mała dziewczynka', stwierdził pan Howard, dając jej pięćdziesiąt centów, aby kupiła słodycze dla
siebie i swojej małej siostrzyczki Beatrice.
Howard powiedział, że przyjdzie wieczorem, aby zabrać Edwarda i Williego, ale najpierw musi pójść na przyjęcie
urodzinowe, które dla jednego ze swych dzieci wydaje jego siostra. Dał chłopcom dziesięć dolarów, aby poszli do
kina.
Wychodząc, zaprosił Gracie aby poszła z nim na przyjęcie urodzinowe jego siostrzenicy. Obiecał dobrze się nią
zaopiekować i dopilnować, aby wróciła do domu przed dwudziestą pierwszą.
Delia zapytała gdzie mieszka siostra pana Howarda, a on odparł, że mieszka w kamienicy czynszowej przy
Columbus i 137th Street.
Delia nie była pewna czy powinna pozwolić małej iść, ale Albert, Senior przekonał ją, że tak będzie lepiej dla
Gracie. 'Pozwól temu biednemu dziecku iść. Nie ma tu zbyt wielu radości.'
Tak więc Delia pomogła włożyć Gracie jej najlepszy płaszczyk i szary kapelusz ze wstążkami. Odprowadziła Gracie
i pana Howarda do wyjścia i patrzyła, jak znikają w dole ulicy.
Tego wieczora nie otrzymali żadnej wiadomości od pana Howarda, ani też nie ujrzeli Gracie. Okropna, bezsenna
noc bez jakiegokolwiek sygnału od ich ślicznej córeczki. Następnego ranka, wysłano młodego Edwarda na
posterunek policji, aby zgłosił zaginięcie swojej siostry.
Siwy człowiek
Najgorszą rzeczą, o której powiedział państwu Budd porucznik policji Samuel Dribben, było to, że adres
mieszkania siostry, który podał im 'Frank Howard', był fikcyjny. Ten uprzejmy starszy człowiek był oszustem. Nie
istniał żaden Frank Howard, ani żadna farma w Farmingdale na Long Island. Nic z tego nie było prawdą.
Policja zaczęła tradycyjne czynności dochodzeniowe. Sprawdzili wszystko, o czym 'Frank Howard' opowiadał
Buddom. Ponadto państwo Budd musieli także przebrnąć przez policyjną fotograficzną 'galerię rzezimieszków', a
także wszystkich znanych policji pedofilów, pacjentów szpitali psychiatrycznych itp. Nie doprowadziło to do
niczego. Ani śladu Gracie.
7 czerwca, policja Nowego Yorku rozesłała 1000 ulotek ze zdjęciem Gracie i rysopisem pana 'Howarda' do
komisariatów policji w całym kraju. Akcja ta, podchwycona także przez lokalną prasę, wywołała istną epidemię
doniesień i listów z głupimi żartami od rzekomych świadków porwania dziewczynki. Każda z tych informacji
musiała być starannie sprawdzona przez dwudziestu detektywów, których przydzielono do sprawy.
Istniało kilka śladów. Policja odnalazła biuro Western Union na Manhatanie, z którego 'Frank Howard' wysłał
wiadomość do państwa Budd, oraz jej oryginalny rękopis. Pismo i gramatyka wyraźnie wskazywały, że 'Howard'
odebrał jako takie wykształcenie i ogładę. Policja także zlokalizowała sklep samoobsługowy, w którym nabył on
ser, który podarował państwu Budd. Oba te adresy znajdowały się w East Harlem, która to dzielnica stała się
później punktem ogniskowym intensywnego śledztwa i poszukiwań.
Nowojorskiej policji nie obce były porwania dzieci. W rzeczywistości, zaledwie rok wcześniej prowadzono
analogiczną sprawę. Otóż 11 lutego, 1927 roku, 11-letni Billy Gaffney bawił się w korytarzu prowadzącym do jego
mieszkania ze swoim trzyletnim sąsiadem, także Billym. 12-letni chłopiec, który mieszkał tuż obok i który tego
dnia opiekował się małą siostrzyczką, wyszedł do kolegów, ale szybko wrócił do mieszkania gdy usłyszał płacz
dziecka.
