Stanisław Wyspiański
Bolesław śmiały
Dramat w trzech aktach
Rzecz dzieje się w roku 1097
w dworcu Bolesławowym
na Wawelu
Polećcie ze mną w ten czas przed wiekami,
który sny jeno na pamięć przywodzą,
gdy się z majaki,co idzie przed nami,
majaki duszy utęsknionej rodzą.
Najdziecie wtedy gród,święty skarbami,
kędy was stróże -rapsody powiodą.
A kędy dłonią we mroki wam wskażą,
patrzcie,bo przeszłość przed wami obnażą.
Sen miałem taki i w tym śnie widziałem
rzeczy,ku którym sercem gonię całem,
Szły widma -ludzie,co miecze dźwigały,
tarcze ze skóry i ciężkie kawały
skórzanych zbroic,a strojne we świty,
orszakiem,w lunie kolorów spowity,
wawelski gród przesłaniały.
Był dworzec drewniany z lipowych uwięzi,
na przełaj sprzęganych przez krokwie dębowe;
gdzie płatwy,ciosane z stuwiecznych gałęzi,
strop królom czyniły nad głowę.
W tym dworcu widziałem świetlicę ogromną,
półmroczną,pustą -Wisła za nią Szumi
i łoskot fal bije,i wichr w niej się tłumi;
mam w oczach i słuchu przytomną.
Pośrodkiem podłogi wiódł krajec czerwony
ku miejscu,gdzie królów siedzisko stawione,
rzędami a złotą obite tarcicą.
Gdym wchodził,był dworzec ten pusty rzucony.
Z okieńców księżyce się patrzą i świecą.
Już wraz mi się zdało,że szedł ktoś przede mną
w izbę i zwierał za sobą zapory,
a twarz miał zakrytą przyłbicą.
Kto jesteś?ty stróżu tajemnic narodu,
coś wewiódł mię w dworzec prastary?
On dłoń swą na ustach mi kładzie każącą
i sam się w słuchu pochyla nad próg.
I słyszę...za ścianą tą,w mgle czerniejącą,
jak w dworcu,w podwórzu dmą w róg.
Snadź męże przyszli do grodu.
Sam tu wy,do mnie,duchy nasze,
o których duch mój śni!
Sam tu!Kolorem was okraszę,
jak było za dawnych dni.
Niech król się przede mną do boju zapasze,
niech stanie przede mną we krwi!
Już małe wrotka w bocznej ścierne
namknęły się w komory głąb.
Czy w zamku jestem,czy na scenie?
Wtem promień padł na próżny wrąb.
Zamajaczyły się dwa cienie,
dziewa i chłop,jak rosły dąb.
Mąż słucha,ku uszom przystawił swej ręki,
a w gniewie drży mu prawica.
I naraz róg ozwie się bliski,uderzon,
i głosem ogromnym po dworcu dmie szerzon,
a wicher go niesie orlica...
I mówić poczęli -już słyszę ich gwary,
miłosne przemówki zaklętej tej pary.
Król mówił i Krasawica:
AKT I
SCENA l.
KRÓL
Na dącym grają rogu.
KRASAWICA
Bydło żeną do pola;
a może światłemu bogu
dują hejnał wawelskie duchy.
Dmą na zamkowym progu.
Nie pastuch,nie koniuchy -
czy się jacy zwołują stanicą -?
Jeśli tam głos odpowie,to zdrada.
Tam od Skałki?
Słysz...
(słychać róg)
Znak odpowiada.
[(pauza)]
Coć przyblekła złość lico -?
Lice zbladło i caliście w słuchu.
Pomstę kowacie w duchu?
Słyszysz,znak odpowiada
tam od Skałki.Znam swata.
Czas wybrali,gdy dworscy polują.
Wraz poznałem róg brata,
że z biskupem na króla się szczują.
Konni tętnią przez wzwody
pod wawelskie gospody,
lecz jadą mostem głucho.
Snadź kopyta wiązali pieluchą.
(słychać podkowy)
Wnet słońce wyjrzy z wody;
nad Skałką już się żarzy.
Wojnę mi biskup warzy,
jeno krwawą ubroczy się juchą.
Strzeżcie wy się,tam czary,
tam gontyna i woda święcona,
tam szumią święte drzewa,
gromada pieśni śpiewa.
Miejsce święte od wieka wieczyście
a to są święte liście,
w onem włosy ubrała.
Te jaśminy są z gaju świętego ...
a tam gruzy domostwa mojego.
Tam się chowasz...
Toć wiecie...?
Nockę ze mną żyjecie ...
Kędy świt cię porywa,nie pomnę...
W tym alkierzu klejnoty,
z koron bije blask złoty ...
Słowa wasze na poły przytomne.
Bywaj zdrowa -uciekaj,
do słoneczka nie czekaj ...
Idą na was nieszczęścia ogromne.
Tyś rusalna!?
KRASAWICA Wiślanka.
Was pojęłam kochanka.
Wróżę sławę we wieki potomne!!!
W oczymgnieniu już rano,
czas odejść,dziewko krasa.
Krew wszystką miłość spasa,
miłosne dałaś gody.
Poznają cię na dworze;
różą zaszły jagody.
Nockę dałam kochaną,
pobiegnę rześka,chyża,
jeno otwórzcie dźwirza;
calem w waszej zakwitła komorze.
Rozstanie się nam zbliża,
świty na niebo wschodzą,
a ognie we krwie rodzą.