Kilka minut później, starszy chłopiec zauważył, że dwaj malcy zniknęli i opowiedział o tym ojcu młodszego z nich.
Po rozpaczliwych poszukiwaniach, mężczyzna znalazł swojego trzyletniego synka na najwyższym piętrze budynku.
Wszystko wskazywało na to, ze chłopiec przebywał na dachu.
- 'Gdzie jest Billy Gaffney?' - zapytał syna mężczyzna.
- 'Zabrało go straszydło' - odpowiedział chłopczyk.
Kiedy następnego dnia pluton detektywów rozpoczął śledztwo w sprawie zniknięcia synka państwa Gaffney,
zupełnie zignorowano trzyletniego świadka, którego zeznania sprowadzały się do tego prostego zdania. Na
początku policja myślała, że chłopiec zabłądził w którymś z sąsiednich budynków fabrycznych, albo, co gorsze
wpadł do kanału Gowanus znajdującego się kilka przecznic dalej. Lokalna społeczność zorganizowała
poszukiwania, a kanał przeczesano za pomocą sieci, jednak nie znaleziono ani śladu Billy'ego.
W końcu ktoś wysłuchał trzyletniego świadka zdarzenia, który podał opis 'straszydła'. Był to szczupły, starszy
mężczyzna o siwych włosach i wąsach. Policja nie przywiązywała wagi do rysopisu i nie powiązała go z
przestępstwem, jakie popełnił 'Siwy Człowiek' kilka lat wcześniej.
W lipcu 1924 roku, ośmioletni Francis McDonnell bawił się na werandzie swojego domu w wiejskim Charlton
Woods, części Staten Island. Jego matka siedziała w pobliżu, opiekując się malutką córeczką, kiedy nagle
dostrzegła na środku ulicy wychudzonego, podstarzałego mężczyznę o siwych włosach i wąsach. Wpatrywała się
w tego dziwnego, zaniedbanego starca, który przez cały czas zaciskał i otwierał pięści i mamrotał do siebie.
Mężczyzna ukłonił się w jej stronę trącając palcami rondo zakurzonego kapelusza i zniknął na końcu ulicy.
Później, tego samego popołudnia, widziano ponownie owego starszego człowieka, jak przyglądał się Francisowi i
czterem innym chłopcom grającym w piłkę. Mężczyzna zawołał Francisa do siebie, podczas gdy inni malcy
kontynuowali zabawę. Kilka minut później starzec i chłopiec zniknęli. Jeden z sąsiadów zauważył tego popołudnia
dziecko, które wyglądało jak Francis, spacerujące po zalesionym obszarze z podstarzałym, siwowłosym włóczęgą.
Zniknięcia Francisa nie zanotowano do czasu, kiedy ten nie zjawił się w domu na obiedzie. Jego ojciec, policjant,
zorganizował poszukiwania. Znaleziono chłopca w lesie pod stertą gałęzi. Został potwornie poturbowany. Jego
ubranie zdarto z ciała, a chłopiec był duszony przy pomocy szelek. Francisa pobito tak dotkliwie, że policja
powątpiewała, czy rzeczywiście 'stary' włóczęga mógł być tak stary i drobny jak go opisywano. Ślady pobicia były
tak poważne, że podejrzewano, iż stary miał wspólnika, który był na tyle silny, aby tak pokaleczyć i posiniaczyć
dziecko.
W krótkim okresie czasu, eksperci z Manhatanu w dziedzinie daktyloskopii i policyjni fotografowie zostali
przydzieleni do sprawy, podobnie jak i około dwustu pięćdziesięciu policjantów w cywilu. Wielkie łowy
zaowocowały określeniem kilku obiecujących podejrzanych, za wyjątkiem tego, że żaden z nich nie wyglądał jak
siwowłosy, wąsaty włóczęga. Jego twarz na zawsze odcisnęła swoje piętno w pamięci Anny McDonnell: 'Zjawił się
na ulicy, powłócząc nogami, mamrocząc do siebie, wykonując dziwne gesty rękami. Nigdy nie zapomnę tych
dłoni. Drżałam, gdy patrzyłam na nie... jak się otwierały i zamykały, otwierały i zamykały, otwierały i zamykały.
Widziałam jak patrzył na Francisa i innych. Widziałam jego gęste, siwe włosy, jego obwisłe siwe wąsy. Wszystko
w nim wydawało się być wyblakłe i szare.'
Pomimo ogromnych starań policji i lokalnej społeczności, 'Siwy Człowiek' rozwiał się jak dym.
Pojmanie
W listopadzie 1934 roku, sprawa Budd była wciąż oficjalnie otwarta, chociaż nikt tak naprawdę nie spodziewał się,
że zostanie rozwiązana pomyślnie. Tylko jeden człowiek, William F. King, kontynuował dochodzenie. Kilkakrotnie
King podawał reporterowi Walterowi Winchellowi fałszywą informację na temat przerwy w sprawie. 2 listopada
1934 roku Winchell zaryzykował raz jeszcze:
'Sprawdziłem co dzieje się w sprawie Grace Budd', pisał w swojej kolumnie. 'Miała osiem lat w chwili porwania,
około sześć lat temu. Można z całą pewnością powiedzieć, że Wydział do Spraw Zaginięć zamierza przerwać
dochodzenie w ciągu najbliższych czterech tygodni.'
Dziesięć dni później, Delia Budd otrzymała list, którego przeczytanie na szczęście uniemożliwiły jej braki w
edukacji. Zamiast tego, odczytał go jej syn Edward, po czym natychmiast pobiegł do detektywa Kinga. List był po
prostu barbarzyński:
'Moi drodzy Państwo Budd,
W 1894 roku mój przyjaciel zaokrętował się jako majtek na Parowcu Tacoma, pod dowództwem kapitana Johna
Davisa. Pływali z San Francisco do Hong Kongu w Chinach. Dobiwszy do brzegu, on i dwóch innych zeszli na ląd i
upili się. Kiedy wrócili, łódź zniknęła.
W tym czasie panował w Chinach głód. Mięso dowolnego rodzaju kosztowało od 1$ do 3 za funt. Cierpienie
najbiedniejszych było tak wielkie, że wszystkie dzieci poniżej 12 roku życia były sprzedawane na żywność w celu
oszczędzenia innych przed śmiercią głodową. Chłopiec lub dziewczynka przed 14 rokiem życia nie były bezpieczne
na ulicach. Mogłeś pójść do jakiegokolwiek sklepu i poprosić o stek - kotlet - lub duszone mięso. Przyniesiono by
ci część nagiego ciała chłopca lub dziewczynki i odcięto to, o co prosiłeś. Zadki chłopca lub dziewczynek, które są
najsłodszą partią ciała i sprzedaje się je jako cielęcinę, osiągały najwyższe ceny.
John został tam tak długo, że rozsmakował się w ludzkim mięsie. Po powrocie do N. Y. ukradł dwóch chłopców,
jednego siedmio i jednego 11-letniego. Zabrał ich do swojego domu, rozebrał do naga, związał w szafie. Potem
spalił wszystko, co mieli na sobie. Kilka razy każdego dnia i nocy bił ich - torturował ich - aby uczynić ich mięso
dobrym i delikatnym.
Najpierw zabił 11-letniego chłopca, ponieważ ten miał najgrubszą dupę i oczywiście najwięcej w niej mięsa.
Każda część jego ciała została ugotowana i zjedzona poza głową, kośćmi i wnętrznościami. Został upieczony w
piecu (cała jego dupa), ugotowany, upieczony na ruszcie, usmażony i uduszony. Mały chłopiec był następny,
przeszedł tą samą drogę. W tym czasie ja mieszkałem na ulicy 409 E 100 st., w pobliżu - po prawej. Opowiadał
mi on tak często, jak dobre jest ludzkie mięso, że zdecydowałem się spróbować go.
W niedzielę, 3 czerwca 1928 roku wpadłem do was na 406 W 15 St. Przyniosłem wam ser i truskawki. Zjedliśmy
lunch. Grace usiadła mi na kolanach i pocałowała mnie. Zdecydowałem się ją zjeść.