Pożegnam,wycałuję,
krew świeżą w ręcach czuję,
kochanie mnie ponosi,
chcę objęć waszych jeszcze.
Serce się żywe prosi.
Kołyszę cię a pieszczę,
krasawico,lubiona;
dla cię za nic mi żona;
dla cię onej unikam i syna.
Mówicie,żem jedyna;
mówicie mi,żem krasa;
że gody miłość moja,
a jakowaś przyczyna
zrysem czoło wam sępi -
we was li we minie wina?
O,nie masz winy w tobie;
mojać dusza w żałobie,
mojeć serce przysiadła pomora;
brat się na mnie gotuje,
brat mi zamku żałuje,
brat chce wydrzeć i wyzuć ze dwora.
Moc wy macie przewładną,
złości ludzkiej zdolicie;
zmory,durzce przepadną,
jeno ludzkie zaważcie tu życie!
Gdzie mnie wola,nie zgadną!
Jako prutem rwie rzeka!-
Nic mi zabić człowieka;
sądom moim Śmierć kumą doradną.
Dziś mnie dola dolega:
posad ognie zażega,
brat mi jeno zawadą,brat wrogiem.
Mus tajemny was czeka,
zabić brata musicie,
choćby witał was Bogiem,
bo kęs wasze zaważy się życie;
miłowany zginiecie,
jako tur w pełnym lecie -
tak was przyjdą zarzynać siepacze.
Cicho,dziewko -już świcie ...
Słowo rzekłaś prostacze.
Przysiągłem bratu życie,
wszystkie krzywdy przebaczę.-
Kochaj mnie ty,pomiłuj,
siłuj piersią,przej,siłuj ...
Włosy twoje,ruń kwietna,
wonią jako noc letna,
jako zioła zakwitło w ogrodzie.
Wyście pierwsi w narodzie,
wyście pierwsi u luda,
was gromada powita hejnałem.
Światem rządzicie całem,
możecie czynić cuda ...-
wy kochacie,kochacie,tulicie...
Włosy zapleć,zwiąż kosy,
bo się sypią warkocze jak nicie;
Jak te nicie pajęcze,
a świt je mieni w tęcze,
pomierzwione,miłosne od nocy.
Cichaj...
Ktoś idzie sienią ...
Świty w okieńce włażą
i szaty wam rumienią.-
To się chłopy zbierają do młocy.
Nie.-Psy warczą w oborze,
gdziem je zamknął przy dworze,
byś ty mogła przyjść ku mnie swobodno.
Nie to --ino psom głodno.
Nikt nie idzie -nie słyszę -całujcie!
Rękę macie przewładną,
miecze macie gotowie!
Jeźli zbójcę we zmowie,
to przed mieczem królowym upadną!
Chcesz mnie ano w Śmierć kusić,
chcesz mnie rzezać przymusić,
że mnie dzierżysz ramieniem a siłą;
pójdę patrzeć ku wrotom,
zwolej ręki oplotom,
rusałko ty a wiło!
Wyście rzekli,wołali,
jak mnie dworscy nazwali,
żem ja dziwa,żem ja dziwożona.
Puszczaj rękę z korali.
Wstęgi wloką się z wami.
Ty mnie więzisz ustami,
ty mnie więzisz -a słońce już wstało.
Tam już słyszę gonienie,
już nie ujdziesz przez sienie,
w sieniach słyszę,że gwarzą w oddali...
Żarna mielą u włazu.
Noc czuwała nad nami,
świt nam kłamie i niebo się pali.
(nagle)
Słychać,idą tu tłumnie,
nie poznałam do razu.-
Kędyż twoja drużyna --?
Miłość,krasa,jedyna!
jedyny rycerz u mnie.
To na was,na was godzą!
Imajcie miecza,włady!
Ja was sama zapaszę do boju.
W miłosnym luba znoju ...
Być musisz bratobójca.
Nie będę bratu zbójca.
Wolej ulegnie dola!
Otwierasz cudom,pola!!
(w śmiechu)
Z mieczem miłość w komorze,
z mieczem,zawiść u proga.
(w zadumie)
Jam ci stawion przez Boga:
dusza zawiść i miłość przemoże!!
KRASAWICA (coraz wbiega do komory i stroje stamtąd znosi)
SCENA 2.
(ubiera się w świtę)
Któż to wcześny przybywa świtaniem?
KRÓLÓW BRAT
Brat ze słowem braterskim,witaniem.
(biorąc kirys)
Postój,bracie,bo ciężkie zawory!
Otwórz,bracie,bom witać was skory.
Jeno wezmę na się świtkę strojną.
Mileć widzę i w zgrzebnym ubierze.
(biorąc pas)
Jeno rękę uzbroję niezbrojną.
Bracie,każę wyłamać ościeże!
W pas się jeno opaszę kowany,
boś ty może godnie przyodziany -
lżyłbyś bratu lichemu zuchwale.
Bioręć topór,a wrota rozwalę!
Drużby wiedziesz ze sobą drużyną?
Czy na brata wyszedłeś z toporem?
Brat się z krasą zabawia dziewczyną?!
Drużba jego daleko za borem?!
Brat twój samy?!-Jak brata przyjmuję.
Wrót kowaną zaporę zejmuję.
(otwiera zasuwy).
SCENA 3.
(Wchodzą Królów-brat,Sieciech i kilku rycerzy).
Witam drużby,starostę i swata.
Miecz w moim ręku,a nóż w ręcach brata.
(pauza)
...
Schowany