Wyprowadziłem ją z domu pod pozorem zabrania na przyjęcie. Powiedziała pani Tak może iść. Zabrałem ją do
pustego domu w Westchester, który uprzednio wybrałem. Kiedy już tam dotarliśmy, powiedziałem jej aby
pozostała na zewnątrz. Zerwała kwiatki. Ja wszedłem na górę i zdjąłem z siebie całe ubranie. Wiedziałem, że
gdybym tego nie zrobił, to całe byłoby w jej krwi.
Kiedy byłem gotowy, podszedłem do okna i zawołałem ją. Potem schowałem się w szafie i siedziałem tam dopóki
nie weszła do pokoju. Kiedy mnie zobaczyła, całego nagiego, zaczęła płakać i próbowała zbiec po schodach.
Złapałem ją, a ona powiedziała, że poskarży się mamie.
Najpierw rozebrałem ją do naga. Jakże ona kopała, gryzła i drapała. Udusiłem ją, potem pociąłem na małe
kawałki tak, abym mógł zabrać mięso do mieszkania. Ugotować i zjeść je. Jakże słodka i delikatna była jej mała
dupcia upieczona w piekarniku. 9 dni zabrało mi zjedzenie jej całego ciała. Nie wypieprzyłem jej chociażem mógł i
chciał. Umarła jako dziewica.'
Nikt nie chciał wierzyć, że list ten był prawdziwy. To przecież musiały być majaki jakiegoś zboczonego,
sadystycznego dziwaka. Ale detektyw King zdawał sobie sprawę z tego, że szczegóły jego spotkania z państwem
Budd i Gracie były identyczne. Także charakter pisma na tym potwornym liście był taki sam jak na liście, który
podstarzały porywacz wysłał przez posłańca Western Union, sześć lat temu.
Koperta nosiła ważny ślad: mały heksagonalny emblemat oznaczony literami N.Y.P.C.B.A., które oznaczały New
York Private Chauffeur's Benevolent Association. Przy współpracy prezesa związku zwołano natychmiastowe
zebranie jego członków. W międzyczasie, policja sprawdzała ręcznie pisane formularze członkowskie, w
poszukiwaniu charakteru pisma podobnego do charakteru 'Franka Howarda'. Detektyw King następnie przepytał
pracowników - spośród których wszyscy zostali wyeliminowani z grona podejrzanych na podstawie pisma - w celu
zdobycia informacji dotyczących osoby, która odbierała materiały pisemne związku.
Z grupy wystąpił młody dozorca, przyznając, że wziął kilka arkuszy papieru i kopert. Zostawił te dokumenty w
starym pensjonacie na ulicy 200 East 52nd Street. Właścicielka budynku była wstrząśnięta gdy podano jej opis
'Franka Howarda'. Wyglądał on zupełnie tak samo, jak starszy mężczyzna, który mieszkał tam przez dwa
miesiące...
...mężczyzna, który wyprowadził się z pensjonatu dosłownie kilka dni wcześniej.
Człowiek ten, który wynajmował wcześniej pokój przedstawił się jako Albert H. Fish. Właścicielka posesji
wspominała, że Fish powiedział jej, aby zatrzymała list, którego oczekiwał od swojego syna, pracującego w
Cywilnym Korpusie Konserwacyjnym w Północnej Karolinie. Syn regularnie wysyłał pieniądze swemu staremu
ojcu.
Ostatecznie na poczcie powiedziano detektywowi Kingowi, że przechwycono list do Alberta Fisha. King zaczął się
martwić, że Fish nie skontaktuje się z właścicielką pensjonatu. Policja natomiast obawiała się, że coś mogło go
wystraszyć.
13 grudnia 1934 roku, właścicielka pensjonatu zawiadomiła detektywa Kinga. Albert Fish przebywał na terenie jej
posesji, oczekując na swój list. Starzec siedział właśnie z filiżanką herbaty w dłoni, gdy King otworzył drzwi. Kiedy
detektyw zapytał czy nazywa się on Albert Fish, ten wstał i przytaknął skinieniem głowy.
Nagle Fish sięgnął do kieszeni i wyjął brzytwę, którą trzymał w wyciągniętej przed siebie dłoni. Rozwścieczony
King złapał starca za rękę i gwałtownie ją wykręcił. 'Teraz cię mam', powiedział triumfalnie.
Zeznanie
Zeznanie Alberta Fisha miało być usłyszane przez wielu przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości i psychiatrów.
Jego kilkakrotnie wydawane wersje pojawiały się w gazetach. Była to odyseja perwersji i niewypowiedzianego
zdeprawowania, która wydawała się być niewiarygodna, dopóki szczegół po szczególe nie została potwierdzona.
Było to tym bardziej zadziwiające, jeśli wzięło się pod uwagę fakt, jaki wynędzniały i nieszkodliwy był wygląd
Fisha. Był on zgarbionym, wątle wyglądającym starym mężczyzną o wadze około 130 funtów oraz 5 stopach i 5
calach wzrostu.
Detektyw King odebrał wstępne zeznanie. Fish powiedział mu, że w lecie 1928 roku był on opętany przez, jak
sam to określił 'pragnienie krwi' - potrzebę zabijania. Kiedy odpowiedział na ogłoszenie o gotowości do podjęcia
pracy Edwarda Budd, to właśnie tego młodego człowieka, a nie jego siostrę zamierzał zwabić w odosobnione
miejsce, obezwładnić i odciąć mu penisa, a potem zostawić aby się wykrwawił.
Po tym jak po raz pierwszy opuścił dom państwa Budd, Fish nabył narzędzia, których potrzebował do
zamordowania i okaleczenia chłopców: topór rzeźniczy, piłę i rzeźnicki nóż. Zawinął te przybory destrukcji w
tobołek, który zostawił kiosku, zanim wszedł do domu państwa Budd po raz drugi i ostatni.
Kiedy Fish zobaczył dobrze zbudowanego, młodego Edwarda, wzrostu dorosłego mężczyzny, oraz jego przyjaciela
Williego, przekonał samego siebie, że mógłby pokonać ich obydwu. Ale wtedy Fish miał pod tym względem duże
doświadczenie.
Zmienił jednak zdanie i plany, jak tylko ujrzał Gracie. To ją desperacko chciał zabić.
Z niczego nie podejrzewającą dziewczynką prowadzoną za rękę, zatrzymali się przy kiosku, gdzie odebrał swój
tobołek, po czym wsiedli do pociągu do Bronxu, a następnie do wsi Worthington w Westchester. Dla Gracie kupił
bilet tylko w jedną stronę.
Dziewczynka była oczarowana czterdziestominutową podróżą przez wiejską okolicę. Tylko dwa razy w życiu była
poza miastem.
To była dla niej wielka przyjemność.
Na stacji w Worthington, Fish był tak zaabsorbowany swym potwornym planem, że zostawił tobołek z
narzędziami w pociągu. Jak na ironię, to właśnie Gracie zauważyła ten fakt i przypomniała mu, aby zabrał paczkę.
Spacerowali wzdłuż odosobnionej drogi aż dotarli do opuszczonego, dwupiętrowego budynku zwanego Wisteria
Cottage, stojącego pośrodku zadrzewionego obszaru. Podczas gdy Gracie zachwycała się na zewnątrz różnego
rodzaju dziko rosnącymi kwiatami, Fish wszedł do sypialni na drugim piętrze, otworzył swój tobołek z narzędziami
i zdjął z siebie ubranie.
Potem zawołał Gracie, aby weszła do niego na górę.
Z dzikich kwiatków, które zerwała, dziewczynka zrobiła bukiet i weszła do domu, a potem do sypialni na piętrze.
Kiedy zobaczyła nagiego starca, zawołała matkę i próbowała uciekać. Ale Fish złapał ją za gardło i udusił. To
podnieciło go seksualnie.
Podparł jej głowę starą puszką po farbie i odciął ją, starając się złapać większość krwi do pojemnika. Następnie
wylał wiadro krwi na podwórko. Rozebrał bezgłowe dziecko, potem wrócił do jej ciała i rozciął je na dwoje
rzeźnickim nożem i toporem.
Części ciała zabrał ze sobą zawinięte w gazetę. Resztę zostawił, aż do swojego powrotu kilka dni później, kiedy to
wyrzucił ją za kamienną ścianę z tyłu domu. W ten sam sposób pozbył się swoich narzędzi. Po jego przyznaniu
się, detektyw King zadał ostatnie pytanie: co skłoniło go do popełnienia tak okropnych czynów?
'No wiesz', powiedział Fish 'nigdy nie potrafiłem tego wyjaśnić.'
Kapitan John Stein zapytał go dlaczego napisał list do państwa Budd, a Fish odparł, że nie wie dlaczego. 'Po
prostu wpadłem w manię pisania.'
Tego samego dnia, policja weszła do Wisteria Cottage i odkryła szczątki Gracie. Albert Fish stał nieopodal, nie
okazując jakichkolwiek emocji.
Tamtej nocy o godzinie 22, Fish był przesłuchiwany przez zastępcę prokuratora okręgowego P. Francisa Marro.
Kiedy Marro zapytał go dlaczego zamordował Gracie, ten wyjaśnił to 'pewnego rodzaju żądzą krwi', która nim
zawładnęła. Kiedy już to zrobił, opanował go smutek. 'Oddałbym życie już w pół godziny po tym jak to zrobiłem,
aby je jej przywrócić.'
Marro zapytał czy Fish zgwałcił Gracie, ale ten był niewzruszony: 'Nigdy mi to nie przyszło do głowy.'
Nie zapytano wtedy, ani też nie zgłoszono niczego, co dotyczyłoby kanibalizmu wspomnianego w liście Fisha do
państwa Budd. Policja mogła uznać, że było to zbyt szalone, aby okazało się prawdą. Albo też, już wtedy myśleli,
że włączenie do sprawy okropnych szczegółów na temat kanibalizmu obrona wykorzystałaby do dowiedzenia
choroby psychicznej sprawcy.
Tamtej nocy, informacja o pojmaniu Alberta Fisha dotarła do gazet, a dziennikarze zaatakowali mieszkanie
państwa Budd. Wkrótce potem, detektyw King zawiózł pana Budd i jego syna Edwarda na komisariat policji, w
celu zidentyfikowania Fisha.
Edward nie tylko rozpoznał mężczyznę, ale rzucił się na niego, krzycząc: 'Ty stary draniu! Parszywy sukinsynu!'
Pan Budd był zdziwiony całkowitym brakiem emocji u Fisha. 'Poznałeś mnie?' zapytał starca.
'Tak', odparł uprzejmie Fish. 'Pan jest panem Budd.'
'A ty jesteś człowiekiem, który przyszedł do mego domu jako gość i zabrał mi moją małą córeczkę', rzekł Budd
płacząc.
Nie jest zaskakującym fakt, że Albert Fish nie był obcy policji. Po raz pierwszy był zatrzymany i notowany w 1903
roku za kradzież. Od tego czasu, aresztowano go sześć razy za różnego rodzaju drobne przestępstwa, jak na
przykład wysyłanie obscenicznych listów i drobne kradzieże. Połowa z tych spraw miała miejsce mniej więcej w
czasie uprowadzenia Gracie. Za każdym razem oskarżenia oddalano. Ponadto niejeden raz przebywał w zakładzie
psychiatrycznym.
Zapytany o pochodzenie, Fish powiedział:
'Urodziłem się 19 maja 1870 roku w Waszyngtonie. Mieszkaliśmy na B Street, N.E., pomiędzy ulicami Drugą i
Trzecią. Moim ojcem był kapitan Randall Fish, Mason 32 stopnia, który jest pochowany na terenach należących do
Wielkiej Loży na cmentarzu kongresowym. Był kapitanem łodzi pływającej po rzece Potomac z Dystryktu do
Marshall Hall w Virginii.
Mój ojciec zmarł 15 października 1875 roku, na starej stacji Pennsylvania, gdzie zastrzelono prezydenta Garfielda,
natomiast ja zostałem umieszczony w Sierocińcu Świętego Jana w Waszyngtonie. Przebywałem tam prawie do
dziewiątych urodzin, i to właśnie tam zacząłem schodzić na złą drogę. Chłostano nas niemiłosiernie. Widywałem
chłopców, którzy robili wiele rzeczy, których robić nie powinni. U Świętego Jana śpiewałem w chórze od 1880 do
1884 - w sekcji sopranów. Przybyłem do Nowego Yorku. Byłem dobrym malarzem - wnętrz lub czegokolwiek.
Dostałem mieszkanie i sprowadziłem matkę z Waszyngtonu. Mieszkaliśmy na 76 West 101st Street, i to właśnie
tam poznałem moją żonę. Po tym jak urodziło się nam sześcioro dzieci, opuściła mnie. Zabrała wszystkie meble i
nie zostawiła dzieciakom nawet materaca, na którym mogłyby spać.'
'Wciąż martwię się o moje dzieci', zaszlochał Fish. Wiek jego szóstki wahał się od 21 do 35 lat. 'Myśli pan, że
pewnie przyszły odwiedzić swojego staruszka w więzieniu, ale one tego nie zrobiły.'
Alberta Fisha postawiono w stan oskarżenia w Manhattanie i Westchester County. Najpierw Westchester County
zarzuciło mu morderstwo pierwszego stopnia, podczas gdy Manhattan przygotowywał się do oskarżenia o
porwanie.
W międzyczasie policja dokonała prawdziwie wielkiego przełomu. Motorniczy brooklińskiej kolejki ujrzał w gazecie
zdjęcie Fisha i pośpieszył w celu jego identyfikacji jako nerwowego starca, którego widział 11 lutego 1927 roku,
gdy ten próbował uciszyć małego chłopca siedzącego z nim w wagonie. Joseph Meehan, emerytowany
motorniczy, uważnie obserwował tę dwójkę. Mały chłopiec, który nie miał ani kurtki, ani płaszcza, ciągle płakał za
swoją matką i starzec musiał go na siłę wciągać do wagonu i wyciągać z niego. Tym malcem, jak się okazało, był
porwany Billy Gaffney.
Ostatecznie, Fish przyznał się do wszystkich potwornych rzeczy, które zrobił Billy'emu:
'Zaprowadziłem go na wysypisko na Riker Ave. Jest tam oddzielnie stojący dom, niedaleko miejsca, w którym go
zabrałem... Zaprowadziłem tam chłopca. Rozebrałem go do naga i związałem jego ręce i stopy i zakneblowałem
go kawałkiem brudnej szmaty, którą przyniosłem z wysypiska. Potem spaliłem jego ubrania. Buty wyrzuciłem na
wysypisko. Potem wróciłem i złapałem kolejkę na 59 St. o godzinie 2 w nocy i poszedłem stamtąd do domu.
Następnego dnia o godzinie 14, wziąłem narzędzia, dobry, ciężki bicz o dziewięciu rzemieniach. Własnej roboty. Z
krótką rękojęścią. Przeciąłem jeden ze swoich pasków na dwoje, pociąłem te połówki na sześć paseczków około
ośmiocalowej długości. Wychłostałem jego goły tyłek, aż krew popłynęła mu po nogach. Odciąłem mu uszy - nos
- rozciąłem usta od ucha do ucha. Wyłupiłem mu oczy. Był już wtedy martwy. Potem wbiłem nóż w jego brzuszek
i przytknąwszy usta do jego ciała piłem krew.
Wziąłem cztery stare torby na pomidory i zebrałem kupę kamieni. Potem go pociąłem. Miałem ze sobą
walizeczkę. Włożyłem jego nos, uszy i kilka pasków z jego brzucha do walizeczki. Potem rozciąłem go przez
środek ciała. Tuż poniżej pępka. Potem nogi, około dwóch cali poniżej tyłka. Włożyłem to do mojej walizeczki z
Zgłoś jeśli naruszono regulamin